[quote author=Karla🙂 link=topic=69556.msg1149949#msg1149949 date=1317880988] Taniu..o tym powiecie wlasnie pisalam:/ u nas juz kupe czasu jezdza po stajniach,wsiach itp. ale to w kwestii akcji dobrostan [/quote]
Karla, a kto jeździ i gdzie? zapewne wchodzą do stajni u chłopka na ktorego juz ktoś doniósl, a do stajni typu rekreacyjna, gdzie i bez jakiegokolwiek nakazu w zasadzie wejsc mozna niestety nikt nie bywa. Generalnie chciałabym zobaczyc jak to funkcjonuje, jak przebiega taka wizyta, i czy nie ejst na przypadkiem na zasadzie " za duzo gnoju o 10 cm, zabieramy konie" .....cały sens tego typu zdarzeń jest wtedy gdy zamaist zabierac zwierzeta poucza sie właścicela, nie koniecznie poniżając go przy tym jak człowieka który śwaidomie robi koniom krzywde, tylko najnormalniej w świecie uświadamiając go. Szkoląc w pewnym sensie, zostawiając mu materialy o tym jak powinno sie dziś utzrymywac i uzytkowac konie....
Co do szkoleń dla rolników, to kolejny fajny temat....szkolenia moze i są tylko ten bidny rolnik nie ma do nich dostępu, no chyba ze jest producentem mleka i szkolenie organizuje mleczarnia. A co z resztą? kiedys takie szkolenia odbywały sie w remizach i świetlicach wiejskich, przedewszytskim omawiano zmiany ustaw, które są nie osiągalne dla zwyklego rolnika, bo niby skąd ma sie o nich dowiedziec, najwyzej z tv, tylko który rolnik ma czas oglądac tv? Ja jestem rolnikiem i jak chce sie czegos dowiedziec to musze szukac sama, mało tego nawet o szczepieniu psów we wsi mnie nie poinformowali...
A w temacie, wymogi jakie postawiono sa ok ale dla obory, wiec moze komuś sie konie z krowami pomyliły, a o higienie doju nic nie ma? 🤣
Julio, serio jesteś rolniczką? Powiedz -takie dawne ODR to jeszcze istnieją? Za komuny często mnie wołali do prowadzenia szkoleń. Teraz całkiem o nich zapomniałam. Są? Co robią?
Gilian jako że miałam stado koni młp i bralismy na nie dotacje unijne ,mielismy raz do roku kontrole weterynaryjne,staram sie bardzo dbac o konie obornik wyrzucany co tydzien,konie sa całe dnie na padoku i pastwisku ,codziennie doscielone po kostce słomy,konie zadbane,ale jak to pan Wet stwierdzil'jest dobrze ale duzo trzeba poprawic'niech sobie pani pojedzie do stajni xxx (nie bede mówic która to)tam konie maja idealne warunki!,i tu Pan inspektor sie nacioł bo pracowałąm w tamtej stajni i wytrzymałam jedynie miesiac,mimo że konie maja tam pare hektarów łak i łak nie sa puszczone jak konczy sie słoma to maja nie scielone, konie pracujace zamiast dostawac dobrej jakosci owies,dostaja ogryzki chleba z wesel jakie sie tam odbywaja.Wiec stracilam nadzieje ze takie kontrole sa uczciwe.
"Choroba" ta jest powszechna. Jeden z zaprzyjaźnionych bloggerów (http://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/) na ten przykład, skądinąd na ogół całkiem wolnościowy, obsesyjnie wręcz namawia rowerzystów,. żeby się obklejali odblaskami. To oczywiście jest racjonalne - i ma sens. Zastanawiam się jednak - na kim bym bardziej polegał, gdyby miało przyjść do bitki: na tęgim może i silnym młodzieńcu, bo na "siłkę" regularnie uczęszcza, który jednak nie wsiada na rower bez kasku, ochraniaczy i odblasków - czy na chłopie z Boskiej Woli, który po pijanemu przewozi nocą, we mgle na rowerze bez lampki nawet - świeżo wyklepaną kosę? Obawiam się, że ten drugi, choć stary i zapity - pogoni młodzieńca w podskokach!
Ludzie po prostu stracili "jaja" - ot co...
