Forum konie »

stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Może powinnaś się zastanowić czy na pewno musisz na tym koniu jeździć.
Opiszę najkrócej, jak się da.
-Klacz pobudliwa, wrażliwa na pomoce, bardzo giętka; 11-12 lat; na jeździe chodzi w wytoku; pracuję z nią na lonży regularnie od miesiąca (wcześniej, jak był śnieg na placu, nie mogłam z nią pracować-miała przerwę), kilka razy wsiadała na nią znajoma, wczoraj wsiadłam ja.
-Ujeżdżana bez wcześniejszej pracy na lonży. W poprzedniej stajni na początku jazdy jeździli na niej galopem, bo inaczej nie dało się z nią pracować (koń wariat, wypłoch)- w prywatnej stajni uspokoiła się.
-05.02. miała pierwszy raz robione zęby; ma niezdiagnozowany problem z prawą tylną nogą (czasem przy stawianiu na ziemię/schodzeniu w dół/na zakręcie w prawo ,,gubi nogę"- tak jakby stawia nogę na czubku kopyta i ląduje na przedniej ścianie kopyta).
-Na lonży już się uspokoiła, reaguje na komendy, robi przejścia stęp-kłus, kłus-stęp
Pod siodłem:
-Po zakłusowaniu od razu chce galopować, unosi wysoko głowę, napina szyję, ganaszuje się, zagalopowuje. Przy zagalopowaniu na prawą nogę mocno podkłada tylne nogi pod kłodę i robi zwrot, żeby zmienić stronę- unika obciążania tylnej prawej nogi. Ogólna niechęć do ruchu w prawo.
-Po przejściu do stój klacz zaraz cofa się i próbuje zmienić kierunek, przy ruszeniu do przodu ganaszuje się i próbuje zmienić kierunek.
-Gdy na nią wsiadłam, robiłam częste zmiany chodów: stęp-kłus, kłus-stęp, wolty, koła, zmiany kierunku. Gdy czułam, że w kłusie przyspiesza, zwalniałam tempo; gdy zagalopowała od razu przechodziłam do stępa. Klacz uspokoiła się i nie ruszała galopem. Jednak próba zagalopowania w prawo nabuzowała klacz, potem szła zebranym kłusem (zganaszowana, mocno podstawiony zad- gotowa do ruszenia galopem). Znajoma jest mniej konsekwentna, niż ja.

Po jeździe sprawdzałam ze znajomą grzbiet- nie uginała się, nie uciekała, jedyne co mnie zdziwiło- przy mocniejszym nacisku po bokach kręgosłupa (w kilku punktach) drżały mięśnie grzbietu.
Dziś obmacam jeszcze dokładnie siodło. Na jazdę dam żelową podkładkę pod siodło.

Zobaczę, jak koń będzie się zachowywać- w razie czego znajoma zadzwoni do bardziej doświadczonego jeźdźca.
Jesli widzisz , ze koń ma jakiś najwyrazniej bolesny i niezdiagnozowany problem z prawa tylną noga , to niezaleznie od jej zachowania pod siodłem najpierw powinien konia dokładnie sprawdzić  weterynarz ,  a potem usiłujcie rozwiązywać problemy z jazdą 🙁
Zapomniałam dopisać- problem z nogą jest od lat. Był weterynarz koński. Robił prześwietlenia- WSZYSTKIE STAWY CZYSTE nawet odprysku, nic. Próba zginania- nic nie wskazała. Obmacywania nic. Ścięgna całe. Umięśnienie równe. Inni weterynarze też nic nie wykryli.
Być może jest to odkleszczowe.
Dementek: kwestia pracy z koniem i zmiany jego zachowania pod siodłem tak by chodził na pomocach w 3 chodach  równym tempie to nie parę  jazd. Trzeba się nastawić na kilka miesięcy regularnej, systematycznej i konsekwentnej pracy.
Póki jestem, to będę z tym koniem pracować. Ale jak wyjadę gdzieś do pracy, to koń będzie stał.
Na lonży bym z nią ćwiczyła galop, ale ona będzie krzyżować tyłem, iść kontrgalopem i ogólnie zmieniać nogi w galopie. Czy może ta klacz po prostu nie ma równowagi i dlatego się broni?
Na pewno wpływ na zachowanie ma przekarmianie. Zbyt dużo (chyba 1-1,5kg + 2 kostki siana dziennie na klacz 500-550kg). Ale zmniejszenia porcji żarcia (albo usunięcia treściwych) chyba nie wywalczę...
Mam problem z 11 letnią klaczą. Gdy użyję bata (za łydką, czasem po zadzie; w celu wzmocnienia sygnału) to bryka. Zwykle jest okej tylko przy bacie ma takie odpały  🙄. Trochę oporna na łydki, dosiad(chodziła w szkółce, teraz koń prywatny), więc bez bata nie da rady... Nie jest moja.
Gdy użyję bata (za łydką, czasem po zadzie; w celu wzmocnienia sygnału) to bryka. Zwykle jest okej tylko przy bacie ma takie odpały


