busch, no wlasnie, spodziewasz sie cukru i to chyba niestety, ale nie swiadczy najlepiej o nawykach zywieniowych twoich czy twojej babci 😉 Dla mnie nie ma z czego sie tu smiac, skoro nawet cukier trzeba walic do sosu pomidorowego, zeby smakowal 🙁 Przykre..
bobek, oczywista prawda. I to, że szklanka cukru oprócz energii ma zero wartości odżywczych, i "rozsądny" organizm będzie się jeszcze dopominał np. białka (a jego "posiadacz" przekroczy limit energetyczny). I to, że smak "normalnych" produktów jest nieporównywalny. Jednak nie da się utyć, jeśli się nie przekroczy "swojego" limitu kalorii. Mózg się przydaje, choćby po to, żeby Policzyć ile czego trzeba/można zjeść.
A co do węglowodanów i 2 tyg. - u mnie się nie sprawdziło. Byłam gotowa lunatykować za wonią piekarni.
"Dziwne" składy produktów mnie nie przerażają - czytam co kupuję. I kupuję nawet mleko UHT, dziwnym trafem takie, które... kwaśnieje (poważnie, na normalne zsiadłe mleko) anie takie, które staje się gorzkim świństwem. Dobrze pamiętam jak smakuje mleko od krowy (mieliśmy krowy, takie na łące) i dobrze wiem, że dziś w zasadzie każdy plułby tym mlekiem dalej niż widział. A jakby nie wypluł, to nie wychodziłby z kibla. Bo i bakterie (w większości pożyteczne, ale duuużo) i jest to coś tak pożywnego, że wątroba siada (mleko odstawiane na śmietanę dawało kilka cm warstwy gęstej śmietany).
Przerażają mnie... mutacje. Nie te, o których pisze busch. Te, które zachodzą w niektórych naszych komórkach na skutek... migracji "czegoś", migracji atomów i cząsteczek, wchłanianych np. przez śluzówki ("fajna" jest forma gazowa "migrantów", ale "wciągnięte" przez tłuszcze też są "niezłe"😉. A takie komórki radośnie tworzą... raka. Wiecie, w zasadzie każdy z nas ma raka (tak jak każdy... "robaki"😉. Pojedyncze zmutowane komórki. Tylko w zdrowym organizmie te komórki są na czas niszczone. Jak to się dzieje, że układ odporności głupieje/słabnie i przestaje niszczyć co wrogie (a często zaczyna niszczyć co niezbędne)? Tego nie wiedzą najmędrsi.
bobek, ależ oczywiście, że cukier uzależnia. Dlatego, że jest taki super smaczny ogólnie dla ludzi (z przyczyn ewolucyjnych) i jak jest na wyciągnięcie ręki, to wiele ludzi nie widzi powodu, żeby się powstrzymywać od jedzenia. Nie wiem tylko co masz na myśli przez "odstawienie węglowodanów" - rozumiem odstawienie cukrów prostych, ale węglowodanów?! Co jak co, ale do opierania swojej diety tylko na białku i tłuszczach, to w ogole przygotowani nie jesteśmy. Już nie wspominając, że ta Twoja cukinia to też jest głównie źródło węglowodanów.
zen, wiesz, wystarczy pierwsza lepsza książka kucharska żeby zobaczyć, że to nie jest kwestia mojej rodziny - po prostu w wielu przepisach jest ten cukier, podobnie jak sól. Ale jak dla mnie, to to nie jest zbrodnia jak na cały gar zupy dajesz łyżeczkę cukru. No i wg mnie należy patrzeć na swoją dietę globalnie, jak masz łyżeczkę cukru na gar zupy, ale przez resztę dnia nie jesz ani nie pijesz nic słodzonego, to wg mnie jest okej. Można też nie kupować gotowca i zrobić swój własny bez cukru - w ogóle trochę nie rozumiałam nigdy kupowania gotowego sosu, bo jest niedobry (mimo cukru w środku :hihi🙂, a zrobienie własnego to kwestia kilku minut.
busch, chodzi o te, ktore organizm jest w stanie rozlozyc na glukoze, w pierwszej kolejnosci te z wysokim indeksem glikemicznym (owoce, zboza, slodycze oczywiscie), da sie przezyc 2 tygodnie. Jak cie to interesuje to zrobie ci liste co wylaczyc. Co do tego do czego jestesmy przystosowani historia ludzkosci to 200 tysiecy lat, z tego dostep do zboz to jedynie 10 tysiecy, wczesniej nasza dieta byla oparta na zbieractwie i polowaniach. Czlowiek przystosowuje sie (z ewolucyjnego punktu widzenia) wolniej niz przecietny zwierz, bo wymienialnosc pokolen wynosi 20 lat. Podobno z ewolucyjnego punktu widzenia jestesmy jaskiniowcami. A zmiany w ostanich 100, czy nawet 30 latach sa bardzo szybkie (podalam tylko przyklad cukru). Tak ze nawet nie mozemy sie odniesc do ksiazki kucharskiej naszej mamy bo nie wiemy, czy to co sprawdzilo sie jako dieta dla nas, sprawdzi sie dla naszych dzieci.
A co do węglowodanów i 2 tyg. - u mnie się nie sprawdziło. Byłam gotowa lunatykować za wonią piekarni.
