Ja uważam, że nie ma czegos takiego jak delikatne kopyta.
NIe zgodzę się z tobą. U nas są rózne konie. Oraz kuce. Trzymane w warunkach bardzo zbliżonych (powiedziałabym prawie jednakowych bo jedyną róznicą są indywidualnie dobierane dawki zboża) mają jednak różne kopyta. POwiem więcej:ciężko odkryć jakąś sensowną zalezność w dziedziczeniu tych kopyt np moja młoda ma kopyta doskonałe a jej matka miała okropne. I przy takich warunkach jakie są teraz też mi się konie popodbijały i te które mają codziennie pracować trzeba było pokuć. Za wyjątkiem kucyków! Ale był moment, że nawet one miały problemy.
Ale wszystkie konie robi ta sama osoba. To dlaczego jedne konie mają lepsze a drugie gorsze kopyta? Wydaje mi się że wyciągasz nadmierne wnioski. Ja uważam, że konie sa dobrze robione, zwłaszcza że przez większość czasu są w stanie chodzić bose. Kute są awaryjnie, w okresach bardzo złego podłoża, albo bardzo dużej zmiany obciążenia pracą. Kute są też często konie przychodzace z zewnątrz przez początkowy okres treningu. Dopóki ich kopyta nie wzmocnią sie na tyle by mogły pracowac boso. Np Jamajka pracuje w tej chwili 3 rok i przez ten czas była okuta 2 razy: w zeszłym roku jesienią, kiedy tydzień po tygodniu zrobiła 2 rajdy z dość długim odcinkiem ostrego tłucznia, którego w żaden sposób nie dało się ominąć i drugi raz teraz, kiedy jest gruda bez śniegu. Koń pracuje codziennie (oczywiście z jakimis tam okresami odpoczynku, ale poza tym dzień w dzień!). Ja nie mam hali, podłoże na placu jest dość trudne tzn jest sporo drobnych kamyczków i trochę gliniaste, teraz zimą zamarza na beton. W terenie też jest sporo dróg kamienistych, żwirowych albo wysypanych tłuczniem. Naturalne podłoże często ciężka glina, ogólnie twardo. Również latem jak jest sucho robi sie beton w terenie. I konie przez większość czasu chodza bose. Równiez konie rekreacyjne. Czy konie strugane przez ciebie chodzą codziennie?
Tak, niektóre strugane przeze mnie chodzą codziennie. Niektóre kilka razy w tyg. Niektóre startują. Niektóre to konie na emeryturze, więc nie pracują. Normalne jest dla mnie to, że łażą bez problemów po grudzie. Oczywiście - mam różne przypadki, niektóre trafiły kulawe, inne były kute ponad 10 lat - takie konie od razu nie pójdą po twardym jak po piasku. Ale stosunkowo szybko się przestawiają. Mam nawet konia po dwukrotnym złamaniu kości kopytowej, który biega po grudzie.
Na to, że jedne konie mają lepsze, inne gorsze kopyta składa się wiele rzeczy - co dany koń robił w pierwszych godzinach po urodzeniu, jakie miał podłoże/ściółkę, następnie ile się ruszał przez okres dorastania, jak był werkowany, żywiony, czy miał jakieś infekcje strzałki, przechodził jakieś zatrucia, był leczony sterydami itp itd. Genetyki też nie można lekceważyć.
Są rasy, które mają stosunkowo miękkie kopyta ze względu na środowisko w jakim zyją. Mozna by je nazwać tymi 'delikatnymi'. Ale one też, jeśli da się im szanse przystosowania do chodzenia po twardym mogą to skutecznie robić. Ba, mogą nawet pracować po 8 godz po betonie i kamieniach i wcale nie potrzebują podków.
Jeszcze jedno rozróżnienie jest ważne - wygląd kopyt nie jest tożsamy(przynajmniej nie zawsze) z tym czy sprawnie działają. Znam konie, których kopyta wyglądają tak, że wydawałoby się, że nie powinny chodzić, a śmigają bez problemu. A znam takie, których kopyta wyglądają pozornie nieźle, a które np poruszają się 'od palca'
edit: Magda - w takich sytuacjach jak ty piszesz - np rajd, ja bym kupiła koniowi buty jeśli by potrzebował. Ale wiem, że koszt jest większy niż kucie. z drugiej strony po paru przekuciach się zwróci.
