Forum towarzyskie »

Wieczni pechowcy...

Dołączę się do grona pechowców.
Nie wiem co to za przypadłość, że jak chcę włączyć światło i nacisnę włącznik to żarówka się przepala. Przyzwyczaiłam się już. Miesiąc temu chciałam włączyć oświetlenie w całej stajni jedną wajchą... i szlag trafił 30 żarówek jednocześnie  😵
Gdzieś słyszałam, że jak ktoś przepala żarówki to ma w sobie za dużo skumulowanej energii le to słyszałam w kontekście magii, feng shui i tego całego para-para 😉
no mowilam ze to jakies zle namagnetyzowanie  🤔

ale zalatwic na raz 30 zarowek - bezcenne  😂 ja ostatnio wywalilam wszystkie korki w domu poza jedym (nie wiem jak to zrobilam) - od gniazdek w moim pokoju. biegalysmy po calym domu i nigdzie nam nie dzialalo swiatlo poza lampa wlaczona w pokoju. w koncu zadzwonilysmy po landlorda bo nie wiedzialysmy o co chodzi a perspektywa wieczoru bez swiatla  👀 brr!

dopiero landlord zaczail ze korki poszly  😁
Dołączę się do grona pechowców.
Nie wiem co to za przypadłość, że jak chcę włączyć światło i nacisnę włącznik to żarówka się przepala. Przyzwyczaiłam się już. Miesiąc temu chciałam włączyć oświetlenie w całej stajni jedną wajchą... i szlag trafił 30 żarówek jednocześnie  😵

To żaden pech - tylko gdzieś jest zwarcie. I trzeba wezwać elektryka a nie bredzić o pechu. Nie dziwcie się, że ostro - ale potem płaczemy, że płoną stajnie.
albo jesli sa zarowki podlaczone szeregowo to jak przepali sie jedna to tez nie beda sie palily wszystkie.

a czy ja wiem czy zaraz zwarcie? to znaczy ze znow musze wzywac elektryka do domu, bo co przepale zarowke to wlasnie wlaczajac. Ale nie sadze by to bylo zwarcie, po prostu w trakcie wlaczania jest najwieksza kumulacja energii, bo zarowka sie musi rozgrzac i dlatego z tej kumulacji energii mysle sie zarowki przepalaja w momencie wlaczenia najczesciej. bo po uzywaniu "drucik" w srodku jest juz cienki i latwiej peka.

Ale swoja droga to mi teraz napedzilas stracha, halo, bo po tej akcji zepsula nam sie lampa w kuchni. Myslalysmy, ze to tez zarowka poszla, ale nawet po zmianie zarowki ta lampa nadal jest zepsuta. Tzn. swietlowka, taka duza, tylko myrga. az sie boje co bedzie jesli tam faktycznie jest zwarcie, a wymienic maja ja dopiero pod koniec przyszlego tygodnia  😲
ja troche schizuje, ale panicznie sie boje ognia  👀 moze nie ogniska, ale pozarow itp.
Nie no - spokojnie, ze świetlówkami to raczej starter szwankuje. I w domu - no, nawet kabel może się stopić (tak mi ostatnio malutka halogenówka zrobiła; synek mówi: mama, GORĄCE!  🤔) a o pożar dość trudno. Ale 30! żarówek zapalanych wajchą to musi robić wrażenie. Co innego gdy się lampka w szeregu przepali (jedna - i obwód przerwany) a co innego, gdy "idzie" 30 żarówek.
po tym, jak z 5 lat temu mialam na sylwestra fajerwerki z korkow i szybka ewakuacje mieszkania jestem w stanie uwierzyc we wszystko jesli chodzi o elektryke. Bez wyjatku.
Szczegolnie, ze ta swietlowka sie zapala tylko tak... nie laczy. Wsadzona nowa robi tak, jakby sie od razu przepalala.
Takiego stracha mi napedzilas ze co 5 minut chodze do kuchni sprawdzac  👀 choc wylaczona chyba nie powinna zrobic zwarcia, prawda?  🤔
Moje "szczęście" z żarówkami nie jest ograniczone tylko do mojego domu.... niestety. Stajnia była znajomych  🤔 Elektryk przyjechał oczywiście i nic nie stwierdził. W wielu miejscach mam na koncie spaloną żarówkę. To znaczy, że wszyscy mają wadliwą instalację?
Przepraszam, ze dopiero dziś odpisuję. Wczoraj nie byłam w stanie napisać jednego sensownego zdania. Łzy mi oczy zalewały i myślałam, ze zwariuję. Naprawdę, robiłam wszystko, by do tego nie doszło. Niestety, poległam. Poległam na całej linii. Wczoraj konia sprzedałam. fakt, że w doskonałe ręce, jest blisko mnie dalej, moge do niej przyjeżdżać i jeździć. Ale świadomość, że NIE MOJA jest straszna. Dzieki za słowa wsparcia. Znów forumowicze pokazali, że mają serce. dzięki wszystkim za słowa otuchy tutaj i na PW. Naprawdę Wasze wsparcie pomogło i doceniam to bardzo. CZasem takie słowa pomagaja zdziałać cuda, bo po Waszych wpisach jestem w stanie sklecic kilka zdań i jakoś spokojniej sie poczuć.

Dzięki
Dragonnia - to jesli masz ja blisko i mozesz do niej wpadac jak czesto chcesz to na pewno bedzie miala bardzo dobrze  :kwiatek: zamarchewkowana i zamiziana przez Ciebie i Nowa Pania. I na pewno nie pozwolisz, by stala jej sie krzywda, a moze kiedys uda Ci sie ja odkupic  :kwiatek:
Kaprioleczka, bedzie tak jak mówisz. A kto wie? Moze za jakiś czas, znów Darcia lub jej potomstwo będzie moje? Oby to sie sprawdziło.
Dragonnia - bede trzymac kciuki  😅
Nie mam pecha, nie mam. Przeciez to, ze to wlasnie moja praca zostala zagubiona na egzaminie z biologii komorki i ze pani prof. zaczela mi wmawiac, ze jej nie oddalam, to nic nie znaczy.  😵  5 dni po egzaminie zaczela mnie pytac w swoim gabinecie. Dodam, ze przyszlam do niej, bo wisiala kartka mowiaca, ze mam sie zglosic w sprawie egzaminu. I te jej pytania na koniec "Czemu to pani zrobila, no czemu??"  🤔
asior, ale pech. O żesz. U nas na egzaminach sprawdzają obecność.

Nie jest wiecznym pechowcem, ale od pewnego czasu czuje się jak w ukrytej kamerze. To się nie może dziać na prawdę.
Strzyga, bylysmy odhaczani na liscie przy wejsciu do auli. Potem jak oddawalismy prace, ktore byly podawane od ostatniej osoby w rzedzie do przodu, zostaly przeliczone i doktorantka nie miala zastrzezen. Przedstawilam pani prof. (obecnej przeciez na egzaminie) te fakty, a ona pieknie odpowiedziala: "Ja wykluczam taka mozliwosc, ze ja lub pani asystent mogla zgubic ta prace".

😜
asior,  nie no, to się samo przez się rozumie, że nie jest możliwe, żeby one zgubiły prace, za kogo Ty je masz? Po prostu nie przyszłaś na egzamin i tyle. Albo przyszłaś i nie oddałaś pracy.
asior, kurcze 🙁 ale mialas pecha (a ja myslalam ze takie rzeczy to tylko mi sie zdarzaja  😂 )

fakt, wykladowca sie nigdy nie przyzna, ze to on zawinil  😵
Rok 2013 z racji swojej końcówki najwyraźniej jest pechowy  🤔
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się