sznurka- gratuluję 🙂 Widać, że wasze działania odnoszą efekty oby tak dalej Moja młoda stała na uwiązie grzecznie podczas kąpania. A w piątek ma pierwsze urodziny 😅
No.... to mój młody ładnie dzisiaj zatańcował przy wodzie z węża tak, że po prostu nie mogłam mu tych nóg schłodzić, no ni huhu 😉 Trudno, jutro też jest dzień. Lepiej niż ostatnio chodził na lonży i chociaż dalej ma etap "wyłączam się & zapierniczam" to dziś to było takie bardziej to opanowania 😉 ohhh jak się cieszyłam z tych kilku kółek spokojnego stępa pod koniec. 😉 No. I kupiłam siodło. Koń daje sobie je zakładać, podpinać popręg, stoi spokojnie... jak reakcja na głos będzie od razu, to zaczniemy lonżować z siodłem i chambonem.
Mój kuleje od paru dni. 🙁 Kilka dni temu wsiadłam. Ledwo zakłusowałam na maneżu i koń się potknął. Jak się potknął tak zaczął utykać. Postepowałam pare kółek i znów zakłusowałam. To samo. Od paru dni nie przechodzi. W stepie nic nie widać, ale w kłusie znaczy. Martwie się...
Uuuu, a był wet/kowal? Żeby to przypadkiem nie było nic poważniejszego.... A grzeje ta noga, na którą okulał? Spuchła? My ciągle przeżywamy zołzy i gdyby nie moja ślepota i brak czasu, może nie przeżywalibyśmy tak długo i przewlekle, ale od tego czasu dzwonię do weta z każdą pierdółką, nawet, żeby przez telefon coś rozjaśnić. Nie martw się, wszystko będzie dobrze! :kwiatek:
witam. sprawa wygląda tak: dostałam konia ponad 2 letniego 1m65 poprawnej budowy. koń był własnością rolnika i jak to bywa: chodzi już pod siodłem od prawie pół roku.
Pytałam się kilku instruktorów i każdy mówi co innego. Co mam teraz zrobić: - odstawić go na te 5 miesięcy aż skończy 3 lata, czy poprostu zacząć pracować w siodle?
Uuuu, a był wet/kowal? Żeby to przypadkiem nie było nic poważniejszego.... A grzeje ta noga, na którą okulał? Spuchła? My ciągle przeżywamy zołzy i gdyby nie moja ślepota i brak czasu, może nie przeżywalibyśmy tak długo i przewlekle, ale od tego czasu dzwonię do weta z każdą pierdółką, nawet, żeby przez telefon coś rozjaśnić. Nie martw się, wszystko będzie dobrze! :kwiatek:
Kowal w przyszłym tyg. Chłopak postał pare dni i jest już dobrze (żadna opuchlizna się nie pojawiła, kopyto w porządku) Ale dam mu jeszcze troche luzu 🙂 No mój ciągnie na cortaflexie od miesiąca, grude tez lecze od kilku tygodni.... już ręce opadają.
Co do 2latka, jeśli życzysz młodemu dłuuugiego zdrowia to poczekaj 😉
brzoskwinia- Super, że już lepiej i mam nadzieję, że jak najszybciej uporacie się z grudą. Ja kiedyś stosowałam jakąś maść specjalnie na grudę i po kilku dniach nie było śladu. unicorna - ja bym odstawiła
brzoskwinia, no, to dobrze🙂 Ja bym go jeszcze zostawiła do przyjazdu kowala, względnie na stępa wlazła 🙂 unicorna, ja bym zostawiła. Co najmniej do trzech, ale może niekoniecznie do aż do 4 tak zupełnie "bez niczego".
