a to sorka jak był, zwróciłam uwagę tylko na ten jeden blondynki zoofilki + kucyka, nie trzeba od razu się bulwersować 😉 z tego co mi wiadomo to ten wątek istnieje po to by wyrażać tu swoje żale i opinie.
graceee nadal nie kumasz o co chodzi. Nie chodzi o to, że Twój koń umrze od jednego skoku, tylko o to, że skoro to jest młody koń, to może mu przyjść do głowy wszystko, może się wystraszyć, odskoczyć, przewrócić, poślizgnąć - wypadek jak wypadek. Ale po co młodego konia, którego zachowanie jest mniej przewidywalne, narażać na coś takiego? Taki młody koń może sobie nagle pomyśleć, że ta przeszkoda chce go zjeść i zamiast na wysokość 30 cm wybije się na 100 cm i wyląduje na nierównym podłożu, a co więcej, to Ty tego chciałaś. Gdy coś takiego zdarzy się na padoku - nie mamy na to wpływu. Podam Ci prosty przykład - dziecko, ucząc się chodzić może stracić równowagę, samo sie wywrócić i zrobić sobie kuku. A jeżeli to dziecko uczy się chodzić, a Ty wpuszczasz to dziecko na śliską powierzchnię (na której jest trudniej utrzymać równowagę) to jesteś winna czy nie? Wypadków losowych nie jesteśmy w stanie uniknąć, ale po co się jeszcze nadstawiać?
Gdybyś nie zapierała się od początku myśląc, że wiesz już wszystko na temat anatomii i wyszkolenia konia, to może nie byłoby tej burzliwej dyskusji/przepychanki. Gratuluję konia-kumpla, moja kobyła jest wredną księżniczką i choćbym jej czerwony dywan przed nosem rozwijała to i tak strzeli focha, ale uwierz - nie zazdroszczę Ci tego, bo uwielbiam moją szkapę właśnie za to, że "ma coś do powiedzenia", więc nie myśl, że każdy forumowicz siedzi przed kompem i zagryza zęby z zazdrości, że koniś za Tobą wszędzie chodzi.
Pozdrawiam i życzę logicznego myślenia, bo do wyszkolenia konia z głową nie potrzebne są stosy książek napisanych przez autorytety - liczy się MYŚLENIE nad tym co się robi i POKORA przed radami życiowymi.
Gdybyś nie zapierała się od początku myśląc, że wiesz już wszystko na temat anatomii i wyszkolenia konia, to może nie byłoby tej burzliwej dyskusji/przepychanki. Gratuluję konia-kumpla, moja kobyła jest wredną księżniczką i choćbym jej czerwony dywan przed nosem rozwijała to i tak strzeli focha, ale uwierz - nie zazdroszczę Ci tego, bo uwielbiam moją szkapę właśnie za to, że "ma coś do powiedzenia", więc nie myśl, że każdy forumowicz siedzi przed kompem i zagryza zęby z zazdrości, że koniś za Tobą wszędzie chodzi.
a myślisz, że to iż Grace taka jest to tylko dlatego, że Bóg ją taką stworzył? Zapewniam Cię , że nie. To zasługa człowieka. Gdybym miała zacząć z nią dopiero teraz nie byłoby tak pięknie i fajnie... A może nie potrafisz dotrzeć do swojej kobyły? I właśnie to ty dałaś dowód na to, że jednak gryzie Cię to, że koniś za mną wszędzie chodzi... Bo ja tu nawet nie miałam zamiaru się afiszować, raczej po prostu udowodnić, że mój koń jest szczęśliwy i nie ma potrzeby robić tyle szumu ( odnośnie dzieciństwa źrebaków ). Po za tym Grace też ma charakterek, nie zakładaj z góry, że to ciota, która nie umie się sprzeciwić człowiekowi. Wręcz przeciwnie, mimo swojego młodego wieku, uczy mnie wielu rzeczy. Jak chcesz się dowiedzieć więcej to zapraszam do poczytania: http://www.photoblog.pl/asseek/153347780/2013-06-19.html
WŁĄCZENIE MYŚLENIA U MŁODEGO KONIA NIE CZYNI MU KRZYWDY, UCZY GO PRZETRWANIA W ŻYCIU Z CZŁOWIEKIEM... tak jak niegdyś natura uczyła go przetrwania w życiu na wolności.
zabeczka17, dobra kurcze przepraszam, nie zjedz mnie żywcem, bo aż stąd widzę jak Ci ślinka leci...
