Forum konie »

Czy ujeżdżenie to sztuka czy zbiór cyrkowych sztuczek?

Dlatego właśnie ja nie mam zamiaru być zawodowym jeźdźcem. (Choć instruktor jest swego rodzaju zawodowym jeźdźcem 😉) Nagle koń staje się maszynką do robienia pieniędzy. Jak napisała przedmówczyni, trzeba się pogodzić z tym, że sport wysokiej klasy to jest biznes. Jednocześnie myślę, że większość jeźdźców kocha swoje konie i stara im się stworzyć jak najlepsze warunki w miarę możliwości.

busch Mam do Ciebie duży respekt za wiedzę i umiejętność ubrania tego w słowa  👍

No to co? Tak szybko wyczerpaliśmy temat? Niemożliwie mało sprzecznie. Cudnie 🙂
bush, w sumie przeraziłaś mnie tym, co napisałaś padokowaniem. Powinniśmy wszyscy swoje konie teraz pozabierać ze stad i izolować! Bo padokowanie takie groźne jest. No chyba, że to mojego tuptusia nie dotyczy, bo zakłądasz, że ja o swojego obiboka nie muszę dbać z taką samą starannością jak sportowiec, bo mój koń jest spoooro tańszy. No i koń głoduje na padoku i cierpi pragnienie głónie wtedy, gdy mu się na ten padok nie da siana i poidła. Strasznie przykre to, co napisałąś. Okropnie.
Cejloniara - Ty sobie możesz robić, co chcesz 😉 Tylko tak nadmieniłam, że padokowanie to nie jest zawsze taki najlepszy pomysł, zwłaszcza w stadzie. Puszczając swojego konia z innymi, zawsze się ryzykuje - jak bardzo, to zależy od wielu innych czynników. Na przykład: z jakimi końmi ten Twój wychodzi. Czy są to konie spokojne, czy może bardziej wrażliwe i energiczne? (tych drugich dużo więcej jest wśród koni sportowych) Czy stado jest zgrane i długo ze sobą przebywa, czy też wiecznie rotuje? Jeśli rotuje, to za każdym razem wprowadzenie nowego konia to duże ryzyko - jak inne na niego zareagują? Skopią? Zostawią? Przegonią? Polubią? I czy jesteś w stanie zaryzykować zdrowiem swojego konia - trwałe kalectwo po kopniaku to nie jest nic bardzo nieprawdopodobnego, jeśli któremuś koniowi się nie poszczęści. Konie sportowe stale gdzieś jeżdżą - a to na zawody, a to na treningi, zgrupowania itd. A gdy konie zaczynają sobie ustalać różne kwestie po swojemu, to nie masz już żadnej kontroli nad tym, co się stanie. Nikt chyba nie jest dostatecznie szalony, by wbiec w kotłujące się konie i ratować swojego- możesz co najwyżej patrzeć i trzymać kciuki, by skończyło się na siniakach i zadrapaniach.

Jest też taka sprawa z końmi rekreacyjnymi, że one mogą być nawet trochę uszkodzone, by spełniać swoje zadania. Jeśi nawet zostaną kopnięte na padoku i coś im się stanie, to nie w pełni sprawne nadal będą mogły podołać postawionym im zadaniom. Koń sportowy musi być możliwie najzdrowszy, bo nawet całkiem zdrowy koń się może posypać przy tak dużych obciążeniach, jak np. grand prix. A trochę lipa jest konia ujeżdżać przez 5-6 lat (tyle trwa szkolenie konia ujeżdżeniowego od zajazdki do gp), żeby potem po tych latach nagle nie mieć na czym jeździć, bo się konik popsuł od kopa innego konika.

I nie uważam, by wartość konia była tak bardzo istotna w tej kwestii - bardziej to, ile wydasz na niego gdy się już trwale uszkodzi. Ile na leczenie i na utrzymywanie konia do końca jego życia.

