I dla mnie ten kącik prawdopodobnie będzie tylko do poczytania 🤔
Nadszedł czas, w którym musiałam podjąć konkretną decyzję - wóz albo przewóz. Mimo całej palety możliwości, jaką moja stajnia mi oferuje, nie jestem w stanie wytrzymać tam dłużej. Warunki dla pracowników ostatnio uważam za skandaliczne to raz, jestem traktowana gorzej niż pozostali jeźdźcy to dwa, a trzy to mam dosyć tego, że nie mam w ogóle życia osobistego przez tą pracę. Autentycznie - w weekendy, kiedy ludzie się spotykają i zapraszają mnie na jakieś party, ja pracuję 13 godzin przez 3 dni, więc o jakimkolwiek wyjściu gdziekolwiek mogę pomarzyć. OK, nie sprawiało mi to dotychczas problemu, konie i zawody to moja pasja, ale ostatnio zdałam sobie sprawę, że przez 3 lata wyszłam do ludzi zaledwie kilka razy. Z ludźmi ze stajni przyjaźnić się nie mogę, bo u nas wielka rywalizacja, kto lepiej jeździ, kto ma więcej koni, kto ma lepiej, kto częściej na zawody jeździ - taki bezsensowny wyścig szczurów 🙁
Przez rok szukałam pracy jako jeździec - niestety, mam jeden "mankament" - mam partnera, a wielu ludziom to nie pasowało, bo chcieli mnie w opcji "live in", a szwędający się po ośrodku "obcy" nie był im na rękę.
Przez ostatnie parę miesięcy moja szefowa nieźle sobie ze mnie kpiła, ostatnie 2 tygodnie to było totalne apogeum, więc postanowiłam odejść - nie ważne gdzie, byle daleko. Praktycznie natychmiast dostałam ofertę - praca na zmiany, 6 godzin, zarobki podobne... tyle, że nie przy koniach.
Z jednej strony czuję ulgę, bo w końcu miałabym czas i siły, aby robić rzeczy, za którymi tęstkniłam - basen, piesze wędrówki, a przede wszystkim - spotkania z przyjaciółmi (których i tak z racji tego, że nigdy nie miałam czasu nie mam za wiele). Jednak z drugiej strony czuję strach i smutek - być może już nigdy nie będę TYLE jeździć, o wkkw mogę zapomnieć, bo sport drogi jak cholera (chociaż ostatnio sama musiałam wszystko opłacać 🤔) Ale cóż, stwierdziłam, że zawody będę mogła jeździć nawet za 20 lat, a młodości nikt mi nie zwróci - dlatego muszę coś w swoim życiu zmienić.
I bardzo dobrze że podjęłaś taką decyzję - biorąc pod uwage wszystkie okoliczności. Zobaczysz, na pewno tak się ułozy że będziesz dziękować przeznaczeniu że tak a nie inaczej postąpiłaś. 😉
Trzymaj się ikarina Rozumiem jak trudną decyzję musiałaś podjąć. Myślę że słusznie. Kiedyś musiałam wybrać: albo praca przy koniach, albo zarabianie gdzie indziej po to aby mieć pieniądze na konie. Od tamtej pory minęło 19lat i ani przez moment nie żałowałam podjętej decyzji. Aby nie stracić kontaktu z końmi jeździłam cudze zwierzaki, często do tego dopłacając ale teraz mam już swoje... Powodzenia na nowej drodze życia :kwiatek:
Ikarina- niestety, to co piszesz o braku czasu, wyscigu szczurow- mysle ze mozna dopisac do prawie kazdej pracy. Wiec moze se okazac, ze zrezygnujesz z pasji, a wcale nie bedzie lepiej. Nie myslalas o zmianie pracy na inna, ale tez konska? Bo zarabianie tyle, zeby na konie miec, ma zwykle jeden minus - brakuje juz na te konie czasu, i warunkow.
Dziękuję, dziewczyny, za słowa otuchy :kwiatek: karolina_, praca, którą mam załatwioną wyścigiem szczurów na pewno nie jest i czasu bedę miała mnóstwo, bo praca jest na zmiany 6- cio godzinne (a zarobki podobne jak w stajni przy 10-12 godzinach pracy). Nie planuję być żadnym "managerem", albo pracownikiem dającym się zabic dla awansu - chcę mieć ciszę i spokój, odbębnić swoje, a po robocie oddawać się małym przyjemnościom, nie tylko końskim. Dobrze jeżdżę, więc poszukam sobie miejsca do jazdy jako "wolontariusz" (nie chcę brać pieniędzy, żeby nikt nie mógł mi dyktować, kiedy, o jakiej godzinie mam przychodzić). Rozejrzę sie też za okolicznymi stajniami - może sobie w końcu kupię tego konia? Tymczasem, planuję odpocząć całkowicie od koni jakiś miesiąc, może dwa albo trzy, gdyż moje plecy i kolana wołają o pomstę do nieba - trzeba dać im odrobinę życia 😉
oczywiście że nie wszędzie jest "wyścig szczurów" - a na koniach zawsze pojeździsz szczególnie że dobrze jeździsz to zawsze znajdziesz miejsce gdzie co najmniej za darmochę się powozisz na fajnym koniku. A jak przyjdzie czas to zainwestujesz w swojego własnego i będziesz swoją własna panią a nie wyrobnikiem
biorac pod uwage okolicznosci doskonale rozumiem Twoja decyzje. Czasem tak jest lepiej. Oby Ci sie udalo w nowej pracy, a jesli chodzi o jazde "po godzinach, to na pewno nie bedziesz miec problemow ze znalezieniem konia!