(Uwielbiam czytać Twoje posty, zawsze się uśmieję. Dzięki Ci za to! 😁 )
Debilne przepisy są stworzone dla bogatych ludzi, właśnie tych bez jaj, żeby mogli się po sądach ciągać. Żeby gruba locha mogła pozwać McDonaldsa do sądu, bo na kubku nie było napisane, że kawa może być gorąca, a gorący płyn może spowodować oparzenie 😁 Przenosząc to do stajni: Ja w niedalekiej przyszłości widzę obowiązek rozwieszania ostrzeżeń w stajniach, informujących np, że, uwaga! koń ma zęby! a jak się mu wsadzi rękę do paszczy to może to spowodować uszkodzenie palców... Jakby ktoś nie wiedział 🙂 I że na terenie stajni mogą występować zanieczyszczenia, mogące spowodować pobrudzenie odzieży! Oraz choroby i śmierć oczywiście.
Przypomniała mi się taka "ociekająca krwią" tabliczka: "niewłaściwy uchwyt klamki grozi obcięciem palców" Pytanie tylko: co takiego właściwie się stało, że ludzie aż tak pożądają bezpieczeństwa? Ma ktoś jakiś pomysł?
Zbiorowo przestali wierzyć w życie po śmierci (bo to nieracjonalne) jednocześnie sądząc, że da się śmierć "przechytrzyć".
Na razie stajnia "ponegocjowała" i stara się zrobić co się da. Ciekawostka, że takie kontrole są zapowiadane z wyprzedzeniem - wnioski do wyciągnięcia samodzielnie 🙂 Dam znać na czym stanęło ostatecznie.
Szafki - pewnie, że chodziło o leki - o ile opeer za te weterynaryjne - rozumiem, to awantury, że jedna paka akurat zamknięta - już nie. Ani zakazu trzymania w szafce waty, bandaży, gazy...
Generalnie wkurzają mnie przepisy mnożone, a "z góry" zaprojektowane z założeniem, że nikt ich przestrzegał nie będzie. Oraz właśnie ta kwestia "równych i równiejszych" = pozytywne opinie o takich miejscach, gdzie włos się jeży.
wiem az za dobrze jaka panika jest w zachodnich krajach jelsi idzie o bhp. Jest to związane przede wszystkim ze strachem przed płaceniem poszkodowanemu odszkodowania. Nie zapomna jak grupa Kanadyjczyków odwiedzająca moj zakład czekała pod drzwiami do warsztatu mech. Dzrwi otwarte ,szef produkcji zaprasza a Oni pytają - a okulary a fartuch ,gdzi sa. Bez okularów za nic nie chcieli wejsc no bo co by się stało jak Komus wpadłby opiłek do oka. Kto zapłaciłby odszkodowanie? Poniewaz staralismy sie wówczas o ich certyfikaty w zakładzie kazdy pracownik musiał miec owe słynne okulary. Na warsztacie ludzie mieli jej non stop ,inni zas wchodzac do wartszatu musieli je zakładac. Trwało to baaardzo krótko- powód. Pracownicy nie przyzwyczajeni do okularów nie potrafili (nie chceli) pracowac w nich. Wystarczyło ,że szef się odwrocił i juz były schowane do szafek. Myslę ,że tak samo bedzie to wszystko wyglądało w stajniach. Kontrola- wszystcy się przygowtuję i będzie okey. Kontrola wyjdzie -i wszystko po staremu. Na to żeby cos naprawdę się zmieniło potrzebna jest zmiana mentalnosci a to trwa, tu potrzebne jest następne pokolenie.Dzis smieszy nas przechodzenie przez maty do stajni, golenie koni w kasku i na matach.
Julio, serio jesteś rolniczką? Powiedz -takie dawne ODR to jeszcze istnieją? Za komuny często mnie wołali do prowadzenia szkoleń. Teraz całkiem o nich zapomniałam. Są? Co robią?
Oj Tania, jestem rolnikiem, zresztą trochę długa to historia dlaczego nim jetsem ale ma to związek włąśnie z durnymi przepisami, które z powodu głupiego spadku w postaci kilku arów ziemi zamknięto mi drogę do wszelkich dotacji, natomiast posiadanie tylko tych kilku arów nie uprawnai do starania sie o dotacje dla rolnikow..... Są ODR-y i ARiMR-y które powstały chyba na złośc rolnikowi. Odr jest jeszcze w sumei przydatny, ale jak ktos wie czego szuka, mnie bardziej pomagają w promocji niz produkcji czy tez innych strikte rolniczych dzialaniach. ALe w jednym i drugim nie mozna otrzymac żadnej sensownej porady. ARiMR to bardzo "fajna"instytucja, każdy napotkany tam pracownik inaczej interpretuje przepisy, więc jak juz trzeba isc i cos tam zalatwic to wiadomym jest ze z jedna głupota bede biegac tam jeszce kilka razy ponaglana wezwaniami do wyjaśnienia itd.... Nasz lokalny oddzial ODR to doskonaly zkład pracy jam masz troche znajomosci to mozesz isc tam do pracy bez zadnego wyszkolenia, kwalifikacji itp, jak przychodzi interesant to zawsz epowiesz mu to co ci sie wydaje i ok.