U mnie spoko.😉 Cud nad Wisłą! Koń chodzi na lonży! i to PO KOLE. 😁 Nie no, śmieję się :P Ale fakt, wróciliśmy do tych lonż sprzed paru miesięcy, koń nie leci jak na złamanie karku, reaguje na głos i ogółem jest fajnie. 😉 Postawiłam mu drąga do przejścia na lonży w stępie i w kłusie - w stępie przeszedł, w kłusie najpierw przeskoczył, później przekłusował - zszedł głową w dół, wyciągnął nos i ładnie w jednakowym tempie przez drąga przekłusował. Dzisiaj miał wolne, jutro i pojutrze zrobię mu krótkie lonże i od soboty ma wolne na ponad 2 tygodnie..... Jezu, jak ja bez niego wytrzymam tyle czasu! Będę dni odliczać :P W ogóle, Brzoskwinia, co to ten Twój koń miał w końcu z nogą? :->
No i bardzo ladnie ! Teraz kroczek po kroczku i do przodu 😉
Co do nóg, to pytanie lepiej "czego on nie miał" 😀 Ale żeby wszystko było poskładane opowiem jak to jest 😉
Mam go od malutkiego, wiec wiem kiedy co i jak. Miał ''śmieszne'' opuchlizny na stawach skokowych od strony wewnetrznej. Nigdy go to nie bolało, zdrowy, żywy młody koń. Zawsze było hasło, że rósł za szybko (faktycznie, był troche przerosniety). Miał 2 lata, jedna noga mi sie nei spodobala, myslalam, ze to byl kopniak. Przyjechal wet i dal zastrzyk. I tyle. Z tego co kojarze to byly sterydy. Jednak zblizaly sie 3 urodziny, zdecydowalam sie na badania, zeby sie upewnic. Wezwalam innego weta i zrobilam RTG. Okazaly sie jakies zmiany okostej i odrosty. Mogly zostac wywolane wlasnie sterydami. Kuracja kilkumiesieczna cortafleksem, ale to nie wyklucza poczatkow pracy. A to co sie stalo ostatnio - kon sie potknal i zaczal znaczyc na lewy przod. Ale konsultacja byla i z wetem i teraz bedzie kowal wiec spokojnie 🙂 szybko mu przeszlo. Jestem tylko przewrazliwiona.
A ja się właśnie zastanawiam w jakim wieku kupić konia... To będzie mój pierwszy w życiu koń, jeżdżę konno od wielu lat, od roku bawię się w PNH i mam nawet zaliczony 1 poziom. Kilka osób namawia mnie, żebym kupiła młodego konia i sama go sobie zrobiła. Jestem zdecydowana pracować z koniem jak najbardziej parellowo, czyli najpierw praca z ziemi, potem jazda na sznurkach, pomoce i dosiad parellowy. Ale... nigdy nie zajeżdżałam konia i nie jestem pewna, czy sobie poradzę. Jeśli zdecydowałabym się na tę opcję to w jakim wieku najlepiej kupić konia: 3 lata? 2 lata?
Inna opcja to kupić zwierzaka młodego, w sensie 5-6 lat, ale już zajeżdżonego. Tylko to ma tę wadę, że i tak go będę musiała przestawiać na parellowy sposób jazdy, oduczać ew. złych nawyków, naprawiać to, co ktoś mógł zepsuć - no ale taki koń coś tam już umie, ma równowagę pod jeźdźcem itp. No i ostatnia opcja to koń starszy, k. 10 lat, taki bardziej profesor. Też go trzeba czegoś tam nauczyć parellowo, ale zepsuć raczej trudno, ja się mogę od niego czegoś nauczyć i wiadomo, że to już zwierz zrównoważony, bez głupich pomysłów.
Tak myślę i myślę i sama nie wiem na co się zdecydować...
brzoskwinia, jejku, biedactwo! ale dobrze, że już ma się dobrze🙂 Thilnen, na parelliozę odpowie każdy koń, żadnego nie musisz uczyć. 😉 I każdy koń odpowie tak samo, jeśli będzie to dobrze przeprowadzone, niezależnie czy ma 5 czy 15 lat, moim zdaniem.
dosiad parellowy. a jest takie coś? Sznurka, można Cię tu prosić o wyjaśnienie ? Tylko to ma tę wadę, że i tak go będę musiała przestawiać na parellowy sposób jazdy, oduczać ew. złych nawyków, naprawiać to, co ktoś mógł zepsuć Hym. Czy ten parellowy sposób jazdy naprawdę tak bardzo różni się od klasycznego? Mnie się jakoś widzi, że nie jest z tym aż tak "źle". 😉 Odnośnie kupna konia, poradziłabym przede wszystkim kupno zdrowego i podstawowo, ale dobrze zajeżdżonego. Odrabianie poważnych, psychicznych końskich problemów to nie taka prosta sprawa - ludzie Parelliego się za to zabierają po ukończeniu 3 poziomu, o ile się nie mylę.
