Forum towarzyskie »

Szefem być...

enklawa - wiem, ze Polska ma jedne z najwyzszych kosztow pracy, wiem, ze wlasny biznes to nie bajka ani kura znoszaca zlote jajka
ale przesady w zadna strone nie lubie
a juz biadolenia szczegolnie
normalna sprawa, ze wrzuca sie w koszty rzeczy rozmaite - ale przyzwoicie byloby przy tym nie jeczec i nie narzekac ze "olaboga, nawet auta swojego nie mam, tylko w leasingu"


Swoja droga Twoj post ma sie nijak do mojego  🤔
uwielbiam hipokryzje pracodawcow wyzyskiwanych przez wstretnych pracownikow-pijawki ktorzy osmielaja sie chciec pensji i urlopu
nikt nie spodziewa sie, ze pracodawca bedzie instytucja charytatywna, ale bez przegiec...

Ale dlaczego tylko pacownicy mogą narzekać, a my nie?
Moja sytuacja jest dodatkowo inna - mam gabinet w małym mieście, co z tego, że wyposażony we wszystko, do tego robimy wszystko. Pensję daję taką, że znajomi z Wrocławia, czy Warszawy takiej nie dają. I co - myślicie, że wszyscy walą drzwiami i oknami? Otóż nie. Jest w tym wszystkim hasło tajemnicze - małe miasto. Koniec. To wystarczy, żeby pracownika szukać rok. Nie jestem w sytuacji, że jak jednego wywalę, to będzie następny. Nie mogę "węszyć", jak to napisała Tania, tylko muszę brać, co jest. I dopiero "w praniu" wychodzi kto to. A sama nie daję rady pracować, mam kilkadziesiąt osób dziennie!

A co do urlopu - mój pracownik nr 3 miał zawsze urlop na żądanie. Zawsze. Gdy skończyły się ustawowe 4 dni i znowu wysłał smsa, że jego nie będzie, odmówiłam. To co się dowiedziałam - a mogę go zwolnić dyscyplinarnie jak chcę  😵

Problem u mnie jest też taki, że zatrudniam osoby z reguły po szkole - czasem na staż, czasem od razu zatrudnienie, czyli - mamusia i tatuś i tak dają, więc oni mają w dupie.
I tak mi się przypomniało - był na okres próbny gość w wieku mojej mamy, na dwa tygodnie. Poszło o rzecz - dlaczego nie usypiam psów, jak leci. Pan stwierdził, że on może usypiać, skoro ja nie chcę. Mówię, że w moim gabinecie tego nie praktykujemy i nie chcę o tym rozmawiać. Kilka razy usiłował się jednak dopytać. W końcu stanowczo powiedziałam - koniec dyskusji na ten temat (nie krzyk czy coś, tylko tak wiecie - stanowczo  😁 ). To wiecie co zrobił - rzucił krzesłem o ścianę i wyszedł do socjalnego. Jak ja się bałam pójśc do niego tam  😲 już widziałam, że to jakiś frustrat. No ale poszłam. Kazałam się spakować i wyjść.
Pokemon- Ja rozumiem. Mam całkiem inną sytuację.
Znam wielu naszych kolegów w podobnej sytuacji.
I jeszcze przełom sierpień/wrzesień -beznadziejny jak co roku. W klinice w Pradze też przestój.
A co do kadr w naszym zawodzie i wyboru to obie wiemy jak branżowe czasopismo pęka w szwach od ogłoszeń-dam pracę, szukam lekarza.
Tak też większość ludzi u mnie to "młodzież " wiec mama tata daje... a poza tym powiem wam ,że ludziom się nie chce pracować. Mieszkam w dużym mieście a jak przychodzi kogoś do pracy znaleźć to jest wielki problem .
Chyba nie lubię być szefem.
Często kończę robiąc sama, powtarzając się po 3 razy, a robota dalej nie jest zrobiona.
Czasem myślę, że powinnam zrobić awanturę, opierniczyć kogoś porządnie i wtedy byłby jakiś efekt, ale ja tak nie umiem. Niestety.
poki - nie o narzekanie chodzi, tylko o narzekanie uzasadnione 😉 Tak samo nie lubie jak przesadnie narzekaja pracownicy.

ciekawe, co piszecie, wydawalo mi sie, ze wetow to jak "mrówków" (zwłaszcza w kontekście protestów innych uczelni o otworzenie wet w Krakowie) i powinni leciec szturmem

