Forum towarzyskie »

Koniec z jeździectwem?

Dodofon o kurczę, aż nie wiem co powiedzieć.. podpisuje się pod postem Tunridy odnośnie spacerków i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Dam radę. Na szczęście z 2-gim nic się nie dzieje. Gorzej w sumie w zwylklym życiu - prowadzić auta kompletnie nie powinnam ... Nocą już tego nie robię bo nie daje rady... W dzień, cóż..  Jeżdżę. Koń mnie nie zapomni. Bo miała już przerwy jak byłam w ciazy. Na nią się siad po pól roku i spox. Tak jakby chodziła dzień wcześniej.
Dodofon współczuje. Zaćma?
dodofon współczuje
może dlatego ,że moja praca w żaden sposob nie jest związana z konmi (he,he może jest ale na codzien mam konie mecheaniczne) to zwyczajnie aj przy koniach odpoczywam. Mimo ,że sama muszę wiele przy nich robic , momio codziennych (ciągle tych samych obowiązkó) ja zwyczajnie przy nich odpoczywam. Mam meeega stresującą pracę, nerwową atmosferę , "pieprzone" audity jakosciowe , ciagłą pogon za klientem i forsą. Dla mnie konie to inny swiat, swiat normalnosci i spokoju.Nie raz i nie dwamówię,ze gdyby nie moje konie to miałabym zawał jak nic. One mnie "tonują" uspakajają. Potrzebuję ich dla swojego zdrowia psychicznego.
Turinda zgadzam się z Tobą,że kon to zwierze ale...nie zgadzam się ,że nie przyzwyczaja się do człowieka. Oj przyzwyczaja się i to bardzo. Kon poznaje swojego opiekuna i jesli ma do Niego zaufanie to widac. Kurcze pomimo wielu kłopotów, pomimo chorób w rodzinie (w tym wypadek samochodowy męża, operacja tetniaka mamy , bajpasy itp) do głowy mi nie przyszło ,że mogę swoje konie sprzedac. Może dlatego ,że współpracując z róznymi fundacjami nie mam zaufania do ludzi. Sprzedajac kona przestaje miec jakikolwiek wpływ na jego los a kurcze widziałam "wspaniałych " jezdzców i "wspaniałych" opiekunów brrr. To oczywsicie moje podejscie do sprawy, uważam ,że decydując sie na zakup zwierzaka zdecydowalismy się na odpowiedzialnosc jaką jest zdrowie ba życie zweirzaka. Jest to moje stanowisko i za nic nie potępiam innch mających odmienne zdanie. Dopoki zwierzakowi nie dzieje się krzywda a z róznych losowych przyczyn musimy go sprzedac....trudno, oby tylko trafił w dobre ręce.
Faza, Łoł, podziwiam. Po tylu latach wydawałoby się, że konie to już "tylko obowiązek", a u Ciebie ciągle są odpoczynkiem od zgiełków świata. A ja ostatnio mamie narzekałam, że "łaaa, nie chce mi się". Może jak będę miała 5 koni, to bardziej będzie mi się chciało? 😁 Tak, paradoksalnie. 😉

Dodofon, Ojej, niefajnie.🙁 Współczuję. Ale, mam nadzieję, że ta operacja da radę! Moja koleżanka w wieku chyba 17 lat miała w obu oczach wadę -10, miała operację i tak świetnie ją "naprawili", że teraz ma chyba -1 w każdym oku. Wprawdzie to nie to samo, ale też na oczach i myślę, że medycyna da radę. :kwiatek:
ja wróciłam po długiej przerwie.
i nic. w ogóle już to mnie nie rusza 🙁 chciałabym, żeby dawało takiego kopa jak kiedyś.
Ja mam odwrotnie, nie mogę wsiadać na konie (padł termin operacji  kolana i rodzice dali mi bana na jazdę), nie jeżdżę już kilka miesięcy ale w stajni bywam i cieszę się jak głupia jak uda mi się na stępa wsiąść. Wczoraj udało mi się nawet zagalopować,zdałam sobie jednak sprawę jak bardzo ię sypnęłam technicznie i nie wiem czy na wiosnę będzie mi się chciało uczyć się od początku.,..
ja tęskniłam. no i po powrocie nic. jazda sprowadziła się do myślenia, kiedy koniec.
stajnia inna, nie ma tego konia do którego byłam (albo jestem, chociaż to głupie) przywiązana.
no i wstyd mi przed sobą, że moje jeździectwo sprowadzało się tylko do niego. i głupio się z tym czuję  😡
a ja powiem szczerze, ze po trzech (ba, ponad 3) latach powraca się do jezdziectwa troszkę inaczej. przynajmniej w moim przypadku.

