Ostatnio w wątku o studiach trochę narzekałam jak to mi tutaj źle, z daleka od tego co znam i z obcymi ludźmi, więc czas się zrehabilitować, bo zaczyna być fajnie.
Na uczelni zaczęłam już sobie radzić z rozeznaniem "kto, co gdzie, jak". Co prawda wśród mojego roku mało jest osób, z którymi jak na razie więcej rozmawiam, bo wydaje mi się, że jestem uważana za dość nudną, jako że nie imprezuję dużo. Na szczęście mi to nie przeszkadza, pogadać z kim zawsze mam, a w mieszkaniu zawsze, gdyby coś się działo, jest moja przyjaciółka. Napisałam pierwsze kolokwium, które oceniam na łatwe, więc możliwe, że dobrze mi poszło. Programowanie, którego tak się bałam okazuje się jak na razie bardzo przystępne. Jedynie z algebrą mam problem, ale przepracuję wątpliwości w weekend. Pan z reprezentujący Microsoft zaprosił nas na darmowe kółka dodatkowe z pisania programów w C# i z tworzenia aplikacji na Windows 8, nie mogę się doczekać zajęć 😀
Udało mi się zapisać na jazdę konną w ramach WFu i od razu lepiej mi się zrobiło "w życiu". Jednak jak jeździ się kilka lat, to nie da się rzucić tego z dnia na dzień. Jazdy są raz w tygodniu i mimo że muszę na nie wstawać strasznie wcześnie, to i tak nie mogę się doczekać i niecierpliwię się już od początku tygodnia. Moja grupa tam w stajni trafiła się świetna, dziewczyny są naprawdę w porządku i dzięki temu jeszcze chętniej tam jeżdżę.
Nawet Warszawę zaczynam lubić. Zdarzają się jakieś drobiazgi, którymi miasto punktuje. Ostatnio straciłam orientację w terenie i stałam z mapą na Placu Zbawiciela zastanawiając się którędy do Łazienek (no comment :lol🙂 i podeszła do mnie jakaś staruszka, no dosłownie, jakieś 60+ lat. Zapytała czy mi nie pomóc, a ja, oderwana z trudnych rozmyślań, przez chwilę się zawiesiłam i minął moment zanim zebrałam myśli i skonstruowałam odpowiedź. Na co owa pani, uznając chyba, że nie rozumiem, zapytała pięknie: "May I help you?". Moja reakcja: 😲 😲. Potem odzyskałam mowę i dowiedziałam się gdzie mam iść, ale na myśl o dwujęzycznej staruszce uśmiechałam się jeszcze całe popołudnie, no nie spodziewałam się. Poza tym złoto-pomarańczowa jesień wygląda tu przepięknie i jak tylko mam okazję, przesiadam się z metra na autobusy czy tramwaje, żeby popatrzeć na październik w Warszawie. Podobają mi się też akcje ZTM "Obywatelu, nie stój murem" i "Obywatelu, to nie dyskoteka". Jakoś zawsze poprawiają mi to humor te plakaty, bo w końcu ktoś wziął się za to, co mnie do tej pory wkurzało - powstała publiczna akcja przeciw słuchaniu muzyki na głos w komunikacji miejskiej i przeciw pchaniu się do drzwi.
No i na koniec jeszcze gitara. Zawsze chciałam grać, ale jakoś nie było okazji, a tutaj w wolnym czasie pożyczam instrument współlokatorki i ćwiczę 😀
A najbardziej, jak już jest bardzo źle, pomaga mi ta piosenka:
Life is beautiful, polecam 😀