Forum towarzyskie »

Zakon - złamane serce, powołanie, przyczyny obrania tej drogi w życiu

Zapewne nie jestem jedyną osobą, która uważa, że mężczyźni mają więcej przywilejów od kobiet, że jest im łatwiej w życiu.
Tyczy się to również zakonu. Mężczyzna może być księdzem. Ksiądz zarabia kokosy, dodatkowo jak wiadomo, mało który ksiądz jest na prawdę czysty i żyje w celibacie. Wielu księży lubi sobie zaszaleć i pobawić się z kobietą, nawet czasami aż za bardzo, poczynając nowe życie. W mojej okolicy w ostatnich miesiącach w 4 parafiach, łącznie 4 księży zrezygnowało z posługi kapłańskiej na rzecz rodziny, którą prawdopodobnie przypadkowo stworzyli. Jednak niewielu księży się przyzna i podejmie taką decyzję.
A co na to zakonnice? Do sąsiada przyjechała ostatnio córka - zakonnica. Co jej się uda wybłagać przepustkę (raz na pół roku może wyjechać na kilka dni do rodziny), to przyjeżdża do rodziny i się żali, jak mają źle w zakonie, że mają narzucony rygor, że to, że wybrała zakon, było największym jej życiowym błędem, którego nie potrafi odżałować i z zakonu uciec w żaden sposób nie może uciec. Boi się. A powód pójścia do zakonu? Złamane serce, chłopak ją zostawił i podjęła tak nagle decyzję o oddaniu się "powołaniu". Przy czym dziewczyna zawsze była rozrywkowa, na każdej dyskotece się bawiła, szalała z chłopakami, ale jeden drań ją skrzywdził i postanowiła zrobić coś w stylu... na złość.
Za to jak zakonnice w wakacje koło naszej stajni o 18 wysypują się z zakonu, to wygląda to jakby ktoś nimi sterował. Wyglądają jak simsy - chodzą samotnie, bez celu. Nie mogą chodzić parami, nie mogą rozmawiać przez telefon. Mają godzinę, żeby pochodzić poza bramami zakonu. Potem wracają. Na prawdę wygląda to komicznie, ale mnie to przeraża.

