Forum towarzyskie »

Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

.
Muchozol dzieci to po prostu mali dorośli- a ludzi masz najróżniejszych. Raja ma przyjaciółkę Maję, którą mama zabiera ze sobą do ludzi jak idzie sprzątać- dziecka nie ma, albo bawi się grzecznie albo coś ogląda, czasem trochę pomarudzi jak są naprawdę długo ale łatwo ją czymś zabawić. Z moim to by za chiny ludowe nie wyszło, bo ona w nowym miejscu dostaje małpiego rozumu i świruje. I jak Raja bawi się z Mają, to zamykają się we dwie w salonie z kucykami, lalkami i pieskami i nie ma ich 3-4h. Dosłownie nie ma!
Natomiast przychodzą też do nas bliźniaczki, też równolatki Rai. Dla mnie(jako osoby aspołecznej) to są mega męczące dzieci- biegają, pomimo moich wielokrotnych próśb trzaskają drzwiami, dzwonią mi ciągle dzwonkiem, zaglądają do szafek i lodówki z pytaniem gdzie mam słodycze(!!!), jedna potrafi stać obok mnie jak szydełkuję i co chwila a to mi coś kliknie w komputerze, a to spróbuje dotknąć tableta, a to złapie sznurek i szarpnie, co chwila coś do mnie gada(inna sprawa, że za nic jej nie rozumiem), ostatnio jak sprzątałam to stwierdziła, że mi pomoże(pomimo, że wyraźnie powiedziałam, że nie chcę tej pomocy) i jak nie patrzyłam wzięła gąbkę ze zlewu i mi nią całe okno pomazała... jest to mega, ale to mega męczące  😵 . I ja takich dzieci nie lubię, bo psychicznie ich obecność jest dla mnie bardzo męcząca. Chciałam, żeby przychodziły bawić się z Rają bo serio nie mam nic przeciwko, ale jak jedna jeszcze się z nią bawi jako tako, tak druga mi po prostu dom roznosi, a na to krótko mówiąc nie chcę i nie muszę się godzić.
Od razu odpowiem na pytanie "a gdzie są rodzice"- rodzice siedzą w domu obok, u sąsiadki 😎 A dzieciaki latają samopas.

Odpiszę Ci na pw jak tylko małego Demona ogarnę :kwiatek:
.
Muchozol, wpadaj częściej to zobaczysz. Oczywiście, że czasem przeszkadza gdy mamy konia z podejrzeniem ropy w kopycie i muszę pomóc przytrzymać nogę a dziecko mówi "mama kupę" 😉. Ale to nie jej wina czy złośliwość.
Natomiast potrafi dzielnie zrozumieć, że na picie czy jedzenie musi poczekać aż skończę i odprowadzę konia. Częściej pyta o imię konia i 100 razy je powtarza, pyta czy może pogłaskać psa kowala, czy może się napić itp. Pół dnia przy koniach a drugie pół muszę jej wynagrodzić spacerem, rozmową, zabawą.
Mam 7 koni, przy których sprzątam, czyszczę je, karmię w tym 3 w robocie do niedawna (teraz mniej) i mimo, że jesteśmy większość dnia same to mało kiedy NIE DA się zrobić z nią czegoś. Jak jest sytuacja ekstremalna i dziecku chce się na nocnik kiedy ja lonżuję młodego konia i nie mam jak go zostawić to dzielnie idzie do domu po nocnik, stawia go niedaleko ujeżdżalni i korzysta.
Jasne, że są. Tak samo jak masz ludzi, których ze spokojną głową zostawisz dajmy na to dom pod opieką jak i tacy, którym nigdy byś go nie zostawiła. Są tacy, którym ufasz a są i tacy, którym nie. Są imprezowicze, są domatorzy. Każdy człowiek ma inny charakter- a dziecko to mały człowiek, więc też mogą być różne 😉
.
figura Nie zrozum mnie zle, ale to, ze trafil sie tobie taki malo wymagajacy egzemplarz, to raczej nie jest standard. Powiem ci, jak jest u nas, a oczekiwalam joginskiego, zrownowazonego happy dziecka. Buahaha!
- P. ma 1,5 roku. Ani jednej nocy nie przespala od 6-21. Wczoraj w nocy spalam cale 4h w kawalkach.
- Obejrzec wiadomosci lub poczytac- zapomnij! Na poczatku moglam owszem majac ja w chuscie
- Kariera, czas wolny? Tja, jak sie ma rodzicow na miejscu, to mooze  🙄 My sie bedziemy musieli nakombinowac nawet z zawozeniem/odbieraniem ze zlobka, a co za tym idzie ktores z nas musi byc bardziej dyspozycyjne= problematyczne dla pracodawcy

