Na osiołka to i ja nie mam pomysłu, ale szetlanda to bym zaraz do jakiejś bryczuni, albo dwukółki podpięła i niech śmiga. Samo ograniczenie jedzenia nie będzie skuteczne. Koń jedzący "marne" pasze - mało energetyczne - staje sie jeszcze bardziej leniwy i powolny, a jeszcze jak go postawisz na gołym padoku z sianem podetkniętym pod nos to juz w ogóle się nie ruszy. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji. Ja swoich też codziennie w obroty nie biore, nawet kilka dni z rzędu wegetują, ale wtedy albo je po prostu przepędzam kilkanaście minut po padoku, róznymi chodami, albo troche lonży, żeby postępowały i pokłusowały.
Muszę tu powiedzieć smutną prawdę. Fajnie mieć takie poczucie, że się o konia zadbało dając mu same super bezpieczne rzeczy. Tylko, że najbardziej jakoś żal jest dać to, co najdroższe - CZAS. Gdy konie naprawdę pracują to i ten cukier z trawy nie jest im straszny. Ja nie mówię o koniach z przewalonym metabolizmem ofc. Ale jak takie normalne zdrowe przydomowe tuptusie wyniuniane mają takie pańcie, co troskę lubią okazać tym, co konikowi kupiły w woreczku znowu zdrowego albo co nowego jeszcze nwywijały w diecie, albo czym i co mu posmarują, bo to wszytsko jest najłatwiejsze, zamiast brać tyłek w troki i zapewnić koniowi wysiłek fizyczny, jaki mu jest potrzebny, ta ja sie nie dziwie, że potem wszytsko koniowi szkodzi. Suplementujcie konie ruchem to i cukier w trawie nie będzie straszny! I ja to z pełną świadomością kieruje też do siebie, niestety.
kurczę, żabeczka nie widzisz, że część ludzi, z którymi się tak spierasz mają doświadczenie wynikające z tego, że prowadzą stajnię nie od wczoraj? Co z młodymi ogierkami oraz kobyłami i źrebakami w sezonie letnim, kiedy to są 24 na dobę na dworze? Wiedzę można też czerpać z doświadczenia innych. Przejedź się do stajni hodowlanych i już nie rzucam takimi molochami jak np. stajnia Paula Schockemöhle, ale z polskiego podwórka masz Gałkowo, albo Feniksa albo dziesiątki innych stajni, gdzie hoduje się konie.
Tomu- ja Cię błagam- nie myl metody dr Starasser z tym co reprezentuje KG w "Kopytach..." Z tego co mi wiadomo jego wiedza praktyczna oparta jest na dość skromnej liczbie jego osobistych koni (8szt), to w większości kuce, które łatwo utrzymać w dobrej kondycji, a nawet za dobrej 😉 Pani dr nie prowadzi żadnej krucjaty przeciwko trawie ❗ Ale mogę się upewnić na kursie, na który się wybieram 😀 Ale dość 🚫 Sama mam przydomową stajnię, 3 dobrze/czasem za dobrze wyglądające kuce ale w życiu by mi nie przyszło do głowy odchudzanie konia (zdrowego) przez nie wypuszczanie na pastwiska. Owszem, ograniczam kucom ten czas, bo trwa zadbana, pastwiskowa różni się niestety od tej dzikiej, łąkowej a konie otyłe są po prostu ociężałe a ja nienawidzę prosić konia o wyciąganie każdego kroku. Jeśli będę miała kiedyś dzikie pastwiska to nie będę im ograniczała wypasu, na razie muszę 🙁 Arab i źrebak (aqh/sp) będą się pasły przez cały czas swojego pobytu na dworze, bo wiem, że im nadwaga nie grozi. Smutne jest to, że spora liczba osób uważa dietę za klucz do sukcesu, z mojego rajdowego doświadczenia wynika proste spostrzeżenie- zabierz tucznika w góry na kilkudniowy (ideał kilkutygodniowy) rajd a przywieziesz pięknie zbudowanego konia, zabierz konia chudego- przywieziesz szkielet. Koń pracujący(zdrowy) może jeść normalnie i wyglądać dobrze. stillgrey- ja tez rok temu przechodziłam przez okres mnóstwa pytań i wątpliwości. Obserwowałam kopyta moich koni po suplementach, pastwisku, owsie, stresie, rajdach i powiem, że każda zmiana, nawet ta pozytywna była widoczna u bardziej wrażliwej sztuki w postaci obrączki. Miesiąc temu była u mnie Branka, oglądała kopyta, widziała konie (Scarlett jest obrzydliwie gruba po bezrobotnej zimie ale obcinać dostępu do kiszonki nie będę, szczególnie, że kobyła mieszka w wiacie) i stwierdziła, że problemów żywieniowych nie widzi ❗ choć kobyła wciąż ma obrączki po wewnętrznej stronie kopyta (mechaniczne). Ja latem rozdzielam konie- arab siedzi na pastwisku cały dzień, hucki idą albo na gorszą trawę albo na wybieg.
