Forum konie »

SKARGA SĄSIADA na konie, gospodarswo - PILNE!

ElaPe popieram Cię ,piec kaflowy jest do ogrzewania pomieszczeń a piec do chleba był wyłącznie do pieczenia chleba .

Edit. kiedyś u nas w domu był piec do pieczenia chleba zajmował prawie 1/4 kuchni wytarganie go z domu to był koszmar ,teraz człowiek żałuje że go wyrzucił trzeba było wstawić go do jakiejś szopki w razie jak by był potrzebny .
Teraz piekę chleb w kuchence ,tylko na święta i nie raz jak mi się zachce .
monia, nie tylko do chleba 😉 pyszne mięsko też można upiec 😀
chodzi mi o coś w tym stylu


mięsko owszem może i tak, ale chleba raczej w duchówce sie nie upiecze
ElaPe, a to czemu ??
Nie wiem jak to się nazywa.
Wiem że najpierw rozpala się w tym potem wygarnia się wszystko i wkład to co chce się upiec.
Zresztą nie raz juz piekliśmy ( nie chleb) .
Łał takich to Ja nie widziałam ,super są ,nawet pasują do teraźniejszych czasów .Stare piece u nas były żelazne ,może zależy to od regionu i gdzie indziej były kaflowe .

Ten drugi piec jest super  😍  
Elupe monia- Uściślając chodziło mi o kuchnię kaflową w której się piecze, gotuje na niej ale również służyła jako źródło ciepła w danym pomieszczeniu. To miejsce gdzie się piecze np rogaliki, chleb nazywało się (przynajmniej na podkapraciu) brandurą, i jak najbardziej służyło do tego by tam właśnie piec  😉 Mieszkam w mieście ale dużo czasu spędzałam na wsi więc chyba nic mi się nie pomyliło.
Konkretyzując, na zdjęciu nr 2 które wstawiła W&W będzie to dokładnie miejsce nad leżącym drewnem. Smaku tzw kaszaka czyli ciasta drożdżowego nadziewanego kaszą i ziemniakami , nie sposób zapomnieć  😎
Presja, dokładnie a duchówka to chyba kuchnia kaflowa.
Czyli to z fajerkami? czy ten piekarniczek pod fajerkami?
strzyga, dlatego mowie, ze sie nie oplaca miec np swoich pomidorow bo sa drozsze. Nie mowie, ze gorsze, tylko ze lepsze i drozsze. Wiem, ze te z supermarketu sa paskudne, ale tanie, te tzw ekologiczne sa lepsze i drozsze, wiec jezeli moge kupuje te drozsze. A i tak wyjdzie mi taniej je kupic niz wlozyc prace wlasna.

Co do piecow, to ja jestem wielbicielem, bo opalam cala zime dom drewnem, a kuchnie ogrzewam piecem kuchennym, takim z blacha i osobnym chlebownikiem. Gotuje wtedy na nim, bo mam dwie rzeczy jednym kosztem: i cieplo i oszczednosc na gazie.
Ale wątek wyewoluował - od skargi sąsiada, przez kombajny o 3 w nocy, pomidory, chleb z GS-u do pieca chlebowego.
😁
tet, gdyby pomidory wyhodowane własnoręcznie był tak niesmaczne i nafaszerowane chemią jak marketowe, można by powiedzieć się nie opłaca.

W pracy własnej, rozumiem, że nie wszyscy muszą kochać ogrodnictwo, ale załóżmy, że mamy wartość samopoczucia przy "wytwarzaniu", satysfakcję przy zbiorach, a poza tym otrzymujemy pełnowartościowy produkt, który nie dość, że smakuje na prawdę dobrze, nie zawiera chemii, więc jest o wiele wiele zdrowszy, co procentuje i zmniejsza wydatki na lekarzy i leki. Więc czy na pewno się NIE OPŁACA? czy to tylko czyste lenistwo?
o matko, jak mam napisac jeszcze, ze pomidory wlasne sa SMACZNIEJSZE i LEPSZE.

A jak mowi  pan profesor Bartoszewski warto nie jest rownoznaczne z oplaca sie. Wiec warto miec wlasne pomidory, tyle ze sie nie oplaca
No dokładnie jak pisze tet, własne warzywa są rewelacyjne i zdrowsze, niz te pędzone sztucznie z supermarketu. Ale kompletnie się nie opłaca uprawiać własnego ogródka, jak się nie ma czasu na dopieszczenie roślinek. Moja babci miała kiedyś duży ogród warzywny, jak jeszcze miała siłę robić w nim razem z dziadkiem. I coś tam zawsze nazbierali dobrego 🙂 Ale ostatnimi laty, to pomidory głównie padały powalone zarazą, marchewka była nie dośc że karłowata to i robaczywa, koperek zżerała mszyca, itd. No a koszty na założenie tego też się ponosi, bo kupuje się nasiona, sadzonki, jakieś nawozy czy delikatny oprysk...A mnie najbardziej wkurzało, że w połowie roku cały ogród pokryty był gesto wielkimi chwastami, bo babci się nie chciało pielić. Więc teraz nie ma już ogrodu warzywnego, a jest trawnik, przy którym też trzeba się napracować, a warzywa są z marketu 🙂
Ziemniaki mamy własne z racji prowadzonej uprawy i co jesieni jest długa kolejka po przepyszne ziemniaki, no ale uprawy prowadzone są z zachowaniem wszelkich standardów dobrej praktyki rolnej.