Cejloniara - piszesz o tym sianie i poidle, jakby to była taka powszechna praktyka. Zapewniam Cię, że wcale nie jest. Całkiem sporo koni wychodzi na padoki, bo to dla nich tak zdrowo - żeby potem nie mieć nawet, co zjeść.
Ala Wr napisała że konie nie tęsknią za czymś czego nie znają . Nie mogę się z tym zgodzić ; konie mają wpisane w swoją naturę przebywanie ze stadem na większych przestrzeniach . Dla ich zdrowia psychicznego jest to niezbędne i na ile daleko się od tego odchodzi takie też zbiera się efekty np. znerwicowane konie które na na rundach honorowych nagle przestają być dobrze ujeżdżone ...Aczkolwiek zdaję sobie sprawę że człowiek potrafi na wiele innych sposobów uczynić z konia świra . Kiedyś przyjechała do naszej stajni klacz z Klubu Sportowego  😉 Nie musiałam jej długo wdrażać w stado (zdobywała szacun spojrzeniem ) no i poszła pierwszy raz w życiu na łąkę , biegła z 50 metrów za stadem , plątały jej się nogi i jakby nie mogła uwierzyć że istnieją na świecie takie przestrzenie po których można swobodnie biec . . . a koń był tkający , na parkurze nerwus itd. W krótkim czasie stała się ulubionym koniem początkujących , również w terenie ...  Reasumując : nie da się wychować zdrowego psychicznie konia ( dziecka , psa ) jeśli postępowanie z nim odbiega daleko od jego pierwotnych , naturalnych potrzeb ... Zdaję sobie jednak sprawę ze złożoności problemu jeśli chodzi o łąki czy padokowanie i nikogo nie chcę potępiać , po prostu tak po ludzku czy końsku jest mi żal wielu z tych "drogich" sportowych koni.
o ciezkich doznaniach koni na padoku moze chociazby powiedziec met, o ile mnie pamięc nie myli.

Busch, sadzilam ze zrobienie konia ujezdzeniowo do gp zajmuje wiecej czasu szczerze mówiac, nie sadzilam ze 8 latek moze chodzic takie konkursy, dobrze wiedziec  :kwiatek:

co do koni rekreacyjnych, niestety masz rację. a nie uwazam zeby tak powinno byc że "utyka, ale w rekreacji pobiega"

a i nie spotkalam sie ze stajnią, poza osławionym technikum hodowli koni w wolborzu, zeby konie wychodzily na dwór bez wody, i w zimie bez siana. moze dlatego, że dbalam zeby moje konie staly w dobrych stajniach?
we francji spotkalam sie z taka praktyka. padokowanie raz na dwa dni, równo godzina, ochraniacze, derka, kaptur, moskitiera, ochraniacz na ogon <"jak zaplesc potem jak wychychla o ogrodzenie?">, samotnie, pastwisko wygładzone jak stół, krótka trawa, kupy zbierane po kazdym koniu.
Dla mnie ujeżdżenie to wielka sztuka. Ale nie każde "ujeżdżenie".
Moim zdaniem, gdy w grę wchodzi sport, koń staje sie mniej ważny. Choćby sprawa padoków- ja nie wyobrażam sobie takiego wynaturzenia, aby koń byl padokowany sam i to prez krotki okres czasu. nie pozwoliłabym, uważam, ze to ogromna krzywda dla konia. Ale oczywiście w sporcie na ewentualną kontuzję pozwolic nie mozna, więc tam gdzie duże pieniądze- mniej wazne staje się utrzymanie kkonia w bardziej naturalny sposób...

Ja oddzielam sport, od sztuki jaką jest ujeżdżenie, czy klasyczna szkoła jazdy. Ogólnie trzymam sie daleko od sportu, nie lubie gdy coś "ważniejszego" przesłania dobro konia.
Oj tam, ja mieszkam w UK i na pastwisku niedaleko mnie ktoś na lato każdego roku zwozi kilkanaście młodziaków (2 i 3latków bodajże), stoją na tym pastwisku od maja do końca sierpnia, nawet nie wiem kim jest właściciel. Konie stoją tam 24 godziny na dobę, nikt do nich nie zagląda (w ciągu 3 lat bardzo częstego przechodzenia obok, właścicieli widziałam RAZ - przyjechali po jednego konia), właściciele mieszkają daleko, stajnia z której pochodzą też jest daleko (przywożone i zabierane są przyczepą). Jakąś tam wodę chyba mają, jedzenia tylko tyle co trwa na pastwisku. I co? Konie żyją bez dmuchania i chuchania na nie, jeszcze nie widziałam, żeby któryś kulał albo poważniej się zadrapał. Ba, nawet szaleć im się nie chce.

