hanoverka, no przeszkadza bo rzutuje. ale tak sobie mysle, ze to kwestia jakiejs kultury osobistej, podejzewam ze ta pani by sie na legalu wysikala publicznie...
Magdalena nie histeryzuj. Po pierwsze pisząc "zmarnowała sobie życie" mam na myśli raczej to że być może stało przed nią mnóstwo możliwości a ona wybrała dziecko, bo je pokochała przed tym zanim się urodziło. Jeżeli uważasz że rodzic często ma decydujący wpływ na to jakie będzie jego dziecko to wybacz, chyba żyjesz w idealnym świecie. Wiesz kto wychowuje dziś dzieci? Ulica, bo rodzice muszą zarabiać na to by zapewnić dziecku szkołę, dom, ubrania, komputer, książki i wszystko to czego potrzebuje. Nie każdy ma ten komfort że może któryś rodzic nie pracować, albo ma się pod ręką dziadków którzy dziecko wychowają w miłości. Znam rodziny, dobre rodziny w których matka lekarz ojciec lekarz a dziecku się w dupie przewróciło. Nie każdy rodzi się psychologiem, i nie każdy potrafi ogarnąć dom, pracę, dziecko i wiele innych zajęć. Dlatego uważam że im starsza i bardziej ustabilizowana matka tym lepiej dla dziecka.
Uważam, ze rodzic ma decydujący wpływ na to, jak dziecko będzie postrzegało świat i rodziców i jeśli zostanie wychowane w miłości i szacunku, to będzie dobrym człowiekiem.
Żyję w świecie w którym poza tym, ze mam 4-miesięczne dziecko prowadzę z domu firmę, z pracownikami kontaktuję się mailowo, a 3 miechy po porodzie zdałam cholernie trudny egzamin (który zdało 19% kandydatów). Więc nie wierzę, ze jak się chce, to się nie da. Pomaga mi mąż i dziadkowie, ale w ramach swoich możliwości - po godzinach i w weekendy.
I co z tego, ze rodzice lekarze jak nie mają czasu z dzieckiem porozmawiać i okazać mu jakieś uczucia? To, ze ma się czasochłonną pracę tego nie wyklucza, a dziecko odrzucone kończy tak jak napisałaś w poprzednim poście. dziecku się tak po prostu w du*** nie poprzewraca, wszystko ma swoje przyczyny. Trochę pokory i poszukania winy w sobie, zwalić na złe dziecko jest najprościej, co?
I nikt się nie rodzi psychologiem, ale wystarczy trochę empatii i pracy nad sobą - i można. Jak się kocha to dziecko, to właśnie własną du** ruszyć należy i tak działać, żeby dać dziecku to, czego potrzebuje. A nie później narzekać, że dziecku się w du*** poprzewracało. Trochę odpowiedzialności, najpierw wymagajmy od siebie a później od tego dziecka...
Może jestem okrutna przytaczając ten przykład do tej rozmowy. Kiedyś czytałam biografię jednego z najgorszych morderców ostatnich 100lat. Zabijał kobiety i kolekcjonował buty. Wpływ na jego zachowanie miała ciotka, która gdy miał 5 lat zabrała mu buty które włożył i na niego nakrzyczała. Śmieszne ale prawdziwe, czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy że na ukształtowanie psychiki człowieka mają też inni ludzie, nie tylko rodzice. Więc nie zwalam winy na dziecko, tylko nie upraszczaj tak tego twierdząc ze rodzice biorą odpowiedzialność za wszystko. Tylko no tak, nie mam dziecka więc się nie znam - zapomniaaałam 😉 Fajnie że sobie świetnie radzisz, ale serio czasem życie bywa okrutne .
Ale nie będę podnosić argumentu, ze jak nie masz, to się nie znasz - ja mam od niedawna i nie czuję się ekspertem.
Argument z mordercą - ok, nie tylko rodzice, również inne bliskie osoby (ostatnio w tv był przykład pani przedszkolanki, która kazała dziecku rozebrać się przed grupą w ramach kary - uważam, ze ona też jest "bliska" i ta kara nie pozostanie bez echa. Oby nie mordował przedszkolanek 😉)
A tak serio: jeżeli dziecko będzie wychowane w pełnej miłości rodzinie, otoczone osobami do których ma zaufanie, poczucie bezpieczeństwa - to ja wierzę, że będzie później szczęśliwą osobą, i nie "zmarnuje komuś życia".