Zawsze sa jakies wyjatki, a z tego co zauwazylam jestes wyjatkiem od wszystkiego. Jako wybryk natury powinnas byc wylaczona z rozwazan na tematy "regul biologicznych" 😉
Co do uzaleznien od cukru, ze to taka oczywista oczywistosc, pamietam dyskusje tu na forum gdzie ci co mowili, ze uzaleznia zostali wysmiani i przytoczone zostaly badania naukowe z ktorych wynika ze nie uzaleznia, podejrzewam, ze co sie pisze na forum to tylko kwestia tego, ktora frakcja dorwie sie pierwsza do klawiatury 😉 Moje rodzenstwo zawsze heftalo na widok mleka, nie tylko tego od krowy 😀
Nie wiem, czy zrozumialas do czego zmierzam, a zmierzam do tego ze w swiecie gdzie wiekszosc produktow traci wartosci odzywcze otylosc z niedozywienia musi/bedzie musiala sie pojawic, na nic sie tu zda liczenie kalorii. Zaspokojenie glodu jest najwazniejszym po zaspokojeniu pragnienia priorytetem biologicznym (bez wzgledu na to z czego ten glod wynika), ludzie en masse nie sa w stanie funkcjonowac cale zycie bedac glodnymi. Wiedza to korpy produkujace jedzenie i na tym koniu sobie jada.
busch, bardzo mozliwe, ze w ksiazkach kucharskich w wielu przepisach, nie tylko tych stricte cukierniczych, wystepuje cukier. Nie wiem, wierze tobie na slowo. U mnie w domu, u moich dziadkow z obu stron, nigdy sie cukru nie dodawalo do zadnych sosow, klusek, zup etc. Cukier byl tylko w ciastach i budyniach.
Jestesmy pokoleniem wiecznie glodnym i wiecznie cos w siebie wrzucajacym do jedzenia. Moze dlatego, ze ogromna ilosc cukru, jaka pochlaniamy, powoduje szybki wyrzut insuliny, po czym rownie szybko jej poziom spada i mozg wysyla kolejny sygnal, ze wciaz chce jesc, bo poziom cukru wyraznie opadl.
bush oczywiście, że do części chorób jesteśmy predysponowani genami, ale dokładnie nie wiadomo, jaki czynnik uaktywnia proces chorobowy. Nie wiemy, czy osoby obciążone genetycznie cukrzycą od początku profilaktycznie prowadzone na odpowiedniej diecie bez odstępstw, prowadząc przy tym zdrowy tryb życia, w ogóle by na tą cukrzycę zachorowały. A skoro samą dietą można ogarniać już zdiagnozowaną cukrzycę w początkowym stadium, to przypuszczam, że dietą można również zapobiec chorobie. Co do ilości osób zapadających na choroby autoimmunologiczne. Na cukrzycę choruje coraz więcej osób w coraz młodszym wieku. Autoimmunologiczne zapalenie tarczycy, to ostatnio plaga, a i tak nie wiadomo ile osób naprawdę jest chorych, bo lekarze tego nie umieją/nie chcą diagnozować. Mój immunolog mi powiedział, że jeszcze kilka lat temu, gdy największa poradnia endokrynologiczna na Śląsku miała zdiagnozowanych 3 pacjentów z hashimoto, to on miał w tym czasie 300.
Powiązanie glutenu z chorobami autoimmunologicznymi już wskazałam: Gluten jest głównym czynnikiem odpowiedzialnym za tzw. nieszczelność jelit, która przez wiele lat ignorowana przez lekarzy, obecnie coraz częściej jest wskazywana jako czynnik inicjujący dla szerokiego spektrum chorób autoimmunologicznych i nie tylko. ... gluten, który niszczy kosmki jelitowe... O ile zdrowy organizm z rozsądnymi ilościami glutenu potrafi sobie poradzić, tak nadmiar tego białka w pożywieniu prowadzi do choroby, powoli, ale nieuchronnie. Tolerancja dla każdego też jest różna i dla każdego nadmiar znaczy co innego. (edit./) Jeden będzie jadł bułkę na śniadanie, obiad i kolację, i organizm jakoś da se z tym radę, a drugi ograniczy się do bułeczki na śniadanko i będzie to dla niego zabójcza ilość glutenu.
Zresztą, ostatnio oglądałam świetny program o tym, że zdrowie człowieka zaczyna się w jelitach.
Jeżeli poprawa zdrowia po odstawieniu glutenu i zmianie diety u osób z hashimoto czy reumatoidalnym zapaleniem stawów jest efektem placebo, to znaczy, że placebo działa lepiej niż leki. Znam masę osób łykających leki jak "Pan Doktor" przykazał i nic więcej, których komfort życia dalej jest niski, a znam też takich, którzy albo sami rozkminiali temat, albo trafili na odpowiednich lekarzy i dzięki diecie - jako terapii równoległej - komfort życia sobie znacząco poprawili. Efekt placebo, który ma ponad 90% skuteczności? Zmieniłam nawyki żywieniowe i nie tylko znacząco poprawiło mi się samopoczucie, zniknęły trapiące mnie dolegliwości, ale również w końcu mam anty tpo w normie. Wcześniej przykładnie brałam leki i choć tsh, ft3, ift4 utrzymywały się w normie, to anty tpo miałam podwyższone, a samopoczucie złe. Ja nie miałam pojęcia, że można zjeść i nic nie czuć w brzuchu.
Dobrze pamiętam jak smakuje mleko od krowy (mieliśmy krowy, takie na łące) i dobrze wiem, że dziś w zasadzie każdy plułby tym mlekiem dalej niż widział. A jakby nie wypluł, to nie wychodziłby z kibla. Bo i bakterie (w większości pożyteczne, ale duuużo) i jest to coś tak pożywnego, że wątroba siada (mleko odstawiane na śmietanę dawało kilka cm warstwy gęstej śmietany).
Głupoty gadasz. Zdarza mi się wciągnąć czasami u teściowej mleko od krowy i to na surowo (niestety nie takie prosto udojone, bo teściowa krów nie ma, tylko sąsiad) i ani ja, ani mąż, ani nawet moje dziecko nie plujemy, ani kibla nie okupujemy. Choć na co dzień kupuję butelkowe w sklepie. Żona kuzyna w ciąży zaczęła mieć problemy z nerkami. Lekarze cudowali, kombinowali, do szpitala chcieli ją kłaść, a taka stara i starej daty Pani Doktor - jej rodzinna - kazał jej pić mleko do krowy (2 czy 3 razy dziennie po szklance). Najtrudniej było znaleźć krowę (na wsi 🤣 ), ale jak już krowa się znalazła i ciężarna zaczęła to mleko pić, to wyniki błyskawicznie się poprawiły.
zen ja też to tak widzę. Poza tym pochłaniane niemożebne ilości pożywienia wysokowęglowodanowego, do tego często tłustego i słodkiego, to równia pochyła.
