Forum konie »

Nadpobudliwość- jak pomóc koniowi z tym 'żyć' i trenować?

aroniasty, a na trawie w ręku jest spokojny?


Tak, zajmuje się jedzeniem,  no chyba ze zdarzy się coś super niebezpiecznego jak przejeżdzający gdzieś dalej motor w lesie itp to wtedy owszem zdarza sie mu odskoczyć, no ale to akceptuje jak coś nowego się zdarzy, bo nie wyrywa się z uwiązu ani nie ucieka. Skubie trawę, nie rozgląda się.
[quote=arroniasty]zawsze do mnie przybiega, miziam i sobie idę chociaż on zawsze wyłazi za mną i potem muszę go odprowadzać do stada[/quote]
[quote=arroniasty]Koń w ogóle nie umie się rozluźnić - ani przy czyszczeniu, ani prowadzeniu na uwiązie - nie tylko przy mnie, przy trenerce, innych też , nawet bardziej się spina.[/quote]
Gdzieś jednak jest różnica.
Może przewidywanie pracy i dyskomfortu.
Albo coś innego. Może zaważysz, gdzie to się zaczyna – przyglądając się i koniowi, i sytuacji, i sobie.
[quote=arroniasty]zawsze do mnie przybiega, miziam i sobie idę chociaż on zawsze wyłazi za mną i potem muszę go odprowadzać do stada
[quote=arroniasty]Koń w ogóle nie umie się rozluźnić - ani przy czyszczeniu, ani prowadzeniu na uwiązie - nie tylko przy mnie, przy trenerce, innych też , nawet bardziej się spina.[/quote]
Gdzieś jednak jest różnica.
Może przewidywanie pracy i dyskomfortu.
Albo coś innego. Może zaważysz, gdzie to się zaczyna – przyglądając się i koniowi, i sytuacji, i sobie.
[/quote]


Wydaje mi się że zaczyna się to gdy nie ma zajęcia jako takiego - na spacerze na uwiązie jest zajęty jedzeniem, tak samo na padoku, ma zajęcie, a gdy już chcę tylko żeby stał grzecznie i się zrelaksował przy czyszczeniu czy na myjce to już szuka potencjalnych zagrożeń , zaczyna świrować, być może z nudów, ale czym mam go zająć podczas czyszczenia czy jeśli chcę zeby po prostu stał grzecznie...
Koń generalnie lubi kontakt z człowiekiem nie ucieka od niego - nie ma problemu z dotykiem, można go spokojnie dotykać po uszach, chrapach, bardzo lubi głaskanie .
aroniasty, wiesz, wielu jeźdźców ma takie proste założenie: że w żadnych okolicznościach i z żadnych przyczyn koń nie może być "nieuprzejmy" wobec człowieka. Bo ta "nieuprzejmość" może zabić, przez prostą różnicę mas naszych ciał.
U mnie koń nie ma prawa do uskakiwania na trawie, jeśli jestem blisko niego. Może bombę bym wybaczyła, choć konie kawaleryjskie znosiły i bomby. Może drgną, uchem ruszyć, łeb podnieść. Uskoczyć - nie ma prawa. Jednocześnie: skoro potrafi paść się spokojnie, to jednak nie "zawsze" jest napięty, hm?
A przy ubieraniu MA stać nieruchomo i już. Lubię np. swoje palce u stóp.
Wychodzi mi, że niedostatecznie czytelnie poinformowałaś konia, co mu wolno (i kiedy) a czego NIE (i kiedy).
Lub - upraszczając - na zbyt wiele mu pozwalasz. A czemu ma nie korzystać, skoro mu wolno? Znam ludzi(!), którym, jak pozwolić pluć wszędzie - będą to robić, bo czemu nie?
aroniasty, wiesz, wielu jeźdźców ma takie proste założenie: że w żadnych okolicznościach i z żadnych przyczyn koń nie może być "nieuprzejmy" wobec człowieka. Bo ta "nieuprzejmość" może zabić, przez prostą różnicę mas naszych ciał.
U mnie koń nie ma prawa do uskakiwania na trawie, jeśli jestem blisko niego. Może bombę bym wybaczyła, choć konie kawaleryjskie znosiły i bomby. Może drgną, uchem ruszyć, łeb podnieść. Uskoczyć - nie ma prawa. Jednocześnie: skoro potrafi paść się spokojnie, to jednak nie "zawsze" jest napięty, hm?
A przy ubieraniu MA stać nieruchomo i już. Lubię np. swoje palce u stóp.
Wychodzi mi, że niedostatecznie czytelnie poinformowałaś konia, co mu wolno (i kiedy) a czego NIE (i kiedy).
Lub - upraszczając - na zbyt wiele mu pozwalasz. A czemu ma nie korzystać, skoro mu wolno? Znam ludzi(!), którym, jak pozwolić pluć wszędzie - będą to robić, bo czemu nie?


To był raczej delikatny uskok, w granicach normy bo zdarzyło się to na początku nowe miejsce, generalnie koń jest z tych płochliwych, boi się nowych rzeczy - ale wiele osób mi doradzało by wtedy nie karać konia za strach bo to jeszcze spotęguje , po prostu jak się wystraszy robię dalej swoje - ale może jest jakiś sposób na to? Jeśli koń mi odskoczy to co robić by zniwelować to zachowanie?

