Na wymianie w Niemczech, kiedy jeszcze nie wiedziałam, czy przegłosy robią mega różnicę w znaczeniu słowa, powiedziałam "schwul" kiedy było mi duszno ^^
Turystyczny rajd długodystansowy po kaszubach z grupą niemieckich gości. Nocleg i kolacja w leśniczówce, wszystko pyszne, domowe, własnoręcznie przyrządzone przez gospodarzy. Niemcy jedzą, aż im się uszy trzęsą, zachwycają się, wszystko lecker i wunderbar, pytają co to za pyszne mięsko. A prowadząca rajd polka, łamanym niemieckim tłumaczy im, że to osobiście zastrzelona z dubeltówki przez pana leśniczego i specjalnie dla nich przygotowana przez panią leśniczynę dzika ciotka. (tante- ciotka, ente- kaczka) 😂
u mnie kiedyś na zajęciach omawialiśmy dokładnie części ciała. kiedy przyszło do pytania: a jak inaczej powiemy penis (der Penis)? no i ja wypaliłam od razu: der Schwanz! (b. wulgarnie, jak fiut po polsku). wykładowca:..... to ja na to😀er Ständer ? (wydawało mi się, że tak jest już lepiej, niestety znaczy to tyle co "pała w erekcji"😉 😁 odpowiedż była dużo prostsza niż się wydawała, bo chodziło o das Glied (członek). a wszystko dlatego, że często słucham sobie niemieckiego, nierzadko wulgarnego hiphopu, ale po niemiecku brzydkie slowa jakoś tak nie odrażają (jak polskie przekleństwa) 😉
u mnie w pracy sporo zagranicznego szefostwa, które sie weekendami nudzi.. no więc pewnego dnia jeden anglik zapytał jedną dziewuszkę, gdzie warto pojechać i co zobaczyć w Polsce.. na to delitkwetnka: "Go to Hel"... pierwsze wrażenie szefa - bezcenne... 😎