Minerwa o to to - teraz muszę postawić nowe ogrodzenie bo kucek emeryt potrafi otworzyć niemal wszystko (na oczy własne widziałam jak rozplatał siatkę :/). I co? I trudno się mówi, kocha się dalej 😉.
ja niezbyt mam fundusze, żeby kolekcjonować kolejne konie w nadziei, że chociaż jeden będzie mi pasował 🙁 nie wsiądę na wariata, już nie. chcę konia rodzinnego, żeby i małż wsiadł na stęp, żeby podpiąć od bidy sanki w zimie i przejechać się do sklepu, żeby popławić się z koniem w rzece... wbrew pozorom takich koni nie ma aż tak wiele a charakter często wychodzi po czasie. Nie mam nikogo, żeby jezdził na nich poza nami, więc musiałabym je kolekcjonować, żeby kwitły w nieróbstwie. nie na moją kieszeń taka sprawa. Mogę sobie pozwolić na ten moment na maksymalnie 4 sztuki, ale chcę, żeby każda była dopasowana do moich potrzeb, zamiast mieć całą stajnię i nie móc na żadnym postępować 🙁
Tak czytam wasze historie i stwierdzam że mi się jakiś ewenement trafił. Jednego dnia przejedziesz sobie parkur, z wszelkimi kolorami, rowami, płotkami, deskami itp, na drugi dzień przejedziesz czworobok klasy N wynikami powyżej 60%, a 3 dnia ubierzesz kantar i pojedziesz do lasu czy nad jezioro konia wykąpać. Z każdym koniem puścisz na padok, bo absolutnie zwierz nie jest zaczepny, z kotem śpi w boksie, psy mu nie przeszkadzają.... Moze nie chodzić 4 miesiące a wsiądziesz i przeżyjesz 😉 A też to był pierwszy koń, jak rodzice się wkońcu zgodzili na zakup to brałabym wszystko co ma 4 kopyta, grzywę i ogon :P
Aga, Twój to widać ideał. Jeszcze go do bryczki człapania naucz to bedzie mój wymarzony 😁. Ale prawda jest taka, że Twój kon ma bardzo solidnie wdrukowane podstawy (jeździłaś na nim sport, latami kon był szkolony i regularnie dobrze jeżdżony, głupoty pewnie na bieżąco były w zarodku tłumione). A tu dużo jest koni, które pewnie przeszkolone jednak były słabo a nie było tyle czasu i możliwości by te konie dobrze zrobić i im to utrwalić (jak koń ma super charakter to git, ale jak temperamentny, czy wypłoch, czy mocno dominujący, to już dobrze by miał mocno wdrukowane pewne rzeczy..)
edit - Isabelle, cały czas piszesz o swoim. Nie żałuj, nie wahaj się. Podjęłaś bardzo mądrą decyzję.
minerwa, ponoć chodził u poprzedniego właściciela :P Ale odkąd go mam bryczki nie widział. Choć biorąc pod uwagę jak on reaguje na nowe rzeczy, pewnie wrażenia by to na nim nie zrobiło :P
Też racja, jak koń od poczatku pracowany mądrze, jeżdżony to sporo rzeczy można z głowy wyplenić 😉 Ale charakter to niestety przynajmniej te 50%. I mimo szkolenia aż tak miły i kochany by nie był.
