Dziewczyny narzekacie, że jesteście same a piszecie, że nie lubicie ludzi. Dla mnie to wystarczający powód żeby się z taką osobą nie wiązać. Może czas zmienić nastawienie do świata w ogóle a dopiero potem skupiać sna pojedynczych relacjach. Raczej nikt nie chciałby mieć partnera z negatywnym nastawieniem.
Zawsze można szukać drugiego takiego osobnika, co raczej stroni od ludzi. Mam taką dwójkę wśród znajomych, żyją swoim życiem, mają bardzo wąskie grono znajomych, ale razem wydają się być szczęśliwy. No i taka moja luźna obserwacja, że złagodnieli w stosunku do innych od momentu jak zaczęli być razem- oczywiście nadal są na nie do "ludu", ale do znajomych- no jest duuuużo fajniej🙂 i wreszcie zaczęliśmy ich częściej zapraszać na wspólne wypady😀
Ej, ja jestem lekki antysocjal, a zawsze się facet zakręcił 😁 No, ale ja się do świata uśmiecham - to, że świat lubi człowieka w dupę kopnąć, to już inna inność.
Tak serio pisząc, negatywne nastawienie do świata i facetów na pewno nie pomaga. W sensie: jeśli nowo poznany facet odnosi wrażenie, że kobieta jest "ponad światem", "ponad wszystkimi" i "ponad zwykłymi śmiertelnikami niesłusznie pretendującymi do miana facetów", to się nie ma co dziwić, że nic z tego. Są superbabki i "superbabki". Choć z drugiej strony, niektórym się jakoś nie składa (bo nie mam jednego, spójnego logicznego wytłumaczenia na to, że fajne, miłe, mądre, pracujące dziewczyny coś długo nie mogą znaleźć "tego jedynego"😉. Z resztą, każdy jest inny - i pewnie istnieje inny "powód utrudniający".
Sankaritarina dokładnie, o to mi chodzi :kwiatek: Nie mówię, że trzeba mieć kupę znajomych, zwykła życzliwość i uśmiech dla obcych wystarczą. Za to "miłość od pierwszego wejrzenia albo idź sobie" raczej nikomu do gustu nie przypadnie. A wydaje mi się, że jednak wiele związków opiera się na powolnym, długotrwałym budowaniu relacji zaczynając od zwykłej, koleżeńskiej, a nie od jakiegoś "big love" 😉
Dekster to superbabka bez cudzysłowu. Mogę zaświadczyć. I dobrze nastawiona do świata. "Moje" superbabki, które obserwuję, poprostu obracaja się w wąskich kręgach znajomych, gdzie nie ma dopływu nowych/wolnych panów. Praca-dom-praca-dom. Koleżanki mężatki lub też panny (konkurencja w niszy 😉) No i trudno znaleźć drugą połowę.
[quote author=Karla🙂 link=topic=7238.msg2383480#msg2383480 date=1435390803] Tania wyślij je na jakieś szkolenie lub konferencje 😍 [/quote] Pomyślę o tym. 😉 Jednak tak serio, to jeszcze przyszła mi do głowy taka bariera finansowa. Marne zarobki nie pozwalają na latanie po klubach. I druga: prowincja. Tam trudniej gdzieś wyjść, chyba pozostają rodzinne wesela. No i wiek 30+ to już też pewne ograniczenie. Nawiązując do tematu: singiel to dla wielu osób konieczność. A co do uśmiechu i wysyłania impulsu to też prawda. Bez otworzenia się i zapalenia zielonego światełka to ani rusz. Może szczęśliwe niesingielki udzielą porad jak znaleźć guzik do światełka? Bo mój guzik może być mocno nieaktualny. 🙂
Facet to facet. Musi mieć to coś. Wygląd nieważny. Ważne ze zadbany, czysty, miły, zabawny, gentelmen. O pracy i celu w życiu nie wspomnę - bo to oczywiste. A siłka? Solar? Jak nie zaniedbuje rodziny przez to to ok. Triatlony - super. Od potem taka baba co na to leciała siedzi sama w domu z 2 dzieci bo on lata na triatlony. Co mi po facecie z karolyferem na brzuchu co nie zmieni pościeli jak dziecko sie zarzyga.
Haha, no wlasnie.