Lena - a sprobuj - takie "dokanczanie" slicznie uczy pracownikow, ze moga nie robic, bo i tak poprawisz
ushia - ja absolutnie nie narzekam - ale zwracam uwagę, ze pracownik często widzi tylko czubek góry lodowej, a nie widzi jej podstawy (podatków, vatów, innych obciązeń)

generalnie jest absolutna przepaść/różnica jak jestesz szefem u kogoś (jak ja byłam) a jesteś szefem/właścicielem
będąc szefem u kogoś też Cie nie do końca interesują podatki, vaty i inne duperele (chyba, ze szef finansów) ...

tak jak ktoś napisał - że "mądry" pracownik odszedł i założył firmę podobną do tej w której pracował i nagle kiszka... nie dał rady...
znam kilku takich

przez ten pryzmat widać, że chyba nie zdawał sobie pojęcia będąc pracownikiem, że to nie jest łatwy chleb być szefem/właścicielem
Od wielu lat przyglądam się moim rodzicom którzy prowadzą swoją firmę w małym mieście, tym samym zresztą co pok. Byłam świadkiem gdy pracownicy kradli wszystko włącznie z wodą mineralną, piaskiem którym wynosili w torbie, śrubkami, drewnem a jeden to pracując przez 5lat wybudował sobie domek na działce za materiał z firmy. Chociaż od dawna mogłabym to wszystko przejąć- nie chcę. W Polsce przez przerwy mówi się o tym że ludzie nie mają pracy, i jak jest ciężko. Znam doskonale stawki jakie dostają na rękę, i szczerze mówiąc też bym chciała te głodowe stawki zarabiać a drugie tyle dorabiać sobie sprzedając to co się ukradło. Praca dzień i noc, a wyjazd na urlop często graniczył u nich z cudem. Nasyłanie Urzędów Skarbowych, PIPów to już było, tak najczęściej odwdzięczają się Ci którym strupy od dupy odrosły, a gdy wyrzuca się ich z pracy dyscyplinarnie za spożywacie alkohol w godzinach pracy (a Pan jeździ na koparce) robią 3 wojnę światową. Nikt więc nie przekona mnie że posiadanie własnej firmy, a w szczególności takiej gdzie zatrudnia się 50/60 osób jest pestką a pracodawca się czepia bo nie ma nic lepszego do roboty  😉
to ja mam szczescie ze sie tego wszystkiego pomalu ucze bedac zastepca. jak mam problem to sie zawsze jednak wyzej moge odwolac. fakt ze gora tez nie zawsze pomoze, ale jakos tak lzej na duchu 😉
chcialabym tylko by pracownicy nie przenosili tego co w pracy sie dzieje na zycie po pracy. bylismy kumpami ze wszystkimi. teraz zadko z kim moge pogadac. z drugiej strony moze i nie powinnam sie tym przejmowac, bo jednak warto miec tez innych znajomych 🙂
"kablowanie" i donosicielstwo ,szczególnie teraz kiedy w mojej branży kryzys naprawdę jest mocno odczuwalny , jest na porządku dziennym.
Prowadzę firmę od 1993 roku i jednego jestem pewna , przyjaciól w firmie nie ma i miec nie będe. Kiedyś postępowałam inaczej- finał przyjaciele obrażeni bo uważali ,że powinni miec taryfy ulgowe. Taksy "no Monka wiesz co? znamy się tyle lat a Ty jestes taka" doprowadzały mnie do sząłu.
Praca to praca, dom to dom a przyjaciele? Przyjaciele są ze szkoły (ta,tak mam jeszcze po tylu latach taką przyjaciółkę) ze stajni itp itd.
Za wszelką cenę staram sie nie przynosic kłoptow z pracy do domu, jak i równiez nigdy nic na temat pracy nie mówie znajomym  a wiecie dlaczego? Bo po pierwsze kazdy domownik lubi się wtracac i wie lepiej a poza tym i ja mam czasem ochotę odpocząc od pracy i problemó z nią związanych.
ciekawe, co piszecie, wydawalo mi sie, ze wetow to jak "mrówków" (zwłaszcza w kontekście protestów innych uczelni o otworzenie wet w Krakowie) i powinni leciec szturmem
Bo każdy chce mieć "swoje". Faktycznie jest nas za dużo. (ale to nie ten wątek)