Niestety jak widzę jak niektórzy rodzice traktują dzieci... np. mała dziewczynka, drze się w niebogłosy "maaamooo" - siedzi w wózku, który pcha wkurzony ojciec, a matka idzie 5 metrów przed nią. Widać ze dziecko jest przerażone i chce, żeby mama przytuliła. A mama co mówi? "uspokój się, a jak tylko wrócimy do domu to zobaczysz, jak dostaniesz!" Albo w markecie - tata pcha wózek z dziewczynką zapakowaną do środka razem z zakupami - próbuje wsadzić zgrzewkę wody, ale nie może, bo za dużo wszystkiego - i wydziera się na dziecko, cały czas daje do zrozumienia, że dziecko robi coś nie tak, bo tam jest - zajmuje miejsce na zakupy - i to dziecko takie małe, skulone, przestraszone i wpatrzone w ojca, czy tym razem robi dobrze i ojciec się nie wydrze... Sorry za kazusologię, ale jak patrzę na takie akcje to mnie trafia, jak reaguję to muszę się hamować, bo normalnie za frak bym złapała takich głupich rodziców i wytrzęsła...
Nie wiem, czy sobie dobrze radzę, staram się pogodzić różne rzeczy. Myślisz, że życie nie było dla mnie okrutne, nie dostałam kopów w du**, tylko wszystko miałam podane na tacy?
Magdalena nie znam Cie, to o czym piszę przypomniało mi się apropo pewnej dyskusji. Wtedy to właśnie ktoś uświadomił mnie że dziś dzieci nie wychowują rodzice(nawet gdy tak myślą) nie szkoła, ale internet i rówieśnicy. Temat rzeka. Nie ma samych białych albo czarnych kolorów, zawsze jest coś pośrodku. Tak wiem rodzice i rodzina powinni brać odpowiedzialność za dziecko, nie zapominajmy jednak że zazwyczaj w wieku 3 lat trafia do żłobka, przedszkola potem do zerówki no i szkoła. Codziennie ma kontakt z mnóstwem ludzi którzy go kształtują. Dziecka nie urodziłam ale mam chrześniaka który traktuje mnie jak swoją drugą mamę, z samych obserwacji można wiele wywnioskować chociażby to że na pewne wizje postrzegania świata przez dziecko, rodzic czy rodzina ma nie wielki wpływ.
prawda, ale w mądrych książkach piszą, że dziecko najbardziej się kształtuje do 3 lat właśnie - internetu raczej nie doświadczy. Rówieśników i innych osób owszem, ale i tak rodzice (przynajmniej w tym wieku) są dla dziecka najwyższymi autorytetami.
Jasne, że nie ma się wpływu na wszytko, ale podstawy czy pewne schematy myślenia/odbierania zjawisk pozostają na całe życie.
Magdalena, Presja- OBIE macie rację moim zdaniem ! Wychowanie ma olbrzymi wpływ i najpierw należy się przyjrzeć sobie. Ale geny również mają wpływ na osobowość człowieka. Zaburzenia osobowości czasami potrafią się ujawnić niezależnie od tego w jakim środowisku dziecko będzie wychowane ! Czyli- rodzice mogą na głowie stawać a i tak wyrośnie z człowieka psychopata. 🙁
a propos karmienia cycem w miejscach publicznych (już nie będe dodawać, że uważam to nie tylko za niehigieniczne i obleśne, mogłyby chociaż ten cyc z uwieszonym u niego dzieckiem chustką zasłonić czy coś) - ostatnio w centrum handlowym, w którym pracuję widziałam "śliczną" scenkę rodzajową: posadzonego na samym środku korytarza na nocniku malucha walącego kupę. ja rozumiem, że mam potrzebę, ale naprawdę nie można go było zabrać do łazienki? 🤔
a jeszcze bardziej niż dzieci wkurza mnie bezwzględność rodziców, którzy zabierają małe dzieci na zakupy do centrum handlowego z taką zawziętością, jakby ich ktoś na muszce trzymał. a jak już przyjdą, to nie ma, że boli, choćby dziecko się miało udusić w histerii to oni MUSZĄ zrobić zakupy. ciąganie dzieci (w znaczeniu dosłownym) po centrum handlowym to codzienność. plus nadawane co najmniej 2 razy dziennie komunikaty "Mały Maciuś czeka na swoją mamę w punkcie info". to się nazywa generowanie u dziecka traumy. bo przecież po co zapłacić te parę groszy opiekunce za spędzenie 3h z dzieckiem, skoro można te pieniądze wydać na kolejną parę kolczyków. 😲
A miałam napisać, a co z mamuśkami wywalającymi tyłki swoich srających dzieci centralnie gdzieś prawie na chodniku, bo przecież to tylko słodkie dziecko, któro sra złotem. A jakby w tym miejscu zesrał się pies, to byłaby awantura na pół województwa.