Ale teraz napisałaś co innego! Teraz przecież sama napisałas że konie mają różne kopyta i że zalezy to od różnych czynników. Do tego co napisałaś ja bym dodała jeszcze: aktualny stan zdrowia i sposób utzrymania obecny i w bezpośredniej przeszłości (w szczególnosci brak padokowania) i sosób pracy. Czyli jak koń jest użytkowany, na jakim podłożu i ile czasu. I co robił wczesniej, jednym słowem czy ta praca jest systematyczne, ciągła, czy nagle się zwieksza. Ja się po prostu nie zgodziłam z tym, że wszystkie konie maja kopyta jednakowe. Są też sytuacje szczególnie trudne dla kopyt: bardzo mokra pogoda a koń pracuje na twardym (np konie zaprzęgowe)
Wiem, że wielu ludziom buty się sprawdzają. Mnie odstrasza cena, kłopoty z dopasowaniem, konieczność codziennego zakładania i zdejmowania. Kucie zastosowane interwencyjnie, nie stale, nie osłabia kopyta jakos mocno. Moje konie po rozkuciu chodzą prawie jak przed kuciem, okres przystosowania to z reguły kilka dni. NAtomiast w przypadku koni o szczególnie słabych kopytach czasem tzreba kuć dłużej. Zwłaszcza jesli koń wcześniej miał za mało ruchu i był źle strugany. Ja wtedy wolę konia przez pewien czas kuć, kopyto konia pracującego rośnie lepszej jakości nawet jeśli jest w podkowach. Po pewnym czasie jakośc rogu poprawi się na tyle, że podkowy przestaną być potrzebne. My robimy tak że poczatkowo koń chodzi trochę bosy, jak widac że nie da rady to kujemy, ściągamy i znowu trochę czekamy. Z praktyki wiem, że po jakimś czasie (różnym dla różnych koni i zaleznym od warunków) kopyto też dostosuje się do pracy bez podków. Czyli celem ostatecznym też jest koń bosy, kucie ZAWSZE powinno być traktowane jako zło konieczne. Ja wiem, że ty byś na ten okres przejściowy użyła butów ale...wyobrażasz sobie buty u konia pracującego w szkółce? Kilka jazd dziennie?
No mają różne kopyta - tak! Przede wszystkim każdy koń ma inne kości kopytowe. Nie ma 2 takich samych kości na tej Ziemii! A to co my nazywamy kopytem to jest to co osłania kość kopytową. Stad nie ma 2 identycznych kopyt. Już z samej fizjologi to wynika, a do tego dochodzą czynniki środowiska.
Ale każdy koń(albo bezpieczniej mówiąc prawie każdy, bo zdarzają się naprawdę ostre patologie) pomimo tych różnic przy prawidłowym werkowaniu jest w stanie chodzić po każdym podłożu. Oczywiscie pewnych rzeczy się nigdy nie odrobi - np zaniedbań w okresie źrebięcym (chodzi mi głównie o brak ruchu), ale pomimo tego kopyta mogą sprawnie działać. Nawet jeśli nie wyglądają tak jak kopyta konia, który od urodzenia łazi po dworze 24h na dobe. Dlatego napisałam o tym, że wygląd a działanie nie zawsze są tożsame.
Co do butów - wiem, że trochę odstraszają. Ale ja uwazam, że kucie szkodzi kopytom. Więc wolę się pomęczyć i mieć czyste sumienie, że nie szkodze koniowi. Krótkie kucie może nie osłabi jakoś mocno kopyta, ale mimo wszystko - mi wystarcza, że zaszkodzi nawet trochę. Choćby upośledzenie krążenia mnie odstrasza od tymczasowego kucia. Ale wiem, że w przypadku koni szkółkowych buty to już większy problem. Tak samo jak w przypadku takich koni jest problem by każdy miał swoje dobrze dopasowane siodło itd. Nie żyjemy w idealnym świecie, gdzie wszystko jest proste 🙁
Ale każdy koń(albo bezpieczniej mówiąc prawie każdy, bo zdarzają się naprawdę ostre patologie) pomimo tych różnic przy prawidłowym werkowaniu jest w stanie chodzić po każdym podłożu.
