gdy wszystko się unormowało jest spokoj (słabsze i nizej postawione w hierarhi osobniki "schodzą z drogi" mocniejszym) uwazam ,ze konie są zwierzakami stadnymi i w stadzie czują się najlepiej
Dla czego tak uogólniacie? Są tez konie introwertyki i naprawdę czy będą mieli stado, czy będą mieli jednego kumpla albo żadnego nie robi dla nich wielkiej różnicy, byle by bylo zarcie.
[quote author=Faza link=topic=21913.msg838650#msg838650 date=1294201020] gdy wszystko się unormowało jest spokoj (słabsze i nizej postawione w hierarhi osobniki "schodzą z drogi" mocniejszym) uwazam ,ze konie są zwierzakami stadnymi i w stadzie czują się najlepiej
Dla czego tak uogólniacie? Są tez konie introwertyki i naprawdę czy będą mieli stado, czy będą mieli jednego kumpla albo żadnego nie robi dla nich wielkiej różnicy, byle by bylo zarcie. [/quote]
oczywiście ze taki też się znajdą. Ale jest ich niewiele, z reguły są to konie z jakimiś problemami (które generalnie zawdzięczają człowiekowi) lub mają za przeproszeniem psychicznych właścicieli którzy przez pół życia w ogóle ich nie puszczali na padok.
U nas nawet nieokiełznany ogier dostał kumpla na padok. Chodzi z kucykiem i jest najszczęśliwszy na świecie. Skończyły się problemy z czekaniem pod bramką i szybkim powrotem do stajni. Chłopakom się w ogóle nie chce wracać 😉
Może nie od zrebaka (choć wiem że na łąkach był wychowywany), ale wiem że mój jak jeszcze nie był mój to nie chciał sie ścigać z końmi w terenie i był młody wtedy, i ogier i wcale to stado które n.p. ruszyło galopem jakoś nie obchodziło za bardzo. Potem się mało padokowal to fakt ale od 5 lat padokuje się na maxa długo i nie widać było jakieś różnicy czy we dwójkę z kimś, czy że stadem. Sam też nie warjowal. Nie pisze że się nie bawi z końmi, ale naprawdę nie ma różnicy jak ma być sam, bo dla niego głównie liczy się żarcie. 🙂 Właśnie takich koni jest więcej, które wcale nie muszą mieć towarzystwa, bo albo takie są , albo się przyzwyczaili od trybu życia. To po co na siłę uszczęśliwiać?
Arimona, ja Twoje zdanie rozumiem i szanuję. Mówiąc o zdrowiu psychicznym, miałam na myśli wyłącznie swoje zwierzę. Dla ścisłości - też nie klepiemy się w terenach, bo po "x" latach radosnego "łąkowania" Ruda została wrzucona w konkretną robotę. Chociaż przyznam, że nie mamy noża na gardle, że musimy gdzieś kiedyś wystartować, raczej spełniam swoje marzenia o fajnym dresażowym rumaku. 🙂
W Polsce na zewnątrz masakra, a my od soboty pełną parą pracujemy na zewnętrznym placu. A padokowanie koni czasem przeklinam, zwłaszcza jak z każdego osobnika muszę po padokowaniu zrzucać panierkę z piachu 😵 Byle do pastwisk 😀
Tomek_J, z skórą się zgadzam, z tym że nasze są golone to też inaczej reagują na piasek. Mój chodzi nie golony, czyszczony tylko dwa razy dziennie (przed i po jeździe) i problemów żadnych nie mamy
U mnie straszna gruda także póki co z czyszczeniem nie ma problemu. Ale jak było ulubione, przez ogony, błotko, dałam sobie spokój z ich codziennym czyszczeniem. Doszłam do wniosku, że się nie opłaca, wypuszczam je o 5-tej, wprowadzam ok 17-tej. A panierka po jakimś czasie sama schodzi 🙂
