Forum towarzyskie »

Wasze historie mrożące krew w żyłach - duchy i niewyjaśnione sytuacje

Dopiero teraz trafiłam na ten wątek... Dopiszę się, bo mam wiele do poopowiadania, ale to jak trochę ochłonę po przeczytanych historiach 😉
Wierzycie w to, że zmarłe osoby nas słyszą ?

Chwile przed końcem roku szkolnego zginął mój kolega. Dla wszystkich był to szok bo Sportowiec i bardzo dobrze umiał pływać jednak woda odebrała mu życie. Po pogrzebie, dokładnie w dzień kiedy odwiedzamy groby, przyszłam zapalić znicz i sie pomodlić. siedziałam tam z dobre pół godziny. Ogrom kwiatów i zniczy strasznie mnie przytłaczał... Powiedziałam wtedy " ( ksywka kolegi ) jeżeli mnie słyszysz to daj mi jakiś znak " nie minął tydzień a tu ... Siedze sobie przy komputerze i słyszę głośne " łuup ! " patrze przy biurku leży moje zdjęcie i bardzo duża i ciężka księga o medycynie. Odwróciłam się bo myślała, że mój Braciszek chciał mnie nastraszyć, ale nikogo nie było. ( nie zdarzył by tak szybko uciec ). Książka jest naprawde duża i ciężka, stała na szerokiej półce w drugim końcu pokoju, nie możliwości żeby spadła. a jednak jakimś cudem " przyleciała " aż taki kawal. Co o tym myślicie ? moja babcia za czasów dzieciństwa opowiadała mi jak to po śmierci jej mamy nad grobem poprosiła ją o znak jeżeli ją słyszy. parę dni później z szafki wypadły wszystkie talerze i żaden się nie stłukł. Stąd mi się wzieło by to wtedy powiedziec...
jestem niesamowicie przerażona wizją istnienia duchów. jeszcze kilka lat temu bałam sie do tego stopnia zjaw i innych tego typu stworów, że nie umiałam sama zasnąć.
No ale jakk to moja babcia mówiła " bać to sie trzeba Ludzi a nie Duchów, duch ci nic nie zrobi " tym nie mniej, ta sytuacja mnie przeraziła.
wierzycie że to mogło mieć powiązanie ?
Mellsii22, jak chcesz wierzyć, zawsze znajdziesz potwierdzenie =)
magia urlopu-za dużo wolnego czasu i znajduję tyyyle ciekawych wątków.
Jako dziecko mieszkałam z Rodzicami i rodzeństwem w dworze po dziedzicu.Historia Truszkowskich i Komaszyckich owiana była tajemnicą,dopiero dwa lata temu odrestaurowano pomijany grób pani dziedziczki-zmarła w wieku 34 lat.
Od zawsze działy się dziwne rzeczy ale rodzice zawsze nam tłumaczyli,że to korniki.Wiele pamiętam a do wielu rzeczy przyznał się teraz mój Tato.
Światło na strychu zapalało się co dzień o tej samej godzinie.Można było gasić a i tak się zapaliło i zgasło też kiedy zechciało.Kiedyś idąc z tata po mleko zobaczyliśmy,że się zapaliło i zapytałam tatę.Powiedział,że tak już musi być i już więcej nie pójdzie gasić.
każdego dnia o 7.30 rano i 18.30 wieczorem słychać było otwieranie wrót zewnętrznych i mocne kroki do naszego przedpokoju.Szły przez korytarz do tylnej werandy.Rano ganialiśmy te kroki bawiąc się w niewidzialna stopę(Rodzice dojeżdżali do miasta do pracy a my sami się wybieraliśmy do szkoły).Mama zaraz po ślubie kiedy taty nie było jeszcze z pracy czasami uciekała z domu wieczorem do sąsiadów,kilka razy w koszuli nocnej.A później pogodziła się z tym.Kiedyś miała imieniny,w gościach była jej siostra.Zapewne mama ostrzegła gości,że będą się dziwne rzeczy działy,bo kiedy przyszedł(chyba on,bo kroki były takie jakby w gumofilcach) to rozdarta ciotka zaczęła go wyklinać i złorzeczyć.
Miesiąc go nie było.
podobno nie wolno przeklinać ducha,bo dokłada mu się kary czyśćca.Trzeba się pomodlić ale nie złorzeczyć.
tato niedawno opowiedział historię-tuż po ich ślubie.Weranda była na całą długość domu z tyłu,cała przeszklona,zamknięta na kłódkę.Rodzice dostali to mieszkanie od mamy z biura jako pracownicze,więc nie wszystkie pomieszczenia były otwarte.W werandzie stał piec wolnostojący,taki na nóżkach.I rozpalił się tam ogień.Tata rozbił kłódkę siekierą,żeby zagasić,bo nie było rury i dym szedł do mieszkania.
Wiele było sytuacji ale jakieś 10 lat temu połowę dworu dostała nauczycielka jako mieszkanie pracownicze.Drugą połowę my wcześniej dzieliliśmy z inna nauczycielka,która mieszka tam do dziś.Poszłam kiedyś w gości do dawnej sąsiadki i pokazała mi,jak pięknie urządza się nowa lokatorka w moim byłym domu-przecudnie wszystko w drewnie zrobiła.naprawdę pięknie.i po jednej nocy porzucili wyremontowane mieszkanie.Teraz mieszka tam mój równolatek-dawny współmieszkaniec dworku.
Ale on nie ucieknie,bo zna tą sytuację od dziecka.
Jedynie w związku z piwnicą-lochem miałam zawsze traumę.jako 2-3 letnie dziecko miałam schizę,że widziałam tam diabła.Rodzice wozili mnie do babki odczyniającej uroki.Ale dopóki tam mieszkaliśmy to każdej nocy miałam sen,że stamtąd wyłazi i zagląda przez okno w kuchni.I mnie szuka.A ja chowam się pod stół pod samym oknem,żeby mnie nie wypatrzył.I nigdy nie chciałam siadać przy stole pod oknem,bo czułam,ze patrzy
Ja ogółem miałam kilka, albo nawet kilkanaście takich sytuacji, które delikatnie można nazwać "niewyjaśnionymi". Chyba największym, najtrudniejszym dla mnie do przejścia problemem są sny :/
Mam duże skłonności do zmetaforyzowanych, dziwnych snów, które niestety potem się sprawdzają - albo których znaczenie zaczynam rozumieć dopiero w trakcie, gdy coś się dzieje złego.

