Forum towarzyskie »

dysfunkcje- dysleksja, dysgrafia, dyskalkulia itp

Może to po prostu ja jestem zbyt tępa, żeby zrozumieć jak to jest możliwe. 🤔wirek:
Tu problem jest chyba inny. W pewnym momencie zauważyłam diabelny "przyrost" różnych "dys".... na przykład, znajomy sobie "załatwił papierek" tylko dlatego, żeby mieć więcej czasu na maturze. 😵
Może by jakieś, nie wiem, ostrzejsze kategorie przyznawania tych dysfunkcji....?
Ja mam zaświadczenie o dyskalkulii. Ze zrozumieniem abstrakcyjnych matematycznych pojęć miałam wystarczająco małe problemy, by dostawać czwórki z matematyki w liceum, niestety na bardziej trudne rzeczy byłam zbyt cienka. Moja dyskalkulia objawia się w najprostszym liczeniu w pamięci: liczenie dwóch dwucyfrowych liczb to dla mnie czysta abstrakcja, podobnie mnożenie w pamięci, z ogromnym trudem nauczyłam się tabliczki mnożenia, by zapomnieć ją zaraz po tym, gdy już nie dawali za to jedynek  😉 . Jeśli liczę liczbę jakichś rzeczy - np. miałabym policzyć ziemniaki w worku - to bardzo łatwo się mylę, wystarczy że przez chwilę się zdekoncentruję i zapomnę o siódemce następującej po szóstce, albo o dwadzieścia trzy po dwadzieścia dwa  😁 . Nie zapamiętuję żadnych liczb, nie pamiętam ani swojego numeru telefonu, ani nikogo innego (poza policją i szpitalem  😂 ), z wielkim trudem przypominam sobie numer domu, w którym mieszkałam przez ostatnie osiemnaście lat  😜 Nie pamiętam też dat urodzin i innych świąt, dotyczy też moich własnych imienin. Nie pamiętam nigdy, jaka jest data, mimo że zawsze rano kilka razy ją zapiszę w różnej korespondencji (za każdym razem muszę sprawdzać w komputerowym kalendarzu). Dziś rano musiałam sprawdzić, który mamy rok - nie byłam pewna, czy 2010, czy 2011  😵  .
Są to bardzo upierdliwe i żałosne trudności, ale właściwie nie miały zbyt dużego wpływu na moją edukację, ani w ogóle życie. W liceum można było używać kalkulatora, a wcześniej ratowałam się działaniami w słupku (nawet jak dodawałam 17 do 7, to rozpisywałam słupek, liczyłam na palcach i miałam nadzieję, że przy liczeniu na palcach nie ucieknie mi żadna liczba  😀 )
Ostatnio też poprawiły mi się nieco zdolności prostego liczenia w pamięci bo wciąż coś muszę w ten sposób liczyć. Co prawda niczego ważnego w ten sposób bym nie liczyła bo ryzyko błędu jest duże i muszę się bardzo skupić za każdym razem, ale funkcjonuję  🙂
Człowiek, który faktycznie ma dysort. zwyczajnie tego nie widzi - raz potrafi napisać dobrze a linijke niżej już nie.