Jestem ciekawa tego, jak wy to widzicie i czy potrafiłybyście / potrafilibyście wybrać taką drogę? Nie mówię tu o powołaniu. Mam na myśli te inne przyczyny wybrania tej drogi.
Na moim ślubie w czerwcu, jeden z moich kumpli ze studiów poinformował nas, że idzie do zakonu. Facet którego wszędzie było pełno, który grał w zespole rockowym i był duszą towarzystwa - nie mogliśmy uwierzyć. Myśleliśmy, że nas wkręca... A jednak - utrata pracy, niemożność znalezienia innej w której by się spełniał, brak dziewczyny, "zawieszenie"...
Piotrek zawsze był praktykującym katolikiem, ale nigdy bym nie powiedziała, że wstąpi do zakonu, wybierze celibat, zamknięcie, ograniczenia. Kilka dni temu koleżanka pokazała mi stronę internetową. Podobno powstała przy udziale Piotrka, zaczął "unowocześniać" zakon, otwierać go na świat - to w jego stylu. Przeczytałam też jego świadectwo. Napisane bardzo dojrzale, przemyślane. Dopiero po jego przeczytaniu dotarło do mnie, że on naprawdę wstąpił do zakonu. Jednak dalej nie jestem pewna czy to jest miejsce dla niego. Czy powody dla których wstąpił do zakonu są wystarczające, aby w nim wytrwać do końca życia  🙄
Od września nie miałam z nim kontaktu, a chętnie bym z nim porozmawiała. Czy zmieniło się jego postrzeganie życia w zakonie, jak te parę miesięcy zweryfikowało jego spojrzenie na życie  👀
Uważam, że każdy wybiera drogę jaką chcę, a już sprawą Jego sumienia jest to czy jest w tym lojalny i szczery. Nie raz słyszałam o zakonnicach które poszły do zakonu przez miłosny zawód lub o księżach którzy w seminarium znaleźli się by uciec przed wojskiem, patrzę na to jednak ze sporym dystansem. Mam sąsiada w zakonie, znamy się całe życie. Nie krzywduje sobie, jest szczęśliwy. W domu bywa kilka razy do roku, o żadną przepustkę nie musi błagać-ma do wyjazdu pełne prawo, więc korzysta. Fakt- mają na co dzień ścisły plan dnia ale wiedział na co się pisze, więc jest planowi dnia podporządkowany, ma też sporo czasu dla siebie, dostęp do internetu i własny telefon komórkowy, tak na prawdę zakony są różne, nie które bardziej radykalny inne mniej, nie w każdym człowiek mieszka w celi z krzyżem i klęcznikiem, sypia na pryczy i biczuje się w celu umartwienia, a zatem zakon zakonowi nie równy, nie mniej każdy wybiera jaki chce.  Z zakonu też zawsze można odejść, więc nie rozumiem narzekania "jak tam jest źle" ale tkwienie w nieszczęściu. Jeśli chodzi o zakony żeńskie to raz nawet byłam w takim na rekolekcjach, wspominam trzy dni świetnej zabawy i bardzo dobre jedzenie. Tamte zakonnice też nie były umartwionymi sztywniarami. Gdy pytałyśmy czy dużo z sióstr rezygnuje, usłyszałyśmy że czasem dziewczyny rozeznają że to jednak nie to i odchodzą z zakonu, jednak nie są skazane przez to na wieczne potępienie-ich wybór. Z zakonnicą miałam też w szkole średniej religie i tez było jej daleko do takiej z filmów. Ludzie zawsze tworzą mity na tematy im obce i nieznane lub trochę tajemnicze. Co zaś do księży...wiele się słyszy o ich występkach i oczywiste jest że krytykujemy takie postępowanie, ja daleka jednak jestem od oceniania tych ludzi, to sprawa ich sumienia i tyle. Uważam że jak w każdej społeczności są Ci z prawdziwego powołania i tak zwane "czarne owce". Dla mnie to tylko ludzie!
Uważam że jak w każdej społeczności są Ci z prawdziwego powołania i tak zwane "czarne owce"
Tylko wydaje mi się że tych czarnych owiec jest większość.
Uważam że jak w każdej społeczności są Ci z prawdziwego powołania i tak zwane "czarne owce"
Tylko wydaje mi się że tych czarnych owiec jest większość.


Dlatego mi podoba sie funkcja pastora.
Prawdę mówiąc nie znam statystyk, nie znam też żadnego księdza (no dobra jednego znam), żeby oceniać których jest więcej, nie znam też żadnej kochanki księdza,ani dzieci księży więc ciężko mi powiedzieć których jest więcej. Jednak zgadzam się Pegasuska-fajna jest rola pastora.
karesowa też mi daleko od oceniania - nie można tak o uogólnić, ale są na prawdę tacy z powołania, którzy w zakonie są szczęśliwi i tam się spełniają, jednak są tacy, co są, bo tak. Znałam jednego księdza, który był księdzem z powołania. Znałam krótko, ale na prawdę, był to tak przesympatyczny człowiek, wspaniały - WIELKI!
Co do zakonów - są przeróżne zakony. W jednych mają super, w innych rygor i masakra. Z jednej strony dziewczyny i faceci powinni wiedzieć na co się piszą. Taki wybór z powodu nieudanego związku, zawodu miłosnego jest po prostu głupotą.

Pegasuska oj, pastor to jest to. Co taki ksiądz może wiedzieć o rodzinie, o problemach małżeńskich, jak może zaradzić? Żyje tylko według definicji książkowych, nic o jako takim życiu rodzinnym nie wie.


U mnie w mieście w jednej z parafii jest  ksiądz, o którym każdy wie, że spotyka się z katechetką. Sama kiedyś widziałam ich razem w sklepie w mieście oddalonym o 50 km od mojego. Trzymali się za ręce. Z jednej strony to przecież nie moja sprawa, niech robi co chce. Ale z drugiej strony facet mówi kazania jak to trzeba być prawym, uczciwym a sam oszukuje siebie i innych.
Ja jestem jak najbardziej za instytucją pastora. Przecież to, że ma rodzinę, to nie wyklucza bycia księdzem. Ale niestety kościół się na to nie zgodzi, boi się utraty majątku.
Mężczyzna może być księdzem. Ksiądz zarabia kokosy, dodatkowo jak wiadomo, mało który ksiądz jest na prawdę czysty i żyje w celibacie. Wielu księży lubi sobie zaszaleć i pobawić się z kobietą, nawet czasami aż za bardzo, poczynając nowe życie. W mojej okolicy w ostatnich miesiącach w 4 parafiach, łącznie 4 księży zrezygnowało z posługi kapłańskiej na rzecz rodziny, którą prawdopodobnie przypadkowo stworzyli. Jednak niewielu księży się przyzna i podejmie taką decyzję.



tendencyjny jest ten temat z tej góry i mało przychylny ...


