Forum towarzyskie »

Teściowie- prawdziwe szcęście czy też zło konieczne

Moi teściowie się mnie boją, teściowa szczególnie. Wobec tego nie ma żadne z nich pomysłu, żeby mi radzić cokolwiek, wyrażać krytyczne opinie itp 😉. Jest git. 🙂, jest miło, sympatycznie. Ja się nie wtrącam im a oni mi. Nie chcę niczego od nich, nie liczę na nich - po prostu sobie egzystujemy widując się raz na jakiś czas. Ja kiedyś, dawno temu wytłumaczyłam, że jestem jednostką autonomiczną a wpływ na moje decyzje ma w sumie tylko mój mąż.

Edit: aaa ważne jest to, że mój mąż zawsze trzyma moją stronę, ZAWSZE - nigdy nikomu - nawet swoim rodzicom, nie pozwolił mnie krytykować ani nic  😎
poko jedz i rob dokladnie jak mowi Tania  🙂 i pozdrow wroclaw ode mnie 😉 a na rady lej cieplym moczem.
Dobra, to się "zawezmę" i pojadę.
Dziękuję za rady i za wsparcie  :kwiatek:
Będziemy prawdopodobnie 22/23 września.
Czyli co organizujemy spotkanie re-voltowe? Ja chętnie co poniektórych poznam, a co poniektórych przypomnę 😉
tak, tak, tak 🙂 - robimy spotkanko 😉
To może przenieśmy się do odpowiedniego wątku 🙂
A i jeszcze druga kwestia - prezenty dla dziecka. Zrobić tak, jak zawsze - wziąć i wypierdolić, czy od razu powiedzieć, że nie chcemy prezentów? Kupowanych na chińskim targu badziewnych sztucznych szmat.


W pozostałych kwestiach rozumiem Twoją niechęć,ale to już chyba przesada. Może nie mają gustu,pojęcia,pomysłu,wysyblimowanego poczucia estetyki i smaku, nie sądzę, żeby akurat prezenty dla wnuczki kupowali w złej wierze... Jeśli coś, co dostaje Jaś ewidentnie mi się nie podoba,robię tak jak Ty, czyli do kosza - proste-nie wiem,gdzie tu dylemat, po co wchodzić w zbędne dyskusje i miec kolejny powód do kłótni 🙄.

A ja chyba urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą,bo mam super teściów.Mieszkają dosłownie i w przenośni "za miedzą". Rozumieją i respektują zasady, wg których wychowujemy Jasia. Teść z oddaniem,pasją i radością zajmuje się od A do Z naszymi końmi dzięki czemu nie jesteśmy uwiązani w domu i możemy wyjechać np.na wakacje. Teściowa wspaniale opiekuje się Jasiem i wszystko mi prasuje 😀. Jedyny minus to to,że u nas drzwi nie są zamykane na klucz i nigdy nie wiem,kiedy akurat któreś z nich pojawi się nagle w korytarzu 😉.
Możliwe. Ale jakbyś usłyszała od swojej teściowej, że dziecko płacze na Twój widok i Cię nie kocha, co po nim widać? Poza tym jesteś złą matką, która nie przejmuje się potrzebami Twojego dziecka i robi wszystko, żeby mu zaszkodzić, to dalej z chęcią zakładałabyś ubranka od niej?
Ja się po prostu brzydzę dotykaniem rzeczy, które pochodzą od niej.
Rozumiem. Dlatego napisałam,że wyrzuć po powrocie,a nie mów, że nie chcesz, bo tylko pogorszysz i tak już fatalną sytuację...

A takie teksty Twojej teściowej to chyba podpadają już pod jakieś skrzywienie psychiczne  🙄.
łojery, pokemon, ja bym chyba tego nie zniosla 😀 dziecko raczej nie traci na braku kontaktu z takimi dziadkami a i Twoje samopoczucie jest wazne - na Twoim miejscu bym nie jechala. Ale to ja, ktora jak kogos nie lubi to nie bedzie sie zmuszac  🤣

Kajpo, łojery 2 😀 a nie macie drzwi na klucz? moze sobie wstawcie? 😀

ja srednio lubie tesciowa szczerze mowiac, jest poprawnie, ale nie jakos cieplo. Jezdzimy do niej czasem, ale 2 dni to dla mnie max, wiecej dziala mi juz bardzo na nerwy  🤣
Zgadzam się z dziewczynami- bezpieczniej pojechać.  Ale momentami strasznie ciężko rozszyfrować, co napisałaś.
Zabraniać spotkania synusia z mamusią? Mężowi?!
Raz piszesz o mamie, raz o drugiej babci, pogubiłam się kto jest kim. Rozumiem, że owa teściowa, to to wszystko w jednym?
z tego co zrozumialam nie zabrania widywac sie mezowi z matka, ale nie lubi tesciow i uwaza ze probuja nagabywac ich dziecko przeciwko niej. Dlatego nie chce jechac ani nie chce zeby dziecko spedzalo czas z dziadkami 🙂
Jakoś tak 🙂
Jadę 🙂 jeden dzień spędzę w Ikei, a resztę, o poodwiedzam stare śmieci 🙂
wkraczam w temat "teściowo/szwagrowy"  😁
widzę, że tu tylko kilka stronek i od sporego czasu cisza.. ale może go pobudzę do życia.

