własnie jestem po tej przykrej czynności 🙁
w lubuskim to wyglada tak : dzwonisz do firmy, pani pyta o twoje dane o nr paszportu konia , o nr działalnosci rolnej i nr stada, o to czy koń to osobnik dorosły czy żrebie do roku. następnie podaje nr tel do kierowcy i on mówi o ktorej przyjedzie ( u mnie tego samego dnia, ale mogłoby być w następny dzień ) koń powinien być w miejscu dostępnym do którego podjedzie samochodem, kierowca ma ze sobą komplet wydrukowanych juz dokumentów z wpisanymi danymi z ,,wywiadu,, , faktura przyjdzie na mejla , oddajesz paszport konia , teraz zgłaszasz w Arimr ,pewnie można wcześniej ale trzeba mieć nr firmy utylizacyjnej .
blucha, dzieki za uzupełnienie. Jeśli komuś się to przyda, oby nie, to zrebieta jeszcze bez paszportu pisze się jako martwe urodzenie na nr paszportu matki i nie zgłasza się wtedy w ARiMR. Natomiast w niektórych związkach trzeba zgłosić martwe urodzenie (na pewno w han i w old).
Dzięki! A nie wiecie czy mogę zrobić tak, żeby najpierw zadzwonić, a uśpić niedługo przed przyjazdem transportu? Chciałabym zminimalizować czas leżenia zwłok...
Możesz, my tak robiliśmy, ale... Raz mieliśmy sytuację, że transport miał być o konkretnej godzinie, koń został uśpiony kilka godzin wcześniej, a transport najpierw zadzwonił, że jednak nie będą o 14 tylko wieczorem (ok, zdarza się), potem zadzwonili, że w nocy, a finalnie koń leżał od wtorku od 11 do czwartku (!). Pierwszy raz mieliśmy taką sytuację. Znajoma miała obsuwę kilku godzin od umówionego terminu. W naszym przypadku po raz pierwszy była inna firma niż dotychczas. Dodatkowo dopytywali, czy to koń prywatny (pensjonatowy) czy gospodarski, bo prywatne są droższe.
NowaJa, Ja jeszcze jedną rzecz podpowiem, z trochę innej strony. Jeśli masz konie, które są zżyte z tym, który ma zostać uśpiony, to daj im potem się "pożegnać". Pozwól podejść i obwąchać, pobyć. Konie rozumieją śmierć, nagłego niewyjaśnionego zniknięcia nie. Łatwiej akceptują fakt śmierci, niż to że kolega nagle znika i nie wiadomo co się z nim stało. Unikniesz wołania i szukania, stres mniejszy dla reszty będzie.
Lanka_Cathar, u nas kiedyś przyjechali po 3 dniach od zgłoszenia. Dodam, że był to upalny sierpień...
I jeśli ktoś nie jest świadomy, to uprzedzam osoby wrazliwe, bo zwierzę pakuje się na pakę wciągarką za nogi...
zembria, tym się nie martwię, bo to akurat w stadzie małpa jest, wszystkich goni, nie wygląda żeby jakikolwiek koń był z nią zżyty. To jest też jedno z podejrzeń o życiu w ciągłym bólu, że się ciągle wyżywa na innych koniach...
Pati2012, to ja powiem, że to luksus jak koń jest wciągany wciągarką za nogi na pakę. U mnie jeździ auto ładowane od góry. Czyli krokodyl na wysięgniku łapie zwierzaka byle jak w pół i wrzuca od góry do kontenera. Znajoma miała pecha i jej ukochanego konia taki krokodyl przebił i flaki wylały się na ziemię. I był problem to ogarnąć... Nie mówiąc już o przeżyciach. Ja ze swoimi miałam szczęście i pan operator był wprawiony i ostrożny i nic takiego nigdy się nie stało. Generalnie na czas załadunku chowam się gdzieś do budynku i wychodzę dopiero jak usłyszę to głuche łupnięcie o dno kontenera. Nie jestem w stanie patrzeć jak to robią.
Pati2012, to ja powiem, że to luksus jak koń jest wciągany wciągarką za nogi na pakę. U mnie jeździ auto ładowane od góry. Czyli krokodyl na wysięgniku łapie zwierzaka byle jak w pół i wrzuca od góry do kontenera. Znajoma miała pecha i jej ukochanego konia taki krokodyl przebił i flaki wylały się na ziemię. I był problem to ogarnąć... Nie mówiąc już o przeżyciach. Ja ze swoimi miałam szczęście i pan operator był wprawiony i ostrożny i nic takiego nigdy się nie stało. Generalnie na czas załadunku chowam się gdzieś do budynku i wychodzę dopiero jak usłyszę to głuche łupnięcie o dno kontenera. Nie jestem w stanie patrzeć jak to robią. megi007, już mi słabo...