Jeśli on się kręci przy czyszczeniu to też nie pozwalam na to żeby dreptał - zostaje od razu upomniany, odstawiony w miejsce w które stał, przy tym delikatnie klepnięcie batem w łopatkę.  Nie żeby go bolało ale żeby szanował moją przestrzeń i mi w nią nie wchodził, tak samo uczyliśmy się chodzenia na uwiązie bo na początku zupełnie nie szanował, wyprzedzał, właził na osobę prowadzącą, teraz jest o niebo lepiej, ide przy łopatce, koń też się zatrzyma przy mnie jak mu kaze.
Wyeliminowaliśmy sporo zachowań które na początku były ( przy czyszczeniu koń grzebał nogą, czasem zdarzyło mu się próbować jakiegoś małego kopa z tylnej dać, jak go chciałam wyczyścić pod popręgiem to uskakiwał. Teraz po 3 miesiącach nawet nie myśli żeby mnie kopnąć, czy mi zabrać kopyto przy czyszczeniu. Kręcenie też jest już zminimalizowane do minimum - bardziej chodzi mi o dam fakt jego takiej nerwowości i spięcia , reagowania nadmiernego na wszystko, pewnie wynika to stąd że nie ufa mi i nie czuje żebym to była ja górą w tym związku 😉 Tylko nie bardzo wiem jak to zmienić?  Wydawało mi się że jestem na dobrej drodze bo te podstawy już za nami, ale utknęliśmy w miejscu a takie zachowanie jego jest bardzo kłopotliwe czasem bo automatycznie i ja się spinam i wypatruje zagrożen ...
aroniasty, czyli jak zaczyna brakować nagród "ze świata", koń się frustruje... Ani nie ma plusów (trawa, głaskanie, zwiedzanie na luzie), ani nie masz takiego autorytetu, o jakim halo pisze ("postawiłam cię, koniu, więc stój"😉. I wychodzi oburz.

Można pomyśleć o podszlifowaniu umiejętności codziennych-naziemnych. Prowadzenie, zatrzymywanie się, skręcanie – wszystko działa, ale powinno być na piątkę (bez ociągania, równo, bez spływania na/od człowieka), przestawianie konia delikatnym dotykiem o tyle kroków, ile chcesz (ani ciężkie pudło suwane po dywanie, ani odfruwający spod palców balonik) itd. To są sprawy, które można przećwiczyć w drodze z łąki do stajni – skupić na sobie konia, ustalić, że "to ja wpływam na twój ruch, a nie odwrotnie" (czyli jestem stroną decyzyjną + wiem, co robię).

Edit. Zapewnij koniowi zadania przed czyszczeniem. Niech ten nudny bezruch stanie się nagrodą. Taki deal z koniem: albo stoisz przy czyszczeniu, albo będziesz pracować. Przez pracę rozumiem właśnie różne "manewry naziemne", cofanie, przesuwanie itd. Co się da organizacyjnie. Ty znasz realia.
aroniasty, czyli jak zaczyna brakować nagród "ze świata", koń się frustruje... Ani nie ma plusów (trawa, głaskanie, zwiedzanie na luzie), ani nie masz takiego autorytetu, o jakim halo pisze ("postawiłam cię, koniu, więc stój"😉. I wychodzi oburz.

Można pomyśleć o podszlifowaniu umiejętności codziennych-naziemnych. Prowadzenie, zatrzymywanie się, skręcanie – wszystko działa, ale powinno być na piątkę (bez ociągania, równo, bez spływania na/od człowieka), przestawianie konia delikatnym dotykiem o tyle kroków, ile chcesz (ani ciężkie pudło suwane po dywanie, ani odfruwający spod palców balonik) itd. To są sprawy, które można przećwiczyć w drodze z łąki do stajni – skupić na sobie konia, ustalić, że "to ja wpływam na twój ruch, a nie odwrotnie" (czyli jestem stroną decyzyjną + wiem, co robię).

Edit. Zapewnij koniowi zadania przed czyszczeniem. Niech ten nudny bezruch stanie się nagrodą. Taki deal z koniem: albo stoisz przy czyszczeniu, albo będziesz pracować. Przez pracę rozumiem właśnie różne "manewry naziemne", cofanie, przesuwanie itd. Co się da organizacyjnie. Ty znasz realia.



No ja zdaje sobie sprawę że koń właśnie jeszcze nie szanuje mnie na tyle żeby stać grzecznie bo ja mu każe, polecasz jakieś książki, artykuły o ćwiczeniach właśnie tego typu?
zwróć uwagę czy np. przy czyszczeniu - czy koń nie przesuwa Ciebie . Niby szczegół, ale już Twój  maleńki krok w tył i zwierzak to szybko wykorzysta. I magiczny doktor Czas. Jeden potrzebuje więcej inny mniej. Poza tym ... nagrodzić warto 🙂 na początku więcej , później mniej. Wszystko ze zdrowym rozsądkiem . Powinno być dobrze. Takie konie się pamięta 🙂 ... a i polubić można.
zwróć uwagę czy np. przy czyszczeniu - czy koń nie przesuwa Ciebie . Niby szczegół, ale już Twój  maleńki krok w tył i zwierzak to szybko wykorzysta. I magiczny doktor Czas. Jeden potrzebuje więcej inny mniej. Poza tym ... nagrodzić warto 🙂 na początku więcej , później mniej. Wszystko ze zdrowym rozsądkiem . Powinno być dobrze. Takie konie się pamięta 🙂 ... a i polubić można.


Ja go bardzo lubię - bo charakter jeśli chodzi o kontakt z człowiekiem ma super, dodatkowo niby taki płochliwy i patrzący a z drugiej strony ciekawski - np podejdzie sobie do kosza, rozwali na cześci, i jakoś go nie przeraża ze przeturłał mu się pod nogami  😲 Grzebie wszędzie. 
"Psychologia treningu koni", Krzysztof Skorupski – nie o konkretnych ćwiczeniach, ale o podstawach. Moim zdaniem warto przeczytać, mimo że nie jest to najlżejsza lektura. Absolutnie nie zrażać się, tylko czytać 🙂
Dziewczyny mam badania konia - jeśli chodzi o magnez to ma delikatnie poniżej normy. Nie wiem czy pisalam też wcześniej koń bardzo się poci - po godzinie potrafi być mokry jak szczur.
Proszę polecicie mi jakieś preparaty takie uspokajające ? Koń po 3 tygodniach będzie wracał do pracy od piątku , bo jutro wreszcie ma dentystę . Dodatkowo właśnie nadal niestety mimo dużej ilości pracy na ziemi koń nie może się wyluzować.
aroniasty, uzupełniasz mu elektrolity?
aroniasty, uzupełniasz mu elektrolity?