mam to samo  😉
właściwie to nie wiem do końca jakie powinno być najbardziej prawidłowe wyjście - ja po prostu nie odpuszczam.
Na lonży bym z nią ćwiczyła galop, ale ona będzie krzyżować tyłem, iść kontrgalopem i ogólnie zmieniać nogi w galopie. Czy może ta klacz po prostu nie ma równowagi i dlatego się broni?

Krzyżuje / kontrgalopuje nie dlatego że nie chce jej iść normalnym galopem ale dlatego że odciąża w ten sposób nogę która ją boli. Ewentualnie noga może i nie boli ale jest to pozostałość po urazie - słabsze mięśnie po stronie tej chorej nogi

jest też możliwość, że po tym starym urazie oszczędzała chorą nogę i galopowała na przeciwną, bo tak jej było wygodniej.
O to chodzi, że nie kuleje (i nie kulała). Żadnego zgrubienia. Próby zginania nic nie wskazały. Z galopem na lonży problem jest w obie strony (pod siodłem nie ma problemu w lewo- jak co to sama zmienia nogę). Może to jest po spętaniu przez kowala w poprzedniej stajni? Fakt, w tamtej stajni chodziła głównie w teren (tam się dużo galopowało), a tu chodzi na placu (nie może się wybiegać). Mięśnie może mieć słabsze po prawej stronie, bo znajoma starała się oszczędzać ,,gorszą" stronę (gdy zaczęło się ,,gubienie" nogi- nie chcieliśmy obciążać tej nogi) i na jej życzenie też tak robiłam. Teraz pracuje w obie strony. Po prostu będę ciut więcej w prawo jeździć, żeby wzmocniła mięśnie. Niedługo będą drążki, to będzie jakieś urozmaicenie pracy.
Rozumiem, że odciąża tą nogę, że buntuje się, żeby nie musieć przenosić ciężaru na tą nogę. Ale jak ją zachęcić do próby obciążenia tej nogi? Żeby tak nie walczyła, bo może sobie krzywdę zrobić (wczoraj po zagalopowaniu na prawą nogę w narożniku zrobiła zwrot i wpadła w stołek do wsiadania na konia).
Taka dziwna zrobiła się po zrobieniu zębów.