To ja jeszcze dodam, że za nogi to jest luksus. Naszego dziadka wciągali za nogi, resztę za łeb.
Moja vet powiedziała kiedyś, że jeśli nie musimy być przy załadunku, to po prostu sobie pójdźmy. Zapamiętajmy konia takim jakim był, bo obrazek wyciągarki ciężko usunąć z głowy.
O losie, co za koszmary opisujecie, dziewczyny 🙁
Może to trzeba gdzieś zgłosić? Te samochody muszą spełniać jakieś normy!
U nas jeżdżą auta z taką platformą i odbywa się to naprawdę bardzo kulturalnie.
Ja zawsze pilnuję, bo kierowca ma przycisk od podnośnika po jednej stronie samochodu
i co się dzieje po drugiej stronie, nie jest w stanie zobaczyć a lekko wystająca noga może spowodować spadnięcie z platformy...
Też jestem w lekkim szoku czytając te historie, a że doświadczenia w tym temacie nie mam, nie mam pojęcia jakie samochody jeżdżą w okolicy i jacy kierowcy, to faktycznie raczej podaruję sobie obecność w tym newralgicznym momencie. Nie będę chciała na to patrzeć...
Macie doświadczenie z zawiezieniem konia do kliniki, ale powrót bez konia?
Niestety spotkała mnie taka sytuacja i czekam na telefon od weta z kliniki co dalej (bo wcześniej nie byłam w stajni z emocji już rozmawiać) ale może naprowadzicie mnie jak wyglądają formalności? Na co mam się przygotować? Dodam, że to klinika w DE
Mika99, - prawdopodobnie klinika ma jakiś swój proces postępowania, więc zaczekałabym na kontakt z ich strony. Możliwe, że Cię przeprowadzą przez formalności, zostanie wyłącznie kwestia faktury za usługę.
Okropnie przykra sytuacja, ale na pewno nie ich pierwsza.
Jak wiozłaś z PL i był w stadzie wg. ostatnich rozporządzeń to trzeba będzie zgłosić padnięcie, ale to już właściciel stada - pensjonatu powinien zrobić.
Mika99, ostatnio miałam taką sytuację tylko z DE wiozłam do kliniki w PL i wróciłam bez konia. Koń uśpiony, paszport zabrany, rachunek zapłacony i tyle.
Jeśli chodzi o koszty to w DE dostałam wycenę uśpienia (200-300euro) i zabrania konia ze stajni (80-130euro). Dla porównania w klinice w PL policzyli sobie nie więcej niż 500zl za tę usługę.
keirasharamindgame
Mieszkam na codzień w DE, więc to była podróż tylko 30km do kliniki. Jestem umówiona na jutro rano, żeby tam pojechać i dopiąć tą sytuację. Zawsze przychodzi faktura pocztą, więc ciekawe czy tym razem też tak będzie czy na miejscu będą chcieli uregulować. Kwota nie gra roli. Zdarzył się wypadek w 100% z ludzkiej głupoty i osoba za to odpowiedzialna zadeklarowała się pokryć wszelkie koszta.
Bezmyślność ludzi mnie przeraża kompletnie przy zwierzętach. Ty jako właściciel możesz chuchać, dmuchać, Wet, fizjo, dieta i nagle z dnia na dzień nie masz zdrowego, młodego konia, partnera który miał zapewnione dożywocie u Ciebie na stare lata... I to wszystko przez ludzką głupotę.
Przepraszam, troszkę mi się ulało
Mika99, masz prawo czuć się fatalnie! Bardzo ci współczuję. To jest to czego się zawsze bałam, że sama na rzęsach stawałam, a ktoś inny bezmyślnie zawini. Trzymaj się mocno. Płacz jak to ci pomaga. Daj sobie czas i przyzwolenie na emocje. Pomyśl czy chcesz zabrać ogon, może podkowę.
Dzięki dziewczyny za miłe słowa wsparcia. Byłam dzisiaj odebrać kantar i pasmo włosów z ogona.
Przyjdzie rachunek od kliniki jak zawsze pocztą, nie ma płatności na miejscu. Oprócz tego przyjdzie rachunek od firmy za utylizację zwłok.
Przepłakałam wczoraj pół dnia, wpadłam w taką histerię, że wleciały środki uspokajające.
Pocieszam się tym, że została mi cząstka tej klaczy w jej źrebaku. Ogierek ma 2 lata, więc zostało mu jeszcze trochę dzieciństwa...