Moglabym tak wymieniac i wymieniac.
ALE tez wrocilam do pracy miesiac po porodzie 2*(wieczory) w tygodniu. Codziennie wygospodarowuje tez czas na swoja joge/bieganie/rower w mniej dogodnych godzinach, ale zawsze.

Przyznam z reka na sercu- nie bylam na to gotowa i takie sprawy biore na klate. Mam doly, jestem/bywam nieszczesliwa. Niemniej jednak uwazam, ze takie sprawy mnie wewnetrznie temperuja i wzbogacaja. Pewnie swiadomie bym sie nigdy w zyciu nie zdecydowala na to samo. Natomiast kiedy moja cora sie usmiecha..przytula i robi sie coraz bardziej kumata, to te wszystkie gorsze chwile jakos staja sie latwiejsze.

Pisalyscie o bezwarunkowej milosci. To troche tak, ze nie majac dzieci myslimy o milosci w kategoriach kochania drugiego, "obcego"czlowieka, ktory wychowal sie w innej rodzinie, srodowisku itd. i jest pod silnym wplywem okreslonych wzorcow. Male dziecko, jak ktos tu wspomnial wpatruje sie w nas, jak w obrazek i to my jestesmy jego rodzina, srodowiskiem i nasaczamy go swoimi schematami. To nasz czlowiek! Faktycznie kocha sie wtedy zupelnie inaczej. Dla mnie wczesniej niedzieciowej jest to interesujace. Tak samo interesujacy stal sie rozwoj malej, niekumatej istoty do podrosnietego, kumatego czlowieka i jak wielki wplyw ma na ten fakt postawa rodzicow.

Tylko to jest taka ciezka praca, ze chyle poklony przed kazda jedna matka i ojcem i zazdroszcze niedzieciatym braku  podobnych zmartwien.

Muchozol, spoko. Moje dziecko jest na początku mocno wycofane, trochę aspołeczne. Jak się kogoś wstydzi to chowa się za nogawkę i obserwuje. Więc czasem pierwsze wrażenie może też być mylne 😉
Ale generalnie jak pisze CzarownicaSa, trochę wynika z temperamentu dzieci, który jest różny a i charakter kształtujemy my, rodzice i to w jakich warunkach dziecko się wychowuje.

Pandurska Twoja córka jest jeszcze malutka. Ja rok temu miałam dół jak rów mariański. Nawet boks musiałam sprzątać z dzieckiem. Później z miesiąca na miesiąc jest coraz łatwiej. Teraz siedzę i czytam książkę a ona siedzi obok z kilkoma i też "czyta". Albo mi "serwuje kawę".
.
Muchozol, stopień zabrudzenia to insza sprawa. Albo mam dziecko, któremu co chwilę mówię "nie dotykaj, nie ubrudź się, nie wchodź w kałużę" itd. i w efekcie mam dziecko marudne, bo się nudzi. Albo ma dziecko, które ryje w ziemi, bawi się wodą, chlapie w kałuży, wchodzi w zakamarki za kotem na podwórku... jest brudne, ale zajęte swoim światem.
.
Ja uważam,że mojej mamie- matce czterech córek należy się order superwoman. Naprawdę. Najbardziej to doceniłam,jak się wyprowadziłam i nagle sama muszę ugotować, wyprasować, zrobić zakupy i ogólnie opanować własne mieszkanie, a co dopiero opanowywać cztery małpeczki i męża (mój tata nie należy do szczególnie zaangażowanych)