Koleżaneczka, nie koleżaneczka- Ty robisz najazdy na innych w sposób mało dojrzały a wręcz głupi, więc nie dziw się, ze ktoś pokaże Twoje zdjęcia jako kwiatki, ale przynajmniej nie napierdziela ogólnie na Ciebie. 🙂
każdy ma koleżanki i kolegów, ale Ty ich chyba masz bo się boją Twojego zachowania agresywnego na każdą krytykę skierowaną w stosunku do Ciebie. 🙂
ps. Ja jako matka nie wsadziłabym dziecka na konia bez kasku nieważne, czy byłby instruktor czy nie byłby. Jako oprowadzacz też bez kasku/toczka nie wsadzam wyobraź sobie, i nawet tego nie popieram u Kaśki, mimo, ze to moja koleżaneczka jak to twierdzisz.
WŁĄCZENIE MYŚLENIA U MŁODEGO KONIA NIE CZYNI MU KRZYWDY, UCZY GO PRZETRWANIA W ŻYCIU Z CZŁOWIEKIEM...
No to tym mi poprawiłaś humor ! 😀
Ja nie zmuszam mojego konia (pomijam treningi już teraz), ani nie zmuszałam jak był dzieckiem, żeby myślał <:P ... nie grałam z nim w żadne 7 gier, nie przyzwyczajałam go do skoków <:P A był u mnie od 2latka, jako roczniak w hodowli też takich rzeczy z nim nie robili. Czy to znaczy, że mój koń nie myśli i nie jest nauczony do przetrwania w życiu ze mną ? Cholera ... Biedak, żyje ze mną 3 lata i jeszcze nie umarł ? A to Ci .. O.o 🤔wirek:
edit: U mojego konia myślenie miało polegać na tym czego nie wolno, a co wolno ze mną / przy mnie.
wątek zamknięty
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 21 czerwca 2013 08:36
ps. Ja jako matka nie wsadziłabym dziecka na konia bez kasku nieważne, czy byłby instruktor czy nie byłby. Jako oprowadzacz też bez kasku/toczka nie wsadzam wyobraź sobie, i nawet tego nie popieram u Kaśki, mimo, ze to moja koleżaneczka jak to twierdzisz.
Ja się zastanawiam, jak ja przeżyłam. Jako 2latka zostałam wsadzona na konia pociągowego na wsi. Oczywiście bez toczka, bez instruktora ( bo koń od cioci) i jeszcze z niego spadłam, a ciotka mnie łapała w locie. Później jako 4 latka zaliczyłam oprowadzanki, bez toczka i nawet pierwszy kłus bo " koń się spłoszył" ( zrobił może trzy kroki, ale jaka radość). W życiu nie miałam na sobie kamizelki. Tata wspominał, jak na wakacjach na wsi wsiadał na konia bez siodła i jeździł po polach ( w życiu nie brał lekcji jazdy). I nikt, łącznie z rodzicami, nie widział w tym nic złego- " jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz". Ciekawe jak to wszystko się zmienia.
Oprowadzanki to normalna rzecz, a nikt raczej nie nosi ze sobą 5 rodzajów kasków, żeby dopasowywać do dziecka. A za duży kask może zdziałać więcej szkody przy upadku niż pożytku. Jeśli jest możliwość to najlepiej wziąć kogoś do pomocy, kto będzie szedł obok kuca i pilnował dzieciaków. A jak nie- mówić rodzicom, że muszą iść obok dla bezpieczeństwa.
ps. Ja jako matka nie wsadziłabym dziecka na konia bez kasku nieważne, czy byłby instruktor czy nie byłby. Jako oprowadzacz też bez kasku/toczka nie wsadzam wyobraź sobie, i nawet tego nie popieram u Kaśki, mimo, ze to moja koleżaneczka jak to twierdzisz.
