Forum towarzyskie »

Gap year czyli rok w bok

Czy ktokolwiek z Was myślał o zrobieniu sobie rocznej 'przerwy w życiu'? Odsunięcia się od monotonii życia codziennego, rutyny, powtarzających się każdego dnia automatycznie wykonywanych czynności?

Najpopularniejszy jest ponoć gap year podczas studiów, czyli po naszemu to nic innego, jak dziekanka. Jednak istnieje duża grupa chcących wyruszyć w podróż jeszcze przed ich rozpoczęciem. Do takich osób zaliczam się i ja.

“In 20 years you'll be more dissapointed of this you've never done that this you have done”. Mark Twain
być może niektórzy będą od teraz sceptycznie na mnie spoglądać, ot, kolejna zagubiona u progu prawdziwego życia owieczka. Jednak któż by tak naprawdę nie chciał choć na chwilę oderwać się od otaczającej nas rzeczywistości?
Boję się obudzić w przyszłości uświadomiwszy sobie, że nigdy nie zrobiłam czegoś tylko dla siebie, z własnej nieprzymuszonej woli, dla własnego 'widzimisię'. Moim marzeniem zdecydowanie nie jest zasilenie w przyszłości szeregów sfrustrowanych i nieszczęśliwych ludzi.
Dla mnie, gap year, to możliwość odnalezienia własnej drogi. Zmiany podejścia do życia i możliwość spojrzenia na świat z nowej perspektywy - przez pryzmat zdobytych w przyszłości doświadczeń.

Zdaję sobie sprawę, że przebijają się przez mój post popularne frazesy: wolność, przygoda, beztroska, oddalenie się od odpowiedzialności jaką niewątpliwie jest podjęcie decyzji co do studiów, mających w końcu ogromny wpływ na nasze dalsze życie.
Prawdopodobnie taki wyjazd nazwie ktoś po prostu tchórzostwem.

Życie to bardzo długodystansowa „gra” i wcale nie chodzi o to, aby pewne sprawy rozwiązać jak najszybciej, tylko o to, aby rozwiązać je dobrze. Czy się mylę?
ja bym chetnie zrobila cos takiego no ale co bym miala robic, nie pracujac ani nie studiujac? z czego bym zyla i cieszyla sie ta wolnoscia? bo mi niestety pieniazki z nieba nie spadaja...

mam znajoma. sprzedaja z chlopakiem mieszkanie w warszawie, biora z tego 50 tys i jada na 1,5 roku w podroz po calej Azji. reszte wrzucaja na lokate i jak wroca kupia jakies mniejsze mieszkanko. bardzo im zazdroszcze takiej mozliwosci... no ale nie dlatego, ze robia sobie "przerwe od zycia", raczej im po prostu tej podrozy zazdroszcze...


mysle ze jak ktos jest niezadowolony z siebie i swojego zycia, to zrobienie sobie przerwy na rok niewiele zmieni. sa ludzie ktorzy zawsze beda niezadowoleni i sfrustrowani, mamy takie przyklady w zyciu na codzien, nawet u nas na forum.
a jak jestes zadowolony ze swojego zycia, umiesz docenic to co masz to nie musisz "wyruszac w poszukiwaniu siebie" w jakas epicka podroz (albo rok "robic nic"😉.
ja np nie potrzebuje gap year, tym co zrobilam i robie dla siebie jest moj kon i moje pseudojezdziectwo.


A co jak po roku stwierdze ze moje zycie jest nadal tak samo puste, jak bylo? Ze nadal nie wiem co chce robic w zyciu, kim jestem i w co wierze?
moim zdaniem gap year w sensie jaki opisujesz to bajka.
odnalezc sens zycia mozna rownie dobrze podczas rozmowy z bezdomnym w parku po szkole a szukanie go na sile zalatuje mi mocno ideologia z dziel typu "jedz modl sie i kochaj"
mi sie to kojarzy raczej z wyjazdem na rok do pracy, robieniem czegos, co sie lubi a niekoniecznie wiaze z tym przyszlosc. roczny work&travel np
niestety jeszcze pare lat temu zbyt mocno sluchalam opinii rodziny i rok przerwy byl czyms nie do pomyslenia. bo strata czasu, bo studia, bo uczyc sie, bo to bo tamto. a wyjazd gdziekolwiek, szczegolnie do pracy to w ogole kosmos.
a szkoda, bo mysle ze jak ktos niezdecydowany co dalej robic to to jest super sprawa!
kujka hah, faktycznie może mój wywód zabrzmiał trochę jak 'jedz, módl się, kochaj'  🤦