już kilkakrotnie przewijała się na forum moja historia z teściami. choć może i w dużej mierze ze szwagierką..
a jak tam u Was z relacjami teściowo-szwagrowymi/bratowymi.

u nas obecnie teściowa jest oburzona, że miskę do szafki schowałam ze zbyt dużym impetem. co od pół tygodnia jej na żołądku leży. oczywiście wygarnęła to T. że nerwowa jestem. a w oryginale: synek spał. obudziła go tradycyjnie jej hałaśliwa córka. to wzięłam małego na obiad do kuchni. nie powiem że zła nie byłam (ale chyba żadna matka z uśmiechem by nie paradowała, kiedy kolejny raz jej dziecko nie mogło się wyspać). otwieram szafkę po sztućce małego, którego zapakowałam już do krzesełka (głodny = niecierpliwy i zły). a tu mi na twarz wyłazi z szafki feralna miska (którą zawsze kładę z innymi miskami gdzie indziej). no to biorę tą miskę "kurna kto to zaś tu włożył" i co by się pośpieszyć do małego podrzuciłam ją na resztę misek.
no i już później było. że ja na złość robię. że znerwicowana jestem. i jej tradycyjny "foch głodowy", czyli zrobię na złość nic nie jedząc i nic nie robiąc.
a najśmieszniejsze w tej sytuacji jest to, że w życiu bym nie pomyślała, że mój czyn ktoś odbierze za złośliwość. i rozwalają mnie te fochy "nie będę nic jeść aż wy nie zrobicie jak ja chcę"  🏇

a no i T. też się nasłuchał. że jej córeczce już dużo do wyprowadzki nie zostało. będziemy mieli dużo miejsca bo ona też się wyprowadzi. że dzieci jej córki mogą hałasować ile wlezie, bo to są dzieci i muszą się wylatać. (stałe teksty) no i przecież cisza nocna jest od 22. a tak w ogóle to jednej z małych wylatuje ostatnio dużo włosów i myślą czy witamin jakichś jej nie podawać. takie jej "argumenciki".
w sumie mogła bym zacząć podawać swoje. ale czy to jest w ogóle konieczne  😜

a szwagierka.. cóż, bez zmian. potrafi być w jednym, zamkniętym pomieszczeniu ze swoimi dziećmi i nie widzi że po stole łażą. jak zwykle serwuje zupki chińskie, bo przecież nie ma czasu ugotować domowego obiadu poza niedzielą. i egzystuje w tym swoim świecie, w którym to podobno wszystko jej się należy..  😁

za to teść jest bardziej normalny. choć ma swoją córeczkę i też w każdej zaognionej sytuacji stanie po jej stronie. ale nie ma fochów. nie marudzi że jestem znerwicowana. nie widzi żebym rzucała miskami  😁 przyjdzie, zażartuje i pogada.
choć nie powiem, tematu ukochanej córeczki ani nie poruszam, bo nie warto - była by awantura i to mi by się oberwało.