zen, do sosu pomidorowego zawsze dodawany jest cukier. Dodają go nawet Włosi do swoich meega słodkich pomidorów. Cukier jest specyficzny - jego szczypta przełamuje kwasowość i podkreśla smak wielu dań. Ale to jest zazwyczaj szczypta na garnek. I to powiedziała mi 80-letnia włoszka podając mi najlepszy sos pomidorowy świata (nooo powiedziała swojej wnuczce, a ta mi, jak spytałam o recepture 😉
halo, W życiu nie miałam sensacji po mleku od krowy. A na wakacje do dziadków wpadałam tak w lipcu i pierwsze co zamawiałam na kolacje to mleko jeszcze ciepłe i kawałek hałki. A w domu mleko pijałam maks raz w tygodniu w kakao. I tak robiła cała banda moich kuzynek - i żadna problemów nie miała. Jedynym był przyrost wagi po wakacjach. Mimo wiecznego biegania to po takich 2 miesiącach było jakieś 2kg na plusie, ale to raczej od tej hałki 😉
zen, nie, ale napisałaś, że tak nie powinno być. Więc powinno. Cukier do pomidorów dodaje się i już. W ketchupie też go masz i w innych produktach pomidorowych - wzmacnia ich smak, powoduje (to dla mnie dziwne, ale tak jest), że potrzeba do nich sporo mniej soli np. 🙂
A w jakich ilościach - to już całkiem inna sprawa - i to, owszem, jest koszmarkiem naszej rzeczywistości.
Dla mnie nie powinno 😉 Nie spodziewam sie w sosach cukru (nie mam na mysli tylko pomidorowego), w mleku cukru i w jogurcie naturalnym cukru 🙂 Zwrocilam uwage tylko na to, ze cukier jest niemal wszedzie w zastraszajacych ilosciach. I nic tutaj nie pasuje mowienie, ze kiedys ludzie jedli kostki cukru, bo wzmacnial i cos tam cos tam. Teraz ten cukier jest wszedzie i jedzac bezmyslnie, a wiekszosc je bezmyslnie i bez umiaru, ladujemy w siebie znacznie wiecej cukru niz kiedys nasi dziadkowie jedzac nawet cukier lyzka z torebki.
Jeżeli poprawa zdrowia po odstawieniu glutenu i zmianie diety u osób z hashimoto czy reumatoidalnym zapaleniem stawów jest efektem placebo, to znaczy, że placebo działa lepiej niż leki. Znam masę osób łykających leki jak "Pan Doktor" przykazał i nic więcej, których komfort życia dalej jest niski, a znam też takich, którzy albo sami rozkminiali temat, albo trafili na odpowiednich lekarzy i dzięki diecie - jako terapii równoległej - komfort życia sobie znacząco poprawili. Efekt placebo, który ma ponad 90% skuteczności? Zmieniłam nawyki żywieniowe i nie tylko znacząco poprawiło mi się samopoczucie, zniknęły trapiące mnie dolegliwości, ale również w końcu mam anty tpo w normie. Wcześniej przykładnie brałam leki i choć tsh, ft3, ift4 utrzymywały się w normie, to anty tpo miałam podwyższone, a samopoczucie złe. Ja nie miałam pojęcia, że można zjeść i nic nie czuć w brzuchu.
No to ja dodam, ze w zwiazku z klopotami mojego dziecka u mnie na tapecie bylo AZS, na szczescie na razie wykluczone. Ale w miedzyczasie rozgladalam sie po forach dla atopikow i mnostwo osob donosi, ze zmiana diety pomaga. Widzialam rozne wersje diet, najczesciej w pierwszej kolejnosci eliminuja gluten, mleko i jedzenie przetworzone. Na tym forum taka diete fundowala dziecku dempsey o ile dobrze pamietam i u nich tez byla poprawa przy diecie i pogorszenie przy odstepstwach.
epk, zupelnie na marginesie rozwazan zdrowotnych dodam, ze to jak powinno byc cos doprawione, to rzecz gustu. U mnie w domu nigdy sie nie slodzilo zup ani sosow bo moja rodzina kocha kwasne smaki. Np. taki barszcz z ukiszonych buraczkow w innych domach pewnie bylby niejadalny 😉 Z tego tez powodu najgorszym koszmarem dziecinstwa byla dla mnie zupa owocowa bo slodkie zupy sa fuuuuj. Dopiero jako osoba dorosla nauczylam sie jesc i przyprawiac tak jak mowisz ale do tego byla dluga droga przez kuchnie azjatycka m.in.
bobek, zupa owocowa to koszmar mojego dzieciństwa 😉. Z owoców to się kompot robi a nie zupę. A sos pomidorowy czy pomidorówka jest jedyną rzeczą do której cukier dodaję. I jeszcze barszcz wigilijny (klarowany) ale tam dlatego, że dla ochrony koloru dodaję cytrynę - więc równoważę trochę jej kwaśność. Nie zagęszczam też nic mąką, nie robię zasmażek. Ale ten cukier do pomidorów siedzi we mnie i będzie raczej siedział, szczególnie w przypadku naszych polskich pomidorów 😉.
Cukier w większej ilości używam do ciast itp. Ale nieczęsto, bo mało ciast obecnie piekę. Za to jak mam kupić "coś słodkiego" to właśnie pilnuję, aby było z cukrem, a nie syropem g-f 😉.
Oparłam całe żywienie na jakiś czas na białku zwierzęcym, warzywach, roślinach strączkowych, ryżu i trochę kasz (głownie gryczana). Jadłam też ziemniaki, nawet frytki 😉. Jeśli pieczywo to tylko bezglutenowe, które bardzo trudno mi kupić.
myślę, że gdyby do tego dołożyć czystego glutenu w ilości jedzonej przez ciebie wcześniej też by podziałało 😉
W życiu nie dałabym cukru do sosu czy zupy. Nawet by mi to do głowy nie przyszło. Ale u mnie w domu schodzi kilo cukru na rok. Do słodzenia herbaty. Jak nie ma miodu.
o glutenie: – Dieta pozbawiona glutenu, szczególnie oparta o komercyjne, rafinowane produkty oznaczone „gluten free”, często jest również uboga w błonnik [9], co może sprzyjać wzrostowi masy ciała [10].