I tak, zaczynając od czasów, kiedy miałam 8-10 lat (okres podstawówki) śnił mi się przez mniej więcej miesiąc, dzień w dzień, ten sam sen. Śnił mi się wisielec. Byłam jeszcze wtedy za mała, żeby wymyślić coś takiego i w ogóle rozumieć, kto to jest, wisielec - rodzice z racji swoich zawodów zawsze chowali przede mną filmy z takimi widokami, i nie miałam po prostu okazji, by zapoznać się z tematem. Ale sceneria snu była zawsze taka sama: młoda, jasnowłosa kobieta (włosy związane w kucyk, pamiętam) jedzie białym fiatem przez ciemny las - nocą. W pewnym momencie uderza przodem samochodu w drzewo, ja cały czas obserwuję ją z boku. Gdy uderza w pień, na maskę auta spada sine ciało wisielca, jeszcze ze sznurem. A potem wszystko znika, przed oczami mam biało-czarne latające plamy i słyszę upiorny śmiech.
Gdy sny się skończyły, w ciągu kilku dni umarła moja ciotka, jedyna spokrewniona z nami (mną i rodzicami) osoba, jaka mieszkała w tym mieście, w którym wówczas pracowali rodzice. Umarła inną śmiercią, ale nagle i niespodziewanie.

Było jeszcze wiele innych snów, ale o tym napiszę już innym razem, za dużo tego na jeden post 😉
O, to jeśli chodzi o sny, to mam taki jeden, może nie straszny, ale jednak... No dla małego dziecka to była trauma.