Na początku jak przyjechał to dostawał bo po godzinie potrafił być mokry, mimo że nie trenował ciężko i też nie w jakiś upałach , ale nowe miejsce więc wiadomo że mógł się też pocić stresowo. Potem przestałam bo mieliśmy lżejsze treningi ze względu na moją jeszcze nie sprawną do końca ręke więc odpadły skoki i jeździliśm luźno po 40 minut dziennie.  Teraz ostatnie 3 tygodnie koń ciągle na padoku, plus jakaś praca z ziemi bez lonży ani niczego - głównie ćwiczenia na skupienie , czy ładne chodzenie z poszanowaniem przestrzeni bo ma z tym problem - więc teraz też nie dostaje elektrolitów
aroniasty, bo to może być aż tak proste: koń się poci, traci potrzebne jony, układ nerwowy nie funkcjonuje prawidłowo.
aroniasty ja tu widzę konia który ogólnie ma problem z człowiekiem, nie tylko z pracą i to człowiek wywołuje u niego stres, stąd takie nerowe zachowanie. I trzeba to po prostu przepracować spokojnie i konsekwentnie, tak żeby koń nauczył się co mu wolno a co nie. Wtedy się uspokoi.

Tzn ja nie neguję że elektrolity mogą być potrzebne, koń sie poci to jest fakt, jest gorąco itd. Ale podłożem problemów jest brak posłuszeństwa i pewnie jednocześnie też zaufania do człowieka
aroniasty, bo to może być aż tak proste: koń się poci, traci potrzebne jony, układ nerwowy nie funkcjonuje prawidłowo.



Tylko przez ostatni miesiąc koń prawie nie pracował - a zachowanie przy czyszczeniu , prowadzeniu jest właśnie takie...  jak ostatnio ściągałam go z padoku to przestraszył się konia obok który stał dalej i za nic nie chciał przejść, brykał i wyrywał się...  Ciągle się czegoś boi, nie potrafi stać spokojnie. Nawet w boksie czasem potrafi w kółko kłusować  🤔wirek: Mimo że ruchu teraz ma bardzo dużo bo codziennie siedzi na padoku, chodzi do karuzeli również i ma żarcie ograniczone, zero owsa i pasza niskoenergetyczna. Dodatkowo zabieram go na hale zeby się wybiegał, coś skoczył, wszystko co nie wymagało wędzidła przez zęby.

Nie mam pomysłu na ćwiczenia z nim, co mogłoby zniwelować te zachowania i koń by się wyluzował.

aroniasty ja tu widzę konia który ogólnie ma problem z człowiekiem, nie tylko z pracą i to człowiek wywołuje u niego stres, stąd takie nerowe zachowanie. I trzeba to po prostu przepracować spokojnie i konsekwentnie, tak żeby koń nauczył się co mu wolno a co nie. Wtedy się uspokoi.

Tzn ja nie neguję że elektrolity mogą być potrzebne, koń sie poci to jest fakt, jest gorąco itd. Ale podłożem problemów jest brak posłuszeństwa i pewnie jednocześnie też zaufania do człowieka



On ogólnie lubi kontakt z człowiekiem i to właśnie mnie dziwi. Bo na padoku gdy jestem daleko i zauważy to od razu przybiega, domaga się głaskania, nie odstępuje mnie wtedy na krok, ćwiczenia typu join up robimy bezbłędnie - koń chodzi za mną krok w krok. Podchodzi ładnie i się zatrzymuje.  Pod siodłem on również nie jest zły - ma czasem humorki ale jest chętny do pracy, uwielbia skakać. Jedynie ta jego płochliwość przeszkadza w treningach , bo przejeżdzamy obok tabliczki 10 raz i nadal się boi. Stres wywołuje u niego chyba nie tyle praca, bo mam wrażenie że on lubi pracować pod siodłem, jedyny problem jaki z nim miałam to ostatnie ponoszenie ale została ustalona przyczyna - zęby przerośnięte, jutro idą do spiłowania. Najgorzej z nim jest w sytuacjach codziennych jak czyszczenie, myjka, prowadzenie na uwiązie , nie jest absolutnie agresywny nie gryzie , nie kopie, po prostu co chwile się płoszy, odskakuje, cały czas się napina, denerwuje.

Przez ten czas starałam się właśnie przyzwyczajać, wyciągałam z boksu albo padoku tylko po to żeby wyczyścić , żeby iść umyć kopyta - bez żadnej pracy, ot tak potem wracał sobie znowu na padok - nie pomogło .
aroniasty, każde zwierzę (z człowiekiem) ma układ nerwowy. Ssaki mocno rozwinięty. I u każdego osobnika ten układ działa ciut inaczej. Przy czym nie jest dla ciebie tajemnicą, że konie są mocno płochliwe, jako stepowi roślinożercy, prawda? Nie ma w tym nic dziwnego, że koń się płoszy. To nam, ludziom, zależy na tym, żeby koń przy nas był spokojny. Każdego konia stresuje wiele obiektów i sytuacji, "życie to stres". I co robić z tym stresem? Jedni mają układ nerwowy bardzo odporny, inni nie. Jedni umieją się relaksować, inni nie. Ale wszyscy adaptują się do stresu. I adaptacja - to jedna składowa spokojnego konia. Cechy wrodzone - to druga. A trzecia - to fabryka chemiczna organizmu. Drastycznie - Chcesz zwisowca? Strzel mu "głupiego jasia"! Podobno mało zwisowców widuje się na amfetaminie. A przecież gruczoły wewnętrzne co moment wydzielają różnorakie substancje. Bardzo mocno zarządza tym mózg. Przekonasz mózg, że jest bezpiecznie - do krwiobiegu nie trafią buzujące substancje. Bezpieczne jest to co znane i unormowane, miłe i w czytelnych granicach. Do czego przywykliśmy. Żeby tak się działo, żeby organizm rozsądnie adaptował się do stresu - musi być zdrowy. I tu może być problem, jeśli np. poszła biegać równowaga sodu i potasu i serducho wali od byle czego. Zdrowie (w ujęciu całościowym) konia to jedno. Wychowanie - to drugie. Obie składowe muszą być ok, żeby rezultaty były ok.