Ja się zastanawiam, jak ja przeżyłam. Jako 2latka zostałam wsadzona na konia pociągowego na wsi. Oczywiście bez toczka, bez instruktora ( bo koń od cioci) i jeszcze z niego spadłam, a ciotka mnie łapała w locie. Później jako 4 latka zaliczyłam oprowadzanki, bez toczka i nawet pierwszy kłus bo " koń się spłoszył" ( zrobił może trzy kroki, ale jaka radość). W życiu nie miałam na sobie kamizelki. Tata wspominał, jak na wakacjach na wsi wsiadał na konia bez siodła i jeździł po polach ( w życiu nie brał lekcji jazdy). I nikt, łącznie z rodzicami, nie widział w tym nic złego- " jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz". Ciekawe jak to wszystko się zmienia. [/quote]
...zmienia się, kiedy masz swoje dziecko.... albo kiedy zobaczysz upadek czyjegoś dziecka, które nie miało kasku i nie kończy się to dobrze...
Oprowadzanki to normalna rzecz, a nikt raczej nie nosi ze sobą 5 rodzajów kasków, żeby dopasowywać do dziecka. A za duży kask może zdziałać więcej szkody przy upadku niż pożytku. Jeśli jest możliwość to najlepiej wziąć kogoś do pomocy, kto będzie szedł obok kuca i pilnował dzieciaków. A jak nie- mówić rodzicom, że muszą iść obok dla bezpieczeństwa.
a wiesz, że my zawsze mamy z 5 kasków/toczków różnych? i zawsze są 2 osoby do konia🙂 Poważnie.
ps. Przepraszam za dwa posty pod sobą, nie opanowałam jeszcze cytowania i odpowiedzi na 2 różne posty, dopiero się uczę, mam nadzieję że nauczę;P
Deksterowa no to zazdroszczę 😉 Ja niestety nie zawsze mam osobą towarzyszącą, toczków również brak. Dlatego zawsze proszę rodziców o pilnowanie dziecka. I to pilnowanie czynne, a nie latanie jak kot z pęcherzem i bawienie się w paparazzi... 😵
wątek zamknięty
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 21 czerwca 2013 08:53
...zmienia się, kiedy masz swoje dziecko.... albo kiedy zobaczysz upadek czyjegoś dziecka, które nie miało kasku i nie kończy się to dobrze...
Muszę uwierzyć na słowo 😉
Inna sprawa, że teraz bez toczka nie wsiadam, ale po drzewach też już nie łażę :p
A na odpustach też siedziałam na kucyku bez toczka i tylko mama szła obok i trzymała co bardzo mnie irytowało, bo przecież ja umiem 😂
Nie do końca jakiś kwiatek, ale takie uczłowieczanie konia zawsze wywołuje u mnie uśmiech...
A tam opowiadasz, przecież na pierwszy rzut oka widać czy koń jest szczęśliwy czy nie, szczególnie jak klaska do Ciebie uszami 😀 Mnie też śmieszy takie 'postępowanie' ze zwierzętami, czyt. użalanie się nad tym czy jest im dobrze, a może jednak nie i zdania pt. wiem, że jest nieszczęśliwa! A ja się zapytam skąd? Nie wiem, niektórzy mają jakieś nadprzyrodzone moce, żeby raz być sobą, a raz koniem? A może jasnowidzem będęęę?