Dosiad parellowy wyrabia się poprzez lekcje Pushing Passenger, nie różni się jakoś skrajnie od klasycznego, ale jednak. Pomoce również się różnią, są inne sygnały do przyspieszania, inne do skręcania koniem niż normalnie.
Mój największy problem to jak znaleźć tego DOBRZE zajeżdżonego i bez psychicznych problemów. Moje dotychczasowe doświadczenia mówią, że większość tych problemów powstaje właśnie przy zajeżdżaniu i dlatego myślę o surowym koniu... Pewnie, wolałabym, żeby ktoś już zrobił z koniem tę całą pracę za mnie, ale to czasem trudno poznać na pierwszy rzut oka.
[quote="Thilnen"]Dosiad parellowy wyrabia się poprzez lekcje Pushing Passenger, nie różni się jakoś skrajnie od klasycznego, ale jednak. Pomoce również się różnią, są inne sygnały do przyspieszania, inne do skręcania koniem niż normalnie.[/quote] Ke? Czym to się niby ma różnić? Dobry dosiad jest jeden, że tak sobie Sznurkę zacytuję. Różne szkoły żadnych różnych dosiadów nie uczą. Różne szkoły uczą różnych technik pracy z koniem i w dużej mierze chodzi o techniki pracy z ziemi.
[quote="Thilnen"]Mój największy problem to jak znaleźć tego DOBRZE zajeżdżonego i bez psychicznych problemów.[/quote] nie zapomniałaś tu dodać jeszcze słowa "tanio"? Przecież jest bardzo dużo ogłoszeń o sprzedaży fajnych i dobrze zrobionych koni i jeśli nie masz dużych ograniczeń finansowych bez problemu znajdziesz konia. No, chyba, że masz naprawdę duże wymagania. Poza tym, czy Ty przypadkiem nie miałaś kupować tej kasztanki, o którą pytałaś...? [quote="Thilnen"]Moje dotychczasowe doświadczenia mówią, że większość tych problemów powstaje właśnie przy zajeżdżaniu i dlatego myślę o surowym koniu...[/quote] Jeśli człowiek zajmujący się koniem od urodzenia jest laikiem bez wyobraźni problemy powstaną dużo szybciej niż przy zajeżdżaniu. Najwięcej problemów powstaje przy głupich właścicielach, niezależnie czy to oni tego konia wychowywali, zajeżdżali czy kupili zajeżdżonego i później go popsuli. Skoro sama nie potrafisz konia ocenić i tak trudno Ci znaleźć tego jedynego-wymarzonego, to weź se sobą jakiegoś zaufanego i bardziej doświadczonego człowieka, zrób badania przed kupnem, pojeździj na koniu, zrób wywiad z jego hodowcami, znajdź poprzednich właścicieli i będziesz miała informacje o koniu od podszewki. Młody koń to nie takie hop-siup. Poziom 1 sam Ci konia nie zajeździ.
O dosiadzie to może dyskusja bez sensu, poddaję się 🙂 Pewnie macie rację. W kwestii kasztanki to się na nią nie zdecydowałam właśnie z powodów jej problemów psychicznych, które powstały podczas zajeżdżania, które ktoś mocno skopał. Stwierdziłam, że nie dam sobie z nią rady, choć ma 7 lat i jest zajeżdżona. Jest na tyle problematyczna, że jeździ na niej tylko jedna osoba, dobrze wykwalifikowany trener.
Byłam oglądać jeszcze innego konia, zajeżdżonego 5-latka. Też mi powiedziano, że ktoś skopał robotę przy zajeżdżaniu i trzeba uważać, jak się na niego wsiada, bo po roku pracy nad nim nadal potrafi odstawić niezłe rodeo. Stąd właśnie zaczęłam szukać innego rozwiązania. Zresztą kilka osób mi doradzało kupno surowego konia, żeby go sobie samemu wychować.