Co do urody, mam takie wrazenie, ze sprytni, a przecietniej wygladajacy faceci wykorzystuja tych ladniejszych na wabiki po prostu. Ilez to razy poznawalam dwojke panow, z ktorych najpierw podobal mi sie ten ladny, a potem ten brzydki 😉 Poza tym wyjatkowa uroda czesto psuje facetow, a nie ma nic bardziej aseksualnego niz zakochany w swoim wygladzie mezczyzna.
Jednak tak serio, to jeszcze przyszła mi do głowy taka bariera finansowa. Marne zarobki nie pozwalają na latanie po klubach. I druga: prowincja. Tam trudniej gdzieś wyjść, chyba pozostają rodzinne wesela. No i wiek 30+ to już też pewne ograniczenie. Nawiązując do tematu: singiel to dla wielu osób konieczność. A co do uśmiechu i wysyłania impulsu to też prawda. Bez otworzenia się i zapalenia zielonego światełka to ani rusz. Może szczęśliwe niesingielki udzielą porad jak znaleźć guzik do światełka? Bo mój guzik może być mocno nieaktualny. 🙂 [/quote]
Kluby są bez sensu.Znaleźć kogoś na klubach to jak 6 w totka trafić. Życiem rządzi przypadek.Ja mam masakryczną ilosć znajomych i pracę,która mi codziennie pozwala na poznawanie nowych ludzi,więc teoretycznie szanse powinny być większe. Mam świetny przykład z domu.Ja:wiecznie z usmiechem,ciągle w biegu.Moja siostra rasowy życiowy anemik,mruk,wręcz socjopatka posiadająca słownie DWIE koleżanki,które widzi raz na pół roku.Jest ładna to fakt.Za rok wychodzi za mąż chyba za najlepszego faceta ever 😁
poprostu obracaja się w wąskich kręgach znajomych, gdzie nie ma dopływu nowych/wolnych panów. Praca-dom-praca-dom.
Pomiedzy jeszcze ewentualnie stajnia, wiec tez babiniec 😉
Wszystkie "moje" byle singielki dokladnie taki sam mialy problem. Wystarczylo otworzyc sie na jakas nowa grupe ludzi (kurs jezykowy, odkurzenie innego hobby, podyplomowka, wolontariat itp) i okazywalo sie nagle ze fajnych wolnych facetow jest... pelno!
Wiec moja stala rada dla samotnych dziewczyn jest zwykle wlasnie zrobienie czegos nowego. Ale nie po to, zeby szukac w nowym srodowisku faceta Buddo bron 😉 To musi byc koniecznie cos co dziewczyne i teresuje. Np zawsze chciala sie nauczyc francuskiego, albo zaczac sie bawic w psie agility. Cos co da jej fun a tylko przy okazji wymusi troche wyjscie ze starego, opatrzonego towarzystwa. Jak robimy cos dla siebie, co nam sie podoba, sprawia radosc to tez pewnie jestesmy bardziej pozytywnie odbierani na zewnatrz.
Nie zapominajcie, ze poznanie kogos, to tez po prostu loteria, jesli sie jest wewnętrznie gotowym i sie na przykład podświadomie facetów nie odrzuca. Jak sie jest gotowym, to znam pare dziewczyn, ktore sa przeciętnie wyglądające, niesympatyczne, potrafią byc mocno niemile i raczej na nie do swiata. A z facetami problemów nigdy nie miały. Jak sie trafi to sie trafi, jak sie nie trafi, to sie nie trafi. Nie ma co tez szukać całe życie w sobie winy, ze sie za mało uśmiecha, ze oczy za mało podkreślone, ze w sukienkach nie chodzi, ze za mało układna, seksowna, wyginająca sie, zbyt mało puszyste włosy, za mocno sie śmieje, nie udaje... Najważniejsze co trzeba w sobie obejrzeć, to gotowość do poznania drugiego człowieka i bycia w związku. Jak to jest załatwione, to trzeba zyc swoim życiem i może sie trafi.
Tania, To samo obserwuję. Wąski krąg znajomych, prowincja, brak kasy (nawet nie na latanie po klubach, tylko na jakieś inne aktywności w zakresie "hobby"😉. Może jeszcze jestem za młoda, by dodać wiek do tych obserwacji - bo na razie myślę, że wiek nie jest problemem. Chociaż z tym brakiem kasy to tak różnie - zawsze można spróbować poznać kogoś w internecie. To światowe dobro chyba każdy ma w domu podłączone.