EDIT: W ogóle w Wielkiej Brytanii ze względu na warunki pogodowe (w miarę ciepła zima i zielona trawa cały rok) zostawianie koni całodobowo na pastwiskach jest powszechną praktyką i rzadko kiedy się do nich zagląda (w szkółce, gdzie pomagałam kilkadziesiąt koni rekreacyjnych całorocznie stało na dalekich pastwiskach i stan ich zdrowia sprawdzano tylko wtedy, kiedy ściągało się je na jazdy) i żadne wypadki się nie zdarzają. Boże, od kiedy najbardziej naturalne zachowanie koni staje się nagle da nich niebezpieczne?

Gdzieś w otchłaniach forum jest wątek padokowy i ktoś tam bardzo mądrze napisał, że zachowanie konia na padoku zależy od sposobu, w jaki się go padokuje. Koń puszczany raz na ruski rok będzie szalał tak strasznie, że jasne, że coś sobie zrobi. Z braku towarzystwa będzie kombinował i też sobie coś zrobi. Jak towarzystwo dostaje raz na rok to też jasne, że będzie się wygłupiał.

I dlatego moim zdaniem pomimo wszelkich zapewnień wyższy sport i dobro konia NIE IDĄ w parze.

EDIT2: wspomniany wątek: http://www.re-volta.pl/forum/index.php/topic,21913.0.html O proszę, konie nawet w boksie się potrafią rozwalić. I już koniec offtopa 🚫
A wiesz, że w naturze najsłabsze jednostki zostają wyeliminowane? Albo takie, którym coś się przytrafiło. Stado nie ma sentymentów. To ludzie je mają, to ludzie leczą konie, gdy coś złego im się stanie.

Becia23 ja trzymam konie w systemie bezstajennym i jakoś żyją, ale nikt mi nie wmówi że konie na pastwisku (jeżeli przebywają na nim długo i często) nie uszkodzą się, w dużej mierze zależy to od osobnika, młody jakiś tydzień temu galopował sobie i w pewnym momencie nie mógł się zdecydować czy skręcić w prawo czy w lewo, skończyło się glebą i "ostrożnym" chodzeniem przez następne kilka dni, nie mówiąc już o tym że za każdym razem jak biorę go do czyszczenia to znajduje jakieś nowe szramy (od razu uprzedzam że pastwisko jest bezpieczne, po prostu on ma chyba adhd)

A wracając do tematu to ujeżdżenie moim zdaniem nie jest ani sztuką, anie zbiorem cyrkowych sztuczek, jest to po prostu doprowadzona do perfekcji umiejętność porozumiewania się z koniem i wzmocnienia jego bardzo często naturalnych odruchów i umiejętności jeżeli chodzi o poruszanie się.
Troszkę zeszliśmy na temat padokowania podczas gdy  ten temat przewałkowaliśmy już dogłębnie w odpowiednim wątku.

bemyself nie sądzę, żeby bush chodziło o to, że jak koń utyka to chodzi w rekreacji. Raczej, że u konia sportowego każda najmniejsza kontuzja może rzucić cień na jego karierę. U rekreanta kontuzja się wyleczy i przez resztę życia może nie być widać po niej śladu, bo przed nim nie stoją takie wymagania czystości ruchu jak przed koniem stricte ujeżdżeniowym.
bush, no to przypunktowałaś mnie  :kwiatek: ale ja się do błędu umiem przyznać, spokojnie 🙂 Twoja wypowiedź zabrzmiała jakby w ogóle padokowanie w stadzie było złe a nie, że w pewnych warunkach jest groźne. Dlatego tak zareagowałam. Masz rację, że w wypadku dużej rotacji, obecności, nieobecności koni nie ma mowy o ustanowieniu się prawdziwego stada więc mogą w nim być różne hmmm zamieszki 🙂 co do siana i wody na padoku ale sory, nie do pomyślenia dla mnie było, że w stajniach powyżej 1000 zł za miesiąc może nie być siana w siatce i wody w wiaderku na padoku  🤔
Bardzo ciekawy temat 🙂
Dla mnie ujeżdżenie z którym spotykam się na co dzień to z pewnością sztuka. Byłam jednak świadkiem robienia z elementów cyrkowych sztuczek - koń który nie miał nawet chodów zebranych robił piaffy i piruety w galopie ale nie miało to nic wspólnego z dresażem to była zwykła tresura.
Świetnie opisała to Bush - wraz z rozwojem konia elementy i poprawa jakości chodów sama przychodzi, najlepiej widać to na przykładzie młodych koni. Od zajażdżki jeździmy konia prostego na zewnętrznej wodzy, uczymy go reakcji na łydkę na wodzę i pewnego dnia okazuje się że wystarczy lekko przyłożyć łydkę i jest łopatka, lekko przesunąć nogę i jest ustępowanie. Jeździmy kłusem robimy dodania i skrócenia i pewnego razu po skróceniu koń zaczyna ruszać się w balansie i bawić się tym. Jednemu koniowi zajmuje to więcej czasu drugiemu mniej ale zawsze jest z tego taki sam fun (i dla jeźdzca i dla konia). Koń który wie o co Ci chodzi będzie próbował Cię zadowolić - będzie tak w każdym końskim sporcie - cały problem jest w tym że ludzie potrafią konie zniechęcić (vide konie skokowe które przestają skakać, a nawet przechodzić przez drążki).
Cały problem z końmi dresażowymi polega na tym że te wybitne w większości przypadków są bardzo wrażliwe i lekko elektryczne, podczas programu ich skupienie na jeźdzcu jest ogromne a po nim następuje rozprężenie, jako że koń sportowiec dość szybko się regeneruje to na rundzie honorowej sił jest znowu dużo, wrażliwość zwielokrotniona a wymagań niewiele więc widać wtedy bryki.
Bezsprzecznie ujeżdżenie to sztuka.
A ze się przy okazji się glebnie, no cusz, życie. 🏇
o ciezkich doznaniach koni na padoku moze chociazby powiedziec met, o ile mnie pamięc nie myli.