Hmmmm, no chyba to nie jest takie proste zupełnie.... ja drugi rok walczę z kopytami Ześki... Kopyto, które dobrze wygląda (=jest dobrze werkowane)wcale niekoniecznie dobrze pracuje 'w środku'. Werkowanie to tylko jakiś procent ( 10 ? 15 ? ) reszta to inne czynniki, w tym na ten przykład zniszczenia jakie już nastąpiły w kopycie (np. zniszczenia w naczyniach krwionośnych, więzadłach i nie wiem czy jeszcze - ba naprawdę nie ma z kim o tym porozmawiać ). W każdym razie ja jestem mocno nauczona pokory 😁
No tak, nieprezycyjnie się wyraziłam, a nie powinnam tego robić(na moje usprawiedliwienie - mam wysoką gorączkę). Ja pisząc 'werkowanie' mam w głowie wszystkie jego składowe, bo tak jest w naturalnym struganiu. Zapominam, że nie każdy myśli w ten sposób... Oczywiście poza samym machaniem tarnikiem, potrzebny jest ruch w odpowiednich ilościach i odpowiednie żywienie. Choc oczywiscie bywają konie żywione źle z punktu widzenia kopyt, które po kamieniach będą łazić. Potrzebne są też określone warunki środowiska - koń stojący w gnoju przez 20 godzin na dobę może mieć problemy nawet z chodzeniem po miękkim...
Ale do czego dążę - przy zapewnieniu określonych warunków prawie każdy koń będzie w stanie chodzić po każdym podłożu. Pomimo różnic w wyglądzie kopyt. Kopyta nadwrażliwe i delikatne tworzymy my-ludzie. Konie się z takimi nie rodzą. Jeśli koń nam się permanentnie podbija to coś jest nie tak i można to naprawić nie kuciem, a zapewnieniem koniowi okreslonych warunków - poprawnego strugania, codziennego ruchu itp. A jak nie można tego zapewnić, to można kupić buty.
branka, w "naszej" stajni sporo koni pożegnało się z podkowami, kowal mruczy, że jak tak dalej będzie radził, to nie dość, że nie zarabia na kuciu, to w dodatku w ogóle przestaną go wołać 🙂 Ale jest... kucka. W planach, po nabyciu, nadal miała być bosa. Kopytka wyglądały nawet, zwarte, poprawne, podeszwa nie wyglądała na cienką. I co? I gucio. Biedny konik zaliczył 4! podbicia. Wszystkie cztery kopyta po kolei. I to jakie! skakała biedulka za każdym razem na trzech nogach 🙁 Trudno. Zapadła decyzja - kujemy na cztery. I spokój. Konik wesoło biega zamiast furt stać i chrząkać z bólu. Minęło troszkę czasu i już widać, że jej kopytka baaardzo wolno przyrastają. Poza tym zdrowa. Do siana dostaje może pół kilo owsa, nawet nie - w okresach pracy. Nie lubię tego zdania 🙁 ale wygląda, że "taka jej uroda". 😀 Konie są różne. Obejmuje to także nie zawsze idealną fizjologię. Zaburzenia też. I nie wszystkie da się leczyć. Na to czasem nie da się nic poradzić przyczynowo. Ale można zafundować "protezę". Alternatywą, w naturze - bywają wilki, pumy... i już mamy zdrowe naturalne kopyta. U tych koni, które przeżyły.
Ja pisząc 'werkowanie' mam w głowie wszystkie jego składowe, bo tak jest w naturalnym struganiu. Zapominam, że nie każdy myśli w ten sposób...
hmmm, znów bardzo upraszczasz :kwiatek: Są ograniczenia rzekłabym logistyczne i możliwości finansowe oraz zdarzenia, które już sie dokonały. Czyli na ten przykład Ześ ma już zniszczenia w kopycie i na samym sianie (nawet kupuję im dodatkowo siano z innego regionu - aby dostawały różne - i troszkę pasz - aby suplementować ew. niedobory, z badaniami krwi - aby te niedobory wykryć), z dużą ilością ruchu codziennie (podłoże jest jakie jest - do Hiszpanii jej nie zawiozę), właściwie werkowana nie doszła jeszcze do zdrowia kopyt - ale to dopiero półtora roku - i ciągle mam nadzieję, że dojdzie. Ześ to mój projekt badawczy...
