Lanka_Cathar,Muchozol, ja też jestem za legalną aborcją, natomiast daleka jestem od namawiania na zabieg i sama też bym raczej nie skorzystała. Aborcja to chyba gorsze niż ciąża Jest ryzyko dla zdrowia ale przede wszystkim zostawia rysę w głowie. 2 moje znajome usuwały ciąże w młodym wieku. Obie miały z tym problem i jedna zaczęła ćpać i się stoczyła. Druga ma dziś rodzinę i patrząc dziś na swoje dzieci płacze, że jedno wcześniej zabiła. Może są osoby, którym to obleci. Ale większość będzie o tym myśleć. I wg mnie trudno o tym lekko rozmawiać jak o kolorach.
Lanka_Cathar Nie będę już ciągnąć tematu, bo obiecałam. A ty wałkujesz. I odwracasz kota ogonem 😉 Well, tak się właśnie tworzy kupoburzę.
Dzionka Uff, dziękuję :kwiatek:
KaNie Ogromny szacunek mam dla Ciebie, Twoich decyzji, celów, spojrzenia. Bardzo kibicuję :kwiatek: Myślę, że jest dużo racji w tym, że dziecko to będzie duża zmiana w Twoim życiu, ale naprawdę NIE MUSI to być zmiana na gorsze. Masz teraz sporo czasu na przemyślenia. Pomyśl, odsuwając czarne scenariusze, co możesz zrobić (robić) pozostając w zgodzie ze samą sobą.
Ja urodziłam w wieku 19 lat, nie żałowałam wtedy, ani teraz w ogóle. Jednej rzeczy jednak nie zrobiłam. Chciałam nabrać doświadczenia w zagranicznych stajniach, nabrać śmiałości w języku, zobaczyć rożne perspektywy pracy z końmi itd itp. Nawet teraz mnie do tego ciągnie, ale perspektywa zostawienia Franka na nawet 3 miesiące mnie od tego odciąga (nie każdego musi - znowu). Ale rozwiążę to inaczej. Zaczynam podróżować z rodziną. Na tę chwilę - niedaleko i nie na długo, bo jeszcze nas nie stać na więcej. Ale powoli będę spełniać te marzenia. Los zmusił mnie bym zaczynała powoli, właściwie bez grosza przy duszy, bez przygód w innych krajach, fajerwerków i adrenaliny. Zaczynam jednak widzieć sporo plusów. Rozkręciłam firmę. Mam fajną rodzinę. Fajne miejsce w życiu. Dla 24-letniej kobiety - kosmos. A ja mam. Marzenia spełnię inaczej, ale spełnię. Odczepiam się od "starego wzorca" i idę w nowy. Też będzie dobry 😉
Kenna, ja widzę, że KaNie się miota pomiędzy "chcę moje stare życie", a "biorę pełną odpowiedzialność". Pamiętam też z wcześniejszych stron tego wątku, że kiedyś się starała o dziecko i nie wyszło, więc ułożyła sobie nowy plan na życie - na życie BEZ dziecka. Stąd było m.in. moje pytanie i sądzę, że pytanie Gillian również.
Jeśli wiem, że ktoś z moich znajomych się stara, chce i w końcu się udaje, to cieszę się razem z nimi, ale jeśli wiem, że absolutnie nie i świat się wali, to tak - będę pytać. Nie namawiać "weź usuń i będzie z głowy", ale pytać "czy nie myślisz o aborcji". Opisana wcześniej moja znajoma była załamana faktem ciąży, nie chciała, sama przyznała, że leków, które mogłyby wywołać poronienie nie wzięła tylko dlatego, że "cholera, może się nie udać i wyjdzie jakieś niepełnosprawne". Dlatego trzymałam kciuki, żeby jednak doszło do samoistnego poronienia. Może dla części z Was to jest absurdalne, może część boi się to powiedzieć głośno. Ja nie boję się, nie wstydzę i poza Internetem też mówię o tym głośno. Moi znajomi wiedzą, że nie chcę mieć dzieci, że jedyna ciąża, która wchodzi w grę, to ta zaplanowana od a do z, ale też z decyzją (wspólną zresztą), że jeśli będzie wpadka, albo planowana ciąża będzie obarczona wadą, to usuwamy.
Dobrze napisała ElMadziarra, że nie udało się z nieodpowiednim facetem, a teraz wróciło, jak jest ten właściwy. Z tym mogę się zgodzić, jeśli ktoś wierzy w zrządzenie losu.
Halo, z całym szacunkiem, ale z Tobą nawet nie będę wdawać się w dyskusję na temat aborcji, bo w tej kwestii jesteś dla mnie ortodoksem i nie osiągniemy żadnego porozumienia.
