Przybłąkał się nam ptok:


Ma ktoś pojęcie, co to jest..?
Zdjęcia może nie najlepsze, ale jest dość ciemno. Nie zamierzam go przesłuchiwać, więc lampą w oczy świecił mu nie będę.
Nie wygląda, żeby miał cokolwiek złamane, albo, żeby mu czegokolwiek brakowało. Trawi dobrze, obsrał już wszystko dookoła. Chodzi jak kurczak i w pozycji "chodzącej" głowę bym dał, że to po prostu jedna z naszych Psychopatycznych Kuropatw. Ale profil i zakrzywiony dziób coś mi nie pasują.
Mam nadzieję, że do rana wydobrzeje i sobie pójdzie. Bo jak nie...

Edit:
Sprawdziłem na Wikipedii. To JEST kuropatwa:

Zaproponowałem rosół, ale Lepsza Połowa zdążyła się do niego (dała mu na imię Feliks...) przwiązać i nie zgadza się, żebym poszedł po siekierę... Trudno i darmo, trzeba go będzie wypuścić, jak już przyjdzie do siebie i zechce się ruszyć od naszej kozy, gdzie w tej chwili wk...wia kota, zajmując jego miejsce... Kurczę, a tyle razy nam te psychopatki spod kopyt startowały i za każdym razem słyszałem, żebym je złapał na mięso i co? Złapałem, a właściwie to przygarnąłem, jak sam do nas przylazł - a teraz trzeba wypuścić, bo ładny... Kobiety!
Edit2:
Z Feliksem coś jednak było nie do końca w porządku. Ani jeść, ani pić nie chciał. A potem zsikał się krwią. Ale za to odzyskał wigor i ruszył się spod kozy, więc pozwoliliśmy mu odejść. Na drogę opróżniłem mu pod samochodem woreczek z brudnym owsem, jaki mi został po jakiejś transportowej katastrofie. Może się jednak skusi? A pod samochodem nie powinno śniegiem przysypać. I tak nigdzie stąd nie odjeżdżamy... Koć świętuje!
Edit3:
Feliks odszedł wszystkiego pół metra od samochodu i tam, niestety, skonał.