podejscie jest bardziej spokojne, takie ustabilizowane mam wrazenie. no i chyba ostrożniejsze. jak sobie przypomnę ówczesne szalenstwa to aż się zawstydzam. teraz jakos mniej bawi mnie bylejakość, wkurza mnie własna niemoc, choc duzo trudniej mnie wyprowadzic z równowagi, czuję większą potrzebę "robienia lepiej" i staram się bardziej minimalizowac wszelakie niebezpieczenstwa bardziej. kilka lat temu mniej sie czlowek przejmował, ze robi  coś zle, nawet jak o tym wiedział. kiedys bardziej bawiły mnie dzikie terenowe galopy, teraz wolę wielogodzinne spacery stępem, badz praca na ujezdzalni.

i wolę tą dojrzalszą wersję jezdziectwa 😉
ja nie jeżdżę już od ok. miesiąca, nie odczuwam potrzeby jazdy. Nie brakuje mi tego. Chyba zaczęłam się starzec
a mnie wmurwia, bo piękna polska złota jesień a ja nic  😤 😤
ja w zeszly weekend wsiadlam pierwszy raz od 2 miesiecy... niby mi tego nie brakowalo, ale jak wsiadlam... 😍 zaczelam sie smiac do siebie glosno, ze znajoma, ktora ze mna jezdzila zapytala sie o co chodzi 🤣 ale ja to po prostu kocham i tyle 🏇
rtk, poczekaj jeszcze, miesiac bardzo bardzo krotko 😉 zapewniam cie ze jeszcze jestes mloda, co najwyzej troche masz przesyt jezdziectwa ;p
dołączam.
nie jeżdzę od 1,5 roku. i powiem Wam, że wcale nie sprawdza się powiedzenie, że 'czas leczy rany' czy jakkolwiek pomaga żeby się ogarnąć.
Oddałabym wszystko wszystko, żeby wrócić.
Błąd robię taki, że codziennie wchodzę na końskie fora, photoblogi znajomych, stronę byłych klubów jeździeckich. Może muszę zrobić sobie stanowczy zakaz i coś to da. nie wiem :/
ja mam najczesciej nie niedosyt jazdy, tylko niedosyt koni. starość dopada, np cieszy mnie bardzo jak ktos wsiada na mojego konia i wygląda to bardzo fajnie, nawet nie weim czy nie bardziej niż gdy sama wsiadam, ale konie zawsze były dla mnie ładowarką dla baterii psychicznej. i są ciągle. mimo lat. ale chyba w koncu się pogodziłam z tym, że życ nie mogę bez tego, i jest to coś co mozna po częsci chyba nazwac jakimś przeznaczeniem 😉

Dodo, gdzież ta polska złota jesien? u mnie albo ziąb, albo deszcz, słonce rzadko 🙁