Isabelle ale jeśli uda mi się znaleźć kogoś kto zechce ze Szrotki robić sportowego kuca - a zupełnie serio na taki mały sport może mieć potencjał - i albo będzie miał człapaka do wymiany albo dogadamy się inaczej to może i młoda zmieni dom. Po prostu nie sprzedam jej - oddam - żeby ją zajechano w "rekreacji" (w cudzysłowiu, bo normalnie prowadzona rekreacja jest spoko wszak) albo zaprzęgał - jak miało to miejsce w jej młodości do wozu dla zimnioka. Rudej znalazłaś fajny nowy dom. Znalazłaś konia który pasuje ci bardziej - wg mnie postąpiłaś spoko. Przecież teź nie sprzedałabyś jej byle gdzie 😉.
omnia, nie istnieje gwarant "dobry dom". nie i już. Każdy dom jest dobry, zaufany, sprawdzony, bezpieczny. A potem może się stać jak ze Skarbnikiem... Trzeba brać na klatę konsekwencje. Sprzedałam za złotówkę, ale sprzedałam. I nic mi do tego czy ją zajeżdzą na śmierć, bo nie jestem już właścicielem.
Jakbym miała kogoś, kto by ją jeździł u mnie-no problemo, dalej by była. Bo może jakby miała robotę to by jej na dekiel nie waliło.
minerwa, a fakt, mogę być monotematyczna 😂 Ale zastanowiłam się czy mogę tak jak Faza-kupować i albo będzie dobrze, albo niedobrze, ale koń raz kupiony ma dożywocie. i chyba jednak nie. Nie ważne czy zostanie u mnie na zawsze, ale chcę mieć świadomość, że nie MUSZĘ mieć tego konia, a MOGĘ.
Isabelle ale chyba jest róźnica kiedy sprzedaje się np.komuś o kim wiadomo że zmienia konie rekeracyjne po sezonie a kiedy sprzedaje się osobie choć trochę sprawdzonej. Ok sprzedałaś Rudą, bo chciałaś spokojnego potuptaja, fakt jak rozumiem kupiłaś młodą klaczkę co do której też nie masz pewności jaka będzie. Twoja sprawa, twoje konie. Ja tylko stwierdzam że JA postaram się ewentualnie wymienić Szrotkę na cosik spokojniejszego. Jak się nie uda - spoko, jakoś dam sobie radę. Gdyby było mnie stać po prostu kupiłabym drugiego konia 😉. Ale Isabelle nie wiem czemu tak się ciągle "rozgrzeszasz" z decyzji? Przecież sprzedaż konia nie jest grzechem 😉
xxagaxx, ja też na swojego nie narzekam. Ten koń jest dokładnie moim odzwierciedleniem i jest super na moje potrzeby. Mogę na nim poprowadzić dzieciakowi jazdę, mogę nauczyć podstaw. Na placu koń będzie chodził jak w zegarku. Wsiadałam na niego po ponad rocznej przerwie i nie było problemu. Rozumiemy się bez słów. Ale już nie puszczę kogoś kto ledwo siedzi w siodle na nim w teren, bo koń odpali wrotki i zgubi pasażera. Mimo wieku ma "wesoły" charakterek. I o ile ktoś, kto ma równowagę sobie poradzi z jego koziołkami o tyle słabszy jeździec polegnie. Z tej samej przyczyny nie ufam mu w zaprzęgu. Kiedyś elegancko poniósł i od tamtej pory nie miał do czynienia z saniami ani bryczką.
Poza tym chyba nie ma co się nastawiać na konia-ideał, bo o takie trudno. Moja stara kobyła była... Taka sobie obiektywnie rzecz ujmując. Wieczne problemy ze ścięgnami, COPD, gryzła czasem przy siodłaniu, płoszyła się byle czego. Ale... Dograłyśmy się. Ba! Ja uważałam że jest cudowna 😉. Nastawienie się na ideał to trochę skazanie się na porażkę. Ważne tylko by te "plusy nie przesłoniły minusów" czy jak to tam szło
Od dłuższego czasu już na samym szczycie piramidy priorytetów jest zwyczajne: porozumieć się. Nie wyobrażam sobie pracy z koniem, który nie jest nastawiony na pracę z człowiekiem, ucieka od niej lub wręcz napawa go ona złością i agresją. Po kupnie siwej myślałam, że uczyniłam pierwszy krok ku porażce, ale wystarczył kop motywacyjny, reset w środku czaszki i poszło jak lawina. Dzisiaj, pomimo że kobyła nie jest idealna, nie sprzedałabym jej za żadne skarby świata.