Angela OK mniałem czujke ruchu przy lampie ale ona ma ograniczone pole widzenia i psy ją włączały bez przerwy. Mam bramę w oddaleniu od stajni . Poza tym gdy podłączysz czujki pod dzwonek to będzie cię budzić przy każdym przejściu psa lub przelocie ćmy. Mój zestaw budzi mnie tylko po otwarciu któregoś z pomieszczeń. Pozdro.
tylko sie ze mnie nie śmiej 😉 ja chciałam to zamonotwać w stajni przed drzwiami 🤣 ale od wewnątrz Znalazłam jeszcze te brzęczyki na drzwi i okna tylko widzisz -u mnie to troche skomplikowana sprawa . Stajnia jest oddalona od domu 200 metrów ale znajduje sie przy drugim domu gdzie mieszkają wujkowie męża.Ja kabelka do siebie nie podciągnę ale śpię tak że jak wujka psy szczekaja to sie zrywam choć dzieli nas odległość i drzewa. Do mnie to musi być jakieś połączenie radiowe bo wujkowie mają tyle odwagi w sobie ze jak pies szczeka w nocy to bardziej kołdrę na siebie naciągają 🤣 i nikt nie wyjży. Ja sie zawsze zrywam. Potrzeba mi czegoś co chałasu narobi .Psy są na łańcuchach albo mam w domu ale te to leniwce są totalne .. I nie wiem nawet czy jak zamknę w stajni to nie pomogą wyprowadzić zwierząt 🤣 One są groźne jak są zapięte a jak puścisz to sie łaszą do każdego. Normalnie sie martwię 🙁 bo nie mam nikogo kto mógłby mi to zrobić 🙁 musze sama cos kupić U nas nie ma ani płotu ani bramy ..To wszytko nie jest ogrodzone a aby to ogrodzić? Nie ma narazie szans. Jedynie wybudowac wiatę pod moim domem bo tu mniej sie będę o konie martwić.Ale teraz to ja planuję siatke aby powiększyć chłopakom pole do biegania.A jak z tym sie uwinę dopiero będe mysleć o wiacie.
Mieliśmy konisko po tym samym ogierze co Zabeczka i upaść tego zwierzaka to był wyczyn. Za to jak ruszało pastwisko, to koń po prostu piękniał w oczach.
Ja się chętnie zamienię, oddam mojego konia za konia który puchnie z powietrza 😉 Może być źrebak 🙂 Mój potwór może jeść, jeść, jeść i ni chuchu, żeber nie widać tylko zimą jak sierścią obrośnie 😉 Super koń rekreacyjny, może siedzieć na każdej łące byle 24h na dobę, bez ograniczeń, może ktoś chętny 😁
ansc -szkoda że daleko bo bym na twoją propozycję przystała 😉 uwierz mi, że z takim co tyje od powietra też łatwo nie jest. Moja przy codziennej, dwugodzinnej jeździe i ograniczonej diecie zaczyna upodabniać sie do konia, poza tym jest hipopotamem z celulitisem na zadzie, wymiękam 😵
[quote author=ms_konik link=topic=19013.msg1342619#msg1342619 date=1332144271] Mieliśmy konisko po tym samym ogierze co Zabeczka i upaść tego zwierzaka to był wyczyn. Za to jak ruszało pastwisko, to koń po prostu piękniał w oczach. [/quote]
dea, O ile dobrze kojarzę - Twój koń, który nie mógł być na trawie, to nie kuc czasem? Pamiętam jak opisywałaś jej odchudzanie, które łatwym zadaniem nie jest, więc tym bardziej wielki szacun dla Ciebie, że się za to bierzesz. 🙂 Wiele ludzi stwierdziłoby, że "och, toż to dobrze wyglądający koń! co tu odchudzać".