edit: przykładowo - Niejeden koń jest nerwowy, gdy chce mu się pić czy sikać. Że o muchach nie wspomnę. Stąd pytanie: jesteś na 100% pewna, że koń jest dobrze nawodniony? Ma stały dostęp do wody? Pije chętnie i dużo (ale nie przesadnie)? Ma lizawkę? Korzysta?
aroniasty, każde zwierzę (z człowiekiem) ma układ nerwowy. Ssaki mocno rozwinięty. I u każdego osobnika ten układ działa ciut inaczej. Przy czym nie jest dla ciebie tajemnicą, że konie są mocno płochliwe, jako stepowi roślinożercy, prawda? Nie ma w tym nic dziwnego, że koń się płoszy. To nam, ludziom, zależy na tym, żeby koń przy nas był spokojny. Każdego konia stresuje wiele obiektów i sytuacji, "życie to stres". I co robić z tym stresem? Jedni mają układ nerwowy bardzo odporny, inni nie. Jedni umieją się relaksować, inni nie. Ale wszyscy adaptują się do stresu. I adaptacja - to jedna składowa spokojnego konia. Cechy wrodzone - to druga. A trzecia - to fabryka chemiczna organizmu. Drastycznie - Chcesz zwisowca? Strzel mu "głupiego jasia"! Podobno mało zwisowców widuje się na amfetaminie. A przecież gruczoły wewnętrzne co moment wydzielają różnorakie substancje. Bardzo mocno zarządza tym mózg. Przekonasz mózg, że jest bezpiecznie - do krwiobiegu nie trafią buzujące substancje. Bezpieczne jest to co znane i unormowane, miłe i w czytelnych granicach. Do czego przywykliśmy. Żeby tak się działo, żeby organizm rozsądnie adaptował się do stresu - musi być zdrowy. I tu może być problem, jeśli np. poszła biegać równowaga sodu i potasu i serducho wali od byle czego. Zdrowie (w ujęciu całościowym) konia to jedno. Wychowanie - to drugie. Obie składowe muszą być ok, żeby rezultaty były ok.

edit: przykładowo - Niejeden koń jest nerwowy, gdy chce mu się pić czy sikać. Że o muchach nie wspomnę. Stąd pytanie: jesteś na 100% pewna, że koń jest dobrze nawodniony? Ma stały dostęp do wody? Pije chętnie i dużo (ale nie przesadnie)? Ma lizawkę? Korzysta?



Konie mają u nas automatyczne poidła, więc ma dostęp do wody w boksie non stop - na padoku też zawsze jest woda. Po treningu zawsze pije ( oczywiście wpuszczam do boksu po około 30 minutach) z tego co zaobserwowałam. Generalnie pije dosyć sporo jak na mój gust ( chociaż tak naprawdę ciężko mi porównać bo jak mówię nie dolewamy wody tylko poidła są automatyczne ) , lizawki nie ma.  Na początku koń  rzeczywiście duzo się pocił, wtedy dostawał elektrolity ale zachowanie było identyczne. Potem już się uspokoiło bo treningi nie były intensywne i nie pocił się już wcale ( 40 minut kłusa, galopu, jakieś cavaletti wiec nie ma się czym zmęczyć aż tak ) myślisz że mimo takich mało wydajnych treningow podawać elektrolity? U nas konie dostają owszem ale te sportowe które są w regularnym treningu sportowym.

Wiem że koń się płoszy, rozumiem całkowicie i to że tam czasem zobaczy coś i odskoczy okey, coś nowego, przejedziemy kilka razy i jest okey. Bardziej martwi mnie to że ciągle jest zdenerwowany, gotowy do ucieczki,  rozkojarzony , jakby ciągle był czymś zdenerwowany. Nie wiem  jak to ująć żeby zobrazować. Z tego co wiem większość koni po tym ogierze ma podobny charakter - są patrzące, dosyć płochliwe, koń małopolski. Koń wcześniej chodzil w rekreacji więc teoretycznie myślałam że będzie przyzwyczajony do codziennych zabiegów , a z jazdą będzie większy problem - wyszlo na odwrót 😉. Stąd zastanawiam się nad właśnie wspomaganiem jakoś jego nerwowości, bo nie wydaje mi się żeby to sam fakt obcowania z człowiekiem wywolywał stres, koń jest u mnie 4 miesiące, u kogoś bardziej stanowczego, doświadczonego, zachowanie jest to samo dokładnie. Myślisz żeby spróbować z elektrolitami?
Jak to  lizawki nie ma?
Jak to  lizawki nie ma?



Nie miał nigdy wcześniej - pytałam właściciela poprzedniego lizawki nie było, dostaje witaminy codziennie , badania też ma bardzo dobre, myślisz że pomimo to dać mu taką zwykłą słoną lizawkę do boksu?
Koń powinien mieć zawsze lizawkę solną do dyspozycji.
aroniasty, to ja mam jeszcze jedną sugestię. To na pewno nie jest sedno problemu, ale może być jego częścią. Poobserwuj obiektywnie, z boku, jak... Ty się zachowujesz przy tym koniu.
Często bywa tak, że ludzie przy płochliwych koniach wchodzą w tryb "o-jezu-zaraz-na-pewno-się-spłoszy" - zupełnie sobie tego nie uświadamiając. W efekcie czego są jakby w trybie czuwania, sami wypatrując, co się może stać, czego koń się może spłoszyć... A płochliwy koń potrzebuje człowieka, któremu może zaufać, na którym może polegać jako na tym, który lepiej wie, co jest groźne, a co nie. Człowiek w trybie czuwania powoduje, że taki koń spina się i stresuje jeszcze bardziej. Wypatrujesz strachów, zanim koń je zobaczy, żeby być gotową na jego spłoszenie się? To na pewno się spłoszy. Tak to właśnie działa.
Poobserwuj siebie. Możesz mu sporo pomóc własnym spokojem, "olewką na świat", konsekwentnym ignorowaniem rzeczy, których on może się spłoszyć, i niewypatrywaniem ich. Spłoszył się dziesiąty raz tego samego wiadra? Trudno, luz. Zignoruj wiadro, zignoruj jego spłoszenie się, jakby się nic nie wydarzyło. Nie stawaj, nie uspokajaj, nie rób wokół tego problemu, nie przyglądaj się z daleka temu wiadru, jak musicie je minąć po raz jedenasty. Ty wiesz, że jest bezpiecznie - i musisz się tak zachowywać, żeby swoim zachowaniem mu to przekazać.
aroniasty, piszesz , że koń ma za mało magnezu bo był badany
Rozumiem, że miał oznaczane elektrolity i mikroelementy w osoczu, tak? I tylko magnez wyszedł ponizej normy? Bo to by był wyjątkowo dziwny wynik... 🤔
I najważniejsze pytanie: ile wyszedł ten magnez?

