Forum towarzyskie »

Nieśmiałość... jak sobie z nią radzicie?

Śmiech śmiechem - lubię jak ludzie się śmieją, ja też lubię się śmiać. 🙂  Ale taki hmm... Rechot w połączeniu z dodawanymi słowami typu idiotka/ sierota/ pasztet już nie jest śmianiem się DO mnie, tylko ZE mnie, niestety.
Strzelanie we mnie, żem jest kur*a też do normalnych nie należy.

Staram się być miła, pomocna, nikogo nie mam zamiaru "gryźć", nie szukam zaczepki. Ale najwidoczniej wygląd jest wystarczającą podstawą do durnych żartów, a nawet  przykładowo- rzucania mi w łeb lodem tak, że mi krew leciała. Trudno, nie wszyscy urodzili się Piękni.

Tym razem wkroczyłam w progi liceum- jest lepiej, ale jestem strasznie przewrażliwiona na punkcie jakichś zaczepek i dzisiaj kolejny raz miałam ochotę wyjść i udać się tam, gdzie mnie nogi poniosą.

A ze mną i tak jest lepiej jak było bo, szczerze mówiąc, to kiedyś chciałam ze sobą skończyć.
Aga - olej to! To Ci ludzie tak traktujący Cię powinni raczej się wstydzić za to jakimi są, żal ich, na prawdę. Możesz być dumna - i tym samym szczęśliwa i pewna siebie - że nie jesteś tak głupia jak oni. Wiem, że to trudne, ale staraj się tak myśleć...  :kwiatek: 
I do takich wcale nie musisz być miła i pomocna, nawet lepiej jak ich olejesz.

edit: a obrażanie Cię - wyzwiska - to ich prowokacja, sprawia im przyjemność, że Cię to rusza, więc ja na Twoim miejscu pokazałabym, że jest mi to obojętne, ignorowałabym to, albo na odwrót - wyśmiałabym ich. Są odważni, bo czują się bezkarni, bo czują że jesteś wobec nich słaba.. Nazwali Cię pasztetem? Powiedz ze słodkim uśmiechem: "Masz całkowitą rację, na nic więcej Cię nie stać?" albo "No popatrz, wiesz, jakie fantastyczne jest bycie idiotką?" ( wiem, że to dziwnie brzmi, ale na prawdę, zbije ich z tropu bo nie takiej reakcji będą się spodziewali )

Pisałaś, że wśród przyjaciół jest Ci lżej, wyobraź sobie, że jesteś wśród przyjaciół, uśmiech na twarz i nie przejmuj się debilami, znudzi im się jak zobaczą, że ich działania niczego nie przynoszą.
Ja nie wiem czy pasuje to do tego wątku, ale mam spotkac się z kolegą z którym dawniej rozmawiałam swobodnie i w ogóle na luzie.
Teraz kiedy wiem że się mu podobam a on podoba się mi, i w sumie jesteśmy o krok od chodzenia (pytał o to) to ja się wstydzę.
Może nie tyle wstydzę ale gdy widzę go teraz i mam do niego isc, to po prostu się boję i krępuję i strasznie boję się że na tym spotkaniu będzie taka głupia cisza, że braknie mi tematów a on rozmowny też nie jest.

🙄
udorka, Starałam się i staram nie przejmować( ale czasami zdarza mi się ewakuować z jakiegoś miejsca w trybie przyśpieszonym), ale jeśli niemal to samo spotyka mnie od x lat w różnych szkołach, to wierz mi, że łatwe to nie jest. A od, uwaga, ZERÓWKI było coś nie tak. Ile można coś znosić? Każdy ma swoje granice wytrzymałości. Ja swoje napinałam jak tylko mogłam. Jakby puściły- nikt ( poza dwiema osobami) tutaj na forum  by nie wiedział, że w ogóle istniał ktoś taki jak aga020596 wśród bliższych zwana Agniechą.

