Burnuszek (starszy kot) łowi myszy super🙂 Czasami jak sprzątam boksy i coś zauważę to wołam go...5 minut i po sprawie🙂 A Mały, który został łapie myszy i zostawia mi w siodlarni... 😵 Kiedyś zbierałam groch i przyniósł mi pod nogi🙂
moja kotka co chwila przynosi mi z pola jakieś myszy i nornice pod okno... a mała w domu łapie myszy, bo niestety są. a kocury od czasu do czasu też coś przyniosą. jak będzie stajnia bliżej, to może jak zbiorą się do kupy cztery koty, to nie będzie aż tak dużo myszy
młode za wszelką cenę chcą się wcisnąć do domu, i chyba przywykły, że dostają wątróbkę, kurczaka czy wołowinę i im się nie chce latać za myszami 😉 stary łowi, ale niestety zawsze wraca z pola ze zdobyczą, nigdy ze stodoły...
w domu my łapiemy myszy, bo jak buszowała w garderóbce to zamknęłam tam starego, żeby złapał. taaa... rozmiałczał się jakby mu groził kataklizm i mysz złowiłam bohatersko kapciem...
Isabelle, dobra jesteś 😉 u mnie myszy są tak bezczelne, że wchodzą w kuchenkę pod płytę grzejącą, aż się boję, że mi tam kable poprzegryzają... dwa razy chyba się jakaś spaliła, bo smrodek był... nie wiem jak się pozbyć tego ustrojstwa... :/
Płomień dalej modli się nad żłobem... Heh bo za mało dostał :P
u mnie w domu żadnej myszy nie ma U mnie nawet w dzień się pojawiają tu gdzie teraz siedzę. Miałam akurat młodego kota na kolanach (straszny pieszczoch), a tu nagle jak mi nie wystartuje pod szafę, no to ja za nim hehe On złapał mysz a ja kota... i mysz kolejna ocalona heheh ciekawe czy w niebie dają za to jakieś dodatkowe plusy bo tych myszy już na koncie trochę mam 😂 Żeby nie było - kot w nagrodę dostał pasztet 😉
ja myszy nie ratuję 😉 wywalanie nic nie da, bo się nie nauczą, że "tu leją" i włażą tabunami. po przegryzionych kablach i wiecznie sprzataniu mysich odchodów tłukę bezlitośnie, najcześciej ogłuszam kapciem, i potem nieprzytomną merdam kotu przed twarzą (wtedy małe łapią i zjadają), bo same cos się łowiectwa nauczyć nie chcą, tylko ładują się do domu jak wariaci przy każdej możliwej okazji... no cóż, bardziej kocham kable i konie (mysie odchody w paszy nie sa zbyt bezpieczne) niz szkodniki.
ostatnio wielka tłusta mysza pokonała szczyt bezczelności.
na obiad zrobiłam gulasz z pampuchami, zajadamy przy stole. wstałam do lodówki po coś do picia, a mysza w tym czasie (50 cm od jedzącego chłopa) podbiegła, ukradła kawałek wieprzowiny i zwiała pod grzejnik...
kotołap nr jeden🙂 :
tej jest mniej dotykalski, za to tłuścioch okropny. drugiemu zdjecia się zrobić nie da, bo zawsze sie nosem obciera, nie wytrzyma bez mruczenia i ocierania nawet kilku sekund... a trzeci stary kocur nie dorobił się ładnego zdjecia jeszcze🙂
U mnie wszystkie koty łowią tylko nie w domu bo nauczone że w domu wszystkie zwięrzęta Nasze - to po tym jak miałam zeberki i ryżowce (ptaszki) Na dworze nornice ,myszy ,krety i co się da -z jaszczurkami włącznie. Nie łowi tylko perso syberyjski ale on to raczej z powodu przynależności do innego typu kotów 😉 i zachowania lordowskiej dostojności 😉
W stajni też mam roczną kotkę która naprawdę dobrze się spisuje ale w domu myszy łapką albo trutką 🙁 niestety. Kuchenka na gaz a te ciągle tam siedzą -boję się o kabel gazowy Poniszczone opakowania ,nawet zupki chińskie pożarte Do tego ostanio kopią mi w kwiatach i już tak kwiaty straciłam bo paprotkom obgryzły korzenie Dziury w kanapach -w poręczach i smród mysich szczynek - choć problem mam dopiero od dwóch lat tak poważniej.
