lacuna - inny zestaw nielubianych produktów, ale poza tym - mogłabym się podpisać pod Twoim postem 🙂 No, minimalne różnice - 18 lat bez mięsa i nie odczuwam potrzeby chudnięcia (grubnięcia też nie 😉) No i lekka frustracja, że mi te "zwyczaje" czasem utrudniają socjalizację - ludzie idą zjeść podłe zapiekany albo pizzę, a ja albo nie idę z nimi, albo idę i nie jem, i już staję się tematem zamiast uczestnikiem rozmowy :P No chyba że się już konkretni ludzie przyzwyczają.
dea ze mnie się naśmiewają 😉 nawet rodzina nie ma dość złośliwości i tekstów typu "nałożyć ci kiełbaski?" ogólnie nie daję się sprowokować chyba,że mam humor akurat to złośliwie odpowiadam(a potrafię,oj tak 😀iabeł🙂 na żarcie z ludźmi nie idę bo nie lubię też zapachu tych wszystkich tzw. "fast foodów". Nowo poznane osoby zazwyczaj są pod wrażeniem i rzeczywiście mają temat do rozmowy 😁 edit:Co to okresu niejedzenia-mam 18 lat 😀
Spodobała mi się jedna praktyczna rada dla jedzących "dziwnie" (wege, frutariańsko, bezglutenowo, jakkolwiek) - przy ludziach w ramach socjalizacji jeść cokolwiek. Tzn. mniej ich będzie kłuć w oczy, jeśli się na talerz nałoży jakieś symboliczne zielsko, z obiadu ziemniaki, albo co - byle talerz nie świecił totalną pustką. Nadal się jest dziwolągiem, ale chociaż nie łamie zasady "jesteśmy razem i jemy razem" 🙂
Ostatnio sprawdzało mi się (poza najedzeniem zawczasu, żeby nie mieć wilczych oczu) wzięcie jakiegoś owocka ze sobą. W restauracji to się nie sprawdzi, ale przy wszelkich zapychaczach ulicznych (zapiekanki, lody) może być. Ostatnio nawet w pubie nikt nie protestował, jak chrupałam swoją gruszkę w ramach towarzyszenia konsumpcji (bo tak nawet bez piwa to dziwnie wyglądałam).
Teo - ostatnio robię coś podobnego 🙂 Im człowiek starszy, tym ważniejsza staje się socjalizacja przy jedzeniu, szczególnie jeśli fajek nie pali 😎 Znoszę jakoś zapachy niespecjalne dla tego szczytnego celu.
lacuna - ze mnie się rodzina już nie naśmiewa. Naśmiewała się tylko babcia, ale po paru latach jej się znudziło 😉 Wcześnie zaczęłaś, a myslałam że to ja mam rekord 😀iabeł:
dea jak już mówiłam ja nigdy nie chciałam jeść,zawsze mnie zmuszano(od małego czułam,ze w tym całym mięsie jakaś ściema :hihi🙂 i w wieku ok 8 lat rodzice uznali,że to bez sensu i pozwolili nie jeść mając nadzieję,że sama zmądrzeję..no i psikus 😉 z zabieraniem czegoś swojego niezły pomysł.
lacuna ja mam w domu to samo... ciągle tylko : "a może kabanosa?" 😀 ogólnie to na początku troszkę się wkurzałam, ale już się z tego śmieję, ale nadal nie mogę znieść jak niektórzy członkowie rodziny (i to wcale nie najbliższej) czepiają się i wręcz w nieprzyjemny sposób próbują mi uświadomić, że umre jak ze zeżre czasami kawałka świni, bo przecież trzeba jeść mięso.... 👿 Aaaaaa mam za małą siłę przebicia żeby się kłócić. Najważniejsze, że rodzice i mój ukochany (który znosi mnie na co dzień) już się przyzwyczaili i nawet powiedziałąbym, że mnie wspierają 💘
A ja wczoraj powiedziałam (bardzo miłemu zresztą) wojskowemu, że grochówkę robię na maśle i z czosnkiem tylko - dobrze że siedział, bo by - postawny chłop - zemdlał niechybnie 😍 jeszcze mu córkę poczęstowałyśmy pomidorówką bez trupka 😉 jak się córka skonwertuje to będę mieć przerąbane u kolegi 😉
Ja w ogóle najlepiej się czuję jak nikt nie wie o tym, że jestem wege. Nie jem mięsa nie dlatego, żeby pokazać światu jak kocham zwierzaczki czy jaka jestem silna i zbuntowana, tylko po prostu nie mogę przełknąć czegoś co kiedyś było żywym stworzeniem. Przed oczami pojawia mi się obraz cierpień, które przeszły w drodze na mój talerz i po prostu nie mogę. Nie czuję tego w przypadku ryb. Naprawdę nie czuję i już. Mogę je jeść bez odruchów wymiotnych. Jestem wege (właściwie to nie wiem czym jestem jak jem ryby?) tylko i wyłącznie dla siebie dlatego nie lubię o tym mówić. Nie lubię pytań 'dlaczego'.
