Być., niestety. Łatwiej było "upchnąć" konia gdzieś kiedy ceny koni rekreacyjnych zaczynały się od 5-6tyś. Dziś za 3tyś można kupić przeciętnego, młodego konia, który nie dostaje apopleksji na widok siodła i nie zabija się o ścianę na widok kopystki. A jakie konie ludzie oddają? Najczęściej dziadki, które już nadają się tylko na stęp do lasu, klacze po wieku rozrodczym, konie po poważnych kontuzjach lub ze schorzeniami wymagającymi leczenia. Konie koło 20-stki, gdzie nie wiadomo czy będą sprawne jeszcze rok czy 5 lat. Na dodatek najczęściej właściciele chcą zachować prawo własności, decydowania i mają spore wymagania.
I teraz patrząc ile rocznie kosztuje utrzymanie konia jego zakup jest banałem i lepiej sobie konia kupić wybierając wzrost, płeć, wiek i maść i mieć tego konia na własność.
Od właściciela wiele zależy, bo jego podejście może świadczyć o późniejszych problemach. Idąc dalej, miałam kiedyś okazję nabyć konia za darmo, bo dzierżawa dożywotnia, ale sprawę zakończyłam tak szybko jak tylko mogłam. Warunki dość absurdalne, a i prośba o paszport została skomentowana jako chęć oddania konia na mięso za plecami właścicielki. Dużo negatywnych określeń w moją stronę pofrunęło, a tylko grzecznie napomknęłam, że do szczepień przydałaby mi się ta książeczka. Poza tym, nie jest ona dowodem własności zwierzęcia tylko umowa. Skąd zatem ten jad? Właścicielki obraziła się na amen, oddała komuś kobyła na ładne oczy, bo niby ma doświadczenie i po roku zabierała stamtąd kobyłę, bo sam szkielet. Oczywiście najpierw musiała ją odkupić.
Muszę jednak przyznać, że są osoby żerujące na konie adopcyjne jako te pierwsze na własność. Niekoniecznie stać kogoś na wyłożenie jednorazowo kwoty w okolicach czterech tysięcy to węszą i wywęszyć potrafią. A i przy tym też mają wymagania, co do maści, wieku jak i płci. Uśmiałam się ostatnio słuchając znajomego.
Być., bo dzierżawy rzadko się kończą zadowoleniem obu stron. Też przerobiłam i nawet wspominać mi się nie chce.
Natomiast argument o koniu za free może podniecać nastolatkę. Dorosły powinien przekalkulować, że koń kosztuje tyle do półroczne jego utrzymanie (nie biorę pod uwagę opcji najoszczędniejszych ani pensjonatu pod W-wą). Więc skoro mnie nie stać na zakup konia to może lepiej się w niego nie pchać.
Czasem można przygarnąć za darmo młodszego konia 😉 nie tylko staruszka choć prawdą jest że te 5% trafia się młodszych a 95% tych właśnie koło 20-stki 😉 często ze zwyrodnieniami i nie do użytku pod siodłem. Mi akurat trafiło się w tą skalę 5%-procentową trzykrotnie bo najstarsza była kobyłka -9 lat a tak 6 i 4,5. Może miałam to szczęście bo naprawdę chciałam przygarnąć konie jako gromadkę rodzinną i tylko do Naszego użytku ale siedząc w tym ,interesując się końmi i obserwując otoczenia oraz czytając revoltę widzę jaką niektórzy stosują taktykę pozbywając się kłopotu. Myślę że nie tylko koń za free może podniecać nastolatkę ale także właśnie chyba większość pozbywających się takich koni to właśnie te nastolatki. Rozmawiałam z ludzmi zajmującymi się końmi zawodowo i to zupełnie inna rozmowa nawet w kwestii przygarnięcia konia niż właśnie z tymi o których piszę zdanie powyżej. Może się mylę ale po tych wszystkich telefonach i rozmowach mam takie a nie inne doświadczenie.
Angela, jasne. Tylko nie słyszałam jeszcze o oddawaniu konia np. klasy C, zdrowego, ok 10 lat. Konie za free w 99% mają defekt. Albo wiek, albo zdrowie, czasem coś nie tak pod deklem.