Busch, sadzilam ze zrobienie konia ujezdzeniowo do gp zajmuje wiecej czasu szczerze mówiac, nie sadzilam ze 8 latek moze chodzic takie konkursy, dobrze wiedziec  :kwiatek:

co do koni rekreacyjnych, niestety masz rację. a nie uwazam zeby tak powinno byc że "utyka, ale w rekreacji pobiega"



Totilas zadebiutował w grand prix, mając 8 lat - jest to regulaminowa dolna granica wieku, pozwalająca na wystartowanie na koniu w takim konkursie. Przygotowanie konia do grand prix zajmuje różnie, zależnie od konia i jeźdźca. W końcu niektóre nie dotrą do grand prix wcale 😉

Nie chodzi mi o kulawizny. Załóżmy, że masz konia rekreacyjnego, który po kopie w łopatkę najpierw będzie chorował przez pół roku, a potem co prawda wydobrzeje (nie będzie kulawy), ale ślad w rtg i strukturach mięśniowych pozostanie. Jeśli jesteś jeźdźcem rekreacyjnym, to półroczna przerwa może Ciebie zaboli, bo nie masz na czym jeździć, ale Twojego jeździectwa to nie zmieni, podobnie jak szkolenia Twojego konia. A jak już koń wróci do pracy po pół roku, bo już nie będzie kulawy, to istnieje duża szansa, że jako rekreacyjny jeździec zupełnie nie poczujesz różnicy w sposobie pracy konia (na przykład gorszego wygięcia w ciągach - bo ich nie robisz) i nie będziesz wymagać od konia wystarczająco dużo, by stara kontuzja się później odzywała. Będziesz mogła ze swojego punktu widzenia powiedzieć, że co z tego że koń dostał kopa - trochę połaził po trawie luzem, a teraz jest ok.
A teraz wyobraź sobie, że tym kopniętym koniem będzie Twój ośmioletni atleta, napakowany jak torebka cukru, bo właśnie zaczynacie pracować nad elementami grand prix. Pół roku, to dla niego utracenie wszystkich tych budowanych przez 5 lat mięśni, gigantyczne cofnięcie się w treningu, dla zawodnika - utrata co najmniej dwóch sezonów (jednego na chorowanie, drugiego na powrót do względnej formy). Powrót do dawnej sprawności  będzie trwał bardzo długo, bo wzrostu mięśniowego nie oszukasz. A jak już wdrożysz swojego konia do pracy, to nagle możesz odkryć cień kontuzji z padoku, na przykład przy zgięciu w ciągach na jedną stronę - wet rozłoży ręce bo przecież koń już nie jest kulawy, ale Ty przecież czujesz że jest gorzej, niż przed kontuzją. I wreszcie - jak już odbudujesz konia kondycyjnie z powrotem do prawie-grand prix, to może się okazać, że kopnięta łopatka już nie jest taka chętna do znoszenia obciążeń, jak ta zdrowa i kontuzja powróci. Bo, jak już mówiłam, koń jest poddany dużym obciążeniom i nawet zdrowemu może coś się stać przy takim wysiłku, koń po jakimś poważnym urazie w sporcie to loteria - posypie się, czy się nie posypie?