Oczywiście, masz świętą rację, że można kupić dobrze ujeżdżonego, super konia przy odpowiednich nakładach finansowych. Ja póki co niestety tak dużymi pieniędzmi nie dysponuję. Oczywiście, mogłabym poczekać rok i odłożyć sobie kasę na lepszego konia, zamiast płacić za pensjonat konia, którego ew. kupię we wrześniu i rozważam taką opcję. Ale to kolejny rok czekania...
Oj to niewiele szukałaś.😉 Nie poddawaj się tak szybko. Nie wiem jakie masz zaplecze finansowe i na co możesz sobie pozwolić, ale warto przysiąść w internecie, poprzeglądać ogłoszenia na końskich portalach, popisać parę maili z zapytaniami do właścicieli i w końcu pojechac obejrzeć konia, który wcale nie musi mieszkać pod ręką, że tak powiem. Mój przyjechał spod Tomaszowa Mazowieckiego 😉 Owszem, koń "z dalsza" to dalsze koszty, to transport i benzyna, ale nikt nie mówi, że musisz od razu jeździć i oglądać [choć tak byłoby najlepiej]. Z właścicielami można pogadać przez neta, poprosić o zrobienie lepszych zdjęć, filmiku, zastanowić się.... Z resztą - skąd pewność, czy sama nie popełnisz błędu przy zajeżdżaniu? Czy nie zrobisz czegoś, by potem inny właściciel konia nie powiedział, że ktoś "skopał robotę przy zajeżdżaniu"? Nie znam Cię, nie znam Twoich umiejętności, nie wiem jakie masz podkłady finansowe, ale jak to mówią - co nagle to po diable. Kupowanie młodzika na szybko, żeby już-teraz mieć konia to dobry pomysł nie jest.
Kiedy ja właśnie chcę rozmawiać o młodych koniach i w tym wątku są ludzie, którzy takie konie mają. Chciałabym się dowiedzieć jakie są trudności i pułapki przy wychowywaniu własnego konia, jak to wygląda z Waszego punktu widzenia, bo wy macie doświadczenie z młodzikami, a ja nie. Wiem, że są różne opcje, wymieniam jakieś 5 maili dziennie z właścicielami różnych koni, przyszłam do tego wątku, żeby rozważyć opcję młodzika. Sanskrita i Ty mi odradzacie kategorycznie - może ktoś inny też się wypowie, jakie są za, a jakie przeciw i czym się kierować przy wyborze młodego konia, na którego się nie da wsiąść i pojeździć, po którym jeszcze nie do końca widać, co z niego wyrośnie? 😀
Chciałabym się dowiedzieć jakie są trudności i pułapki przy wychowywaniu własnego konia
Nie da się wyliczyć żadnych pułapek... każdy koń jest inny. Widziałam wiele młodych koni, każdy potrzebował innego podejścia. Przy pierwszych próbach wsiadania na mojego myślałam, że już wiele widziałam. Ale i tak mnie zaskoczył...
jakie są za, a jakie przeciw i czym się kierować przy wyborze młodego konia, na którego się nie da wsiąść i pojeździć, po którym jeszcze nie do końca widać, co z niego wyrośnie? 😀
Kupując źrebka zawsze kupujesz 'kota w worku'. Nawet wiedza o rodzicach nie zawsze pomaga wyszacowac wzrost. Kon jest nieproporcjonalny. Nie wiesz czy jego ruch Ci odpowiada. Zanim się o tym przekonasz, troche poczekasz. Ogólnie jeśli chcesz kupować młodego konia, to proponuje dosłownego źrebola. Zaufanie jakie zdobedziesz przez lata, ułatwi Ci początkową pracę z siodła. Mowię tak, tylko dlatego, ze sama to przezylam i jestem zadowolona.