Tu mogę potwierdzić - mam papierek na dys ale nigdy raczej z niego nie korzystałam bo zawsze uważałam że trzeba pracować nad sobą. Pewnego dnia jeszcze w gimnazjum moja pani korepetytorka kazała mi napisać słowo 'uderzenie' 100 razy bym się opatrzyła z tym że pisze się przez RZ. Miałam napisać ten wyraz w słupku jeden pod drugim. Na 100 słówek i tak 4 napisałam przez Ż nawet tego nie zauważając...
No to, że prawie każdy jełop, który się o papierek postara, to go dostanie, to juz inna brocha. I to jest największy problem - hurtowe wydawanie kwitka. Żadne rozwiązanie dobre nie jest - brak dokumentu na dys jest problemem dla osób, które faktycznie coś takiego mają, więc całkowicie zlikwidować - kiepsko. Z drugiej str. nie wiem jak te testy dokładnie wyglądają i jakie są możliwości wyłapania oszustów... chyba marne, patrząc na to, co się dzieje.
Ja mam zaświadczenie o dyskalkulii. Ze zrozumieniem abstrakcyjnych matematycznych pojęć miałam wystarczająco małe problemy, by dostawać czwórki z matematyki w liceum, niestety na bardziej trudne rzeczy byłam zbyt cienka. Moja dyskalkulia objawia się w najprostszym liczeniu w pamięci: liczenie dwóch dwucyfrowych liczb to dla mnie czysta abstrakcja, podobnie mnożenie w pamięci, z ogromnym trudem nauczyłam się tabliczki mnożenia, by zapomnieć ją zaraz po tym, gdy już nie dawali za to jedynek  😉 . Jeśli liczę liczbę jakichś rzeczy - np. miałabym policzyć ziemniaki w worku - to bardzo łatwo się mylę, wystarczy że przez chwilę się zdekoncentruję i zapomnę o siódemce następującej po szóstce, albo o dwadzieścia trzy po dwadzieścia dwa  😁 . Nie zapamiętuję żadnych liczb, nie pamiętam ani swojego numeru telefonu, ani nikogo innego (poza policją i szpitalem  😂 ), z wielkim trudem przypominam sobie numer domu, w którym mieszkałam przez ostatnie osiemnaście lat  😜 Nie pamiętam też dat urodzin i innych świąt, dotyczy też moich własnych imienin. Nie pamiętam nigdy, jaka jest data, mimo że zawsze rano kilka razy ją zapiszę w różnej korespondencji (za każdym razem muszę sprawdzać w komputerowym kalendarzu). Dziś rano musiałam sprawdzić, który mamy rok - nie byłam pewna, czy 2010, czy 2011  😵  .
Są to bardzo upierdliwe i żałosne trudności, ale właściwie nie miały zbyt dużego wpływu na moją edukację, ani w ogóle życie. W liceum można było używać kalkulatora, a wcześniej ratowałam się działaniami w słupku (nawet jak dodawałam 17 do 7, to rozpisywałam słupek, liczyłam na palcach i miałam nadzieję, że przy liczeniu na palcach nie ucieknie mi żadna liczba  😀 )
Ostatnio też poprawiły mi się nieco zdolności prostego liczenia w pamięci bo wciąż coś muszę w ten sposób liczyć. Co prawda niczego ważnego w ten sposób bym nie liczyła bo ryzyko błędu jest duże i muszę się bardzo skupić za każdym razem, ale funkcjonuję  🙂


Jak mi miło, że nie jestem sama  😍 W dyskalkulii chodzi o najprostsze działania arytmetyczne!
Ale są różnice między nami. Ja doskonale pamiętam wszystkie numery telefonów, adresy, kody, piny, puki, pesele, nipy, regony, daty imienin i urodzin... w tym swoje i nieswoje nawet!
Ale jak mam coś odjąć albo podzielić, naprawdę najprostsze rzeczy, to jest czarna dziura, pocą mi się ręce i zasycha mi w ustach. Boję się, poważnie!
No ale żyć trzeba i pieniądze liczyć trzeba, więc jakoś daję radę  😉
Nie miałam taryfy ulgowej, nigdy i nie oczekuję jej. To mój problem.
Matematyka to moje Waterloo.
Algebrę i geometrię bardzo lubiłam, zdarzyło mi się dostać więcej niż 3+ na sprawdzianach co było dla mnie wielkim sukcesem. Jednak wszelkie sinusy, cosinusy, działania złożone to koszmar na kółkach.
Zawsze się gubiłam, pierwiastków nienawidzę do tej pory (nawet nie rozumiem ich reguły i jak się je wyciąga 😁 ), przy zadaniach na myślenie dostawałam wysypki.
Mimo, że miałam wspaniałą korepetytorkę to nic mi nie wchodziło. Na korkach wszystko idealnie, pięknie, ale w szkole... Nie umiałam nic!
z tą dyskalkulią to jest chyba jakiś żart ??!!  🤔 co to niby jest za choroba po prostu ktoś nie umie matmy i tyle.albo niech sie nauczy albo niech sie pogodzi z tym ze jest humanista , ale zeby od razu wymyslac na to papierki  🤔 SZOK

no i co skoro ja nie umiem geografii bo mi sie nie chcialo poswiecic odpowiednio duzo czasu ( w zaleznosci od mojego uzdolnienia ) na nauke tego przedmiotu to znaczy ze jestem biedną osoba chorą na DYSGEOGRAFIE?  🤔
No... daltoniści też niech sie nauczą! Co to jest, żeby sobie wymyślać, że się kolorów nie rozróżnia! Szok!
Notarialna - co Twój, za przeproszeniem, post robi w tym temacie? Nie zauważyłaś mojego i Julie posta? Nigdy nie miałam problemów z pojęciem, czym są cosinusy, czy jak się wyciąga pierwiastki ponieważ to sprawdza Twoje myślenie, a nie dyskalkulię.