Ja swojego starucha dostałam (zapłaciłam symboliczną kwotę, bo nie chciałam za free) jako roczniaka. Ale to było jak wygrana w lotto dla mnie, bo właściciel wpadł w olbrzymie kłopoty finansowe z dnia na dzień, a ja kolegowałam się z jego córką. Ale też mając kilka koni pozbył się tego najmniej wartościowego dla nich.
Kilka tygodni temu koleżanka zadzwoniła czy nie chcę 4-letniego wałacha. Diagnoza -szpat. No młody, może pracować. Pytanie czy za 2-3 lata choroba nie pogłębi się i ktoś nie będzie miał na 20 lat kosiarki. Jeszcze gdyby był kobyłą może by się ktoś skusił. A tak? Nie ma chętnego.
Być., bo dzierżawy rzadko się kończą zadowoleniem obu stron. Też przerobiłam i nawet wspominać mi się nie chce. Osoba oddająca mi konia chciała do mnie przyjeżdżać i owszem, zgodziłam się. Niech konie odwiedza, bronić nie będę. Jednakże z mojego domu miałby być hotel, bo ona z siostrą na tydzień bądź dwa. Do kobyły pojadą, będą na niej jeździć, w tereny również, zrobią wywiad środowiskowy w stajni, co by wiedzieć jak ja się koniem zajmuje... Nie wspominając o niezapowiedzianych kontrolach...
No dokładnie Bera - lajf is brutal ...;( Dla takiego konia szansą byłaby tylko osoba stabilna finansowo, bez wielkich ambicji jeździeckich za to z iskierką pielęgniarstwa i skłonnością do poświęceń. Moja przyjaciółka Daga "kupiła" kobyłę półzimnokrwistą po "przejściach" za symboliczną cenę używanego siodła Pfiff Beauty - koń gratis🙂 Ot taka sytuacja, dziewczyna wybierająca się na studia weterynaryjne do Warszawy szukała nowego, odpowiedzialnego właściciela dla trudnej kobyły. Do tej pory pluję sobie w brodę, że przyłożyłam rekę do namówienia jej do tego nabytku chociaż Dagmara...jest szczęsliwa. Mogła mieć normalnego konia, stać ją. Przynajmniej obecnie. A wpakowała się w gąszcz problemów behawioralnych. Do tego wszystkiego w zeszłym roku wyszły poważne zwyrodnienia stawów spowodowane (wg obrazu RTG i opinii wielu wetów) ...pętaniem...No i dziwić się, że kobył ma fioła na punkcie nóg... Była właścicielka Karej ma naprawdę szczęście, że trafila na Dagę. Bo kobyła ma wszystko czego dusza zapragnie : suplementy, musli, dwie pary magnetycznych ochraniaczy Veredusa i Torpolu, dopasowane siodło itd. Przyznaję, że nie raz myślałam, że powinna skończyć żywot dla dobra własnego i najbliższego otoczenia... Ale Daga ma cierpliwośc i miłość i kobyła wolno ale..progresuje🙂 Magda, była właścicielka była u nas może ze 2 razy w ciągu 6 lat. Ale podsyłam jej foty, mamy kontakt przez FB. Pomagała bardzo przy diagnozowaniu zwyrodnień. Nie przyjeżdża bo...rozkleja się. Kocha tego konia cały czas. Obie kochają ta paskudną kobyłę a i ja ją lubię🙂 Więc żyje sobie wesoło nieświadoma swojego farta🙂 I będzie żyła otoczona opieką i uczuciem po kres swoich dni. Tak jak miała pecha na początku tak teraz naprawdę jej się trafiło. Dagmara jest świadoma konsekwencji zwyrodnień. Wie, że może przyjść czas , że kobyła będzie się nadawała tylko na stęp albo na nic. Ale podjęła decyzję, że poniesie wszystkie konsekwencje i dostosuje wzajemne relacje do możliwości konia. Przyjdzie taki czas, że będą sobie spacerowały "ramię w ramię" i też będą szczęśliwe🙂 Podziwiam taka postawę ale też rozumiem. Sama nie mam na tyle ambicji jeździeckich żeby nie moc przełknąć niedyspozycji konia. Tak jak towarzyszyłam w starzeniu się i pogłębiającej się chorobie Falbany, tak będzie i w przypadku Florentyny, jej córki. A Nutka od dawna już jest niepełnosprawna i ciesz mnie, że w ogóle jeszcze łazi🙂 Ale nie każdy tak ma i ja to tez rozumiem. I nie potępiam. Pod warunkiem, że właściciel jednak weźmie odpowiedzialność za wysłużonego towarzysza i postara się mu zapewnić emeryturę. Może to głupie porównanie ale....jeśli traktuje się zwierzęta jak członków rodziny to przecież nie zostawia się dziadków tylko dlatego, że już nie bardzo mogą chodzić. W "Końskim biznesie" nie jest tak różowo i nie ma tyle miejsca na sentymenty niestety. Ale prywatni właściciele...no myślę, że powinni jakoś się postarać.