To, co jest teraz to LUKSUS w porównaniu z przeszłością. Dalej jednak nie potrafię się przełamać, mam pełno podejrzeń i w ogóle. Że np. Ja się otworzę, a oni i tak postanowią mnie stłamsić, że teraz jest ok, ale jeszcze się rozkręcą.
Mam wieczne wrażenie, że jak ktoś na mnie patrzy, to myśli " Chryste, jaka paskuda", dlatego nawet na ulicy staram się unikać spojrzeń ludzi.
Po prostu to, co mnie spotkało zostawiło mocny ślad. Jestem tego świadoma, ale nie potrafię tego zmienić.
Może nie widać po mnie, że się przejmuję, ale tak naprawdę to wszystko w środku jakoś przeżywam.
Mam bardzo szerokie granice. Możesz podejść do mnie, zjechać od góry do dołu, powyzywać od najgorszych, a ja tego wysłucham. I nie poznasz, że mnie to ruszyło. Możesz zrobić całą masę  innych rzeczy i nie poznasz, że mnie to wzięło. Ja pójdę i przeżyję to wewnątrz. A później nie będę w stanie zapłacić w sklepie za kupiony towar...
Taka jestem.
A nie wiesz, co jest powodem takiego traktowania Cię? Faktycznie nie masz lekko 🙁, ale wszystko da się jakoś rozwiązać... najważniejsze jest właśnie nie to czy coś po Tobie widać czy nie, ale żebyś w środku się nie przejmowała, bo szkoda życia na smutki..
Mi się wydaje, że młodzież gminazjalna/licealna to jednak częściej śmieje się Z, a nie DO. 🙁
Aga  :przytul: A nie myślałaś, żeby zmienić tą szkołę w cholerę? Pisałaś, że wcześniej (w innej szkole/gimnazjum) było ok.
Aga  🙁  niestety znam z autopsji. ale nie daj sie, to minie, a ty bedziesz tylko silniejsza.
Gnebiono mnie cala podstawowke, a wtedy trwala jeszcze 8 lat🙂 bylo ciezko, wielokrotnie przykro az do lez. Zwlaszcza ze powod do gnebienia tez byl przykry - w rodzinie bylo biednie. chwilami nawet bardzo. nosilam ubrania po siostrze/kuzynkach/corkach kolezanek mamy - nie ukrywajmy, nie zawsze ladne a tym bardziej modne, chociaz zawsze czysciutkie i zadbane, to juz wystarczylo. Raz ktos popatrzyl ze jem na 2gie sniadanie kanapke ze smalcem, wysmiewali mnie za to pol roku. Do tego bardzo dobrze sie uczylam i chcialam miec swietne wyniki - bo to dawalo mi ten raz w roku stypendium, niewysokie, ale dla mnie nawet ten jednorazowy pieniazek byl bardzo wazny - i to juz w ogole byl idelany powod do gnebienia.
Wiem, ze jest ciezko. ale w koncu trafisz na takich ludzi, ktorych bedzie interesowala zawartosc twojej glowy i serca, a nie to jak wygladasz. I zrobi sie lepiej🙂 nie zapomnisz tych przykrych chwil, ale beda dalej od ciebie, po latach to mniej boli i mozesz usmiechnac sie do przyszlosci 🙂
Badz dzielna!
Nie wiem co jest powodem. ZAWSZE było coś nie tak. Są ludzie, którzy mnie lubią, wręcz lgną do mnie, ale należą do rzadkości. Zdecydowana większość stanowią ludzie próbujący mi dogryźć. Może to dlatego, że nie palę, nie piję nie ćpam. Może dlatego, że nie należę do zarąbistych, modnie odstrojonych ślicznotek. Może dlatego, że mam nie do końca prosty kręgosłup i jak gdzieś wchodzę, to  z reguły najpierw wchodzi moja miednica, a potem reszta. Tylko jak to ma się do początków w zerówce i wczesnych czasów podstawówki (1-3), gdzie o takich rzeczach nie ma mowy? W 4- tej było nawet ok.
Najgorzej było jak w 5-tej klasie zmieniłam szkołę. Przeniosłam się do Zespołu Szkół w mojej wiosce, czyli za jednym budynkiem miałam i podstawówkę i gimnazjum. Tam od piątej SP do drugiej gimnazjum miałam taki chrzest, że nikomu nie życzę. W trzeciej miałam tak nagięte granice, że zaczęło to wykraczać poza ich możliwości  🤣 . Przez trzecią jakoś dochodziłam do stabilizacji, ale teraz w tym liceum mimo, że mam względny spokój to i tak się wnerwiam, bo mimo, że teoretycznie zaczepki mnie nie ruszają, to powstało bardzo irytujące mnie, zadawane samej sobie pytanie: Znowu będzie to samo  ❓
W innej na serio może mnie spotkać to co było w Zespole Szkół, więc póki co- nigdzie się nie wybieram.
faith  :przytul:  To beznadziejne, że rzeczy, które nie są zależne od nas tak bardzo wpływają na to, co się dzieje. I niektórzy ludzie są BEZNADZIEJNI-śmieją się z kanapki ze smalcem, a sami nie wiedzą, czy za jakiś czas sami może i tego nie będą mieli. Takie rzeczy mi się w głowie nie mieszczą! Paranoja...
U mnie też się nie przelewa, ale rodzice nie dają tego odczuć ani w domu, ani tym, którzy patrzą z zewnątrz. Mamy piękny, duży, zadbany dom, ładny samochód, każdy, kto przychodzi do mnie robi "wow". Ale cóż- nie mam tak jak otaczająca mnie większość, że łażę w najmodniejszych ciuchach, nie nakładam  perfekcyjnego makijażu, nie posiadam trzech telefonów, z czego jeden koniecznie musi być IPhonem itp.