Julie - ja też nigdy sobie nie dawałam taryfy ulgowej, zresztą moje trudności jest dość łatwo obejść kalkulatorem i kalendarzem  😉 Nie przeszkadza mi to w myśleniu  😉
no dobrze jesli istnieje faktycznie taka choroba to musi ona byc niezwykłą rzadkością bo przepraszam bardzo ale mi to podchodzi pod jakieś upośledzenie nie obrażając nikogo. Pewnie teraz sie okaze ze wszyscy 'matematyczni inaczej' maja dyskalkulie biedaczyska
Ja na szczęście-nieszczęście robiłam maturę w trzyletnim, wieczorowym technikum ekonomicznym. Zaprzestałam chodzenia na matematykę i w ogóle próbowania uczestniczenia w tym co było przerabiane z matematyki po 1,5 roku.
I byłam tolerowana. Matematyczka wstawiała mi z góry 2 i udawała że nie wie, że mnie nigdy nie ma i nie prowadzę w ogóle zeszytu, ale musiałam sobie na to ciężko zapracować przez pierwsze 1,5 roku, bo dyrektorką szkoły była nasza polonistka, a bardzo ważną personą w gronie pedagogicznym nauczycielka angielskiego. Wszyscy wiedzieli, że nie będę musiała pisać matury z matematyki, więc tylko dlatego przymknięto oko na mój kompletny brak udziału w lekcjach matematyki. Ale pilnowali mnie do końca z wykazywaniem się w byciu w czołówce w j.polskim i angielskim.
I dałam radę. Na maturze jako jedyna spośród ponad tysiąca osób zrobiłam analizę wiersza i dostałam piąteczkę!
Ciekawe jak potoczyły by się moje losy 5-10 lat później, albo teraz...