A co na to zakonnice? Do sąsiada przyjechała ostatnio córka - zakonnica. Co jej się uda wybłagać przepustkę (raz na pół roku może wyjechać na kilka dni do rodziny), to przyjeżdża do rodziny i się żali, jak mają źle w zakonie, że mają narzucony rygor, że to, że wybrała zakon, było największym jej życiowym błędem, którego nie potrafi odżałować i z zakonu uciec w żaden sposób nie może uciec. Boi się. A powód pójścia do zakonu? Złamane serce, chłopak ją zostawił i podjęła tak nagle decyzję o oddaniu się "powołaniu". Przy czym dziewczyna zawsze była rozrywkowa, na każdej dyskotece się bawiła, szalała z chłopakami, ale jeden drań ją skrzywdził i postanowiła zrobić coś w stylu... na złość.
Za to jak zakonnice w wakacje koło naszej stajni o 18 wysypują się z zakonu, to wygląda to jakby ktoś nimi sterował. Wyglądają jak simsy - chodzą samotnie, bez celu. Nie mogą chodzić parami, nie mogą rozmawiać przez telefon. Mają godzinę, żeby pochodzić poza bramami zakonu. Potem wracają. Na prawdę wygląda to komicznie, ale mnie to przeraża.


podkreślenie - WIEDZIAŁA NA CO SIĘ RZUCA I CO WYBIERA. Siostry z racji wykonywanych posług nie mogą mieć częstszego urlopu, bo po ślubach mają służyć Bogu i ludziom ! Nie wiesz, w jakim ta siostra jest zakonie ? Może czynnym kaznodziejskim - wtedy pracuje tak jak wszyscy ! Jako katechetka/organistka/organizator rekolekcji [znajoma siostra ma taką funkcję - organizuje czuwania, dni skupienia, rekolekcje, jeździ po szkołach]
Jesli jest w klasztorze klauzurowym - TYM BARDZIEJ NIE ROZUMIEM JEJ ZACHOWANIA. W takim klasztorze siostry są za kratkami i tam modlą się w różnych intencjach. Z PEWNOŚCIĄ WIEDZIAŁA, CO ROBI, nikt nic przed nią nie zataił !
pochylenie - no cóż, po prostu nie była gotowa i nie powinna decydować się na taki krok. Szkoda, że przełożona tego zakonu tego nie wyczuła wcześniej. Jeśli dziewczyna nie złożyła ślubów wieczystych TO W KAŻDEJ CHWILI MOŻE WYSTĄPIĆ Z KLASZTORU bez żadnych konsekwencji, więc nie rozumiem jej 'miauczenia'.



Co do zakonów - są przeróżne zakony. W jednych mają super, w innych rygor i masakra.


Jak czytam takie bzdury to krew mnie zalewa ... KANDYDATKA wie, dokąd się wybiera i jaki jest CHARYZMAT danego zakonu ! Także w jednym mają super bo nie są np. zakonem żebraczym, ale w drugim mają gorzej - kandydatka, zwłaszcza w dobie internetu, może wejść na stronę typu zakony.pl i przeczytać o różnych zakonach, pomodlić się, rozważyć, wybrać odpowiedni dla siebie ! Więc da każdej siostry zakonnej akurat JEJ zakon będzie DLA NIEJ NAJLEPSZY i nie osobom świeckim się o tym wypowiadać.



