wista Arimonie raczej chodzi o to, że koń chodzący pod siodłem powinien mieć zapewniony regularny ruch, bo to jest dla niego po prostu zdrowe. Mało ruchu=mało mięśni i w efekcie koń przestaje mieć Cię na czym nosić.
Koń musi mieć ruch wymuszony 6 razy w tyg., a nie 3. Pastwisk nie wystarczy. Najlepiej oczywiście jazda, ale zawsze masz jeszcze lonże i karuzele. Koń musi mieć miesnie, chociaż by po to kiedy w końcu przyjedziesz "powozić sobie na nim tyłek" to będziesz mogła sobie i zagalopować, i pojechać w dluzsy teren, cos poćwiczyć ( dosiad? , ujezdzeniowo?).
Taki układ który ty sobie wyobrażasz - jazda na koniu mniej niż trzy razy w tygodniu jest możliwy tylko w jednym wypadku, gdy cala twoja jazda będzie polegać na tym ze będziesz półgodziny zwiedzać stepem okoliczne tereny. Tylko trzeba tez pamietac ze nie kazdy kon jest spokojny i potrafi funkcjonowac w takim trybie.
Oczywiście gdy nie zależy komus na zdrowiu konia i sie ma dużo pieniędzy na leczenie, to takie szczególny nie są ważne.
Odważne stwierdzenie. Bardzo kategoryczne. Zatem muszę się nie zgodzić: mój koń pracuje 5 x w tygodniu i ma się doskonale. Bynajmniej okolicy stepem nie zwiedzamy, jeździmy sobie i galopem, treningi mamy rozpisane. 😉 😉 😉
Od siebie dodam, że koń musi mieć ruch REGULARNIE wymuszany, bo nic tak nie psuje konia (psychicznie, fizycznie) jak zrywy&porywy właściciela. Czy to spacerowanie i zwiedzanie okolicy stępem, czy treningi. Trzeba mieć plan, trzeba umieć go dynamicznie - i rozsądnie - modyfikować, trzeba być systematycznym i konsekwentnym. To jest moim zdaniem "klu" całej sprawy i to jest najtrudniejsze. Co smutne, to przerasta znakomitą większość znanych mi "właścicieli" Wistra, Tobie tego nie życzę! 😉 :kwiatek:
No może masz racje,ze za bardzo kategorycznie, ale pewnie zależy tez od konia, niektórym będzie tych dwa dni wolne na pastwiskach dużo za dużo. Ale jeździsz te 5 razy w tyg? Czy dwie jazdy, dwie lonży, karuzela i dwa dni padok? 🙄
Koń musi mieć ruch wymuszony 6 razy w tyg., a nie 3. Pastwisk nie wystarczy.
możesz dać tym słowom jakieś naukowe poparcie? skąd ten pogląd pochodzi?kto jest moim autorem i fajnie byłoby zrobić ankietkę kto tak naprawdę (ile %) volciarzy "rusza" konia 6x w tygodniu
Arimona jest pięć razy w tygodniu jeżdżony. Ja wsiadam na niego cztery razy w tygodniu (w tym raz w tygodniu ma trening ujeżdżeniowy, raz teren), raz w tygodniu wsiada na niego osoba którą wyznaczyłam i której za to płacę (małe skoki, gimnastyka). 😉 Konia nie lonżuje (lub lonżuje w naprawdę kryzysowych sytuacjach), bo lonża ani nie robi mu dobrze na jego stawy, ani na głowę. "Psuje" mi konia. Do karuzeli nie chodzi, bo karuzeli nie mamy. Ponadto jest codziennie padokowany (sezon zimowy padok, sezon "otwarty" na łąka) 😉 😉 😉
Jeśli koń ma zapewnione dużo swobodnego ruchu, to wcale nie uważam, że koniecznością jest wymuszony ruch 6x w tygodniu bo inaczej jakaś katastrofa... moje maluchy od rana do wieczora na padokach, a pod siodłem w zasadzie ostatnimi czasy jedynie weekendowo - i wcale nie narzekają.
Nie wyobrażam sobie jazdy na koniu w trybie: dzień padok, dzień jazda, dzień padok, dzień jazda, dzień padok, dzień jazda i znowu dzień padok.