aczkolwiek, jestem z siebie dumna. dlaczego? otóż nie robię sztucznych uśmieszków. ale i nie robię na złość nikomu. co do szwagierki mówię ostatnio wprost, że jej nie lubię i nie polubię. i dopóki mieszkamy pod jednym dachem atmosfera z nią związana się nie zmieni. a jak się wyniesie..? może będzie bardziej neutralna. chyba że się będzie dalej próbowała w nasze życie wtrącać..
Ja usłyszałam od sfochowanego teścia, że to jest skandal, żeby facet (czyli jego syn) musiał przygotowywać koszyk do święcenia na Wielkanoc, że to obraza majestatu nie lubić prasować i zmywać. Jaki podział obowiazków? Przecież facet ma tylko pracować, może ewentualnie raz na miesiąc wyrzucić śmieci i przynieść zakupy z samochodu.
No to się nie dogadaliśmy, bo ja nie pozwolę P. być takim spaślakiem przed TV a samej zapierniczać przy garach i nadskakiwać księciu. Mam już księciowatego ojca, od zawsze mnie to wpieniało i sama sobie takiej przyszłości nie zafunduję. I ich standardowa zagrywka, czyli kupowanie czegoś dla syneczka bez wcześniejszego zapytania czy w ogóle potrzebujemy. A potem foch, bo śmieliśmy kupić coś na własną rękę i ich prezent nie jest nam niezbędny do życia. Oj, odcinanie pępowiny boli bardzo. Dlatego nie pozwolę, żeby moje dziecko było jedynakiem.
Oj, ale tutaj jedynactwo nie ma nic do rzeczy. Mój mąż ma brata, jak najbardziej, takiego samego jak on. W zasadzi to nawet gorszego, bo w wieku 30 lat ponad mając, śmiem twierdzić, że jest ciągle prawiczkiem. Mieszka z mamusią i tatusiem, wydając kasę, jaką zarabia skręcając pralki na Zakrzowie, na gadżety. Nie jest nauczony niczego! Serio! Nie potrafi ugotować ryżu w woreczku, obrać ziemniaków, nic!
pokemon, gwarancji sukcesu wychowawczego na pewno nie daje, ale ją troszkę zwiększa, kiedy uwaga rodziców rozdziela się na więcej potomstwa. Ja do tej pory żałuję, ze nie dane mi było mieć rodzeństwa. Wtedy moje relacje z rodzicami mogłyby wcześniej być normalne.
Wszystko co P. potrafi zrobić w kuchni oprócz zmywania nauczył się przy mnie. Nawet jedzenia jak człowiek a nie schabowy/ mielony/ pizza. Ale to była orka na ugorze, bo przecież brokuły zabijają, przyprawy to wiedza tajemna dla magików i czarownic a ugotowanie zupy trzeba robić z Wielką Księgą Warzenia Dekoktów. Tyle, że trafiłam na podatny grunt, no i proces rozpoczął się 3 lata przed ślubem. Jakbym odkryła dopiero po ślubie, że on chowany w modelu rodziny matka przy garach- ojciec przed TV, to bym sobie chyba w łeb strzeliła.
to z tym (chociaż) nie mam problemu. zakupy robimy razem. sprzątam, gotuję ja.  czasem T. mi coś pomoże, ale to są moje obowiązki (tyle że to ja z T. tak ustaliłam). czasem coś wspólnie szykujemy. czasem to ja mu coś w gospodarstwie pomagam (choć teraz raczej z tym ciężko, bo małym nie ma się kto zająć).
no właśnie. u nas pępowinę ciacham ostrym nożem w kwestii wychowywania naszego dziecka, wścibiania nosa w nasze sprawy. i strasznie nie lubię jojczenia jak to moja szwagierka ma ciężko bo ma trójkę dzieci i co by nie zrobiła (czy coś na złość, czy obudziła nam małego, czy Bóg jeden wie co jeszcze), to zawsze jest wytłumaczenie "no, bo ona ma trójkę dzieci..". ale co to ma do rzeczy to ja nie wiem.  🙄
i właśnie podobnie się ma sprawa jak u pokemona. taka córeczka rodziców z niej. córeczka powiedziała to, to my mamy tak zrobić. córeczka chce na obiad to, więc miało to być. ale się skończyło. nie dość że całe życie za nic nie płaciła. od 11 lat jest na utrzymaniu mojego męża, a od 5 razem ze swoją rodzinką. to wiecznie ma muchy w nosie. jak mi T. czasem opowiada, jak jej dzieci były małe że go rypała nawet za to że wode w wc spuścił.. albo za to, że do wytarcia nosa wziął papier toaletowy, na który to on wykłada pieniądze. czy zakupy czasem robiła ona, ale po pieniądze przychodziła do niego. i najgłupsze jest to, że teście nie widzą, że ona ma ponad 30 lat, ma 5-osobową rodzinę, żyje na utrzymaniu młodszego brata. zresztą, mniejsza o to co było przed naszym ślubem. ale kurcze brat założył własną rodzinę a ta nadal myślała, że będzie żyła na jego koszt. jeszcze jojcząc i wnosząc do domu tylko nieprzyjemną atmosferę, bałagan i hałas.. a tu psikus, bo trafiła na mnie. i tak od momentu jak urodziłam małego, powiedziałam dość. nie pasuje jak kupujemy coś co według niej jest nie do zjedzenia i w ogóle "kto by to kupił" - niech sobie sama robi zakupy jakie uważa. jak jest na obiad to a nie tamto, to niech sobie sama szykuje. i tak walczę w sumie troche o swoje i o męża. i pewnie bym tak nie stawała murem, ale jak ona nie szanuje T., ani naszego dziecka, już mniejsza o mnie, to nie mam zamiaru stać i się przyglądać wyzyskowi.