Nie ma innych przyczyn wybrania zakonu niż powołanie prawdziwe, pochodzące od Boga i potwierdzone znakami od niego [polecam dominikanki.pl - zakładka Okruszyna - przeczytanie "Wybrać drogę" w każdym z numerów, jeśli człowiek decyduje się na taki krok to Bóg go w tym upewnia ... zresztą zainteresowani niech poczytają sami, niektóre historie są naprawdę piękne a zarazem niesamowite]
NIeszczęsliwa miłość ? To nie powód do wstępowania do zakonu. Osoba, która tak postąpiła w 99,9% nie ma powołania w sobie.
nie znam ani nigdy dobrze nie znałam żadnej osoby duchownej. Żaden ksiądz czy zakonnica, z którymi miałam styczność, nie wzbudzał we mnie zaufania, szacunku do siebie, ani w zasadzie żadnych pozytywnych emocji.

Moim zdaniem zakon i bycie w nim jest wbrew naturze i generuje patologie. Mały odsetek, który taką drogę wybiera, robi to z powołania - i dla tych wielki respekt (chociaż tego nigdy nie zrozumiem). Reszta moim zdaniem ma coś nie tak z głową.
Siostry z zakonu urszulanek, ktore prowadza przedszkole Marty, kompletnie nie przystaja do obrazu simsow snujacych sie bez celu. Ale to zakon, w ktorego charyzmacie jest praca z dziecmi, wiec i kontakt ze swiatem, rodzicami, otwarcie. To rowne babki, rowne i rowniejsze, jak to w zyciu, ale wiele jest cudownych. Nie znam ich na tyle dobrze, aby wiedziec, czym sie kierowaly wybierajac taka droge, ale znakomita wiekszosc spelnia sie w niej wspaniale.
Wtrącę się w dyskusję z takim nagraniem http://dziendobrytvn.plejada.pl/24,39561,news,1,1,ksieza_z_kalendarza,aktualnosci_detal.html

Po prostu jak zobaczyłam tego ksiedza to mnie ścięło i no yyyyy nie dziwię się Pieńkowskiej za te głupie teksty, bo tez ja zamurowało 😜 Aż mi wstyd pisać co bym mogła z nim zrobic w nocy  😡
http://siostramalgorzata.blog.onet.pl/ blog prowadzony przez siostrę Małgorzatę - pisze rewelacyjnie, z nutą sarkazmu i humoru, racjonalnie podchodzi do życia. Polecam jak najbardziej.
Wilejka nie rozumiem twego uniesienia. Spokojnie kobieto, odetchnij. Skąd wiesz, że te 10 lat temu wchodząc do jakiegoś tam zakonu dziewczyna wiedziała co robi? Była zraniona, czuła się fatalnie, chciała coś ze sobą zrobić i zrobiła. Czy możesz za każdego założyć, że wiedział co robi?

BASZNIA są takie co się spełniają, są takie co żałują.

hanoverka oglądałam ten odcinek. Mnie ksiądz powalił samym swym imidżem.

Magdalena nie jestem za pobożna i nigdy nie rozumiałam i nie zrozumiem co może czuć taka zakonnica z powołania. Czy nigdy nie miała tak, że się zakochała, że by chciała a nie mogła, bo jest zakonnicą. Ciekawi mnie to strasznie, bo jest to wbrew ludzkiej naturze. Nigdy nie czuła swego popędu seksualnego? Liczy się dla niej tylko Bóg i jest w pełni oddana Jemu, czyli nie widzi nikogo poza nim?
Zapewne nie jestem jedyną osobą, która uważa, że mężczyźni mają więcej przywilejów od kobiet, że jest im łatwiej w życiu.
Tyczy się to również zakonu. Mężczyzna może być księdzem. Ksiądz zarabia kokosy, dodatkowo jak wiadomo, mało który ksiądz jest na prawdę czysty i żyje w celibacie. Wielu księży lubi sobie zaszaleć i pobawić się z kobietą, nawet czasami aż za bardzo, poczynając nowe życie. W mojej okolicy w ostatnich miesiącach w 4 parafiach, łącznie 4 księży zrezygnowało z posługi kapłańskiej na rzecz rodziny, którą prawdopodobnie przypadkowo stworzyli. Jednak niewielu księży się przyzna i podejmie taką decyzję.
A co na to zakonnice? Do sąsiada przyjechała ostatnio córka - zakonnica. Co jej się uda wybłagać przepustkę (raz na pół roku może wyjechać na kilka dni do rodziny), to przyjeżdża do rodziny i się żali, jak mają źle w zakonie, że mają narzucony rygor, że to, że wybrała zakon, było największym jej życiowym błędem, którego nie potrafi odżałować i z zakonu uciec w żaden sposób nie może uciec. Boi się. A powód pójścia do zakonu? Złamane serce, chłopak ją zostawił i podjęła tak nagle decyzję o oddaniu się "powołaniu". Przy czym dziewczyna zawsze była rozrywkowa, na każdej dyskotece się bawiła, szalała z chłopakami, ale jeden drań ją skrzywdził i postanowiła zrobić coś w stylu... na złość.
Za to jak zakonnice w wakacje koło naszej stajni o 18 wysypują się z zakonu, to wygląda to jakby ktoś nimi sterował. Wyglądają jak simsy - chodzą samotnie, bez celu. Nie mogą chodzić parami, nie mogą rozmawiać przez telefon. Mają godzinę, żeby pochodzić poza bramami zakonu. Potem wracają. Na prawdę wygląda to komicznie, ale mnie to przeraża.

