Jeśli wypowiedziałem się zbyt ostro, to przepraszam. Nie bój się! Jesteśmy wszyscy ciekawi...
A ja informuję, że od jutra będzie w Warszawie (tylko jeszcze nie wiem gdzie, jutro się dowiem), 3-letni achałtekiński ogier, który ma tu przystanek w drodze z Estonii do Szkocji. Niestety, w Boskiej Woli nie miałbym go gdzie ugościć - padok zimowy dopiero w budowie, a i tak będzie na razie połączony z resztą, a padoki dla ogiera w planach na nie wcześniej niż 2011 rok... W każdym razie, opowiem o nim, jak się już czegoś dowiem, a pewnie i obfocę.
Kambarbaj (Kuvvatli - Sonata), po 14 godzinach nieprzerwanej jazdy z Estonii do Celestynowa (pojęcia "Warszawy" z punktu widzenia Szkocji i Estonii okazuje się nad wyraz rozciągłe... w każdym razie, stajnia gdzie go, miejmy nadzieję na bardzo krótko, postawiono, to kompletne nieporozumienie i dowód wielkiej beztroski, jeśli nie wręcz niekompetencji holenderskiego przewoźnika, który ma go z Polski dalej zabrać... ale cóż ja mogę, cóż ja mogę..?):
Podróż - teoretycznie - organizuje nowa właścicielka ze Szkocji. Katlin i Kaido zabrali go ze sobą do Polski tylko dlatego, że biorą udział w kursie dla weterynarzy, jaki FEI organizuje przy okazji zawodów rajdowych w Polsce. Nowa właścicielka twierdzi, że nie wie, kiedy Holendrzy zabiorą go w dalszą drogę, a w stajni, jaką im wskazała (dawna Stadnina Koni Arabskich Rosłońce), Kambarbaj może zostać, jak długo potrzeba... Tymczasem na miejscu, po 14 godzinach męczącej podróży, po pierwsze - znajdujemy działeczkę o szerokości bodaj 20 m, bez padoku i dostępu do zielonej trawy (a koń do tej pory 24 h na trawie stał...), w całości zajętą przez budynki, jakie widać na miejscu. Wita nas, po dłuższych zresztą poszukiwaniach, bo z początku tylko psy były, sympatyczna nawet, ale bezradna dość pani z dziecięciem przy piersi, która ma na głowie kilkadziesiąt koni trenowanych w tych warunkach (bo żadnej hodowli już nie mają), która wie tylko tyle, że miała przyjąć jakiegoś konia na jedną noc, bo tak jej zleciła jakaś pani, z którą współpracuje...
Ewidentnie widać, że zadziałał tu jakiś "głuchy telefon". Ci Holendrzy znają kogoś w Polsce, ten zna tę panią, pani zna Rosłońce, w rezultacie koń ląduje w Rosłońcach, gdzie nie wiedzą, że może zostać nie wiadomo jak długo i nie mają warunków, aby go dłużej niż dobę czy dwie trzymać... Bajzel na kółkach, moim zdaniem, i tyle!
One to ćwiczą nocami, czy co? Nie mam w tej chwili zdjęć, ale zapewne wkrótce je dostanę, to pokażę, o co mi chodzi. Otóż mieliśmy wczoraj większą grupę gości z Estonii (swoją drogą, wygląda na to, że z Estonii jest do nas bliżej niż z Warszawy... a z innych miast Polski to się już w ogóle nie da dojechać - zbójcy na gościńcu grabią!) - i oczywiście cała trójka + Dalia wlkp, która na stare lata zaczyna sobie wyobrażać, że jest achałtekinką i już nosi wysoko głowę (co przy jej masywnym szyiszczu daje zaiste komiczny efekt!) oraz robi się miła - łasiły się do nas i do gości, jak nie przymierzając małe kociaki. Na co dzień to one aż tak demonstracyjnie miłe nie są - a przy tym, normalnie, są o siebie nawzajem bardzo zazdrosne i pokopać się potrafią, jak która za dużo pieszczot zdaniem pozostałych zainkasuje. To wyglądało wręcz jak układ choreograficzny, starannie zaplanowany... W każdym razie, goście wyjechali zachwyceni!
Z Kambarbajem podobno wszystko w porządku. Tak w każdym razie twierdzi firma transportowa. Co przekonało mnie do reszty, żeby w przyszłości z usług takich firm nie korzystać...