Kopyta nadwrażliwe i delikatne tworzymy my-ludzie. Konie się z takimi nie rodzą. Jeśli koń nam się permanentnie podbija to coś jest nie tak i można to naprawić nie kuciem, a zapewnieniem koniowi okreslonych warunków - poprawnego strugania, codziennego ruchu itp. A jak nie można tego zapewnić, to można kupić buty.
Kucie - to ostatni pomysł jaki bym miała - to tylko zamaskuje problem - na jakiś czas... Z tym się zgodzę, że prawdopodobnie prawie każdy koń może mieć zdrowe, poprawnie działające kopyta - ale nie jest to takie hop-siup we wszystkich przypadkach - tylko nie każdy właściciel ma tyle czasu, cierpliwości i chęci - zwłaszcza, że 90% wetów powie OKUĆ !
halo - stąd pisałam, że prawie każdy koń. Niemniej słyszy się naokoło bardzo często 'mój koń ma wrazliwe kopyta' w przypadkach gdzie ewidentnie są źle rozczyszczane itp. Grube patologie się zdarzają, czasem się konia nie wyleczy, czasem będzie to trwało rok czy dwa. Ale takich mocnych patologi, przy których koń boso nie jest w stanie się poruszać jest malutko wbrew pozorom. Pewnych rzeczy się nie odrobi - brak ruchu i stanie w głębokiej ściółce w wieku źrebięcym(najważniejsza jest tu pierwsza doba od urodzenia), skostniałe chrząstki kopytowe, krzywo zrośnięta kość kopytowa, albo jej deformacja itp. Niemniej ja na razie nie trafiłam na konia, który nie mógłby być bosy, podobnie jak osoba od której metody się uczę. Ale to nie znaczy oczywiści, że takich koni nie ma 😉
A+A - jakbym miała nie upraszczać to bym musiała napisac posta na 100stron 😉 A co do ograniczeń logistycznych i finansowych - najprościej jest powiedzieć, że się nie da... jeśli chodzi o finanse - cóż, nie każdy powinien mieć zwierzęta... ale bardzo często jest tak, że można znaleźć skuteczne i tanie rozwiązania, tylko ludziom się nie chce tego dostrzegać. Bo musieliby spędzić trochę czasu na czytaniu, na zrobieniu czegoś włąsnymi rękami - musieli by włożyć w to wysiłek. Oczywiście nie wszyscy, ale widzę w środowisku taką tendencję do zaprzeczania, że coś się da w sytuacji, kiedy byłoby to możliwe niestety...
A półtora roku czekania - mi u Branki ściany zrosły tak całkowicie dopiero na jesień zeszłego roku. Czyli po chyba 3 latach strugania. Owszem, zanim to się stało łaziła dobrze, kopyta wyglądały dobrze, działały - ale nie było tak jakbym chciała. Zresztą potem w nowy rok znowu się ściany sypnęły(na szczęście już prawie zrosły, bo oderwały się tylko trochę - ale konie wyjdą na pastwisko i będzie powtórka z rozrywki - a na pastwisko mimo wszystko chcę by chodziła). Nie możesz tez wykluczyć, że na początku robiłaś błędy, które wraz z doświadczeniem eliminujesz
jeśli chodzi o finanse - cóż, nie każdy powinien mieć zwierzęta...
tak pod skórą czuję, że mi troche chcesz dokopać - nie wiem za co, ale to nic, mam korone dobrze przymocowaną, czego i Tobie życzę 😍
ja Ci powiem tak: ja chcę mieć konie do jazdy - dlatego zajmuję się kopytami, aby moc na tych koniach jeździć, a nie po to zajmuję się kopytami, aby mieć wytłumaczenie dlaczego nie jeżdżę 😍
Potrzebuję jakiejś fachowej porady od doświadczonej osoby jak wyleczyć przesuszone kopyta.. Słyszałam, że najlepiej smarować koronki maścią tranową. Może macie jakieś sprawdzone sposoby albo maści, smary? Bardzo proszę o pomoc 🙂
Najlepszym sprawdzonym sposobem jest: czysty boks, zbilansowane żywienie, właściwe dla danego konia struganie i odpowiednio dużo pracy. Wszelkie mazidła działają doskonale - na samopoczucie właściciela 😉
Mojego kasztana mam dopiero od ponad dwóch miesięcy i od tego czasu spełniamy wszystkie wymienione warunki 🙂 Przyjechał do mnie już z takimi kopytami i próbujemy leczyć powoli.. Ale dziękuję za odpowiedź, przynajmniej się upewniłam, że to co robię może pomóc 🙂 A co myślicie o biotynie? Teoretycznie pomaga, ale jak to jest w praktyce?