Mamo, nie czytasz forów ale chylę czoła  😁
.
Muchozol, łapki i buzię myję jak ma jeść. Cała idzie do prania wieczorem z przydomkiem czarna stopa 😉
.
Muchozol, ja się nie raz i nie dwa zastanawiałam, czy moja niechęć do rozmnażania nie wynika z trudnych relacji z rodzicami.
Doszłam do wniosku, że tak, ale nie mam ochoty na przesiadywanie u psychologa, żeby to zmienić.
Ciekawa jestem, z czego wynika moja.
Ale kiedyś czytałam, że ponoć około 5% społeczeństwa jest trwale pozbawiona instynktu rozmnażania się, "bo tak" - i uznałam, że takie wyjaśnienie mi na co dzień wystarczy  😁
.
Muchozol, zwykle 4 razy.
Dla angielskojęzycznych (dla mam z przymrużeniem oka proszę, bo nie chcę żadnej burzy 😉 ) ciekawy artykuł dlaczego ludzie nie chcą mieć dzieci - KLIK

Edit.
Ok tez już poprawiłam link. Za dużo html i wciskam znaki, które nie sa potrzebne, w kody tutaj :P
.
No u mnie nadal zero emocji.
Ale za to bylam wczoraj wsciekla na znajoma, ktora ma juz 2letnia corke i zaczela (mimo moich protestow ) opowiadac o porodzie, komplikacjach, peknietych kroczach, masazach szyjki macicy, tryskajacych mlekiem  na 5 metrow cyckach, hemoroidach, chorym dziecku itp.
No a potem o tym ze ma jakies chodziki, krzeselka do karmienia, wozki itp i ona mi to tanio sprzeda. I gdzie bedziemy miec pokoj dla dziecka i ktory zlobek wybralam i jakie imie. Boze... mialam ochote ja strzelic w gebe. Potem zauwazylam ze ona gada i gada i nie trzeba jej sluchac, to sie wylaczylam. Ale po tej wizycie bylam wypruta z energii.
Nie wiem po co gadac o takich rzeczach skoro na usg nadal widze fasole albo aktualnie juz jakiegos malego pedraka, a nie czlowieka. Czekam na te magiczne momenty kiedy wybuchna we mnie hormony kiedy poczuje jak mi dziecko zasadzilo kopa w pelny pecherz.
Nadal tego nie ogarniam.

Jedyna rzecz jaka wzbudza we mnie pozytywne emocje to moj TZ. Jak widze jak sie cieszy na zdjecie z USG i jak sie przejal mna i cala ta sytuacja, to nawet jest mi latwiej z tym wszystkim. I chyba nawet mnie to rozczula.
KaNie Coz, na niektore aspekty "bilogiczne" posiadania dziecka nic nie poradzisz. U niektorych sie pojawiaja, u niektorych nie, ale takie gadanie jest totalnie wkurzajace. Tylko ze wiesz, na czym sie sama zlapalam? Otoz 2 znajome sa w ciazy i musze sie gryzc w jezyk, zeby nie opowiadac o moich doswiadczeniach. Sama nie wiem, dlaczego tak sie dzieje, ale temat przez jego aktualnosc zapewne nawija mi sie sam. Jak wspomne, jak sama tego nie lubilam, to mi az glupio.
Narazie nie masz sie czym stresowac, a i odrazu podziekuj milej kolezance za chodziki i inne deformujace dziecku kosciec. Mozesz sie wykazac wiedza  😎  A tak serio, to daj sobie duzo czasu i zajmij sie swoimi ulubionymi rzeczami  :kwiatek:
Pandruska
Mam teraz duzo czasu bo od samego poczatku jestem na L4. Bylam w pracy tylko 3 dni po tym jak sie dowiedzialam ze jestem w ciazy. Troche mnie to siedzenie w domu przytlacza. No ale trudno.