Szkoda mi było by zagalopować na takim koniu, nie mówiąc o tym zeby wymagać od niego jakiegokolwiek, rozluźnienia albo impulsu. A w wypadku konia nie bardzo spokojnego, taki tryb jest wręcz niebiespieczny. Dla mnie max. jest 1 wolny (tylko padok) w tygodniu , a w czasie bardzo aktywnych treningów- konsultacji- zawodów, czasem wolny nie wypada raz w tyg., tylko raz w 9-10 dni.
Wiadomo ze bywa rożnie, czasem człowiek może tez nie mieć czasu, ale kupować konia zakładając z góry ze ruch wymuszony będzie mial mniej niż 3 razy w tyg., dla mnie jest co najmniej dziwne. To po co konia kupować? Kupić tylko z miłości do konia? To proszę bardzo, tylko jak dla mnie to żadna miłość wsiadać 2 razy w tyg. i jechać w teren, galopować itd. To juz wtedy lepsze będzie odstawić konia od jazd i traktować jak psa, albo na prawdę siodłać tylko na stepa.
Dla tego napisałam 6, bo moim zdaniem nawet koń "niesportowy" zasługuje na to zeby mieć miesnie, elastyczne ścięgna, kondycje. Nie mowie o wsiadaniu 6 razy w tygodniu, tylko o ruchu wymuszonym.
Fakt, mimo tego ze ja jestem raczej jeźdźcem rekreacyjnym, ja traktuje swoje konie nie tylko jako odpoczynek, hobby, ale tez trochę jak prace. Bo w pewnym momencie to przestaje być przyjemne (godzinowe spacery w reku w -20, jazda o 20.30 (dwa konie) po pracy i szkole, pobudka o 5 na zawody, albo po prostu na trening,jazdę). Profesjonalny świat jeździecki trzyma sie tego - 1 wolny na tydzień, nie sadze ze chodzi tylko o to ze zawody i treningi, tylko o dobro konia.
W mojej stajni tez raczej sie trzymaja tych 6 razy w tyg, a nie jest to tez żadna stricto sportowa stajnia.
P.S: Sierra No to jeszcze 5 SAMYCH jazd to bym przelknela spokojnie, bo to jednak praca cały czas pod jeźdźcem, większe obciążenie. Ale kiedy w tych 5 razach jest jeszcze karuzela i lonża, to dla treningow skokowych i ciezkich uj. tego troche jest za malo.
Cobrinha jasne, że można. Ale wsiadanie na konia "weekendowo" to albo żadna jazda (a już na pewno nie trening) albo robienie koniowi krzywdy. I tutaj się zgodzę z Arimoną: jak ktoś chce sobie wsiadać weekendowo-spacerowo,to droga wolna, ale to zwykłe wożenie się. Oczywiście nie chce nikogo urazić, ale nawet na miano ambitnej rekreacji, to trzeba sobie zasłużyć. Ale jeśli ktoś wsiada w weekendy (czy po prostu raz-dwa razy w tygodniu) i uskutecznia "trening", "skoki","tereny kondycyjne" albo Bóg wie co jeszcze, to po prostu robi koniowi krzywdę. Bo żaden padok, hektary łąki nie zastąpią regularnego ruchu wyrabiającego kondycję, siłę mięśni i innych składowych, wpływających na to, że koń może nas nosić bez przykrych dla siebie konsekwencji.
Oczywiście, jeśli ktoś oczekuje czegoś więcej - ale czasem inaczej się nie da bo życie różnie się układa i czasem trzeba zrezygnować z częstszych jazd bo po prostu się nie da - nie uważam, że jeżdżąc z głową weekendowo (pamiętając o tym, że rzadko), robi się krzywdę - trzeba mieć to na uwadze i uważać i wiadomo, to wtedy jest lekka bardzo praca nie to co można spokoje "wyciskać" z konia chodzącego codziennie
ja też zasadniczo się zgadzam z Arimoną, chociaż nie sądzę, że 6 razy w tygodniu to absolutne minimum. Mój aktualny rozkład pracy i zajęć nie pozwala mi na bycie w stajni 2 razy w tygodniu - koń chodzi pod siodłem 5 razy, 2 dni musi się zadowolić karuzelą, bo na padok nie wychodzi. I żyje, ma się dobrze, a mięśni ani kondycji mu nie brakuje. Myślę, że pewnie dało by się rozsądnie rozplanować trening nawet na 4 dni w tyg i 3 wolnego, ale w wypowiedziach Wistry tego planu i pomysłu mi własnie trochę brakuje...
