[quote author=mimina link=topic=41643.msg829567#msg829567 date=1293667996] później może na niego będę wsiadać na jakieś spokojne tereny, lub jazdę na czworoboku (który dopiero zrobię), i to nie będą godzinne galopy, tylko jakaś półgodzinna jazda ze stępem i kłusem...
Jak Ci wogole pozwoli stepem i klusem 😂 😂 [/quote]
Wtedy to już ja poniosę za to konsekwencje i tak jak jaskierkowa powiedziała, najwyżej będę się uczyć na własnych błędach...
Okej, jestem nowa, więc w taką "sprzeczkę" na samym początku wchodzić... trochę ryzykuję. 🤦 Ale powiem tak: Moim zdaniem niepotrzebnie tak na nią naciskacie i wybijacie jej ten pomysł z głowy, dziewczyna ma 17 lat, więc jest już prawie pełnoletnia, skorzysta z takiej okazji, może jej się uda, nabędzie nowych doświadczeń, wszystko super. Spadnie z konia, rozbije sobie łeb - będzie żałować, że Voltopirek nie posłuchała, no cóż takie już życie, niestety. Pomysłu z głowy jej już nie wybijecie, ona już przed założeniem tego wątku dobrze wiedziała, że swojej decyzji nie zmieni, wydaje mi się, że nawet przypuszczała, że wszyscy odpowiedzą jej grzecznie na zadane pytania, ona podziękuje i koniec, a tutaj musiała wdawać się w dyskusję z wami, co jej jeszcze bardziej na ambicje wpłynęło - pokaże nam, że się mylimy.
No cóż, moim zdaniem:
Rób dziewczyno co chcesz, ty za to poniesiesz konsekwencje. Powiem Tobie, że to naprawdę głupi pomysł, ale skoro tak się upierasz radzę Ci naprawdę wszystko dokładnie obmyślić, co będzie robić najpierw, co jest najważniejsze. I owszem jedź tam, załatw konikowi wybieg, trawkę, spacery na uwiązie, ale zastanów się dobrze czy chcesz na niego wsiadać.
Nie jestem jakąś wielką znawczynią, jeżdżę tylko 3 lata, i szczerze mówiąc wasza opinia o jeżdżących nastolatkach trochę mnie rozczarowała, sama mam 15 lat i przyznam, że są dziewczyny, które potrafią przyjechać do stajni wsiąść na konia, walić go batem po zadzie, bo to niby jego wina, że się nie słucha, bo przecież one są takie cudowne, jeżdżą tak długo i wiedzą wszystko, są też takie, których koń kompletnie nie obchodzi, jeżdżą na nim, ale nawet im się wyczyścić go nie chce, bo to za dużo czasu zajmuje jak koń jest cały w błocie... Ale wierzcie, znam także porządne dziewczyny też w moim wieku, które mają więcej oleju w głowie niż niejeden dorosły. 😁 No ale przyznam bez bicia - jest to niewielka garstka takich osób. 🙄
Spadnie z konia, rozbije sobie łeb - będzie żałować, że Voltopirek nie posłuchała
Hmm, też zdajesz się nie rozumieć: istnieje uzasadniona opcja, że nie będzie miała okazji żałować 😕 (chyba, że duchy mogą żałować, że volty nie słuchały 😀iabeł🙂.
Tylko niestety, w razie W, nie ona poniesie konsekwencje, tylko jej rodzice. I jeszcze temat, który ktoś wcześniej poruszył: Co po wakacjach? W czasie wakacji dasz mu jako taką wolność, będziesz się zajmować etc., a później? Zrobisz mu jeszcze większą krzywdę, bo zazna innego, bardzo prawdopodobne - lepszego życia, a następnie z dnia na dzień mu to zabierzesz. Opiekowanie się koniem to nie jest tak hop siup. Bierzesz za niego pełną odpowiedzialność. A jeżeli po wakacjach masz zamiar go zostawić to jest to strasznie egoistyczne i bardziej radziłabym Ci, abyś poszła do jakiejś stajni, pojeździła na jakimś koniku i odeszła kiedy chcesz. Zaryzykuję porównanie takiego zachowania do tego, jakie pokazują ludzie, którzy podczas wakacji nie mają co zrobić z psem i zostawiają go przywiązanego do drzewa w lesie.