Dekster, Prawda, kluby to słaba opcja. Że życiem rządzi przypadek, to też prawda. Ale widzisz - siostra wychodzi za mąż = będzie wesele = będą koledzy pana młodego. 😉
Ale kluby to nie jedyna opcja. Sama nie jestem klubowa, nie przepadam za tym, więc i pewnie nastawienie miałabym średnie 😉 Tak jako kujka rzekła: jest całe mnóstwo fajnych aktywności. Są jakieś kursy językowe, wolontariat (za darmo przecież 😉), zajęcia taneczne, sztuki walki. No do wyboru, do koloru. Tylko to faktyczni nie może być z nastawieniem na znalezienie mężczyzny, bo nic z tego nie wyjdzie. Co do poznawania w internecie, to ja się trochę tego jednak boję. Lubię najpierw zobaczyć człowieka w jego naturalnym środowisku 🙂
kujka, omijając kwestie wyglądu, bo brzydka nie jestes, Ty to jestes miła, a ja mowie o takich, co to jak zły dzień maja, to bez kija nie podchodź. Krzyczą, odburkuja, patrzą na Ciebie jakbyś matkę i ojca zabiła, księżniczki. Takie suczyle, no. Ze Ci czasem wszystko opada jak masz iść i cos z taka osoba załatwić. I faceci sie przy nich kręcą.
Averis, e tam, wiesz jak poznajesz kogos w sklepie/na stacji benzynowej czy na kursie tańca, to tez moze nie byc naturalne środowisko człowieka. Teraz sa fejsbuki, instagramy, linkediny, mozesz człowieka całkiem niezle sprawdzić przed spotkaniem 🙂
Dekster, Prawda, kluby to słaba opcja. Że życiem rządzi przypadek, to też prawda. Ale widzisz - siostra wychodzi za mąż = będzie wesele = będą koledzy pana młodego. 😉
Oszzz niestety wszystkich znam 😁
Przełamałam się z miesiąc temu i poszłam na randkę.Po godzinie modliłam się o pożar w restauracji bo mnie paszcza od gadania bolała. Koleś oprócz tego,że był przystojny i wybąkał,że jest architektem nie powiedział nic a ze mną o turbosprężarkach choćby nawet można z godzinę bojczyć. Samochody,sport,kosmici no cokolwiek. 🙄 Nie był w stanie nawet powiedzieć co w tej pracy robi,oprócz tego,że z u taty. Buja po klubach co tydzień z tego co widzę po zdjęciach z lokalów. Ja zawsze powtarzam,że facet ma mieć większe jaja niż ja 😎
To nie jest tak, że nie lubię ludzi, całego świata i z nikim nie rozmawiam. Myślę, że się sporo zmieniłam i zaczynam być bardziej otwarta. Ale w kontaktach międzyludzkich i tak nie widzę specjalnej różnicy.
Co do internetowych związków, to wystarczy zajrzeć do spraw sercowych, jest nas cała masa 😀. W codziennym życiu też mam kilka znajomych w takich związkach, jeden z nich już dobre kilka lat się ciągnie i skończył się (na razie) wspólnym mieszkaniem. Jednak te wszystkie problemy, o których wspominacie - za mało nowych facetów w okolicy, ciągle to samo towarzystwo, no i jakoś brak szczęścia w poszukiwaniach - łatwo się rozwiązują w Internecie 😉. No i nie kosztuje to, a przynajmniej niedużo - nie korzystałam nigdy z portali randkowych, więc nie wiem jak to dokładnie się kształtuje z kosztami. Tylko na ogół jest +50 do ryzyka związku na odległość 😀
Nawet nie trzeba portali randkowych, ja mam swojego chłopaka z forum internetowego, więc można powiedzieć, że najpierw długo go oglądałam w jego naturalnym internetowym środowisku, zanim zaczęliśmy ze sobą gadać 😁. Dla mnie to było świetne, bo w tamtych czasach byłam półzdziczała i na żywo chyba nigdy bym nie miała takiej śmiałości, żeby zagadać 😁
Zależy co rozumiemy przez te jaja. Niektóre kobiety za punt honoru stawiają sobie konkurowanie z mężczyznami, traktują ich jak rywali, ciągle dążą do konfrontacji. Ciągle muszą udowadniać swoją wartość, pokazywać, że dają radę. Ja od takich osób stronię - zarówno kobiet jak i mężczyzn. Dojrzały mężczyzna (bo chyba o takiego nam chodzi) będzie szukał dojrzałej kobiety i odwrotnie. Dodam jeszcze, że dla mnie "dojrzały" oznacza pewny swojej wartości, wiedzący co jest dla niego ważne i szanujący innych. Różnica pomiędzy tym typem a wcześniej wspomnianym jest taka, że ten drugi nie musi nikomu niczego udowadniać, bo to jest w nim. Razem z ogromnym spokojem.