Oczywiście, jeśli ktoś oczekuje czegoś więcej - ale czasem inaczej się nie da bo życie różnie się układa i czasem trzeba zrezygnować z częstszych jazd bo po prostu się nie da - nie uważam, że jeżdżąc z głową weekendowo (pamiętając o tym, że rzadko), robi się krzywdę - trzeba mieć to na uwadze i uważać i wiadomo, to wtedy jest lekka bardzo praca nie to co można spokoje "wyciskać" z konia chodzącego codziennie
Ale co wyciśniesz z konia chodzącego 2 razy w tyg.? Sierra Właśnie to miałam na mysli, 😉 Forta Ale karuzela to jest ruch wymuszony i jak najbardziej jest dobry na budowanie kondycji, tak ze twój "nieszczęsny" koń chodzi 7 w tyg. 🤣 :kwiatek:
Może poprosić wydzelic temat, razem z ankieta jaka zaproponowała Dodofon? Bo taki trochę offtopic sie zrobił?
Nie wyobrażam sobie jazdy na koniu w trybie: dzień padok, dzień jazda, dzień padok, dzień jazda, dzień padok, dzień jazda i znowu dzień padok.
Szkoda mi było by zagalopować na takim koniu, nie mówiąc o tym zeby wymagać od niego jakiegokolwiek, rozluźnienia albo impulsu.
Wszystko zależy od własnych potrzeb. Ja nie wyobrażam sobie konia, który miałby pracować 6 razy w tygodniu z jednym dniem na padoku 😲 Jeżdżę w zależności od warunków i innych spraw. Tak złozyło się przez ostatni prawie rok, że bardzo rzadko wsiadam, a nawet przez miesiąc nie wsiadam. I nie widzę w tym nic, co mogłoby mu zaszkodzić. Na takie jazdy ma wystarczające mięśnie , jak więcej jazd, to mięśnie same budują się. Do tego wcale nie trzeba specjalnych treningów . I wsiadając rzadko, koń jest rozluźniony, galop mu nie sprawia specjalnych problemów, tylko nie można zbyt długo , co przecież jest sprawą oczywistą. Podstawą w naszym przypadku jest całodobowy ruch .
Kiedyś też myślałam, że koń musi pracować, żeby był sprawny pod siodłem , bo wszyscy tkwimy w więzieniu tradycyjnych poglądów. Aż życie zweryfikowało moje podglądy. To koń dla mnie , a nie dla kogoś innego i rzadka jazda nic, a nic mu nie szkodzi, jeśli robi się to z głową. Posiadanie konia, przebywanie z nim , ma sprawiać mi przyjemność, a nie rodzić obowiązki, które i tak są uciążliwe, jeśli ma się konie koło domu . No , ale mnie jazda konna bawi, a nie stresuje poprzez przymus 🙂 I nie muszę z konia nic "wyciskać" 🤔
[quote author=Cobrinha link=topic=12803.msg534974#msg534974 date=1269857032] Oczywiście, jeśli ktoś oczekuje czegoś więcej - ale czasem inaczej się nie da bo życie różnie się układa i czasem trzeba zrezygnować z częstszych jazd bo po prostu się nie da - nie uważam, że jeżdżąc z głową weekendowo (pamiętając o tym, że rzadko), robi się krzywdę - trzeba mieć to na uwadze i uważać i wiadomo, to wtedy jest lekka bardzo praca nie to co można spokoje "wyciskać" z konia chodzącego codziennie
Ale co wyciśniesz z konia chodzącego 2 razy w tyg.? Sierra Właśnie to miałam na mysli, 😉 Forta Ale karuzela to jest ruch wymuszony i jak najbardziej jest dobry na budowanie kondycji, tak ze twój "nieszczęsny" koń chodzi 7 w tyg. 🤣 :kwiatek:
Może poprosić wydzelic temat, razem z ankieta jaka zaproponowała Dodofon? Bo taki trochę offtopic sie zrobił?
[/quote]
może bardziej rozwinąć: wsiadam na konia minimum 2x w tygodniu, wsiadam na konia xxx itd.
a do czego możemy dążyć wsiadając 2 razy w tygodniu w weekend np. w teren, a przez pozostałe 5 koń stoi? Czy on będzie wiedział, do czego my dążymy, jesli w każdy poniedziałek będą go bolały mięśnie/kręgoslup po terenowych szaleństwach?
chciałam ci pogratulować, ale pomyślałam jednak ze dorosnąć do tego zeby wozić dupę (zamiast rozwijać sie jezdziecko) i budować miesnie koniowi jazda 2 razy w tyg z z niezbytnio długim galopem - nie jest trudna sprawa.