Jestem ciekawa tego, jak wy to widzicie i czy potrafiłybyście / potrafilibyście wybrać taką drogę? Nie mówię tu o powołaniu. Mam na myśli te inne przyczyny wybrania tej drogi.


no prosze...
jaki tendencyjny post...
to że Rydzyk jeździ maybachem - nie znaczy, ze księża zarabiają KOKOSY...
Ksiądz utrzymuje sie + parafię z datków (na tacę + posług typu pogrzeb/ślub,+kolędy)
jak jest biedna parafia, to w dziurawych butach chodzi i rowerem jeździ...
może również uczyć jako nauczyciel katachezy w szkole
ale czy to kokosy?? bez przesady...
oczywiscie sa księża którzy np. prowadzą sklep, gospodarstwo i mają inne działalności... ale czy to kokosy?? Jak w życiu - sa i bogaci i biedni.

A siostry zakonne - tak jak pisza przedmówczynie... sa zakony RÓŻNE - o różnych "filozofiach" - od niesienia nauki, po pielęgnacje chorych.
Z zakonu MOŻNA zawsze wystąpić - to ż to nie średniowiecze!!
Dodofon są też i takie parafie. Ale niestety większość (zwłaszcza w miastach!) wozi się BMW-kami i mercami. U nas w mieście (nieduże - 60 tyś mieszkańców) nie spotkałam księdza, który nie leci na kasę.
W tym roku jak daliśmy księdzu po kolędzie kopertę na remont dachu i powiedzieliśmy że skromnie (50 zł), to ksiądz zajrzał do koperty, pojęczał pod nosem, NIE USŁYSZELIŚMY "Dziękuję", tylko po prostu poszedł. Ja byłam oczywiście przeciwna wręczaniu koperty, no ale cóż. Dodatkowo na drugi dzień w telewizji dowiedziałam się, że w diecezji opolskiej (której podlegamy) jest zakaz dla księży przyjmowania datków w kopercie podczas wizyt duszpasterskich. Ksiądz nie mógł przyjąć tej koperty, a przyjął i na dodatek mu nie spasowało, bo za mało (przecież milion na remont dachu potrzebny).

Ale zgadzam się z tym, że są parafie bogatsze i ubogie. W tych ubogich widzę księży jako tych najprawdziwszych z powołania, starających się.
Co do zakonu - NIE WIEM. Córka sąsiada przyjeżdża i się żali. Nie wiem o co chodzi, nie wiem dlaczego nie wystąpi, ale serce się kraja jak przychodzi do nas ojciec zapijać smutki, jak mu córka sobie życie zniszczyła i jak widzi na własne oczy, że ona strasznie cierpi.
Maddie, tworzysz wątek w oparciu o laskę, która 'na złość mamie odmroziła uszy'? 😉 poważnie?
Jak sobie poszła na złość to niech się męczy, widać nigdy nie wydoroślała.
Ja mam w rodzinie zakonnicę i jest bardzo szczęśliwa.