W tym momencie musze ciesze sie, ze mam moja prace, bo jestem na prawde zadowolona i wiem, ze jestem szanowana, ze mam dobre konie i ze moge pracowac, jak dlugo bede chciala. Kazdemu zycze takiego szefa. Nawet, jesli czasem jest duzo stresu i pracy.
Heh, znowu tu zawitalam, bo sytuacja z moja nie-konska praca sie totalnie pochrzanila i przypadkowo znowu trafilam w konie 😁 Ale zaczne od poczatku.
Poszlam do tej swojej nowej roboty, przepracowalam kilka dni i sie okazalo, ze szefostwo sie rozmyslilo i podziekowalo mi (kilku swoim starym pracownikom rowniez - podobno ciecia budzetowe) Ja sie tym za bardzo nie zalamalam (coz, zdarza sie) i wyslalam swoje CV do wszystkich hoteli, restauracji, hipermarketow. Tu opowiem wam ciekawa historie - jedyne miejsce, gdzie mnie zaproszono na rozmowe kwalifikacyjna byl McDonalds. Ja wchodze do pokoiku managera - a on mi kaze rozwiazywac testy psychologiczne 🤔zok: No, sory, po kiego grzyba testy psychologiczne w McD? Czy na prawde trzeba byc psychologicznym Rambo, zeby obslugiwac kase, wrzucac frytki do frytkownicy i przejechac szmata po podlodze? 🤔 Rozwiazalam te testy i je oblalam. Pytam sie wiec managera - czy oni chca dobrego pracownika, czy osobe do rozwiazywania testow? On mi chrzanil, ze testy zostaly opracowane przez wysokiej klasy specjalistow, bla, bla bla, ze teraz one sa niezbedne. Ja mu tylko powiedzialam na odchodnym, zeby podziekowal wysokiej klasy specjalistom, ze dzieki nim stracil najlepsza pracownice, jaka mogl miec 😂
Coz, szukalam roboty dalej, w miedzyczasie zaczelo mi sie tesknic za jazda (moj stan zdrowia sie polepszyl, wiec moglam sobie na nia pozwolic), wiec dalam ogloszenie na tablicy w sklepie jezdzieckim, ze chetnie przyjde i pomoge w stajni, chcialabym tez sobie czasem pojezdzic. Zadzwonila do mnie pewnego razu pani, ktora stwierdzila, ze potrzebuje pomocy przy mlodym koniu do zajezdzenia oraz kogos, kto moglby zrobic pare prostych rzeczy rano, gdyz ona ma mase spraw na glowie. Przyszlam, popracowalam pare dni i doslownie zachwycilam swoja osoba kobite. 😎 Dostalam robote - w porownaniu do poprzedniej stajni tutaj mimo, ze pracuje, to czuje sie, jak na wakacjach - niby tez przerzuce pare razy gnoj, niby tez mam troche jezdzenia, ale tak jakos mi tutaj lzej, latwiej, przyjemniej. Nie czuje sie jak zombie. I przede wszystkim - znow zaczynam kochac to robic 😀 Zaczelam dostawac darmowe lekcje jazdy - i tutaj zapalila mi sie lampka. Widzicie, na poczatku mi sie wydawalo, ze to tylko jakas tam starsza pani hodujaca folbluty. Jednak zauwazylam, ze kobita ma bardzo, BARDZO profesjonalna wiedze. Zaczelam jej sie przygladac, troche sie o niej dowiadywac i okazalo sie... ze dorobek tej pani nie jest byle jaki. Kilkanascie lat temu kobita startowala na zawodach skokowych 150cm, hodowala, trenowala i sprzedawala swoje konie takim slawom, jak Tim Stockdale, Pippa Funnel itp., a w tym roku na hali Olimpia bedzie mozna zobaczyc jej uczennice 🤔zok: No normalnie nie moglam uwierzyc w to, jak szczescie sie do mnie usmiechnelo. Miec od czasu do czasu treningi z takiej klasy trenerka... chyba los mi wynagradza te zakichane 3 lata w poprzedniej stajni.