6 razy praca w tygodniu - tutaj wchodzi tez teren, długi spacer w reku i lonżowania na kantarze. Plus w to wchodzi tez padokowanie codziennie 7-12.30. A za chwile juz cały dzień padokowania.
anja no właśnie o to chodzi ze chyba wszyscy dążymy do tego zeby koń byl zdrowy i szczęśliwy? i niektorzy nie wiedza ze dla tego tez czasem, kon musi chdzic 6 razy w tyg.
guli Ale w jaki sposób mięśnie "same się budują"?? bo nie bardzo rozumiem... Mięśnie nie biorą się z powietrza, od łażenia całymi dniami po pastwisku też raczej nie. Poza tym pomyśl, czy Ty byś chciała mieć fundowany wysiłek, nawet niezbyt intensywny, np. raz w tygodniu po 6 dniach nicnierobienia albo tylko lekkich spacerków?
Anja Owszem, możemy uogólniać i to uogólniać nawet biorąc pod uwagę: -wiek -przeznaczenie -kondycję -ogólny stan zdrowia Inaczej nie byłoby zasad, wytycznych, dzielenia się doświadczeniami, dobrych rad z książek, od trenerów, zawodników, prac naukowych, badań, eksperymentów itp. Od tego są liczby, statystyka i inne. Dopiero potem wchodzą wariacje na temat, szczególne przypadki i wyjątki od reguł.
Jasne, można całe życie na każde pytanie odpowiadać: nie wiem, nie znam twojego konia, nie pomogę Ci, bo nie znam go osobiście i nie znam jego potrzeb, wiesz miałam podobna sytuację, ale to był inny koń, więc nie to samo, każdy koń jest wyjątkowy, każda sytuacja jest wyjątkowa, my jesteśmy wyjątkowi 🙄 A można odpowiedzieć: to zależy. Przeważnie jest tak i tak, ale zwróć uwagę na to i na to...
Forta może niektórzy dążą do zakwasów? Ewentualnie mięśniochwatu? Bo konik chciał pobiegać, a skoro chce, to proszę bardzo? Ale to są skrajne przypadki ludzi-przebiśniegów. Można dążyć do jeździectwa weekendowo-spacerowego, i ja nie mam z tym problemów żadnych. Pod warunkiem, że Ci ludzie są na tyle uprzejmi dla konia, że padokują go w pozostałe dni i jeżdżą naprawdę na spacery stępem z jakimś małym kłusem, a nie "w teren, dać się koniowi wyszaleć". Dla oszołomów (czy to w jeździeckiej rekreacji czy w sporcie czy wożących się) jestem na nie. 😤 Za dużo znam koni takich (i po takich) zajebistych właścicielach. 🙄 😤
Guli Tobie jak zwykle gratuluję dobrego samopoczucia. :kwiatek:
zdrowie konia i jego stan psychiczny to priorytet 😉 każdy z nas chyba jest w stanie ocenić ile dany koń potrzebuje ruchu- treningu. Ja z moją czerolatką nie wyobrażam sobie, żebym wsiadała więcej niż max 4 dniu w tygodniu, oczywiście w między czasie jest lonża i puszczanie luzem po hali. Chciałam tylko zaznaczyć, że nie można uogólniać ze tyle to jest źle, a tyle dobrze, tu do każdego konia trzeba podejść indywidualnie, a i tak czsami nastrój nasz i konia te plany weryfikują 😉