Dzięki Internetowi trochę się o koniach dowiedziałam więcej ale też z lektury różnych for wyciągnęłam dla siebie jedną taką konkluzję, że konie doznają najwięcej krzywdy i najbardziej cierpią nie przez sport a przez niekompetencję amatorów-rekreantów, którzy na wielu rzeczach się dopiero zaczynają znać i dbać o nie i mają wiele zapału by się uczyć, ale zanim się nauczą i wszystkiego dowiedzą, to koń już zdąży i ostrego zarobaczenia dostać, kopyta stracić, nabyć się różnych sztywności, nadwyrężeń, stracić parę cennych mięśni od złego siodła… no i wcale siebie spod tej oceny nie wyłączam, by było jasne. To tak i w temacie i obok niego troszkę.
Z moją mamą nieraz rozmawiałam o tym, że jeździectwo to niebezpieczny sport (kiedyś ciągle się o mnie bała) i doszłyśmy do wniosku, że mogę jeździć i spadać ile chcę, ale jeżeli kiedyś spadnę tak, że leczenie/rehabilitacja zajmie bardzo długo, wtedy będę mogła wrócić do jazdy, ale tylko raz w tygodniu, bez skoków, samo ujeżdżenie i do tego tylko na spokojnych koniach...
😵 😵 😵 😵 😵 😵 😵 😵
dziewczyno co ty w ogóle wypisujesz? wiesz że z konia można spaść tak, że już nigdy sobie tyłka sama nie podetrzesz
a tak btw nie wierzę że jakakolwiek matka mogłaby walnąć taki tekst 😲 edit chociaż w sumie 🙄 ta genetyka to mimo wszystko coś więcej niż tylko wijące się spirale 😁, po kimś to masz mimino
Z moją mamą nieraz rozmawiałam o tym, że jeździectwo to niebezpieczny sport (kiedyś ciągle się o mnie bała) i doszłyśmy do wniosku, że mogę jeździć i spadać ile chcę, ale jeżeli kiedyś spadnę tak, że leczenie/rehabilitacja zajmie bardzo długo, wtedy będę mogła wrócić do jazdy, ale tylko raz w tygodniu, bez skoków, samo ujeżdżenie i do tego tylko na spokojnych koniach...
O mamo!
Czy ta matka w ogóle wie, o czym mówi? Wygląda na to, że konie zna tylko z rozmowy.
Chyba już lekko przesadzacie z tą ostrożnością. Przecież każdy z nas wsiada na konia licząc się z tym, że igra z losem? Treser opowiadał, że był świadkiem śmierci kolegi , jeźdzca z Legii . Było po jeździe, panowie stępowali, siedząc po damsku na siodłach i paląc papierosy / bo trener nie widział/ . Koń kolegi potknął się , kolega zleciał i się nie ruszał . Podbiegli, zobaczyli tylko krew cieknącą z ucha. Skręcił kark w takiej banalnej sytuacji. Taki sobie już wybraliśmy nałóg-ryzykowny. Jeśli prawdziwe są ostatnie wpisy, że jeździ długo, umie dużo to jakoś tam z rozwagą da sobie radę . A może i konia jakoś przysposobi? I zabierze po wakacjach? Jeśli prawdziwe są te wpisy wszystkie bo jakoś tak mało spójne są początkowe i ostatnie. I jakoś tak odstają porządnym sposobem pisania od typowych postów osób w tym wieku. Coś mi w tej całej historii nie pasuje , ale nie umiem tego sprecyzować. 🤔
otóż to. Człowiek nie zna dnia ani godziny. I w głupim stepie można nieszczęśliwie spaść. Ja wczoraj kolanem zahaczyłam o przeszkodę (drąg) i już myslałam że zaraz na ostry dyżur pojadę czy coć. A całkiem norlmalna jazda była tylko troche ciamnawo i za blisko przejechałam.
I zasada też jest taka: im bardziej będziemy odradzać tym bardziej Minima będzie zdecydowana podjeżdżać tego konia.
Mi tez coś się ta cała historia z deka kupy nie trzyma.
🥂 a mnie się ten fragment o mamie nie podoba, nie wiem jak można mieć dziecko jeżdżące 10 lat 🙄 i nie mieć pojęcia "o pojęciu" czyli o tym co się może stać 😲
🥂 a mnie się ten fragment o mamie nie podoba, nie wiem jak można mieć dziecko jeżdżące 10 lat 🙄 i nie mieć pojęcia "o pojęciu" czyli o tym co się może stać 😲
dziwny gatunek koniarki, zaiste 🤔
Można.Moja Mama nigdy nie była w stajni i nie widziała mnie na koniu.
...no tak Taniu można nie być w stajni no ale wyobraźnię zawsze to człowiek ma 🙄 nie mam dzieci ale ten tekst mnie niepokoi 😉
Z moją mamą nieraz rozmawiałam o tym, że jeździectwo to niebezpieczny sport (kiedyś ciągle się o mnie bała) i doszłyśmy do wniosku, że mogę jeździć i spadać ile chcę
nie wiem czy normalna matka jest zdolna do takiej wypowiedzi, no ale cóż przed chwilą w radio mówili o pijanej matce, która wczoraj wyszła na śnieg z bosym dwulatkiem, kiedy zainteresował się tym przechodzień kobieta uciekła pozostawiając dziecko...