[quote author=milenka_falbana link=topic=43405.msg2071874#msg2071874 date=1397860531] przecież nie zostawia się dziadków tylko dlatego, że już nie bardzo mogą chodzić. [/quote] Nie zostawia się???
Fakt, wyorać konia i się go pozbyć jak się do niczego nie nadaje-haniebne. Oddać emeryta-haniebne.
I nie wiem sama czy ja postąpiłam haniebnie. Oddałam konia zdrowego, ale faktycznie 19 letniego. Z tym, że... to nie tak, że miałam konia, używałam i potem się pozbyłam. Miałam ją tylko 3 lata niecałe, z czego 2 lata tylko jadła trawę. Kupiłam ją z litości, bo żal mi było kobyły w ciasnym stanowisku i gnoju. I co teraz? niby zrobiłam dobry uczynek, bo kupiłam za własne pieniądze starszawego konia z nieciekawego miejsca. Ale powinnam się czuć winna, bo zamieniłam starego konia. Z tym, że przecież ja jej nie eksploatowałam w czasach młodości, żeby odpowiadać za nią na starość. To tak, jakby wziąć odpowiedzialność za jakiegoś znajomego, którego się przelotnie widywało przez rok, skoro już można to porównywać.
sądzę, że postąpiłam dobrze. Trudny to temat. Ale już miałam dość umartwiania się i poświęceń z totalnym brakiem perspektywy. I jak na to patrzę teraz, chłodno to sądzę, że postąpiłam dobrze. Mimo, że bardzo lubiłam moją Rudą, to nie ja powinnam brać za nią odpowiedzialność, a osoba, której była przez całe życie. choć i tak sądzę, że w aktualnym układzie bardzo fajnie trafiła i jako tako zabezpieczyłam jej przyszłość.
milenka_falbana, ja szanuję ludzi, którzy podejmują się takich wyzwań. Ale mając 2 konie na utrzymaniu nie wpakuję się w kolejnego "darmozjada". Koń o którym pisałam może równie dobrze przy zachowaniu odpowiednich warunków i leczeniu chodzić sprawnie przez następne naście lat a może za rok czy dwa schorzenie tak zaatakować staw, że bez leków nawet po padokach nie będzie miał ochoty biegać. Dla mnie to taka rosyjska ruletka. Jak ktoś się zdecyduje - szacunek. Ale mnie na to nie stać i przyjaciołom takiego konia polecać nie będę. Ja swojego konia też będę leczyć i utrzymywać do końca, ale kupiłam go jako zdrowego, młodego konia. Ma swój wiek, coś czasem dokuczy i dla mnie to naturalna kolej rzeczy, że jesteśmy na dobre i na złe.
Isabelle, zrobiłaś to co uznałaś za słuszne. Najważniejsze, że koń trafił dobrze. Ale sama wiesz, że łatwo nie było znaleźć dom, bo ludzie chcieliby za free konia GP.
