Forum konie »

Czy ujeżdżenie to sztuka czy zbiór cyrkowych sztuczek?

Ujeżdżenie to zabawny sport - może być zarówno sztuką, jak i zbiorem cyrkowych sztuczek, zależnie od tego, kto się za nie zabierze.

Ujeżdżenie jako sztuka kształtuje konia do momentu, aż jest on zadowolonym atletą, w rozluźnieniu i skupieniu wykonującym najtrudniejsze elementy ujeżdżeniowe, jakby nie kosztowało go to żadnego wysiłku.
Kiedy ktoś uczy swojego konia elementów ujeżdżeniowych, może też rozpocząć wdrukowanie sztuczek. Jaka jest różnica? Jesli praca ujeżdżeniowa jest robiona w duchu prawdziwej sztuki, to chody systematycznie są poprawiane, koń coraz bardziej zebrany, wszystko dokonuje się właściwie w trzech chodach i przejściach, a elementy przychodzą zupełnie naturalnie. Z dobrego galopu robi się po prostu pewnego dnia piruet, wiadomo że nie od razu dziewiątkowy. Ale co jest ważne - piruet przychodzi, ponieważ galop był dostatecznie dobrze ogarnięty, by z niego ten piruet zrobić: wtedy nawet za bardzo nie trzeba konia "uczyć" tego elementu, bo sam wyczuwa, o co nam chodzi. Podobnie ze wszystkim - ciąg po prostu pewnego dnia "wychodzi" z zakrętu, balans w kłusie pewnego dnia po prostu zaczyna działać, bo koń był wystarczająco dobrze rozluźniony i silny, by móc tak zasuwać.

Sztuczki ujeżdżeniowe to zupełnie co innego. Ich domeną jest to, że jeździec po prostu pewnego dnia postanawia "zróbmy piruet"! Koń nic nie kuma, galop jest rozpadnięty, ale co z tego, koń ma osiem lat, więc mu się kręcić 🙂 Wiadomo, że wtedy nie wjeżdża się po prostu do piruetu, tylko nagle to wszystko robi się tak piekielnie skomplikowane, wchodzą czarne wodze, wściekłość konia, niepotrafiącego unieść napięcia i wymagań. Albo taki zbalansowany kłus - po co czekać na to, aż koń sam zaproponuje balans, skoro można go mocno złapać z przodu, a z tyłu jeszcze pomóc sobie batem? Co prawda wtedy powstają często nieregularne wyrzuty zamiast prawdziwego kłusa zgodnego ze sztuką jeździecką, ale kto by się tam przejmować, skoro jedna ze sztuczek już odfajkowana.

Prawda jest taka, że ujeżdżenie wymaga od jeźdźca piekielnie dużo myślenia, opanowania, obserwacji i pokory. Bardzo łatwo jest spróbować uciec od tych wymagań i pójść na skróty - wtedy rzeczywiście ujeżdżenie staje się próbą wykonania jak największej ilości sztuczek w najmniejszym czasie, w dodatku niezbyt przyjemną próbą, bo źle jeżdżone konie nie tak łatwo się poddają 😉 Koń weryfikuje świetnie rzeczywistą jakość pracy jeźdźca - swoim nastawieniem, jezdnością, jakością chodów i wykonywanych elementów: ale co z tego, jak środowisko polskiego ujeżdżenia zdaje się być ślepe na dramatyczne wypaczenia na czworobokach.
A jeżdżą ?


jeżdżą
Nie zgadzam się z opinią, że ujeżdżeniowcy jeżdżą tylko ujeżdżenie. Wielu dresażystów w swoich książkach poleca odpoczynek w terenie, skoki, drążki i inne urozmaicenia podczas treningu. Ujeżdżeniowcy, których znam też to stosują (nie żebym znała ich tak wielu i na najwyższym poziomie). Pamiętajmy też, że ujeżdżenie na podstawowym poziomie powinien opanować każdy koń. Każda dyscyplina wykorzystuje naturę konia do wykonywania danych "sztuczek". Lostak już wspomniała: jakbyśmy chcieli, żeby koń żył w zgodzie ze swoją naturą to puścilibyśmy je wolno na pożarcie okolicznym wilkom  😉

W każdej dyscyplinie znajdziemy szereg rzeczy godnych naśladowania i rzeczy, których należy się wstydzić. Gdzie w ujeżdżeniu jest 'koń'? Czy jest gdzieś dalej niż w skokach czy reiningu? Nie sądzę.
Ja zawsze miałam wrażenie że koniom ujeżdżeniowym nie daje się odpocząć psychicznie, wygalopować się, pojechać do lasu, poskakać przez drągi.