Wiecie o co mi chodzi 🙂 Facet nierób i leń doprowadził by mnie do szału.Dodo to świetnie ujęła.Jeśli nie ma być wsparciem to przynajmniej,żeby nie był ciężarem tak psychicznie.Musi mieć jakieś życie oprócz mnie.
Dekster, ale po co ci partner, który nie jest wsparciem? Przecież na tym polega bycie w związku. Wsparciem, to może nie być współlokator, bo nie musi 😉 To tak, jakby powiedzieć o przyjacielu "nie musi być wsparciem, ale niech chociaż nie będzie ciężarem". Dziwnie brzmi, prawda 😉? Przecież bycie w związku to nie przymus ani kara.
Ja myślę, że w ogóle pytanie o to, kto ma większe jaja, jest źle postawione. Ja kiedyś lubiłam się zastanawiać, czy jestem bardziej twarda, czy bardziej miękka, czy jestem superbabką, czy mimozą. Od kiedy zupełnie się nad tym nie zastanawiam, żyje mi się dużo lepiej ze sobą i z otaczającymi nas osobami. Myślę, że każdy z nas ma w sobie jakieś mocne cechy i miękkie podbrzusze. I czasami walczymy, a czasami dajemy walczyć za siebie. To naturalne, że nie możemy dawać z siebie wszystkiego przez 100% doby, a jednak są osoby (nie piję tu do nikogo konkretnego), które czują, że jakoś siebie zawiodły, kiedy przez jakąś część dnia polegały na kimś, zamiast być silnymi i niezależnymi - na zasadzie że biegały cały dzień zdawać egzaminy na uczelni, ale zupełnie nie znają się na autach, więc zamiast zdobyć wiedzę o naprawie auta, poprosiły, dajmy na to, swojego ojca, by się tym zajął. Też jest tak, że to zależy od tego, co akurat na nas spadło w życiu; są takie momenty, kiedy trzeba walczyć ze wszystkich sił żeby utrzymać się na powierzchni, a czasem sobie spokojnie żyjemy bo akurat nic dramatycznego się nie dzieje, toteż nie ma tak dużo momentów, gdzie w ogóle moglibyśmy przedstawić swoją 'twardość' światu.
Myślę, że nawet najwięksi geniusze tego świata mają momenty, kiedy stoją przed arcytrudnym zadaniem zrobienia sobie jajecznicy i im się całkiem nie udaje - i nie robi to z nich gorszych osób. Każdy z nas coś robi dobrze, czasem się pomyli, czasem się zagapi, czasem nie da rady, a czasem da radę. Po prostu życie jest bardzo różnorodne i ciężko tak po prostu zerojedynkowo ocenić, czy ktoś ma od nas większe czy mniejsze jaja/jajniki. Nawet nie warto tego robić w odniesieniu do tej drugiej połówki... mamy się wzajemnie wspierać, a nie rozliczać z tego, kto jest twardy, a kto miękki. A wsparcie też ma niejedno imię. Jak kobieta nie pracuje zawodowo, zajmuje się domem i wychowuje dziecko, to chyba trudno o niej powiedzieć, że jest miękka i niezaradna tylko dlatego, że nie przynosi pieniędzy do domu. Przecież może wspierać drugą osobę właśnie tym, co robi na co dzień, może dawać wsparcie psychiczne. Ważne, żeby kochać tą drugą osobę i chcieć dla niej jak najlepiej, a wtedy nie trzeba w ogóle się zastanawiać, kto z nas nosi spodnie w związku. Każdy może nosić w innych momentach, możemy się dopełniać na milion różnych sposobów.