W ogóle nie rozumiem, dlaczego te wszystkie przetwory mają "mięsne" nazwy: pasztety, gulasze, kotlety... Tak jakby ktoś nas zmuszał do rezygnacji z mięsa, i te produkty mają być "na pocieszenie". No i nie czaję też rozgraniczenia na mięso i ryby 🤔wirek:
Białe mięso to również kurczak, indyk... czyli że niby to też nie mięso? A jaki jest wyznacznik prawdziwego mięsa? 😁 A uświadomiłaś koleżankę, jak jest naprawdę? 😁
mieso to mieso. ryba to mieso. moze bedzie jej prosciej jak jej powiesz ze wegetarianie nie jedza zwierzat. chyba ze bedzie ci probowała udowodnic ze ryby rosna na drzewach i jak dojrzeja to spadaja.... 😉
semi oraz ichtio wegetarianie to nie wegetarianie. jedna dieta z gruga nie ma nic wspolnego poza podobna nazwa.
niet. nie dla mnie. bo zdarza mi sie i miecha zjesc i ryby. chociaz ostatnio jakiejs kury zjadlam to pol dnia odchorowywalam 😉 btw. co u was rodzina na wegetarianizm? bo ja mieszkam daleko, widuje ich zadko, ale za kazdym razem wysluchuje jakie to glupie itd itp................... i niezdrowe i po co i w ogole
Ta mieszkająca ze mną się przyzwyczaiła, a mama i babcia nawet teraz mniej mięsa jedzą. Dalsza albo uważa, że to wydziwianie i kiedyś mi przejdzie, albo, że tak po prostu kiedyś przestałam jeść mięso i się do tego tak przyzwyczaiłam i nie jem dalej, i że to bynajmniej nie chodzi o coś głębszego 😉
Ja staram się ograniczać mięso do niezbędnego minimum, ale do ryb (karpi nie tykam od ładnych paru lat) i kurczaków mam słabość. Chciałam przejść na całkowite wege, ale chyba organizm za bardzo nie chce się na to zgodzić. Zresztą jak rodzinka się dowiedziała, że ja schabowego, golonki czy innego mięcha w tym typie nie tknę to wielce zszokowana była i szantażowała 😁
Pieczonego kurczaka nie lubię, wędliny tak samo nie tknę. Za bardzo mi chemią leci. Jedyną postać kurczaka jaką toleruję to devolay, w chińszczyźnie po domowemu czy w roladzie.
Taaak. No weź kawałek, co ci szkodzi! I inne różne bzdurne argumenty 😉
Chociaż lata mijają, a ja się nadal do pomidorów nie mogę przekonać. Pomidorówkę, keczu zjem, ale pomidorów w życiu 😁
magda, słowniki się kłócą, jednak większość i to tych rozsądnych podziela moje zdanie, a raczej odwrotnie 😉 czyli jesteś semi z intencją na wege 😉 ale to jeszcze kawałek....
co rodzina? ja zawsze chciałam byc wege i mówiłam to wcinając kabanosa. mięso bardzo lubiłam. mama mówiła ok, ok, ale jak skończysz 16 lat. w końcu chyba 13 lat, albo nie całe miałam jak przestałam jesć mieso i 16 nie miałam jak zostałam weganką. mama i babcia akceptują, czasem marudzą, żebym choć jajka jadła. tata sie bał, buntował, ale jako ze słabo mnie znał to nie wiedział, jak mowie, tak robie. teraz się ciekawi i jak sie widujemy to kombinuje co zrobić na obiad zeby bylo, dobre smaczne i oryginalne. jestem dla niego wyzwaniem, tata lubi gotowac. babci nikt nigdy nie pobije ale tacie nieźle idzie. druga babcia się dziwi ale nie komentuje tyko zawsze gotuje mi fasole. dalsza rodzina uważa że jestem głupia, że mi się w głowie poprzewracało i ze to wina mojej mamy, ale wg nich wszystko nią jest a ja mam o nich zdanie ambiwalentne. nie obchodzi mnie wiec co mysle, z reszta nie maja w tej sprawie nic do powiedzenia.