Być - podpisuje się rękami i nogami. 😉. Czasem nawet jest tak że człowiek kupuje sobie konia, którego ideał stworzył sobie w głowie. A tu konik od ideału z deka odbiega. I zamiast porozumieć się, człowiek sam stawia blokadę między sobą a koniem. Jedna rzecz: nie bawiłabym się już nigdy w porozumienie z koniem agresywnym - po prostu zaczęlam doceniać swoje zdrowie 😉.
Być.,omnia, o to właśnie chodzi. Dziś moja instruktorka wsiadła na mojego paskudnika na ,,chwilkę,, bo mam problemy z zatrzymaniem go i Ona też miała 😀 bo to koń do przodu ale w rzeczywistości ufam mu najbardziej i wiem ,że mimo tego jaki jest- jest tym moim wymarzonym koniem .Dam sobie radę bo wiem ,że wystarczy praca nad sobą i porozumieniem i będzie ideałem -ba.. nawet już nim jest.. Nie mam zamiaru zastanawiać się co by było gdyby... był inny ale chcę osiągnąć zadowolenie z tego co już mam. Takiego przygarnęłam i z tym chcę jeździć do końca jego dni i myślę ,że jest to jak najbardziej możliwe. Jak zacznę wybrzydzać to do końca życia nie będę zdecydowana jakiego konia chcę mieć bo zawsze coś będzie nie tak więc chcę docenić co mam i cieszyć się z tego co mam. Czasem kuśtyka i liczę się z tym że może częściej chodzić po łąkach niż być pod siodłem ale kompletnie mi to nie przeszkadza.Sportów to my już żadnych jeździć nie będziemy.
Angela trzymam kciuki by konisko cieszyło się jak najwięcej zdrowiem i fajnie że trafiliście na siebie. Bo czasem tak jest, że się trafia na jakiegoś konia i akurat dla nas ten koń staje się ideałem. Bo szukanie idealnego ideału, no cóż, czasem może tylko sfrustrować. 😉.
omnia, też wychodzę z tego założenia. Miałam w swoim życiu chwile że byłam ,,niezadowolona,, z tego co mam -akurat nie o koniu mowa i wiele się zmieniło jak zaczęłam szanować to co mam i popatrzyłam na to innymi oczami. Okazało się że tak naprawdę mam dokładnie to co chciałam tylko jakoś nie potrafiłam tego dostrzec. Myślę że większość z Nas tak ma i kiedy się to straci zaczyna się doceniać i tęsknić za tym co było. Lepiej już teraz się na tym skupić niż wtedy kiedy to przeminie dlatego nie narzekam i wiem że to ode mnie zależy czy się dogadam i będę zadowolona czy nie.
Smok a żebyś wiedział 😉. Angela miałam tak samo. Rozumiem całkowicie 🙂. Jasne nie namawiam nikogo by w ramach pląsania po tęczy sądził że za stodoła z konia od pługa zrobi konia do GP. Ale czasem warto docenić co się ma i trochę popracować - nad sobą, nad koniem. Hihi - sama muszę to sobie wyryć na ścianie 😉, bo czasem chciałabym wszystko JUŻ.