Poza tym dlaczego wet, który pobierał krew do badania - nie zrobił jednocześnie zębów? 🤔

Co do konia - ja widzę niewychowanego zwierzaka, który wykorzystuje niewiedzę właściciela. To wszystko. Dodam ponadto, ze pastwisko to nie ruch wymuszony. Większość koni 95% czasu na pastwisku poświęcają na jedzenie / spanie / jedzenie / spanie i jedzenie - ruchu w tym nie ma wiele...
W przeciwnym wypadku moje konie, przebywające 24 h na pastwisku nie miałyby aktualnie lekkiej nadwagi 😉  😡 😡
a ja zaleciłabym magnez i właścicielce ( piszę bez złośliwości ), i zwierzakowi . Koń jest już ukształtowany , właścicielka chce mieć JUŻ i  ...i jest jak jest. Wszystko wymaga cierpliwości i pracy  itd ... jak piszą wszyscy powyżej. Łącznie z żywieniem , zdrowiem , sprzętem, zadaniami mu stawianymi. Koń i jego zachowanie to wypadkowa wszystkiego . A że dziś boi się ptaszka a jutro papierka ? Bać się jego prawo ale ja mam być nadal na jego grzbiecie  i nie 100 km dalej.
Jednemu zajmuje to miesiąc , innemu i pół roku mało . Ale nie ma drogi na skróty. Żaden magnez za nas nie zmieni konia. Tylko praca  cierpliwość , praca i pozytywne nastawienie i cierpliwość . A jak nie , no cóż . Może koń w końcu trafi 'na swojego' ...















Podpisuje się pod tym co napisała Murat ale pomijając to tą zwykłą białą lizawkę można kupić, przecież fortuny nie kosztuje.
aroniasty, nie ma nic dziwnego w tym, że koń się spina. Dziwne jest to, że nie odpuszcza. Problemy wychowawcze macie na pewno. Ale skupiam się na tym, co znacząco odbiega od normy. A odbiega to, że koń jest (z tego co piszesz) 75% czasu "nakręcony".
Dlatego myślę, że (oprócz wychowania) coś szwankuje w sprawach bytowych.
Zajmuję się koniem, który wyraźnie ma słaby typ układu nerwowego (upraszczając: "melancholik", byle co rusza, reakcje nie są mocne, ale wygaszanie reakcji trwa długo, koń ma "mało hartu ducha"😉. Twój chyba ma podobny. Cech układu nerwowego nie zmienisz, nie zrobisz z konia, który trzęsie na byle listek - konia, po którym wszystko spływa. Można znacząco poprawić sytuację, kompleksowymi działaniami, ale zmienić się nie da. Kompleksowe działania polegają na tym, że koń ma mieć dużo komfortu, stopniową habituację do bodźców, bardzo czytelne karcenie za reakcje niepożądane i nagradzanie za pożądane. Ma stopniowo zmieniać swój poziom odczuwania dyskomfortu. Komfort oznacza tez komfort biologiczny. taki koń musi być syty, obficie nawodniony, żywiony w sposób w pełni zbilansowany i ma mieć opór ruchu, ale nie zrywami. Jak to mawiają: po 5 dniu rajdu to już żaden koń nie jest wyrywny. Konie zwyczajnie zmęczone - chętniej wchodzą w tryb relaks. Konie, którym brakuje bodźców (tu jest pewien paradoks - boją się, a szukają, coś jak ludzie, którzy żyć nie mogą bez horrorów) nie będą w trybie relaksu, będą non stop szukać "ciekawostek". Koń też może być typem z lekka maniakalno-depresyjnym, czy maniakalnym, czy paranoikiem. Trzeba "wyrównywać nastrój", a że przywykły do huśtawek nastroju, to wyrównywania nie lubią. Magnez trzeba uzupełnić na pewno, a może i lekko z nim przesadzić. Gdzieś pytałam, czy u koni stosuje się lit, znany wyrównywacz nastroju u ludzi. Nie było odpowiedzi, a potem sobie pomyślałam, że ilości litu proporcjonalnie potrzebne u konia mogą być groźną dawką dla dawkującego, dla człowieka.

Wracam do uczucia komfortu, takiej sytości biologicznej i zmysłowej, które powinno takiemu koniowi towarzyszyć jako baza.
I tu jest tak. Jeśli koń utraci znacząco elektrolity, wówczas trzeba je uzupełnić bo byku, nie dawką profilaktyczną. Bo efekty utraty samowzmacniają się i mogą się ciągnąć bardzo długo. Natomiast dawka profilaktyczna tego typu koniom powinna towarzyszyć non stop w upały. Wg mnie trzeba zacząć od ustalenia czy równowaga jonowa u konia nie została zakłócona. Układ nerwowy potraktowany takim zakłóceniem staje się wyjątkowo drażliwy.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=729.msg2576118#msg2576118 date=1469597088]
aroniasty, to ja mam jeszcze jedną sugestię. To na pewno nie jest sedno problemu, ale może być jego częścią. Poobserwuj obiektywnie, z boku, jak... Ty się zachowujesz przy tym koniu.
Często bywa tak, że ludzie przy płochliwych koniach wchodzą w tryb "o-jezu-zaraz-na-pewno-się-spłoszy" - zupełnie sobie tego nie uświadamiając. W efekcie czego są jakby w trybie czuwania, sami wypatrując, co się może stać, czego koń się może spłoszyć... A płochliwy koń potrzebuje człowieka, któremu może zaufać, na którym może polegać jako na tym, który lepiej wie, co jest groźne, a co nie. Człowiek w trybie czuwania powoduje, że taki koń spina się i stresuje jeszcze bardziej. Wypatrujesz strachów, zanim koń je zobaczy, żeby być gotową na jego spłoszenie się? To na pewno się spłoszy. Tak to właśnie działa.
Poobserwuj siebie. Możesz mu sporo pomóc własnym spokojem, "olewką na świat", konsekwentnym ignorowaniem rzeczy, których on może się spłoszyć, i niewypatrywaniem ich. Spłoszył się dziesiąty raz tego samego wiadra? Trudno, luz. Zignoruj wiadro, zignoruj jego spłoszenie się, jakby się nic nie wydarzyło. Nie stawaj, nie uspokajaj, nie rób wokół tego problemu, nie przyglądaj się z daleka temu wiadru, jak musicie je minąć po raz jedenasty. Ty wiesz, że jest bezpiecznie - i musisz się tak zachowywać, żeby swoim zachowaniem mu to przekazać.
[/quote]