Ja sobie obiecałam, że moje dziecko hipermarket zobaczy dopiero wtedy, gdy będzie rozumiało, że moje "nie" znaczy "nie".
ha, u mnie na wiosce norma sa nocniki pod stolem w kuchni. tak, tak... jestes zaproszona na kawe, siedzisz pijesz a pod stolem siedzi dzecko i cisnie kloca smrodzac i stekajac. a co ciekawe dom wyposazony jest w lazienke!
Więc moim zdaniem to nie dzieci są winne swojej "obrzydliwości", tylko jak zwykle rodzice. Niestety dopóki będą matołowate matkipolki, wywalające cyce, wywalające srające tyłki swoich dzieci, przewijające je na stole podczas imprezy, to będzie tak jak jest.
Miałam takich znajomych, którzy mają w tym momencie dwójkę dzieci, przez swoje zachowanie zostali "wyklęci społecznie", właśnie przez takie akcje - typu przewijanie dziecka na moim stole w kuchni. Ale to byli właśnie ludzie powtarzający non stop - nasze wypasione dzidziuchy, czyli - patrzcie jakie mamy zajebiste dzieci, typowo - macie się wszyscy zachwycać. Niestety zachwycanie skończyło się, gdy przestali być zapraszani na jakiekolwiek imprezy, bo wszędzie targali swoje rozwydrzone bachory, które nie znały słowa "nie".
taaak... jak widzialam kiedys mamuske wysadzajaca dziecko zeby do kwietnika nasikało przy głównej ulicy w gdyni! (powtarzam: kwietnik, główna, reprezentacyjna że tak powiem ulica Gdyni) - to myślalam ze jej w twarz strzele... niestety coraz czesciej takie akcje widze :/
Chesus gdzie wy to wszystko widzicie! Mam tą przyjemność, ze raczej nie zdarza mi się widziec dziecka srającego do kwietnika. Naprawdę rzadko spotykam takie widoki, dzięki Bogu. Z drugiej strony czy to jest jakiś problem, podejść do takiej baby która wsadza dziecko do kwietnika i zwrócić jej uwagę? Problemem jest podejść do tych rodziców centrum hadlowym, których dziecka sra do nocnika? Jakbym widziała to bym odrazu podeszła.
Ja też byłam świadkiem takiego wysadzania dziecka. W kawiarnianym ogródku. Tuż obok mojej stopy. Spytałam wysadzającego tatusia : -Czemu nie skorzysta Pan z toalety tylko jak psa traktuje Pan dziecko? No i bomba wybuchła! Pan i reszta towarzystwa zaczęli się na mnie drzeć,że ich dziecko od psów wyzywam . 🤔wirek: Prawie do bicia się rzucili zbiorowo. Na szczeście kawiarenkę prowadził mój przyjaciel kulturysta i użył autorytetu swojej 130 kg postury i ich wszystkich wywalił. Taki truizm-rodzice mogą nauczyć dzieci tyle ile umieją sami. I inna scena- w restauracji -takiej nie taniej. Bachor darł się jak obdzierany ze skóry, biegał, skakał butami po pluszowych sofach. Towarzystwo w stylu Łysi i Blondynki - zachwycone. I mój znajomy, stary doktor wstał i ryknął: - Cicho! Ja tu jem! Blondynkowa Mamusia oczywiście skoczyła z gębą a Łysi zaczęli wstawać z miejsc. Na to stary doktor też wstał i ryknął głośniej: - Kur.....! Wypierd....... mi stąd! Nie dla bydła restauracja! Myślałam,że spłonę ze wstydu . Ale podziałało od ręki.
awionetko, nie zgodzę się z Tobą. Zabieranie dzieci do centrum handlowego jest formą socjalizacji ze społeczeństwem. Poza tym TAK, trudno jest zorganizować opiekunkę na 3 godziny. Zwłaszcza, że nie znam żadnej sprawdzonej. Mogę zostawić dziecko z babcią, ale babcia lubi chodzić z nami na zakupy... Ja swojego synka - zabieram gdzie tylko mogę, nie dlatego, że nie mam z kom zostawić, tylko dlatego, żeby poznawał świat. Pójście z nim do sklepu nie jest dla niego ani czymś nowym, ani nie jest świętem związanym z kupnem nowej zabawki (bo zwykle dlatego dzieciaki w marketach się drą - że przecież są tutaj, gdzie się kupuje zabawki i przecież mamusia z tatusiem obiecali, że coś kupią)
Nie wyobrażam sobie wysadzania dziecka do kwietnika. TZn jak na razie w ogóle sobie wysadzania wyobrazić nie mogę, bo Tomek jeszcze gania w pieluszce.