Bera7, tak, jak już napisałam - nie namawiam, ale pytam. Nie jest to na pewno dyskusja łatwa i przyjemna, bo nie jest to wybór z serii, czy idziemy na lody, czy na pizzę. Mam natomiast wrażenie, że jest pewne przyzwolenie społeczne na mówienie "straciłam mojego aniołka z 5 tygodniu" (ile kobiet wie w 5 tygodniu, że jest/było w ciąży?), a z drugiej strony, gdyby ktoś napisał "zaliczyłam wpadkę, ale zgodnie z przekonaniami postanowiłam ją usunąć", to od razu na głowie miałby obrońców życia.
To jest trudny temat, ale nie rozpatrujcie mojego pytania do KaNie w kontekście namawiania do aborcji, czy rozpętywania gównoburzy. Ona sobie to układa. Pozostaje pytanie, czy ma w tym wsparcie swojego partnera, bo wsparcie forumowiczów nie wystarczy.
Lanka_Cathar, jest społeczne potępienie i to mnie również wkurza. Uważam, że usuwanie powinno być legalne i refundowane przez NFZ w szczególnych przypadkach (wady płodu, ciąża z gwałtu, zagrożenie dla życia matki). Natomiast pytanie o aborcję jest dla mnie trochę zbyt osobiste. Trochę jak z pytaniem o długość przyrodzenia partnera 😉.
mysle, ze jak sytuacja istnieje tylko w teorii, to bardzo latwo miec na nia rozwiazanie. W praktyce juz "nieco" trudniej. I nie zazdroszcze zadnej dziewczynie bedacej w sytuacji "nie chce" i bycia na pograniczu wyboru. Bo to jest skaza na cale zycie i prawo do aborcji niczego nie rozwiazuje i niczego nie ulatwia. I kazdy wybor pociaga za soba swoje konsekwencje. Mi tez przyszlo do glowy to pytanie, ale jak pomyslalam z czym to sie wiaze to temat sie ucial sam. Ja bym nie byla w stanie, choc jako mloda dziolcha wojowalam o prawo do aborcji i tez w teorii bylam skora do usuniecia. Gupia bylam 🙂
KaNie daj sobie czas, i nie poddawaj sie. Dziecko mnie osobiscie bardzo podnioslo mentalnie, czuje, ze jestem gotowa brac od zycia co chce - bo teraz nie tylko jestem ja, ale i ona. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi 🙂 Dala mi sile, duza sile. Na swiecie sa nie tylko mlode konie a i mnostwo matek jezdzi zawodowo - moze za jakis czas uda sie to znowu osiagnac. Najwazniejsze, zebys nie ograniczala sie w swojej glowie! Najwazniejsze, zebys pogodzila sie z sytuacja i uwierzyla, ze zycie nadal nalezy do Ciebie i wiele w nim od Ciebie zalezy 🙂 Glowa do gory! A jak potrzebujesz sie zalic, to wal smialo. Naprawde wiekszosc kobiet Cie rozumie, choc moze niektore nie chca sie przed soba i innymi do tego przyznac.
Muchozol, może bywają takie kobiety. Jednak większość mam, których dzieci nie były planowane na pytanie, czy gdyby mogły cofnąć czas i się zabezpieczyć odpowiada, że dziecko jest ich skarbem i nie żałują, że się pojawiło. Taka magia 😉
Wątpię, żeby któraś publicznie czy wprost przyznała się, że żałuje 😉 To jest "społecznie nieakceptowalne". I zapewne myśli "co by było gdyby" pojawiają się często.
A uważacie, że powinno się coś takiego przyznawać PUBLICZNIE? Ponownie - tu się nie rozchodzi tylko o emocje matki, ale także jej dziecka. Które już jest na świecie. Na które ten świat dość mocno oddziałuje.
Nie mówię o oszukiwaniu siebie, ale szukaniu rozwiązań, które nie spowodują większego cierpienia dziecka, a jednocześnie pomogą matce. I tak, wtedy pierwsze co trzeba, to przyznać, że ma się problem. Ale nie rozumiem potrzeby czynienia tego publicznie.
CzarownicaSa, dokładnie, za przyznanie się byłby lincz, że wyrodna matka i tyle.