– Gluten pozytywnie wpływa na mikroflorę naszych jelit. Badanie przeprowadzone przez De Palma i współpracowników wykazało, że miesiąc (tylko miesiąc!) na diecie bezglutenowej spowodował wzrost patologicznej mikroflory (Enterobacteriaceae, Escherichia coli), natomiast spadek korzystnej (Bifidobacterium, Lactobacillus, Clostridium litusebu-rense, Faecalibacterium prausnitzii) [11]. Obserwację tę potwierdzają też badania na osobach z celiakią [12]. Eliminowanie pożywki dla saprofitycznych mikroorganizmów jaką jest gluten nie wydaje się szczególnie rozsądne, jeśli tylko dobrze go tolerujesz.
– Gluten obniża poziom trójglicerydów [13]. Wykazano to w badaniu na 24 osobach z hiperlipidemią. Trójglicerydy udało się obniżyć o 13% w ciągu dwóch tygodni. Co istotne dieta nie była dietą redukcyjną, a efekt był silniejszy w grupie, która dostała więcej glutenu w porównaniu do grupy, która dostała więcej błonnika.
– Gluten obniża poziom utlenionego LDL [14]. W innym badaniu grupa, która dostawała dietę bogatą w gluten obniżyła nie tylko poziom trójglicerydów (o 19,2%), ale również poziom utlenionego LDL o 10,2%.
– Gluten (hydrolizat*) może pomagać obniżać ciśnienie krwi [15].
– Gluten (hydrolizat*) może korzystnie wpływać na układ immunologiczny, szczególnie u osób chorych [16, 17].
– Gluten (hydrolizat*), podany po wysiłku, obniża markery uszkodzenia mięśni u biegaczy i piłkarzy [18, 19]
*należy zaznaczyć, że gluten rozłożony do pojedynczych lub bardzo krótkich łańcuchów aminokwasów, czyli hydrolizat, ma inne właściwości niż gluten „w całości” i może być bezpieczny nawet dla osób z celiakią.
– Nie wolno również zapominać, że spożywanie produktów z pełnego ziarna wiąże się z mniejszym ryzykiem wystąpienia wielu chorób [20] i co ciekawe, owiana złą sławą pszenica ma szczególnie dobroczynny wpływ ochronny [21, 22].
Nie ma wątpliwości, że gluten może zrobić spory raban w ciele człowieka NNG lub z celiakią. Zdaję sobie sprawę z terapeutycznego efektu diety bezglutenowej w niektórych chorobach. Jednak nie istnieją żadne przesłanki, świadczące o tym, że wyeliminowanie glutenu u osób zdrowych przynosi jakiekolwiek korzyści zdrowotne lub spadek masy ciała [9]. Natomiast żywienie osób zdrowych, jakby byli chorzy, jest nieporozumieniem. źródło
bobek, naprawdę uważasz, że eliminowanie z pożywienia, nawet na 2 tygodnie, źródeł glukozy jest jakkolwiek korzystne? jasne, że na tak krótki czas organizm da sobie radę czerpiąc z tłuszczu, ale to i tak głupie, moim zdaniem
bobek, nie zamierzam odstawić węglowodanów, bo to bardzo głupi pomysł. Szczerze pisząc, miałam nadzieję, że się pomyliłaś i że chodziło Ci o wykluczenie cukrów. To, że coś się rozpada do glukozy, jest po prostu fizjologicznym faktem - skrobi nie wepchniesz do komórki, bo się tam nie zmieści 🤣. Węglowodany są najłatwiejszym źródłem energii dla organizmu i chociaż białka i tłuszcze mogą je zastąpić w krytycznych sytuacjach, to jak dla mnie przerzucenie się na tę dietę na 2 tygodnie to igranie z własnym zdrowiem. Już nie wspomnę o tym, że dzięki takiej diecie przez 2 tygodnie nie masz źródła błonnika w swojej diecie i najprawdopodobniej ciężko Ci się myśli, bo to mózg jest najbardziej żarłoczną tkanką i niestety ciężko go będzie odżywiać na samym białku i tłuszczach 🤣
Co do ewolucji i zbóż - to prawda, zboża nie są z nami jakoś bardzo długo (ewolucyjnie), ale trzeba pamiętać że za to są z nami przez ten czas bardzo intensywnie. Po przejściu na osiadły tryb życia stały się dla nas często jedynym pożywieniem przez długie chude miesiące i z tego powodu nacisk ewolucyjny na przystosowanie się do tego źródła pożywienia był OGROMNY. Jak psy są w stanie czasem zaledwie przez kilka stuleci przekształcić się w konkretną rasę, to jakoś nie chce mi się wierzyć że ludzie nie tolerują zbóż. Musieli je tolerować, kiedy zdecydowali się na osiadły tryb życia.
ElMadziarra, nie znam się na hashimoto, więc trudno mi się wypowiadać na ten temat. Cieszę się, że w Twoim wypadku odstawienie glutenu pomogło, niestety nie jest to gwarantowany rezultat 😉
Dodofon, tak też mi się wydawało że tak to jest tradycyjnie z tym cukrem w sosie pomidorowym, ale nie chciałam tego pisać bo w sumie pewna nie byłam 🤣. No w każdym razie jak uważam, że cukier jako przyprawa nie jest jakimś zabójcą, tylko trzeba z umiarem i patrzeć całościowo. Ja np. słodzonych napojów unikam jak ognia, nie słodzę niczego i nie kupuję też przetworzonej żywności, gdzie by można było znaleźć cukier. Więc naprawdę nie mam wyrzutów sumienia, że dodam cukier w roli przyprawy do jakiegoś dania 😉. No i mimo niemal całkowitego wykluczenia cukru z codziennych posiłków, nadal kocham rurki z kremem waniliowym jak je sobie raz na tydzień albo raz na dwa tygodnie kupię 😁.