Poznałam też w życiu mimo, że jestem niewierząca kilkoro niesamowitych księży, jeden z nich prowadzi moją parafie i jest dobrym, fajnym, zdystansowanym człowiekiem, który każdego może wysłuchać. I maybachem jakoś nie jeździ 😉

A chodzenie do zakonu ze złamanego serca to dobre do harlequina 😉
A nasz ksiadz juz drugi rok z rzedu wychodzi nie ogladajac sie za koperta z koledy, jak sie mu daje to kilka razy pyta czy aby na pewno w domu te pieniadze nie sa konieczne. Wyuczony tekst zapewne 😉, ale jednak. To od czasu nastania nowego proboszcza. Stary siadajac po modlitwie za stolem rzucil okiem na kredens, na ktorym lezala konska gazeta i wypalil " oo, kon polski, 15 zlotych kosztuje"-zaniemowilam na takie dictum 😉.
co może czuć taka zakonnica z powołania. Czy nigdy nie miała tak, że się zakochała, że by chciała a nie mogła, bo jest zakonnicą. Ciekawi mnie to strasznie, bo jest to wbrew ludzkiej naturze. Nigdy nie czuła swego popędu seksualnego? Liczy się dla niej tylko Bóg i jest w pełni oddana Jemu, czyli nie widzi nikogo poza nim?


trzeba zapytać zakonnicy. Ta "Twoja" pewnie czuła  😉
Nie rozumiem zamykania się i życia z grupą w jakimś sensie obcych/przypadkowych osób (tzn. nie wybranych przez daną osobę, tylko przez "wadze" klasztoru), nie rozumiem wyrzekania się "normalnego" życia. I nie wierzę, że większość robi to z powołania - tylko z jakichś problemów ze sobą.
Córka sąsiada przyjeżdża i się żali. Nie wiem o co chodzi, nie wiem dlaczego nie wystąpi, ale serce się kraja jak przychodzi do nas ojciec zapijać smutki, jak mu córka sobie życie zniszczyła i jak widzi na własne oczy, że ona strasznie cierpi.
wszyscy wiedzą, że jest źle, ale nikt nic nie robi, żeby to zmienić. Poza użalaniem się/zapijaniem smutków. WSPANIALE.
Dodofon są też i takie parafie. Ale niestety większość (zwłaszcza w miastach!) wozi się BMW-kami i mercami.

chyba takimi "rekinami" z lat 80-tych...
masz statystyki?? większość?? znaczy jaki procent??
znam w Pń z 4 parafie i jakoś ani merca, ani bmw...
Burza, może i tak ale siedzi to po prostu we mnie, bo się we mnie gotuje jak chłopak zerwie z dziewczyną a ona zaraz leci ogłosić całemu światu, że nikt jej nie chce i ona pójdzie do zakonu, żeby zrobić wszystkim na złość. Jest to totalną głupotą. U siebie słyszałam tylko takie historie, a że nie za bardzo mnie to interesowało to nie szukałam żadnych informacji. Natomiast od kiedy sąsiad przyszedł się wyżalić, tak mi się człowieka i dziewczyny żal zrobiło, że postanowiłam co nieco się was podpytać jakie są wasze doświadczenia i przemyślenia w takiej sprawie (złamane serce).

BASZNIA no i bardzo dobrze. Tak powinno być, a nie oglądanie się z każdej strony na kasę.

Magdalena my możemy tylko pocieszać, rodzina nie nasza. Może chodzi też o to "a co ludzie powiedzą"? Wiadomo - wieś to wieś, wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Może to w sumie w tym problem siedzi?

Dodofon statystyk nie mam. Wnioskowałam na własnych obserwacjach. Mogę się mylić, jednak mówię, jak jest w moim mieście.
Po pierwsze trzeba rozróżnić księdza i brata zakonnego.
Po drugie celibat to zakaz zawierania związków małżeńskich, a nie śluby czystości, których księża nie mają obowiązku składać (do XII wieku księża mogli mieć rodziny)
Po trzecie do momentu wejścia religii do szkól, księża nie mieli składki emerytalnej, więc niektórzy "kombinowali" jak mogli żeby się zabezpieczyć na starość
Znam wielu księży i takich prawdziwych i rozrywkowych, ale ci młodzi wikariusze są biedni jak myszy kościelne, bo proboszcowie nie rozpieszczają zazwyczaj, ale wiem jedno nie jest to łatwy fach, ludzioe przychodzą często po radę i wierzą w to co ksiądz powie i teraz doradź źle
Jestem za tym żeby księża mogli się żenić i mieli płacone normalne pensje(ale to chyba nierealn
dwoch moich kolegow poszlo do zakonu. Z jednym z nich swego czasu bylam blisko, po mnie zwiazal sie z bardzo fajna dziewczyna na jakies 3 lata. Nie wiem co mu sie stalo ze wyladowal w zakonie. Inteligentny facet, wielki talent jezykowy, na pewno bedzie fajnym duchownym.

