flosia, widzę, że Ty już trening masz zrobiony na krzyczącego mohera 😉
Ja się tylko zastanawiam po co ci wszyscy lekarze poszli na studia skoro nie chcą nikogo leczyć, wg ludzi to jest tylko kwestia dobrego humoru lekarza 😜 A ile w tym procedur, zasad a później papierków to nie mają pojęcia 🙄 A jak miło się czyta te piękne wywody o tym, że studenci to tylko się opierdzielają, ćpają, piją a zdają, bo to dzieci lekarzy, a później wszyscy to niedouczone konowały 🥂
Gillian, dawno nie korzystałam (tfu), pogubiłam się. To już wszystkie karetki to e-R ki? No bo jak tylko zagrożenie życia...
I lista załączona przez Tanię mnie zadziwiła. Co ma zrobić człowiek, który rąbnął plecami w jakąś krawędź i nawet pełzać nie może? Karetki mu/bliskim wezwać nie wolno - to nie jest uraz kończyny dolnej. ???. A człowiek z "małym" otwartym złamaniem ręki nie może się udać na SOR? A jak konik po mnie poskakał to mam... pełznąć do rodzinnego? A zmiażdżona dłoń, ale nie krwawi, tylko wielka jak bania - to najlepiej zemdleć, tak?
Halo- popatrz na słowa klucze. Upadłaś na plecy to ma mieć objawy neurologiczne- cierpną ci nogi na przykład, masz zaburzone czucie. W nocy z anginą masz mieć temperaturę powyżej 39. I tak dalej. Żeby się zgadzało w tej karcie. No i zawsze można o "wiatrach" zeznać. 😉
halo, są karetki P - podstawowe z ratownikami oraz karetki S - ratownicy plus lekarz. W sytuacjach przez Ciebie przytoczonych wezwać karetkę masz prawo - lista jest ogólna 🙂 wiadomo, że jak masz otwarte złamanie ręki to nie pójdziesz do rodzinnego - po prostu trzeba pomyśleć czy stan w którym jestem pozwala mi na samodzielne dotarcie do szpitala? Ja ze złamaniem otwartym obojczyka pojechałam taksówką 😉 Większość osób podjeżdża karetkami. Inni są przywożeni przez rodzinę.
O widzisz.... a ja myślałam, że P to pediatryczna. A T ? Co znaczy? Transplantologia? Organy wiozą? Tak to jest. Tyle tych zmian, że prosty pacjent nie ogarnia.
a w sumie to ciekawe, bo nawet ja nie wiem czym się przewozi organy do transplantacji 🙂 obstawiam, że właśnie transportową jakąś. Hmm. Z krwią i po krew jeździ u nas osobówka pomalowana i oznaczona. Aż się chyba dopytam 🙂
No widzisz. A jakby (tfu!tfu!) po mnie karetka T przyjechała to bym się czołgała w województwo, bo bym myślała, że mi chcą coś wyciąć. Z krwią widziałam- mniejsze i opisane. A kiedy w karetce jest lekarz? Jest? Bywa?
Tania, lekarz jest w karetce S - specjalistycznej. Taka karetka jeździ do grubszych spraw, do reanimacji, do wypadków itd. To w teorii, w praktyce jeździ wszędzie bo jest za mało karetek dostępnych 🙂
O proszę. A ja zawsze tym z T tak ustępuję, bo myślę, że wiozą nerkę dla kogoś.
Ja każdej karetce ustępuję, na tą z T tez ktoś czeka w bólu, żeby go przewieźli do odpowiedniego szpitala i modli sie, żeby było jak najkrócej (sama to przeżyłam)
Tak naskoczyłyscie na flosie z tymi skokami ciśnienia, ale jak ktoś sie leczy przewlekle to zapewne sporo tych tabletek bierze codziennie i to ciśnienie jest wysokie MIMO wzięcia wszystkich piguł nasercowych i co wtedy? Może jej babcia miała takie ciśnienie nawet jak wzięła całe spektrum tego co ma w domu i też karetka sie wypnie? Takie przypadki u mnie w rodzinie często sie zdarzaly i na szczęście karetki przyjeżdżały, wiec nie rozumiem oburzenia... Często kończyło sie hospitalizacją, wiec wezwania raczej zasadne..
Tania, no właśnie zadziwiło mnie, że nie ma na liście kluczowych zaburzeń neurologicznych włącznie z... paraliżem 😁 Słowa nie ma o urazach typu zmiażdżenie. No wiem - zdrowy rozsądek itd. Ale chyba, gdy coś takiego się formułuje - powinno być sformułowane starannie? Tylu urzędników i nie ma komu sformułować i opublikować niepodważalnej listy? Żeby każdy wahający się czy wezwać karetkę (wiele osób tak się waha, w obawie przed obciążeniem kosztami, że naraża swoje zdrowie) mógł raz dwa sprawdzić w necie (nie mówię, że sam)? Gillian, ale z wpisu Tani wynikało, że ze złamaną rączką to nie możesz nawet na SOR, w ogóle, nie to że własnym transportem. Miałam taką sytuację: syna ze złamaną ręką dowieźliśmy na SOR. To było sporo lat temu, ale istoty sprawy nie zmienia. Gdzie zebraliśmy opeer, że nie wezwaliśmy karetki - bo mogliśmy zaszkodzić młodemu. I, uwaga! W takiej sytuacji ubezpieczyciel ma prawo odmówić wypłaty odszkodowania. A w ogóle karetkę powinna wezwać szkoła, a nie narażać dziecko na kilkugodzinne cierpienia (oboje byliśmy poza miastem). Ale szkoła bała się wezwać karetkę.