I jeszcze jedno mnie zastanawia- nie jestem jedyną taką osobą. To dlaczego ludzie właśnie ze mną mają ten "problem" ?

Dobra- koniec mojego użalania się. Grunt, że teraz jest o niebo lepiej!

Trzymajcie się moje nieśmiałe ludziki  :kwiatek:
aga020596, A jak tak z ciekawości spojrzałam na Twoje zdjęcia w galerii. W którym miejscu Ty niby jesteś brzydka?  🤔
Jesteś szczupła, zgrabna, masz ładną cerę, piękne blond włosy...
Wiadomo, że sami siebie rzadko oceniamy jako bardzo atrakcyjnych, ale nie przeginaj kochana! 😉
Np. mój facet sam siebie ocenia jako najbardziej nieatrakcyjną osobę na świecie, a ja uważam że jest najprzystojniejszy na świecie. Pewnie prawda leży gdzieś po środku.
Ja w Twoim wieku też się nie lubiłam i byłam nieśmiała. Może nie do końca nieśmiała, raczej izolowałam się z wyboru. Akceptowanie siebie przyszło u mnie późno, teraz wręcz uważam się za atrakcyjną i czuję się świetnie w swoim ciele.
Dużo da się załatwić uatrakcyjniając się dobrze dobranymi ciuchami, zadbanymi włosami i dobrze dobraną fryzurą, a dobry makijaż też czyni cuda. Spróbuj trochę w tym kierunku. Ja się nauczyłam różnych tricków w szkole kosmetycznej, bardzo mi to pomogło.

W każdym razie ja patrząc na Twoje zdjęcia uważam, że jesteś bardzo ładna i zazdroszczę Ci super zgrabnych nóg! 🙂
Julie, według Ciebie uchodzę za ładną, a według większości mnie otaczającej- za brzydką. A jak się słyszy to od jakiejś dwusetnej osoby- ciężko twierdzić, że nie mają w tym racji.
I tak na marginesie- z galerii są zdjęcia od przodu i tyłu, a największy "problem", to mój ryjec od boku stanowi.  😉
Każdy ma coś co mu się w nim nie podoba, nie wynajduj u siebie problemów, więcej wiary w siebie!

A ja też z profilu wyglądam fatalnie - trochę jak mops 😉
Ja sama sobie tego nie wynalazłam. Jak się słyszy, że nie jest się ładnym, a gdzieś tam się przewinie, że mam "ryj jak koń", to wiecie...

Ale dobra- koniec OT, bo to wątek o nieśmiałości, a  nie o gnębieniu i wyglądzie Agi. 😉
Julie, według Ciebie uchodzę za ładną, a według większości mnie otaczającej- za brzydką. A jak się słyszy to od jakiejś dwusetnej osoby- ciężko twierdzić, że nie mają w tym racji.
I tak na marginesie- z galerii są zdjęcia od przodu i tyłu, a największy "problem", to mój ryjec od boku stanowi.  😉

W Galerii, w albumie "Ja" -to jesteś tą brunetką? Obok ładnej blondynki w okularach?
No, masz babo rzeczywiście problem. Może dermatolog?
Julie, według Ciebie uchodzę za ładną, a według większości mnie otaczającej- za brzydką. A jak się słyszy to od jakiejś dwusetnej osoby- ciężko twierdzić, że nie mają w tym racji.
I tak na marginesie- z galerii są zdjęcia od przodu i tyłu, a największy "problem", to mój ryjec od boku stanowi.  😉