Miałam 6, może 7 lat, kiedy pierwszy raz mi się ta sytuacja przyśniła. Kładłam się spać i w śnie wstawałam z miejsca, w którym się położyłam. Nie wyglądałam, jak upiór, czy coś tego typu, całkiem normalnie. Dodam, że co chwila zmieniały mi się perspektywy widzenia, raz 'byłam' w swoim ciele, raz patrzyłam na siebie z boku. Zaczęłam iść w kierunku schodów (mam dom piętrowy), w tym momencie patrzyłam na siebie z boku. Jak dotknęłam stopą pierwszego schodka to 'przeskakiwałam' do siebie. Zaczynałam do kogoś mówić, do jakichś dzieci, wtedy przyjaciół ani nawet koleżanek nie miałam, a w domu była tylko siostra, a na pewno nie mówiłam do niej. Biegały wokół mnie, poubierane w kolorowe piżamki, śmiały się i mówiły 'skacz, skacz, skacz', tak cicho, że myślałam, że ja sama próbuję się przekonać. Nagle barierka znikała, a ja skakałam, bardzo uradowana z siebie, po czym upadałam i umierałam powoli z otwartymi oczami, ale to nie bolało. Nie wiem, jak wyjaśnić, co było dalej- miałam wrażenie, że jestem w dwóch miejscach na raz, leżę na ziemi i stoję obok. To nie bolało, było nawet całkiem przyjemne, czułam się, jakbym była otulona mnóstwem puchowych kołder. A potem budziłam się.

Ten sen powtarzał się dzień w dzień, czasami po obudzenie zasypiałam ponownie i znowu ten sen, tylko jakby zaczynał zanikać, robił się coraz 'ciemniejszy' i coraz mniej szczegółów widziałam, zaczynałam się w nim bać i leżenie na ziemi już nie było przyjemne tylko bardzo niewygodne, płakałam, nie wiedziałam co mam zrobić, bo dopóki nie poczułam się w tym śnie komfortowo, to nie mogłam się obudzić. Ostatni sen tego typu przyśnił mi się po 1,5 miesiąca (nawet mam kalendarz, w którym skreślałam dni, w których on występował). Zeszłam na schody z jasnego drewna, bez barierki, skoczyłam i wtedy się obudziłam. W wieku 10 lat był remont schodów w domu i te nowe wyglądały dokładnie te, jak z ostatniego snu, a nikomu o nim nie mówiłam. I nadal jak sobie o tym śnie pomyślę, to cała się trzęsę.

Uff... Trochę się rozpisałam, przepraszam 🙂
Może to jest świadomy sen?
Nie wiem, w sumie, to od tamtej pory jestem tym snem tak przerażona, że nie sprawdzałam, jak to możliwe, że przez 1,5 miesiąca śniło mi się ciągle to samo, nawet parę razy w ciągu nocy. Może to mi podpowiadała podświadomość, może to był wytwór mojej wyobraźni, może jednak jest tak jak mówisz. No bo serio, jakiemu dziecku śni się samobójstwo?
malinowaa, mi. Mi się powtarzał sen jak skaczę z balkonu (mieszkałam na 5 piętrze, byłam w 1-2 klasie podstawówki), spadanie było realistyczne, później uderzałam plecami o ziemię i z chwilą uderzenia jakbym traciła oddech (uderzenie wypychało powietrze z płuc) po czym się budziłam. Śniło mi się też że jakiś olbrzym niszczył miasto a ja chowałam się pod biurkiem. Oba sny powtarzały się dość często. Do tej pory nie wiem co znaczyły

xxMalinaxx, w świadomym śnie masz "władzę" nad tym, o czym śnisz 🙂
Od jakiegoś tygodnia, minimum 5 razy dziennie widzę liczbę 13... O co kaman? 😲
Puść lotka  🤣

...a ja przynajmniej 2-3 razy w tygodniu patrzę na zegarek i jest godzina 21:37. Od dłuższego czasu. Mój maż mówi, że o tej godzinie umarł Jan Paweł 2 i to jest znak, żebym się nawróciła i pomodliła za niego ( bo ja z tych małokościelnych jestem, mówi o mnie antychrystek, sam do kościoła co niedziela pogina). Ale jak można się pomodlić za kogoś? Zmówić Ojcze nasz i na koniec powiedzieć, że to była modlitwa za tą i tą osobę?