Ja mam takie samo wrażenie, do tego dochodzi zamykanie zwierza w boksie na 23h/dobę.
Nie mówię, że tak robią wszyscy, ale na pewno większość koni wysokiego sportu nie ma takiego komfortu psychicznego wybiegać się, wybrykać na łące z innymi końmi.
A ja nie widzę możliwości osiągnięcia u konia takiej formy kondycyjnej jaka jest potrzebna w dużym sporcie, gdyby był zamknięty 23h/dobę. Toż to byłby flak a nie atleta.
znowu, warto poczytac lub poogladac wywiady z rotterdamu.  konie pracuja 3 max 4 razy w tygodniu pod siodlem, w wiekszosci nie wiecej niz 45 min, reszta to lonza, karuzela, padok, spacery.  sa takie ktore chodza na spacery 4 razy dziennie.

gdyby zawodnik ujezdzeniowy nie ozwolil koniowi odpoczac po intensywnych treningach, po sezonie, to nie mialby partnera, tylko wscieklego i zniecheconego konia.  kon w ujezdzeniu musi byc swiezy, a to sie robi odpoczynkiem, przede wszystkim, glowy.
A ja nie widzę możliwości osiągnięcia u konia takiej formy kondycyjnej jaka jest potrzebna w dużym sporcie, gdyby był zamknięty 23h/dobę. Toż to byłby flak a nie atleta.


Czy koń to nie maszynka w takim przypadku?
busch podpisuję się pod tym co napisałaś . Chciałam tylko zapytać was co sądzicie o poziomie sędziów uj. Bo to przecież oni decydują czy wyżej ocenić konia sztywnego który dobrze macha nogami czy takiego który jest lużny pod zrelaksowanym jeżdżcem ale niekoniecznie ma spektakularny ruch.Mnie osobiście ten poziom trochę martwi . . .
tajnaa, A co to ma do ujeżdżeniowców? W sensie to trzymanie w boksie. Pewnie z 90% koni sportowych wszystkich dyscyplin nie ma szans na padokowanie itp. A już na bank nie z innymi końmi. My w ogóle patrzymy z punktu widzenia naszego jednego kochanego konisia. Byłabyś takiego samego zdania jak jesteś, będąc zawodnikiem klasy światowej jeżdżącej na koniu wartym - hmm, nie wiem - 500 tys. euro, należącym do 5 współwłaścicieli, który właśnie za miesiąc ma iść mistrzostwa świata w skokach? Puszczałabyś go radośnie na padok do stada? Tylko mi nie mów, że tak - chyba, że jesteś miliarderem i jak przyjdą do Ciebie właściciele tegoż konia po np. utracone korzyści bo koniś nóżkę złamał a ty im lekką ręką z kieszeni 500 tyś euro + jeszcze odszkodowanie za utracone wygrane.