Prawie tekiniec, a właściwie prawie tekinka. 😉 Od strony matki ma puste kratki w rodowodzie, a jest po czystym ogierze Lakmus. Dzięki za zdjęcia. :kwiatek:
ten drugi(nie zdjęcie tylko koń) jest taki wysoki, czy ta kobieta taka mała? Rodzice ładni. Źrebak by mi się nawet podobał gdyby nie ten profil pyska 🤔 Ten/ta siwa ma cudne jabłka 😍
Boska Wola w obiektywie Katlin Puusep. Zdjęć było więcej, ale że ciemno się już robiło, a układ choreograficzny pt. "jesteśmy słodkie i kochane" cechowała szybka zmienność, tylko te pięć się udało 🤣
Tak jest. Dokładnie w tydzień po przeniesieniu do Boskiej Woli dokonała padokowego zamachu stanu i objęła władzę nad stadem (wcześniej rządziła Melesugun - ona i podporządkowana jej Osman Guli były na miejscu 3 dni przed półkrewkami). Ku ogólnej uldze zresztą. Dalia rządzi każdym stadem, w jakim się socjalizuje odkąd skończyła 7 lat. Ma duże doświadczenie i, jak się okazuje, ciągle jeszcze wystarczający zapas sił. Podczas krótkich rządów Melesugun było trochę nerwowo, a sama Melesugun niezbyt dobrze to znosiła: nie spała przez całe noce, a potem snuła się jak śnięta za dnia (inna sprawa, że senność została jej do tej pory...). Teraz np. nocą stado trzyma się środka padoku - tak jest bezpieczniej, a ja mam spokojniejszy sen (choć i tak prawie co noc któreś z nas wstaje i wychodzi sprawdzić, co z końmi). Dalia, jako typowa восточнопрусcкая ремонтная лошадь wyznaje zasadę Ordnung must sein i stado wyjada duże kawały padoku równo, jakby kosiarką skosił. Same zalety! Przy tym, choć formy fizycznej nie ma prawie w ogóle (mało z nią ćwiczyłem przez ostatnie miesiące, zbyt zajęty przeprowadzką, zresztą, jest w końcu na emeryturze...), energii jej nie brakuje. Dziś np. dwa razy mijała nas furmanka zaprzężona w chłopską Baśkę, a Dalia, która odkąd ją znam, ma na tym tle jakiś kompleks (urodziła się u chłopa, może ją próbował zaprzęgać, gdy źrebięciem była..?), mało ogrodzenia nie rozniosła, by biedaczkę uwolnić!
Ogólnie, hierarchia w stadzie wygląda tak:
Prezes - Dalia wlkp.; I Wiceprezes - Melesugun ach.; II Wiceprezes - Osman Guli ach.; III Wiceprezes - Margire ach. (aczkolwiek z nieposkromionymi ambicjami na awans!);
Popychadło i chłopiec do bicia/przedmiot westchnień całego babińca, odganiający się od niego jak od much (to co 3 tygodnie - bo zaczynają się właśnie synchronizować i od 2 dni wszystkie 4 mają ruję, molestując biedaka, który w wieku lat 20 kilku wolałby sobie np. traktorem pojeździć, albo pofilozofować...) - Gluś młp.
Jak na razie, przestrzegając ściśle tej hierarchii, jesteśmy w stanie zadawać im owies nie wiążąc towarzystwa. Najpierw dostaje Dalia, potem Melesugun, potem Osman Guli, potem Margire - a Gluś może jeść tylko dzięki temu, że je z jednej michy z Dalią...
Dodatkowa komplikacja wynika z faktu, że Dalia zaczęła się dopasowywać do pozostałych członkiń zarządu stada i czuję się achałtekinką na stare lata...
Transfer mi siadł tak, że zdjęcia w ogóle się nie ładują, ale pewnie masz na myśli Osman Guli. Faktycznie, maść ma ciekawą. I jest bardzo miła. Ma dużo dobrej woli. Praca z nią to odpoczynek...
Dzieki Pursat😉 Jestem z Gazeli bardzo zadowolona, musialam z przyczyn wyzszych wsiasc na nia( a ostatni raz chodzila pod siodlem w lutym, ujezdzona zostala w maju zeszlego roku i tak praktycznie zostawiona) a ona pieknie na lydke reaguje, zbiera sie , wszystko pamietala 😉wiecej takich koni.