No właśnie ja się nie spinam, staram się nie spinać, ale specjalnie też oddałam własnie na 2-3 jazdy konia instruktorce która no strachu w sobie nie ma za nic i koń też się tak zachowywał, już jak go prowadziła na uwiązie to jej odskoczył , a jest to osoba o bardzo silnym charakterze i podejściu.


[quote author=_Gaga link=topic=729.msg2576127#msg2576127 date=1469599694]
aroniasty, piszesz , że koń ma za mało magnezu bo był badany
Rozumiem, że miał oznaczane elektrolity i mikroelementy w osoczu, tak? I tylko magnez wyszedł ponizej normy? Bo to by był wyjątkowo dziwny wynik... 🤔
I najważniejsze pytanie: ile wyszedł ten magnez?

Poza tym dlaczego wet, który pobierał krew do badania - nie zrobił jednocześnie zębów? 🤔

Co do konia - ja widzę niewychowanego zwierzaka, który wykorzystuje niewiedzę właściciela. To wszystko. Dodam ponadto, ze pastwisko to nie ruch wymuszony. Większość koni 95% czasu na pastwisku poświęcają na jedzenie / spanie / jedzenie / spanie i jedzenie - ruchu w tym nie ma wiele...
W przeciwnym wypadku moje konie, przebywające 24 h na pastwisku nie miałyby aktualnie lekkiej nadwagi 😉  😡 😡
[/quote]


U nas wet który jest nie robi zębów, nie ma sprzętu takiego  , mamy weterynarza stajennego, a do zębów przyjeżdza do nas dentysta z Wawy, dziś był, zeby zrobione.
Co do wyników szczerze przyznam że skupiłam się na magnezie bo tu szukałam też jakiegoś sedna problemu, ale ten wynik magnezu też był praktycznie delikatnie poniżej normy, minimalnie, prawie łapał się w dolnym progu. Wyniki mam w stajni wiec zerknę na to co powiedziałaś i porównam ale wet powiedział że nie ma nic niepokojącego  EDIT sprawdziłam mam zapisane, magnez 1,6, norma od 1,7

a ja zaleciłabym magnez i właścicielce ( piszę bez złośliwości ), i zwierzakowi . Koń jest już ukształtowany , właścicielka chce mieć JUŻ i  ...i jest jak jest. Wszystko wymaga cierpliwości i pracy  itd ... jak piszą wszyscy powyżej. Łącznie z żywieniem , zdrowiem , sprzętem, zadaniami mu stawianymi. Koń i jego zachowanie to wypadkowa wszystkiego . A że dziś boi się ptaszka a jutro papierka ? Bać się jego prawo ale ja mam być nadal na jego grzbiecie  i nie 100 km dalej.
Jednemu zajmuje to miesiąc , innemu i pół roku mało . Ale nie ma drogi na skróty. Żaden magnez za nas nie zmieni konia. Tylko praca  cierpliwość , praca i pozytywne nastawienie i cierpliwość . A jak nie , no cóż . Może koń w końcu trafi 'na swojego' ...



















Pracujemy bardzo dużo, od 4 miesięcy, wiem że wymaga to cierpliwości i koń od razu nie będzie ufał. Aczkolwiek napisałam bo może ktoś ma cwiczenia, wskazówki dotyczące zachowania bo nie widzę u niego żadnego progresu, mimo że robimy dużo z reką na sercu , 5 razy w tygodniu pracujemy i przyzwyczajam do wszystkiego w około. 😉  Szukam też przyczyny właśnie w zdrowiu stąd badania, zęby, był fizjoterapeuta sprawdzać plecy. Bo to moim zdaniem trzeba jako pierwsze wykluczyć, dodatkowo o magnez spytałam bo koń po długiej przerwie bedzie wracał do treningów



aroniasty, nie ma nic dziwnego w tym, że koń się spina. Dziwne jest to, że nie odpuszcza. Problemy wychowawcze macie na pewno. Ale skupiam się na tym, co znacząco odbiega od normy. A odbiega to, że koń jest (z tego co piszesz) 75% czasu "nakręcony".
Dlatego myślę, że (oprócz wychowania) coś szwankuje w sprawach bytowych.
Zajmuję się koniem, który wyraźnie ma słaby typ układu nerwowego (upraszczając: "melancholik", byle co rusza, reakcje nie są mocne, ale wygaszanie reakcji trwa długo, koń ma "mało hartu ducha"😉. Twój chyba ma podobny. Cech układu nerwowego nie zmienisz, nie zrobisz z konia, który trzęsie na byle listek - konia, po którym wszystko spływa. Można znacząco poprawić sytuację, kompleksowymi działaniami, ale zmienić się nie da. Kompleksowe działania polegają na tym, że koń ma mieć dużo komfortu, stopniową habituację do bodźców, bardzo czytelne karcenie za reakcje niepożądane i nagradzanie za pożądane. Ma stopniowo zmieniać swój poziom odczuwania dyskomfortu. Komfort oznacza tez komfort biologiczny. taki koń musi być syty, obficie nawodniony, żywiony w sposób w pełni zbilansowany i ma mieć opór ruchu, ale nie zrywami. Jak to mawiają: po 5 dniu rajdu to już żaden koń nie jest wyrywny. Konie zwyczajnie zmęczone - chętniej wchodzą w tryb relaks. Konie, którym brakuje bodźców (tu jest pewien paradoks - boją się, a szukają, coś jak ludzie, którzy żyć nie mogą bez horrorów) nie będą w trybie relaksu, będą non stop szukać "ciekawostek". Koń też może być typem z lekka maniakalno-depresyjnym, czy maniakalnym, czy paranoikiem. Trzeba "wyrównywać nastrój", a że przywykły do huśtawek nastroju, to wyrównywania nie lubią. Magnez trzeba uzupełnić na pewno, a może i lekko z nim przesadzić. Gdzieś pytałam, czy u koni stosuje się lit, znany wyrównywacz nastroju u ludzi. Nie było odpowiedzi, a potem sobie pomyślałam, że ilości litu proporcjonalnie potrzebne u konia mogą być groźną dawką dla dawkującego, dla człowieka.