Ale to przecież tylko na tym polega . Koń od dziecka może mieć temperament albo być flegmatykiem ,ale to my kształtujemy jego przyszłość i dalszy rozwój i to od nas zależy co sobie wychowamy. Przy prawidłowo robionych koniach jeden dojedzie do tego w wieku 7.8 lat drugi 11/12 co któryś nigdy nie dojdzie ( też się zdarza ) ale w większości sami jesteśmy kowalem ( przenośnia ) własnego konia i od na zależy co sobie wykujemy 😎
troszeczkę nie zgodze się z tym docieraniem się z koniem i przekształcaniu w ideał.. no nie zawsze się da, a czasami nawet jak sie da, to jest to o tyle cieżkie, że w imie czego sie mordować.. Do takiego prawie ideału dla siebie to sobie moge cięzką pracą i cierpliwością doprowadzać ja - osoba jeżdżąca, zgadzając się na pewne kompromisy i poświęcenia. Ale mając dominującego, ogierzącego się xx-a nie zrobię z niego konia dla kilkuletniego dziecka. Albo dla męża, chłopa ponad 190cm (fakt jak xx-a odpowiednio jezdziliśmy na zasadzie nie treningu a takiego ululania go, to mąż mógł na chwilę i na kantarze wsiąsć postepowac czy pokłusowac i kon był grzeczny i wyraz pyska tez miał błogi (ale to było wsiadanie na 5-10min, na dłużej już by to nie przeszło). Ten koń chociażby z racji budowy nigdy nie będzie koniem pod mojego męża. I nigdy nie będzie koniem wybaczającym błędy jeźdżca spowodowane np. brakiem równowagi. podobnie np z mega impulsywną trakeno-arabką. Za delikatne, za wrażliwe i zbyt dynamiczne, by takiego konia np. robic do bryczki na sporadyczne wyjazdy rodzinne czy dla małego dziecka. no nie każdy koń się nadaje dla każdego. Każdego konia można zmienić w jakiś tam sposób. Tylko jest różnica czy zajmie sie nim osoba jeżdżąca czy mająca pojęcie o powożeniu i czy poświeci mu się czas regularnie. Nie wyobrażam sobie by np. moją wariatke codziennie miał ktos zaprzęgac i coś z nią robić by raz na miesiąc moja rodzina mogła pojechac na spacer bryczką (modlac się by jednak kobyl wrotek nie odpalił i bryczki nie rozkwasił 😉). Za bardzo cenię mój czas i zdrowie moje i bliskich. Konie też lubię, więc nic na siłe. Koń też musi mieć komfort psychiczny i fizyczny w robocie, dlatego ja ciesze się tym co mam i coś tam sobie powoli dłubiemy a dla rodziny poszukam po prostu zrobionego miśka w typie ślązaka i już (i taniej mi wyjdzie utrzymanie tego wszystkiego niż szkolenie i treningi na siłę konia, który nie nadaje sie do pewnych rzeczy).
minerwa, amen. Od jakiegos czasu na forum panuje przekonanie że jak się konisia kupiła to już go trzeba mieć do końca. Mimo że naszych oczekiwań nie spełnia absolutnie.
docieraniem się z koniem i przekształcaniu w ideał.. no nie zawsze się da,
Nigdy się nie da , ale dążyć warto 😂 To króliczek ,trzeba go łapać ,ale nie dogonić ,to jest ten FUN ! 😎
A swoją drogą ,masz 100% rację .
minerwa, amen. Od jakiegos czasu na forum panuje przekonanie że jak się konisia kupiła to już go trzeba mieć do końca. Mimo że naszych oczekiwań nie spełnia absolutnie.
No ja tak właśnie czytam te wasze wpisy i oczom nie wierzę 😲 😲 😲 Albo stąpacie po kruchym lodzie ,albo prowokacja jakaś 😎
Od jakiegos czasu na forum panuje przekonanie że jak się konisia kupiła to już go trzeba mieć do końca.