No i to złodziejstwo. Tkwi to pewnie jeszcze z czasów komuny, gdzie w pracy nie było nic, bo wszystko było w domach  🙄 tylko, że wydawałoby się, że "te czasy" już minęły.
Pracownikowi się wydaje, że jak on wyniesie dwa długopisy, ryzę papieru do ksero i ze dwie kawy, to pracodawca tego nie odczuje. Tylko co ma zrobić ten, co zatrudnia dajmy na to - nawet tylko 20 osób - i niech każdy sobie tak pomyśli.
Ja, jak już doszłam na jaką sumę okradł mnie mój wspaniały pracownik nr 3 (jak już go wywaliłam i zaczęłam liczyć), to delikatnie się przeraziłam. I tak, to można przeoczyć, nawet w tak małej firmie jak moja. Zostawiacie gościa samego np, gdzieś wyjeżdżacie, nie jesteście w stanie sprawdzić ile osób w rzeczywistości było w tym czasie, ile wizyt jest realnie zapisanych, a ile nie.

tak jak ktoś napisał - że "mądry" pracownik odszedł i założył firmę podobną do tej w której pracował i nagle kiszka... nie dał rady...
znam kilku takich

Mój pracownik nr 2. Założył gabinet z kuzynem lekarzem (on był technikiem). Po dwóch miesiącach prośby - czy może wrócić do mnie do pracy  🙄
Pokemon - Tak właśnie, jeden np pracował w PKP porozkradał co się dało, a jak zaczęli zwalniać to szukał kolejnego jelenia, a potem zdziwienie że mamy taki a nie inny obraz PKP . Kiedyś przyszedł do nas, zapytać o pracę facet który jeździł ze swoimi kolegami w delegacje. Opowiadał jak to kradli i sprzedawali na lewo materiał, a biedny właściciel firmy wziął sobie tyle na głowę i tak zaufał "kierownikom" że puścili go z torbami. W konsekwencji doprowadziło to do tego że zbankrutował, a potem umarł na zawał. No ale to przecież pracownicy mieli źle, ciekawe czy  było lepiej jak prace straciło 40 osób  🙄 Niestety ale tacy ludzie, nie zdają sobie sprawy z tego że okradając pracodawce, sami pozbawiają się pracy a przy okazji innych. Bo jeżeli właściciel firmy zacznie ciąć koszty to polecą albo ludzie albo płace.
Czuje sie jak w watku "cala prawda o pensjonacie" - wszyscy kradna, oszukuja i nic poza tym nie robia.  🤔
ushia-  Piszę to jako osoba nie posiadająca własnej firmy, jednak mająca z takimi rzeczami doczynienia codziennie. Zdarzają się wyjątki, perełki, ludzie którzy pracują bo chcą, nie kradną , nie piją, nie kłamią i oszukują. Jednak przy liczbie 50 to może będzie jakieś 10 osób  😉 Reszta jak reszta, nie ma dnia by nie mieli coś za uszami.
Ushia alez napisałam o mojej pracownicy nr 1, że była całkowicie w porządku 🙂 tylko, że se na polonistykę poszła  😉
Teraźniejsza doktorka też na razie ok, ale dziewoja jest dopiero drugi miesiąc.
W przypadku o którym pisze jest tak. Startuje się w przetargach, bo chce się żeby ludzie mieli pracę. Gdy się przetargi wygrywa, ludzie mają w dupie to że ją mają. Różnica jest taka że pracownik może przyjść i powiedzieć że wyjeżdża do Ameryki a pracodawca zobowiązany jest terminami, za które potem są kary gdy nastąpi ich przekroczenie czyli żeby skały srały musi robotę zrobić.
ja z innej branży, handlowej - chyba trudniejszej, niż gabinet wet, ale jednak mam lepiej niż te z Was, które mają do czynienia z budownictwem.
Nie chcę jojczyć i narzekać, ale na prawdę czasem mam dość bezmyślności ludzi, których zatrudniam (całe 5 sztuk), robienia po najmniejszej linii oporu, niedostrzegania konsekwencji swoich działań/zaniechań... Chociaż nikt mnie jeszcze nie okradł.