Ale to się off top znowu robi.
lira caly patent w tym, ze dobry kon ujezdzeniowy wysokiej klasy ma byc chetny i luzny i dobrze machac lapami 😉 brak pierwszego lub drugiego, to juz kwestia dziergania i nadrabienia czym innym, ale czy to juz serio jest kon wysokiej klasy?
Tania, żywy organizm jest złożonym układem. Np. "ma funkcję" "ekonomizacji energii", lubi "stan spoczynku" (kanapa + TV/książka  :emoty327🙂, jednocześnie "domaga się" pewnej aktywności. Jest w tym "układzie" bardzo dziwna? funkcja: adaptacja, wdrożenie, przyzwyczajenie. Także do wzorców ruchu. Jak wiadomo, najtrudniej jest zacząć (np. chodzić na siłownię, pilates czy cokolwiek, grać na instrumencie itd.). Potem pojawia się potrzeba! kontynuacji i rozwoju tego, co się zaczęło; tancerze mają potrzebę poruszania się "tanecznie" etc., gdy opuszcza się trening - czegoś brakuje. Podobne zjawiska "działają" w koniach, śmiem twierdzić, że nawet silniej niż w ludziach. Koń, który "załapie" urok efektownego ruchu - będzie tego potrzebował, będzie sam! chciał ruszać się okrągło, elastycznie, rytmicznie, płynnie, harmonijnie, energicznie; koń nauczony "tańczyć" będzie chciał tańczyć. Przyzwyczajony do łączności z jeźdźcem, do "słuchania" jego instrukcji - będzie tego szukał, czasem "zgadywał myśli". Ta łączność - wspólne poszukiwanie jedności, wspólnego klucza - jest czymś najpiękniejszym w jeździectwie.
Kłopot z ujeżdżeniem (jako dyscypliną) jest taki, że na najwyższym poziomie konie muszą mieć wrodzony! bardzo szczególny zestaw cech, czasem sprzecznych, typu - wysoka wrażliwość i jednocześnie wybitna zdolność do koncentracji. Takie konie są, nie ukrywajmy, bardzo drogie (jest ich mało)  🙁. Dlatego praktycznie każdy jeździec "użera się" z różnorakimi "niedogodnościami" - kwestia dróg, jakie wybiera, żeby konia "udoskonalić", np. pobudzić wrażliwość i reaktywność, albo odwrotnie - "uśpić" nieco nadpobudliwca. Granica między zachowaniami/reakcjami "pożądanymi" a nie - jest bardzo wąska  🙁 Obszar pomiędzy wzajemnie sprzecznymi oczekiwaniami: reaktywnością a odpornością na bodźce "zakłócające" - komunikację, zadania do wykonania.
Niektórzy dociekają natury konia, dbają o jego dobrostan i relaks, pełen rozwój, inni uważają, że jedyną odpowiedzią jest maksymalne podporządkowanie woli człowieka.

BTW - dopóki nie przeczytałam "Gdyby konie mogły krzyczeć" byłam przekonana, że to jest "oszołomska" książka. Może kwestia szczególnego tytułu? Może krążących opinii? A to jest książka, w której autor zadaje istotne pytanie: dlaczego? deklaracje zawarte w przepisach (harmonia, rozwój, fizjologia etc.) nie znajdują odzwierciedlenia w ocenach sędziów? Deklaracje - sobie, życie (z jego komercją i pragmatyzmem) - sobie  🙁 Ja na to pytanie nie umiem odpowiedzieć  🙁 "Im dalej w las" tym mniej rozumiem ze współczesnego ujeżdżenia  🙁 Nie potrafię np. pojąć, dlaczego np. młody koń jest wysoko oceniany za prezentowany kłus zebrany (mimo, że w programie stoi - roboczy), chociaż gubi rytm i jest spięty, a koń poruszający się harmonijnie i płynnie kłusem roboczym - zostanie oceniony niżej.
Rozbieżność pomiędzy deklaracjami, także dotyczącymi rozwoju konia a przyziemną praktyką - jest problemem, na który "świat ujeżdżenia" nie znajduje rozwiązania. Ale to problem dużo szerszy, niż tylko "koński". Dotyczy np. takiego pojęcia jak "sumienie"  🤔
epk z tego względu, że nie ma jak się "wyżyć" jedne poskaczą, inne kros przebiegną. Są po prostu wybiegane.
no to skąd się bierze ta nerwowość? Czemu wytrenowany, posłuszny koń, nie jest w stanie przejechać rundy honorowej?
Pewnie stąd, że jest niewybiegany. Galop przez nóżkę, wyciągnęty przez przekątną i stęp codzienny w karuzeli przez godzinę, a reszta to areszt boksowy to za mało chyba dla konia.
I właśnie ta współpraca, o jakiej pisze Lostak mnie najbardziej interesuje.
Tak bardzo trywializując współpracę "czuję" patrząc na cross.
Takie- zróbmy to wspólnie.
A w ujeżdżeniu mam wrażenie, że zwierzak sprowadzony jest do czegoś w rodzaju maszynki na guziczki.
Jest w ujezdżeniu takie -zróbmy to wspólnie?
Koń się cieszy jak się uda? Wspiera jeźdzca?
Nie stawiam tezy, pytam bo nie wiem.


