Jaki był wasz rekord jeśli chodzi o ilośc jazdy na różnych koniach w 1 dzień?
Przyznam że jestem godna podziwu dla ludzi którzy regularnie jeźdżą pow. 2 koni dziennie, nie wspominając o profesjonalistach dla których i 10 koni/dzień to chleb powszedni.
Raz mi się zdarzyło mieć 4 konie do wyczyszczenia, osiaodłania i objechania - nawet pomimo jazdy trochę po łebkach byłam totalnie wyczerpana.
8, w tym 5 przygotowanych tylko przesiadałam się z jednego na drugiego i trzy w domu. Zdażyło mi się to kilka razy i jak już szłam do łóżka to z zamkniętymi oczami...
pracujac na mazurach i przygotowaujac konie do sezonu 7-8 koni dziennie dzien zaczynal sie o 7 konczyl o 22 z przerwa na obiad od a do z wszytsko robilam sama
W ostatnią środę miałem wolne - wsiadłem na 5 koni i miałem 5 treningów z ziemi . Konie przygotowałem sobie sam. Jeszcze zdążyłem na wieczorny mecz w całości obejrzeć i prawie cały ten popołudniowy.
6 to w czasie wakacji, wchodzac do stajni o 9-10, wychodzac o 19-20 i to z przerwami na obiad itd - luz totalny. moim zdaniem to jest tak ze jak sie juz jezdzi to sie znajduje takie guziki ze coraz mniejszy wysilek jest potrzebny 😉 nie mialam natomiast nigdy 'treningow' na wiecej niz 2 koniach dziennie jakby konie byly podstawiane i nie trzeba bylo stempowac to i w 3-4h mozna objezdzic pozadnie 6 sztuk albo i wiecej
Ja od jakichś 2 tyg. mam możliwośc jeżdzić na 2. Jeden totalnie rózny od drugiego: 1) raczej do pchania ale za to reagujący na dosiad i w miarę wyszkolony, 2) bardzo do przodu, nakręcający się, raczej do szkolenia od podstaw.
W sumie i jeden i drugi potrafi zmęczyć. A już jak upał jest to wymiękam.
Jak pracowałam w stajni, dziennie jeździłam zwykle 4-5 koni, ale nie była to "prawdziwa praca", tylko wożenie tyłka (teren lub ujeżdżalnia)- konie po prostu miały codziennie być ruszone.
ha, dobry temat 🙂 przedwczoraj 4 konie, wczoraj 3. Na codzień zwykle jeżdżę tylko moją, dlatego wczoraj wieczorem, po takim maratonie poprostu padłam 🙂
3 konie + jeden trening z ziemi. poniewaz jest to robione obok normalnej pracy, obok zajmowania sie stajnia... wystarczy 😉 aczkolwiek gdybym miala więcej czasu z przyjemnoscia jezdzilabym wiecej.
Ostatnio 5 sztuk dziennie, czasem 3 plus 2 z ziemi. W tamtym roku było 6 i też się przeżyć dało. Człowiek do wszystkiego przywyknie.Teraz to na luzie-sprawnie idzie i szybciutko 🙂
miałam taki czas że mialam po 4-6 koni do jazdy i przynajmniej 1 lekcję z ziemi. Do tego rano biegalam ok 10-12 km. Konie wrzucalam do karuzeli na stępy więc w tym czasie przygotowywałam juz następnego. Nie było to nic nadzwyczajnego-ot kwestia wyrobienia kondycji. i jeszcze na rowerze do stajni jechalam..Teraz mam tylko 2 w tym 1 młodziaka, z którym więcej jest stresu niż samej jazdy...no i też nie biegam od 2 miesięcy. Efekt taki że dni mam jakieś takie rozlazłe i nie czuję prawdziwego zmęczenia... a pamiętam czasy kiedy 5 min galopu na koniu powodowało u mnie zadyszkę 😉
Jako luzak dochodziłam czasami do 7 do jeżdżenia jednego dnia+ cała inna praca luzaka (lonżowanie,wyprowadzanie na padoki, czyszczenie, lonżowanie, szykowanie innych koni na jazdę, stawianie parkuru, zmienianie derek itp). Na poczatku było ciężko, ale po jakimś czasie organizm się przyzwyczaił.
Teraz po 14 mscach przerwy w jeździe pewnie po pierwszym kłusie bym wysiadła 😉
Ja zazwyczaj jeżdżę dwa konie dziennie, swojego i podopiecznego. Tyle, że w tygodniu, w weekendy różnie, zazwyczaj tylko swojego (do podopiecznego dojeżdża właścicielka). I myślę, że spokojnie dałabym radę z trzema, tylko po co?
Dwa to optimum, dla osoby jeżdżącej i trenującej dla przyjemności, takiej która pracuje "w cywilu" itp. W sam raz, żeby miec poczucie dobrze zrobionej roboty a nie być zmęczonym.
Rekordowo to jeździłam na 3-4 koni dzień w dzień (wakacyjna praca luzaka) lub jeździłam 3-4h plus 3-4 godziny stałam na placu (wakacyjna praca jako instruktor). Nie wspominam tego dobrze, dało mi to do myślenia, że jednak konie to ma być nagroda za pracę, a nie praca. 😉