bush o tym co pisałam, że do wystąpienia choroby oprócz genów potrzebny jest czynnik wywołujący. W skrócie: "Obecnie uważa się, że około 25% czynników, które składają się na ryzyko wystąpienia chorób o podłożu autoimmunizacyjnym są to czynniki genetyczne, czyli pozostałe 75% to czynniki środowiskowe. Według wybitnego gastroenterologa – dr Alessio Fasano współpracującego z Harvard Medical School, za winowajcę należy również uznać zupełnie inną jakość pożywienia, które obecnie jemy. Aż 70 do 80% układu immunologicznego znajduje się w jelitach, które stanowią granicę ze światem zewnętrznym. Przy nieszczelności jelitowej do organizmu zaczynają dostawać się przykładowo nie do końca strawione białka, różne fragmenty bakterii, wirusów, czy drożdżaków, które zaczynają coraz bardziej drażnić układ immunologiczny."
edit./ Poza tym dieta przy chorobach autoimmunologicznych, to nie tylko odstawienie glutenu 😉
madmaddie rafinowane, wysokoprzetworzone produkty produkty bezglutenowe są niezdrowe, tak jak i wysokoprzetworzone, rafinowane produkty glutenowe. Jeśli chodzi o wzrost patologicznej mikroflory po odstawieniu glutenu i spadek korzystnej, to pytanie podstawowe: co było zamiennikiem produktów glutenowych w tym doświadczeniu? Bo jeśli chleb i bułki zastąpiono gluten free chemiczno papierowym żarciem - to się zgodzę, jeśli chlebkami kukurydzianymi - też jest możliwa taka reakcja, ale jeśli produkty typu proso (kasza jaglana), czy gryka - to nie ma opcji, ponieważ te zboża (gryka pseudozboże) mają udowodniony dobry wpływ na florę jelitową. A co do reszty dobroczynnych właściwości, to trzeba podkreślić, że dotyczy to nie glutenu w naturalnie występującej postaci, a hydrolizatu: "należy zaznaczyć, że gluten rozłożony do pojedynczych lub bardzo krótkich łańcuchów aminokwasów, czyli hydrolizat, ma inne właściwości niż gluten „w całości” i może być bezpieczny nawet dla osób z celiakią" Dlaczego tak się dzieję, za Dr Alesio Fasano gastroenterologiem pediatrycznym i naukowcem (z drugiego linku podanego przeze mnie powyżej): "Ewolucyjnie nie wykształciliśmy możliwości trawienia glutenu. W odległej przeszłości aż 99.9% ludzi było na diecie bezglutenowej. 10 tysięcy lat temu dieta radykalnie zmieniła się . Gluten ma nietypową budowę, nasze enzymy nie rozpoznają sekwencji aminokwasów w glutenie. W związku z tym gluten nie może być kompletnie pocięty na aminokwasy. To, że nie jest on całkowicie trawienny niesie za sobą konsekwencje dla większości ludzi, a u pewnej grupy wywołuje objawy."
Z tymi zbożami w diecie człowieka to trudno mówić o pewnikach. Właśnie znalazły się resztki "owsianki" z prawdopodobnym datowaniem 32 000 lat wstecz.
Z chorobami autoimmuno jest jeszcze taka sprawa, że teraz łatwiej je zdiagnozować. Takie SM na przykład - możemy choćby zrobić skan rezonansem magnetycznym, sprawdzić prędkość przesyłu sygnałów z ręki do mózgu itd. Wcale nie tak dawno wkładano pacjenta do gorącej kąpieli i patrzono, czy aby nie zaostrzą się objawy (u większości chorych tak działa przegrzanie organizmu - słaba izolacja na kablach...). Inna sprawa, że ryzyko, że dziecko będzie miało SM, jeśli jedno z rodziców jest chore, to ok 11 proc. Czyli dziedziczność nie wyjaśnia sprawy. Spore znaczenie ma za to geografia - ale czy to chodzi tylko o ilość słońca, czy też np. coś w diecie? A może jeszcze coś innego?
A Hashimoto - też mam je wyciszone i też nie jem glutenu. Ale nie wyciągam pochopnych wniosków. Może jest związek, może nie. (Tzn. mi wyszło w badaniach krwi, że mam nietolerancję glutenu, więc to nie było odstawienie "bo tak"😉. Bo może to przeciwciała na tyle zjadły tarczycę, że już nie mają "wroga" i się uciszyły? Może mają choćby pośredni wpływ leki nietarczycowe? A może odstawienie tego, co organizm wkurzało (gluten, mleko, papryka) rzeczywiście wyciszyło system odporności? Nie wiem, pewnie się nie dowiem.
Próbowałam sobie kiedyś zestawić wszystkie diety, polecana przy SM. Wypisać w kolejnych kolumnach szkoły, w wierszach produkty - i zobaczyć, jaka będzie część wspólna. Cóż... Chyba tylko biały cukier był odrzucany przez wszystkie diety. A tak: jedni cenili olej kokosowy, inni wyklinali, jedni zalecali chude mięso, inni dietę roślinną, jedni niemal beztłuszczową, inni paleo. Nie ograniesz 😉
Kiedyś mi mignęło badanie, że do włączenia poczucia sytości przydaje się obecność wielu smaków. Że jeśli wszystkie były w posiłku, to mniej ciągnie do deserów (albo deski serów) po. Trochę mi się to pokrywa z własnymi doświadczeniami z kuchnią pięciu przemian - jeśli pominąć być może magiczną kolejność dodawania składników, to i tak mamy dania zbudowane z wielu smaków. Zaiste, nie ciągnęło mnie wtedy do żadnych pogryzek. I nie na zasadzie wcześniejszych przekonań, po prostu to zaobserwowałam. Wśród podstawowych smaków według TCM jest i słodki. Co prawda to nie będzie cukier z cukiernicy, ale zawsze. Może daktyl w zupie albo i ta szczypta cukru w zupie mają sens? Sycą lepiej.
jasne, że na tak krótki czas organizm da sobie radę czerpiąc z tłuszczu, ale to i tak głupie, moim zdaniem
Powiedz Eskimosom, ze sa permamentnie glupi.