Wydaje mi się, że w skokach czy na crossie koń może widocznie pomóc jeźdźcowi bo sam "wie" o co w tej dyscyplinie chodzi - ma zakodowane żeby skoczyć bez zrzutki i szybko pokonać parkur. Dlatego jak coś idzie nie tak na górze, może oczywiście wyratować jeźdźca. A w ujeżdżeniu? Koń może się starać, ale chyba trudno o widoczną pomoc zawodnikowi, bo raczej nie wie jakie są kryteria oceny elementów, jak powinien wyglądać idealnie wykonany element...
Z odpowiedzią na Wasze wątpliwości wyszła Halo. Koń także czerpie radość z tego, że się pięknie, płynnie i harmonijnie porusza. Ale mówimy tu o prawdziwym ujeżdżeniu, które ma na celu harmonijną współpracę, nie obóz koncentracyjny.

tajnaaa Twoja wypowiedź jest krzywdzącym dla ujeżdżeniowców uogólnieniem. A argumenty, że ujeżdżeniowcy także jeżdżą w tereny, biegają na torach do galopu i urozmaicają treningi jak widać, nie dotarły.

EDIT: Poprawki
Moim zdaniem dobrze ujęła kwestię sztuczek ujeżdżeniowych vs. sztuki  ujeżdżenia Bush.

W prawdziwym, prawidłowym ujeżdżeniu  te wszystkie "sztuczki" czyli ćwiczenia robi się po coś, w jakimś celu. Głównie po to by koń był elastyczny, by odpowiadał na lekkie pomoce, by miał wyrobione mięśnie i kondycję. I kolejność ich pojawianiu w szkoleniu konia jest dość szczegółowo zaplanowana i jedno wypływa niejago z poprzeniego. Nie ma tu dróg na skróty w związku z tym dobre wyszkolenie konia musi trwać.

W tym sztuczkowym ujeżdżeniu robi się te elementy bezmyślnie po to żeby je zrobić - bez oglądania się na poziom wyszkolenia konia, jego teraźniejsze możliwości.
Atea ale nie da się rozmawiać na takie tematy jak się nie uogólnia! Bo jak inaczej? Mamy pisać z imienia i nazwiska? Każdy z nas opisuje to co widzi, niekoniecznie musi się to odnosić do każdej ujeżdżeniowej pary.
Pewnie stąd, że jest niewybiegany. Galop przez nóżkę, wyciągnęty przez przekątną i stęp codzienny w karuzeli przez godzinę, a reszta to areszt boksowy to za mało chyba dla konia.


Co prawda miałam okazję obserwować tylko treningi naszych lokalnych ujeżdżeniowców, ale nigdy nie polegały one na ćwiczeniu jedynie czworoboków. Te ćwiczyli dopiero po porządnym rozgrzaniu konia, którego nie osiągali poprzez galop przez nóżkę 😉
xxagaxx chodzi o to, że musimy rozdzielić ujeżdżenie (jak i każdą inną dyscyplinę) na te z prawdziwego zdarzenia i te mniej. Ja uważam, że większość ujeżdżeniowców , wie że pracuje z koniem, a nie maszyną. Troszczą się o ich komfort psychiczny chociażby dlatego, że bez niego koń nigdy się rozluźni.

Oczywiście z drugiej strony są nieadekwatne oceny sędziów... To jest smutne.

A posługujecie się nie tylko uogólnieniem, ale także wyolbrzymieniem. Ktoś już z resztą wspomniał, że nie da się mieć konia na wysokim poziomie, który 23h na dobę spędza w boksie. Klimke, Savoie, Balkenhol i wielu innych ujeżdżeniowców podkreśla wagę prawidłowego planu treningowego, który obejmuje nie tylko pracę ujeżdżeniowąm ale także tereny, skoki, lonżowanie itd.
Atea Przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź i dopiero osądzaj. Napisałam " Nie mówię, że tak robią wszyscy ..." Nie pisz, że ujeżdżenie jest czystym pięknym sportem, gdzie konie nie są krzywdzone.
Mnie samej się ten sport podoba, ale stare ujeżdżenie, gdzie regulamin był regulaminem, a teraz mam wrażenie, że więcej wagi przywiązują do ubioru jeźdźca. Poza tym podpisuję się pod halo.
posługujecie się nie tylko uogólnieniem, ale także wyolbrzymieniem. Ktoś już z resztą wspomniał, że nie da się mieć konia na wysokim poziomie, który 23h na dobę spędza w boksie. Klimke, Savoie, Balkenhol i wielu innych ujeżdżeniowców podkreśla wagę prawidłowego planu treningowego, który obejmuje nie tylko pracę ujeżdżeniowąm ale także tereny, skoki, lonżowanie itd.

