swojego C tez czesciowo przez internet poznalam... moja dobra znajoma (druga mama) widziala go kiedys na skypie, jak rozmawiam ze swoim tata. od razu powiedziala ze fajny chlopak i wymienilismy sie mailami 😉 kontakt sie urwal, ale wrocil jak spotkalismy sie na zywo 🏇
bryziak, dobrze, że sprostowałaś 😁 "Facet w drugiej klasie podstawówki" :P
Też tak miałam, że kilka znajomości z netu istniało dla mnie jedynie wirtualnie/telefonicznie przez kilka lat. Za to jedna (voltowa) przeszła na "real" w ciągu tygodnia, łącznie z noclegiem i moim wypadkiem. A teraz... jak łyse konie. Szkapy w sumie, bo to akurat babska znajomość.
Te męskie są znacznie śmieszniejsze - jeden został moim "bratem", drugi taki best-psiapsiół (i z tym przez te kilka lat netowej znajomości przerobiliśmy kilka zabawnych akcji). Jest też znajomość "testowa", która wyszła z portalu randkowego 😁 I był kiedyś spontaniczny pomysł, żeby spotkać się "w połowie drogi" na kawie - za jakieś 3 godz. (każde z nas miałoby do tego punktu jakieś 180-200km). Niestety wtedy się nie udało i później okazja też się nie znalazła (a 4 razy prosił, żebym z nim na wesele poszła - ale za daleko). No i jedna z czatowych znajomości z nudnych, zimowych wieczorów 😁 Ta miewa się świetnie.
Co do znajomości przez internet, moja z K. zaczęła się od... zaczepki na facebook'u. Jak sobie teraz o tym pomyślę, to nie wiem czy się śmiać czy płakać .. 🙂
A ja przez tę dyskusje po 2 latach ciszy odezwałam się właśnie do takiego znajomego z netu. Kontakt nam się urwał w sumie przez splot różnych wypadków. Może wreszcie byłaby okazja, żeby stanąć twarzą w twarz? 🙂
U mnie spanie faceta w domu mogę uskuteczniać dopiero w wieku 28 lat. Jak to tato powiedział "przecież ja nie jestem pruderyjny"... jakoś wcześniej nie było mowy o nocowaniu osób płci męskiej... ❓
Ja mojego A. poznałam przez internet, konkretnie sympatię. Wymieniliśmy 2 wiadomości i spotkaliśmy się na spacer. Potem to już się samo potoczyło. 😉
Wybaczcie, że tak powiem ale ja zawsze te wszystkie "sympatie" odbierałam jako akty desperacji, a teraz coraz bardziej przekonujecie mnie, że powinnam zupełnie zmienić nastawienie :kwiatek:
efeemeryda, ja weszłam kiedyś dla zabawy i wyniosłam z tego fajną znajomość. I coraz częściej dowiaduję się, że wielu znajomych poznało tak dużo ludzi 🙂
efeemeryda, akt desperacji to by był, gdybyś na tą sympatię wstawiła zdjęcie w bieliźnie i pozie jak z kalendarza dla mechaników ( 😉 ) i napisała "szukam chłopaka na już". 😁 [s]spróbować zawsze można.[/s] edit: -> zawsze można spróbować założyć najzwyklejszy profil i zobaczyć 🙂 zmieniam, bo dziwnie zabrzmiał mój post. 😁
Wybaczcie, że tak powiem ale ja zawsze te wszystkie "sympatie" odbierałam jako akty desperacji, a teraz coraz bardziej przekonujecie mnie, że powinnam zupełnie zmienić nastawienie :kwiatek:
Dokładnie! I takie uczucie "znajomi się będą ze mnie śmiali, jak zobaczą", a ja z ciekawości weszłam i znalazłam kolegę ze szkoły 😁
yegua, to nieźle. 🙂 Chyba coraz więcej osób stwarza sobie profil na takich portalach i przestaje to być dziwne, robi się wręcz naturalne. Może warto byłoby wypróbować.
Mój pierwszy facet był z Sympatii... pomyłka życia 😵 Pierwszy i ostatni raz... ale z kolei paru innych poznanych przez neta mężczyzn było bardzo fajnych, ale raczej na płaszczyźnie koleżeńskiej 😉
Nie dawno wiozłam bryczką do ślubu pare, która poznała się przez internet. Bardzo mili i sympatyczni ludzie. I w ogóle nie wstydzili się tego, że poznali się przez net 😉
Pięć lat temu znaleźliśmy się przez Sympatię z takim jednym... I wyszły 3 lata razem. A teraz taka hybryda przyjacielska. Tak czy inaczej, wartościowa znajomość, dobraliśmy się jak w korcu maku pod wieloma względami. Chyba dobrze się wtedy opisałam, a on dobrze opis odczytał.
Oj laski, ale kalendarze są super- ja w dzieciństwie uwielbiałam te z końmi, na pewno mechanicy też mają swoje gusta 😁
Nie spotkałabym się z kimś poznanym na sympatii, nikogo nie krytykuję, po prostu bałabym się 😉 Jeśli internet to w grę wchodzą tylko osoby z forów tematycznych (re-volta 😁 górskie itp 😉 )
W sumie można powiedzieć że jestem żoną mojego męża 😉 dzięki naszej klasie, bo tam się "spikneliśmy". Niby chodziliśmy przez 3 lata do jednej klasy w podstawówce ale ja go ledwo pamiętałam 😉 I gdyby nie NK to byśmy się nie spotkali, bo nie mamy wspólnych zainteresowań ani nie mieliśmy wspólnych znajomych. Więc nie ma się czym przejmować 😉