Ja osobiście ze swoim życiem problemu nie mam, akurat uchodzę za najbardziej optymistyczną osobę wśród moich znajomych, to ja jestem tą, co to szuka jasnych stron życia... nawet w momencie gdy ktoś inny usiadłby i po prostu się rozryczał, ja działam, coby wyjść z danej trudnej sytuacji.
Samozadowolenie u mnie stoi na wysokim poziomie, czasem ktoś raczej by powiedział, że na za wysokim  😀
Cieszę się z tego co mam, dziękuję za wszystko co sie zdarzyło, czy dobre, czy złe - w końcu każde nowe doświadczenie nas kształtuje.
wiem kim jestem, wiem w co wierze - jednak nie jestem typem człowieka, który chce jak najszybciej zapuścić korzenie w jednym, konkretnym miejscu. Przejawiam raczej dziecinną ciekawość ciągłego poznawania i odkrywania na nowo świata, i to właśnie to, w głównej mierze, pcha mnie do pomysłu z gap year. Mam to szczęście, że będąc u siebie w mieście, otaczają mnie ludzie z całej europy. I to uwielbiam, ten mix kulturowy, możliwość poznawania innych punktów widzenia, innych pasji - innych ludzi.

po głowie mi chodzi to, o czym wspomniała magda, mianowicie wyjazd pod tutyłem work&travel.
Mam zamiar pracować pół roku, może trochę więcej przy koniach w Hiszpanii. Znajomości i propozycje pracy już mam, dzięki moim wakacyjnym wyjazdom z lat poprzednich. a kolejnych parę miesięcy pozwolić sobie na zwiedzanie z serii:' z plecakiem przez świat'

W UK dosc popularna opcja. Wideo ku przestrodze 😉
Jutro napisze cos konstruktywnego na ten temat.
buyaka za granicą jest to bardzo popularne, w Polsce, zwłaszcza dla wielu rodziców młodzieży jest to temat tabu (a przynajmniej takie mam odczucia).

Moja przyjaciółka mieszka w Danii i sama planuje zrobić sobie gap year. Mówi, że tam mało kto idzie po liceum od razu na studia, większość 'młodzików' jeździ po świecie, zwiedza i pracuje w różnych miejsach na globie.
Uważam, że to super pomysł, mnie samej kiedyś to się marzyło.
Gdybym była w innym położeniu, nie miała dwóch obowiązków na sercu 😉 i rodzice mieli inne podejście, to pewnie bym wyjechała. Marzył mi się wyjazd za granicę, ale do pracy, do koni, by zdobyć doświadczenie, no i pieniądze, of course 😉

mam znajoma. sprzedaja z chlopakiem mieszkanie w warszawie, biora z tego 50 tys i jada na 1,5 roku w podroz po calej Azji. reszte wrzucaja na lokate i jak wroca kupia jakies mniejsze mieszkanko. bardzo im zazdroszcze takiej mozliwosci... no ale nie dlatego, ze robia sobie "przerwe od zycia", raczej im po prostu tej podrozy zazdroszcze...

Jakoś nie chce mi się wierzyć, że mieszkanie w Warszawie kosztuje 50 tys. Nawet mieszkanie w Pcimiu kosztuje więcej.

Mój chłop chciał wziąć dziekankę, bo ma za dużo roboty na studiach i chciał odpocząć. Jak dla mnie to było bez sensu, bo właśnie by rok siedział na tyłku i nic nie robił, ewentualnie poszedł do pracy. No ale jak przetrwa ten i najbliższy semestr to już będzie miał lepiej.