Oj tam, ja mieszkam w UK i na pastwisku niedaleko mnie ktoś na lato każdego roku zwozi kilkanaście młodziaków (2 i 3latków bodajże), stoją na tym pastwisku od maja do końca sierpnia, nawet nie wiem kim jest właściciel. Konie stoją tam 24 godziny na dobę, nikt do nich nie zagląda (w ciągu 3 lat bardzo częstego przechodzenia obok, właścicieli widziałam RAZ - przyjechali po jednego konia), właściciele mieszkają daleko, stajnia z której pochodzą też jest daleko (przywożone i zabierane są przyczepą). Jakąś tam wodę chyba mają, jedzenia tylko tyle co trwa na pastwisku. I co? Konie żyją bez dmuchania i chuchania na nie, jeszcze nie widziałam, żeby któryś kulał albo poważniej się zadrapał. Ba, nawet szaleć im się nie chce.

A skąd Ty możesz wiedzieć, ile z nich się trwale lub przejściowo uszkodziło po utarczkach z innymi końmi, skoro - jak sama mówisz - nikt się tymi końmi nie zajmuje? Oczywiście, część będzie miała farta, będzie stała na pastwisku z innymi końmi całe swoje życie i nic się nie stanie, inna część zaliczy jakieś bitwy, ale bez ekscesów. Problem w sporcie jest taki, że nie masz tam zwykle wielkiego stada koni o niskiej wartości rynkowej, w dodatku utrzymujących się  we własnym zakresie. W sporcie masz jednego, dwa konie, z którymi myślisz o dużych rzeczach - trochę bardziej będzie boleć jak się któryś z nich uszkodzi, niż jak się uszkodzi jakiś anonimowy młodzik, którego zadaniem jak dotąd jest bieganie bez zmartwień całą dobę po pastwisku.

Nie wiem, skąd w ludziach takie zaufanie do pastwiskowanych koni. Konie w zasadzie są dość głupie i niewiele czasu poświęcają na myśleniu, jakie konsekwencje przyniosą ich czyny. Gdyby było inaczej, to nie byłoby problemu z końmi, które po odsadzeniu się ciągnęły tak długo, aż rdzeń kręgowy puścił. Koń najpierw zrobi sobie krzywdę, a dopiero później uświadomi sobie, że przez to będzie go do końca życia boleć nóżka. A że w dodatku to piekielnie silne zwierzaki, to wojny między nimi zawsze są niebezpieczne.
Mimo wszystko powrócę jeszcze do tematu padokowania, bo dla mnie to jest podstawa relaksu konia sportowego.
I tak, na całym świecie, konie rajdowe, najwyższej klasy, warte naprawdę olbrzymie pieniądze spędzają na padokach CAŁE DNIE.
I są to głównie "szalone" konie arabskie, napakowane energią, w doskonałej formie! Ścigające się np. 160 km na pustyni, w tempie 30 km/h ! Nie wyobrażam sobie, żeby po takim wyścigu zamknąć konia w boksie.
Konie, nawet "głupie" araby, spędzające dzień na padokach (o wymiarach 20x20, gdzie chodzą pojedyńczo) zazwyczaj stoją pół dnia w jednymi miejscu, od czasu do czasu spacerując stępem lub tarzając się...
I jeszcze taka ciekawostka, chociaż to temat o ujeżdżeniu...Ale na rajdowych zawodach pierwsze co robią zawodnicy, to rozstawiają padoczki dla koni.
Nie jestem fanatyczką, nikogo nie będę szkalować-" czy padokuje czy nie", tylko zwyczajnie mnie to dziwi. Naprawdę nie da się puszczać koni ujeżdżeniowych, skokowych?
Aha, podczas MŚ w zaprzęgach w Warce, srebrny medalista tychże Mistrzostw, z powodu braku miejsc w Sielance, trzymał u nas w stajni swojego rezerwowego konia. Przyjeżdżali go lonżować i puszczać na padok...
znowu, warto poczytac lub poogladac wywiady z rotterdamu.  konie pracuja 3 max 4 razy w tygodniu pod siodlem, w wiekszosci nie wiecej niz 45 min, reszta to lonza, karuzela, padok, spacery.  sa takie ktore chodza na spacery 4 razy dziennie.

gdyby zawodnik ujezdzeniowy nie ozwolil koniowi odpoczac po intensywnych treningach, po sezonie, to nie mialby partnera, tylko wscieklego i zniecheconego konia.  kon w ujezdzeniu musi byc swiezy, a to sie robi odpoczynkiem, przede wszystkim, glowy.


