słuchajcie, ogiera wypuścili wczoraj na pastwisko. po trzech dniach samotnego sterczenia w ciemnej szopie. pech chciał, że akurat wtedy pasły się dwa konie z położonej w pobliżu fundacji. ogier uciekł (nie wiem, czy był palikowany, czy stał na "pastwisku" ogrodzonym linkami bez napięcia) i wpadł na fundacyjne pastwisko. skopał konie, szczególnie oberwał Drink (którego zdjęcie jest tu:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,14621.7350.html). ma sączące rany na zadzie, nogach i grzbiecie, póki co nie wiemy, czy przypadkiem nie ma obrażeń wewnętrznych. drugi koń jest nieco pogryziony, ponieważ chował się za Drinkiem i właśnie na Drinka spadły najcięższe ciosy. ogier najprawdopodobniej też jest uszkodzony, ponieważ Drink jest ciężki i potrafi się bronić. niestety, nikt nie ma możliwości aby siedzieć w fundacji 24h także konie były same na pastwisku. mają jednak możliwość uciekania do stajni. zrobiły tak, ale ogier popędził za nimi. kotłowały się we trzy w stajni, która wcale nie jest duża, starcza akurat na dwa konie.
drugi koń, Samar, nadal jest w złej kondycji psychicznej. nie ma jednego oka, jednak pozwalał podchodzić do siebie z obu stron. dzisiaj odwracał się do człowieka stroną, którą widzi, jakby się bał.
dołączam trzy zdjęcia pokazujące najgorsze rany Drinka. takich jak te jest dużo, zwłaszcza na zadzie, nogach i grzbiecie. Drink jest koniem-terapeutą, jednak przez atak ogiera przez parę tygodni nie będzie mógł być nawet czyszczony. nie wiadomo, czy chorzy będą do niego dopuszczani - poraniony wygląda naprawdę źle i może być szokiem.
oczywiście Kamilek nic sobie z tego nie robi i nadal sądzi, że jest najbardziej poszkodowany w tym wszystkim. cały czas upiera się, że to ludzie z fundacji wypuszczają mu konie. tak nie jest, bo w fundacji są ludzie odpowiedzialni, którzy nie naraziliby koni na ciężkie obrażenia spowodowane atakiem ogiera. uważa, że to my źle zabezpieczamy konie, jednak to też kłamstwo. jego ogier ucieka z teoretycznie zabezpieczonego terenu i zrywa w fundacji linki, łamie drągi itd.
wątpię, żeby sprzedał tego konia. mógłby go chociaż wykastrować, ten koń nie ma licencji, więc nie ma jak się "rozładować". a z wałachami będzie walczył. pastwiska są po sąsiedzku, fundacja nie może nic z tym zrobić, przy czym pastwiska Kamilka "wędrują" - raz są bliżej, raz dalej. czasami konie były palikowane, nie raz nie dwa leciały po łąkach z lonżami czy uwiązami powiewającymi im pod nogami. cud, że żadne się nie połamało.