Dobrze, ale we wszystkich wymienionych wyżej czynnościach coś od konia jest stale wymagane, to jest wciąż praca. A gdzie czas na to, żeby po prostu pobyć koniem?
Zgadzam się z tajnąą, że nerwowość koni ujeżdżeniowych wynika z braku padokowanie, ale nie ze względu na niewybieganie, ale ze względu na brak możliwości pobycia sobie koniem. I konie chodzące wyższe klasy NIE SĄ padokowane, bo już ktoś wspominał, że za wiele kasy kosztują. Przez to obchodzi się z nimi jak z jajkiem, nie daje im się wyjść na padok z innymi końmi. Godzina pasienia się na uwiązie nie zastąpi 6 godzin chodzenia sobie po łące z innymi końmi, gdzie nie wymaga się od nich nic i mogą robić co chcą - paść się, biegać, wchodzić w krzaki, broić, bawić z kolegami.
To tak jak te biedne dzieci, którym rodzice wypełniają każdą minutę ich życia bzdurnymi zajęciami, tylko w tym przypadku podczas tych zajęć konie są izolowane od reszty (a bądź co bądź to zwierzęta stadne!).

I nie, nie chodzi mi o to, że powinniśmy wszystkie konie puścić na łąki, bo taka ich natura. Chodzi mi o to, żeby poza pracą miały czas na bycie końmi.

EDIT: O właśnie, może tu chodzi o możliwość wyboru? W innych dziedzinach jeździectwa koniom pozostawia się nieco więcej "pola do popisu", jakąś tam swobodę wyboru mają, konie ujeżdżeniowe muszą robić wszystko DOKŁADNIE po myśli jeźdźca. Człowiek też by oszalał, gdyby przez całe życie był kukiełką w czyichś rękach, nie miał prawa wyboru i musiał robić dokładnie tak jak mu każą. Oj, to byłby wrak, a nie człowiek.
Becia23 ale tak mają konie wyższej klasy wszystkich dyscyplin, nie tylko ujeżdżenia. Więc jakbyy w temat się po prostu nie wpisuje.

tajnaaa Nic takiego nie piszę. Nie może być tak pięknie, bo nie wszyscy koniarze zasługują na to, żeby się z końmi zadawać 🙂
faith ja to rozumiem i zgadzam się . Tylko patrzę na problem jakby od góry ; jeśli sędziowie zaczną kompetentnie oceniać przejazdy to żaden oszołom na spiętym , trzymanym ''na ryju '' koniu nie będzie miał czego szukać na czworoboku i żadne sztuczki mu nie pomogą choćby jego koń fruwał . . .
Becia23 ale tak mają konie wyższej klasy wszystkich dyscyplin, nie tylko ujeżdżenia. Więc jakbyy w temat się po prostu nie wpisuje.

Tak, ale już napisałam, że w innych dyscyplinach konie mają więcej, stymulacji intelektualnej. Np. koń-skoczek jak najbardziej myśli nad tym, jak wykonać swoje zadanie i właśnie dlatego w skokach/crossie możliwe jest, by koń "wyratował" jeźdźca. W ujeżdżeniu takiej możliwości nie ma, bo tam nie ma miejsca na podejmowanie decyzji (przez konia), koń robi dokładnie tak, jak mu się każe i ma nie myśleć.
busch podpisuję się pod tym co napisałaś . Chciałam tylko zapytać was co sądzicie o poziomie sędziów uj. Bo to przecież oni decydują czy wyżej ocenić konia sztywnego który dobrze macha nogami czy takiego który jest lużny pod zrelaksowanym jeżdżcem ale niekoniecznie ma spektakularny ruch.Mnie osobiście ten poziom trochę martwi . . .