Atea, i tu jest właśnie problem. Nie ma przyzwolenia na powiedzenie "żałuję, że urodziłam", "gdybym mogła cofnąć czas, to bym usunęła". I dlatego pokutuje fałszywy obraz, że matka kocha, matka zmienia zdanie i rzyga tęczą, a jak nie rzyga tęczą, to jest ZŁA. Wspominana już przeze mnie znajoma ma male dziecko, ale mam jedną znajomą, która jest już dorosłą kobietą i ma już dorosłe dziecko, które zresztą jest samo matką i ta znajoma powiedziała wprost "rozumiem, że nie chcesz, sama żałuję, że mam i gdybym mogła cofnąć czas, to nie zdecydowałabym się na dziecko". I to jest normalna, dorosła kobieta, która żyje w szczęśliwym związku. Tylko mało która matka ma tyle odwagi.
Muchozol Moim zdaniem Twoim ogólnym problemem jest traktowanie dzieci jako "coś". Emocji nie trzeba rozumieć, by je czuć. Miłości nie trzeba rozumieć, żeby ją czuć. Któż rozumie miłość? Wytłumaczyłaś ją sobie racjonalnie zanim się zakochałaś?
Nie chcę wchodzić w polemikę czy trudności coś wynagradza, czy nie. Po prostu jak ktoś nie chce mieć dzieci to może widocznie nie powinien. Większość ludzi naturalnie ma potrzebę objęcia troski nad kimś. Ja nie uznaję życia z moim synem za "trudności" tylko za zwykłą codzienność. Tak samo jak codziennością jest życie z moim mężem. Na taką się zdecydowałam i w takiej mi dobrze.
Lanka_Cathar To nie chodzi o przyzwolenie społeczne. Jesteś w stanie sobie wyobrazić swoje uczucia gdyby Twoja matka powiedziała "żałuję, że urodziłam", "dziecko(ty!) zmarnowało mi życie"?
Nie lubicie, nie chcecie mieć dzieci - ok. Zapominacie jednak, że czy tego chcecie, czy nie - dziecko jest człowiekiem. Z własnym światem, emocjami. Czy można powiedzieć "żałuję, że Cię urodziłam" trzasnąć drzwiami i wyjść bo jest się nieszczęśliwą? Dziecko jest wynikiem naszych działań i decyzji. Powołując je na świat przejmujemy ogromną odpowiedzialność za jego rozwój psychiczny i społeczny.
I nie, nie mam na myśli tego, żeby zostawić takie kobiety samym sobie. Jeśli bym taką kobietę miała w bliższych znajomych to próbowałabym pomóc. Oderwać ją raz po raz od macierzyństwa, spędzać z nią czas bez dziecka, znaleźć pasję, szukać czasu dla siebie, szukać rozwiązań jeśli ma ciężką sytuacją mieszkaniową/materialną. Zastąpić ją w opiece nad dzieckiem. Czy spróbować namówić na terapię, jakąkolwiek pomoc... Wiadomo - w zależności od okoliczności.
Muchozol, nigdy nie byłaś w kimś zakochana bez wzajemności? No serio można. A miłość to nie jest coś wytłumaczalnego, jest w sferze emocji - nie trzeba w ogóle kojarzyć faktów żeby odczuwać emocje. Zresztą co to za różnica czy uczucie / emocje są odwzajemnione - przecież one nie zależą od tego czy ktoś je odwzajemnia.
Do chorego kota wstajesz i nie jest to nic dziwnego. Do psa też. Jak twój mąż się połamie to będziesz pielęgnować. Codzienność i normalność. Czemu zatem opieka nad dzieckiem ma być wyjątkowo nadzwyczajna?
Muchozol Nie do końca ogarniam Twoje zainteresowanie tematem. No nie chcesz - to nie miej. Uważasz, że byś nie podołała codzienności z dzieckiem - no trudno. Póki nie krzywdzisz tym realnie jakiegoś dziecka to naprawdę nie ma ogromnego znaczenia.
Myślisz, że do dziecka wstaje się co noc przez całe życie? 😉 Ja mojego zgarniałam do mojego łóżka i spałam dalej. Nie wszystkim tego typu system odpowiada - i cóż, nie musi. Ja byłam i jestem mamą kochającą i leniwą - tak jak ty, lubię upraszczać sobie życie. A właściwie muszę - bo na wiele rzeczy po prostu nie mam czasu. Dlatego mój syn umie sobie zrobić coś do jedzenia, picia, załatwić całą toaletę itd. "Lenistwo w macierzyństwie" (moje wynika z natłoku pracy w sumie :hihi🙂 do pewnego stopnia sprzyja samodzielnemu dziecku 😉
Chcesz się dowiedzieć dlaczego matki tak bardzo kochają swoje dzieci? Dlaczego jest im dobrze w macierzyństwie? Każdemu jest dobrze w innej roli i już. Do macierzyństwa pcha nas natura, ale nie wszystkich równie mocno, jak widać.