No i przypomniałam sobie- po głupim jasiu przed robieniem zębów rozjechała się tyłem w boksie. Prawa noga jej uciekła (chciała przesunąć się w prawo i poślizgnęła się na podłodze z drewnianych kołków). Myślałam, że zaraz szpagat zrobi, ale się wyratowała.
Pewnie coś sobie naciągnęła  😵
A ja ją męczyłam  🤬 Pewnie luzem może swobodnie chodzić, a ciężar jeźdźca jej przeszkadza... Kurczę, nie było żadnych objawów- na pastwisku biegała, zachowywała się normalnie, nie utykała, nie pokazywała dyskomfortu przy czyszczeniu/uciskaniu/podnoszeniu nóg.    😡
co do galopu na lonży - też miałam z tym problem. Koń się wyrywał, ciągnął lonżę, nie chciał galopować, brykał w moją stronę. Jak już zaczął galopować to szybko, bardzo szybko.
Ale wpadłam na pomysł (nie wiem czy do końca prawidłowy... - ale przynajmniej pomógł) żeby oczywiście rozchodzonego konia na czas galopu puścić luzem i po prostu gonić z batem  🤔
Koń się mógł wyszaleć, robiłam tak parę razy - całkiem nieświadomie, nie miałam nic na celu. Po prostu - skoro nie chce galopować na lonży, ok. Ale musi galopować inaczej. Taki mały kompromis, o ile można to tak nazwać.
No i teraz koń na lonży całkiem inny - nie tylko w stępie i kłusie 😉 galop super (ale mam nadzieję, że tymi przechwałkami go nie przechwalę 😉)
strzemionko- Wydaje mi się, że akurat ta klacz będzie próbowała wyskoczyć z placu (ogrodzenie 160cm) jakbym ją luzem na placu przeganiała. A pastwisko pod skosem jest więc też nie za bardzo ją ganiać... Ale swojego konia tak przeganiałam.
Moim zdaniem to żadne bunty i niesubordynacje, tylko ten koń ewidentnie próbuje Wam pokazać, że boli ją prawa noga!
Drżenie mięśni grzbietu to też niepokojący objaw.
Mam "mały" problem z koniem na którym obecnie jeżdżę. Problem dotyczy zagalopowania/podtrzymania galopu.
Koń po prostu nie lubi galopować. Ani na placu, ani w terenie, ani na lonży ani z innymi końmi na padoku.
Koń 6 lat, SP cięższej budowy. Pod siodłem od 3 lat. Obecnie chodzi 4-5 razy w tygodniu. Nie ma z nim większych problemów wychowawczych, miły w obejściu, typ przytulak, zdecydowanie "do pchania".

Kwestie zdrowotne: weterynarz zbadał konia, plecy, nogi, zęby- w porządku.
Kopyta ok, dopasowane siodło. Wędzidło akceptuje, żuje, bardzo ładnie się pieni zarówno pod siodłem jak i na lonży.
Nie ma problemów z rozluźnieniem w stępie, kłusie na kontakcie czy luźnej wodzy. Kiedy tylko dam długą wodzę, wyciąga szyję do dołu, puszcza plecy.
Myślę, że można zdiagnozować lenistwo.

Jak na lonżowniku biegnie się przy łopatce konia (po co trenować z Chodakowską  😉 ) to koń bez problemu przyzwoicie, na luzie galopuje.
Jak tylko się stanie z powrotem na środku koła, koń przechodzi w kłus. Bata nie boi się wcale.
Jeżeli na lonży już występuje problem, nie muszę wspominać że pod siodłem jest podobnie.

Ćwiczymy równowagę, dużo stępo-kłusa, wolty, zmiany kierunku, cofanie.
Jak koń tylko popranie zagalopuje, zostaje pochwalony i daje mu luz aby zapamiętał dobrze wykonane polecenie.
Niestety jeżeli już zagalopuje to po kilku foulach przechodzi w kłus (mimo, iż pilnuję momentu kiedy przygasa). Nie pomaga łydka, nie pomaga bat w tyłek za zmianę chodu. Dodam, że nie jest znieczulony na łydkę. W kłusie dodaje i skraca od samego przyłożenia.

Ten sam problem ma również inna osoba jeżdżąca tego konia.
Trener zostanie wezwany jak tylko poprawi się podłoże na placu.