Bera 7 - jasne, że tak. Ja mam półtora konia i też nie mam zamiaru ładować się w następnego chociażby mi nawet za darmo Valegro dawali! 😀 Chociaz przez chwile bym się chyba zastanowiła...😀DD
Isabelle - myślisz cały czas o Rudej i zastanawiasz się jeszcze, prawda? Też mi się wydaje, że słusznie postąpiłaś. Nie ma jednej, złotej reguły przecież. Dałaś jej kawal wspaniałego życia! Wyciagnęłas ją z tej obory! A to, że jednak nie pasowałyście do siebie...no tak bywa. I nie ma co się z tego powodu zadręczać. Ruda ma nowy, dobry dom, kto wie, może ktoś się w niej jeszcze zakocha? 🙂 Albo źrebaczka powije i tez będzie szczesliwa🙂 Jedyne co to warto chyba utrzymać kontakt z nowymi właścicielami i , chociaż to daleko, podjechać raz na pare miesięcy w odwiedziny. To tak apropos tej akcji ze Skarbnikiem. Z resztą przypadkiem znalazłam w zeszłym roku konia ze Strazy Miejskiej który poszedł na emeryturę 10 lat wcześniej. Miał odpoczywać... Ale niestety nowy właściciel musiał sprzedać ziemie i stary kon poszedł w tułaczkę. Nie było fajnie odkrywać u kogo był i co robił przez te 10 lat... Niestety padł na kolkę jesienią po kolejnej , ostatniej przeprowadzce. Może jestem z tego powodu trochę przewrażliwiona...
Halo - no w sumie... masz rację. Czasem i dziadków ludzie się pozbywają.
Ja też się ostatnio zastanawiałam co z moim dziadem zrobić. Koń lat 17, po kontuzjach w obu nogach, wyleczony, do sportu zbyt niebezpiecznie, ale myślę że niejednego by sporo nauczył. Grzeczny jak dziecko, ujeżdżeniowo, skokowo zrobiony. I fajnie byłoby gdyby ktoś na te 2-3 lata wziął go jeszcze na swoje utrzymanie coś się nauczył, koń by chodził a potem spokojnie bym go wzięła wysłała gdzieś na łąki. Tylko gdzie ja znajdę kogoś kto by się chciał w coś takiego bawić? Bo tak jak piszecie konie "za darmo" to chcą tylko napalone dzieciaki, które w 99% odpowiedzialności i rozumu mają tyle co kot napłakał.
I oczywiście mogłabym go już na łąki wysłać, ale mój koń nie lubi być zostawiony w świętym spokoju. On wręcz domaga się zainteresowania, uwagi, żeby go wyczyścić, wziąć na spacer, do lasu. Ja czasu dla niego nie mam... Kończymy aktualnie rehabilitację i trzeba będzie podjąć decyzję.
xxagaxx, mieszkasz w mieście nie? Może masz zaufaną wysokiej jakości szkółkę, gdzie może koń potuptać te 2-3 lata pracując na swoje utrzymanie. Oczywiście miejsce, gdzieś blisko, żeby mieć na konia oko. Własne czy życzliwej osoby, która w danym miejscu stoi na pensjonacie? Ja w dobie kryzysu oddałam konia na kilka miesięcy pod jazdy w ręce zaufanej instruktorki. Jak się źle zaczęło dziać w stajni to pierwsza mi zadzwoniła, że ona się będzie ewakuować i żebym poszukała miejsca dla konia. Koń na tym zyskał, bo był w codziennej robocie, miał opiekę kiedy ja nie miałam czasu by się nim zająć częściej niż raz w tygodniu.
bera7, rozważam właśnie szkółkę, bo mam opcję żeby płacić np. połowę kosztów a koń resztę będzie dorabiał chodząc pod ludźmi. I to nawet u nas w stajni, więc o opiekę bym się absolutnie martwić nie musiała. Tylko właśnie wolałabym żeby jeździły na nim 1-2 osoby, bo to zawsze inne podejście do konia. Miałam już nawet taką opcję, ale dziewczyna zaszłą w ciążę więc wiadomo, inne wydatki ma teraz na głowie.
Bo zdecydowanie większość osób to by może i czas znalazło, ale już żeby płacić, nawet połowę kosztów to już mniej chętnie. A jak już to są to dzieci które mają w planach jakąś sportową karierę...