U mnie konie są podzielone na klacze i wałachy ( z chłopakami chodzi 2 letni ogierek) i jak tu jestem to nie miałam żadnych kontuzji spowodowanych przez innego konia 🙂 co do panierek to ja czyszczę tylko te co idą na jazdę a reszta czyści sie sama i jest spokój 🙂
Co do introwertyków, to się zgadzam, takowe istnieja i nie musza mieć zrytej psychy! Mam 10- letnią klacz, wychów tabunowy (więc socjalizacja 1-a klasa), mam ją od 5lat, priorytetem w szukaniu pensjonatu były dla mnie pastwiska/wybiegi, a klacz ma wszystko w d.... byle jedzonko było. w terenie moge jechać ze stadem i w każdej chwili zawrócić bez bólu. W moim 4-konnym stadzie to klacz przywódca 😉 Po prostu tak silna osobowość 😀, źrebica po niej, to samo... może zostać samiutka w stajni na pół dnia i ani śladu paniki, jej brat- masakra, wyjdzie razem z drzwiami byle z końmi być, arab z kolei- raczej kiepska socjalizacja w młodości- nigdy sam nie zostanie na padoku, ale w teren nie ma problemu w pojedynkę pojechać. Pomimo różnic w charakterze, nie wyobrażam sobie trzymania koni osobno, lub zamknietych w stajni, ruch i kontakt z innymi konmi to podstawa, choćby sie wydawało, że kon tego nie potrzebuje! A co do brudasów- nasz siwy arab, kocha się wyświnkować w błotku, a srokata hc/oo tylko w zeschniętej trawie sie kulnie, taka czyściutka panienka;-) Co koń, to obyczaj.... byle do pastwisk... a brud powyżej 1mm sam odpada (ktos tak kiedyś powiedział)
U nasz ślisko na padoku, tylko na moich oczach, kiedy odchodziłyśmy, koń zaliczył pięknego siada zadem kiedy go delikatnie kolega za coś skarcił, ciekawam co się dzieje poza naszymi oczami... 😉
Blow, Podejrzewasz niedelikatne karcenie przez które końskie nogi rozjeżdżają się na wszystkie strony na tym lodzie? :>
[quote="Tomek_J"]uż któryś raz słyszałem niedawno od kolejnego weta, że największe problemy ze skórą mają te konie, na które właściciele chuchają i dmuchają, czyszcząc je 5 razy dziennie...[/quote] to ja znam przypadek jakichś dziwnych parchów "skórnych" u konia... który był czyszczony chyba raz-dwa razy na tydzień. I bądź tu człowieku mądry 🤣 Po tym jak to usłyszałam, postanowiłam brudnego konia do boksu nie wpuszczać. W sumie, panierka to tam panierka, mały problem, ale najgorzej chyba, gdy koń ma kaprys wykopania sobie ściółki i położenia się na kupie i tak łazi z żółtym zadkiem przez tydzień, jeszcze jak właściciel nie potrafi zaprowadzić porządku w boksie. [btw, Tomku, zwracam honor, materacyk w boksie to najlepsza rzecz pod słońcem 🙂 ]
Też nie wyobrażam sobie trzymania konia cały czas w boksie..Mój koń wychodzi na padok codziennie, normalnie funkcjonuje w stadzie. Zdarzają się małe ugryzienia czy kopniaki,ale nigdy nie są one groźne. Dziwię się ludziom, którzy trzymają swoje konie w boksach i wyprowadzają je tylko na jazdę. Koń jest zwierzęciem stadnym i w stadzie powinien przebywać. Zauważyłam też,że konie, które są wypuszczane same na wybieg (bo właściciel tego sobie życzy) często z niego uciekają, są agresywne dla przechodzących obok koni i ogólnie niezbyt "zadowolone" z życia. Mój koń będzie zawsze w stadzie z kolegami i koleżankami, innej opcji sobie nie wyobrażam. Dodam jeszcze,że mój drugi koń (na emeryturze) nadal chodzi na padoki ze stadem i żyje już 30 lat. Myślę,że padokowa, stadna emerytura wydłuża jej życie🙂
Tak wciskam, żeby nie było OT w temacie o sztuczkach-sztuce ujeżdżenia.