Chodzi o dotacje unijne??? Jeżeli tak, to ten weterynarz jakiś mega nadgorliwy był. Bo w zasadzie w przypadku koni obowiązuje ustawa o ochronie zwierzat i rozporządzenie o warunkach utrzymania zwierząt gospodarskich. I w zasadzie zapisy dotyczące koni ograniczają się do powierzchni boksu, do zapewnienia wody, ruchu, kontaktu z innymi konmi itp. I pierwszy raz słysze żeby kontrola była w trakcie starania o dotację... życie robi się coraz cięższe 🙄
Kontrole unijne to nie tylko kontrole weterynaryjne, to także kontrole rolnośrodowiskowe, inwestycyjne itp. a przede wszystkim kontrole cross-compliance czyli wymogów wzajemnej zgodności. Ów wymogi obowiązują w Polsce od 2009 roku i każdy beneficjent chcący skorzystać, z unijnej pomocy jest zobowiązany do ich przestrzegania, innymi słowy wypłata dotacji jest uzależniona od spełnienia norm CC.
Wymogi te zostały podzielone na 3 obszary. Obszar A, który obejmuje ochronę srodowiska naturalnego, identyfikacje i rejestrację zwierzat. Obszar B, w którym zawiera sie zdrowie publiczne i zdrowie zwierząt i obszar C (wymogi te beda wprowadzone w 2013 r.) - dobrostan zwierząt.
Wymogi z obszaru B, które weszły w życie z 2011 rokiem regulują szeroko pojęte zagadnienia związane ze zdrowiem zwierząt i notyfiakacją chorób oraz określaja jakie środki i substancje farmakologiczne można posiadać w gospodarstwie a jakie są zabronione, stad pewnie taka "nadgorliwość" lekarza weterynarii. Lista tych substancji jest długa, i nie ma bata jak podczas kontroli zostaną znalezione u Ciebie w gospodarstwie wielkość płatności zostanie obniżona lub nie będą one wypłacone wcale. Zresztą wymogi te nie dotyczą tylko posiadania substancji i środków farmakologicznych ale także ich przechowywania, posiadania substancji niebezpiecznych, składowania ich, przestrzegania wymogów sanitarnych itp.
To oczywiście w wielkim skrócie bowiem temat jest nade obszerny i skomplikowany. A jeszcze ciekawiej bedzię jak w zycie wejda wymogi dobrostanu zwierzat, wtedy bedzie mnóstwo "wesołych" kontroli
[quote author=Tomek_J link=topic=69556.msg1152148#msg1152148 date=1318092792] [quote author=BENY]Wymogi (...) określaja jakie środki i substancje farmakologiczne można posiadać w gospodarstwie a jakie są zabronione[/quote] Czy należy zatem rozumieć, że warunkiem otrzymania dotacji jest zgodzenie się na niezapowiedziane rewizje nie tylko w budynkach gospodarczych i inwentarskich, ale także mieszkalnych ?...
[/quote]
Nie popadajmy w skrajności. Budynków mieszkalnych nikt kontrolował nie będzie.
Unijne wymogi jasno określają, że w danym gospodarstwie powinno być pomieszczenie służące składowaniu i przechowywaniu różnego rodzaju substancji i środków. Jasno też precyzują jak dane substancje winny być przechowywane, a co za tym idzie w co takie pomieszczenia winny być wyposażone. Celowo użyłem określenia pomieszczenie, bowiem inne wytyczne będą odnosiły się do miejsc składowania, olei, nawozów, środków ochrony roślin, pomieszczeń do udoju, składowania siary i mleka, czy składowania i przechowywania środków farmakologicznych.