Mam niejasne wrażenie, że sytuacje nie zmienią się, dopóki nie zaczną się wysokie odszkodowania w procesach o narażenie zdrowia. A nie zaczną się - bo nasze cudowne państwo na to nie pozwoli, bo musiałoby zacząć cenić (w złotówkach, nie gębą) ludzkie zdrowie i życie, a to byłoby zagrożenie dla budżetu.
I ogólnie kojarzy mi się dowcip: Co zrobić w przypadku wybuchu bomby atomowej? Szczelnie okryć się białym prześcieradłem i szybko pełznąć w kierunku najbliższego... cmentarza.
Gillian, eee? Dlaczego bardziej(!) niebezpieczne? Że nie ucieknę hipopotamowi/wilkowi? Potencjalnie bardziej niebezpieczne (zależy w jakim sensie, bo o sens pytam) jest złamanie górnej, bo bez nóżki można zarabiać siedząc na wózku, a bez rączki a z nóżkami można zdechnąć z głodu.
Może dlatego, że ze złamaną ręką, nawet w bardzo podstawowym zakresie zabezpieczoną można się poruszać. Z nogą słabo. Złamaną nogę trudniej unieruchomić tak, żeby bezpiecznie przetransportować poszkodowanego cywilnym samochodem.
w sensie medycznym, nie rób ze mnie debila... łatwiej się wykrwawia, łatwiej idzie zator, mniejsza możliwość poruszania się i dotarcia do szpitala, większy ból.
Rul, a przy zamkniętym to nie? I może jeszcze karetka zdąży przyjechać? Gillian, ból? Większy ból??? Skąd to wiadomo? Jakie: wykrwawia? Złamanie. Zwykłe. Za nic nie pojmę, czemu ma być bardziej niebezpieczne od np. wyrwania niemal ręki ze stawu. Zator idzie łatwiej, hmm. Nie robię z ciebie debila. Sądzę, że bronisz debili. I wampirów ludzkim kosztem. Bronisz, bo chcesz uzasadnienia swoich wyborów. Że jest ok = ty jesteś ok. Nie jest ok. Jest paskudnie i niedopuszczalnie. Tak, za biedni jesteśmy, żeby ująć wszystko co konieczne. To niech chociaż "pakiet" będzie starannie przygotowany - w końcu ktoś za to wziął kasę.
rany, halo, oglądam mnóstwo tych złamań i obserwuję pacjentów i uwierz mi na słowo, że złamanie nogi jest gorsze od złamania ręki. Od bólu poczynając na konsekwencjach kończąc. Ja Ciebie nie przekonam, ok - nie to nie, nie mam misji nawracania świata. Twoja prawda jest lepsza, służba zdrowia jest do dupy. I wszyscy jak jeden kombinujemy jakby tu obskubać, upokorzyć i sponiewierać pacjenta.
Gillian, nie uwierzę ci, bo u mnie było odwrotnie 🙂 Jeden przypadek zaprzecza tezie. Pokaż mi JEDNĄ osobę w tym kraju, poza niektórymi pracownikami, która uważa, że służba zdrowia jest ok. I nie podsuwaj mi, czego nie powiedziałam ani nie twierdzę. Chyba... że sama tak uważasz, i dlatego ci się nasunęło (czyli sama kombinujesz "jakby tu obskubać, upokorzyć i sponiewierać pacjenta"😉. Bo z moich postów nic takiego nie wynika. Natomiast oskarżam decydentów o branie pieniędzy za buble.
Napiszę tylko tyle, że odbieram dużo zgłoszeń do pogotowia i w większości są to sraczko-rzygaczki, ból brzucha, krwotok z nosa, wysoka gorączka (39 stopni) BEZ innych objawów... Mnie by do głowy nigdy nie przyszło, żeby do takich spraw wzywać karetkę.
Jakiś czas temu rozmawiałam z mamą (całe życie w pogotowiu, od kilku lat na stałe już tylko w dyspozytorni), bo zawahałam się czy przypadki, kiedy sama zdecydowałam się zadzwonić wymagały takiej interwencji. Fakt, że ja dwukrotnie dzwoniłam w czasie dyżuru Mamy i w sumie to były telefony prywatne, ale chodziło o silną kolkę nerwową w środku nocy (na którą leki nie pomogły, byłam wtedy sama w domu) i oblanie rozgrzanym tłuszczem dłoni. Szczerze mówiąc nie wiem czy, gdyby mama tam nie pracowała, to czy bym zadzwoniła. A okazuje się, że w tej sytuacji wskazania były. Tylko gdzieś mam w głowie zakodowane, że to, co mogę załatwić bez angażowania karetki (czyli samodzielnie dotrzeć lub bezpiecznie dostarczyć osobę poszkodowaną do lekarza) staram się zrobić sama. Czy dobrze - nie wiem. Rękę babci opatrzyłam i w międzyczasie zadzwoniłam. Teoretycznie było OK i teoretycznie, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, mogłabym sama zawieźć ją do lekarza. Tyle, że po kilkunastu minutach babci zaczęło robić się słabo. Licho by było, gdyby "odleciała" w samochodzie. Z nerką pewnie czekałabym do rana, bo głupio byłoby mi dzwonić do bólu. Chociaż wiem z czym to się je.
A ludzie do hemoroidów wzywają... I głupio im nie jest.