Szczerze mowiac nie wiem czego oczekujesz... az ktos powie "nie mozesz miec mlodego konia" czy "jestes stworzona dla mlodego konia" Nikt tego nie stwierdzi przez internet. A decyzja jakiego konia kupisz ma byc zalezna od Twoich potrzeb i umiejetnosci.
bo wy macie doświadczenie z młodzikami, a ja nie No i tu jest pies pogrzebany. Tzn wiesz, możesz sobie kupić młodzika i na nim "ćwiczyć", ale pytanie czy to aby na pewno wyjdzie wam dwóm na zdrowiu? 😉 Trudności - łatwo powiedzieć, bo o tym książki moznaby pisać. Z resztą, już zostały napisane. W ogóle jak nie do końca widać, co wyrośnie? Chcesz źrebaka kupić?:P Po 2,5-3 letnim koniu raczej widać co wyrośnie. Można tylko się nieznacznie pomylić w kwestii wzrostu. 😉 Wiesz co, ja tu się nie robię jakimś guru, bo moje doświadczenie z młodymi wygląda w ten sposób, że tonęłam w książkach, podpatrywałam jak inni [lepsi i gorsi] pracują z młodymi końmi, podpatrywałam różne metody, wypytywałam, dyskutowałam i wsiadałam, ale nie na "surowe" tylko na świeżo zajeżdżone konie, takie, które ledwo co wylazły spod rąk kogoś doświadczonego, więc wielkim doświadczonym człowiekiem nie jestem, ale ciągle się edukuję, analizuję 5 razy wszystko co mam zamiar z koniem zrobić, że a po co, a na co, a co koń z tego będzie miał, a co ja z tego będę miała i po koniu widzę wyraźnie co on na to, idziemy do przodu. Jestem świadoma, że on nie będzie zrobiony perfekcyjnie i jestem świadoma, że może mnie gdzieś "zabraknąć". Już myślałam czy by go po prostu nie oddać prawdziwemu profesjonaliście, ale z drugiej strony przebywanie z nim sprawia mi tyle satysfakcji, radości z najmniejszej pierdoły, z najmniejszego postępu, że chcę z nim pracować. Druga sprawa, że moim zdaniem tu "trafił swój na swego". Konia wybierałam serduchem, nie wiedziałam jaki on będzie, ale po pierwszym jego spojrzeniu wpadłam jak śliwka w kompot i okazało się, że trafił mi się koń idealny. Na początku bardzo nieufny i mnie w ogóle nie szanujący, nieprzychodzący do człowieka na padoku, wyrywający lonże i uwiązy, ale później, jak już się przekonał, że może mi zaufać, wyszło z niego prawdziwe oblicze milusińskiego, grzecznego, cierpliwego, wybaczającego i wesołego pieszczocha-przytulanki. Nie jest powiedziane, że ze starszym koniem nie będziesz w stanie zbudować żadnych więzi. Każdy koń Cię na początku sprawdzi, zobaczy na ile może sobie pozwolić z tą tylko różnicą, że młody koń bardziej będzie skory do takiego "sprawdzania" niż ten bardziej doświadczony. Młody był przede wszystkim mobilizacją i wyzwaniem dla mnie, bo to ja miałam zasłużyć na jego szacunek, uwagę, na ten "status przywódcy", a nie on sam z siebie miał podporządkować się mnie.... bo z jego punktu widzenia wyglądało to w ten sposób: "miałem błogie dzieciństwo, nikt nic ode mnie nie chciał, dali papu, wypuścili z kolegą a tu nagle przyłazi jakiś człowiek, jeszcze jakiś szemrany bo niepewny i mi każe iść za sobą, zabrania wyprzedzać, zabiera z padoku, kiedy ja się chcę pobawić, dzień w dzień mnie smyra szczotami, majzluje przy uszach, nogi ode mnie chce, wiąże, zabiera możliwość ucieczki, nie czuję się bezpiecznie, no dajcie spokój! nic z tego! niedoczekanie! " 😉
W ogóle, ostatnio mnie rozczula fakt, że konik rży na mój widok i sam pyska do kantara nadstawia. 😍 Jak tylko zrobimy zęby, zaczniemy mozolną pracę uczenia konia nieuciekania przed wędzidłem, bo w tym temacie progresu brak.