kazdy normalny własciciel konia powinien zdawac sobie sprawę z tego ,ze musi konikowi zapewnic ruch.Inaczej pozniej są kłopoty. Np kon nie jezdzi miesiącami a potem nagle zmuszany jest do terningu i o mięsniochwat nie trudno.Mięsniochwat czy inaczej choroba poswiateczna toż przecież nic innego jak własnie nagłe ruszenie konia bez wczesniejszego przygotowania go do tego.Ale zycie kochani jest życiem. Co jak własciciel się rozchoruje, ma wypadek lub inne losowe historie a przeciez takowe się zdarzają? Ale ten temat nie jest o 'ruszaniu" konia a o jego zakupie. Poruszyła ten temat dziewczyna która marzyła i marzy o zakupie danego konika.Czy nie mając stałego zródła finansowania powinna go kupowac? Do tego na raty i jeszcze z utrzymaniem? Cena konia to z tego co pamiętam dobrze powyżej 6000 zł, nie wiem co oznacza termin "dobrze ponad" bo może to byc kwota 8000 jak równiez 10000 i wyżej.Okey wpłaci dzis zaliczkę np 2000zł ,czy ma na ta zaliczkę ,czy tez pozyczy? Z czego realnie odda i jak utrzyma konia? Ile miesięcznie jako telemarketer może zarabiac? Czy utrzymuje się sama , czy nadal jest na "garnuszku" u rodziców? Jest tyle niewiadomych ,że tak naprawdę nie wiadomo jak doradzac dziewczynie. Jednak tak od siebie powiem ,że gdybym nie miała na zakup konia pieniędzy i miałabym konia kupic na raty, jeszcze go utrzymywac (poza pensjonatem są inne wydatki jak kowal, wet) nie kupiłabym konia. Kon to nie samochód którego jak kupię na raty i nie stac mnie na paliwo to odstawię.Tu co miesiąc mniej czy więcej musisz płacic za pensjonat, do tego musisz zbierac na raty, musisz miec na kowala i sama musisz miec za co życ czy chocby dojechac do pracy.To co piszę byc może jest brutalne, rozumiem miłosc do zwierzaka ale... no wlasnie czy nie robisz mu i sobie krzywdy.A co będzie jak się okaże ,że jednak nie stac Cię na te wydatki?Gdy nie będziesz mała pieniędzy na kowala czy pastę do odrobaczania? A co z długami?Nie jestes małym dzieckiem, niejdenokrotnie w zyciu trzeba z czegos zrezygnowac.Popracuj jeszcze trochę, poodkładaj wiecej pieniązków , kup konia z własnych pieniązow a co z tym koniem? A może powinnas raczej poszukac dla Niego dobrego własciciela będziesz mogła go odwiedzac a i będziesz pewna ,że Twój ulubieniec ma się dobrze.Zadłużysz się teraz po "uszy" a gdy kon zachoruje skąd wezmiesz pieniadze, znów się zadłużysz, powiększysz dług? Jesli możesz liczyc na pomoc rodziny, przyjaciół to odwołuje wszystko co napisałam, jesli- nie powinnas zrezygnowac.
Ale zycie kochani jest życiem. Co jak własciciel się rozchoruje, ma wypadek lub inne losowe historie a przeciez takowe się zdarzają? Ale ten temat nie jest o 'ruszaniu" konia a o jego zakupie.
Ale o tym ruszaniu konia przy zakupie właśnie trzeba pomysleć i zastanowić się, czy mamy dla konia wystarczająco dużo czasu. I warto zawsze znaleźć osobę, która w sytuacjach krytycznych będzie się mogła zająć koniem. Też zapewniam swojemu koniowi ruch wymuszony 6 razy w tygodniu (w tej chwili poł na pół jazda i lonża na czambonie, bo trzeba odbudować mięśnie grzbietu), codziennie jest też 5 - 6 godzin padokowany. I nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Od połowy kwietnia raz w tygodniu udostępnię bezpłatnie konia do jazdy koleżance - znam ją długo i wiem, jak jeździ. Warunkiem są jazdy z moją trenerką. Ja zyskuję jeden dzień wolny w tygodniu, a koń dodatkową godzinę treningu 🙂 Wiem też, że w krytycznej sytuacji osoba, która będzie jeździć na moim koniu, będzie mogła się nim zająć. Warto takie rzeczy przemyśleć przed kupnem konia.