Jak dla mnie właśnie można wziąć taki gap year właśnie żeby zrobić coś co się chciało zawsze. Pojeździć gdzieś, coś pozwiedzać, bo tak żeby siedzieć w domu na tyłku to dla mnie głupota.
Sama bym z chęcią się na coś takiego wybrała, tylko właśnie kasy brak.
Hija, gdzie tam jest napisane, że mieszkanie w Warszawie kosztuje 50 tys.? Tyle, to oni biorą na podróż. Resztę ze sprzedaży wkładają na lokatę. Po powrocie za to, co jest z lokaty (czyli cena sprzedanego mieszkania pomniejszona o 50tys. wykorzystane na podróż) kupią mniejsze mieszkanie.
Źle zrozumiałam słowo biorą. Myślałam, że tyle będę mieli ze sprzedania mieszkania kasy dla siebie. W sensie, że mieszkanie np było rodziców czy coś i reszka kasy idzie do rodziców. Teraz rozumiem.
Gap year to fajny pomysł, jeśli ktoś faktycznie ma jakieś plany na niego-robienie sobie urlopu "bo to fajne, porobię coś" moim zdaniem nie ma sensu, bo zazwyczaj kończy się siedzeniem w domu i nicnierobieniem 😉
no i zawsze trzeba brać pod uwagę opcję "nie wracam"- dwóch moich kumpli, całkiem niezależnie od siebie, znalazło super pracę i zostali za granicą, powrotu na studia nie planują 😉
Ja bardzo żałuję że od razu po maturze nie wyjechałam za granicę do pracy na taki gap year. Może wymyśliłabym co chce robic w zyciu, co studiować, bo w tym momencie 2 gi rok ciągne studia ktore mnie nie interesują i planuję teraz wyjechać . Tylko szkoda, że na studia wrócę w wieku 22 lat , o ile w końcu wpadnie mi jakiś pomysł do głowy ... totalnie bez sensu zmarnowałam 2 lata
Ja wypowiem sie, jako osoba, ktora bardzo planowala gap year, nie zdawala na studia od razu po maturze i sie ciut przejechala. Mimo wszystko polecam chyba kazdemu, bo jest to czas, w ktorym mozna sie wyszumiec po liceum, liznac wolnosci i juz z lzejszym sercem przysiasc do nauki.

Moja "kariera" naukowa jest ciut skomplikowana i lepiej, zebym jej nie opisywala 😀 Ale napisze jak to bylo po maturze. Nie chcialam zdawac na studia, co moi znajomi przyjmowali z wielkimi oczami, bo zalatwilam sobie prace (przy koniach) u-niestety potem sie okazalo zupelnie nieodpowiedzialnej- kobiety. Wszystko bylo dograne, zapiete na ostatni guzik i mnie babsko wystawilo. Zostalam na lodzie z perspektywa..hmm..no i co teraz. Z tego rozwinal sie plan B, C, aby dopiero plan D doszedl do skutku 🙂😉

Ale nie o to chodzi. Idac za moim przykrym doswiadczeniem radze wam sprawdzac miejsca pracy itd (zwlaszcza, jezeli konkretnie na nim wam zalezy), brac papierki itd a potem dopiero nie skladac papierow na studia 🙁

Generalnie jestem na tak!
Po zdanej maturze wyjechałam do Irlandii i przez dwa lata nie robiłam nic.
Tragedią był dla mnie powrót do życia, przymus pójścia do pracy.

Czy ktokolwiek z Was myślał o zrobieniu sobie rocznej 'przerwy w życiu'? Odsunięcia się od monotonii życia codziennego, rutyny, powtarzających się każdego dnia automatycznie wykonywanych czynności?

To chyba opcja dla zamożnych (można oczywiście odpocząć w kanałach sieci ciepłowniczej, ale mało romantyczne).
Rodzaj mody wśród tych, co nie mają celu i zagubili sens. Popularna w Irlandii - podejrzewam, że w takiej Islandii też.
Kto czyta prasę finansową wie, że moda ta ma bardzo krótkie nóżki.

Czas na zastanowienie, refleksję jest polecany każdemu - podręcznikowo managerom - by ustawić sobie właściwie priorytety i cele.
Rok czasu wskazuje jednakże na kompletne zagubienie.
Tak się zdarza - i jest to ludzkie, ale żeby robić z tego zaplanowaną normę i nadawać sens standardu - to chore.
Podróże kształcą - na pewno przyda się architektowi wyjazd do Italii czy Grecji albo -  jeźdźcowi 🙂 roczny pobyt w renomowanych niemieckich stajniach (nie przy gnoju oczywiście) - ale nie jako "przerwa w życiorysie".

W USA piszącego podanie o pracę proszą o wyjaśnienie i opisanie każdej takiej dziwnej "przerwy" trwającej dłużej niż niż 3 miesiące 🙂
albo -  jeźdźcowi 🙂 roczny pobyt w renomowanych niemieckich stajniach (nie przy gnoju oczywiście) - ale nie jako "przerwa w życiorysie".


o takiej opcji marzyłam - ale przeraził mnie trochę fakt, że po roku mogłabym już nie chcieć wrócić z powrotem do kraju...
Ale ja nie wiem co jest w tym przerażającego - nie chcesz wrócić, to znaczy że Ci sie tam podoba i tam jestes szczęśliwa. Po co wracać na siłę?
Wiesz, łatwo się mówi, ale wydaje mi się, że jak się całe życie wychowało w jakimś miejscu to później ciężko to zostawić. Wiesz, kwestia wyboru w stylu: satysfakcjonująca praca, dobre zarobki, zdobywanie doświadczenia, ale nie znajomość języka na miejscu + ludzi kontra dom rodzinny, znajomi, studia i... brak perspektyw na przyszłość?