Majac wczesniejsze doswiadczenia ze stajni gdzie konie wychodzily na padoki niezaleznie od pracy pod siodlem, stwierdzila, ze w "systemie bezpadokowym" kon rozwija sie szybciej. Mysli tylko i wylacznie o jezdzie i na tym tylko koncentruje, poniewaz nic innego w jego zyciu sie po prostu nie dzieje.
Idąc za tym stwierdzeniem, można się posunąć do tezy, że do tej dyscypliny są wybierane tak silnie psychicznie konia, którym brak padokowania (lub padokowanie nie w stadzie, przez krótki czas) nie przeszkadza, tak? Teoretycznie wiemy, że koń potrzebuje socjalizacji z innymi, pobycia na dworze, przestrzeni; czy zabierając je do "wysokiego sportu" odbieramy im ich (jak to napisać... ) "końskość"? Zmieniamy trochę plan dnia konia, by zamiast bycia na padoku, dążył do lepszej więzi z człowiekiem podczas treningu, i przez to miał lepsze wyniki? Tylko czy on potem będzie zupełnie zdrowy psychicznie? Ktoś jeszcze napisał, że te konie nawet jeśli nie są padokowane, to wychodzą bardzo często na spacery, tylko czy kontakt z człowiekiem zapewni im braki związane z nieobecnością innych koni?
Thymos Ja sie zgadzam z bobkiem. Mój kon stojacy przez 14 lat w boksie , dla którego jedyna forma ruchu był trening i ewentualnie karuzela pod pradem, ktora z czasem odpadła bo kon ja kopał, był zdecydowanie bardziej jezdny i posłuszny . Ale był tez zrezygnowały, obojetny i osowiały. Aktualnie mam konia padokowanego od rana do wieczora, od 2 lat z kontaktem z końmi. Przez płot, ale jednak sie wachaja, skubia, miziają. Kon na jezdzie jest skupiony zazwyczaj na tym co robia koledzy i potrzeba mi ok 20 minut jazdy do pełnego zaproszenia konia do wspólpracy ze mna, co i tak przy kazdym odgłosie koni sie rozsypuje 😉 Ale sportowcem nie jestem, kon juz tez nie, bo jest na emeryturze wiec system bezpadokowy odpada i wole miec rekreanta który jest szczesliwy i radosny 🙂
Hmm mój koń jak wychodzi na padok na cały dzień na jeździe jest grzeczny i skupiony, jak chodzi na pół dnia to na jeździe przychodzą mu do głowy głupoty i wypatruje czego mógłby się wystraszyć.
Starszy z moich koni, jesli zdarzy sie przerwa w padokowaniu, jest wlasciwie nie jezdny i niechetny do zadnej pracy- zwykla lonza staje sie utrapieniem. Prawie przestaje jesc tresciwe, jest zamulony i sztywnawy, niechetny do ruchu, a w mechanice poruszania sie brakuje swobody. Przy calodziennym padokowaniu w pracy jest energiczny, swobodny, bardziej reaktywny, a w obyciu bardziej ciekawski i 'interaktywny'. No i ma wilczy apetyt 😉 Widac ze jest wypoczety psychicznie i gotowy na inne aktywnosci. Mlody po calodziennym padokowaniu jest w robocie luzny, skupiony, chetny, bardzo zadko cos go rozproszy. Obu chlopakom zdarza sie dokazywac i 'malpowac' na padoku nawet caly dzien- biegi, wyscigi, bryki, podskoki, berek.. sa takie dni, kied trawa jest mniej ciekawa. A mi sie tylko geba smieje,bo wiem ze dobrze sie czuja i akurat wtedy 'sa konmi' 😉 Zdarzylo mi sie rezygnowac z zabierania ich do roboty, kiedy mialy akurat swoj 'dzien swira' - bawia sie wtedy jak dzieci i wystarczy odrobina zachety zeby z kwikami i parskaniami zachecaly do zabawy. No lubie to, po prostu i ta ich zadziorna 'kwintesencje konskosci' tez. Zdarza im sie rowniez przez kilka godzin nie podniesc lbow z trawy- tylko jedza i wietrza futra, z malymi przerwami na odswierzenie 'panierki'.