Poczekaj trochę aż zrośnie nowy, lepiej odżywiony róg kopyta 😉 Będzie ładnie wyglądał bez smarowania. Co do biotyny to można podawać, ale przy tym musimy mieć dobre krążenie krwi w kopycie, bo inaczej podawanie suplementu, który ma dotrzeć z krwią do kopyta, a nie dociera, mija się z celem.
Na krążenie pomaga dobre werkowanie i dużo ruchu po różnych podłożach w granicach komfortu konia (czyli nie zapierniczamy po kamieniach, jeśli koń na nich maca 😉 )
szukam wyprobowanych sposobow na problemy kopytowe, z ktorymi walcze najgorsze kopytko wyglada tak:
jak widac jest spory ubytek linii bialej, strzalka - masakra. konsultowalam z wetem i kowalem, kon ma raczej wolne do czasu odrosniecia wszystkiego, w dziore (po) linii bialej mam wlewac vagothyl, ktory okazuje sie ze jest na recepte, wiec ciezko go dostac. najwiekszym problemem jest brak mozliwosci utrzymania czystosci w boksie. nawet tuz po wyczyszczeniu boksu do zera i poscieleniu na nowo kon znajdzie sposob by miec syf... chocby jedna kupa i juz ma ja w kopytach. ja nie jestem w stajnie siedziec non stop w stajni i wybierac mu wszystkiego na biezaco, nikt mi w tym nie pomoze. jakies rady co jeszcze wyprobowac do leczenia? na strzalki mam trush remedy z absorbiny. zastanawiam sie nad wpychaniem wacikow po wyczyszczeniu i wlaniu preparatow - z jednej strony zahamuja doplyw powietrza, z drugiej tego doplywu powietrza chyba i tak nie ma jak sobie powbija kupy w kopyta.
Koń ma masakrycznie wysokie piętki. Przede wszystkim fajnie byłoby gdyby koń nie stał w stajni w miarę możliwości, a chodził po padoku jak najdłużej. Na strzałki polecam CTC, ale przy Twoich problemach z linią białą moczenie w manusanie by pomogło. Ta strzałka na dodatek wygląda jakby była ścięta nożem.
Najgorsze są te ochlastane po bokach ściany wsporowe przez kowala. Takie poszerzenie rowków przystrzałkowych. Widywałam to często u koni z zacieśnionymi piętkami. 🤔wirek:
potrzebuję Waszej rady. Koń jest werkowany przez tego samego kowala od 4 lat i nigdy nie było problemów. Niedawno pojawiło się pęknięcie na obu przednich kopytach (poniżej zdjęcia jednego i drugiego). Kowal przyjechał na kolejne werkowanie i powiedział, że mam się tym nie przejmować - stwierdził, że doszło do urazu koronki ("musiała w coś uderzyć"😉 i że pęknięcie nie wchodzi w głąb kopyta.. jest jedynie powierzchowne. I rzeczywiście - od spodu pęknięcia nie widać. Pytałam się czy coś można z tym zrobić, to odpowiedział że nic. Powiedział, że mogę podać biotynę. To po pierwsze.
Po drugie nie podoba mi się sama koronka.. jest "poszarpana, brzydka". Czy to normalne? W sumie klacz nigdy tej koronki nie miała takiej ładnej, prostej.
Jak według Was to wygląda? Szukać nowego kowala? Dawać biotynę? Może polecicie dobrego kowala w Warszawie? Ale takiego, który przyjedzie i pomoże klaczce, a nie będzie chciał mnie naciągnąć na kasę...