bobek, nie zamierzam odstawić węglowodanów, bo to bardzo głupi pomysł. Szczerze pisząc, miałam nadzieję, że się pomyliłaś i że chodziło Ci o wykluczenie cukrów. To, że coś się rozpada do glukozy, jest po prostu fizjologicznym faktem - skrobi nie wepchniesz do komórki, bo się tam nie zmieści 🤣. Węglowodany są najłatwiejszym źródłem energii dla organizmu i chociaż białka i tłuszcze mogą je zastąpić w krytycznych sytuacjach, to jak dla mnie przerzucenie się na tę dietę na 2 tygodnie to igranie z własnym zdrowiem. Już nie wspomnę o tym, że dzięki takiej diecie przez 2 tygodnie nie masz źródła błonnika w swojej diecie i najprawdopodobniej ciężko Ci się myśli, bo to mózg jest najbardziej żarłoczną tkanką i niestety ciężko go będzie odżywiać na samym białku i tłuszczach 🤣
To pytanie czemu organizm nie odklada w komorkach glukozy, tylko odklada tluszcz, skoro glukoza jest taka fajna 😉 Chodzi o to, ze jak pozbawisz cialo doplywu latwej glukozy z weglowadanow, to przestawi sie na pobor tej trudniejszej z tluszczu (podobno po to orgaznizm gormadzi tluszcz- zeby miec zapas glukozy), jest to jednak nadal ta sama glukoza i w takiej ilosci jak potrzebujesz. Ludzie zyja w taki desen cale zycie, z pewnoscia, czesc ludnosci przed rolnictwem tez tak zyla permanentnie. Natomiast na dluzsza mete zbilansoanie takiej diety byloby trudne i meczace i nie wiadomo czy zdrowe dla kazdego, nie chodzilo mi o namawianie kogolwiek bo kazdy robi jak uwaza. Podalam tylko argument za tym, ze cukier uzaleznia. Co do negatywnych efektow to przez 2 pierwsze dni brakowalo mi sily i wytrzymalosci fizycznej, ale doskonale czulam sie umyslowo. Msyle, ze to dlatego, ze wlasnie mozg jako priorytetowa czesc ciala odzywiana jest pierwszej kolejnosci, a miesnie jako najmniej istotna na koncu. Potem organizm sie przestawia i funcjonuje bez zarzutu + w moim przypadku czulam duza ulge bo jednak pozbylam sie uczucia kamieni w zoladku.
Nie wiem, czy dobrze zrozumialam, ze blonnik jest niezbedny bo mozg odzywia sie blonnikiem? Blonnik pelni jakas tam role pomocnicza wg mojej wiedzy i w ogole nie ulega trawieniu ale moze sie myle. Poza tym w takiej diecie jest cale mnostwo blonnika, brak tylko tego pochadzacego ze zboz, czyli nierozpuszczalnego zdaje sie. Blonnik to tez chyba weglowodany, jak np chityna i myslalam, ze po prostu pytasz jak mozna zyc wykluczajac weglowodany w sensie chemicznym, a nie odzywczym - to byloby faktycznie trudniejsze bo nalezaloby zrezygnowac jeszcze z warzyw.
bobek, Co do ewolucji i zbóż - to prawda, zboża nie są z nami jakoś bardzo długo (ewolucyjnie), ale trzeba pamiętać że za to są z nami przez ten czas bardzo intensywnie. Po przejściu na osiadły tryb życia stały się dla nas często jedynym pożywieniem przez długie chude miesiące i z tego powodu nacisk ewolucyjny na przystosowanie się do tego źródła pożywienia był OGROMNY. Jak psy są w stanie czasem zaledwie przez kilka stuleci przekształcić się w konkretną rasę, to jakoś nie chce mi się wierzyć że ludzie nie tolerują zbóż. Musieli je tolerować, kiedy zdecydowali się na osiadły tryb życia.
Ja nigdzie nie pisalam, ze ludzie generalnie nie toleruja zboza, czy tez jestem za wykluczaniem glutenu z diety kazdego. Zastanawiam sie natomiast czy jest to dieta pod wzgledem zdrowia optymalna. Bo ze pod wzgledem ekspansji, wojen itd to na pewno. Co do psow to wlasnie ludzie taki sobie robia odnosnik, jak mysla o ewolucji, jednak psy nie ulegaja ewolucji one sa hodowane. Mezczyzn nie kastruje sie kiedy maja jakas nieporzadana ceche, a kobietom nie dobiera partnerow pod wzgledem cech porzadanych i nie selekcjonuje sie potomstwa. Mimo tych wszystkich zabiegow do wyhodowania rasy nieraz potrzeba setek lat, a suki rodza pierwsze pokolenie w drugim roku zycia nie w 20-stym, jak czlowiek. Czyli to co osiagnelabys przy kastrowaniu, kojarzeniu i selekcji w przypadku wiekszosci zwierzat hodowalnych, w przypadku czlowieka osiagnelabys juz 10 razy pozniej, czyli nie w 100 ale 1000 lat na przyklad. Stad opinia, ze czlowiek z punktu widzenia ewolucji jest wciaz jaskiniowcem.
bobek, napisałam o błonniku jako jednym argumencie przeciw i o niedożywionym mózgu jako drugim. Błonnik jest kluczowy do prawidłowego funkcjonowania jelit, do dobrej perystaltyki, nie wiem, myślałam że to dość powszechna wiedza? Ja od początku piszę, że do bezwęglowodanowej diety trzeba wykluczyć warzywa, bo to są węglowodany, więc trochę nie rozumiem tego podziału na węglowodany w sensie chemicznym i w sensie odżywczym???
Co do ewolucji, nie potrzeba kastrować ludzi nietolerujacych ziaren, by ich łatwo wykluczyć z populacji - a przynajmniej wtedy, kiedy ludzie przestawili się na osiadły tryb życia. Po prostu dlatego, że zboża były podstawą żywienia tych ludzi np zimą, bo dobrze się je przechowuje. Więc jak ktoś zaczynał chorować od zbóż, to prędzej czy później po prostu umierał albo był zbyt chory, by się rozmnażać. Prawda jest taka, że dopiero po rewolucji przemysłowej w ogóle nas stać na coś takiego, jak dieta bez zbóż, wcześniej ci ludzie po prostu nie mieli żadnego wyboru. Z tej perspektywy te 10 tys. lat osiadłego trybu życia w zupełności wystarcza, ponieważ presja ewolucyjna jest super silna, kiedy przez kilka miesięcy w roku Twoja dieta ma duże szanse składać się prawie w całości ze zbóż.
