W KP już nie pierwszy raz odnalazłam w artykułach odniesienie do dyskusji internetowych. Autorzy przywołują zdanie dyskutantów z forów. Polemizują lub powołują się na "vox populi". Ciekawe czy redakcje czasopism jeździeckich mają pracownika,który ma zadanie śledzić co tam na forach piszczy?
Trudno sobie raczej wyobrazić sytuację, że redakcje pism tematycznych nie śledzą forów tematycznych. To byłaby krótkowzroczność nieamowita i brak profesjonalizmu. Zresztą każda większa firma powinna to robić. I większość robi. Teraz inaczej się już po prostu nie da, bo coby nie mówić o internecie, jest opiniotwórczy jak mało mediów przed nim. A co więcej, w naturalny sposób wymyka się odórnej kontroli, co dla wielu jest zagrożeniem, ale jest też niezwykle cennym źródłem informacji.
Mnie się wydaje, że.... wszyscy nas widzą.😉 I zazwyczaj to widać w momencie, kiedy kogoś/coś się skrytykuje i nagle, ni stąd, ni zowąd przybędzie delikwent bądź jakiś jego adwokat i zaczyna się tłumaczyć. Jak były "złote rady koniarzy" [które w zasadzie mogłyby się nazywać "szyderstwo koniarzy z kuniorzy" 😉 ] to było to widoczne, więc.... czemu by gazety nie miały śledzić forum internetowych? :P Coś muszą zamieścić na łamach prasy, a najlepiej by to coś było "na czasie" i przy okazji ciekawe. Na forach często pojawiają się ciekawe albo i śmieszne dywagacje na temat, które mogą być jakimś "podczynnikiem" napisania artykułu. O Fasolci i słynnych koniach za 7 zł też była wzmianka bodajże w KP 😁
widzą ale uważają dyskutantów na forach za "niekompetentnych" których opinie w ogóle są bez znaczenia.
O czym mówi filar akcji SOS dla stad a art dla HIJ
Przyjdzie walec i wyrówna...?
Kiedy z końcem ubiegłego roku z inicjatywy grupy osób (pośród której znalazłem się i ja) zaczęła kiełkować myśl, która w rezultacie zaowocowała akcją na rzecz ratowania upadających ośrodków państwowej hodowli zarodowej, sądziliśmy, że spotka się ona z jednoznacznym i szerokim poparciem. Od miesiąca istnieje strona internetowa "SOS dla Stad". I co?! I wstyd powiedzieć - nic! Nie tylko nie spotkało się to z oczekiwaną reakcją naszego środowiska, lecz przeciwnie - sądząc po lekturze większości postów (wpisów/komentarzy) na wybranych forach branżowych dominuje postawa powszechnej negacji. Internauci poddają miażdżącej krytyce potrzebę istnienia, choćby w ograniczonej liczbie, Stad Ogierów. Nikt nie wierzy w celowość istnienia obiektów promieniujących kulturą hodowlaną, końskim obyczajem i tradycją oraz sportem jeździeckim. Gdyby na opiniach tych poprzestać, okazałoby się, że powinien przyjechać walec i wyrównać. Zatem podążając dalej tym tropem rozumowania, może należałoby również unicestwić ponad 600-letni Uniwersytet Jagielloński, Bibliotekę im. Ossolińskich, parę muzeów narodowych, oper, filharmonii tudzież teatrów? Pozostaje więc jedynie żywić nadzieję, iż opisane powyżej zjawisko oddaje dalece niekompletne spektrum opinii społecznej. Bowiem z natury rzeczy wolniejsze niż internet media - chodzi mi o prasę - wyjątkowo solidarnie tym razem (nie bacząc na aspekt konkurencyjności) wsparły akcję "SOS dla Stad", i to właśnie na ich łamach zagości niebawem refleksja o znacznie bardziej pogłębionym charakterze. Pozwoliłaby ona uzmysłowić wagę problemu, a tym samym naprawdę skutecznie lobbować na rzecz idei chyba niepodlegającej żadnej dyskusji. Czego szanownym czytelnikom "Hodowcy i Jeźdźca" oraz sobie usilnie życzę.