nikt mnie nigdy nie oszukiwał (nie wykryłam, ale wierzę). raz tylko zobaczyłam że babcia smaży naleśniki na słonince 🤣 obie bylysmy zdziwione choc z roznych powodów. jako ze z nia mieszkam to głownie babcia mnie zywi i jest w tym mistrzowska!
nigdy nie było wpychania mi na talerz potraw ktorych nie chciałam, namawiania. aha, jeszcze mąż mamy uwazał ze jestem głupia i zamotana, i podobne zdanie mialam o nim ale sie dogralismy i po prostu nie komentuje. wie, ze mu nie wolno. zona taty pewnie tez mysli ze wymyslam i jestem rozpuszczona, ale ona zawsze tak o mnie mysli bez wzgledu na to co jem :P
inna sprawa, ze nigdy nie mowiłam ze rezygnuje z nabiału na zawsze. o w ogóle był eksperyment, tylko spodobało mi si i tak juz trwa..... ale zamierzam wrocic do jajek. i czasami włacza się mojej mamie tryb 'no kiedy", ale da się znieść.
jak co roku zniesmacza mnie temat karpia w Wigilie niby zmienily sie przepisy ale jak patrze po targowiskach to roznicy nie widze jakos co roku coraz mniej mam ochote maczac paluchy w tym holokauscie karpim - a jako "farbowany" wegetarianin ryby jadam, i czasem mieso ktore mama czy tesciowa przytargaja na obiad tez jadam. sama nie robie.
no i jak zaproponuje zeby dac sobie spokoj z karpiem w tym roku, to jak zawsze mama zareaguje z poblazaniem, i powie: no wiesz, nie przesadzaj. raz w roku mozna. zreszta ja kupie w takim miejscu gdzie sie je dobrze traktuje.. itp itp a ja poczytalam na krwaweswieta.pl o tym ile cierpienia wiaze sie z hodowla przemyslowa karpia 🤔 🤔 to mi sie odechcialo zupelnie wiem, ze rezygnacja z jednej sztuki karpia to tylko gest. ale jesli tego nie zrobie bede czuc jak hipokryta
Ja z karpiami wigilijnymi w moim domu walcze już chyba 3 święta. W końcu w tym roku udało mi się przekonać rodziców, że można bez karpia i nawet bez śledzia można. Mam bardzo fajne ulotki ze strony empatia.pl, gdzie świetnie jest wytłumaczone , że karp czuje ból w podobny sposób jak człowiek, a nawet bardziej, gdyż jego skróra jest podobnie unerwiona jak ludzka gałka oczna. Pokazałam rodzinie, poczytali, podyskutowaliśmy- w końcu stwierdzili, że karp to też zwierzę. Dla mnie sezon przed świąteczny wiąże się ze strasznym stresem, właśnie ze względu na karpie. Boję się iść do supermarketu, na rynek czy targowisko, żeby nie zobaczyć tych okropnych scen z żywymi karpiami w roli głównej. Niestety wczoraj nieświadoma , że na rynku warzywnym koło mojego domu sprzedaje się karpie, byłam świadkiem wyłowienia żywego karpia z jakiegoś pseudozbiornika i odcięcia mu głowy tasakiem . Nie mogłam już nic zjeść tego dnia, nie mogłam zasnąć i nadal jak o tym pomyślę to czuję się fatalnie. Niby taki proceder jest niezgodny z prawem- zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, nie można zabijać kręgowców w miejscach publicznych. Jednak co mogę zrobić? Nie mam pomysłu.
Co do tematu reakcji rodziny i znajomych na bycie wege- to niestety przeżyłam sporą batalię z rodzicami. Nie chciałam jeść mięsa praktycznie odkąd pamiętam. Najpierw byłam terroryzowana na różne sposób - " Nie zjesz kotleta nie wyjdziesz na dwór, nie zjesz parówki nie pójdziesz do koleżanki " . Kiedy w wieku 15 lat zdecydowałam ,że więcej mięsa nie tknę, rodzice robili mi najróżniejsze wykłady na temat tego, że zapewne poważnie zachoruję, że jestem nieodpowiedzialna itd itd. Odkąd wyprowadziłam się z domu ( czyli jakieś 3 lata temu) i zamieszkałam w innym mieście , rodzina coraz bardziej przyzwyczaiła się do tego, że nie jem mięsa. Chociaż babcie do teraz twierdzą, że zginę marnie bez mięsa, bo przecież bez mięsa nie da się żyć. Jednak najbardziej dziwi mnie reakcja moich znajomych, czy nowo poznanych osób , które na info , że nie jem mięsa reagują właśnie tak jak moja babcia- że to nie zdrowo, że mięso jeść trzeba itd . Zazwyczaj nie mają żadnego logicznego argumentu potwierdzającego ową teorię. Dziwne, że jak ktoś przyznaje w towarzystwie, ż jest nałogowym palaczem, czy pije duże ilości od alkoholu ( co przecież jest o wiele wiele bardziej niebezpieczne dla zdrowia niż wegetarianizm) nikt nie zaczyna lamentować, że to nie zdrowo .