Nie wiem, tak przynajmniej mi się wydaje, że byłaby to ciężka decyzja. Ale nie muszę sobie nią zawracać głowy, rodzice wybili mi z głowy pomysł o gap year 🙄
Ja zrobiłam sobie gap year przed studiami magisterskimi. Z przyszłym wtedy jeszcze mężem pojechaliśmy wtedy pierwszy raz do pracy do Irlandii. Z perspektywy czasu widzę, że to był bardzo dobry pomysł, po powrocie wreszcie mielismy głowe pełna pomysłow na życie.
Jestem jak najbardziej na tak, ale tylko, jeśli ma się na ten rok konkretny plan, jakoś nie przemawia do mnie plan  po prostu zrobienia sobie przerwy od nauki zeby sie wybawic...
Ja rozumiem o co ci chodzi, ale w momencie kiedy ty NIE CHCESZ wracać to znaczy że lepiej ci za granicą. Przeciez nikt na siłę nie trzyma , jesli byloby Ci ciezko to zawsze możesz wrócić.
Ja byłam w tym roku 3 miesiace w Anglii na tzw. zarobku. Jadąc tam płakałam że bede tesknić , nic mi sie tam nie podobało wszystko krytykowałam i nawet przez myśl mi nie przeszło ze chce zostać. Po 3 miesiącach pobytu , kiedy wracałam do Polski płakałam sto razy bardziej... za Anglią  😉 Za to moi znajomi którzy w Londynie byli zakochani i przekonywali mnie do jego uroków zmyli się o wiele wcześniej niż ja i cieszyli sie z powrotu do Polski , także nie ma reguły
Ja rozumiem o co ci chodzi, ale w momencie kiedy ty NIE CHCESZ wracać to znaczy że lepiej ci za granicą. Przeciez nikt na siłę nie trzyma , jesli byloby Ci ciezko to zawsze możesz wrócić

Wcale nie do konca, posiedzisz jakis czas, nadazy sie zyciowa okazja i uwiazesz sie na pare kolejnych, a tak jak pisala Strucelka- w domu rodzina, przyjaciele, konie i zycie plynie, a ty na bocznym torze.  Nie chcesz wracac nie zawsze znaczy ze jest komus lepiej, czasami po prostu okolicznosci nie pzowalaja w danym momencie sie spakowac i wracac do domu.

Co do gap year- ludzie z bogatszych rodzin czesto jada po prostu podrozowac, albo na wolontariat. Sa takie opcje jak au pair, czy camp america (ten ostatni jest na lato, ale chyba na dluzej tez mozna), gdzie pracuje sie przez jakis czas, ma sie mieszkanie, wyzywienie i niewielka pensje, a potem zostaje jakas kasa (i wiza, jesli to w USA) na podrozowanie przez miesiac do dwoch. Taki wolontariat (tylko tu trzeba niestety wylozyc pieniadze - przeloty i utrzymanie kosztuja...), czy praca zawsze dobrze wyglada w CV. Na pewo warto jesli ktos nie jest pewny co chce w zyciu robic, ale jesli macie jakis plan na zycie to moze to byc strata czasu i moze lepiej isc na studia i szukac praktyk/ dodatkowego doswiadzcenia, bo zawsze inaczej patrzy sie na studenta danego kierunku, a inaczej na kogos kto robi sobie rok przerwy i dopiero mysli o skladaniu papierow.

Kiedys myslalam nad wyjazdem do pracy przy koniach, zwlaszcza ze bylam w UK 4 miesiace bedac w LO i mialam kontakty, moglam tez jechac do Niemiec, ale w koncu zlozylam papiery na studia prosto po maturze i teraz tego nie zaluje, co prawda spedzalam kazde wakacje od pocatku studiow robiac praktyki zeby zdobyc punkty do CV, ale przynajmniej jak dobrze pojdzie (odpukac), skoncze edukacje majac 25 lat, popracuje z 2 lata i bede mogla wracac do kraju, zamiast byc wiecznym studentem do 30stki i dalej po roku/dwoch gap year. Plus, mysle ze gdybym kiedys wziela gap year, albo ostatnio poszla do pracy miedzy studiami a doktoratem, to ciezko byloby mi sie spowrotem przywyczaic do nauki, albo do zycia ze stypendium doktoranckiego...
Jesli ktos z Was planuje zrobic sobie gap year to polecam program "European Voluntary Service" - czyli program wolontariatu zagranicznego dla ludzi miedzy 18 a 30 rokiem zycia. Wolontariat obejmuje glowie kraje europejskie, afryke polnocna, bliski wschod i kaukaz - czasem mozna trafic na jakies bardziej egzotyczne miejsca.