Ja też wstrętnym, wrzeszczącym bachorom mówię `NIE` i jak zdarzy się mojemu dziecku histeria (zwykle jest znudzony staniem w kolejce do kasy, bo przecież nie można przepuścić kobiety z dzieckiem) to zawsze wszystkich wkoło przepraszam i głośno dziecku tłumaczę, że nie wezmę go na ręce (nie wyjmę z wózka) tylko ma przestać się drzeć. No i w końcu rezygnuje.
a propos karmienia cycem w miejscach publicznych (już nie będe dodawać, że uważam to nie tylko za niehigieniczne i obleśne, mogłyby chociaż ten cyc z uwieszonym u niego dzieckiem chustką zasłonić czy coś) - ostatnio w centrum handlowym, w którym pracuję widziałam "śliczną" scenkę rodzajową: posadzonego na samym środku korytarza na nocniku malucha walącego kupę. ja rozumiem, że mam potrzebę, ale naprawdę nie można go było zabrać do łazienki? 🤔
a jeszcze bardziej niż dzieci wkurza mnie bezwzględność rodziców, którzy zabierają małe dzieci na zakupy do centrum handlowego z taką zawziętością, jakby ich ktoś na muszce trzymał. a jak już przyjdą, to nie ma, że boli, choćby dziecko się miało udusić w histerii to oni MUSZĄ zrobić zakupy. ciąganie dzieci (w znaczeniu dosłownym) po centrum handlowym to codzienność. plus nadawane co najmniej 2 razy dziennie komunikaty "Mały Maciuś czeka na swoją mamę w punkcie info". to się nazywa generowanie u dziecka traumy. bo przecież po co zapłacić te parę groszy opiekunce za spędzenie 3h z dzieckiem, skoro można te pieniądze wydać na kolejną parę kolczyków. 😲
przecież to norma, że w piękny niedzielny dzień rodzice mówią " no to kochane dzieci, miło spędzimy dzień. Idziemy na zakupy" jakby to parków, placów zabaw, zoo i innych atrakcji dla dzieci nie było na tym świecie.. przeraża mnie to.
[Ale geny również mają wpływ na osobowość człowieka. Zaburzenia osobowości czasami potrafią się ujawnić niezależnie od tego w jakim środowisku dziecko będzie wychowane ! Czyli- rodzice mogą na głowie stawać a i tak wyrośnie z człowieka psychopata. 🙁
Dzięki ! Bałam się o tym napisać ale to prawda, człowiek rodzi się z pewnymi genami i nawet najbardziej zaje** dom i wychowanie mogą pójść sobie do lasu na spacer.
Jeżeli chodzi o rodziców i dzieci, cóż wiele razy widziałam różne obrazki, ale powiem wam coś w odwrotna stronę. Wracałam z siostrą z Krakowa w lipcu i jej 7 miesięcznym wtedy synem. Weszłyśmy do przedziału gdzie było 3 wolne miejsca, upał i skwar jak to w polskim PKP. Siostra postanowiła że skoro są 3 wolne miejsca to usadowi dziecko na osobnym fotelu, dziwne żeby miało się do niej lepić. Spotkała się tego dnia z ogromną "życzliwością" ze strony podróżujących (bo niby dziecko może posiedzieć na kolankach) Każdy kij ma dwa końce, czasem trzeba umieć popatrzeć obiektywnie ze strony takiej matki z dzieckiem która nie ma wyjścia w różnych sytuacjach a ludzie tego nie chcą zrozumieć.
EDIT:
Uważam że dziecko trzeba zabierać ze sobą wszędzie tak jak pisze majek, żeby poznało świat. Dzięki takiemu wychowaniu moja siostra nigdy nie miała potem problemów żeby no właśnie nawet zabrać dziecko ze sobą pociągiem do Krakowa. Sytuacje w życiu są różne nasi rodzice nie mieli wówczas czasu na opiekę nad Szymkiem, teściowa siostry zmarła a teść miał inne zajęcie więc ja często robiłam za niańkie gdy ona jechała na studia to jechałam na week razem z nią i opiekowałam się dzieckiem. Różnie w życiu bywa nie każdy ma ten komfort że podrzuci dzidzi dziadkom i ma chwilę dla siebie. Zabieranie dziecka do hipermarketu ma dla mnie jedną jedyną wadę, mnóstwo dziwnych ludzi z dziwnymi chorobami (niby wszędzie może czymś się zarazić) ale ja uważam że takie miejsca powinno się omijać.