Olga: To nie żart! Ja nie umiem odejmować i dzielić, poważnie.
Ale żyję, zdałam maturę, mam licencjat, a w pracy zawodowej, którą wykonuję od 10 lat matematyka jest mi tylko potrzebna jak muszę komuś wystawić rachunek za wyświadczone usługi. Mam kalkulator i żyję będąc totalnym głąbem matematycznym.
Nie sądzę, żeby komukolwiek poza mną samą to przeszkadzało!  😉
Olga, no to jest właśnie sedno sprawy. Podejrzewam, że problem faktycznie istnieje, ale u małego odsetka osób. Ponieważ jednak cholernie łatwo każdego lenia wszelkimi dys tłumaczyć, a i zdobycie odpowiedniego papierka, to obecnie żaden problem, to efekty mamy jak widać.
Co dziwne - osoba z dys jakoś nad tym pracuje wiedząc doskonale, że jest to problem. Osoba z papierkiem o dys ma w nosie, bo przeciez papierkiem można się wszędzie wykpić. Do czasu pewnie...
No właśnie, to przy np. poszukiwaniu pracy wymagającej, nie wiem, pisania czy liczenia nie sprawia jakichś trudności? Taki "papierek dys"?
CzarownicaSa, jakie ty brednie wypisujesz! (i kilka innych osób - też 🙁)
Pracę magisterską na ten ten temat pisałam kilka lat przed twoim urodzeniem. Ba! moja mama już od lat nastu prowadziła terapię tych zburzeń i szkoliła terapeutów.
Zaburzenia percepcji psychomotorycznej (bo taka jest ogólna nazwa) dotyczą - uwaga! uwaga! 70% przedszkolaków (tzn. dotyczyły, gdy pisałam pracę). Oczywiście - w różnym nasileniu i dotyczące różnych połączeń zmysłów. Najprawdopodobniej wynikają z mikrouszkodzeń kory mózgowej odniesionych np. w czasie porodu lub na etapie życia płodowego nawet. Dokładnie taki ma się na to wpływ, jak na to, czy jest się leworęcznym czy praworęcznym (zaburzenia stronności/lateralizacji też się "łapią" pod określenie ogólne)
Tylko - w ogromnej większości przypadków, dziecko, przy użyciu własnej inteligencji oraz pilnie ćwicząc (do czego zmusza? szkoła - a powinno przedszkole, bo najłatwiej wyrównać braki uwaga! do 5 roku życia) szybko uczy się braki wyrównywać, a nawet twierdzi się, że inne obszary kory mózgowej przejmują stopniowo funkcje uszkodzonych. Na etapie 7-latka braki są zauważalne u 10-20% uczniów (zależy, jak kto się dokładnie przygląda). największy kłopot jest wtedy, kiedy z inteligencją dziecka kiepsko + warunki w domu 🙁 wtedy też nie bardzo jest na czym opierać terapię 🙁.
katija, możemy sobie przybić piątki 🙂 też jestem dysgrafik (w oparciu o lateralizację skrzyżowaną). Nie przeszkodziło mi to uzyskać tytułu mgr sztuki (chociaż to chyba był błąd :hihi🙂, ale właśnie z tej przyczyny zainteresowałam się komputerami najszybciej, jak to było możliwe 🙂.
Na forum dostrzegam objawy ewidentnej i trwałej (prawdopodobnie) dysleksji (odmiany zaburzenia nie jestem pewna) u jednej! słownie: jednej! osoby. Tzn. objawy takich zaburzeń, na które ta osoba nic nie mogła/nie może poradzić. Reszta - albo ma w nosie, albo niedouczona/ głupia, albo - ich bliscy "olali" sprawę i nic nie robią - tzn. występują owszem objawy, ale z łatwością można by je skorygować. Na pewno sporo osób ma zaburzenia - ale nauczyli sobie tak radzić, że trudno to zauważyć.
halo, "w oparciu o lateralizację skrzyżowaną"- tu chodzi o stronnosc? w badaniach wyszlo, ze powinnam byc leworeczna, a zostalam przestawiona na prawa reke. w efekcie sa rzeczy, ktore umiem tylko lewa reka, a sa i takie, ktorych nie umiem zadna 😉 np obieranie ziemniakow sprawia mi straszna trudnosc, ktora reka bym tego nie robila 😉 pisac umiem obiema, choc lewa gorzej, bo nie wycwiczona.
jestem pewna, ze systematyczne cwiczenia moga w duzym stopniu niwelowac "dys". w tej chwili piszac recznie musze sie bardzo pilnowac, patrzec co robie. jak przestaje to natychmiast mam takie wynalazki na kartce, ze robie tak 😲 (wspomniane rze). jak chodzilam do szkoly i pisalam duzo, wynalazki sie owszem, zdarzaly, jednak bylo ich duzo mniej. ostatni egzamin zawodowy praktyczny napisalam recznie, zmiescilam sie w czasie i zdalam bardzo dobrze. bez "D" w rogu kartki.
Moja koleżanka jest "dyslektyczką" (wątpię, jak dla mnie nie ma takiego czegoś jak dysleksja), a tak naprawdę leniem... Nie czyta książek "bo są nudne, telewizor, komputer czy wyjście na dwór lepsze"
Potrafi (a właściwie zawsze tak pisze) napisać między innymi:

Kochaci, jesici (co ma oznaczać 'jeść'😉, poczebowaci, rze, rzaba, rzók, niedziwieci (niedźwiedź), konió (koniu a raczej koniowi). I wiele innych, głównie z końcówkami. I jak jej mówię, że to już przesada, to się burzy.  marze
zaraz mnie krew zaleje!!

tych wszystkich ignorantów, którzy dyslektyków wyzywają od leni, zachęcam do wysilenia się i przeczytania, co to jest dysleksja, dysortografia itp !!

co do błędów ortograficznych:

dysortografia – specyficzne trudności w pisaniu, przejawiające się popełnianiem różnego typu błędów, w tym ortograficznych, mimo znania zasad poprawnej pisowni
Ja z matematyką zawsze miałam problem, muszę się dwa razy zastanowić nad wynikiem np. równania 47+27 czy 47-26 ale nigdy mi do głowy nie przyszło, żeby szukać nazwy na moją rzekomą "przypadłość". Uczyłam się, tłukłam, kombinowałam i jakoś udało mi się zaliczać wszystko. Tak samo było w podstawówce(druga-?- klasa) z ortografią- pani psycholog chciała mi przypisać dysfunkcję. Moja mama się zdenerwowała, wzięła za mnie, pomogła, podszkoliła i dziś nie mam z tym problemu. Tak samo synek moich przyjaciół- dopóki był w swojej starej szkole miał masę "dys" i ćwiczeń dodatkowych. Zmienił szkołę, wzięła się za niego siostra mojej przyjaciółki i teraz dzieciak nie dość, że bardoz dobrze się uczy, to nagle wszystkie "dys" zniknęły!  🤔wirek:
halo Na pewno są osoby, które mają z tym problem, nie twierdzę, że nie. Jednak niestety w większości przypadków jest to po prostu lenistwo i brak dobrego zajęcia się problemem. I moim zdaniem ciężko mówić o tak dużym procencie "dys" u przedszkolaków, skoro to jeszcze dzieci i mają czas na nauczenie się i popracowanie nad sobą, tak jak z resztą sama napisałaś. (Prawie) Wszystko jest do zrobienia 🙂 Wydaje mi się, że o konkretnej "dys" możemy mówić, kiedy osoba ma 18-20 lat i dalej duży problem z pisaniem/czytaniem/liczeniem. Nie chcę, żebyś to odebrała jak podważanie Twoich teorii naukowych, to jest tylko moje zdanie. 🙂
Kiedyś wysłuchałam rozmowy z panią z Ministerstwa Edukacji o różnych "dys".
I pani powiedziała, że w dyskalkulię nie wierzy. Powiedziała, że to wina nauczycieli , że ktoś nie umie liczyć.
I dała przykład. Jej zdaniem jakiś prosty. Ja się zgubiłam już w trzecim słowie.  😡
Miałam wielu nauczycieli matematyki. Nawet chodziłam na prywatne lekcje. I NIC. No nic.
Nie umiem, nie rozumiem.  😵
Nie jestem jakimś tępakiem, ale liczb zwyczajnie nie czuję.
Jedynie rachunek prawdopodobieństwa mi się podobał bo wyobrażałam sobie kasyno, neony, ludzi wygrywających ,
oszustów etc.
I to jest w mojej głowie jedyna okoliczność łagodząca dla tych innych "dys".
Może mają tak jak ja?
tania w Twoim przypadku nie ma ani lenistwa, ani braku odpowiedniej pomocy, więc moim zdaniej jesteś jedną z tych "prawdziwych dys", którzy nie udają ani nie próbują sobie wmówić, że czegoś nie potrafią. I są tacy ludzie, jak najbardziej. 😉
Nie jestem jakimś tępakiem, ale liczb zwyczajnie nie czuję.
(...)
Może mają tak jak ja?

Jesteś w dobrym towarzystwie - sądząc po stanie naszego budżetu to premier i minister finansów też nie czują🙂
Podobnie - projektanci dachu na sopockiej Arenie - tez nie czuli liczb - projektanci schodów na Stadionie Narodowym też.
Janusz Lewandowski - ma nawet w prawomocnym wyroku sądowym, że nie zna się na liczbach - trochę inaczej napisane, ale na to samo wychodzi.
Dyskalkulia, jak widać, otwiera drzwi do kariery - politycy, inżynierowie, ekonomiści, profesorowie, europosłowie - sama śmietana.
Co czeka, kogoś, kto rozumie liczby? Praca na kasie w supermarkecie - albo w magazynie.
Posiadam dysgrafię. Przez wiele lat chodziłam na zajęcia aby poprawić swój styl pisma. Chociaż przyznam, że teraz nie jest tak źle jak na początku.
Ja mam papier na ta cala lateralizacje skrzyzna. Tak samo ma moj brat, a wiec jakies podloze biologiczne musi to miec.


No i ta matma.... prawie kijem probowano wbic mi tabliczke mnozenia- zapomnij, zawsze ledwo, ledwo zdawalam. Proste rachunki do policzenia sa dla mnie masakryczne.

Wstydze sie, ze w sklepie nie moge zaplacic drobnymi, bo sie szybko gubie w obliczeniach ile dalam juz pani, a ile drobniakow musze jeszcze dodac. Dlatego mam same papierki, albo okragle sumy, a drobne oddaje mezowi.. 🙄

Wcale sie z tego nie ciesze i mi to przeszkadza. Chodzilam na korki, zawzielam sie okropnie majac zdac statystyke I i II w tamtym roku i zdalam! Ale tylko dlatego, ze moglam sobie jakos abstrakcyjno-logicznie wyobrazac problem. Jesli mam cos obliczac, masakra.