Wracam do uczucia komfortu, takiej sytości biologicznej i zmysłowej, które powinno takiemu koniowi towarzyszyć jako baza.
I tu jest tak. Jeśli koń utraci znacząco elektrolity, wówczas trzeba je uzupełnić bo byku, nie dawką profilaktyczną. Bo efekty utraty samowzmacniają się i mogą się ciągnąć bardzo długo. Natomiast dawka profilaktyczna tego typu koniom powinna towarzyszyć non stop w upały. Wg mnie trzeba zacząć od ustalenia czy równowaga jonowa u konia nie została zakłócona. Układ nerwowy potraktowany takim zakłóceniem staje się wyjątkowo drażliwy.


W upały właśnie gdy miał trening i potem był mocno spocony dostawał doraźnie tubkę z elektrolitami doraźnie.  Polecasz któreś elektrolity by dawać mu teraz przez okres letni gdy wraca od weekendu do treningu?
Żeby zmienić charakter konia potrzeba czasu, i nie jest to czas mierzony w trzech jazdach trenerki, nie w dniach, nie w miesiącach, ale w latach.

Mój Skwarek (ksywka od przysmażania się, skwierczenia i wiecznej gorącej patelni w głowie) zaczął się robić bardziej normalny dwa lata po tym, jak go kupiłam, ale i tak bywało, że potrzebował 45 minut rozprężania kłusem, żeby w ogóle włączył myślenie i choćby odrobinę luzu. Przez te dwa lata włożonej w niego codziennej pracy nie ponosił, nie histeryzował, wchodził na myjki w obcych stajniach, ale nadal jeszcze nie bardzo dawał się np. psikać sprayem, a trzaskająca w lampie mucha w stajni powodowała odpalenie wrotek u konia chodzącego na hali... Kolejne dwa lata i Skwarek był już tylko Skwarożkiem - dalej udawał, że się przypala, ale nikt włączając w to samego konia nie traktował już tego poważnie.

Zombie to też półtora roku pracy, zanim były widoczne wyraźne efekty. Zaczynałam z koniem, którego nie tylko nie dało się jeździć inaczej niż w zamkniętej hali, ale nawet wyprowadzić ze stajni. Wpadał w histerię, rżał potępieńczo, zawieszał się mózgiem, dębował często i gęsto wywracając się na kostce... Z uporem maniaka dzień w dzień zabierałam go na spacery w ręku (nie miałam ochoty ryzykować wywalenia się na plecy razem z koniem, kiedy tego agregata coś podnieciło), na lonży z łańcuszkiem domontowanym do kantara, i tak wielokrotnie miałam tą lonżą popalone ręce - mimo rękawiczek! Sam fakt tego, że świat jest i wydaje jakieś dźwięki (drzewo szumi, inny koń stuka kopytami o alejkę, ktoś na parkingu wysiadł z samochodu) przełączał to wielkie konisko w ćwierć sekundy w tryb taki:


Ale choćby skakał, fikał i próbował się zabić, to koń i tak musiał robić swoje. W końcu spuszczał parę ze swojej histerii i stawał. Był chwalony, mógł poskubać trawę. Za 5 minut zrywał się ponownie, pod wpływem jakiegoś bodźca albo i nie, dla przyczyny, która istniała tylko w jego głowie. Ważne, że jego odpały nic mu nie dawały, a zluzować mu się tak naprawdę opłacało (raz, że szansa na trawnik, a dwa, że po co tak naprawdę się wysilać, kiedy można wypoczywać).

W każdym razie to był rok spacerów w trybie jak na zdjęciu, zanim mogłam w miarę bezpiecznie dla siebie i dla niego wyjeżdżać na duży plac, bez sadzenia świeczek po drodze lub zasuwania pasażem kompletnie bez sterów (oczywiście równolegle koń pracował pod siodłem). To spacerowanie, trawniki i codzienne skrupulatne spędzanie z koniem czasu na codziennych czynnościach dalej trwało i pół roku później zaowocowało pierwszymi wyjazdami w teren pode mną. Kolejne pół roku później - pod amatorem.
Teraz rudy jest naprawdę totalnie wyluzowany i jego aktualna właścicielka może z nim robić wszystko - ale minęły trzy lata od początków wprowadzania konia do świata cywilizacji.


Więc jeśli komuś naprawdę zależy na tym, żeby koń mocno nadpobudliwy koń naprawdę znormalniał, to owszem, da się zrobić, ale rezultaty będzie widać po roku, po dwóch. Pod warunkiem ciągłej pracy nad końskim charakterem przez ten cały czas. Magnez nie pomoże, a dieta tylko w nikłym stopniu (świr albo wypłoch nawet na samym sianie nadal będzie świrem czy wypłochem).
Żeby zmienić charakter konia potrzeba czasu, i nie jest to czas mierzony w trzech jazdach trenerki, nie w dniach, nie w miesiącach, ale w latach.

Mój Skwarek (ksywka od przysmażania się, skwierczenia i wiecznej gorącej patelni w głowie) zaczął się robić bardziej normalny dwa lata po tym, jak go kupiłam, ale i tak bywało, że potrzebował 45 minut rozprężania kłusem, żeby w ogóle włączył myślenie i choćby odrobinę luzu. Przez te dwa lata włożonej w niego codziennej pracy nie ponosił, nie histeryzował, wchodził na myjki w obcych stajniach, ale nadal jeszcze nie bardzo dawał się np. psikać sprayem, a trzaskająca w lampie mucha w stajni powodowała odpalenie wrotek u konia chodzącego na hali... Kolejne dwa lata i Skwarek był już tylko Skwarożkiem - dalej udawał, że się przypala, ale nikt włączając w to samego konia nie traktował już tego poważnie.