ja mam trochę inaczej... zastanawiam się jak to jest umierać. Na przykład, jak jadę samochodem zastanawiam się, co czują ludzie, którzy giną w wypadku samochodem i ciekawe jakby to było skręcić teraz pod tego tira. To jest chore, bo czasem myślę, ze właśnie w taki sposób umrę...z własnej głupoty..ciekawości...

mieszkałam kilka lat z osobą, która miała dziwne umiejętności, czy jak to tam nazwać. Wyśniwały jej się różne rzeczy... że np dziś będzie rozmawiać o tym i o tym z tą osobą, i faktycznie tego dnia tak było, przy czym ona nie zaczynała tego tematu.. zawsze rano mi opowiadała swój sen, taki miałyśmy zwyczaj, więc wiem, że nie wymyśliła tego.. Kiedyś powiedziała, że śnił jej się pociąg, że nagle hamował, i ze coś się stało. Potem poszła do sklepu i przyszła zdenerwowana... kolega zginął nad ranem pod kołami pociągu ratując życie drugiemu (przeżył..). Kiedyś się obudziła i powiedziała, że ktoś dorosły umrze lub umarł... tego dnia tragicznie umarła mama koleżanki (poślizgnęła się na chodniku i uderzyła głową o lód, zmarła na miejscu).
deksterowa, też mam tak z tą godziną już od bardzo dawna. Myślę jednak, że równie często widzimy inne godziny, a że tę kojarzymy ze śmiercią Jana Pawła II, to wydaje nam się, że nad wyraz często się pojawia 😉
Tylko, że ja nie wiedziałam, ze on umarł o tej godzinie i dopiero jak mężowi powiedziałam o tym dziwnym zjawisku, to mnie uświadomił..🙂
Przypominam, że jest oddzielny wątek o snach 😉
Juz kiedyś się tu udzielałam z moim duchem, ale dla przypomnienia, jako ze to było dobrych pare stron temu, plus poprzedni duch 😉: [url=http://moje-podlasie.blogspot.co.uk/2014/01/czesc-13-duchy-angielskie.htmlDuchy angielskie[/url]
Ja również miałam kiedyś małe "schizy" z godziną... A było tak.
Byłam kiedyś na mszy młodzieżowej, na której ksiądz odprawiał kazanie o opętaniach przez szatana (był świadkiem egzorcyzmów). Zainspirował mnie ten temat i będąc w domu obejrzałam bardzo ciekawy, ale i przerażający dokument "Egzorcyzmy Anneliese Michel" (dla zainteresowanych:
-> pierwsza część, z boku jest reszta ). W dokumencie często przewijała się godzina 3 nad ranem, to godzina szatana podobno (już dokładnie nie pamiętam). Tak się to zakotwiczyło w mojej świadomości, że przez kilkanaście dni budziłam się o minutę, dwie przed 3 nad ranem zlana potem. Ale to nie wszystko. Kilka razy punktualnie o tej godzinie SAM włączył mi się laptop. Leżałam w łóżku i myślałam, że dostanę świra, tak się bałam. Najgorzej było jednak kiedy jednej nocy (oczywiście o 3) po prostu, same z siebie, otworzyły się drzwi mojego pokoju. Nie na oścież, uchyliły się. Żadnego przeciągu nie było. Prawie zawału dostałam! Po kilku tych trwożących wydarzeniach bałam się w nocy spojrzeć na zegar... Na szczęście to budzenie się minutę przed 3 po jakimś czasie się skończyło!
A, jakiś niewidzialny ten Twój duch. W sumie, tocałkiem wiarygodny 🙂

A, jakiś niewidzialny ten Twój duch. W sumie, tocałkiem wiarygodny 🙂


No i widzisz, łachudra do tej pory mnie prześladuje  😁 Duchy angielskie
Opisałam już swój sen, chyba pora na domowego duszka, którego, nie powiem, czasami się boję.  😁