Matura juz 10 lat temu byla, w sumie nauczylam sie juz jakos radzic i otwarcie sie przyznaje, ze mam z tym problem.
CzarownicaSa, (i wszyscy) mikro dysfunkcje kory mózgowej naprawdę dotyczą olbrzymiego procentu dzieci. Natomiast konkretne "nazwy" nadaje im się później, gdy objawiają się pod postacią różnych trudności, najczęściej przy okazji nauki szkolnej. I to jest duży problem, bo kora mózgowa, która musi "przerzucić" konkretne funkcje na inny obszar (podobno - na sąsiedni) jest najbardziej "plastyczna" do 5 roku życia. Obecnie, na szczęście,  w przedszkolach wszystkie! dzieciaki robią masę ćwiczeń, o których ani one (to oczywiste) ani ich rodzice nie wiedzą, że są ćwiczeniami usprawniającymi "na wszelki wypadek" - terapią pod nazwą zabawy.
Wszystko co do nas dociera - wędruje przez "narządy zmysłów" (analizatory). Ich widoczne (jeśli są) części - np. oko, ucho to jedynie "końcówki". Poprzez wewnętrzne części narządów zmysłów (i "nerwy"😉 bodźce docierają do kory mózgowej. Dopiero ona je "wywołuje"  - coś jak RAW rejestrowane przez lustrzanki. Do "wywołania" musi dysponować bezbłędnym "softem". I taki "bezbłędny soft" zdarza się dość rzadko (no i - bo hardware zawodzi). Pytanie - na ile sprawnie działa "korekta", wychwytywanie "błędów softu". Inne czynności kory mózgowej, w tym - pamięć, tzw. inteligencja - pomagają w korekcie. Nie jest to system doskonały - patrz "złudzenia optyczne".

Nie zajmowałam się zaburzeniami analizy i syntezy słuchowej, jedynie percepcji wzrokowej.
Tak - lateralizacja to stronność. Np. zaburzenia stronności u części osób będą skutkować jedynie kłopotami w czytaniu map i planów, "gubieniem się" lewo-prawo, dezorientacją przy odbiciach lustrzanych. Da się żyć (przy prawie jazdy ew. mogą być kłopoty :hihi🙂.
Dyskalkulia. Pandurska dobrze rzecz ujęła - pomogły jej abstrakcyjno-logiczne wyobrażenia. Ciekawa jestem - czy słowne? Bo zasadniczo dyskalkulia oparta jest o zaburzenia postrzegania wzrokowego. Kłopoty w odwzorowaniu 2D na 3D, w postrzeganiu szczegółów, w dostrzeganiu - lub nie - podobieństw, lub - niezdolności do uproszczeń ("widzi się" zawsze zbyt dużo szczegółów). Za tym idą kłopoty w sprawnym grupowaniu i różnicowaniu, oraz takie "kwiatki" jak "zaburzenia postrzegania stałości nieciągłych".
"Normalny" człowiek nie powinien też mieć np. kłopotów w rozpoznaniu, że nieco splątany sznurek ma zbliżoną długość do innego - wyprostowanego. A na parkurze - że linia po łuku i ta po prostej są na taką samą ilość foule 🙂 Tych pojęć jest sporo - większości już nie pamiętam.
Ale pamiętam, że dziecko, które nie opanowało percepcji przestrzeni, będzie miało mniejsze lub większe kłopoty w liczeniu. Wzrokowi pomagają inne zmysły (słuch - ileż to osób uczy się "matmy" wręcz recytując "mantry" siedmrazysiedemrównasięczterdzieścidziewięć", dotyk - liczydła i patyczki to "magiczne" wspomagacze - i nasze własne palce - też 🙂😉 Jeśli ktoś ciągle od nowa zaczyna liczenie na palcach (lub ptaków na drucie - i nie dlatego, że odlatują) - to sory, jak on ma pierwiastkować? Osoba z dyskalkulią nie dostrzega wszystkiego, co dostrzec powinna, nie odrzuca łatwo tego co zbędne. Nie wspomnę o mylących się kształtach cyfr i +-.
Swoją drogą, ciekawa jestem, ile osób wybrnęłoby z dyskalkulii, gdyby... uczyły się Brajlem 🙂
W pewnym momencie liczenie na palcach staje się zbyt złożone i dziecko musi! zacząć operować abstrakcją. Miliona sztuk czegokolwiek nikt nigdy nie widział - tzn. widział pewnie, ale nie milion oddzielnych! sztuk, policzalnych na pierwszy czy drugi rzut okiem. "Milion" musi "stać się" liczbą. Jednocześnie dziecko musi wiedzieć, że te "dziwa" podlegają takim samym prawom, jak liczenie na palcach czy dzielenie guzików na te czerwone i te małe. Nie wiadomo dokładnie jak następuje przeniesienie "operacji na konkretach" w myślenie abstrakcyjne, ale wiadomo - ŻE następuje. Tym sprawniej, im całość tych wcześniejszych rozwojowo "operacji percepcji" była lepiej rozwinięta. Dzisiaj możemy się liczyć z istotnym wzrostem objawów dyskalkulii bo stanowczo zbyt wcześnie dzieciaki są "przenoszone w abstrakcję" - przez komórki, komputery, TV. Zanim ta "abstrakcja" "wytworzy się "sama" w młodych mózgach.
No - to już wiecie po co w "Ulicy Sezamkowej" czy "Elmo" dzieciaki wyszukują jedyną pasującą skarpetkę do pary? 🤣 Duuużo lepiej by było, gdy by wyszukiwały ją w "realu"  - w szufladzie 🙂
zaraz mnie krew zaleje!!