Ja nie mam jakiejś podbramkowej sytuacji, stać mnie żeby darmozjada na łąkach utrzymywać, tylko właśnie szkoda mi trochę, żeby już w tym wieku wysyłać konia na łąki.. A wiem, że stanie samopas mu wybitnie nie służy. Baa nawet w czasie rehabilitacji koń zachowuje się zupełnie inaczej jak już zaczynamy wsiadać 😉
xxagaxx, jak masz zaufanie do osoby prowadzącej szkółkę to ja bym się nie zastanawiała. A z tą 1 czy 2 osobami to bardziej nasze fanaberie niż konia potrzeba.
xxagaxx w takim razie opcja ze szkółką brzmi dobrze. Konia miałabyś na oku a on sam czułby się potrzebny 😉 Jedną czy dwie osoby w Twojej sytuacji (i Twojego konia) ciężko będzie Ci znaleźć.
xxagaxx Czy Ty szukasz bardziej na zasadzie dobrej, ale bezpłatnej dzierżawy Twojego konia na 2-3lata? Taka opcja wydaje mi sie niezwykle atrakcyjna dla biorącego konia i jestem w szoku, że nie ma rozsądnych chętnych.. (dzierżawca ma super konia profesora, ale z racji, że Ty później chcesz go wziąć na łąki, człowiek nie musi sie martwić, że koń swoje lata ma i niedługo trzeba jednak o emeryturze myśleć). Serio nie możesz znaleźć nikogo sensownego? Myślałam, że sporo jest takich ludzi bez zacięcia sportowego,a le jednak na zasadzie ambitnej rekreacji. Gdybyś była bliżej sama mocno bym się zastanowila nad wzięciem takiego zwierza.
minerwa, dokładnie 😉 szukam mu opiekunki co go będzie przez 2-3 lata traktować jak swojego, co chce sobie i nawet LL pojechać... Niestety to proste nie jest. Większość szuka tak jak pisałam konia młodszego, z jakąś perspektywą na starty. Na razie informacja raczej poszła wśród znajomych, ogłoszeń nie dawałam. Dopiero wet dał nam zielone światło na zakończenie rehabilitacji. Będę podejmowac ostateczna decyzję w sierpniu.
ale jak się czyta taki wątek o koniu Skarbik co pojechał na emeryture i zaginął to się człowiek powaznie zastanawia....
xxagaxx - myślę, że Twoja propozycja jest na tyle atrakcyjna, że możesz spóbować szukać bardzo blisko siebie - tak by jednak mieć jakąś kontrolę co się z koniem dzieje. Bera - u mnie koni pod domem 3+2 małe, robią jak Twoje niewiele, ale jak czytasz że ktoś chce super zrobionego konia oddać to zaczynasz marzyć ile taki koń mógłby Cię jeszcze nauczyć 😉.
xxagaxx, Widzisz, ja jakiś czas temu takiego konia szukałam 😀 Żeby nauczyć mojego byłego faceta jeździć, więc jakiś spokojny koń bez szaleństw na 2-3 lata, a później on potrafiący już jeździć kupiłby sobie konia dokładnie do swoich potrzeb. Ale niestety, żadnej rozsądnej dzierżawy nie znalazłam i w końcu musiała konia po prostu kupić.
Myślę, że dla kogoś kto dopiero wchodzi w jeździectwo to super układ, bo ucząc się człowiek nie wie jakiego konia będzie chciał mieć w przyszłości. Ja moją klacz kupiłam po długiej przerwie w jeździectwie, kupiłam sobie mega spokojnego konia, bez temperamentu, bez chęci wyprzedania itp. Wytrzymałą, zdrową, spokojną. A dzisiaj, po 3 latach, mam apetyt na jakąś torpedę 😀 Na konia, który ma trochę więcej energii i zapału i charakteru. Dzisiaj bym kupiła zupełnie innego konia.
bera - przez pierwsze tygodnie będziesz myśleć, że już nigdy nie wsiądziesz na konia. Jak uda Ci się wygospodarować czas by w ogóle ogarnąć konie, dom i dziecko to już będzie wyczyn. Ale później już będzie coraz łatwiej i Ty na pewno dasz radę wrócić w siodło 🙂 ja mam koni kilka, tak dziwnie się los potoczył, że są 3 dorosłe, a żaden nie jest tym jakiego potrzebuję 😉. Jednak to są moje konie i będa już pewnie do końca ze mną. Ale prawda jest taka że ja potrzebuję zupełnie innego konia jak te moje temperamentne stwory - rodzinnego, masywniejszego konia, na którego i czasami mąż by mógł wsiąść i kogoś z niejeżdżących znajomych można by na stępa spokojnie wrzucić, może i bryczką raz na ruski rok poczłapać całą rodzinką do lasu.. Za jakiś czas bedę szukać takiego konia i tym razem musze bardziej kierowac się rozumem, by byl to koń idealnie wpisany w nasze potrzeby, bo pewnie zostanie z nami jak reszta do końca (a miejsca i sił na wiecej koni juz nie ma 😉). Kilka razy zastanawiałam sie czy któremuś z moich nie poszukać nowego domu, tak byłoby najprościej.. no ale kurka ciężko, człowiek się przywiązuje. Bałabym sie też by któryś źle nie skończył..