Oprowadzanki to normalna rzecz, a nikt raczej nie nosi ze sobą 5 rodzajów kasków, żeby dopasowywać do dziecka. A za duży kask może zdziałać więcej szkody przy upadku niż pożytku. Jeśli jest możliwość to najlepiej wziąć kogoś do pomocy, kto będzie szedł obok kuca i pilnował dzieciaków. A jak nie- mówić rodzicom, że muszą iść obok dla bezpieczeństwa.
z tym się zgodzę, ale jest chyba różnica w oprowadzankach robionych przez Ciebie, a tych co zamieściłam w linku.. 🙄
[quote author=CzarownicaSa link=topic=1320.msg1807969#msg1807969 date=1371800455] Oprowadzanki to normalna rzecz, a nikt raczej nie nosi ze sobą 5 rodzajów kasków, żeby dopasowywać do dziecka. A za duży kask może zdziałać więcej szkody przy upadku niż pożytku. Jeśli jest możliwość to najlepiej wziąć kogoś do pomocy, kto będzie szedł obok kuca i pilnował dzieciaków. A jak nie- mówić rodzicom, że muszą iść obok dla bezpieczeństwa.
z tym się zgodzę, ale jest chyba różnica w oprowadzankach robionych przez Ciebie, a tych co zamieściłam w linku.. 🙄 [/quote]
Oprowadzanki oprowadzankami, lepsze są siodła na szyjach i ogłowia z paskami na oczach konia + idealnie dopasowany sprzęt 🙂
wątek zamknięty
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 21 czerwca 2013 09:19
Ja bym się bardziej niż samych oprowadzanek przyczepiła braku czapraka, braku osoby trzymającej dziecko i np. czegoś takiego: http://www.photoblog.pl/lolitkowyswiat/153252027/6117145/ Bo to już niestety proszenie się o kłopoty. Kucyk, choćby nie wiem jak "bezpieczny" i grzeczny, nie powinien być dawany dziecku do prowadzenia. Nawet nie chodzi o to, że się zerwie czy poturbuje, może zwyczajnie nadepnąć- osoba oprowadzająca wie, że to zrobi, dziecko nie bardzo.
Ja bym się bardziej niż samych oprowadzanek przyczepiła braku czapraka, braku osoby trzymającej dziecko i np. czegoś takiego:
Bo to już niestety proszenie się o kłopoty. Kucyk, choćby nie wiem jak "bezpieczny" i grzeczny, nie powinien być dawany dziecku do prowadzenia. Nawet nie chodzi o to, że się zerwie czy poturbuje, może zwyczajnie nadepnąć- osoba oprowadzająca wie, że to zrobi, dziecko nie bardzo.
A co powiesz na prowadzenie przez dziecko NA BOSO dużych koni? I ogółem bieganie dzieci przy koniach bez butów, a wręcz pchanie się tym koniom pod nogi?
A co mam powiedzieć? Żaden ze mnie ekspert, żebym miała się wypowiadać. W mojej ocenie niedopuszczalne 😉 Ale sama wiem, jak to jest z oprowadzankami. Mi już do tego nerwów brakuje. Kwiatkiem w takiej sytuacji jest najczęściej zachowanie rodzica. Zawsze mówię i tłumaczę, zanim podejdą do kuca- nie podchodzimy z tyłu, nie klepiemy z tyłu, proszę pilnować dziecka, proszę uważać na nogi, bo kuc nie widzi co ma pod kopytami i może nadepnąć, proszę trzymać dziecko, później ewentualnie zatrzymamy się do zdjęcia. I tak do wydarcia. A co robią rodzice? Nietrudno zgadnąć 😎 "Krzysiu, pogłaszcz kucyka po pupie, zobacz jaką ma miękką! Pani idzie, ja tylko zdjęcie zrobię(i milion kolejnych!). Krzyyyyysiu, chodź do mamy!(a Krzyś biega mi w te i we wte za kucykiem pomimo moich upomnień)" I mogę tak pisać godzinami. Niestety często takie "kwiatki" to nie tyle wina oprowadzającego, co zwyczajnie nieodpowiedzialność rodziców. Oczywiście piszę od siebie, nie odnoszę się do wstawionych wyżej zdjęć ze wspomnianego już photobloga.