kazdy normalny własciciel konia powinien zdawac sobie sprawę z tego ,ze musi konikowi zapewnic ruch.Inaczej pozniej są kłopoty. Np kon nie jezdzi miesiącami a potem nagle zmuszany jest do terningu i o mięsniochwat nie trudno.Mięsniochwat czy inaczej choroba poswiateczna toż przecież nic innego jak własnie nagłe ruszenie konia bez wczesniejszego przygotowania go do tego.Ale zycie kochani jest życiem. Co jak własciciel się rozchoruje, ma wypadek lub inne losowe historie a przeciez takowe się zdarzają? Ale ten temat nie jest o 'ruszaniu" konia a o jego zakupie. Poruszyła ten temat dziewczyna która marzyła i marzy o zakupie danego konika.Czy nie mając stałego zródła finansowania powinna go kupowac? Do tego na raty i jeszcze z utrzymaniem? Cena konia to z tego co pamiętam dobrze powyżej 6000 zł, nie wiem co oznacza termin "dobrze ponad" bo może to byc kwota 8000 jak równiez 10000 i wyżej.Okey wpłaci dzis zaliczkę np 2000zł ,czy ma na ta zaliczkę ,czy tez pozyczy? Z czego realnie odda i jak utrzyma konia? Ile miesięcznie jako telemarketer może zarabiac? Czy utrzymuje się sama , czy nadal jest na "garnuszku" u rodziców? Jest tyle niewiadomych ,że tak naprawdę nie wiadomo jak doradzac dziewczynie. Jednak tak od siebie powiem ,że gdybym nie miała na zakup konia pieniędzy i miałabym konia kupic na raty, jeszcze go utrzymywac (poza pensjonatem są inne wydatki jak kowal, wet) nie kupiłabym konia. Kon to nie samochód którego jak kupię na raty i nie stac mnie na paliwo to odstawię.Tu co miesiąc mniej czy więcej musisz płacic za pensjonat, do tego musisz zbierac na raty, musisz miec na kowala i sama musisz miec za co życ czy chocby dojechac do pracy.To co piszę byc może jest brutalne, rozumiem miłosc do zwierzaka ale... no wlasnie czy nie robisz mu i sobie krzywdy.A co będzie jak się okaże ,że jednak nie stac Cię na te wydatki?Gdy nie będziesz mała pieniędzy na kowala czy pastę do odrobaczania? A co z długami?Nie jestes małym dzieckiem, niejdenokrotnie w zyciu trzeba z czegos zrezygnowac.Popracuj jeszcze trochę, poodkładaj wiecej pieniązków , kup konia z własnych pieniązow a co z tym koniem? A może powinnas raczej poszukac dla Niego dobrego własciciela będziesz mogła go odwiedzac a i będziesz pewna ,że Twój ulubieniec ma się dobrze.Zadłużysz się teraz po "uszy" a gdy kon zachoruje skąd wezmiesz pieniadze, znów się zadłużysz, powiększysz dług? Jesli możesz liczyc na pomoc rodziny, przyjaciół to odwołuje wszystko co napisałam, jesli- nie powinnas zrezygnowac.
Faza zadała myślę ważne pytania, na które powinnam odpowiedzieć: Tak, na pierwszą wpłatę - zaliczkę chciałam pożyczyć pieniądze i je oddać wg tego, jak sobie by życzyła osoba pożyczająca. Zdaję sobie sprawę, że koń to nie tylko pensjonat, ale i kowal, wet, suplementy, leki, sprzęt. Jako telemarketer zarabiam podstawę 820zł. Do tego dochodzi prowizja od każdej umowy ok. 12zł. Pracy oczywiście szukam lepszej. Oprócz tego dostaję zlecenia na tajemniczego klienta, i jestem w trakcie załatwiania stałych zleceń.
Zrezygnować z czegoś, żeby np kupić leki/cokolwiek nie ma problemu.
Edit: Wsparcie rodziców mam - może nie tyle finansowe, co duchowe - co mnie bardzo cieszy. Mieszkam z rodzicami i to oni mnie utrzymują, nie utrzymuję się sama. Umowę z pracy osobie pożyczającej dałabym do wglądu, tel do pracodawcy również.
Ale pytania i Wasze uwagi są trafne i zastanawiam się nad tym bardzo. Ale chyba jednak zrezygnuję. Szkoda, że w tym wypadku pójdzie w inne ręce. Ale może tak ma być.
Dopiszę swoje trzy grosze.... Słowa "lekka praca" też trzeba zrozumieć. Coś, co dla człowieka może być lekką pracą dla konia niekoniecznie. Jest różnica między "lekką pracą" polegającą na pół godzinie jazdy 2 razy w tygodniu w której 3/4 samej jazdy to stęp i kilka kółek kłusa, a między "lekką pracą" pt godzina stęp-kłus-galop + jakieś drągi+jakiś krzyżak, a stoi sobie na ujeżdżalni to sobie skoczę. Dla wyszkolonego konia chodzącego te 5 dni w tygodniu taka jazda będzie faktycznie lekka, dla stojącego konia 5 dni w tygodniu będzie to produkowanie zmęczenia i zakwasów.