Co do opinii tu pojawiających się, że ludzie na wsi się rozleniwili, bo nie mają ogródków, krówek, świnek itp. To jest taka prawda, że posiadanie jednej krowy, czy świni nie opłaca się totalnie. Takie mamy teraz czasy, że większośc mieszkańców wsi pracuje na etatach i nie mają czasu na oporządzanie zwierząt. Często nie mają już nawet gdzie ich wypasać, bo pozbyli się pól, żeby odłogiem nie stały. A takiemu zwierzakowi to trzeba zapewnić całoroczną paszę, więc ponieć niemałe koszty, do tego wet i inne sprawy. A kupienie mleka w sklepie kosztuje mało jednak.
Dawniej w sklepach nie było tyle towaru co dziś, do tego wyprawa ze wsi do miasta była wielkim wydarzeniem, a nie ot tak jak dziś wsiada sie w auto i jedzie po jeden chleb, bo się zapomniało kupić. Dlatego ludzie na wsi mieli swoje zwierzęta na mięso, mleko czy jaja, a ogordy pełne były warzyw.
Czasy się zmieniają i zwyczaje ludzi też, więc nie ma co krytykowac, że się niby nie chce ludziom robić. Owszem są tacy co to wolą pod sklepem "winiawkę" co dnia obrócić, ale to raczej w kierunku patologii idzie, niż ogółu społeczeństwa wiejskiego.
Proszę o powrót do TEMATU wątku.
Chyba nie są nim pomidory czy piece kaflowe co ?  😉

tworzymy portret psychologiczny mieszkanca wsi, i odkrywamy co nim kieruje w celu rozwiazania problemu z sasiadem.
tworzymy portret psychologiczny mieszkanca wsi, i odkrywamy co nim kieruje w celu rozwiazania problemu z sasiadem.

no i padłam  🤣

Czasy się zmieniają i zwyczaje ludzi też, więc nie ma co krytykowac, że się niby nie chce ludziom robić. Owszem są tacy co to wolą pod sklepem "winiawkę" co dnia obrócić, ale to raczej w kierunku patologii idzie, niż ogółu społeczeństwa wiejskiego.

Repka, sądząc po ilości panów pod dwoma sklepami w odległości niecałe 100 m od siebie, którzy siedzą tam już od rana, to śmiem tweirdzić, że jest odwrotnie. Nie jest ich tam kilku, czy kilkunastu, myślę, że ok 30 zawsze tam przesiaduje.
Pokemon, u nas owszem też są niestety tego typu ludzie i pewnie na każdej wsi są, ba, nawet w kazdym mieście 🙂 Może też trochę mamy inny widok na wieś, bo jednak jest różnica między wsią na zachodzie a wsią na wschodzie Polski. Wszędzie się zdarza patologia o której piszesz niestety. Ale mówiąc o zwykłych ludziach, którzy pracują itp. to o taki mi obraz wsi chodziło.
.
Może też trochę mamy inny widok na wieś, bo jednak jest różnica między wsią na zachodzie a wsią na wschodzie Polski.

No i to jest chyba sedno sprawy. Niestety jesteśmy Polską kategorii B, śmiem twierdzić, że plasujemy się gdzieś na poziomie dopiero litery M. Tutaj ludzie mają inną mentalność.
Wznawiam temat: Czy ktoś z forumowiczów ma prawną wiedzę na nastepujące pytania?:
-czy ustalono minimalną odległość padoków koni, ujeżdżalni od budynków zamieszkałych?
-czy ustalono minimalną odległość padoków i ujeżdżalni od ulicy?
-czy jest gdzieś w prawie napisane, że należy sprzątać kupy z wybiegu?
-czy należy sprzątać kupy z ulicy po której jeździmy do lasu?
-czy jak koń nasra do jeziora to mamy to posprzątać? czy zapłacimy mandat?

Również mam KOCHANYCH sąsiadów i jakąs petycję starają się wyskrobać żeby mi działalność gospodarczą zamknąć a sytuacja wygląda następująco:
Jerstem zootechnikiem, instruktorem jazdy konnej, od maja prowadzę działalność gospodarczą, prowadzę ją na terenie za który płacone są podatki za grunty i budynki rolnicze. Obornik sprzątam z padoku codziennie, składowany jest w wielkiej jakby wannie i wywożony 2x w tygodniu.