A moi rodzice bez problemu zaakceptowali, u mnie i tak prawie każdy na diecie jakiejś więc nie ma problemu że wszyscy obiadki a ja nie chcę. Jem mięso raz w tygodniu, ryby częściej, ale chcę być b. ostrożna bo już miałam jakieś krwotoki z nosa, nie chcę niedoborów, mam czas na to wszystko. Przede wszystkim rewelacyjnie się czuję od kiedy ograniczyłam mięso do porcji raz w tygodniu.
Jeżeli chce się być wegetaraninem to niestety jest to droga dieta. Mleko sojowe, soja, cieciorka, soczewica, wszelkie kasze i makarony bio, cena owoców i warzyw w sezonie zimowym i tak dalej. Nie biorę pod uwagę wszelkich wędlin sojowych, bo one są horrendalnie drogie i raz, z okazji świąt wielkanocnych, je kupiłam. Jak patrzę na promocje typu kilogram kurczaka za 4,99 to zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno wybrałam dobry sposób życia. Jak sobie radzicie finansowo dziewczyny? Może ja gdzieś popełniam błąd i wydaje niepotrzebnie zbyt dużo, a mogłabym mniej. Ratujcie, bo nie wyobrażam sobie powrotu do kurczaka i zup na mięsie.
a miesorzercy nie jedza warzyw? tez je kupuja. gotowych produktow i substytutow sie nie kupuje. bio nie równa się wege, kupujesz co chcesz, bo te ze stempelkiem sa rzeczywiscie drozsze. wyjazdy sa problemem, wtedy rzeczywiscie decyduje się na gotowce. ale nie wmowisz mi, ze kupowanie i robienie posiłkow z warzyw jest drozsze od miesnych.
tabletka chyba naprawde zartujesz z tymi cenami.. moja dwuosobowa rodzinka zywi sie wege i jesli chodzi o finanse, to zdecydowanie wychodzimy na plus (tzn wege dieta oznacza dla nas posiadanie wiekszej ilosci gotowki w portfelu). Wiele rzeczy mozna zrobic samemu- np pasty, pasztety. Nikt ci nei karze kupiwac kasz i innych bio. W Polsce jest stosunkowo dobra jakosc produktow w normalnych sklepach i jesli cie nie stac, to po prostu mozesz smialo isc do sklepu.. Cena warzyw zima- dobra rada, to robic przetwory.. No i najwazniejsze zima spozywac wiecej ziaren wszelakich, zamiast warzyw.