Błonnik jest kluczowy do prawidłowego funkcjonowania jelit, do dobrej perystaltyki, nie wiem, myślałam że to dość powszechna wiedza?
Niby powszechna, tak jak np piramida żywienia, a jednak nic sobie nie robia z piramidy wegetarianie i weganie, a z kluczowosci błonnika np Eskimosi. Wracając do węglowodanów, mamy w pożywieniu takie z których organizm moze wytworzyć glukozę i takie z których sie nie da i one wchodzą w skład błonnika. W diecie bezweglowodanowej chodzi o wykluczenie (tak naprawdę drastyczne ograniczenie bo całkowite wykluczenie nie jest możliwe ze względów technicznych) tych pierwszych i zostawienie tych drugich. W tym celu wyrzucasz z diety wszelkie słodycze, zboża, owoce i słodkie warzywa: ziemniaki, buraki marchewki itp. Pozostałe warzywa mozesz jeść i stad masz błonnik. Oczywiście w większości produktów znajdziesz trochę prosty J węglowodanów ale w tej diecie bedzie ich za mało i większość organizm bedzie musiał wytworzyć z dostarczanego mu (albo tego zmagazynowanego) tłuszczu. Kierujesz sie indeksem glikemicznym. Im wyższy tym bardziej zakazany albo ograniczony jest produkt. Mam nadzieje, ze teraz jest jasne.
Jeśli chodzi o ta ewolucje to przecież mówimy o chorobach, które nie zabijają od razu ale uprzykrzaja i pewnie skracaja zycie. Ale nie na tyle, zeby nie moc przekazać genów dalej np cześć chorob autoimmunologicznych, o których tu mówimy należy do takich. Dlatego zastanawiam sie nad tym, czy dieta oparta na zbożach jest optymalna, a nie czy jest niedopuszczalna. Czy ci ludzie nie mieli wyboru? W sensie okoliczności pewnie nie mieli wyboru, w sensie biologicznym wybór mieli bo wciąż żyją na świecie plemiona, które nie uprawiają roli, żyją wyłącznie ze zbieractwa i łowiectwa. To co piszesz ze jedzono kiedyś w zimie same zboża, to chyba nie do końca tak bo zima tez spokojnie mozesz polować, mozna tez przechowywać rośliny. Z pewnością kiedyś wiedziano o tym więcej. Np na obiadach czwartkowych u króla Stasia podawano zima świeże śliwki. Wspominam o tym bo w tej chwili nie pamietam dokładnie w czym rzecz ale wiem, ze na diecie opartej na samych zbożach nie da sie żyć, w każdym bądź razie niezbyt długo.
bobek, ja wyjątkiem??? Ja jestem blondynką! Może wyjątki nie przeczą regule, ale tezie - przeczy nawet jeden przypadek niezgodny z tezą.
ElMadziarra,epk, lubię mleko od krowy, bardzo. Wielokrotnie widziałam reakcję "fuj, tfu"! A dzisiejsze mleko od dzisiejszych krów nie da się porównać z mlekiem od tamtych naszych "muciek". Albowiem zwiększona mleczność powstaje mocno w wyniku "cieńszego" mleka, jest mniej "wszystkiego" (na pewno tłuszczu) na litr wody.
[quote author=busch link=topic=36439.msg2419835#msg2419835 date=1442148947] Błonnik jest kluczowy do prawidłowego funkcjonowania jelit, do dobrej perystaltyki, nie wiem, myślałam że to dość powszechna wiedza?
Niby powszechna, tak jak np piramida żywienia, a jednak nic sobie nie robia z piramidy wegetarianie i weganie, a z kluczowosci błonnika np Eskimosi. Wracając do węglowodanów, mamy w pożywieniu takie z których organizm moze wytworzyć glukozę i takie z których sie nie da i one wchodzą w skład błonnika. W diecie bezweglowodanowej chodzi o wykluczenie (tak naprawdę drastyczne ograniczenie bo całkowite wykluczenie nie jest możliwe ze względów technicznych) tych pierwszych i zostawienie tych drugich. W tym celu wyrzucasz z diety wszelkie słodycze, zboża, owoce i słodkie warzywa: ziemniaki, buraki marchewki itp. Pozostałe warzywa mozesz jeść i stad masz błonnik. Oczywiście w większości produktów znajdziesz trochę prosty J węglowodanów ale w tej diecie bedzie ich za mało i większość organizm bedzie musiał wytworzyć z dostarczanego mu (albo tego zmagazynowanego) tłuszczu. Kierujesz sie indeksem glikemicznym. Im wyższy tym bardziej zakazany albo ograniczony jest produkt. Mam nadzieje, ze teraz jest jasne. [/quote] po pierwsze, jestem wegetarianką i najwięcej kalorii w moim pożywieniu płynie z węglowodanów. czemu miałoby być inaczej?
po drugie, co ma na celu taka dieta? jest trudna, uboga w łatwo przyswajalną energię i wydaje mi się że bardzo łatwo doprowadzi do niedoborów. łatwiej się chudnie na diecie wysokowęglowodanowej i niskotłuszczowej, niż na niskowęglowej i wysokotłuszczowej (oczywiście, są wyjątki- np. zen, o ile się nie mylę? 😉 ) zgodzę się że cukier uzależnia. że jest niezdrowy. ale mowa o cukrze rafinowanym. cukrach-tworach przemysłu spożywczego. ale co komu nieszczęsna skrobia zrobiła? Eskimosi żyją w EKSTREMALNYCH warunkach i nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że chętniej zasiali by zboże i wyhodowali świnkę, niż ganiali za fokami.
ja sobie tłumacze nagłe "zachorowanie" na gluten takimi czynnikami
=> ludzie ogólnie są w mniejszym bądź większym stopniu na gluten uczuleni ale kiedyś jedli tego glutenu o wiele mniej - jedli zboża, mąkę, kasze, owoce, mięso i inne pokarmy A teraz gluten jest wszędzie - w mięsie (wyrobach - a nie było go), w każdych daniach gotowych itd
Po prostu jemy go miażdżąco więcej niż kiedyś - i równowaga się kompletnie wywaliła.