Oj tam oj tam.
A ja mam całe życie mniejszą lub większą nadwagę, uda jak baleron, cyce jak donice których nie cierpię, moja blada skóra jest pokryta milionem kropek i znamion, mam wąskie usta, żółte zęby, a teraz to już w ogóle zmarszczki i cellulit, po ciąży wypadnie mi na bank połowa włosów, które i tak nigdy nie były gęste...
Chcesz się jeszcze licytować?  😀
Tania, rozwaliłaś mnie na łopatki!  🤣 Musiałam wejść w galerię, bo nie załapałam o co chodzi, a i tak trzy minuty lampiłam się na zdjęcia  😁
Julie, ja mam wieczną niedowagę, ludzie biorą mnie za anorektyczkę, między udami mógłby przejechać mi czołg, staniki noszę 70A, jestem blada i mam wieczne sińce pod oczami, moja cera wcale nie jest taka super, a blizn na ciele, to w ogóle nie zliczę , rozstępy też mam, a moje i tak liche, cienkie włosy muszę myć codziennie, choć i tak pod wieczór wyglądam, jakbym miała je mokre. Może zamiana?  😉
Aga, wyglądem możesz sobie tłumaczyć sytuację, ale to tylko jakaś auto-wymówka... Czasem w głowie coś nam się zapętli, przyjmiemy bez zastanowienia jakiś sposób myślenia, jakieś przekonania na własny temat, na temat świata. A potem myśli "same się nam myślą" bezwiednie. I nie zauważamy, że są bez sensu. Bez zaczepienia w rzeczywistości. Czasem łatwiej z kimś z zewnątrz takie pętelki rozsupłać, rozbroić szkodzące nam samym schematy, które mamy w głowie. Może ktoś mądry, przyjaciel, bliski, może spec od myśli.

Może ci Twoi szkolni współ-uczniowie są jak mój koń. Jak wyczuje w innym koniu słabość, to gnębi. Ale jak tylko przy pierwszym teście ten inny zwierz zachowa się asertywnie, Teo już nawet nie próbuje zaczepiać. Nie musi dostać kopa, wystarczy, że tamten ma "wysoką samoocenę" 😉
(...)
... ja mam wieczną niedowagę, ludzie biorą mnie za anorektyczkę, między udami mógłby przejechać mi czołg, staniki noszę 70A, jestem blada i mam wieczne sińce pod oczami, moja cera wcale nie jest taka super, a blizn na ciele, to w ogóle nie zliczę , rozstępy też mam, a moje i tak liche, cienkie włosy muszę myć codziennie, choć i tak pod wieczór wyglądam, jakbym miała je mokre. Może zamiana?  😉