Za to nigdy nie mam problemow z zabraniem ich z trawy do roboty . Ide, wolam i przychodza/przybiegaja do mnie oba i chetnie daja sie zabrac, mimo ze doskonale wiedza ze idziemy rabotac.
Ja już jestem mniej zafiksowana na wypuszczaniu konia na padok. Kiedyś sobie nie wyobrażałam, żeby stał w boksie cały dzień, bez względu na pogodę, podłoże i tak dalej. Teraz wydaje mi się, że trochę zmądrzałam, jak się naoglądałam i nasłuchałam o różnych przypadkach uszkodzeń koni na padokach. Jeśli koń jest w nowym miejscu i miałby iść na padok sam (wtedy wariuje, jest zestresowany) albo jeśli wieje (też szaleje) albo pada lekki deszcz i jest wiatr albo podłoże jest niebezpieczne - wtedy konia zostawiam w boksie i najwyżej biorę na godzinę na uwiązie na trawę. Nie chcę niepotrzebnie, w imię jakiś ideałów ryzykować. Kiedyś byłam ortodoksem w sprawie padokowania, teraz wiem kiedy to może być dla konia nieprzyjemne/niebezpieczne. Różnicę w jeździe widzę ogromną. Jeśli koń stoi, tak jak ostatnio stał przez 2 tygodnia z małymi wyjątkami, zaczyna mieć doła, zamula na jeździe, nie chce mu się nawet skakać. Jeśli wychodzi codziennie z innymi końmi, energia wraca i jest po staremu 🙂 Jakim by nie był szport-horsem nie pozbawiłabym go chociaż połowy dnia na pastwisku (!!) z innymi końmi. Ale w drugą stronę też już nie przeginam.
Padokowanie niestety wiąże się z kontuzjami - to trzeba otwarcie powiedzieć. My nie rezygnujemy z padokowania nawet w sezonie wystawowym. Konie czasem są ugryzione, lub kopnięte (oczywiście mówię o takich uszkodzeniach, które nie wpływają na ruch) przez to nie wyglądają tak 'estetycznie' jak inne konie. Często odchodzą nam wtedy punkty za pielęgnację. Ale wypuszczając konia na padok nie da się tego uniknąć, a nie zamknę konia w stajni tylko dlatego, że jedziemy na wystawę. A stado mamy stałe, raczej koni ubywa (sprzedaż źrebaków) niż przybywa. Ciężkie kontuzje w takim stadzie zdarzają się rzadko, ale szramy, małe ranki itp. są na porządku dziennym.
Ponieważ ten sezon mamy z głowy najpierw ze względu na kontuzję Rudej (nie nabytą na padoku), a teraz moją, to zauważyłam jeszcze jedną rzecz. Najpierw zwierz był uwięziony prawie 3 tygodnie w boksie (spacery w ręku, kontrolowany ruch pod siodłem) i po kilku dniach nie wychodzenia ze stadem zaczęła się wspinać w boksie i brykać. Kiedy wyszła na padok problem zniknął. Szaleństw na padoku nie było. Teraz, kiedy od soboty do poniedziałku zwierz wychodził na padok, ale był wyłączony z roboty (pańcia z ręką w gipsie), to wtorkowa lonża (na kantarze, bez patentów i bata, który musiałabym chyba trzymać w zębach) była hardcorowa, jakieś kwiki, próby brykania, szaleńcze galopy. Wczoraj znów wzięłam zwierza na taką lonżę. Inny koń - skupiony, posłuszny, pracujący. Wniosek - niektóre konie oprócz codziennego padokowania potrzebują jeszcze regularnej pracy.