Dobrze kojarzysz, pół kuc walijski, pół arab. No, ja w sumie też tak uważałam, dopóki nie zauważyłam, że jak ona mnie widzi, to chce podbiec, ale nie może i toczy się sztywnawym stępem. Dodałam do tego zmianę wyglądu jej kopyt (wydłużył się pazur, spłaszczył się tył kopyta, ściany wsporowe zmieniły... no nie chcę wchodzić w szczegóły, ale było widać, że pojechały w stronę ochwatu), wtedy zdałam sobie sprawę, że ją BOLI CHODZENIE. Jak się coś takiego zauważy, to naprawdę łatwiej odmówić koniowi trawy. Później jeszcze musiałam walczyć np. z moją mamą, która nadal uważała, że skoro stoi na nogach (a nie leży i jęczy) i sierść ma błyszczącą, to nic jej nie jest i trawka się należy 😉 Muszę zrobić jej aktualne zdjęcia, wygląda już jak koń, nie ciężarny hipopotam 🙂 i podbiega do mnie jak ma ochotę. Na pewno pomogło też dopracowanie suplementacji mineralnej. Ona w tej chwili nie wyjada całej siatki siana, którą dostaje na noc. Kiedyś wciągała wszystko, jak odkurzacz. Tak jak mówię, będę mieć na nią oko, ale teraz jest na wybiegu trawiastym z resztą stadka (razem 5 sztuk). Przez czas odchudzania miała siano dostępne non stop (!) w siatkach z małymi oczkami 👀, tylko trawa ograniczona (czasem ją w ręku wypasałam chwilę).
Własnie, z tym kwitnieniem to mi się nie zgadza, przeciez najsłodsza to jest trawa krótko przycięta albo ledwie wyrośnięta. Najgorsza ostro wygryzana "zestresowana" albo wczesnowiosenna. Zakwitnięta, długa jest już bezpieczna. Zwykle własnie takich łąk (albo raczej leśnych polanek) szukam na popas w terenie, z wyrośniętą albo przerośniętą, starą trawą.
Zdecydowanie ode mnie głos za terapią ruchem!! Tylko że konia, ktory jest zapasiony do takiego stopnia jak ruda była - boli go ruch pod własnym ciężarem - przecież nie dociążę swoim tyłkiem (katija - naprawdę nie zawsze się da). Najpierw musiałam ją odchudzić (jak się poczuła nieco lepiej, to dzieciaki na nią wsadzałam), teraz mogę ją ruszać i pilnować, zeby problem nie wrócił. Taki jest plan. I ogólnie: lepiej zapobiegać niż leczyć...
EDIT: monia - ale o co Tobie chodzi?? I weź ten link zmniejsz, bo forum się rozjechało...
Dea napisała Własnie, z tym kwitnieniem to mi się nie zgadza, przeciez najsłodsza to jest trawa krótko przycięta albo ledwie wyrośnięta. Najgorsza ostro wygryzana "zestresowana" albo wczesnowiosenna. Zakwitnięta, długa jest już bezpieczna. Zwykle własnie takich łąk (albo raczej leśnych polanek) szukam na popas w terenie, z wyrośniętą albo przerośniętą, starą trawą.
To zapraszam Ciebie do siebie.. tego akurat u mnie nie brakuje. 🤣 Co prawda akurat tam gdzie tego jest najwięcej to dosyć ciekawa górka ale jak widac moje mają radochę ganiać sie pod górkę i pomiędzy drzewami - i niech im to na zdrowie 😉 🏇
Angela - nasze też mają teraz "własną" gorkę z suchymi badylami 🙂 dzięki za zaproszenie, jeszcze weźmiemy na serio i zrobimy Ci jakiś nalot 😎 może w wakacje 😉
katija Nie chodzi o samą insulinoodporność, ale czy ten związek nie występuje przypadkiem u moich koni w podwyższonej formie. I uważam że nie o tym koniu mówimy.. bo mi głównie śmiga o tego większego 🙂 I jeśli okaże się jak wspomniała ms_konik, że faktycznie mamy zielone światło.. pomyślimy o pastwisku. Jakim , jakiej wielkości itp itd.. przemyślę sprawę i skonsultuje to ponownie z osobami mądrzejszymi ode mnie. Pisałam wcześniej jeśli strunę się napnie zbyt mocno pęknie jeśli popuści nie zagra.. postaram się to wypośrodkować.
ms_konik jeśli chodzi o kobyłę to zgodzę się nie jest spasiona i ciężko w ogóle cokolwiek z nią zrobić w tej kwestii.. 🙂 ale chcę mieć pewność jak pisałam wcześniej wyżej, zastanawiam się czy miejsca, które wraz z nią odwiedziłyśmy nie odbiły się na jej zdrowiu. Sama też zanim nie przeszłam na wysłodki karmiłam konie owsem.I nie jestem dumna z dawek które im wtedy serwowałam 🙁 Ale głównie skupię się na tym dużym chłopcu.
dea z tym kwitnieniem mam informacje z kursu oraz książki KD 🙂
monia Eee... znowu zonk 🙂 Zapraszam pooglądać papierki kobyły. A moze: czekaj czekaj jak to szło... kucyk niemiecki? 😁 Ale to raczej nie wątek do tego typu rozmów za co z góry użytkowników przepraszam, - off top.