To ja to widzę inaczej. Nie bądź powierzchowna.Kurczę, wygląd zewnętrzny nijak się ma do piękna duszy i rozumu.
Czytaj dużo, dużo wiedz i się rozwijaj " w środku". Mycia nie zarzucaj oczywiście. To ważne. Ale i czas pryszczato nastoletni minie i powłoka się zmieni. A rozum i wiedza zostanie. Masz fajne hobby i szkolne lale mogą ci skoczyć. Dorzuć do tego znajomość ciekawego języka i jogę czy coś tam i już.
aga020596,  z autopsji znam "przyjemności" i konsekwencje gnębienia. Co gorsza, przeżył to też mój syn. Paskudne, że wystarczy jeden zakompleksiony, wredny sk*syn, żeby potoczyła się lawina napaści. Jedno jest pewne - te napaście nie mają NIC wspólnego z prześladowaną osobą! Z tym jaka ona jest. Ta sama osoba w innej grupie może być rozchwytywaną gwiazdą  😜 Ataki nie dotyczą konkretnej osoby (wiem, że trudno w to uwierzyć gdy jest się prześladowanym) tylko potrzeby prześladowców posiadania łatwej ofiary. Nigdy nie bądź łatwą ofiarą! I - nie - nie czuj się zobowiązana zmieniać, nie waż się myśleć, że z tobą jest coś nie tak. Jesteś wspaniała! I zasługujesz na wszystko co najlepsze. Nie, nie olewaj - broń się tak, że w pięty pójdzie. Wtedy będziesz potrafiła odróżnić prześladowców od całej życzliwej reszty. Jeśli ty będziesz próbowała "się dostosować/ulepszyć", próbowała olewać - każdy, dosłownie każdy będzie ci się wydawał potencjalnym zagrożeniem. Prześladowców może powstrzymać tylko jedno - że prześladowanie stanie się skrajnie niekomfortowe - np. podbite limo po każdym szyderstwie  😀iabeł:, "przypadkiem" podłożona noga  😀iabeł: Naucz się "spuszczać wpieprz" - słownie? fizycznie? (jakieś sympatyczne sztuki walki?  🙂😉 Bo dałaś sobie uszkodzić instynkt samozachowawczy. Bez obudzenia gniewu, wściekłości, samoobronnej agresji będzie ci skrajnie trudno żyć. Szkoda czasu. Szkoda życia.
Teodora, dużo masz racji z tym wyczuwaniem słabości, bo to  naprawdę widać. Już nie tyle czuć, co widać.  👀
Tania, piękno duszy  i rozumu na pewno trzeba rozwijać i nigdy z tego nie rezygnowałam i nie mam zamiaru zrezygnować, jednak trzeba poczekać na osobę, która będzie chciała je poznać. A tym lalusiom i gówniarzom: " nie znasz mnie, ale rzucaj się dalej, ja i tak wiem swoje." - tak będzie chyba najodpowiedniej.  😉
halo, miałam łzy w oczach jak czytałam Twojego posta... To ciekawe- dostać takiego słownego "kopa" do walki, że aż oczy się szklą, ale jednak gdzieś tam w środku pojawia się zalążek fighter-a.  :kwiatek:
" No, moi drodzy, miło było ale się skończyło!".
Postaram się zrobić tak jak mówisz- odbudować ten instynkt samozachowawczy w takich sytuacjach i zacząć nad tym panować. Chyba jednak bardziej mi zostaje "wpieprz" słowny, bo  póki co to siły mam tyle co mrówka. Jednak ostatnio zaczęłam pracować z drążkiem, hantlami, gumami i różnymi cudami.  😉 Ostatnio też mi boks przemknął przez myśl  😎

Dziękuję Wam za wszystkie słowa! Idę ogarnąć lekcje, a jutro...? Wprowadzamy małe zmiany? No, ciekawe jak to pójdzie.

Jeszcze może się do jakiejś odpowiedzi zgłoszę, bo to nieprawdopodobne, żeby trząchać gaciami przed tym, by wygłosić innym coś co UMIEM.  😵
aga020596, jako psycholog poradzę ci - przejdź się do psychologa. Może to być psycholog szkolny, od tego jest w szkole. Pracowałam przez ostatni rok z dziewczyną w twoim wieku - była gnębiona w szkole, zmieniała szkołę i dalej była gnębiona. Tak od podstawówki. Właśnie za wygląd, tak mi to opowiadała. I wiesz co? Teraz jest w LO, ma nową bliską koleżankę, w klasie dogaduje się świetnie i ma nawet chłopaka! 😀 Przeszła długą i ciężką drogę, strasznie emocjonalne były te nasze sesje, ale wreszcie cieszy się ze swojego życia, bo była bliska... no sama wiesz.
I (oczywiście 😉 ) nie zgodzę się z halo - to, kto jest gnębiony wcale nie jest przypadkiem i tylko byciem "łatwą ofiarą" dla prześladowcy z kompleksami. Duża część przyczyn tej sytuacji leży w osobie gnębionej i to ona może tę sytuację zmienić. Oczywiście nie sama, z pomocą rodziców, pedagoga/psychologa szkolnego, nawet dyrekcji. Tylko warto pogadać z kimś, kto pomoże ci zmienić optykę tej sytuacji - to nie chodzi o wygląda, uwierz mi. Znam mnóstwo osób, które wcale piękne nie są, ale dowodzą swoim "Stadom" a nie są kozłami ofiarnymi. Serio, namawiam cię na pogadanie z kimś "z zewnątrz", szkoda życie na takie myślenie o sobie...

to, kto jest gnębiony wcale nie jest przypadkiem i tylko byciem "łatwą ofiarą" dla prześladowcy z kompleksami. Duża część przyczyn tej sytuacji leży w osobie gnębionej i to ona może tę sytuację zmienić.