Dodatkowo przez kilka dni nie pracowania koń przestał jeść treściwe. Od wtorkowej kolacji je znów normalnie.
Stały u nas naprawdę dobre konie sportowe. Takie, które miewały 5 te miejsce na grand prix na Torwarze. I co?
I co dzień choćby na godzinę, zwykle na 3-4 godziny konie zostawały zapakowane w derki ( bo golone), ochraniacze, kaloszki i puszczane na pojedyncze padoki. Stały jak hamburgery pootulane z dwóch stron warstwami ( a bo to wiatr, a bo to kropi, a bo to to i sramto) i wyglądały moim rekreanckim zdaniem komicznie 😀. Ale wychodziły. Łaziły, żarły trawę, podbrykiwały sobie, stały i gapiły się na inne konie za ogrodzeniami, ale wychodziły. I to było piękne. 🙂 Czyli- można. Podejrzewam, że zależy to od właściciela konia, jego majętności i pewno w pewnym sensie od zachowania się konia. Ale obserwowałam zależność, że na im dłużej wychodziły i im systematyczniej, tym były spokojniejsze.
Podobnie, jak Atea, moje rude wraca co najmniej raz w tygodniu z nowym zadrapaniem, które wpływa tylko na wygląd konia. Nie wyobrażam sobie nie padokować Enigmy, szczególnie widząc, jaką radość jej to sprawia. Gdy nie wychodzi czasem z jakiś powodów - jest bardzo niespokojna. Miałam okazję też pracować w stajni, w której konie wychodziły z boksu tylko na 2h - 1 w karuzeli, druga pod siodłem. Mojemu powiedziałam, żeby bardzo mocno mnie walnął, gdybym chociaż przez chwilę o czymś takim pomyślała. Oczywiście pomijam takie sytuacje, w których koń codziennie przychodzi z nową kulawizną, albo przeskakuje barierki i ucieka na miasto 🤣 Takie przypadki też już widziałam.
Nic na sile i nic za wszelka cene. Moje konie wracaja do stajni kiedy pada,jest burza lub najgorsza fala robactwa, Cross sie wrecz domaga (glosno 😉 ) sprowadzenia, jesli pogoda sie popsuje i mu zimno/mokro. nie wychodza jak jest bloto po lokcie, mega gruda lub inne anomalia podlozowe zagrazajace bezpieczenstwu i zdrowiu - rozprostowuja sobie wtedy kosci pod dachem (na hali), gdzie dostaja tez siano i wode. Generalnie dbam i wymagam, zeby chlopaki oprocz pracy chodzili luzem - w syt. ekstremum pogodowego sa to chociazby 2-3 h.
Za to po roznych mniej lub bardziej 'ciekawych' doswiadczeniach nasze 8 koni podzielone jest na pary- dopasowane temperamentem i charakterami i w takich konfiguracjach wychodza. Lak jest wystarczajaco duzo, po hali chodza rotacyjnie, a w ten sposob minimalizowane jest ryzyko niepozadanych interakcji i ewentualnych obrazen.
Dla mojego konia całodzienny padok (z przerwą na obiad) to mus .... ALE dla mnie osobiście najważniejszą kwestią jest w chwili obecnej dobór towarzyszy.
Niestety mój koń primo nie jest już najmłodszy, secundo jest dość 'interaktywny'. W związku z tym często/gęsto lubi się bawić - i przy mniej przyjaznych koniach dostawał regularne wciry. W efekcie samych tylko ubiegłorocznych 'padokowych' kontuzji mieliśmy 3 tyg boksowy areszt, ubytek w mięśni na szyi, nadwyrężone więzadło w kręgosłupie itd. itd.
W sumie nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zamknęłabym konia na cały dzień w boksie, ale z drugiej strony dziadek nie nadaje się już do padokowania w dużym stadzie.
Warunki atmosferyczne- jeśli nie jest to zimny, rzęsisty deszcz non-stop lub totalna gruda i lód na padokach tudzież upał niemiłosierny (stajnię mamy chłodną) - są nam równo 'obojętne'.