Pewnego dnia skacząc przeszkodę 160cm (!!!) usiekło mi puślisko, a zaraz potem zerwały się wodze (sprzęt niestety też był rangi samej stajni).... Runęłam na kamienie (tak dziewczyny jako mała głupia idiotka skakałam na piachu wymieszanym z kamieniami), z wysokości 2m prosto na plecy... To był dopiero ból... Mi migały gwiazdki przed oczami, a właściciela oczywiście nie było na posesji, jego nie obchodziło czy dzieciak na szalonym ogierze (rzeczywiście nierówno pod sufitem miał) się zabije, trzeba było pola doglądać to se pojechał... Potem wystraszony koń zaczął biegać w koło, zobaczył klacze za płotem i próbował go przeskoczyć, a płot miał 2m... Pozbierałam się z ziemi i przez 15min łapałam zdezorientowanego i napalonego ogiera, potem pomimo braku strzemion i wodzy udało mi się go jakoś występować (bo na tyle rozumu, żeby zadbać o konia po jeździe to jeszcze miałam... Następnie konia niewiem jak rozebrałam i zajęłam się sobą... Praktycznie ruszać się już nie mogłam, koszulkę miałam porwaną w strzępy, a na plecach może krwi - dosłownie... Jak już przemyłam sobie plecy to musiałam również siodło umyć, bo całe było zalane od krwi... Kiedy przyszedł właściciel i dowiedział się co się stało, zamiast odwieść mnie do domu, zaczął się na mnie drzeć "Moje wodze, moje wodze!!" Do dziś dziękuje Bogu za to że w ogóle jeszcze żyje i że jedyne co mi po upadku zostało to złe wspomnienia... A mogłam już nigdy nie stanąć na własne nogi... W tamtej dokładnie chwili porzuciłam "Dzikie Mustangi" na 3 lata i wzięłam się za swój własny tyłek, po 3 latach wróciłam do tego "sportu" i o dziwo stał się on banalnie łatwy... Kiedy człowiek wie co dzieje się z jego ciałem i w jaki sposób oddziaływać na konia to nagle zacierają się granice... Tak więc może warto poczekać?? Ja gdybym dostała drugą szansę na pewno bym poczekała.
Florcia9 powiem Ci, że prawie się wzruszyłam twoją opowieścią. Mam kilka pytań, bo to mnie naprawdę ciekawi: Jak po upadku z 2 m. rozwaleniu sobie pleców, (chociaż z twojej opowieści wynika że zdarłaś sobie tylko z nich skórę) wstałaś i złapałaś dzikiego ogiera? Jak go złapałaś nie mając wodzy? (oczywiście wiem, że się da ale z twojej opowieści wynika że to był ogier który przystawiał się do klaczy) Po co na niego wsiadłaś, jeżeli mogłaś go rozstępować w ręku? I ostatnie: Jak podczas rozstępowania nad nim zapanowałaś skoro był to dziki ogier? [sub]Przepraszam ze częste użycie słów dziki ogier.[/sub]
Taniu moja mama w przeciągu 10 lat widziała mnie może z 3 razy na koniu, ale tylko z daleka, bo jak był bliżej niż 10m to uciekała w drugą stronę 😂 Pomimo tego lubi słuchać jak opowiadam o koniach i często po powrocie ze stajni sama mnie męczy abym powiedziała "Jak było" pomimo tego, że codziennie jest prawie tak samo... I coś mi się wydaje, że gdybym jej powiedziała, że spadnę i coś poważnego mi się stanie to nie byłoby żadnego jeżdżenia tylko "Od dzisiaj już NIE jeździsz!!" Bo pomimo tego, że gdzieś głęboko ma świadomość tego w obliczu jakiego zagrożenia jestem na co dzień, to dopóki nie uświadamiam jej bardziej to woli schować ją tak głęboko, że nikt do niej nie dotrze... Dopóki postępuję logicznie i sama dbam o swoje bezpieczeństwo to stara się mnie nie czepiać, bo wie, że jestem szczęśliwa, jednak gdyby tylko przyszedł mi tak idiotyczny pomysł do głowy to na pewno zrobiłaby wszystko aby mi przeszkodzić, jak pewnie każda matka...