Całkowita racja 🙂 Nie wiem czy to dotyczy np. takich sytuacji, że korytarzem idzie 100, czy nawet 1000 osób, a jak trzeba będzie się do kogoś przyczepić to zawsze jestem to ja xD W podstawówce i gimnazjum miałam dość mocną pozycję w klasie, ale ogólnie w szkole ciągle spotykałam się z chamskimi zaczepkami ze strony plebsu lub zakompleksionych panienek. Koleżanka pokusiła się raz o opinię, że po mnie widać, że potrafię wyskoczyć i postawić na swoim i to prowokuje ludzi :? Ja raczej trzymam się wersji, że gdzieś tam podświadomie jestem nie do końca pewna siebie i jakimiś tam nieznanymi mi sygnałami daję o tym znać. A wiadomo, że zakompeksieni nie będą szukać "ofiar" w bardzo silnych, stanowczych osobach. Na koniu też niby czuję się pewna siebie i nie boję się, ale coś tam musi być nie tak, że koń nie czuję się ze mną na tyle pewnie na ile czuje się pod instruktorem. Nie byłam nigdy gnębiona, ani nic w tym rodzaju 😉 Ale zawsze zastanawiał mnie fakt, dlaczego na kilkaset osób pretensje są zawsze do mnie. Ostatnio była pełna aula na egzaminie, ale kto jako jedyny źle usiadł (wg wykładowcy)? Moi 🤣
Dzionko kochana. Byłam u psychologa szkolnego. Powiedziałam bez ogródek co się dzieje i w szkole i w domu ( a również bywało ciekawie). W szkole pomogło na krótko, a mama  zrobiła aferę taką, że chyba cała wieś słyszała, że ośmieliłam się "oczernić" moją najbliższą rodzinę. Ale przynajmniej w domu mam jako taki spokój, a jak nie- pięścią w stół, słuchawki w uszy i mam swój świat. A później i tak wychodzi na moje. Bo ja ani nie sprawiam problemów, ani nie jestem wymagająca, a ode mnie się chce nie wiadomo czego, bo ja NIE JESTEM WSZYSCY. Nie jestem i nigdy nie byłam, ale ludzie drodzy, bez przesady. To,  że raz nie chce mi się iść do szkoły i większość klasy też nie idzie, to przecież nie jest przestępstwo, jestem tylko człowiekiem!  Ale o ile w domu jestem wyznawczynią " Miej wyje... a będzie Ci dane" ( przepraszam za pewne słowo, ale jako iż ta "zasada" ma taką treść, to taką ją przytaczam), tak w szkole i reszcie życia nie potrafię. Ciekawe to.
Psycholog w życiu mi się nie koniecznie przydał. A póki co- radzę sobie. Jako tako, ale radzę. Znam i widuję osoby, które naprawdę tego potrzebują. Mój obecny stan psychiczny to pikuś w porównaniu z nimi, więc...  😉 I mam taką mała obietnicę wobec siebie- choćby nie wiem co się działo- nie zabiję się.  Postanowienie sprzed roku, po tym jak poznałam parę osób. A późniejsze odebranie sobie życia przez jedną z tych osób tylko mnie utwierdziło w tym, że będę się tego trzymać.
aga czytam Twoje wypowiedzi i od początku cisnęło mi się na palce to co Dzionka powiedziała. Z jakiś przyczyn przyjęłaś na siebie rolę ofiary i żadne stawianie się czy udawanie obojętnej nic tu nie pomoże. Mam przykład w domu. Moja siostra (notabene śliczna dziewczyna) była i nadal jest pomimo swoich 26 lat gnębiona przez osoby które próbują leczyć swoje kompleksy  jej kosztem. Od koleżanek, przez szefa po jej chłopaków. To jest koszmar nie tylko dla niej, ale i dla nas jako rodziny.
W takich przypadkach jestem mocno przekonana, że dobry psychoterapeuta jest  nieocenioną pomocą. Taka osoba pomoże ci poradzić sobie z własnymi, wewnętrznymi problemami, z komunikacją z otoczeniem, z budową własnej wartości. Ja trafiłam na wspaniałą psychoterapeutkę, która pomogła mi zrozumieć, że to co brałam za nieśmiałość ( właśnie dlatego zajrzałam do tego wątku 🙂 ) nie do końca jest nieśmiałością i z czego u mnie to wynikło. I pomimo, że skończyło się tylko na kilku spotkaniach mogę pracować nad sobą dalej bo wiem co, jak i dlaczego 🙂 A jaką przyjemną lekkość się czuje jak człowiek wygada wszystko co mu na duszy leży, popłacze sobie i pośmieje z własnych problemów. 🙂
Na słowne zaczepki polecam ostre słownictwo; ja w technikum wyzywałam dziadów nawet przy nauczycielach (śmieszne, że zawsze zwracali mi uwagę, za złe zachowanie, a nie moim ,,dręczycielom"😉. Na fizyczne- rzucić plecakiem, wyszarpać za szmaty, przywalić. I w końcu dali mi spokój (a może to dlatego, że główny dręczyciel zrezygnował ze szkoły po 2 klasie).
Ale przez cały pierwszy semestr w pierwszej klasie chciałam zmienić szkołę, ryczałam, miałam ,,złe myśli" (zresztą czasem dalej je mam). W drugim semestrze pierwszej klasy zaczęłam odpowiadać debilom, a w drugiej klasie jeszcze lać. W 3 klasie zaczęłam dopiero integrować się ze swoją klasą (mieliśmy łączoną klasę: mechanizacja rolnictwa i hodowla koni), a w 4 klasie już z całą klasą.
A moja nieśmiałość pogłębiła się, przez co mam coraz większe problemy, tym bardziej, że nie potrafię nawiązać kontaktu z grupą (i odstaję od reszty...). Ale da się z tym żyć. Jestem typem samotnika (i mam niewielką grupę znajomych).
Mam wieczne wrażenie, że jak ktoś na mnie patrzy, to myśli " Chryste, jaka paskuda", dlatego nawet na ulicy staram się unikać spojrzeń ludzi.