Moje doświadczenia też nie potwierdzają drożyzny bycia wege. Zwłaszcza jak się kupuje np. zwykły ryż, a nie torebkowany, kasze, fasole i soczewice też nie są przecież jakieś szczególnie drogie. Zwłaszcza jak się uwzględni, jak puchną po namoczeniu. Makaron nie musi mieć napisu bio. Tanie mięso to zasadniczo podłe mięso, więc nie ma czego żałować 😉
Nie wiem jak inni , ale ja nie uważam, że dieta wegetariańska jest droższa. Owszem jeśli ktoś się żywi na śniadanie chlebem z najtańszą wędliną, na obiad schaboszczakiem z ziemniakami a na kolacje powtórka ze śniadania, to na pewno nie kosztuje go ta dieta zbyt wiele. tyle , że przy takiej diecie prędzej czy później zacznie się sypać zdrowie, a wtedy trzeba doliczyć wydatki na lekarzy, badania, leki, itd . Ja wychodzę z założenia, że ludzie generalnie jedzą i kupują zbyt dużo. Obserwuję to szczególnie u moich rodziców. Zawsze mają pełną lodówkę, szafki, a potem połowa rzeczy do kosza bo nikt nie ruszył nic z tego. Ja wole kupić coś droższego,( warzywa, owoce, soja, tofu , ciecierzyca wszelkie produkty ekologiczne itd) w mniejszej ilości , ale za to czuć , że jem zdrowo, nie obżerając się przy tym. Nie kupuję wcale wszelkiego rodzaju pasztetów, wędlin, parówek sojowych. Wszystko robię sama. Kilogram soi na targowisku kosztuje ok 3-4 zł, kilogram fasoli czy ciecierzycy podobnie. Z tego przy odrobinie dobrych chęci można zrobić przepyszne pasztety, pasty, pulpety itd, bez chemii i za naprawdę niewielkie pieniądze. Najgorzej rzeczywiście jest zimą- warzywa i owoce drogie , naszpikowane chemią, Wtedy moja dieta to głownie kasze, i wszelkiego rodzaju własnej produkcji pasztety ze strączkowców. Zimą jem bardzo dużo warzyw z tej niższej cenowej pułki: wszelkiego rodzaju duszonki z marchewki, pietruszki, selera, ziemniaków. Do tego pochłaniam ogromne ilości orzechów włoskich , które zawsze jesienią dostaję w dużych ilościach od rodziny mieszkającej na wsi, oraz spore ilości jabłek - które nawet zimą są dość tanie. Aha - nie wydaję zupełnie kasy na słodycze, napoje gazowane, słone przekąski , a to już duża oszczędność. Nie potrzebuję mieć 15 rodzajów herbat - wystarczy mi jedna za to z ekologicznych upraw i kupiona w sklepie fair trade. Wydaje mi się, że właśnie tutaj leży często przyczyna zbyt dużych wydatków na jedzenie- kupowanie za dużo, wszytkiego ( bo promocja, bo ładne opakowanie itd), często zupełnie niepotrzebnych rzeczy.
pati podpisuje sie pod Twoim postem obiema rekoma dodam tylko ze w ramach stosowania rodzimych produktow zamiast cytrusow jem zima kapuste kiszona. zdrowiej i taniej 😉 (no okej, cytryne do herbaty musowo, no i mandarynki na swieta. i wystarczy)
pati12318, w pierwszym zdaniu zaprzeczas temu, co piszesz nizej, zdecyduj sie 😉
kupowanie slodyczy itp to efekt uboczny wegetarianizmu- po prostu mysli się o tym, co się je, a nie nie kupuje sie ich bo sa z miesem.
staram się jest rzeczy sezonowe, ale nie obejdzie się bez kupienia swierzych czasem. suszenie i zamrażanie to dobre sposoby. hm, przetwory tez ale ja nie robilam. nie umiem, musze sie nauczyc!
wazne by wiekszosc rzeczy robic samemu w domu i kupowac na bazarze a nie w ekosklepie. jak ktos wydaje duzo, to zawsze bedzie wydawalo duzo. miesni tez kupuja warzywa.
Wekujecie pasty z ciecierzycy i warzyw, w kąpieli wodnej (zakręcony słoik w garnek z gotującą się wodą)? Na ile wstawiacie? Do wciągnięcia wieczka czy dłużej? Mam tylko marne doświadczenie z kompotami - marne, bo część trzeba było szybko wypić, gdy zakrętki puściły 😉
cieciorka Chodzi Ci o związek logiczny pierwszego zdania z resztą tekstu? Hmm.. może rzeczywiście niezbyt dobrze wyraziłam to o czym myślałam. Pierwsze zdanie powinno brzmieć : Nie wiem jak inni , ale ja nie uważam, że dieta wegetariańska jest droższa od dobrze zbilansowanej , zawierającej również warzywa, owoce, kasze, itd diety mięsnej. Chyba, że ktoś jada tylko najtańsze mięcho i wędliny z promocji z chlebem i ziemniakami- wtedyn owszem ta dieta jest tańsza, ale tylko w krótkoterminowych kategoriach ,gdyż moim zdaniem może taki sposób odżywiania może prędzej czy później doprowadzić do problemów zdrowotnych (a wtedy koszty leczenia mogą być spore). Już sobie nie zaprzeczam? 😉