Moja rodzina już o tym wie i nie papla o tym na lewo i prawo. Z kolei niedawno wyszłam za mąż i każdy gość w naszym gospodarstwie musi zostać poinformowany przez babcię, że jestem 'królikiem'. Nie zliczę ile razy już tłumaczyłam dlaczego 😉 Nie lubię tego, ale trudno, wycierpię.
Anima ciekawi mnie tylko,że im się nie nudzi 😎 ostatnio na czasie jest proponowanie mi jakiegoś mięsa z tekstem "no popatrz sojowy jest przecież" Atea również długi czas starałam sie nie mówić ze względu na te pytania ale z drugiej strony zauważyłam,że ludzie potrafią zaakceptować "bycie królikiem" lecz jak do tego okazuje się ilu jeszcze rzeczy nie jem to lecą teksty co to za wegetarianka co pomidorów np nie je.Zawsze pokreślam,ze nie uważam się za wege tylko z własnych powodów nie jem takich a takich rzeczy. A jak nie chcę zjeść jakiegoś ciasta bo wiem,ze znajduje się w nim żelatyna to w ogóle.
A ja wam powiem, jakie zaskoczenie mnie spotkalo ostatnio na uniwerku. Robilam intensywny kurs angielskiego dodatkowo i nasza grupa to byli studenci wszystkich kierunkow. Wiadomo, jak to na kursie jezyka posusza sie rozne tematy i prawie zbaranialam, jak sie okazalo, ze (UWAGA!) na 14 osob az 10 jest wege, z czego 2 wegan!! W tym faceci🙂
U nas na stolowce studenckiej mozna codziennie dostac wegetarianski posilek i nikogo to nie dziwi. W ogole jak sie zapytac ludzi naszego pokolenia o bycie wege, to tylko wzruszaja ramionami i co ktorys tam odpowiada "ja tez".
W moim otoczeniu nie ma niestety wegetarian, więc zwykle są właśnie głupawe komentarze rodziny; znajomi już przywykli. A ja wczoraj zrobiłam pyszny szpinak z makaronem, w końcu mi wyszło!! 😁 I okazało się też, że makaron razowy nie dla mnie, kompletnie mi nie smaczy. 🙁
Mi sie wydaje ze z czasem wegerianizm dla tegoz osobnika ktory na owy przeszedl staje sie sprawa tak naturalna ze przestaje siebie postrzegac jako "innego", co skutkuje tym ze ludzie tez juz nie komentuja.. w moim odczuciu. Tak czy owak, nawet jak ktos komentuje, a w szczegolnosci jak jest atakujacy nie warto po prostu z nim rozmawiac. Bo po co? To tak samo jak rozmawiac o np religii - moim zdaniem to bezcelowe. Ja sobie robie wegetarianskie wesele - Pandurska zreszta takie miala, wszyscy byli zadowoleni. Jak sie komus nie podoba, nie moj problem 🙂 Ja sie w zadne "filozoficzne rozmowy na temat" nie wciagam.
To co, nikt nie ma Vege majowego? Tacy z was wegetarianie?? :P 🤣
A ja Wam drogi kaciku vege powiem, ze moje jedzenie zjada Wasze jedzenie, ha!
A juz na powaznie - ostatnio zaprosilem kolezanke do restauracji bez szalowego wyboru dan wegetarianskich, zapominajac ze ona jest wegetarianka. Niezreczna sytuacja - glupio bylo i jej, i mi. W koncu wypilismy po herbacie i zmienilismy lokal. Az dziw, jak trudno znalezc u mnie w miescie cos przyzwoitego dla vege-ludzi...
Stiepan, nie tylko u ciebie, raczej w wiekszosci miast. do tego totalny brak wiedzy na temat co wegetarianie jedza a czego nie 🙂 bo np wielkie oczy na pytanie na czym zupa robiona, czy tez wsrod wege potraw ryby to standard 🙂
Mi sie wydaje ze z czasem wegerianizm dla tegoz osobnika ktory na owy przeszedl staje sie sprawa tak naturalna ze przestaje siebie postrzegac jako "innego", co skutkuje tym ze ludzie tez juz nie komentuja.. w moim odczuciu. Tak czy owak, nawet jak ktos komentuje, a w szczegolnosci jak jest atakujacy nie warto po prostu z nim rozmawiac. Bo po co? To tak samo jak rozmawiac o np religii - moim zdaniem to bezcelowe.