Na stronie Galla pisze/pisało, że Totilas chodzi codziennie po 3 godziny 🙄
skąd w ogóle pewność, że te konie kulawe nie są, skoro nie mają jeźdźca i obciążeń żadnych...
"trening, box, karuzela, oprowadzanie..." są przyzwyczajone do tego stanu rzeczy i nie brakuje im czegoś czego nie znają...

Czyli rozumieć należy, że urodziły się i do momentu założenia siodła na grzbiet NIGDY nie widziały padoku, tylko stajnia, boks, karuzela...?
Eee, nie wydaje mi się....
Inna rzecz, że nie dałabym złamanego grosza za tak wychowanego konia. Znam stajnie, gdzie młodzież jest wychowywana alkierzowo i już współczuję przyszłym właścicielom.
Nie wiem co się tak uczepiliście tego padokowania a propos koni ujeżdżeniowych - a czy wysoko sportowe konie skokowe i wkkwoskie chodzą na padok (mówię o ogóle)? Poza tym porównywanie koni na takim poziomie do rekreantów jest trochę chybione, ponieważ koń chodzący wysoki sport z racji wymagań przed nim stawianych jest dużo bardziej napakowany i ma dużo lepszą kondycję niż przeciętny koń. Dodać do tego wysokoenergetyczną paszę i mamy fikanie gotowe.

Jeśli chodzi o rundy honorowe - widziałam parę rund skoczków i były jednym wielkim chaosem. Widziałam też rundy ujeżdżeniowe w galopie i poziom chaosu był porównywalny 😉

A na temat właściwy, jak to już zostało parę razy napisane - przy prawidłowej pracy ujeżdżeniowej wszystkie elementy się łączą i mają na celu tak naprawdę jeden efekt - wygimnastykowanego, pełnego gracji konia. I niesamowite jest jak wszystko jest powiązane - poprawia się wolty, a potem automatycznie dostaje się lepsze wszystkie chody boczne. Ot tak po prostu. I tak jest z wieloma rzeczami. A to, że są ludzie, którzy robią z koni małpy trzaskające elementy, ale nie spełniające podstawowych reguł prawidłowego szkolenia - cóż, każda dyscyplina ma swoje czarne owce.
Padokowanie nie jest tylko kwestią wybiegania się, ale i spokoju psychicznego.
Nie mogę tego pojąć jak zwierzę stadne można odizolować kratami od innego, a w dodatku zamknąć je w "pojemniku" 3x4 🙁
Tym bardziej, że są napakowane. Moim zdaniem każdy koń padokowany codziennie o tej samej porze większej krzywdy sobie nie zrobi /piszę o bezpiecznym padoku/, a na pewno prawdopodobieństwo urazu będzie porównywalne do tego, którego może nabawić się w boksie np. jak koń źle się położy i nie może wstać, bo jest zbyt blisko ściany.
Koniczka, wybacz, że się tak doczepię  😉, ale przeczytaj co wyżej napisałam. O padokowaniu KONI SPORTOWYCH na najwyższym poziomie i napakowanych paszą  😉. A nie o rekreantach.
I padok dla tych koni nie jest miejscem do wybiegania się, tylk odo odpoczęcia po treningu/zawodach...
Wojenka, czytałam. Na treningu koni rajdowych się nie znam, uczciwie się przyznaję, ale jest to jednak zupełnie inny rodzaj wysiłku jak dla mnie. W większości dyscyplin konie muszą mieć skumulowaną energię na krótki wysiłek. A zresztą każdy postępuje zgodnie z własnym sumieniem, mój koń się padokuje z 2 kumplami i nie narzeka. Ja też nie narzekam, mimo, że ostatnio zaliczyliśmy z tego powodu kontuzję - koń z padoku obok połamał ogrodzenie, a Grom postanowił bronić kumpli. Na szczęście skończyło się tylko na ogromnym obrzęku na klacie i 1 dniowej kulawiźnie. Obrzęk nie zszedł jeszcze do końca do tej pory (minęło ponad miesiąc).