To chyba od jakiegoś czasu i waszych dyskusji przestało panować takie przekonanie , mam wrażenie jakby wymiotło wszelkie Qniareczki , Tęczowe pląsaczki i inne letko oszołomione persony 🙄 Dlatego zaczęło mnie to zastanawiać , bo jak pisałem o racjonalnym podejściu to miałem wrażenie że ktoś chce mnie pożreć . 🤔
P.S Mam stały stan ignorów ,więc mam wrażenie że ten twardy elektorat gdzieś się zakamuflował . 👀
Przekonanie panuje dalej, chyba ci co myślą inaczej się nie odzywają. Jakiś czas temu dyskusja się nawiązała chyba w KR, bo jedna z użytkowniczek miała spore problemy z koniem. I parę osób jej napisało że warto może pomyśleć na sprzedażą, ale gro osób pisało o swoich historiach, jak to czas sprawił że mają super wierzchowce i mimo że nie idealne to jednak się dało, mimo że było ciężko, właśnie żeby zachęcić dziewczynę do kurczowego trzymania się swojego konia. Jakby sprzedaż kopytnego było największą zbrodnią na ludzkości. Oczywiście "sportowej" ekipy nikt nie krytykuje, ale jakże rekreant może zmienić konia?
nigdy nie ma podziału tylko na czarne i białe. Fajnie trzymać konia do końca, ale doskonale rozumiem że nie zawsze się da. Nie krytykuje tych co np. konie niedopasowane zmieniają, doskonale to rozumiem. Nie godzę sie tylko na pozbywanie sie tych wysłużonych staruszków, no kurka poza sytuacjami gdzie jednak człowiek nie da rady takiego konia utrzymać, to nie ma dla mnie usprawiedliwienia na to. Ja np. potrafię pieknie i rozsadnie ocenić wszystko, widzę że pewne rzeczy szczególnie sensowne i opłacalne nie są, ale te darmozjady które mam mieć będę. A niech sobie będą i niech im się dobrze żyje, nauczyłam się mieć fun z samego ich mienia, jakie by nie były (i mimo, że daleko im do moich ideałow to powoli sie docieramy, idziemy na kompromisy i dobrze jest). Póki daję z tym radę czemu nie (podejrzewam, że np Faza ma podobnie). mój cyrk, moja kasa, moja sprawa 😉. Ale, że ilość miejsc i finansów jest ograniczona, to kolejny koń juz będzie ekstremalnie przemyślany i posprawdzany by zminimalizowac ryzyko dylematu czy tym razem też zostawiac pasibrzucha czy może lepiej sie go pozbyć..
No właśnie ,wielu czyta a mało się angażuje i wychyla bo jakby zdradził swoje przekonania i poglądy to by został wyklęty po wsze czasy. 😉 Wcale nie jeśli chodzi o sportowców to panuje przekonanie że ja się zużyje to sportowiec pozbywa się problemu , handlarz to w ogóle diabeł wcielony a hodowca powinien zatrzymywać dla siebie wszystkie konisie 😎
Mnie raczej chodziło o co innego - kupując konia chyba jednak nie kupujemy go tak od czapy? Ja np.nigdy nie kupiłabym konia który gryzie i kopie. Albo nie spełnia bodaj kilku założeń pierwotnych 😉. Chodzi mi o to że czasem kupując konia oczekujemy IDEAŁU , co jest niemożliwe do spełnienia. Część cech "idealnych" można wypracować, na część przymknąć oko. Ale jeśli koń wybitnie nam nie odpowiada to jasne lepiej sprzedać - może komuś będzie odpowiadał bardziej 😉.
Być - podpisuje się rękami i nogami. 😉. Czasem nawet jest tak że człowiek kupuje sobie konia, którego ideał stworzył sobie w głowie. A tu konik od ideału z deka odbiega. I zamiast porozumieć się, człowiek sam stawia blokadę między sobą a koniem. Jedna rzecz: nie bawiłabym się już nigdy w porozumienie z koniem agresywnym - po prostu zaczęlam doceniać swoje zdrowie 😉.
Świetnie ujęłaś to, co działo się ze mną po kupnie pierwszego konia. Poprzeczkę ustawiłam wysoko, kierując się marzeniami i nie patrząc na to jak do tego należy dojść, bo to miało być, po prostu. I zaczęła pojawiać się frustracja, złość, zawód...