Jakieś pomysły, porady czego próbować z koniem do tego czasu?  :kwiatek:
W terenie jak inne konie galopują to on zostaje z tyłu bo nie chce galopować?
Kiedyś jeździłam takiego konia o imieniu Milo - jak się go puszczało luzem na padok, to wyglądał jak ogier za milion dolarów. Zakładało się siodło - najwolniejszy, najleniwszy osioł świata. (wszystko bylo ok - plecy, kopyta, siodło, wszystko sprawdzone z 10 razy)
Pochwalę się, że jako pierwsza w historii ówczesnej stajni dałam radę pojechac cały program dresażowy bez "zaparkowania" i z całkiem sensownym rytmem. Jak to zrobiłam?
Przestałam jeździc na ujeżdżalni. Brałam konia w teren, najpierw przechodziłam do szybkiego galopu po otwartym terenie, aby go rozkręcic, a potem wybierałam łąkę i jeździłam na łące. Totalna zmiana.
Potem właścicielka zmieniła stajnię, gdzie koń był wypuszczany na łąki dużo częściej i na dużo dłużej - koń był nie do poznania
Najleniwsze w świecie konie potrafią w terenie się zmienić w pełne werwy rumaki idące do przodu na głaśnięcie łydki, a już jak inne konie przed nimi  galopują to nie ma siły by nie chciały z nimi galopować. Dlatego zaintrygowało mnie to zdanie

Koń po prostu nie lubi galopować. Ani na placu, ani w terenie, ani na lonży ani z innymi końmi na padoku.
serio wet przejrzał go całego? Nie ma koń problemów z oddychaniem, albo sercem?
no właśnie serce. Albo może zaawansowana choroba układu oddechowego (RAO)
ja się wtrącę na chwilę 😉 wrócę do mojej sprawy, czyli nie do końca ogarniętego konia 😉 i przeze mnie i przez niego samego  😁 no dobra bez przesady...
dziś po jeździe wzięłam ją na występowanie w las - koń był czujny, uszy cały czas do góry ale nic poza tym. Rzeka szumiała (taki mały wodospadzik 😉), czarna plandeka ruszała się, koło nas przejeżdżał biały, dostawczy samochód, koty na widok konia wystraszyły się...

I zapomniałam dodać jednej kwestii - problem po części leży też we mnie, w mojej psychice - jak koń ma uszy do przodu i rozgląda się, to wtedy, może nie tyle, że się boję ale jestem czujna. I parę razy schodziłam z konia w takim przypadku.
Ale to raczej nie jest za hmm przywódcze dla konia? No bo skoro koń czuje jeźdźca, to wie, że jeździec się boi.

Na pewno będę kontynuowała to co zaczęłam - ale dodam, że nie pierwszy raz jechałam sama w teren. Byłam parę razy, jeszcze w poprzedniej stajni - na stępa i trochę kłusa. Ale za dużo nie oddalałam się od domu.

dziękuję za wcześniejsze rady  :kwiatek:
A co ma robic innego z tymi uszami? 😉
A co ma robic innego z tymi uszami? 😉