Swoja droga kolezanka jeszcze wczoraj mi to swoje dziecko ciagle wciskala. Idz z ciocia tu, tam , ciocia umyje ci rece, ciocia pokaze. Powiedziala mi ze mam sie uczyc i przyzwyczajac. Nosz... a mnie to dziecko brzydzilo bo sie slinilo na potege.

W temacie chodzikow i innych. Ja tam mam swoja wizje na temat tego co moje dziecko bedzie mialo, wiec chodzik to moze sluzyc mojemu psy do ogryzania 😉
Ciekawy wątek. Ja nie mam dzieci i chyba nigdy mieć nie będę. Nie czuję potrzeby. A uważam że nie każdy się nadaje by mieć dzieci i nie można mieć "bo tak wypada" , "bo rodzina namawia" itd... Jak ktos nie ma potrzeby, to po co mu dzieci?
.
Swoja droga kolezanka jeszcze wczoraj mi to swoje dziecko ciagle wciskala. Idz z ciocia tu, tam , ciocia umyje ci rece, ciocia pokaze. Powiedziala mi ze mam sie uczyc i przyzwyczajac.

Olej ją. Nie musisz niczego się uczyć ani się przyzwyczajać. Pierwszym niemowlęciem/małym dzieckiem jakie w życiu trzymałam na rękach i z jakim miałam do czynienia było moje własne, nawet do żadnej "szkoły rodzenia" w ciąży nie chodziłam i żyjemy.  😁 A nawet mieliśmy i mamy się świetnie, uważam że mamy najbardziej bezproblemowe dziecko na świecie.
Rób wszystko po swojemu, tak jak myślisz i czujesz, a resztę świata olej. :kwiatek:
Tak sobie czytam i... kurczę, kurczę 🤣
Mam dwie znajome. Jedną położną dzięki, której wszelkie historie o ciążach, komplikacjach, operacjach, pęknięciach i szyciach są mi baaardzo dobrze znane. Chyba się z tego cieszę bo ogólnie to bardzo dobrze się jej słucha. Czuć tę hmmm pasję. Druga dziewczyna jest przedszkolanką (całkowicie normalną na szczęście). Obie są aktualnie w fazie: chcę mieć dziecko ale na razie logika mi nie pozwala 😉 W każdym razie całkiem śmiesznie się słucha tego jak mówią, że chcą mieć dzieci, już, teraz. A ja mimo tego, że pracuję z dziećmi (starszymi) i mam dzieciaki w bliskiej rodzinie to za cholerę nie mogę wyobrazić sobie siebie w takiej roli. Chyba to głównie kwestia wygodnictwa i tego "uwiązania" jakie daje dziecko. Cóż... może za parę lat mnie dopadnie. Na razie absolutnie nie chociaż jak coś o tym napomknę to rodzina mi nie wierzy i wie swoje :/
.
U mnie to raczej takie "jasne, jasne... i tak będziesz mieć dzieci" 😉 Mama w moim wieku miała już dwójkę.
Kiedyś zaciekle broniłam swojego zdania, teraz staram się o tym nie mówić a jak już coś wypłynie to nie ciągnę tematu i tyle.
Ogólnie to można powiedzieć, że dopiero zaczynam "dorosłe" życie. Studia skończone, stała praca baardzo świeża, dopiero myślimy o odłożeniu jakichś pieniędzy i wynajęciu mieszkania za mniej więcej trzy miesiące itd. Dopiero co pojawiły się takie prawdziwe, stałe obowiązki a na całkowitą odpowiedzialność za siebie jeszcze trochę poczekam więc tutaj absolutnie nie ma miejsca na potencjalne dziecko.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się