Jest to opcja w ktorej kazdy moze znalezc cos dla siebie, wolontariat moze obejmowac opieke nad dzieciakami, imigrantami, ochrone srodowiska, teatr, animacje, dziennikarstwo itp.  Jesli ktos jest ambitny  i chcialby sie spelnic w swoich zainteresowaniach moze sam dla siebie napisac program takiego wolontariatu i znalezc ogranicazje ktora chcialaby go zrealizowac. Od czasu do czasu trafiaja sie fajne propozycje dla jezdzcow np: praca w patrolu konnym na greckich plazach czy w osrodkach hipoterapeutycznych.

Kszty takiego pobytu sa smiesznie male poniewaz komisja europejska pokrywa przelot, zarcie, mieszkanie, ubezpieczenia, kieszonkowe ktore spokojnie wystarcza na co prawda skromne ale zawsze rozrywki po pracy. Jesli trafi sie na fajna ogranizacje sponsoruja takze rozne wycieczki, koszty transportu lokalnego, imprezy ale to serio zalezy od ludzi i ogranizacji wiec przy wyborze projektu trzeba zdobyc jak najwiecej informacji o miejscu w ktore chcemy sie wybrac.


Taki projekt moze trwac od 2 tygodni do jednego roku. Wszystkim goraco polecam bo napisanie CV do ogranizacji wysylajacej nic nie kosztuje a mozna przezyc przygode zycia z ludzmi z calego swiata🙂



fajnym pomysłem jest również program Erasmus na wakacje albo chyba można dużej. choć to nie do końca takie 'lajtowe' bo jednak praktyki to są, ale myślę że dosświadczenie fajne, no i się 'dorasta' psychicznie na wszelkiego rodzaju wyjazdach (poza wakacyjnych)
Po chwili zastanowienia. Po co wam aż rok ? Przecież po liceum są wakacje od maja do października, nie wystarczy ? 😉
no bo to chyba chodzi o to, że zrobimy cos dla siebie a nie tak jak inni chcą czyli prosto na studia
Erasmus to NIE jest program wyjazdu na wakacje. Moze ktos tu pomylil z work&travel ?
Erasmus to program dla uczelni, ich studentow i pracownikow. Wspomaga miedzynarodowa wspolprace uczelni wyzszych oraz umozliwia studentom wyjazd za granice  na czesc studiow (semestr lub rok akademicki).
Wiecej poczytac mozna tutaj: http://www.erasmus.org.pl/ lub na stronach uczelni macierzystych w dziale wspolpracy miedzynarodowej.


A gap year, IMO dla :
- osob BEZ zobowiazan (po maturze, przed studiami, w ich trakcie lub tuz po)
lub
- osob na tyle majetnych, by mimo np. braku stalych dochodow byly w stanie wypelniac swoje zobowiazania (kredyty, utrzymanie zwierzat, rodziny, inne)
Po chwili zastanowienia. Po co wam aż rok ? Przecież po liceum są wakacje od maja do października, nie wystarczy ? 😉


Ja po miesiącu totalnej laby już miałam dość i zaczęłam pracować. Może jestem zbyt przyziemna i prozaiczna, ale zupełnie nie czuję tego gap yeara. Chyba że wyjechać nie od rzeczywistości, ale do czegoś - ciekawej pracy w ładnym miejscu czy jakiejś innej kuszącej opcji. Wtedy gap year niestety robi się też prozaiczny i kalkulowany, zwłaszcza dla ludzi którzy zamierzają np. przez ten rok zarobić sobie na studia i zdobyć wpis do CV. Ale żeby przez rok podróżować i zwiedzać? Chyba by mi odbiło z braku obowiązków  🤔wirek:
Chyba, że wyrusza się z plecakiem, bez kasy, stopem i zarabia po drodze na podróżowanie. Wtedy to jest i ciekawe i uczy radzić sobie w życiu.
Erasmus to również jest wyjazd wakacyjny ale na praktyki


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się