A co mam powiedzieć? Żaden ze mnie ekspert, żebym miała się wypowiadać. W mojej ocenie niedopuszczalne 😉 Ale sama wiem, jak to jest z oprowadzankami. Mi już do tego nerwów brakuje. Kwiatkiem w takiej sytuacji jest najczęściej zachowanie rodzica. Zawsze mówię i tłumaczę, zanim podejdą do kuca- nie podchodzimy z tyłu, nie klepiemy z tyłu, proszę pilnować dziecka, proszę uważać na nogi, bo kuc nie widzi co ma pod kopytami i może nadepnąć, proszę trzymać dziecko, później ewentualnie zatrzymamy się do zdjęcia. I tak do wydarcia. A co robią rodzice? Nietrudno zgadnąć 😎 "Krzysiu, pogłaszcz kucyka po pupie, zobacz jaką ma miękką! Pani idzie, ja tylko zdjęcie zrobię(i milion kolejnych!). Krzyyyyysiu, chodź do mamy!(a Krzyś biega mi w te i we wte za kucykiem pomimo moich upomnień)" I mogę tak pisać godzinami. Niestety często takie "kwiatki" to nie tyle wina oprowadzającego, co zwyczajnie nieodpowiedzialność rodziców. Oczywiście piszę od siebie, nie odnoszę się do wstawionych wyżej zdjęć ze wspomnianego już photobloga.
Oczywiście takie coś jest bardzo znanym zjawiskiem przy oprowadzankach. Zresztą nawet nie muszą to być akurat te oprowadzanki bo sama się przekonałam, że upominanie dorosłych żeby dzieci nie pchały się do koni nic nie dawały. I rodzice nie widzieli nic złego jak dziecko przepych ręce przez betonowy płot żeby 'nakarmić' konika, który jest na wybiegu i w każdej chwili może z tą ręką zrobić coś nieprzyjemnego. Ale cóż upominałam, prosiłam i efektu zero. Ale nie stałam i nie patrzyłam z radością - ba nie robiłam zdjęć wiedząc, że może się coś stać. Więc dla mnie pchanie się dzieci (szczególnie tych małych) do koni jest chore. Szczególnie w takich przypadkach jak oprowadzanki (przez dziecko), jazdy bez kasku, prowadzenie dużych koni (do tego na boso!) czy włażenie na wybieg pomiędzy konie, toż to proszenie się o tragedię i koń może być tym najspokojniejszym na świecie, tym który nigdy nic nie zrobił i w ogóle - ale trzeba pamiętać, że zawsze może być ten pierwszy raz. Jak to mówią, koń przejdzie koło czegoś 100 razy, a za 101 się spłoszy.
....takie zachowania rodziców niestety biorą się z ich niewiedzy albo głupoty. Kiedyś mi przytrafiło się , że dwoje ludzi chciało naraz wsadzić swoje dzieci, i jedno wylądowało na ziemi bo zostało po prostu zepchnięte przez rodzica drugiego!! dobrze, ze kucyk był naprawdę mini mini.:/ to było duuuużo lat wstecz i teraz już są opracowane patenty na takich nadgorliwców. dobre jest zrobienie linii na ziemi np z lonży- i kto przekroczy tę linię to idzie na koniec kolejki:P i albo się nauczy stać w kolejce albo odejdzie bez jazdy. Oczywiście dobre kiedy masz oprowadzanki opłacone przez organizatora "z góry", a kiedy to rodzice płacą np 5 zł za dwa kółeczka, to już każdy niech sobie sam odpowie... bo klientów się niestety traci wtedy.