Ale chciałam zauważyć, że świat nie jest czarno biały, nie ma idealnych rozwiązań. I rozumiem ludzi, którzy mając konia wartego dużo ojro boją się go puszczać na padok, zwłaszcza, że są takie konie, które ile by na padok nie chodziły to i tak po wypuszczeniu odstawiają szopkę. Tylko zabierając koniowi padok, trzeba postarać się mu go jakoś zastąpić - spacerki, wypasy w ręku, karuzela. I w takim układzie jestem to w stanie zaakceptować.
apropo padokowania - chcąc zapewnić właściwe bezpieczeństwo należy wyłożyć ściany boksu tak jak w izolatce szpitalnej . Moja kobyła nawet chodząc na spacery , nie jedząc nic wysokoenergetycznego po prostu waliła w ściany i uprawiała sado maso . Dopiero po wypuszczeniu odzyskała komfort psychiczny i nie samookalecza się . Wraca z padoku ze szramami , ale to nic w porównaniu co robiła sobie wcześniej (uszkodzenia okostnej , gigantyczny nakostniak , krwiak na przodzie , spuchnięty staw , ciągle rany na stawach skokowych i spuchnięte ścięgna) .
Ktoś miał wątpliwości do tego czy konie naturalnie coś takiego robią to prosze
[quote author=Becia23 link=topic=65947.msg1117178#msg1117178 date=1314727954]
Oj tam, ja mieszkam w UK i na pastwisku niedaleko mnie ktoś na lato każdego roku zwozi kilkanaście młodziaków (2 i 3latków bodajże), stoją na tym pastwisku od maja do końca sierpnia, nawet nie wiem kim jest właściciel. Konie stoją tam 24 godziny na dobę, nikt do nich nie zagląda (w ciągu 3 lat bardzo częstego przechodzenia obok, właścicieli widziałam RAZ - przyjechali po jednego konia), właściciele mieszkają daleko, stajnia z której pochodzą też jest daleko (przywożone i zabierane są przyczepą). Jakąś tam wodę chyba mają, jedzenia tylko tyle co trwa na pastwisku. I co? Konie żyją bez dmuchania i chuchania na nie, jeszcze nie widziałam, żeby któryś kulał albo poważniej się zadrapał. Ba, nawet szaleć im się nie chce.


A skąd Ty możesz wiedzieć, ile z nich się trwale lub przejściowo uszkodziło po utarczkach z innymi końmi, skoro - jak sama mówisz - nikt się tymi końmi nie zajmuje? Oczywiście, część będzie miała farta, będzie stała na pastwisku z innymi końmi całe swoje życie i nic się nie stanie, inna część zaliczy jakieś bitwy, ale bez ekscesów. Problem w sporcie jest taki, że nie masz tam zwykle wielkiego stada koni o niskiej wartości rynkowej, w dodatku utrzymujących się  we własnym zakresie. W sporcie masz jednego, dwa konie, z którymi myślisz o dużych rzeczach - trochę bardziej będzie boleć jak się któryś z nich uszkodzi, niż jak się uszkodzi jakiś anonimowy młodzik, którego zadaniem jak dotąd jest bieganie bez zmartwień całą dobę po pastwisku.
[/quote]
1. Podczas tych 3 lat widziałam JEDNĄ utarczkę między dwoma końmi, która trwała może minutę i była wyjątkowo mało widowiskowa.
2. Może 4 razy widziałam, jak któryś z koni kłusował/galopował - im się po prostu nie chce szaleć, wystarczy im całodobowe tuptanie sobie z miejsca do miejsca.
3. Gdyby miała im się dziać jakaś krzywda, angielskie wyjątkowo nadwrażliwe RSPCA by się NATYCHMIAST przyczepiło. W UK kary za zaniedbywanie zwierząt są o wiele, wiele wyższe niż w Polsce i nikt nie jest taki głupi, żeby ryzykować. Wynika z tego, że ryzyko kontuzji tych koni jest maluteńkie i dlatego właściciele pozwalają sobie na takie warunki.
4. Te konie idą zapewne na sprzedaż, kontuzje to strata pieniędzy, gdyby więc miały się uszkadzać, właściciele by nie ryzykowali.
5. Ależ stado kilkunastu niewiele wartych koni jednak się sumuje i śmiem twierdzić, że może kosztować nawet tyle, co jeden całkiem-całkiem sportowy koń, więc potencjalna strata jest mniej-więcej taka sama.
6. Nie powiedziałam, że nikt się tymi końmi nie zajmuje, bo porzucone nie zostały. Powiedziałam, że nikt nie obchodzi się z nimi jak z jajkiem i ŻYJĄ.
7. Praktyka jak ta, której przykład wcześniej przytoczyłam, jest niezwykle częsta w UK. Uwierz mi, że Brytyjczycy mają fioła na punkcie dbania o dobro zwierzaków i gdyby konie faktycznie tak często rozwalały się na padokach, nie byłaby tak powszechna (bo byłaby tępiona i karana).