A co do zgody. To składając wniosek w ARiMR o przyznanie płatności z tytułu realizacji wybranego działania rolnik zobowiązuje się do umożliwienia wstępu na teren gospodarstwa osobą upoważnionym do przeprowadzenia czynności kontrolnych. (sekcja oświadczenia i zobowiązania).
Natomiast co do "zapowiedzi" to w zależności od rodzaju kontroli są one bądź nie są zapowiadane.
...chociaz z drugiej strony -przydałoby sie trochę kontroli w stajniach u sąsiadów! 😤 Stajenka 3x5, 10 koni w stanowiskach o szerokości 90 cm, goły beton... jak jeden się kładzie, to drugi musi stać. Krowy u innego sasiada mają dokładnie tak samo, a są "unijne". A ponieważ kontrole zapowiadają się wcześniej, więc gospodarz zdąży część krów wygonić w pole, stanowiska poszerzyć, podłogę wymyć (krowy też, bo te, co leżą -są posrane po grzbietach przez te, co stoją...)
Kontrolujący nie ustalają sami ani zasad, ani w ogóle nie mają wpływu na istnienie kontroli. Decyzje zapadają wyżej. Jednak zwykle „strzela się do orkiestry”. W swojej pracy też męczę się z wdrożeniem pewnego ładu w dużym obszarze. Z dużą ekipą odbyliśmy w tym roku ponad 80 wizyt przemierzając 15 tys. kilometrów. Ile ja się nasłucham, ile muszę znosić obrażania i poniżeń. Trudno to opisać. A ja mam polecenie i muszę. Na koniec wymierną korzyść materialną otrzymają kontrolowani. My mamy pot i łzy. Stąd mój osobisty stosunek do narzekań na kontrole.
Ale co z tego ze ktoś przyjdzie z kontrolą? Taka kontrola z ARi MR jest nie groźna, nikt nie czepia sie nie wiadomo czego, ja przez ostatnie 6 lat miałam raz. przyszedł pan zeby zobaczyc czy mam kozy które sa zgłoszone, czasmai sprawdzają zasiewy czy jest tak jak podane we wniosku, itp. Nie kontroluja mnie co roku, ani nie wiadomo czego nie szukają, podobnie jest w oborach. Ale wiadomo ze skoro zgłaszam posiadanie kozy bo dostane ciut wiecej dopłat to musze ją miec a pana z kontroli wpuścic. Mój mąż tez ma takie podejscie jak niektórzy z was. Jemu sie wydaje ze nie ma prawa nikt zadnych kontroli przeprowadzac, a jesli to on nikogo nie wpusci. Tyle ze on nie jest rolnikiem i nie pojmuje tego wszytskiego.
Ale jesli mieli byśmy mec takie podejscie ze jacys obcy ludzie zaburzają nam naszą prywatność, to dlaczego wpuszczacie inkasenta od wody i prądu? przeciez on tez przeprowadza kontrole, jeszcz ew dodatku kaze płacic. Takich przypadków jest mnóstwo. Jak ma sie sklep albo knajpe, to w kazdej chwili moze wpasc sanepid, albo delegacja z UM czy mamy pozowlenia....
pewnie Tani chodzilo o to, ze nie ma z tego zadnych extra money itp. jak jest w przypadku innych instytucji i audytorow no i racja-nie ma co znosic,daje sie mandat burakowi i sie szybko uczy-do tego odpowiednia notatka i bardzo szybko sie wychowuje takiego co od k... wyzywa i z lapami sie do kontrolujacych pcha
Wynikałoby z tego, że uruchomiono klasyczny "porządek dziobania". Najpierw spychologia na wetów, bez przygotowania całości operacji (także finansowego) - a potem irytacja na "podsądnych", którzy g* z tego rozumieją (niezależnie od wykształcenia i stopnia inteligencji). Ale to chyba zdecydowanie szerszy temat i bardziej na towarzyskie.
Moja działalność to nie są kontrole w takim obiegowym znaczeniu. Raczej wizyty wdrażające pewien system. Jednak nastawienie wizytowanych przypomina bardzo głosy z tej dyskusji. Stąd moje zainteresowanie. Ja pracuję w ramach pensji . Do wyjazdów zmusza mnie zakres moich zadań. Nikt mnie o nic nie pytał.Poprostu zwiększono mi ilość pracy o 200%. Wizytowany dzięki mnie zachowa pracę, która przynosi mu znaczne korzyści. Wielokrotność moich poborów. Ma jedynie zastosować się do zasad. Takich porządkujących. Teraz już pomaleńku coś z tej orki na ugorze się pojawia jednak początki były okropne. Broniono starego ładu jak niepodległości. Na prostej zasadzie : NIE bo NIE.