Dumkowa, MUSISZ?  🙁
ja nie jeżdżę od ponad roku. Teraz już nie czuję braku jeździectwa, brakuje mi koni(i to bardzo). Jednak nie chcę wracać, bo jest strach, że znów się "wkręcę".
Od 2 października nie jeżdżę( noga w gipsie...) , a ponieważ mam konie za oknem, to strasznie się męczę 😉 ; wiem, że nieprędko wsiądę tzn. ja zakładam optymistycznie, że za m-c lub dwa, ale jeżdżąc dotąd codziennie, bardzo mi tego brakuje. Dla mnie konie, zawsze były wielkim "odstresowaczem" zwłaszcza jak pracowałam w bardzo stresogennym miejscu; konia mam od 2000r., drugiego od 2008r. i obie będą u mnie do końca swoich dni. Gdyby życie w jakiś sposób zmusiło mnie do innych decyzji, mam jedno zaufane miejsce na Mazurach u koleżanki, gdzie bym je dała. Tak jak Faza, wiem ,że tylko w swoich rękach w 100% zapewniam im dożywocie, bo sprzedając nawet w zaufane początkowo ręce nigdy nie mamy już gwarancji, że koń nie trafi dalej. Przyznaję, że życie jest całkowice podporządkowane koniom, zero urlopu, zawsze priorytetem kupowanie wszystkiego dla koni, ale jak na razie nie mogłabym zrezygnować z koni, mimo, że ta codzienność ich obrządzania bywa często męcząca.No i pogodziłam się z tym, że "pachnę" końmi, mam po pracy w stajni lub jeździe brudne paznokcie i zamiast kupić sobie coś wolę kupić np.suplement 😉
Isabelle no niestety, zdrowie nie pozwala.


Teraz mam postanowienie nie wchodzić codziennie na końskie strony i co? przed chwilą, jak zwykle przeglądanie Kąciku Ujeżdzenia, Rekreanta, Młode Konie i ZNK. tradycyjnie.
Wiecie kiedy najbardziej mi brakuje koni ?
Właśnie o tej porze roku, gdy zbliża się długa zima, gdy deszcz pada poziomo, na dworze jest ciemno, zimno i każdy normalny człowiek cieszył by się, że nie musi opuszczać ciepłego domku mnie robi się smutno, bo brakuje mi uczucia "jezu, muszę pojechać do konia". 😉
Mi tak samo, dokladnie tak samo.....  🙄
Moze to kwestia tez wspomnien, bo zawsze po pierwsze lubilam sezon halowy (ale to brzmi w ustach rekreanta  😎 ) a po drugie zawsze ci wszyscy niedzielni jeźdzcy zaczynali juz grzac d.upy na zime i w stajni zostawali juz sami prawdziwi pasjonaci.. i to bylo takie - faaajne  😜
Jak miała 2. letnią przerwe, to mi jazdy i koni najbardziej parkowało latem.
Gdy np siedziałam w domu i coś robiłam, a wiedziałam, że w tym czasie na pewno bym gdzieś popierniczała już w terenie.
Albo gdy byłam gdzieś w trasie autem i widziałam jakieś pola, łąki, lasy, to zawsze patrzyłam i oceniałam, czy ta droga nadawałaby się na trening.
Jeden z najbardziej bolesnych sposobów rozstania się z jeździectwem?
Sprzedaż ukochanego konia ze względu na spore problemy finansowe, z którym wiązało się plany na całe życie.. Nigdy bym nie pomyślała, że moja przygoda z jeździectwem się skończy, a jednak. Nocne płacze zabierają mi jakiekolwiek siły i chęci na dalsze jeździectwo, chociażby sporadyczne. Wydaje mi się, że teraz w każdych końskich oczach widziałabym mojego H.. Nie wiem jak to się dalej potoczy, ale wiem, że wszystkie moje marzenia legły w gruzach przez cholerne pieniądze. Przepraszam też, że to tutaj piszę, ale wydaje mi się, że jest to najodpowiedniejszy temat.. Musiałam to napisać, gdziekolwiek.
Tym sposobem też żegnam się z forum i z Wami re-voltowiczki. Życzę Wam, żeby wasze plany jeździeckie zostały zrealizowane, i by nikt nie musiał rezygnować ze swoich marzeń.
Pozdrawiam, A.
Ambrozja 3maj się  :kwiatek: Marzenia się spełniają, więc wszystko jeszcze przed Tobą

Hmmm..... a ja sie przekonałam, że nie tak łatwo rzucić jeździectwo, szczególnie jak ogrom znajomych ma sie koniarzy.
Byłam blisko, bardzo blisko. A skończyło sie tak, że zamiast to rzucić to wylądowałam z dwoma końmi.