Tak słowem wstępu może wspomnę o tym, że nasz dom stoi na starym cmentarzu żydowskim z I Wojny Światowej (!). Jeszcze na polu obok można znaleźć płyty betonowe, kiedyś widziałam nawet nagrobek, a babcia opowiadała, że kiedy sąsiad budował dom, to robotnicy napotkali ludzkie szczątki. Nie znam tożsamości swojego ducha, wiem jednak, że lubi straszyć. No, nie mówiąc, właśnie patrzę na falującą firankę, jakby ktoś podszedł i po prostu zaczął się nią bawić. Owy duch lubi przestawiać przedmioty (uczyłam się, notatki zostawiłam na biurku, poszłam spać, budzę się 3 h później- notatki leżą na szafce po drugiej stronie pokoju), uderzać w biurko (które wydaje dość specyficzny dźwięk podczas uderzenia, nie pomylę go z niczym innym), w lampę oraz trzaskać szufladami w mojej starej szafie. Oprócz tego bardzo spodobało mu się wyłączanie i włączanie laptopa, robi to notorycznie. Potrafię zostawić włączony laptop z ważnym dokumentem i pójść coś zjeść, po 5 minutach wrócić i zastać panel logowania. Zrzuca ułożone ubrania, wyłącza przedmioty z prądu, włącza i wyłącza światła... Dużo by tego wymieniać. W sumie powinnam się przyzwyczaić, ale nadal mi stają włosy dęba, kiedy o nim piszę i mam wrażenie, że zagląda mi przez ramię na ten post. Czasami jest przydatny- kiedy zdechł mi pies i umarła babcia, w obu przypadkach leżałam zagrzebana w łóżku, płacząc niesamowicie. Słyszałam charakterystyczne 'szur' po podłodze, odsłoniłam kołdrę, usiadłam i zamarłam, kiedy poczułam, jak ktoś kładzie mi coś na ramieniu. Oczywiście nikogo tam nie było, za to ja momentalnie się uspokoiłam i co parę godzin tylko chlipnęłam sobie. Poza tym, mam pewną porę, od której nie wychodzę w nocy z pokoju, bo jak wyjdę, to mam wrażenie, że gapi się na mnie tysiąc par oczu i tylko czeka, aż coś mi się stanie, a w życiu, od 00😲0 do 6😲0 nie ma mowy o wychodzeniu z sypialni, dostaję histerii, kiedy ktoś mnie woła pomiędzy tymi godzinami i mam wyjść do niego. Chyba to wszystko o moim duchu (a może duchach)?🙂 Może mi się tylko wydaje, że coś w naszym domu jest, a może nie, nie wiem.

Mam jeszcze jeden post, o pewnych wędrownych duchach, ale to następnym razem.  😁
Taka przydatna rada dla osób odwiedzanych przez duchy. Nie trzeba się bać. Duchy są raczej neutralne, tylko szukają kontaktu.
Ja się staram odwrócić i pytam/witam. Pomaga. Sposób zapożyczony od mojej kolezanki. Bardzo skuteczny. Poprostu przyjaźnie zagadać. Odmówić wieczne odpoczywanie. I już.
Tak tylko jak ten potencjalny duch stoi pod oknem to nie zapraszać do środka. 👀 Ja mam schizę po tym jak usłyszałam głośne pukanie w szybę za sobą. Reszta rodziny siedziała w salonie, okno na zamknięty ogródek który miał oświetlenie z czujnikami ruchu. Zmroziło mnie. Rzuciłam tylko okiem czy światło się zapaliło (nie), wrzasnęłam "nie wchodź!" i zwiałam do salonu. Więcej się nie powtórzyło.
Taka przydatna rada dla osób odwiedzanych przez duchy. Nie trzeba się bać. Duchy są raczej neutralne, tylko szukają kontaktu.
Ja się staram odwrócić i pytam/witam. Pomaga. Sposób zapożyczony od mojej kolezanki. Bardzo skuteczny. Poprostu przyjaźnie zagadać. Odmówić wieczne odpoczywanie. I już.