Megane kobyłka ma ojca wpisanego w paszport. Sama jest jako wielkopolak 😀
OK, zajrzałam do wiarygodnego źródła (safergrass.org) i tam znalazłam to: [quote="Factors affecting NSC levels in grass"] Stage of Growth Generally speaking, new short grass is low in sugar, and the concentration increases with higher leaf area, concentrates in the elongating head, peaks at flowering, then declines with maturity, other factors being equal, which they generally aren’t. This concept has gotten us in trouble, so I feel the need to elaborate on this point. The reason this gets a little tricky is because we have to be careful to note if we are talking about average NSC concentration in the whole plant, or parts of the plant. First we have to understand the concept of ‘source’ and ‘sink’. We generally think of leaves as being the ‘source’ of the NSC, because that’s where they are made. The growth point and developing head are considered the ‘sink’ because that’s where the NSC is most needed. The growth point can contain up to 40% of the dry weight as sugar and starch. But when a plant is re-growing from stubble, the new leaves may actually be a sink, utilizing carbs that were stored in the plant base until such time that the leaf area is large enough to start making more carbs than it is using for it’s growth. This is why if we look at data for ‘total’ plant carbs, this period of initial growth will be lower overall. Then when the grass gets 6-8 inches tall, depending on the kind of grass, it’s gets strong enough to start making the amount of carb necessary to form seed heads. The elongating shoot will become the sink, drawing sugars from the leaves. At this stage, the stem will have more sugars than the leaves. The generation of the emerging reproductive organs, the flower and later seeds, is the highest priority sink. This portion of the plant has the highest sugars, and is why it is so common to see horses grazing selectively on newly emerged heads. These new heads can test 4X higher than grass leaves in tiller stage, and are horse candy. I believe this is the reason why we continue to see grass founder even after the nighttime temperatures warm. As seeds mature, the sugars are converted to starch, which is less soluble than sugar and fructan, therefore is a more stable, long-term form of storage carb. Hay cut in this mature stage of growth will be the lowest in sugar content overall. From this stage on, in a grass that has not been grazed or cut, the overall % of sugar declines, unless stressful environmental conditions occur, which could increase NSC in any green tissue. In a study conducted in cooperation with USDA, we found that environmental conditions were more important than stage of growth as a factor in NSC, and especially fructan content, of oat hay. Leaving mature, ‘standing’ hay for later use may be an option, but also eliminates a couple of months of productive grazing time late spring and early summer. Regrowth from mowing after heading is lower in NSC than the initial growth. This makes sense from the standpoint of plant physiology. The plant has put most of its strength (carbs) into reproduction, and will be weakened (depleted of carbs) if this is removed. This is why specialists in rotational grazing recommend that regrowth not be grazed until the plant is back to 6-8 inches tall, when it has enough leaf area to be back in ‘source’ mode, rather than ‘sink’. [/quote]
...podczas kwitnienia faktycznie jest wysoka zawartość cukru (szczególnie w kłosach), ale PO kwitnieniu spada. Czyli kwitnące niekoniecznie, ale przekwitnięte są bezpieczne. Czemu mam wrażenie, że ta dyskusja powinna się toczyć np. w wątku ochwatowym albo chociaż pastwiskowym/trawiastym? 😉
Angela - nasze też mają teraz "własną" gorkę z suchymi badylami 🙂 dzięki za zaproszenie, jeszcze weźmiemy na serio i zrobimy Ci jakiś nalot 😎 może w wakacje 😉 ależ cały czas na to liczę 😉
Jejku jak czytam ostatnie parę stron to boję się wrócić z końmi do siebie. Mam ok 12 ha łąk. Konie zawsze wypuszczałam i przed i po koszeniu. Co prawda zaczynając od 5 minut i stopniowo zwiększałam im czas. Nigdy (tfu tfu tfu) nic się nie działo, nawet rozwolnienia nie miały. Fakt nie przesadzam z owsem wręcz "oszczędzam", lizawka i siano to podstawa. Aczkolwiek w sezonie pastwiskowym siana nawet nie tkną. Teraz jak czytam te wywody to strach zabrać konie do stajni przy domu.