Ja po uśpieniu Żadonki powtarzałam siobie, że konie i jeździectwo nie są mi potrzebne (a mówiłam to po 17 latach obcowania z końmi) Bez koni wytrzymałam miesiąc  😵 Właśnie po miesiącu od tego strasznego wydarzenia pojechałam do szwagierki do stajni i... juz wiedziałam, że nie jestem wstanie bez koni życ i funkcjonować. I tak jak Klami byłam blisko, a po 6 miesiącach od straty konia dostałam 2giego i to w dodatku syna Żadonki  😉 Przyznam, że trochę walczyłam ze sobą czy w ogóle chcę konia i to w dodatku młodego, surowego, ale jak tylko go zobaczyłam, to przepadłam  😵 Nadeszły moje urodziny, przychodzi mój (wtedy jeszcze narzeczony  😉 ) i mówi, że go bierzemy  😍 Byłam mega szczęśliwa, ale jednocześnie bałąm się, że sobie nie poradzę. Na szczęście z ogromną pomocą Kasi (Lanka_Cathar  :kwiatek:) jakoś mi się udało
nine, amen!
Bardzo, bardzo brakuje mi koni, zwłaszcza teraz...
Mnie również brakuje koni najbardziej jesienią i zimą, ale nie chodzi o ten obowiązek, o którym pisała nine. Po prostu jakoś najlepiej mi się kojarzą te pory roku i wydarzenia związane z końmi w tym czasie. Jeszcze naoglądałam się jesiennych zdjęć na forum i już w ogóle przepadłam...
Moim największym marzeniem w tym momencie jest pojechać do lasu i nad morze, konno rzecz jasna 😉
Dołączam się do was, dziewczyny. Strasznie mi brakuje jeździectwa 🙄 Nie siedziałam w siodle od roku, chyba nawet nie byłam w stajni od tamtej pory (?). Ciekawe jest to, że w sumie nie musiałam rezygnować, ale z perspektywy czasu widzę, że jednak dobrze zrobiłam. U mnie podobnie jak u Ambrozji (trzymaj się :przytul🙂 - finanse, z tym że jak nie musiałam sprzedawać konia, ale mimo wszystko to było bolesne doświadczenie.
Cały czas tli się we mnie taka nadzieja, że jednak kiedyś do tego wrócę, może nie w ciągu najbliższych 2-3 lat, ale potem...?
Jak u was, wierzycie w powrót do jeździectwa? 😉
Gosia
Wiesz, zastanawiałam się ostatnio nad tym i nie jestem już taka pewna, czy jeszcze uda mi się wrócić do koni.
Nie wiadomo jak potoczy się życie i czy będę miała możliwość jeszcze kiedyś uprawiać ten sport. Wiem jedno, z pewnością nie zadowolę się jeżdżeniem od przypadku do przypadku w jakiejś szkółce, po tym, jak poczułam jak to jest mieć prawie swojego konia, na wyłączność. 

Jestem pewna, że co by się nie wydarzyło, konie zawsze będą zajmowały bardo ważne miejsce w moim sercu i nigdy nie będą m obojętne.
A ja wiem, ze na mnie kiedyś przyjdzie czas i bede jeździć częściej niż raz w tygodniu. I jestem cierpliwa. Uda sie, musi sie udać, życie jeszcze długie, także dziewczyny nie poddawać sie! 🙂
Dodofon współczuję  😕 mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

Mój rekord bez koni to 34 dni. Jedyny, najdłuższy od ponad 10 lat.
Ale nigdy nie chciałabym utrzymywać się z koni, wtedy pasja staje się udręką moim zdaniem. Czasami zastanawiam się co by było, gdybym kiedyś nie trafiła do pewnej stajni, nie poznała nowych ludzi... i koni, nie poczułabym co to jest  galop o świcie po łąkach i lasach...
Z drugiej strony, mam 3 konie, przy domu. Własną stajnię i w pewien sposób już jestem uwiązana... Ale coś za coś....
Natomiast zrezygnować nigdy nie próbowałam, nawet o tym nie pomyślałam. Owszem miałam sporo słabszych chwil...tzw zmęczenia materiału... ale o tym nie pomyślałam....

nie wiem czemu...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się