Jako wizytujący nie mam żadnego marginesu. Jest ściśle określone czego mam wymagać. Słowo po słowie. Co do kropki. Mnie z tego rozlicza kolejna instytucja. Bardzo surowo. Jako audytor jestem zobowiązana do uprzejmości i cierpliwego zachowania się. Na to też jest zbiór zasad. Czyli nawet tupnąć nogą mi nie wolno. Uśmiecham się zatem, tłumaczę tysiące razy to samo i wysłuchuję impertynencji. Piszę o tym, bo może warto i stanowisko drugiej strony dostrzegać ?
Taniu u siebie w firmie mam mnóstwo auditów , z powodów róznych certyfikatow. Niby inna działalnosc (zupełnie inny profil) ale zasady działania auditorów takie same. I powiem tak , wiele zalezy od interpretacji wiodącego , wcale te kontrole nie muszą byc upierdliwe (niestety w większosci są). Kontrolerzy tez ludzie i wiem ,że wiele zalezy od ich nastawienia ,czasem od checi współpracy obu stron. Jak ja nie cierpie gdy trafi się auditor - bufon, pewny siebie i arogancki z tekstami- "tak jest napisane i ak ma byc" Rowniez szlag mnie trafia gdy trafi się auditor ktory o danej rzeczy ma mgliste pojecie ale na papierach zna sie doskonale. No coz i tak bywa. Mam nadzieje ,że jestes tym suuuper kontrolerem, z któym da się porozmawiac i da się uzyskac wiele wyjasnien.No i ,że z powodu błachych uhybien nie zawieszasz dotacji.
Wiem o czym piszesz. Od dziś mam u siebie audyt. I różnych audytorów spotkałam. Ja jestem bardzo, bardzo cierpliwa i miła. Dopiero jak wyjadę mam ochotę walić głową w kierownicę. Wspieram ile się da. I to nie jest docenione. No to się tu wyżalam. 😉
Jesli tak , to bardzo współczuję. Rola auditora jest niezbyt wdzięczna.Wiadomo unika się takich wizyt jak ognia, wiele sie ztaja, mało mówi a jak coś ne tak.... Ale nie zmieniaj sie ten sam gosc może gdy dostanie innego urzednika bedzie Cie jeszcze mile wspominał.
Daleko ta rozmowa odeszła od kontroli stajni, ale jest ciekawa. Mnie zajmuje to, jakimi drogami chodzi ludzki rozum. Pamiętam z dzieciństwa jak moja Mama przeżywała wizytacje/kontrole z USA w ogromnych zakładach mięsnych, gdzie prowadziła laboratorium badające żywność. Boże... całe nasze domowe życie co roku było tym zdominowane. Bez mrugnięcia okiem malowano, odnawiano, sprzątano. Kontroler wsadzał taki patyk w studzienki kanalizacyjne i szukał brudu. Szafami zastawiano drzwi do nieładnych pokojów. Tyle lat a ja te domowe rozmowy pamiętam. Czasy komuny. Wpadka była traktowana jako sabotaż. Teraz jest całkiem inaczej. Koniecznie trzeba silnej ręki i terroru? Tak po dobroci się nie da?
nie łudz się Taniu,ze jest inaczej. Stosuje sie wiele cwaniackich wykretów aby do danego pomieszczenia kontroler/auditor nie wszedl (mogę i powiem Ci jak bedziesz zainteresowana jakie ale tylko na PW bo to sztuczki moejej firmy) Na pare dni przed auditami wiemy co bedzie tematem auditu, co bedzie kontrolowane ,jak sie zachowac i co robic aby pozytwnie przez to przebrnąc. Ustrój sie zmienil, mentalnosc ludzi i ich pomysłowosc- nie.
Taniu - tu znów wygrywają cwansi , cel jest certyfikat, dotacja i im Ktos cwanszy tym do celu dojdzie. Gdybym Ci pokazała wszystkie wytyczne jakie dotyczą mojej firemki to..przyznałabys mi racje. Uczciwie nie jestemw stanie posiadac tych certyfiaktów. Jest to dla malej firmy nie możliwe. Musiałabym zatrudnic sztab ludzi którzy pilnowali by tych procedur- wiec aby nie podnosic koszta ............