Hehe no już nie chciałam tego pisać, ale jeśli ktoś nie chce mieć dzieci to po prostu omija temat i zajmuje się innymi, ciekawszymi. A tu co się dyskusja wznowi, to wracamy do Muchozol i jej niechcenia! Ciekawe dlaczego. Mi tam już różne teorie przychodzą do głowy, a szczególnie ciekawi - jak to jest, że obie osoby w związku nie chcą dziecka (i nie mówię tu o ludziach 20+ tylko po 30stce). Czy oby na pewno to nie facet nie chce, a kobieta jakoś musi to ogarnąć np. usilnie wmawiając sobie, że nie chce? Sorry Muchozol, po prostu już mnie drażnią Twoje posty w tym temacie - nie chcesz, nie miej, ale takie argumenty tu wypisujesz jakbyś 15 lat miała no...
Muchozol, no nie da się zrozumieć miłości - raczej nikt ci nie wytłumaczy. To się po prostu czuje. I miłość drugiej osoby też czujesz. Nawet jak ta osoba ci nic nie mówi - nawet jak nie jest w stanie tego wyrazić bo jeszcze nie umie. To się czuje i tyle.
A co do porównania dzieci i zwierząt - cóż, od lat mam kotkę chorą, która często nie bardzo ogarnia gdzie i co robi (napady padaczkowe). Sprzątam po niej kilka razy dziennie mieszkanie. Moja siostra w tym czasie dwójkę dzieci odpieluchowała i przestawiła z nocników na normalne korzystanie z ubikacji. Taki chichot losu w ramach tego jak potrafi wyglądać opieka nad dzieckiem i zwierzęciem. Dodatkowo siostra już dawno jeździ z dziećmi bezproblemowo na wakacje a ja od tego roku mam praktycznie sytuację, że do kiedy kotka będzie żyła to ja nie mam szans nigdzie wyjechać na dłużej niż 1 dzień (maks dwa) - trzeba ją ciągle obserwować, karmić często małymi porcjami i co parę dni wozić na kroplówkę. Serio z dwójką dzieci moja siostra mam więcej luzu niż ja z tą kotką 😉. Jakoś nie mam przekonania, że coś mniej/bardziej męczące.
W ogóle jakoś argument typu nie chcę dzieci bo lubię spać w nocy a one potrzebują wstawania to jest z pograniczy absurdu jednak. Znam masę osób, które dzieci nie chcą - starszych, młodszych i w życiu nie słyszałam argumentów typu: "a bo dziecko przeszkadza, a bo trzeba wstawać, a bo trzeba pieluchy zmieniać a ja się brzydzę". Słyszałam sporo wyważonych, popartych wieloletnimi przemyśleniami, ale takich że się jest śpiochem a dziecko w tym przeszkadza to nie 😉.
Niestety mam wrażenie po tych postach, że muchozol bardzo chce i albo nie może, albo facet nie chce. Bo aż do orzygu w kółko to powtarza, że nie chce. Aż w końcu sama w to uwierzyła. I jeszcze te ostatnie pierdolety, jak dziecko nie rozumie uczuć, czy coś. Trzeba być chyba głupim, żeby iść aż tak w zaparte i być tak ślepym.
I ciągle mnie "nurtuje" pewien temat (jak czytam ten wątek, czy z kimś rozmawiam) - że te wszystkie niedogodności (duże, nie oszukujmy się) wynagradza miłość dziecka czy do dziecka. Ale nie ogarniam, jak takie małe dziecko może miłość odwzajemnić. Skoro przez sporą ilość czasu nie rozumie nawet prostych rzeczy "przyczyna-skutek" (włazi na coś, spadnie, ryczy i dalej włazi).
Dziecko nie odwzajemnia miłości. Dla dziecka rodzice są najważniejszymi osobami na świecie i dzieci kochają rodziców bezwarunkowo 🙂 Ot taka prosta prawda 😉
Nie no, dziewczyny, dajcie spokój. Serio na podstawie tego, że kogoś ciekawią dzieci jako zjawisko, wyciągacie wnioski, że chce mieć swoje? Ja też nie chcę mieć dzieci, ale dzieci mnie ciekawią. Bo ogólnie ciekawią mnie ludzie. Sporo o dzieciach czytam, interesuje mnie ich rozwój, chętnie rozmawiam z dzieciatymi koleżankami. Ale to nie dlatego, że mam zakamuflowaną potrzebę posiadania własnego, tylko - no bo po prostu.
Trochę chore zachowanie, aby aż tak CUDZE dzieci przeżywać, żeby musieć się wylewać o tym na forum o koniach, jakie to te dzieci są be i problematyczne.