machać w rytm Alphaville  🙄
serio sie pytam 😉 co jest wg ciebie niepokojacego w tym, ze kon ma uszy skierowane naprzod, albo ze sie rozglada? sama jak chodzisz po lesie to patrzysz sie ciagle w ziemie albo w niebo?
Właśnie ja też się nad tym przez chwilę zastanawiałam i szczerze mówiąc uszy skierowane (same w sobie, bez przystawania, gapienia się itp) do przodu na pewno nie byłyby czymś co wywoływałoby mój niepokój. Raczej uszy skulone byłyby zastanawiające.
wiem, ja po prostu widzę, gdy koń jest niespokojny - to nie tylko uszy do przodu, ona się rozgląda cały czas (wiem, przecież musi patrzeć i wiem, jak to brzmi). Poza tym czasem przystaje i bierze głowę do góry - i wiem, że to może oznaczać spłoszenie - może ale nie musi.
Miałam kiedyś upadek z niej, jeszcze jak była u poprzedniej właścicielki i nie tylko.
Po prostu znam swojego konia na tyle, żeby śmiało powiedzieć, że jest nieobliczalny - jest spokojna, jeżdżę obok drogi (w poprzedniej stajni było to droga szybkiego ruchu - bardzo dużo tirów - nie bała się nawet głośnego trąbienia, ciągle coś nowego - a to dziadek z workiem ziemniaków szedł, a to rower przejechał) - i nic. Czasem jak rower przejedzie, czy matka z wózkiem to się rozejrzy. To samo w stronę rzeki (obok mojego podwórka przepływa) - są na niej kaczki, gdy się podrywają do lotu - ona nic.
Ale czasem po 20 wzlotach kaczek, po 10 przejechaniach wózka i 5 roweru - zdarzy się, że koń patrzy jakby pierwszy raz to widział na oczy.
To samo z samochodem - dziś mijał nas mój dziadek, dostawczym samochodem, który często stoi obok padoku (garaże) - i dziś nic, a czasem koń oczy wytrzeszcza jak go widzi.
Może to brzmieć dziwnie, bo przecież koń to żywa istota, ciekawska.
Ale ja jednak widzę w tym coś niepokojącego - to znaczy nie w rozglądaniu, ale w zachowaniu - w poprzedniej stajni jeździliśmy w terenie z 5 psami - w "przed ostatniej" stajni był jeden - i jak wyleciał z krzaków, koń odskoczył w bok, pogalopował i spadłam - 5 psów - 5 x większe "niebezpieczeństwo" 😉
Psy goniły sarny, wylatywały z krzaków, leciały przed nami, za nami, szczekały, co tylko - koń nic.
Szumiało, wiało, gałęzie pod nogami się łamały, rowerzysta z zakrętu wyjeżdżał nic.
2 tyg. temu jak byłam na stępa w lesie, koń z oddali ujrzał rodzinkę (mama, tata, dziecko) i psa luzem. I nic. Był czujny ale nawet nie odskoczył.
Pies przeszedł koło niego (już na smyczy)  i nic.
Ale pewności nie mam nigdy, czy następnym razem jak koń coś zobaczy, to nie pogna do przodu - to jak już się rozpisałam, to napiszę jeszcze wypadek, przez który się boję "niebezpieczeństw z oddali".
Mini-rajd: bryczka, za nią ok. 8 koni - w drodze powrotnej, po pławieniu, na środku drogi (wiejskiej) nagle 3 osobie z zastępu coś tam się stało (czy strzemię się odpięło czy coś tam) - bryczka pojechała dalej, 2 konie za nią (i byli jakieś 100 m od nas). Ja byłam chyba 5 w zastępie. Droga wyglądała tak, że w jej dole pasły się krowy, ogrodzone były pastuchem ale niektóre były na łańcuchu - koń był w nie wpatrzony (ale wtedy jeszcze nie znałam jej na tyle, w ogóle nie znałam takiego obycia z końmi, do końca ich zachowań - ale podstawy jeździectwa znałam 😉) i nagle... wyrwał galopem do tych krów, przez ten dół, zerwał pastucha i mimo to leciał dalej, zatrzymał się jakiś czas dalej, na tym pastwisku krów. Oczywiście spadłam, nie dałabym rady się utrzymać, za szybko się działo 😉
Dlatego wiem, jak koń wytrzeszcza oczy (choć tego nie widzę, siedząc na nim - oczywiste), to coś może się stać... lub nie.
Ale przecież koń to koń - żywe zwierzę... ma pełne prawo się czegoś przestraszyć
Jeśli siedząc w siodle czekasz tylko na spłoszenie - z pewnością się doczekasz, bo koń czuje Twój niepokój
Poza tym z koni się spada generalnie - choćby dlatego, że boki konia są po obu stronach spadziste
Jedyny sposób aby nie spaść z konia to... po prostu nie wsiadać  😉

Jest też sposób aby nie spadać gdy koń się spłoszy - ten sposób nazywa się"dupogodziny pod okiem trenera" niestety  😉
Ale zdajesz sobie sprawe ze siedzac cala nafukana i czekajac na najgorsze nie ulatwiasz sprawy ani sobie ani temu zwierzeciu?
Wyluzuj.
Kon zawsze moze sie sploszyc, zdarza sie KAZDEMU, ale idac tym tokiem to w ogole nie warto wsiadac 🙂
Jak ty wyluzujesz to i uspokoic bedzie latwiej w razie co i spasc trudniej.
oo... dubel z Gaga_  😎
ElaPe, zaczęłam z koniem współpracę 4 mies. temu, zbyt wielu terenów jeszcze nie zaliczyliśmy, za to jeździliśmy samotnie po łące.
Kwestia galopu za innym koniem:
ja: galop
koń: eeee a może jednak dam radę jeszcze kłusem? (tutaj turbokłus)
ja: no dalej!
koń: skoro muszę...
W momentach kiedy tylko przód zwolni i koń uzna, że da radę dorównać tempu w kłusie, zdecydowanie z tej opcji korzysta.
On w ogóle do petard nie należy, jest raczej wolny... nawet w kłusie robi lukę za innym koniem w zastępie.