Tak wiec, wrocilam - jestem znowu zawodowym jezdzciem. Jednak dzieki zmianie warunkow juz nie przeklinam swojej profesji. Jestem na prawde szczesliwa 😀
Jednak wydaje mi sie, ze nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo - gdybym nie pracowala w poprzedniej stajni, nie pracowalabym tak szybko, efektywnie i porzadnie, nie mialabym takiego oka na szczegoly i podejrzewam, ze kobita by mnie wtedy nie chciala. Mimo to - kurcze, do dzisiaj nie moge ochlonac 🙂
O mamo, ale ten czas leci. Ponad 4 lata minely mi w obecnej stajni. 😀
Jestem NERVOUS!! W czwartek jedziemy z jedna trzylatka i jedna czterolatka elimki do czempionatu westfalskiego i jednoczescie wybory koni na czempionaty niemieckie. Co prawda jestem swiadoma faktu, ze nie bedzie zwyciestwa, nie mam presji od szefa, ze musze sie zakwalifikowac na czempionaty (on powiedzial, ze moge wystartowac dla samej przyjemnosci), ale mimo wszystko chce dac z nas wszystko, nawet jesli to beda przejazdy szkoleniowe, dla zdobycia doswiadczenia i dla samego faktu startu na tak prestizowych zawodach okregu westfalskiego... 😵 😵
Dziewczyny mialam na zawodach w zeszlym tygodniu, i czterolatka wygrala, a trzylatka byla czwarta, wiec nie jest zle. Zobaczymy, czy dam rade sie gdzies po srodku uplasowac...
Ja nie kokietuje, niestety tak to jest, ze tylko najnajlepsiejsze startuja w tych eliminacjach, a najwieksza wytyczna jest polityka. Pierwsze trzy miejsca czesto sa rozdane przed podaniem wynikow 😉
No i po elimkach westfalskich. 4latka pokazala, ze geniusz i szalenca w jednym ciele drzemia, co spowodowalo przejazd na ostrogach i bez pilota. Sedziowie pokarali nas mocno.
3latka pokazala klase, przejazd bez bledow, oceny byly jednak srednie, co spowodowalo lekkie oburzenie trenerki, hodowcow i kilku innych przygladajacych sie osob. Ostatecznie znalazlysmy sie w grupie rezerwistow. Podsumowujac stwierdzam, ze to byly bardzo trudne i bardzo mocno obsadzone zawody. Jestem bogatsza o doswiadczenie i pokore. Moze w przyszlym roku bedziemy miec nastepna szanse.
Wiesz co, Anka? (po głębokim namyśle) jednak to dużo lepiej zrobić, co człowiek mógł, choćby bez wygranej, niż wygrać - paskudnym, w swojej! ocenie przejazdem 🙂 Brawo!
W Verden lepiej nam sie udalo. W eliminacjach do championatu hanowerskiego dla koni 4letnich (klacze i walachy) zdobylismy dekoracyjne miejsce 7 w naszej grupie, ogolem 16 z 61 z ocena 7,75. Jestem bardzo zadowolona z konia, troche mam zastrzezenia do oceny galopu i treningu, ale coz, fajnie, ze nareszcie udalo mi sie przywiezc flots z takich prestizowych zawodow. Co prawda do finalu sie nie zalapalismy, bo 9 najlepszych ocen z obu grup jest zakwalifikowana, ale uderzymy w przyszlym roku 😎
Dodatkowo ciesze sie strasznie, ze jezdze w polskich barwach, bo czy to nie jest milo spojrzec na liste startowa, czy liste wynikow i zobaczyc posrod tysiaca niemieckich flag jedna piekna bialo-czerwona? 😀 😀
Trema troche byla, bo nowy wlasciciel konia wraz corka byl i towarzyszyl mi caly dzien, wiec trzeba bylo dac z siebie wszystko, ale na szczescie bardzo mu sie podobalo. 🙂😉
Hihi, bo znam Twoje nazwisko a jak czytałam wyniki to oczywiście nawet się ucieszyłam, że ktoś w polskich barwach jeździ a kompletnie nie skojarzyłam z Tobą. Durnota jak nic... 😉
No to ja też zaczęłam zarabiać jeżdżąc cudze konie sportowe 🙂 (skoki) Wyjechałam do Niemiec, od 2 tygodni jeżdżę tak nawet do 10 konie dziennie. Początek (może pierwsze3-4 dni) był ciężki,nigdy nie pracowałam z tak dużą ilością koni, teraz jest super nie sprawia mi to żadnego problemu 🙂 Z uśmiechem na twarzy wstaję do pracy 😀 !