a co do jedynaków. myślę, że to nie do końca tak. widzicie, choćby ta moja szwagierka. nie jest ani jedynaczką, ba, nie jest nawet najmłodsza. i pupilka rozpuszczona na amen. także gdzieś indziej jest jak dla mnie pies pogrzebany.
i kolejna rzecz. tak się mówi, że jedynak w przyszłości nie będzie miał na kogo liczyć itd. też nie do końca tak jest. kolejny raz przykład z domu naszego. jest ich trójka, a dwójka znieść się nie może. chociaż z drugą siostrą T. ma normalne relacje (i ona jest z charakteru jak T. bardzo podobna) ale i z nią nie może szczerze pogadać, bo siostry "to siostry"..
no i właśnie, liczy się jak ktoś był chowany. u mnie w domu rodzinnym, była mama od domu plus praca, ojciec od pracy i wokół domu choć i tam mu mama pomagała. i w tym jestem do mamy podobna myślę. wiadomo nie całkiem ale pewne podobieństwa są.
Ja z tesciami mam spokoj, bo nie widzialam i nie slyszalam ich juz 6 lat i dobrze mi z tym.
Zaluje tylko, ze moj syn prawie ich nie pamieta....
Ostatnio sie mnie zapytal, czy tatko ma rodzicow 🤔
My z moim Ł. naśmialiśmy się jak była rozmowa o imionach rodziców 😁 Ja:nooo moja mama Bogusia a tata Rysiek,nagle mina Ł. 😲 😂 na to ja no co Cie tak śmieszy-no bo  moja mama to też Bogusia a tata Rysiek 😂 .Najbardziej nabijamy się z Ryśków,jak nie jeden coś odwali to drugi 😵.Śmiejemy się z mojego,że przykleił antenę samochodową superglu i ten co musiał to poprawiać wyzywał co to za idiota i debil to zrobił itp itd..Po paru dniach jedziemy do rodziców Ł. i patrzymy że drugi Rysiek grzebie przy aucie,pytamy się co robi,a on no przyklejam antenę supeglu bo mi tam woda leci 😵 takich sytuacji możemy pisać multum,czasami się śmiejemy który wymyśli teraz coś "mądrzejszego" 😵
u nas są dwie Janeczki. ale zupełnie inne osobowości. wręcz przeciwieństwa. sam T. nie raz już stwierdził, zresztą i o mojej mamie i o tacie, że lepiej go traktują niż właśni rodzice.
moja mama jest zaradna, odpowiedzialna, pracowita, ciągle lubi coś robić, ma dobre serduszko i nie jest kłótliwa, czasem nadopiekuńcza, ale co ważne można jej zwrócić uwagę i wiemy że nie będzie obrażona na cały świat. no i ma swój rozum. nikt jej nie wciśnie głupot itd. zresztą za to jaka jest każdy ją szanuje i nawet nie myśli o wciskaniu jej pierdół.
z kolei mama T. zupełnie odwrotnie. jest niezaradna, nawet do lekarza się nie umówi sama przez tel. odpowiedzialnością nie grzeszy. pracowita, kiedyś bardziej zanim jeszcze ją poznałam. teraz zależy jak jej wiatr zawieje i czy ma akurat focha czy nie, to czasem jej się zdarzy. choć przeważnie słyszę tylko głupkowaty tekst, że ona mi się nie chce wtykać. a przecież można by się spokojnie obowiązkami podzielić. no ale cóż.. jak już wspominałam jest albo miła albo ma focha, zależy jak jej zawieje. i stąd jej kłótliwość, tym bardziej, że córeczka ją podjudza notorycznie. no i to za sobą ciągnie kolejną rzecz - czyli, że daje sobie głupoty w głowę wbijać. plus wciskanie ciągle nosa w nie swoje sprawy. czasem ma przypływy normalności. ale już się w dużym stopniu nauczyłam trzymać dystans i zachowywać pewne rzeczy dla siebie.
niestety to z jego mamą mieszkamy i jakoś trzeba z nią żyć. aczkolwiek nie pozwolę sobie wejść na głowę i żeby nam w życie z buciorami właziła. plus od wychowywania się syna i decydowania co mu wolno kiedy jak itd jestem ja.
a ojcowie.. hm. imiona mają różne. ale charaktery...  🙄 troche różne. ale żaden się za bardzo nam w życie nie wpiernicza. tu coś pomogą. tu doradzą. no właśnie, doradzą, a nie że musi tak być i basta.
zasadnicza różnica jest w sposobie traktowania dzieci. moi rodzice traktują równo, równo wymagali, równo pomowają, równo kochają itd.
u T. jest niestety inaczej. najpierw jest super córeczka K., która może wszystko, wszystko jej się należy, wie wszystko najlepiej. później długo nic i dopiero potem pozostała dwójka, czyli córka J. i syn T...
i chyba mnie to najbardziej drażni, że ktoś jest ponad resztą. być może to przez to, jak ja jestem wychowana.. być może to normalne, że dla mnie taka sytuacja jest chora.
aczkolwiek rodziców ma się jednych i ich się nie wybiera.. ciekawe co kiedyś będzie mógł o nas powiedzieć nasz syn  😜
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się