Sąsiedzi uważają, że śmierdzi i jest głośno ( nie wiem, może za głośno krzyczę lonżując dziecko "wstajesz, siadasz, wstajesz..."😉
Pani na mnie nakrzyczała, że idąc w teren, koń zrobił kupę na jezdnię i nie posprzątałam"
A czy mam obowiązek??


kiara od maja tego roku? jakoś szybko sąsiadom zaczęło przeszkadzać  😲 a sasiedzi sa daleko od twojego 'obejścia' czy jak?
.
a czy to jest tak, ze to ja bede musiala odsuwac sie jesli ktos wybuduje sobie cos blizej, czy to jego problem, bo jak sie budowal to wybieg juz byl?
Katija, nie dzwiię się ,że masz problemy z sąsidami. Z takim podejsciem do sprawy ,każdy by je miał. Nie wim ,co to za problem posprzata po swoim koniu (koniach).Może i też trzeba się zastanowic ,czy aby sąsiedzi nie maja racji, najlepiej pogadac z nimi, troszkę Ty ustąpisz , trochę Oni. Ja mam szczęscie mam tylko dwóch sąsiadó i są okey. Ale mój kolega , który prowadzi pensjonat dla koni (aktualnie ponad 25 koni), ma do tego własne konie, organizuje rajdy, spływy kajakowe , prowdzi lekcje jazdy konnej itp. U niego zawsze jest masę ludzi, jest gwar, są organizowane ogniska itp.Kolega ów ma z każdej strony sąsiadów i.... no własnie -nic.
Jakoś nikomu to nie przeszkadza, czyżby inni ludzie? A może podejscie do ludzi jest inne?
Warto się nad tym zastanowić.


TomkuJ- troszkę przestraszyłes mnie tymi przepisami. Stajnia ma być aż 70 metrów od ujęcia wody? Czy o dotyczy własnego ujęcia wody (własna studnia, hydrofor) czy publicznego?
Faza, nie do mnie pisalas.
  Tomek_JDziękuję za informację, To nie jest tak, że nie chcę sprzątać po moim koniu, ciągle to robiłam ale nie od razu i już tego się czepiają. jeśli idę ulicą (200m)w teren, koń zrobi kupę, jak wracam ta kupa jest już tak rozjeżdżona przez samochody, że za bardzo nie ma co zbierać, czyli powinnam jeździć z workiem i łopatą i gdy tylko zrobi to zejść z konia, przerwać teren i zawijać do worka?? Kurcze trochę uciążliwe, no ale nic , jak trza to trza!
Konie mam zdecydowanie dłużęj tutaj, ale jak otworzyłam działalność, komuś się nie spodobało, że mam co robić i jest problem.

Sąsiadów mam dosyć blisko jest to nawet blok, ale odległość jest chyba dalsza niż 30m... na szczęście.
zdjęcie jak to wygląda:
Podobnie rzecz się ma z warszawską stajnią PGR Bródno - tez otocznona blokami. Z tym że najpierw były pola uprawne PGRu Bródno, potem stajnia tam zawitała a na samym końcu stopniowo miasto sie budowało naokoło.
Faza, nie do mnie pisalas.


masz rację- przepraszam.

ze zdjęcia widac gołym okiem ,ż tych sasiadów jest mnóstow i ...nie wrózy to zgodzie.Niestety zawsze się trafia tacy którym albo zapach albo kupa albo hałas będzie przeszkadzał. Tryzmaj się dzielnie, może jakos ułożysz się z nimi
Kupa = muchy. Nie dziwi mnie, że wśród mieszkańców bloków =  mieszczuchów znaleźli się przeciwnicy. Nie każdy musi lubić zwierzęta i ich zapach. Wieś to inna bajka. Tu człowiek liczy sie z tym, że sąsiedzi mają konie, krowy, świnki itp.
kiara, przy tej odległości od bloków - nie dziwię się, że mają sąsiedzi spore obiekcje. Ja bym się pewnie nie buntowała, ale innym się nie dziwię. Czuć stajnią na bank, przy odpowiednim wietrze sądzę, że ten zapach mają w domach. Nie każdy musi to lubić. Do tego większa ilość insektów. Do tego jeśli co trochę wpadają na końskie odchody na chodniku / ulicy - to ja im się nie dziwię.
u mnie sytuacja podobna , typowa wieś ,  trzy działki usytuowane obok siebie 1, 2 i 3 , moja to 1 i 3 , 2 użytkowałam kupe lat bo nikt nie chciał tego kupić 🙂 wąska kiszka , no i znależli się chętni - mieszczuchy oczywiście , dom im się zmieścił tak że od brzegów działki pozostało im po ustawowe 4 m , no i zaczęły się problemy bo konie robią im prawie pod drzwiami wejściowymi ,dodam że konie akurat od zawsze upatrzyły sobie to miejsce na ,,toaletę,,  ogrodzili się w dodatku siatką , więc wszystko widać i czuć , malo tego mają pretensje dlaczego my jeżdzimy tak blisko ich ogrodzenia ! a zeby było ciekawiej to na drugiej działce również 4 m od granicy stoi nasza stolarnia , stoi od 15 lat ! , i jak to - tak glośno i dym leci jak się pali w suszarni 🙁 normalnie tragedia 🙁 to co ślepi byli jak tą działkę przez 3 miesiace oglądali , tylko akurat w tym przypadku uważam że prawo jest po mojej stronie 🙂 a ze prowadzę gospodarstwo rolne to mogą mnie ,,cmoknąć,, tylko atmosfera nieciekawa 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się