Florcia9 powiem Ci, że prawie się wzruszyłam twoją opowieścią. Mam kilka pytań, bo to mnie naprawdę ciekawi: Jak po upadku z 2 m. rozwaleniu sobie pleców, (chociaż z twojej opowieści wynika że zdarłaś sobie tylko z nich skórę) wstałaś i złapałaś dzikiego ogiera? Jak go złapałaś nie mając wodzy? (oczywiście wiem, że się da ale z twojej opowieści wynika że to był ogier który przystawiał się do klaczy) Po co na niego wsiadłaś, jeżeli mogłaś go rozstępować w ręku? I ostatnie: Jak podczas rozstępowania nad nim zapanowałaś skoro był to dziki ogier? [sub]Przepraszam ze częste użycie słów dziki ogier.[/sub]
Pisałam, że ogier był ujeżdżony, ale z charakterkiem, "dziki"się zrobił dopiero jak zaczął się napalać na klacze. Nie atakował człowieka i nie spierniczał też przed nim specjalnie, ale biegał jak głupi w koło ujeżdżalni i próbował przeskoczyć płot nie zważając na nic, tak że może racja - dziki to kiepskie określenie... Jak złapałam?? to chyba proste - w którymś miejscu dorwałam go za paski policzkowe i było to jak już się wyciszył trochę. A czemu wsiadłam?? Bo w momencie kiedy go złapałam, byłam już tak wycieńczona, że nie mogłam się utrzymać na własnych nogach... Koń pod siodłem był raczej posłuszny więc spróbowałam... Jak przyśpieszał i nie dało rady zwolnić inaczej to ciągnęłam za nagłówek/pasek potyliczny i jakoś się uspokajał (zresztą on już też nie miał siły na bieganie... A jak się pozbierałam?? To chyba logiczne... Zacisnęłam zęby i wstałam - plecy miałam poranione tylko z zewnątrz (na szczęście) ran bardzo głębokich nie miałam. Ale proszę Cię skończ ten temat, bo nie pisałam tego abyś mogła sobie wywody robić, tylko po to aby autorce przemówić do rozsądku... Co się nie udało...
Ps. Na każde z tych pytań mogłam odpowiedzieć: Bo byłam młoda i głupia.
ja tez po swoim wypadku wstałam i zaczęłam szukać konia...bo wypadek miał miejsce na ulicy (tak tak, taka byłam mądra, jeździło się po jezdni bez kasku) siłą mnie wcisnęli do przypadkowego auta (polonez to był-do dziś pamiętam) i zawieźli na ostry dyżur, sama nie chciałam nigdzie jechać - w szoku człowiek jest i pierwsze o koniu myśli jakoś tak czy co?? 🙄
Tak, ale podejrzewam jednak że gdybyś spadła na kamienie z 2 m. to coś by Ci się załamało, a po za tym byś miała może krwii na podartej bluzce to by Cię to tak bolało że nie mogłabyś wstać.
ja sobie w szoku zrobiłam otwarte złamanie bo musiałam odpiąć popręg leżącemu koniowi i kiedy się mocowałam to wywaliłam kość przez skórę. I zaprowadziłam go do stajni mając wyrwane biodro, połamane wszystkie żebra z prawej strony i pomiażdżony nadgarstek. Dopiero w stajni zauważyłam, że ociekam krwią i właśnie mdleję z bólu. Adrenalina robi swoje. Ale po upadku na plecy takie działanie w szoku może się skończyć dużo dużo gorzej.
kasiu. pewno mało jeszcze widziałaś, a na pewno jeszcze mniej przeżyłaś nie wiem jak było w przypadku florci, ale ogólnie dużo człowiek w szoku potrafi
Wiecie cos malo zagladam ostatnio do konskich watkow, zeby sie za bardzo nie irytowac swoja jezdziecka dziura 🙂 ale moze warto by bylo zalozyc watek - HISTORIE Z PALCA WYSSANE , wtedy kazdy mogl by sie wykazac wyobraznia i poczuciem humoru.
edit. to taka refleksja po przeczytaniu watku a w szczegolnosci niektorych wypowiedzi. 😎
Jest to dobry pomysł, ale niestety osoby które będą chciały opowiadać wszystkim jak to przeskoczyły 3m, poskramiając dzikie mustangi niestety chyba nie będą pisać w tym temacie. Chyba, że te bajeczne historie się tam przeniesie.
Nie mam dzieci, ale gdybym miała to NIGDY nie powiedziałabym czegoś takiego. "Możesz sobie spadać ile chcesz" Teraz ponawia pytanie. Jesteś niepełnoletnia tak? Ubezpieczenie masz? Czy mamusia w razie poważnego wypadku weźmie odpowiedzialność na siebie? I jeszcze jedno. Skąd znasz właścicieli.?