Teraz łaskawie przestań uwieszać się na moim gardle i wróćmy do tematu, shall we? 😉
Becia23, a duże to pastwisko? Bo zachowania zwierząt bardzo zależą od "zagęszczenia" - ilości osobników chętnych do dostępu do dóbr wszelakich (jadła, napitku, przestrzeni osobistej) na konkretnym obszarze.
I jeszcze wydaje mi się (bardziej w temacie wątku), że "umiejętność doprowadzona do perfekcji" to jak najbardziej  - sztuka. Nawet "zwykłe" rzemiosło na takim poziomie staje się sztuką.
Bardzo chętnie bym jeszcze podyskutowała o padokowaniu koni, posłuchała nowinek ze świata, podzieliła sie swoimi nowinkami  ale to chyba nie na temat. Zaraz nam się na głowy jakieś znaczki posypią 🙂 gdzieś był wątek o padokowaniu?
1. Koniczka - znam konie WKKW klasy 3* , kwalifikujące się na 4* które chodzą na padoki codziennie...
2. Wielu z Was pisze, że konie ujeżdżeniowe - vide koń z filmiku wstawionego przez Tanię - stoją w boksach, są stłamszone, etc... A nikt nie pomyślał, że te konie mogą mieć po prostu tyle temperamentu??!! Koń ujeżdżeniowy nie może być ospałym, powolnym miśkiem...

Wiem, że to nie ten poziom, ale mam 13 letną klacz , trzymaną 24 h na pastwisku, bezowsową, fajną, jezdną, z temperamentem którym mogłabym obdzielić stado koni... Potrafi pójśc ładny czworobok , a na rundzie w grupie dostaje małpiego rozumu... i co - biedny stłamszony niewybiegany więziony konik??!! Jej syn też ma problemy bechawioralne (dlatego jest jej jedynym potomkiem). Potrafi na prawdę dobrze się koncentrować na ćwiczeniach elementów, luźny, chętny po czym coś mu się nie spodoba i z zadowolonego atlety mam w pół sekundy brykającego pegaza rodem z rodeo... i bardzo trudno go sprowadzić z powrotem do poziomu w którym jest w stanie skoncentrować się na ćwiczeniach... i co - znów przyczyną ma być brak padoków? Na więcej niż 24 h nie dam rady ich w ciagu doby wypuścić ;-)
Gaga, a nawet powiem inaczej, mam starszego tuptusia, ktory teraz spedza ponad 12 godzin dziennie na trawie, a pojechalam w teren ostatnio, myslalam ze kon jest spokojny, a jak zobaczylam ląkę, to trzymajac za sprzaczkę wodzy zagalopowalam, najpierw byly dwie zrolowane powolne foule, a potem zad pod siebie i rura z radosnymi bryknięciami, pozwolilam jej biec tam gdzie chce i w takim tempie w jakim ma ochotę. jakby kon po raz pierwszy zobaczyl, ze mozna tez takim galopem biec, takie jakby konskie zdziwienie najpierw, a potem uszy postawione i heja. nie wiem co kon chodzil, ale ostatnio uslyszalam ze raczej to kon "parkurowy", wracajac bylam tak szczerze zdziwiona aktywnym stępem i przemierzaniem górek w tempie o jaki nie podejrzewalam tego konia. wiec nie wazne czy tuptek, kon pokonkursowy, czy kon aktywny sportowo, czesto w momencie totalnego rozluznienia moze byc dosc nieobliczalny, wyrzucajac z siebie napięcie 🙂
bemyself, zwłaszcza że akurat Twoja jazda z tego filmiku w interpretacji jest mocno napięciogenna, nadal mi się ten biedny galop z przetrąconymi plecami śni po nocach  😲
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się