W Polsce uważam, że poziom sędziów jest straszny. Pamiętam jak sekretarzowałam na pewnych zawodach ogólnopolskich i dzięki temu byłam świadkiem jak koń dostał 5 za stęp - szkoda tylko, że tenże stęp to było zasuwanie inochodem przez całą przekątną. Nie wiem, jak można przyznać taką ocenę za niewykonanie ruchu, ale jak widać można 😉

Btw. są różne galopy "przez nóżkę". Ten najczęściej spotykany rzeczywiście może tylko usypiać, tudzież frustrować niewybieganego konia, bo polega na snuciu się rozpadniętym koniem, który ciała używa do tego mniej więcej tak mocno, jakby właśnie dostał szpadlem w kręgosłup. Nie ma on nic wspólnego z ujeżdżeniowym galopem zebranym, gdzie koń dużo ciężej pracuje niż w galopie roboczym, bo musi się bardzo mocno podstawić, skupić w sobie i podnieść przodem. Gwarantuję, że prawidłowo jeżdżony koń absolutnie nie będzie niewybiegany, wręcz przeciwnie - porządnie zmęczony tym "galopem przez nóżkę". Niestety, ku mojej rozpaczy, polscy ujeżdżeniowcy solidnie zapracowali sobie na ten stereotyp o niewybieganym, snującym się w galopie koniku, czasem aż boli patrzeć na te "zebrane" galopy.

Dobrze, ale we wszystkich wymienionych wyżej czynnościach coś od konia jest stale wymagane, to jest wciąż praca. A gdzie czas na to, żeby po prostu pobyć koniem?
Zgadzam się z tajnąą, że nerwowość koni ujeżdżeniowych wynika z braku padokowanie, ale nie ze względu na niewybieganie, ale ze względu na brak możliwości pobycia sobie koniem. I konie chodzące wyższe klasy NIE SĄ padokowane, bo już ktoś wspominał, że za wiele kasy kosztują. Przez to obchodzi się z nimi jak z jajkiem, nie daje im się wyjść na padok z innymi końmi. Godzina pasienia się na uwiązie nie zastąpi 6 godzin chodzenia sobie po łące z innymi końmi, gdzie nie wymaga się od nich nic i mogą robić co chcą - paść się, biegać, wchodzić w krzaki, broić, bawić z kolegami.
To tak jak te biedne dzieci, którym rodzice wypełniają każdą minutę ich życia bzdurnymi zajęciami, tylko w tym przypadku podczas tych zajęć konie są izolowane od reszty (a bądź co bądź to zwierzęta stadne!).


Jeśli uważasz, że padokowanie konia w stadzie jest takie super, to poczytaj sobie Kącik Rekreanta, gdzie dwa konie uszkodziły się od przyjacielskich kopów - na szczęście niegroźnie. Ja byłam świadkiem tego, jak takie ustalanie pozycji w stadzie omal nie wysłało jednego z bijących się koni na drugą stronę tęczy. Wystarczyło, że koleżanka ze stada kopnęła w staw skokowy, który już nigdy później nie odzyskał sprawności wystarczającej do tego, by koń był w stanie kiedykolwiek później wyjść na to pastwisko - nogi są tak zmasakrowane, że po pierwsze nikomu nie chciałoby się tego konia zaciągać na to pastwisko (dojście 500 metrów trwa pół godziny), po drugie wypuszczenie niepełnosprawnego konia z resztą to proszenie się o jeszcze większe kłopoty.

Koń sportowy nie musi wychodzić na 12 godzin na łąkę. Padokowanie ma też swoje wady - zimą nie ma żadnej trawy, jest ślisko i koń głównie stoi jak baran na środku padoku, zajmując się głównie marznięciem. Latem z trawą jest lepiej (o ile masz szczęście stać w stajni, gdzie jest jakaś porządna trawa), ale na przykład tego lata była prawdziwa inwazja wszelkiego gryzącego tałatajstwa, bardziej wrażliwe konie zamiast odpoczywać, na pastwisku głównie się wściekały lub biegały, żeby ich muchy nie zżerały. Już nie wspomnę o tych wspaniałych padokach, na których nie ma prawie nic do jedzenia - w Warszawie i okolicach bardzo częste zjawisko - wtedy, wyrzucając konia na te 8 godzin, po prostu przez ten czas urządza mu się bardzo niezdrową głodówkę i pozbawia dostępu do wody pitnej.
Ja jestem za padokowaniem - w rozsądnych granicach. Uważam, że 2-3 godziny wietrzenia są ok dla koni sportowych i raczej nie ryzykowałabym zdrowiem swojego konia, zeby go puścić z resztą stada.