U nas w domu na wsi też myszy harcują mimo pięciu kotów hehe ale żeby nie zjadały naszych zapasów mają własną stołówkę (jak wracają na jesień zima do domu), w jednym miejscu, i tym sposobem skończyło się wyżeranie naszych zapasów hehe Może mało konwencjonalny sposób ale działa a u mnie w domu nikt nawet nie pomyślał o trutce 😉
Ja też wcześniej wogóle nie brałam tego pod uwagę ale jak mi zjadły kanapę i nie dają spać po nocach bo ciągle gryzą steropian na poddaszu to okazał się jedyny sposób 🙁 Sama kiedyś chodowałam myszki i teraz też mam gryzonia więc to takie mało lojalne wobec matki natury ale jak pozwole im się rozmnożyć w domu to zjedzą Nas tu żywcem. Do tego mimo wszystko nie chciałam wyganiać myszy ze stajni bo mają prawo żyć.. Strat było sporo Poniszczone worki z paszami i pojedzone ziarno na wiosne same łupiny i puste zboże No i wszystko posikane ,sporo wyrzuciłam otręb z kupami 😉 nie mówiąc o workach ktorych zapach aż zatykał 😉 W tym roku kotka mieszka tam na stałe
to jest okropne... też kiedyś miałam myszki, szczury i inne gryzonie... ale faktycznie to już przesada z tymi domownikami... koty robią co mogą, a w zasadzie jedna kotka, bo druga jak mówiłam z pola znosi, a kocury na górze z rodzicami... niedługo pewnie sama pomyślę o trutce, tylko co jeśli taką zatrutą mysz mi kot zje? albo sam do trutki się dobierze?
Ja właśnie kilka dni temu rozłożyłam trutkę, bo myszy się zrobiły tak bezczelne, że prawie przeze mnie przebiegały! Nic a nic się nie bały. Biegały po ścianach, żłobach i kilka razy po moich nogach 😵 Stwierdziłam, że mimo mojego podejścia do żywych istot myszy muszą zginąć. 😤
Myślę, że kot nie ruszy martwej myszy. Koty nie jedzą popsutego/ nieświeżego/ padliny / śmierdzącego. Co innego pies- piesek lubi sobie znaleźć śmierdzące truchełko, a im bardziej śmierdzi tym pies szczęśliwszy!
Ale może ktoś ma inne doświadczenia z kotami i komuś zdarzyły się zatrucia od zatrutej myszy???
ze 2 lata temu się u nas myszy w domu zadomowiły. stary dom, puste sciamy. mialy raaaaj. wbiegały piwnica po rurach i u mnie pod umywlaką wychodziły... i tam uciekały jak zaczynałam je łapać. one jadły tylko czekolade i słodycze. tłuste były takie że już słabo biegały. albo u mnie wyzerały (1 noc i 3/4 czekolady zeżarte), a jak dzieci były na obozach to leciały do dzieci. Dzieci im kolacje zostawiały - chrupki, słodycze, kanapki.... (najpierw był wrzask że "ktoś mi zeżar knopersa!! i tylko okruchy folii zostały!, a potem miały radoche) jak była tak 1, moze 2 myszy czekoladowe to było fajnie. próbowałam żywołapek - właziła, wyżerała, nasrała na znak, że była i wychodziła (a niby "super sprawdzona" pułapka). łapałam w końcu za pomoca ręcznika, koszulki, szalika....i krzyku 😉)) ) zlapalam chyba z 5, 3 wypuscilam (i odrazu wskoczyly do piwnicy ;] ) a 2 hodowałam w akwarium :P były bezczelne, nic sie nei bały ;/ co ciekawe, nigdy żadnej kupy nie znalazłam. ale w końcu zrobiła się cała watach i zaczeły w kuchni buszować. no i niestey poszły trutki, łapki. w łapki wsadzalam klasyczne rzeczy - ser, kiełbase, chleb. Troche stało (nawet i pare dni) i jak jak zagladalam to łapka pusta...wyżarta przynęta, myszy brak. w końcu poszlam na sposób i zakładałam kawałek końskiego cukierka obsmarowanego nutellą. Łapały się zanim zdążyłam z pokoju wyjść. Po kilka (!!!) dizennie. Rzeź prawdziwa. Ale co zrobić? jedna z tych w akwarium zamordowała i oskurowała (do kości) drugą. Bałam się, że mi w nocy nos odgryza ;/ w kuchni buszowały...
od tej pory myszy nie ma. choć wczoraj jakieś szuranie słyszłam.... ale moze to muchy? u was też się pobudziły? u nas w 1 z pokoi normalnie oblężenie na oknach! jak we władcy much! obrzydlistwo ;/ no i biedronki.