Drugi jest jednym z najprzystojniejszych i najbardziej intrygujacych facetow jakich w ogole poznalam. Ciemna karnacja, czarne wlosy, oczy, blysk w oku i piekny usmiech 🙂 Rewelacyjnie gra na gitarze, prowadzilam z nim swego czasu pelno dluuuugich rozmow o pierdolach i o zyciu. Az zal ze taki fajny facet nie pomnozy swoich genow 😜 Byl w zwiazku z dziewczyna, po niej z jeszcze jedna, po rozstaniu mowil o tym ze ta pierwsza byla absolutnie wyjatkowa i nie przestanie jej kochac. Ale ze wybiera milosc do Boga. Podczas rozmow zawsze odnosilam wrazenie ze bardzo ma to wszystko poukladane.

A jak to sie potoczy w przyszlosci..zobaczymy.

Bardzo nie lubie generalizowania. Znam kilku wspanialych ksiezy, fantastycznych ludzi 'z jajem', takich do tanca i do rozanca 😉 i oczywiscie kilku wyjatkowo tepych, glupich i chciwych. Jak to w zyciu, ludzie sa rozni, a ksieza/bracia sa tylko ludzmi.

A jeszcze w ramach nawiasu, kosciol odwiedzam okolo 3 razy w roku, i jeden ze znajomych ksiezy wiedzac o tym i szanujac, kiedy pare lat temu wypadalo w koncu pojsc do bierzmowania, spowiadal mnie na lawce na korytarzu w zwyklym swieckim budynku, wyszlo to naturalnie w zwyklej rozmowie, bez formulek i klepania.
Księża są przeróżni. W parafii moich rodziców proboszcz jak tylko może to wspomina o ofiarach, wręcz oburza się, że jak to mogą parafianie nie dawać na kościół. Do tego nie może się powstrzymać przy okazji każdych wyborów przed agitacją na rzecz PISu.

Z drugiej strony znam też super księdza, który uczył mnie w gimnazjum. Z chłopakami z mojej klasy (szkoła muzyczna) stworzył zespół i poprzerabiali kolędy na wersje rockowe i koncertowali, ksiądz oczywiście też grał - na perkusji 😉 Później jeszcze spotkaliśmy się z tym samym księdzem w stajni. Tam gdzie ja trzymałam konia On na początku jeździł rekreacyjnie, aż kupił konia i do tej pory tam stacjonuje. Jest bardzo fajnym człowiekiem, potrafi mówić ciekawie o Bogu i wierze, widać, że ma powołanie, a przy tym podejście do ludzi, a szczególnie młodzieży. Przy tym można też z Nim porozmawiać na inne tematy.
Wilejka nie rozumiem twego uniesienia. Spokojnie kobieto, odetchnij. Skąd wiesz, że te 10 lat temu wchodząc do jakiegoś tam zakonu dziewczyna wiedziała co robi? Była zraniona, czuła się fatalnie, chciała coś ze sobą zrobić i zrobiła. Czy możesz za każdego założyć, że wiedział co robi?



A ja na przekór temu co piszesz będę się unosić, bo chyba nie przeczytałaś mojego postu, tylko zobaczyłaś duże litery i wykrzykniki, a pisałam całkiem sensownie. Dlatego teraz uwaga, pogrubiam, żeby ci sens mojego postu nie uciekł :
To nie jest tak, że decyduję w środę że idę do zakonu, w czwartek się tam wprowadzam a w piątek mam śluby wieczyste. W każdym zakonie formacja - przygotowanie do złożenia ślubów wieczystych trwa parę lat [6,8 - zależy]. Czy przez ten czas do tej kobiety nie dotarło, że TO NIE JEST POWOŁANIE ?
zresztą, nawet jeśli jest po ślubach wieczystych - również może wystąpić z klasztoru 🙂




Maddie, tworzysz wątek w oparciu o laskę, która 'na złość mamie odmroziła uszy'? 😉 poważnie?
Jak sobie poszła na złość to niech się męczy, widać nigdy nie wydoroślała.
Ja mam w rodzinie zakonnicę i jest bardzo szczęśliwa.