Jasne, mam dużo bonusów z tego powodu plus nikt nade mną nie stoi, ale sama nie wiem, czy to wszystko jest tego warte... Ciągły stres związany z zachowaniem kontrahentów (branża handlowa, stres dwustronny: czy fabryka wyprodukuje na czas i zgodnie z zamówieniem - oraz - czy kupujący zamówi i sprzeda w odpowiednim czasie). Stras i ciągły wk*** na pracowników - TAK, jestem beznadziejnym szefem, nie umiem zarządzać ludźmi i dlatego ciągle się wkurzam, jak coś paprzą. Budzę się w nocy i myślę, co będzie, jak X nie ustalił takich a takich warunków współpracy z kontrahentem Y, bo przecież nie uprzedziłam go, że Y może chcieć go wkręcić, a sam mógł nie pomyśleć...
Podziwiam Tanię i chciałabym tak kiedyś umieć. Poszłam nawet na serię szkoleń z serii jak być lepszym szefem, ale chyba jestem nienauczalna  😕

Teraz mam przerwę (urlop macierzyński) - zyskuję dystans i być może na tyle duży, że sprzedam to wszystko i zajmę się pracowaniem dla kogoś.
Taaaaaaak, ja kiedyś usłyszałam od fryjzerki, że ona ma gorzej ode mnie  😵 bo ma straszną odpowiedzialność. No myślałam, że z krzesła spadnę.
Nie ma branży łatwiejszej/trudniejszej. Tam, gdzie się zatrudnia ludzi są takie same problemy, bo zazwyczaj są to problemy z ludźmi.
no może tak. Ale Ty masz jedną sztukę, z tego chyba wnioskowałam o "łatwości". Odpowiedzialność też większa u Ciebie (życie i zdrowie pacjentów, ja co najwyżej mogę popsuć towar). Jednak powodów do wkurzania się jest w handlu chyba najwięcej na świecie i trzeba mieć mocne nerwy, żeby się nie spalić. Ja chyba jednak mam za słabe, albo wkurzam się znacznie szybciej i częściej niż średnia krajowa.
Jak tak was czytam to odnoszę wrażenie, że z gruntu oceniacie pracownika jako lenia, debila i oszusta. Tak mnie przy okazji naszło, ze gdyby mój ojciec też tak myślał a nie zawierzał ludziom, to pewnie kłopoty finansowe byłyby tylko dodatkiem do codziennego życia rodziców a nie jego główną treścią. Z drugiej strony w każdej pracy ja daję z siebie 200%, więc wychodzę na naiwniaka, który się daje wykorzystywać. W końcu są tacy co pracują po najmniejszej linii oporu i dostaną dokładnie tyle samo co ja. Plus to co sobie rzekomo zabiorą. Potrzebuję chyba jakiś lekcji cwaniactwa, żeby się ogarnąć, bo z tego co widzę, można wyjść z siebie i stanąć obok i zawsze będzie za mało.
szam, ja oceniam po wynikach - w mojej branży to jest dość łatwe. Masz rację, że jeżeli pracownik będzie wychodził z siebie, ale efektów nie będzie - to ocena jest negatywna. Może to nie do końca sprawiedliwe, bo przecież się starał, ale z pozycji szefa trudno jest mieć wgląd we wszystko, co pracownik robi, część rzeczy umyka. 

Współczuję Twojemu ojcu.

Nie oceniam z gruntu jako lenia, debila czy oszusta. Ale niestety, zwykle po kilku miesiącach okazuje się, że pracownikowi się nie chce, albo, ze nie pomyślał i wychodzi tak jak napisałaś. Cholernie ciężko jest zmotywować ludzi do pracy takiej, jakby szef chciał, a że mi motywowanie nie wychodzi, to się wkurzam. W sumie wkurzam się, że im nie zależy tak bardzo, jak mnie - ale to już jest mój problem, bo chyba tylko szefowi-właścicielowi tak bardzo zależy.
Magdalena, znam Twój ból. Sama oprócz branży budowlanej siedzę w handlu od kilku lat, na szczęście nie jako szef. Jednak od niespełna roku na kierowniczym stanowisku i też przeżywam co dojdzie, czy dojdzie czy się sprzeda, jak rynek zareaguje na to co wymyśliłam. Z jednej strony nerwy z drugiej satysfakcja jak coś się uda.
No właśnie, gdybyśmy z góry zakładali, że pracownik to leń i darmozjad, to nie zatrudnialibyśmy nikogo  🙄
Niestety, ja mam takie same doświadczenia, jak pozostali.
I uwierz szam, że pracownik, który się stara jest doceniany.
Jasne, że jest doceniany. W miejscu w którym pracuję ciężko o mierzalne wyniki. Nie wszystko zależy ode mnie, bo pracuję na najniższym szczebelku, odpowiedzialność jest zawsze trochę rozmyta pomiędzy pracowników itede. Wiem, że firma chciałaby mnie zatrzymać na dłużej. Tylko w tej chwili żadnych wymiernych bonusów z tego tytułu nie mam (i mieć nie będę). To prowadzi do tego, że nauczyłam się paru fajnych i paru niefajnych rzeczy i też opuszczam ten okręt. Niby możliwość rozwoju jest, ale kiedy nie ma za co żyć, ciężko się cieszyć nawet słownym uznaniem- przynajmniej ja tym swojego psa nie nakarmię.