No właśnie.. Ja na szczęście wypuściłam je zanim zaczełam czytać 😉 Ale oczywiście nie mam nic na mysli złego-aby ktoś nie uważał że to sarkazm i czepianie sie z mojej strony tylko poprostu nie zastanawiałam sie nad tym. Dla mnie koń jest stworzony do życia na wolnym wybiegu.Zawsze czułam że tak być powinno. Mam różną trawę i przeganiam je z miejsca na miejsce aby miały i wiecej ruchu i przede wszystkim mam w tym też inne intencje -uczę je reagowania na moje słowa ,pracuję nad ich uwagą i dzieki temu poświęcam im też czas który bardzo chcę im dać -od siebie.Nawet dostęp do wody mam tylko na małym padoku i przeprowadzam je tam do pojenia. Mimo terenów na wybieg chodze z nimi na spacery ,zależy mi na tym kontakcie i wydaje mi sie ,ze takie małe przydomowe stajnie mają w tym właśnie swój urok. W dużych nacisk kładziony jest na coś innego a w małych też jest inaczej. Prawdę mówiąc jak za dużo czytam to za dużo potem myślę i boję sie że może coś sie stać... ale nic sie nie dzieje i cieszę sie że nie nastawiłam sie ze strachem na to wyobrażenie o wolnym wybiegu na moich łąkach.
zabeczka17 podziwiam Twoją troskę o konie. Ja bym jednak nie przesadzała. Koń = pastwisko (bez znaczenia w jakiej fazie są rośliny) Przy dobrej jakosci pastwisku oszczedzasz na innych paszach, często od maja do sierpnia nic wiecej nie trzeba podawać, przy dwóch koniach karmionych sianem 60 kostek miesiecznie, przez 4 m-ce wychodzi 240 kostek x 4 zł sztuka prawie 1.000 zł i nie oszukujmy się jest to mega ważne. Jeżeli błyszcząca sierść i zdrowe kopyta nie są oznaką zdrowia, to na czym się wzorować, ciagle badać bo a nóż widelec czegos gdzieś jest za duzo albo za mało i być moze kiedyś coś moze gdzieś coś wyjść... Staram sie zrozumieć Twoje obawy związane z pastwiskiem. Są pewne przypadki kiedy należy to zrobić, np. szetlandy łatwo sie ochwacają, szczególnie na pastwisku wysokobiałkowym (nie jest to jednak regułą). I przypadek z życia, koleżanka trzyma klacz w stajni pensjonatowej gdzie konie od maja do października są na dworzu 24/h. Klacz tak dobrze przyswaja zielonkę, ze niestety na noc ma zakładany kaganiec, gdyż mimo codziennej pracy (jazdy pod siodłem) od razu łapała znaczną nadwagę. Ja również mam konie u siebie od niedawna. Sprowadziłam 30 kwietnia zeszłego roku. Od razu pogrodziłam pastwiska i puściłam, początkowo na godzinkę, potem na dwie, trzy... po dwóch tyg chodziły od rana do wieczora, nie ma dla nich większego szczęścia. I na koniec przytoczne wcześniejszą wypowiedź "POZWÓLMY KONIOM BYĆ KONIOM".
Mazia dla mnie istotny jest jeden fakt... o ile ( i czy wogóle ) moje konie mają podwyższony poziom insuliny. To mnie interesuje. Reszta moich działań w tym temacie będzie wynikała jak otrzymam wyniki 🙂 Nic na oko.
Bo oprócz wchłaniania informacji trzeba ją jeszcze trawić 😉 umiejętność wręcz niezbędna w naszym dzisiejszym, bogatym w bardziej lub mniej wartościową informację, świecie... ale lepiej uciec z krzykiem, coponiektórzy to z głooośnyyym 😀iabeł: i do mamusi tradycji, przytulić się do kiecki 😉 kurczowo dzierżąc podręczniki z lat 20., albo jeszcze lepiej - z antyku.
Dla tych mających wybitne problemy z trawieniem: nie piszę tu o bezkrytycznym przyjmowaniu wszelkich nowości, a o przyswojeniu nowej wiedzy i pomyśleniu, dodaniu do wiedzy, którą już się posiada, werfikacji poglądów lub - po wnikliwej analizie - odtrąceniu "nowego nabytku". Zamykając się na wszystko "bo kiedyś tak nie robili i żyli" cóż - sporo się traci czasami.
Zdrowy rozsądek, po angielsku - common sense, niestety, is not so common.