I w związku z tym ignorujesz fakt, że co 3 dziecko w Polsce ma nadwagę?
To już nasze dzieci dokoniły dzieci amerykańskie? Przy okazji - ichnie zalecenia jak walczyć z nadwagą u dzieci:
One in 3 children in the United States is overweight or obese. Childhood obesity puts kids at risk for health problems that were once seen only in adults, like type 2 diabetes, high blood pressure, and heart disease.
The good news is that childhood obesity can be prevented. In honor of National Childhood Obesity Awareness Month, we encourage your family to make healthy changes together.
- Get active outside: Walk around the neighbor-hood, go on a bike ride, or play basketball at the park. - Limit screen time: Keep screen time (time spent on the computer, watching TV, or playing video games) to 2 hours or less a day. - Make healthy meals: Buy and serve more vegetables, fruits, and whole-grain foods. - Follow the 5210 Plan! What is 5210 you may ask? 5210 is a quick and easy method to improve the health of your children and family. 5: eat at least 5 fruits and veggies every day 2: limit TV and other screen time to 2 hours or less per day 1: enjoy 1 hour or more of physical activity every day 0: drink 0 sugary drinks
Taking these small steps as a family can help your child stay at a healthy weight!
ogurek, napisałam, że nie wiem czy problem jest w samym glutenie, chyba nie czytałeś dokładnie wszystkich moich postów. Fakt, że gdy pozwoliłam sobie na białe pieczywo i produkty z BIAŁEJ mąki, spadek masy się zatrzymał a samopoczucie pogorszyło. Nie wiem czy to gluten, czy polepszacze, spulchniacze i inne składniki, które są zawarte w tych produktach.
Nie można porównywać diet naszych babć do dzisiejszej, bo mimo, że pieczywo było podstawą żywienia na wsi to chleb był pieczony w domu, w mojej rodzinie głównie żytni na zakwasie. Makaron jeszcze moja mama 20 lat temu robiła sama. Dziś kupujemy gotowce, bo tak jest szybciej i prościej. Niestety wiele osób nie czyta składu lub go nie rozumie.
Halo, ja tez sie zgadzam, ze ludzie jedzą za duzo ale jedzenie teraz jest gownianej jakosci. Np mleko UHT (które nota bene nie jest tak samo zdrowe jak pasteryzowane czy filtrowanie co niektórzy zdają sie tu sugerować) ma znacznie mniej wartości odżywczych, a zwłaszcza jak poleży sobie kilka miesięcy na polce.
Jeśli o mnie chodzi, to ja nie usiłuje nic sugerować 😉 Właśnie jestem ciekawa takiego porównania mleko UHT kontra mleko pasteryzowane w 100C (bo taka jest temp dla mleka) kontra mikrofiltrowane (które i tak jest dodatkowo pasteryzowane, nie spotkałam się z tylko mikrofiltrowanym, może jest?). Masz jakieś źródło?
Tylko raczej chodziło mi o demonizowanie jakoby to tajemnicze UHT to było jakieś straszny proces a to też przecież podgrzewanie tyle że do 130 i gwałtowne schładzanie. Ja kupuje mleko wiejskie z Piątnicy (to mikroflitrowane + pasteryzowane), ale ponoć mikrofiltracja też pozbawia wielu wartości odżywczych.
gwash, pewnie nie będę miała czasu przez najbliższy tydzień na poszukiwania ale kiedyś juz szperalam w tym temacie. Oczywiście pod względem wartości odżywczych nic nie pobije mleka świeżego ale mleko pasteryzowane i mikrofiltrowane jest pozywnoejsze od UHT, czyli jednak ta temperatura ma znaczenie. Drugi jednak problem to przechowywanie. Mleko UHT to konserwa, im dłużej leży tym więcej składników sie rozklada. Pasteryzowane musisz wypić kiedy jeszcze jest świeże.
Dodofon, moze i tak byc. Poza tym kiedyś ludzie zmieniali dietę wraz z porami roku wiec moze dawali organizmowi odpocząć od bardziej agresywnych składników. Kiedyś piekłam tez chleb w domu i wiem jak to leci technologicznie - im więcej glutenu w mące tym wypiek mniej zbity i badxiej sprężysty, dlatego piekarnictwo poszło kompletnie w stronę odmian zawierających duzo glutenu.
Bera, ciotka przywozila mi kiedyś chleb wiejski pieczony w domu - pół pajdy i człowiek był najedzony, zupełnie inny kolor tez miał ten chleb i mógł leżeć tydzień i dalej był jadalny. Moj dziadek woził zboże w workach do młyna na rowerze - miał takie malusie poletko na własne potrzeby. Potem razem lepilismy takie kluseczki do mleka i one nigdy nie miały białego koloru tak jak z maki ze sklepu, tylko taki beżowy, nie wiem niestety czy to ziarno było takie czy technika mielenia.
madmaddie, jestes wegetarianka, tzn ze nie stosujesz sie do piramidy żywienia, ktora przewiduje mięso.
Dieta bezweglowodanowa "uczy" organizm pobierania energii z innych źródeł niz węglowodany, tak w skrócie. Nie jest to dieta sama w sobie tylko etap przejściowy do normalnego zdrowego żywienia. Mozesz sobie pogrzebać w necie za tematem "dieta south beach", zeskanowalabym ci ze dwie strony z książki ale padł skaner :/
Tania, skład śmietany z Biedronki - 30% 😀: śmietanka, białka mleka, stabilizator - karagen (zagęszczacz z wodorostów, E 407). Jednak śmietana. I smakuje jak śmietana. I ubija się bez kłopotu.