nereczko czyli mam nie rozmawiac z rodzinka? 😉 hyhy :kwiatek: tak czy inaczej - docinki sa nadal, narzekanie tez a ja robie swoje i dobrze mi z tym. choc mieso przyznaje ze jadam czasem o czym akurat rodzinka nie wie 😉 no ale naprawde coraz mniej mi smakuje, coraz mniej organizm go chce i naprawde dobrze mi z tym 🙂
jak mi zrobisz pizze z pieczarkami, cebula, papryka i czyms co zastapi salami a bedzie smakowac tak samo jak salami to przestane 😀 tylko bez sera poprosze 😀
Mnie również spotykają różne docinki na temat tego mojego bycia ' królikiem' zarówno ze strony rodziny jak i znajomych. Niestety niektórzy nie potrafią pojąć tego, że jedzenie nie składa się tylko z mięsa, ale także z bardzo, ale to bardzo wielu innych rzeczy, więc można się bez niego bez najmniejszego problemu obyć. Osobiście uważam, że bycie wegetarianinem ma bardzo wiele plusów, przy urozmaiconej diecie ( trzeba o nią jednak bardziej dbać niż w przypadku jedzenia mięs) można je nawet w bardzo wielu procentach zastąpić. Na pocieszenie wam powiem, że jest nas na szczęście coraz więcej, bo z tego co ostatnio czytałam to ponad 2 miliony, a liczba nieustannie rośnie 😉
W sumie ja się wypieram bycia wegetarianką, żeby uniknąć dyskusji, które daaawno mi się znudziły. Ludzie pytają: to na jakiej jesteś diecie? Wegetariańskiej? A ja na to: nie, na dziwacznej. A mięsa nie jem, bo nie lubię, podobnie jak pieczarek, sera żółtego, kapusty, ogórków, papryki... ... ... 😜 😉 No, na pizzę to się ze mną nie pójdzie 🙂
Czepiają sie bo nie wiedzą jak to smakuje 😉 Specjalnych komentarzy złośliwych nigdy nie odczułam, a jedynie pełne współczucia spojrzenia. Takie podejście skończyło się od kiedy na grillu u znajomych do mojego talerza ustawiła się kolejka, a w święta to mój pasztet z soczewicy znika pierwszy ze stołu za sprawą mięsożerców. Mój mąż robi pizze wegetariańską bez pieczarek, no niestety z serem 🤣., z bakłażanami, cukinią, papryka i świeżymi pomidorami po prostu pycha.
cubaddu, zgadzam się, ja tego nie ukrywam. Nieraz znajomi się ze mną droczą, np. na grillu "no zjedz kiełbaskę" itd. 😀 Z drugiej strony wiedzą, że to dla mnie ważne i nieraz słyszałam od nich słowa "Nie rozumiem jak tak można żyć, ale fajnie, że tobie jest z tym dobrze". Czasami ze strony rodziny słyszę jakieś docinki, ale wisi mi to. Szczególnie, że najczęściej przyczepiają się osoby najmniej dla mnie ważne.
Popularyzować? Ale niby jak? Można karmić dobrym wege-jedzeniem. Można wyglądać jak żywy człowiek a nie jego cień (odpada argument, że to niezdrowa dieta).
Mam wygodnie teraz, bo na ewentualne pytania o swoistą zawartość talerza odpowiadam, że to nietolerancje pokarmowe (prawda). Nikt dalej nie wnika, ja też tematu ciągnąć nie muszę. Tak czy inaczej nikt się nie dziwi, nie czepia, nie namawia. Może nie wypada się wtrącać w talerz osoby w pewnym wieku 😁
Kiedyś byłam wegetariańska - ale jakoś mi to na zdrowie nie wyszło. Teraz, mam nadzieję, jakoś uważniej do tego podeszłam. I póki co czuję zupełnie dobrze. Chociaż teraz to wegaństwo bezglutenowe (z odstępstwami dla ryby i koziego sera - czasem).
U mnie to nie jest ukrywanie tylko właśnie nie wdawanie się w - naprawdę z załozenia bezsensowną - dyskusję 😉 Jak mnie ktoś przyciska, i pyta co mi szkodzi zjeść zupę na mięsie, to odpalam czy zjadłby zupę na ludzkich gałkach ocznych, przecież może je odsunąć na bok. Tak, dyskusje ucinam szybko i skutecznie 😁
Niektórych można próbować namawiać i przekonywać do tego. Jednak jak już z resztą stwierdziłyście z wieloma osobami lepiej po prostu nie wdawać się w żadną dyskusję, bo nie dość, że jest ona bezcelowa to i może nie uchodzić także za najmilszą. Jednak jeśli są osoby, z którymi da się na ten temat naprawdę normalnie i poważnie porozmawiać to nie widzę żadnych przeszkód 🙂
Ja nie rozumiem trochę problemu i nie pisze z przekorą. Myślę, że jakby się zapytało moje dziecię (obecnie mięsożerca szkolny) czy mama i tata jedzą mięso to nie wiedziałoby co odpowiedzieć. Tyle sie u nas na talerzu dzieje, że on nie zwraca uwagi na to, że nie ma mięsa w domu. Nigdy nie padło pytanie,a gdzie jest kotlet czy kiełbasa mimo, że mu to smakuje bo widzę jak wcina u dziadków mielonego. Nigdy znajomi zapaleni mięsożercy zaproszeni do nas na obiad, kolacje, grilla nie narzekali na potrawy wegetariańskie, a wręcz przeciwnie brali przepisy. Kotlet to kotlet, pasztet to pasztet tyle, że bez zwierzaka, a z jajkiem, przyprawami itd.