Nie ma brzydkich ludzi ! Z resztą nie ma znaczenia jak ktoś wygląda (genów się nie zmieni), często wygląd to sprawa fryzury/makijażu/ciuchów i innych rzeczy składających się w całość. Ja nie rozumiem jakie znaczenie ma to jak się wygląda, mogą to oceniać ludzie, którzy Cię nie znają. Ja mam wśród znajomych wiele osób przeciętnych, które uważają się za brzydkie, ale w ogóle się tym nie przejmują, są lubiane i nikt nie czepia się ich. Człowiek jednak postrzega świat subiektywnie i nie zawsze jego odczucia są właściwe.

Dużo da się załatwić uatrakcyjniając się dobrze dobranymi ciuchami, zadbanymi włosami i dobrze dobraną fryzurą, a dobry makijaż też czyni cuda. Spróbuj trochę w tym kierunku. Ja się nauczyłam różnych tricków w szkole kosmetycznej, bardzo mi to pomogło.
100% racja. Dobrze jest mieć też swój własny styl  😉

Przecież jak komuś nie odpowiada wygląd można to zmienić. Na blizny pomaga solarium, ew samoopalacz. Kolor włosów, długość, fryzurę można zmienić. Można iść na przedłużanie rzęs, zrobić sobie trwałą, dredy, tatuaże, kolczyki, nosić oryginalne ciuchy dobrane do figury, zakładać soczewki zmieniające kolor oczu, malować się itp itd.
Generalnie wygląd można zmienić w 10 minut i myślę, że to nie wygląd u Ciebie jest problemem.


aga020596, polecam psychologa. Popytaj wśród znajomych- może znają kogoś. Może podświadomie stawiasz się w roli ofiary. Pomyśl o tym- specjalista dużo tu pomoże.

Edit: telefon mi szaleje i nie doczytalam, ze byłaś. Idź do jakiegoś innego. Może w Twoim mieście są bezpłatne przychodnie/ cokolwiek? Bez wsparcia rodziców jest cholernie ciężko, ale z pomocą fachowca (z prawdziwego zdarzenia) życie jest prostsze.
Indywidualny psychoterapeuta pewnie tak. Jeśli pomoże pozbyć się narosłego balastu. W zasadzie każdy przyzwoity terapeuta powinien pomóc.

I, oczywiście  😉, nie zgodzę się z Dzionką. Prawda taka, że szkolnemu psychologowi/rodzicom/dyrekcji duuużo łatwiej jest "pracować" z ofiarą (Nad  😀iabeł: ofiarą) niż z agresorem. Bo... sami trzęsą portkami. No i agresor raczej nie jest potulny 😀iabeł: i średnio gwarantuje "sukces".