A, kotów nie udało mi się złapać. gdzieś polazły z matką, od dzieci uciekły - dzieci były wczesniej niż ja. jutro zrobię akcje badawczo-leczniczą
Isabelle, przepraszam, ale dzięki Tobie jakoś żyje mi się lepiej i weselej, a to wszystko dzięki Tobie bo kapeć mnie powalił łącznie z tłuczeniem i ogłuszaniem myszy....bo robię tak samo,ale ja do tego jakoś tak piszczę przy tym tłuczeniu kapciem, nie wiem po co, ale mam to chyba po mojej mamie! 🤬 edit. literówka horse_art ale ze mnie gapa bo przegapiłam Twój post 😡 bo chłopcy zaproponowali mi zbieranie tych grzybków po 50 groszy za sztuke, ale ... czy to jest legalne? edit. dopisek
Ircia, hahahaha , no pewnie nie jest, ... chociaz, nie sprzedajesz....przecież (ale jakbyś sama zebrala i sprzedała to pewnie pare razy tyle 😉 ) , może dla bezpieczeństwa im odpłatnie użycz, wydzierżaw np na 2 dni ten padok....przecież nie masz pojęcia po co im łąka na 2 dni? może zdjęcia chcą sobie zrobić czy coś? poleżeć? poczuć się jak wielcy posiadacze ziemscy? hahahahha 🙂😉) ciekawe czy ci próbki przyniosą 😉
a, jak łapałam te swoje myszy to też piszczałam/wrzeszczałam :P
Ircia, nie chwal sie głośno grzybkami...ciii...zarabiaj...:P
bardzo się cieszę! u nas to zazwyczaj polujemy oboje, z tym, że zamiast pisków nabieram odwagi wrzaskami w stylu "poznaj moc mego miecza vader!" czy " Giń grzeszniku!", choć jak raz przycelowałam i się obudziła po sekundzie to wrzasnełam i tłukłam z zamkniętymi oczami przy krzykach męża "it's alive, it's ALIVE!" tonem dr Frankensteina.
żeby nie było, hodowałam wiele lat szynszyle, myszoskoczki, chomiki i szczury, więc uwielbiam gryzonie, ale w klatce i z pewnością, że nie są na nic chore i nie znajdę ich bobków w chlebie tostowym albo zaczną uciekać ciągnąc mój kawałek miesa z talerza. co jak co, ale kobiecie zaraz po wywaleniu gnoju zabrać mięsa się chyba nawet godzilla nie odważy...
horse_art, chłop coś ode mnie wczoraj chciał, a właśnie czytałam o strusiu, i mu tylko odburknęłam "nie gderaj mi teraz, czytam jak koleżanka z forum szyła ptaka" nawet się nie domyślasz jak 30 letni facet (od wczoraj😉 ) tarza się po podłodze słysząc taki tekst wypowiedziany z pełną powagą i skupieniem 😉
ale nie tłukę pająków! kiedyś trzymałam sporo ptaszników, kilka nawet sporych i agresywnych okazów, w ramach leczenia lęku przed nimi. mieszkałam wtedy z pierwszym "poważnym" chłopakiem, i któregoś razu Vagans L 9 (taki już spooorawy) uciekł. facet bohatersko spierdzielił do hotelu, a ja nie zasnełam całą noc (przed nim udawałam twardą:P) na następny dzień wspólnie podjeliśmy decyzję, że dziada ubijamy, bo zbyt się boimy go złapać. znalazł się pod fałdą wykładziny. oczywiście wielki bohater zdezerterował, bo pająki "chrupią" i on tego nie zniesie... ogłuszyłam dziada dwoma puszkami muchozolu i tłukłam kijem od szczotki z pół godziny, bo byłam absolutnie przekonana, że on na bank się jeszcze rusza. teraz gdy mam bardziej męskiego członka rodziny nie kalam się zabijaniem pająków😉
możecie mi coś doradzić jeśli chodzi o jęczmień? właścicielka naszego gościa stajennego zakupiła dla swojego brzdąca i kazała dawać z paszą, cały, tylko zmoczone (bo z otrębami), zastanawiam się czy dla Rudziszcza też nie zakupić, ale byłam pewna, że pęcznieje i trzeba śrutować albo moczyć. może mnie ktoś wyprowadzić z błędu? myślę jeszcze nad przestawieniem baby na wysłodki. zbieram się z tym i zbieram, bo kiedyś niespecjalnie chciała jeść, ale może na zimę to lepsze wyjście? dostarczą dość "energii" do ogrzania ciała?
przepraszam za słowotok, ale tak mi ciepło na sercu, bo od początku samego zamysłu stajni przy domu Was tu maltretuję i właściwie jest to jedyny temat do którego zaglądam na bieżąco :kwiatek:
horse_art, he he he to niech sobie pozbierają i spadaja, dałam im jedno popołudnie i dość [ bynajmniej dla mnie] bo chociaż chłopcy tłumaczyli mi jakie to są odloty, czy wizje po tych grzybkach to chyba wolę jednak żyć w nieświadomości tych wizjii odlotowych. Ja to chyba jestem za stara na takie wynalazki trujących grzybków, wolę te dobre i smaczne. Chłopaki sztuk 6 wrócą za rok, bo tak mi obiecali i że nie zdradzą nikomu innemu że u mnie są grzybki halunki i ze to będzie Tylko ich teren, ale jakoś w to nie wierzę, bo poczta pantoflowa jednak działa i to szybko🙂 Isabelle masz racje nie daj sobie odebrać mięsa, bo wszystkie wiemy jak cięzka prace mamy. A co do jeczmienia to gdybym miała do niego dostęp to bym brała, ale że nie mam to od listopada konie dostaną wysłodki plus owies, marchew i jabłka.
Isabelle, ja z tego co wiem, to jęczmień właśnie się moczy albo śrutuje... [edit: pisałam w tym samym momencie co blucha...] Ja daję wysłodki. Są fajne, bo nie dają głupiej energii, konie wciągają i ładnie wyglądają 🙂