U mnie w pracy jest duch. Upodobał sobie jeden z pokoi. Powiedzmy, że pokój jest czysty, posprzątany, a 5 minut później kubki leżą na innym miejscu, telewizor gra, prysznic wygląda, jakby ktoś go używał (a jeszcze chwilę temu był suchy i nikogo nie było w tym czasie w pokoju!)
Kiedyś weszłam do tego pokoju i ze dwie minuty później okno samo się otworzyło. A to jest takie okno z blokadą, nie da rady, zeby otworzyło się samo. Innym razem moja koleżanka i jej syn zobaczyli na drzwiach czarny "cień" - z całą pewnością nie należał do żadnego z nich.
Któregoś dnia właśnie ta znajoma weszła do pokoju - telewizor znowu sam się włączył, okno znowu się samo otworzyło, kubek "spadł"... na to moja znajoma w ryk:
- "Ty cholero jedna, ja tu pracuję! Zamknij się!! Zostaw mnie w spokoju, ja nie mam czasu na twoje durnoty!!!"
Telewizor się wyłączył, okno zamknęło, od tamtego momenty w pokoju mamy ciszę i spokój 😁
Nam co jakiś czas coś krąży wokół domu. Mamy z Konradem rozbieżne zdania w tej kwestii- on uważa, że to coś nie widzi naszego domu i jest zdecydowanie negatywne. Ja to odbieram inaczej- widzi nasz dom, ale nie może do niego wejść i jest z tego powodu sfrustrowane i zdenerwowane, ale samo w sobie złe nie jest. Fakt faktem, że coś czuć 😉 I często coś mi kątem oka miga za oknem. Ale ja za cienki Bolek jestem, żeby to sklasyfikować 😉
Chyba zwykła rozmowa z duchem dała jakieś efekty, bo obecnie tylko faluje firanką (w kółko i w kółko, dopiero jak głośno powiem, że muszę się na czymś skupić to przestaje) oraz przestawia przedmioty, nie podoba mi się to za bardzo, bo jestem sama w domu od przedwczoraj i moje miny muszą być bezcenne, kiedy wchodzę do sypialni, a tam stos książek przeniesiony z szafki na biurko lub ciuch, który był naszykowany do prania (głowę dałabym sobie uciąć) leży na łóżku ładnie poskładany.  😁 Stwierdziłam, że nawet śmiesznie jest 'rozmawiać' z tym 'moim przyjacielem'.  🤣
A co powiecie na takie zdjęcie?
Robiłam wtedy foty nowego storczyka(jestem ich miłosniczką),byłam sama w domu,piękny letni dzień...
kamikami wow...
Można się dołączyć ? Póki co nic mi do głowy nie przychodzi z tego typu historii, ale jak będę miała będę pisać 🙂 I chętnie Was poczytam...🙂
Raczej do innego wątku to pasuje (wątku o snach), ale napiszę:
Kiedyś miałam dziwny sen. Nie będę się rozpisywać. Przewinął mi się w nim chłopak, który na koniec powiedział do mnie: ,,nawet nie potrafisz uciec do miasta". Później chyba przez tydzień śniła mi się twarz tego chłopaka, śmiejącego się ze mnie: ,,nawet nie potrafisz uciec do miasta!". Powtarzał to parę razy i znikał. W końcu powiedziałam, żeby zostawił mnie w spokoju i się odwalił.
Ode mnie się odczepił i przyśnił się mojej (wtedy) przyjaciółce. Powiedział jej, że wróci. Nie opisywałam jej, jak wyglądał, ale jak ona go opisywała, to wydawało mi się, że to ta sama osoba była.

Po kilku latach zaś śniło mi się, że nasza rodzina ,,musi uciec do miasta". Nadal nie wiem, o co z tym miastem chodziło  🤔wirek:
Moje dziecko mnie wczoraj... zaskoczyło.
Teściowie ją odwieźli, trzymałam ją na rękach w kuchni, dopiero co rozebraną z kurtki. Mała spojrzała się w górę, wskazała palcem na sufit i zaczęła się do niego cieszyć.
Wiedziałam, że mamy coś na strychu. Ale nie sądziłam, że jest w tak dobrej komitywie z moją córką... 😵
Nie jest to osobny przypadek, już wcześniej potrafiła śmiać się do sufitu czy rogu sypialni i bawić się w nim x czasu, totalnie zapominając o świecie 🤔wirek:
Dziecko indygo 😉 nie martw się, albo przerobi to na jakiś talent albo z tego wyrośnie 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się