tych wszystkich ignorantów, którzy dyslektyków wyzywają od leni, zachęcam do wysilenia się i przeczytania, co to jest dysleksja, dysortografia itp !!

co do błędów ortograficznych:

dysortografia – specyficzne trudności w pisaniu, przejawiające się popełnianiem różnego typu błędów, w tym ortograficznych, mimo znania zasad poprawnej pisowni

wer no, zgadza się!
Mój syn (szósta klasa) ma stwierdzona dysortografię. Zasady ma w małym paluszku, zna je na wyrywki i co z tego, skoro on nie potrafi ich zastosować w praktyce! Nie ma pamięci wzrokowej (też dowiedzione badaniami psychologicznymi) i nie może wzrokowo zapamiętać jak się pisze dany wyraz. W jednym tekście potrafi napisać np. który przez "ó" i "u". On tego po prostu nie widzi! Zapytany, odpowie poprawnie, że "który" pisze się przez "ó". Leniem nie jest, bo włożyliśmy już mnóstwo pracy w to, żeby sporo wyrazów jednak wykuł na pamięć! Niestety, kiedy musi pisać szybko, popełnia więcej błędów, nawet te wykute pisze źle! Nie ma ulg w szkole i dyktanda pisze tak jak wszystkie dzieci. Test szóstoklasisty też pisał normalnie!
Kiedyś też istniały wszelkiego rodzaju dysfunkcje, tylko, że nikt tego nie diagnozował, dzieciak dostawał łatkę nieuka lub lenia i po kłopocie! Kto by się tym przejmował...
Przypomina mi się moje dzieciństwo i ciągłe przepisywanie zeszytów. Zawsze chciałam mieć ładne, estetyczne. Nie mogłam znieść tego, że nie nadążam z pisaniem na lekcji, że zeszyt pokreślony. A pokreślony był ponieważ "połykałam" wyrazy, sylaby, litery... oraz dlatego, że myliłam głoski dźwięczne i bezdźwięczne. I nadal to robię, gdy jestem zmęczona. Kiedy na klawiaturze wystukam zdanie "Bani f pudiku brzymierzała spotnie" to wiem, że powinnam iść spać. Pisząc ręcznie walczę z tym problemem stale. Ale walczę i wygrywam. Choć w notatkach laseczki i tak często są pokreślone.
Cień na śniegu, ja sama jestem tego przykładem - potrafię najbardziej oczywiste słowa napisać tak, że aż mi ciarki na plecach przechodzą jak je zauważam (np "rzycie"😉. Dla mnie jedynym sposobem na normalne funkcjonowanie są elektroniczne słowniki, które podkreślają niezauważone od razu błędy. Swoje archiwum gg nie mam odwagi przejrzeć, bo roi się tam od kwiatków, powstałych podczas szybkiego pisania...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się