minerwa, a no radośnie żyję nadzieją, że uda się znaleźć trochę czasu dla siebie = na konie. Ale to póki co życzenie, zobaczymy czy uda się to czasowo i osobowo ogarniać jakoś. A co do koni, nasza kobyła to właśnie taki typowy koń rodzinny. Ślązaczka, na którą można posadzić osobę o niewielkich jeszcze umiejętnościach i pojechać do lasu na stępa. Chodzi w bryczce i ogólnie dopóki od niej nie wymaga się nic poza chodzeniem w kółko to jest zadowolona i nie dyskutuje 😉. Schody zaczynają się kiedy wymaga się zaangażowania i roboty.
i mnie zależało na spokojnym koniu i co? I mam dwa narwane arabiszcza, silną osobowość zimnokrwistą Kaskę , lesera Hultaja (zrobię jak będę chciał a jak nie to spływaj) , Fryzię bojącą sie wlasnego cienia. Taaa...wszystkie moje konie w sam raz dla początkujących...... A też marzyłam o koniu rodzinnym , spokojnym, opanowanym. Myslałam ,że zimnokrwista kobyłka taka mogla by być a to tymczasem koń mający silną osobowośc ,koń alfa ,potrzebuje mocnej i stanowczej osoby.Jesli tylko wyczuje "slabego" to zrobi co chce. No ale mając już 7 koni to następnego napewno już nie kupię.Tych co mam nie sprzedam ani się nie zamienię. Mam je już tyle lat, przyzwyczaiłam sie do nich, każdego z nich znam "na wylot".Poza tym tez bałabym sie ,ze zle trafią ,że ktoś je skrzywdzi wiec..zostają.
Faza też miałam kupić rodzinnego potupaja. Mam młodą kobyłę z temperamentem 😉, która bardziej sprawdziłaby się jako kuc do małego sportu niż koń spacerowy :/. No ale tu zobaczę jak się ułoży - może jeszcze zacznie młoda robić karierę 😉)?
I ja miałam kupić sobie spokojnego, dobrze zrobionego konia, który mógłby dużo nauczyć mnie i moich bliskich a skończyło się, że kupiłam ledwo chodzącego w 3 podstawowych chodach, młodego konia, którego to ja muszę wiele nauczyć 😀 Też myślałam nad jego sprzedażą/wymianą ale no nie potrafię, przyjeżdżam do stajni, idę po niego na pastwisko i serce mi mięknie 🙂 Człowiek to jednak głupi jest 🤦
Kiedy ja wzięłam ,,przygarnęłam,, dwa swoje pierwsze tuptaki to koleżanka nawrzeszczała na mnie przez telefon że co jak co ale kurcze wybrać powinnam sobie jednak innego konia niż folbluta 🤔wirek: bo gorzej wybrać nie mogłam. Stawiał mnie po kątach, ciągał na uwiązie po łące i popychał przy każdej możliwej okazji 😀. Teraz ten paskudnik jest najłagodniejszym kobyłem w naszej stajni i najbardziej uległy pod siodłem a na lążowniku chodzi tiptopkami 😀 co męża czasem doprowadza do białej gorączki i mamy ubaw po pachy. Drugi to koń na którym to ja jeżdżę i szef stada -traken-robi co chce a mnie wozi chyba tylko dlatego że ma sentyment za wyklepywanie mu much pod brzuchem i na szyi 😉 ale za nic nie zamieniłam bym te paskudy na inne. Są kochane mimo tego że czasem trzeba się natrudzić. Kucka wredna potrafi udziabać w tyłek a do czwartej nie mam nic po za tym ,że czasem ma muchy w nosie jak arystokracka damulka 😉