Zombie to też półtora roku pracy, zanim były widoczne wyraźne efekty. Zaczynałam z koniem, którego nie tylko nie dało się jeździć inaczej niż w zamkniętej hali, ale nawet wyprowadzić ze stajni. Wpadał w histerię, rżał potępieńczo, zawieszał się mózgiem, dębował często i gęsto wywracając się na kostce... Z uporem maniaka dzień w dzień zabierałam go na spacery w ręku (nie miałam ochoty ryzykować wywalenia się na plecy razem z koniem, kiedy tego agregata coś podnieciło), na lonży z łańcuszkiem domontowanym do kantara, i tak wielokrotnie miałam tą lonżą popalone ręce - mimo rękawiczek! Sam fakt tego, że świat jest i wydaje jakieś dźwięki (drzewo szumi, inny koń stuka kopytami o alejkę, ktoś na parkingu wysiadł z samochodu) przełączał to wielkie konisko w ćwierć sekundy w tryb taki:

Ale choćby skakał, fikał i próbował się zabić, to koń i tak musiał robić swoje. W końcu spuszczał parę ze swojej histerii i stawał. Był chwalony, mógł poskubać trawę. Za 5 minut zrywał się ponownie, pod wpływem jakiegoś bodźca albo i nie, dla przyczyny, która istniała tylko w jego głowie. Ważne, że jego odpały nic mu nie dawały, a zluzować mu się tak naprawdę opłacało (raz, że szansa na trawnik, a dwa, że po co tak naprawdę się wysilać, kiedy można wypoczywać).

W każdym razie to był rok spacerów w trybie jak na zdjęciu, zanim mogłam w miarę bezpiecznie dla siebie i dla niego wyjeżdżać na duży plac, bez sadzenia świeczek po drodze lub zasuwania pasażem kompletnie bez sterów (oczywiście równolegle koń pracował pod siodłem). To spacerowanie, trawniki i codzienne skrupulatne spędzanie z koniem czasu na codziennych czynnościach dalej trwało i pół roku później zaowocowało pierwszymi wyjazdami w teren pode mną. Kolejne pół roku później - pod amatorem.
Teraz rudy jest naprawdę totalnie wyluzowany i jego aktualna właścicielka może z nim robić wszystko - ale minęły trzy lata od początków wprowadzania konia do świata cywilizacji.

Więc jeśli komuś naprawdę zależy na tym, żeby koń mocno nadpobudliwy koń naprawdę znormalniał, to owszem, da się zrobić, ale rezultaty będzie widać po roku, po dwóch. Pod warunkiem ciągłej pracy nad końskim charakterem przez ten cały czas. Magnez nie pomoże, a dieta tylko w nikłym stopniu (świr albo wypłoch nawet na samym sianie nadal będzie świrem czy wypłochem).




No to moj nie jest takim przypadkiem aż, ja też nie jestem aż tak doświadczona jak Ty, kupowałam konia 9 letniego spokojnego który był już ułożony, niestety okazało się jak się okazało  😎
koń chodził w rekreacji duży odsetek czasu. U niego najbardziej dziwi mnie duża rozbieżność, bo czasem jak wcześniej pisałam, może wywalić cały śmietnik, i nawet go to nie ruszy. Ostatnio kował 3 metry do niego przypiłował coś przy podkowie - straszny dzwięk, ja go akurat siodłałam , też zero reakcji. Często nie reaguje, ale ciągle też jest napięty, nie wiem jak to opisać w skrócie i bardzo obrazowo żeby było wiadomo o co chodzi... On nie ma faz takich że się płoszy, dębuje, ucieka.. Co najwyżej odskoczy, chodzi mi o to że on ciągle jest jakby zestresowany, jak go wyprowadza ktoś z boksu to nie ma że koń wyjdzie spokojnie , koń wyjdzie i ledwo się zatrzyma ( trzeba go ciałem zatrzymać lekko ) rozglądając się na boki z wielkim okiem i wędrując co chwile z nogi na nogę. tak samo przy prowadzeniu- nie drepcze za mną sobie powoli na luzaku, on tylko kręci głową , rozgląda się , taka mini panika - jak nie ma się czym zając - bo jak juz ma trawę na spacerze i skubie to ma wszystko gdzieś.  Na jeździe też jest bardzo sztywny, ciężko go zebrać. wykonuje wszystkie polecenia na ujeżdzalni ale ciągle na napince.  Może za bardzo przyzwyczaiłam się do koni które potrafią spokojnie stać nawet nie przywiązane - on nie umie, jak odejdę 3 metry po szczotkę to jest wiercenie, głowa w dół, w górę, na boki no taki nadpobudliwy strasznie, raz aż zaplątał mi się w uwiąz, dobrze ze się nic nie stało...
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Znowu cytowanie zdjęć
aroniasty, wasz przypadek zainteresował wiele osób, bo jest dość dziwny. Bo gdyby to był młody koń, nie byłoby w tym nic dziwnego, nic bardzo dziwnego. Mało który koń rodzi się skłonny do czill-outu. W większość tych "spokojnych i wyluzowanych" włożono masę pracy. Ale 9-latek powinien już być koniem dojrzałym. Nadal młodym, ale dojrzałym. I pisałaś, że na początku waszej przygody tak nie było, koń nie był zbyt często spięty.
To mnie dziwi, bo konie, które zakosztują luzu, utrwalą sobie reakcje "spoko maks" niechętnie stresują się byle czym. Jednak komfort jest o wiele milszy niż nerwy.
Odnoszę wrażenia, może mylne, że coś się nie zgadza w twojej opowieści, tylko nie wiem co. Coś sprawiło, że koń zrównoważony przestał być zrównoważony. A to rzadkie zjawisko. Możemy jedynie strzelać. Może rozpuściłaś konia, a może to wrzody? Za duży rozrzut. Może spróbuj dociec jak i kiedy to się zaczęło.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się