Wistra bardzo sobie cenię Twoje uczciwe odpowiedzi.To Twój wielki plus. I żeby nie było ,że jestem Baba Jaga to doskonale rozumiem dązenia i marzenia młodych ludzi, w koncu kiedys tez byłam młoda, nie zawsze byłam po czterdziestece. Ale własnie dlatego ,ze swoje przezyłam wiem ,że jeszcze z wielu, wielu rzeczy będziesz musiała w życiu zrezygnowac i chyba lepiej jak zdasz sobie sprawę z tego teraz niż gdy kupisz konika i... nie dając rady będziesz musiała go odsprzedac. Masz dopiero nascie lat, zdązysz się dorobic, kupic nowego może jeszcze fajniejszego konia. Popracuj , odłuż troszkę. Może poszukaj konika do wsółdzierzawy. O tego konika się nie martw, za drogo włascicielka chce aby miała go spotkac jakas krzywda. Sprawa zakupu konia może byc pod wpływem impulsu ale... tylko u ludzi których na to stac lub takich którzy mają ku temu warunki (własna stajnia itp). Dziewczyno musisz troszkę wydoroslec i mierzyc siły na zamiary. Choc to czasem przykre. Zrób sobie prawdziwy rachunek sumienia. Podlicz się i te raty( oraz wszystkie inne wydatki typu bilet miesiećzny na dojazdy mzk, na telefon,na weta, na kowala) i odpowiedz sobie uczciwie - czy stac Cię na tego konia?
To moze i ja sie udziele w tym temacie. Moze tak nie wdroze sie do obecnej dyskusji...ale cos o dylematach. Ja od jakiegos czasu myslę nad kupnem konia, moze nawet nad adopcją. Marze poprostu by miec Swojego kopytnego za którego jestes odpowiedzialna, na którego musisz pracowac, musisz wlozyc wiele serca i pracy by dac takiemu zwierzeciu odpowiednie zycie🙂 I wiem ze wsparcie napewno bym znalazla (rodzice - ktorzy mimo iz twierdza ze to glupi pomysl...to nie mieliby serca by zrezygnowac z pomocy). Jednak pojawiają sie rozne dylematy:jak uzbierac taką kwotę...czy wziasc kredyt który pomalu spłacę...czy poprostu pomalu odkłądac i dopiero zainwestowac w konia...czy najpierw szukac a pozniej myslec jak kase zdobyc....to głowny problem. Wiem tylko ze konio nie stałby w pensjonatach na ktore czasem trzeba kupe kasy....ze miałby dobra opiekę (teściu sie pisze na to - tylko ja mam kupic ...heheh). ale znow pojawia się kolejny dylemat...szkola...skonczylam licencjata ale trzeba bedzie szukac czegos dalej...czy sie podoła ...czy bedzie wystarczająco czasu...kiedys przyjdzie cza sna zalozenie rodziny...znow wydatki...praca jaka jest taka jest...ale tez przydaloby sie ja zmienic... W sumie tak jak wiekszosc z was pisala...ze koń był decyzją niełatwą ale nagła,...spontaniczną i jakos dajecie RADĘ!Godzicie studia, prace, dzieci i konia. wiec czemu nie spróbowac....czemu nie moc sprobowac spelnic swoje marzenie...moze początki nie bedą łatwe...ale chyba warto... Jak patzre na Voltopirów...na wasze konie...na wasze ból, radości, rozterki i chwile szczescia...to tez bym tak chciala.Mam poprostu dosc tych wszystkich weekendowych jazd na ktore wydaje sie kupe kasy...i jezdzi się na cudzym koniu na ktorym nic ci nie wolno...chciałabys isc na spacer w reku..to mówią cI "nie" bo bo co...pzreciez moze postac w stajni. Jezdze u kumpelki...zazwyczaj na tym samym koniu...chciałam zebysmy ladnie konie ubrały...w nowe czapraki...owijki i pojechaly na spacer...i znow słyszę "nie". Mam jakies tam swoje plany...ambicje...chce cos zaproponowac a ciagle słysze nie.....czasem nie wyrabiam... Ze swoim byłoby o wiele łatwiej 🙂 Sorki ze tak sie rozpisałam ale tu chociaz mozna sie wygadac 🤣