To jest takie cwane kombinatorstwo, chciałam go trochę luzem pogonić, to póki ja biegnę to respektuje polecenie galopu a kiedy tylko się oddalę to zaraz obczaja mnie wzrokiem i posyła spojrzenie "weź się babo..." i zwalnia  🙄

Na padoku, moment porannego wypuszczenia koni: "jeeee leciiimyyyy"- kilka chwil radości, tarzanie się i : "ok już starczy, czas żreć trawę".
Sprowadzanie koni na kolację- owszem po żarcie leci galopem.

Ja rozumiem, że pod siodłem może nie mieć wypracowanej jeszcze równowagi z jeźdźcem, dlatego chciałam zacząć od lonży a potem ćwiczyć chociaż samo zagalopowanie.

Na galop z woli/współpracy konia mogę liczyć w przypadku spłoszenia się. Mniejsze spłoszenie (czytaj wymyślanie na placu- "o jezu kot!!"😉 to 1-4 foule lub skok w bok.
Większe: trochę dalej od stajni + siatka foliowa (samotne dalekie tereny, na razie odpadają) zwrot na zadzie i uciekam do stajni.
ikarina, na łące łatwiej mi zagalopować niż na placu, nie jest to co prawda efektowny ruch do przodu, ale zawsze lepiej. Z tym że w chwili obecnej właściciel ośrodka zabronił jazd po łące.

Koń nie miał nigdy problemów z oddychaniem ani z sercem, aczkolwiek mogę poruszyć temat z właścicielem.
Najbardziej jednak obstawiam lenistwo i kombinatorstwo gdyż najwięcej rzeczy na to wskazuje. I szukam wskazówki jak z tym walczyć, zwłaszcza że konia bat, podniesiony ton, mocniejsza łydka nie zawsze motywuje.
[quote author=_Gaga link=topic=7002.msg2019202#msg2019202 date=1393011983]
Ale przecież koń to koń - żywe zwierzę... ma pełne prawo się czegoś przestraszyć
Jeśli siedząc w siodle czekasz tylko na spłoszenie - z pewnością się doczekasz, bo koń czuje Twój niepokój
Poza tym z koni się spada generalnie - choćby dlatego, że boki konia są po obu stronach spadziste
Jedyny sposób aby nie spaść z konia to... po prostu nie wsiadać  😉

Jest też sposób aby nie spadać gdy koń się spłoszy - ten sposób nazywa się"dupogodziny pod okiem trenera" niestety  😉
[/quote]

tak, tak mam świadomość  😉 dlatego nie boję się - znaczy się... no nie tak jak kiedyś  🙄

po prostu jak koń obserwuje, "czai" to i ja jestem czujniejsza - ale to nie jest ten stres z zaciśniętym żołądkiem itp.

Ale zdajesz sobie sprawe ze siedzac cala nafukana i czekajac na najgorsze nie ulatwiasz sprawy ani sobie ani temu zwierzeciu?
Wyluzuj.
Kon zawsze moze sie sploszyc, zdarza sie KAZDEMU, ale idac tym tokiem to w ogole nie warto wsiadac 🙂
Jak ty wyluzujesz to i uspokoic bedzie latwiej w razie co i spasc trudniej.
oo... dubel z Gaga_  😎



jak wyżej 🙂

koń może się spłoszyć i mam świadomość - poza tym każdemu powtarzam, moje małe motto 😉 Mam świadomość, że jak wsiadam na konia, to mogę z niego nie zejść o własnych siłach.

No i jestem na tyle wyluzowana, że wyjeżdżam do tego lasu - jakbym trzęsła gaciami to bym siedziała zamknięta w czterech ścianach padoku  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się