A chodzenie do zakonu ze złamanego serca to dobre do harlequina 😉


I tą wypowiedzią Burza dobrze skwitowała to, co próbuję przekazać Ci w tym i poprzednim poście 😉
Mój eks poszedł do zakonu z powodu złamanego serca. Kariera stała otworem, czekano na niego, aż wyjdzie, powiedziano, że bedą czekac ile trzeba będzie, a on nic. Ocknął się po kilku latach.
eszta moim zdaniem ma coś nie tak z głową.

dokładnie jak 99% bywalców tego forum
Tak czytam te posty i odnoszę wrażenie, że mało wiemy o księżach i zakonnicach i w większości kierujemy się stereotypami niestety. Chodziłam do szkoły prowadzonej przez Nazaretanki i do tej pory utrzymuję z niektórymi siostrami kontakt dosyć bliski, rzekłabym przyjacielski. Większość z sióstr miała taki polot, że osoby świeckie mogłyby zazdrościć. No ale większość z nich poszła do zakonu z powołania. Zdarzyło się nawet, że osoba z klasy równoległej też odczuła powołanie i jest szczęśliwa. Wydaje mi się, że to my stwarzamy automatycznie barierę nie do przejścia i tworzymy stereotypy. A w zakonie nikt na siłę nie trzyma, po ślubach wieczystych też można odejść, były takie przypadki. Także moim zdaniem w większości za wstąpieniem do zakonu stoi powołanie i chęć niesienia pomocy innym ludziom. Mało jest przypadków, tak jak kiedyś, złamanych serc etc.
Moja koleżanka opowiadała mi ostatnio, że miała kolegę księdza, młodziutki był, świeżak taki. Poznali się po tym jak on przyjechał do kościoła do jej miejscowości. Niestety funkcja księdza nie odpowiadała mu z jednego powodu, starsi księża lubili się z nim zabawić.

Mam w dalszej rodzinie zakonnice i w sumie ciekawa to sprawa, bo były dwie siostry. Jedna z nich chciała być zakonnicą i nią została, ale pewnego dnia zadzwoniły siostry z jej zakonu do rodziców i powiedziały, że mają córkę zabrać. Powiedziały, że kompletnie nie nadaje się na zakonnice, bo za dużo się modli. Co za dużo to nie zdrowo i bały się, że może się to nieciekawie skończyć. Rodzice zabrali ją z zakonu, a jej siostra do niego wstąpiła 😉

W jednej miejscowości mała lokalna afera, bo gosposia księdza się zwolniła. Ksiądz zadzwonił do niej o 24 i powiedział, że ma przyjechać natychmiast, bo do niego przyjechała koleżanka i chcą zjeść kolacje 😀 Wożą się tam Lexusami, mają wielkie domy pod lasem i kochanki w okolicznych wioskach. Tylko wysyłają ludzi z listami do nich i z kasą na utrzymanie dzieciaków.

Tak jak dziewczyny mówią, są różni księża. Ja super wspominam wikarego z mojej parafii, który 2 lata temu przygotowywał mnie indywidualnie do bierzmowania. Umówiłam się z nim w jednej z salek, byłam pierwsza więc czekałam na niego. Słyszę kroki i nagle ktoś na całe gardło śpiewa "na życie patrzysz bez emocji..". Wchodzi facet w adidasach, dżinsach, bluzie z kapturem i mówi do mnie "cześć", no to odpowiadam "siema", a on podaje mi ręke i mówi "ojciec Jerzy jestem" 😀 W zeszłym roku był u mnie "po komendzie" i pamiętał mnie 😉
W zeszłym roku został przeniesiony i obecnie jest proboszczem w Sandomierzu 🙂
Też mam kolegę eks księdza, który się 'ocknął'. Lepiej tak niż jakby żył w zakłamaniu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się