pokemon,  zadziwiasz mnie tym, że ludzie nie chcą pracować jako weci w małych miejscowościach. My takiej właśnie szukaliśmy i sporo moich znajomych szuka podobnie.
A szkoliła się któraś z was w szefowaniu? Bo ja sobie oglądam (rodzina) szefa niedużej firmy (ok. 8 pracowników). I ile dało podszkolenie się w tej dziedzinie. Różne umiejętności przydatne, o których piszecie: jak stawiać granice, ile autorytetu budować, jak odmawiać, krytykować i chwalić, jak delegować zadania itp. I np. czy lepiej w swoim gabinecie zamykać drzwi, czy nie. Oglądam to od czasu do czasu i myślę - dobra inwestycja.
Teodora, a nie uważasz, że jeśli chce się być szefem to takie rzeczy powinno się mieć "we krwi"??
Usłyszałam ostatnio fragment rozmowy z aplikantem na przyszłego kierownika ( w cv napisane, że interesuje się zagadnieniami managementu i marketingu): więc czym w szczególności z tego zakresu Pan się interesuje? Odpowiedź: lubię rządzić ludźmi.
Czyli co? Stać z bacikiem czy pejczem nad pracownikiem i ograniczyć swoje kierowanie do "nadzorcy niewolników"?
Teodora, mialam kilka takich szkolen, jak jeszcze pracowalam u kogos. Trudno mi ocenic czy pomocne czy nie. Na pewno daja jakis szablon, ale kazda sytuacja inna. Ja jestem pokoncernowa wiec w porownaniu do innych malych firm mam wielki porzadek i dosc klarowne zasady. Od opisow stanowisk na papierze, po zarzadzanie celami ustalane z pracownikiem kazdy raz na rok, po ocene roczna i polroczna, do klarownego systemu premii oraz ustalanie targetow sprzedazy, lub innych kiedy ktos nie sprzedaje. Nawet asystentka ma dokladne rozpisane cele i zadania i jest oceniana.

No i ewentualne systemu naprawcze.

Na kazdej rozmowie rocznej jest takze gadka o poprawie tego co zle i propozycja szkolen. I tak pomimo mini firmy wlasnie w czwartek jedzie jedna laska do wawki na szkolenie za 2tys zl plus nocleg i przejazd. Moglabym sobie ta kase zgarnac dla siebie ale zalezy mi na tym by ludzie rozwijali sie. Inna laska byla ostatnio na szkoleniu kursie fotograficznym, pomimo ze nie do konca moze to bylo zasadne ale bardzo chciala akurat to.

Tak samo wyrobilismy plan w sierpniu i wzielam ten zespol projektowy na obiad. Tez mogalbym olac i za te trzy stowy sobie buty kupic, ale uwazam, ze oprocz premii za wyrobienie planu mozna gdzies wyjsc w godzinach pracy i pogadac co bylo ok, co zle i co moze byc lepiej. 
A może to nie zawsze korzystne-mieszanie funkcji właściciel i szef?
W małych firmach - wiadomo -konieczność.
Ale chyba idealnie jest jak jest to rozdzielone.
Jak kapitan statku i jego posiadacz.
W sumie wkurzam się, że im nie zależy tak bardzo, jak mnie - ale to już jest mój problem, bo chyba tylko szefowi-właścicielowi tak bardzo zależy.

A wiesz, ze mnie bardziej zalezy niz mojej szefowej? I szczerze mowiac, to poza ciezka nerwica nic z tego nie mam

Tania - nie do konca. Zwlaszcza jezeli wlasciciel nie siedzi w specyfice branzy i nie jest w stanie zrozumiec pewnych rzeczy
Właściciel-taki teoretyczny nie siedzi w branży tylko w leżaku na Karaibach.
A Szef mu tylko melduje,na jak długo kasy na leżak starczy.
Tak to widzę . Ale to OT raczej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się