Takie przypadki wynikają często z niewiedzy i braku wyobraźni rodzica. Często też są to osoby nie związane z końmi i po prostu nie zdają sobie sprawy z tego co może się stać. Tym bardziej zadziwia mnie postawa tych co mają wiele wspólnego z końmi, a robią tak nieodpowiedzialne rzeczy, że pożal się boże.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wiedzą- więc zawsze tłumaczę. "Nie podchodzimy do konia od tyłu, bo koń nas z tyłu nie widzi, może się przestraszyć i kopnąć. Uważamy na nogi, bo może nadepnąć. Proszę pilnować dzieci, bo koń to tylko zwierzę i w dodatku płochliwe" Ale mogę sobie tak gadać do wydarcia 😵
Ale po co młodego konia, którego zachowanie jest mniej przewidywalne, narażać na coś takiego? Taki młody koń może sobie nagle pomyśleć, że ta przeszkoda chce go zjeść i zamiast na wysokość 30 cm wybije się na 100 cm i wyląduje na nierównym podłożu, a co więcej, to Ty tego chciałaś.
Od razu widać jakie pojęcie posiadasz na temat źrebiąt i młodych koni. Denerwuję mnie utrzymywanie stereotypu, że źrebaki są rzekomo mniej przewidywalne i płochliwe. No chyba, że mówimy o tych koniach, które po 3 latach zostają zdjęte z pola i zostają zmuszone do pracy. W tym przypadku nie ma co się dziwić, skoro do tej pory ich świat kończył się na stajni i pastwisku. Gdybyś miała jakiekolwiek pojęcie oprócz tego książkowego, wiedziałabyś że wszystkie konie niezależnie od wieku reagują tak samo. Źrebięta od dojrzałych koni różnią się jedynie tym, że są bardziej skłonne do zabawy i szybciej przyswajają nowe rzeczy, a to dlatego, że są mniej doświadczone przez życie i mniej wyczulone na różne bodźce m.in. dlatego, że póki co są uzależnione od swojej matki. Dorosłe konie są bardziej czujne i mają już wyrobione niektóre nawyki. Koń im starszy tym więcej nawyków przyswaja. Jeżeli młody koń podgryza to nie jest jego zły nawyk tylko raczej skłonność do zabaw. I to zanika u konia z czasem, jeżeli jest odpowiednio zwalczane.
Czy to znaczy, że mój koń nie myśli i nie jest nauczony do przetrwania w życiu ze mną ? Gdzie napisałam coś takiego? 🤔
A tam opowiadasz, przecież na pierwszy rzut oka widać czy koń jest szczęśliwy czy nie, szczególnie jak klaska do Ciebie uszami duży uśmiech Mnie też śmieszy takie 'postępowanie' ze zwierzętami, czyt. użalanie się nad tym czy jest im dobrze, a może jednak nie i zdania pt. wiem, że jest nieszczęśliwa! A ja się zapytam skąd? Nie wiem, niektórzy mają jakieś nadprzyrodzone moce, żeby raz być sobą, a raz koniem? A może jasnowidzem będęęę? To przykre, że patrząc na konia nie potraficie odczuć jego emocji. Pracując naturalnie z końmi czasem trzeba się z nimi utożsamiać. Jeśli Was to bawi to w takim razie cały natural jest dla Was czymś śmiesznym. Po za tym gdybym powiedziała Ci, że przeszłość tego konia jest bardzo okrutna, sam koń ma taki uraz, że obcując z człowiekiem cały się trzęsie? Co byś na to powiedziała? Że faktycznie ciężko jest odróżnić samopoczucie tego konia gdy czuje się bezpiecznie i jest szczęśliwy od tego gdy czuje się wręcz odwrotnie?
Graceee, weź już nam odpuść z tymi swoimi "mundrościami". Próbowano Ci wyjaśnić dlaczego ktoś w skokach młodziutkiego konia widział kwiatek, do Ciebie nie dotarło i widać nie dotrze, bo na wszystko masz gotową, absurdalną swoją drogą, odpowiedź. Więc po co dalej ciągnąć. Jesteś mądrzejsza niż my tutaj wszyscy plus trenerzy i hodowcy koni na całym świecie, tworzysz jakieś nowe teorie, do tego nie wiesz co to pokora, tak ważna w pracy z końmi, więc jaki cel ma dalsze prowadzenie tej dyskusji? Tak piłeczkę można sobie odbijać w nieskończoność.