Co ty nie powiesz, Dzionka: Nawet(!) koleżankę ma (i chłopaka) - no sukces psychologiczny aż świszczy.
Buddo, strzeż przed psychologami, którzy z góry zakładają, że z człowiekiem, który ma tego typu problemy jest "coś nie tak", że "trzeba go/ją naprawić". Owszem, trzeba pomóc wyrwać się z błędnego koła zastraszania i złego mniemania o sobie. Człowiekowi trzeba pomóc w Jego walce o siebie i o godne życie. A nie - notować sukcesy.
Grrr...
Co ty nie powiesz, Dzionka: Nawet(!) koleżankę ma (i chłopaka) - no sukces psychologiczny aż świszczy.

Też miałam się do tego odnieść. To co według Ciebie jej jedynym największym sukcesem jest to, że ma chłopaka  🙇
I wiesz co? Teraz jest w LO, ma nową bliską koleżankę, w klasie dogaduje się świetnie i ma nawet chłopaka!
Takie myślenie jest jednak trochę niewłaściwe. Posiadanie chłopaka jest miernikiem ,,normalności". Jak ktoś ma problemy emocjonalne ze sobą to nie będzie miał, ale jak już będzie lepiej, terapia pomoże, to czekamy tylko aż dana dziewczyna znajdzie sobie faceta (ew w drugą stronę) i terapia zakończona. Cel osiągnięty  🤔wirek:, sukces życia również  💃
Dzionko kochana. Byłam u psychologa szkolnego. Powiedziałam bez ogródek co się dzieje i w szkole i w domu ( a również bywało ciekawie). W szkole pomogło na krótko, a mama  zrobiła aferę taką, że chyba cała wieś słyszała, że ośmieliłam się "oczernić" moją najbliższą rodzinę.
Nic z tego nie rozumiem. Psycholog ma pomóc Tobie. Ma pomóc w Twoim nastawieniu do świata i samej siebie. Ma pomóc w tym stawianiu się w roli ofiary, tak jak dziewczyny wyżej pisały. Ma pracować z Tobą nad Twoją samooceną, a nie pozałatwiać za Ciebie sprawy, których sama nie potrafisz rozwiązać. Ma Ci pomóc w taki sposób byś sama umiała to zrobić. To, że szkolny pedagog poszedł do dzieciaków i powiedział im "nie gnębcie jej, bo będziecie mieć o ocenę niżej ze sprawowania" nie załatwia sprawy. 😉 Ty sama powinnaś uwierzyć w siebie na tyle, by poprawić kontakty z równieśnikami, tak by postrzegali Cię jako osobę fajną, a nie kozła ofiarnego.  🤔
Fog, skoro sama mowisz, ze w poprzedniej szkole umialas sie zachowywac jako osoba pewna siebie i bez problemow, to skad wiesz, czy w obecnej klasie ludzie nie robia tego samego, co Ty kiedys? moze oni nie sa idealni, tylko staraja sie na takich wygladac? kazdy ma problemy. kazdy. nawet, jesli z zewnatrz wydaje sie byc szczesliwy. moze warto zmienic troche nastawienie?


halo, Fog, nie jestem pewna, czy dobrze zrozumialyscie Dzionke. Ja zrozumialam to tak, ze dziewczyna powoli zaczela zmieniac swoje zycie, ze zaczela robic rzeczy, o ktore sama siebie by nie podejrzewala na poczatku terapii. Dla nastolatek to, ze sie nie ma chlopaka czy kolezanki to moze byc ogromny problem. Popatrzcie do kacika sercowego - jak nasze malolaty czasami wpadaja i zala sie, ze nie JESZCZE nie mialy chlopaka i pewnie cos z nimi nie tak i juz nigdy nikogo sobie nie znajda. Dla dziewczyn w tym wieku to moze byc tragedia, zwlaszcza przy presji otoczenia. I mysle ze Dzionce podkreslenie tego akurat faktu mialo sluzyc do tego, zeby Adze (ktora jest w podobnym wieku do jej klientki) pokazac, ze dobrze dobrana terapia moze pomoc zmienic swoje zycie na lepsze.
przeciez to oczywiste, ze celem terapii nie jest to, by dziewczyna znalazla chlopaka. nie jest to jej najwiekszy zyciowy sukces.  😵

ale moze to ja zle zrozumialam...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się