Co do nerwowych koni ujeżdżeniowych - niestety znaczna część z nich jest taka, ponieważ bardzo wiele jeźdźców parających się tą dyscypliną ma wygórowane mniemanie na temat leczniczego wypływu wpier**olu na trening koni  🙁 Co moim zdaniem nie tylko powoduje u koni złe samopoczucie, ale do tego jest w zdecydowanej większości przypadków po prostu absurdalnie głupie - rozluźniony, spokojny koń nauczy się wszystkiego dużo szybciej i będzie pracował dużo lepiej. Nie bez znaczenia jest też wykonywanie na koniu różnych dzikich węży - bezsensowna jazda ujeżdżeniowa jest moim zdaniem dużo bardziej niszcząca psychicznie konia, niż bezsensowna jazda skokowa. W skokach przynajmniej jak się koniowi spuści łomot, to potem jest element odpuszczenia mu - a w ujeżdżeniu nierzadko pierze się konia, jednocześnie nie pozwalając mu odreagować napięcia. Lub jeździ tak, że biedne zwierze zupełnie nie rozumie, o co chodzi.

Tak, ale już napisałam, że w innych dyscyplinach konie mają więcej, stymulacji intelektualnej. Np. koń-skoczek jak najbardziej myśli nad tym, jak wykonać swoje zadanie i właśnie dlatego w skokach/crossie możliwe jest, by koń "wyratował" jeźdźca. W ujeżdżeniu takiej możliwości nie ma, bo tam nie ma miejsca na podejmowanie decyzji (przez konia), koń robi dokładnie tak, jak mu się każe i ma nie myśleć.

Nieprawda, koń ujeżdżeniowy też może bardzo pomagać swojemu jeźdźcowi - np. chęcią do dobrego ruszania się, skupieniem, chęcią do wykonywania elementów itd. Ujeżdżenie to dialog z koniem, nie ma dialogu bez dwóch rozmówców - jest ogromna różnica pomiędzy pracą z koniem chętnym do dresury, a koniem, z którego na siłę się robi ujeżdżeniowca.
busch Pięknie to wszystko zebrałaś do kupy i wytłumaczyłaś  :kwiatek:
busch Pięknie to wszystko zebrałaś do kupy i wytłumaczyłaś  :kwiatek:

Racja.
W ogóle bardzo udana dyskusja.  :kwiatek: :kwiatek:
Becia23 gdybyś wydała kilkaset tysięcy euro na konia, pewnie dobrych kilka-kilkanaście tysięcy miesięcznie na całą resztę związaną z tym sportem (treningi, pensjonat, wyjazdy itp.) plus kilka lat ciężkiej pracy nad jednym koniem aby osiągnął mistrzowski poziom to też byś się obchodziła z nim jak z jajkiem. Wysoki sport to jest biznes i tak jak w każdym innym biznesie powinno się minimalizować ryzyko.
Od razu uprzedzam jestem jak najbardziej za padokowaniem, moje konie spędzają 24/7 na pastwiskach, ale rozumiem takie postępowanie.
Z drugiej strony, konie które większość swojego życia spędzają czas na zasadzie "trening, box, karuzela, oprowadzanie..." są przyzwyczajone do tego stanu rzeczy i nie brakuje im czegoś czego nie znają...

Uczenie nowych elementów, szlifowanie znanych elementów to również jest "stymulacja intelektualna". Natychmiastowa reakcja na sygnały dawane przez jeźdźca również. Na zawodach my widzimy efekty tej pracy, pracy jeźdźca i konia - pary.
"Gwarantuję, że prawidłowo jeżdżony koń absolutnie nie będzie wybiegany, wręcz przeciwnie - porządnie zmęczony tym "galopem przez nóżkę". "

bush, chyba sobie zaprzeczyłaś ale wiem o co chodzi 🙂

Pamiętacie, był taki link do filmu z Galem i Totim, na końcu Toti tak słodko chrapał w mikrofon 🙂 tam Gal mówił, żenie można wypuszczać Totiego na padok, bo świruje i może sobie krzywdę zrobić, jest dwa razy dziennie wyprowadzany na spacerek. Totilas chyba wie, co to ciężka praca a skoro na wybiegu szaleje to chyba nie jest tak "nie wybiegany" 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się