Forum towarzyskie »

Macierzyństwo a jeżdziectwo

Demon Moje drugie niestety nie dało się nikomu dotknąć, w tym własnym ojcu i babci  😵
Bo jak już mówiłam- "mądry Polak po szkodzie". Z reguły tak jest, że drugie dziecko wychowuje się już inaczej, mądrzej.
Tunrida wyjełaś mi te słowa z ust..drugie dzieci są bardziej samodzielne  😀
[quote author=remendada link=topic=11424.msg1301041#msg1301041 date=1329091086]

Dzieci własnych nie mam.
No właśnie..

🤔wirek: z jakiej bajki jesteś?

Nie fair zeby mąż po pracy sie zajmował własnym dzieckiem? Odbierać babci/dziadkowi przyjemność zajmowania się wnukiem/wnuczką?

Chyba miałaś nieszczęśliwe dzieciństwo 😁 lub nie masz pojęcia o życiu..

Ja jak urodziłam pierwszą córkę nie dawałam ją nawet nikomu na ręce, teraz uważam że wtedy miałam lekką psychozę  🤔wirek:

[/quote]

Dramka zupełnie o co innego mi chodziło.
Raczej o to, że oboje zasuwamy w pracy z mężem, a ja po wszystkim jadę na koniki-super-hiper- a jego zostawiam codziennie z dzieckiem?
No bez jaj.Albo codziennie podrzucać mamie, bo ja jadę sobie podreptać na konisiu?
Już pomijając fakt, że dziecko nie widzi matki przez 9 godzin i jeszcze ma nie widzieć przez kolejne trzy, bo sobie jedzie do stajni?
Ja widzę w tym problem i nie miałam nieszczęśliwego dzieciństwa.  🤔wirek:

Tak mnie zaatakowałaś, że może Ty masz coś na sumieniu  😎
Moje dziecko jeździło ze mną i do pracy i chodzi do stajni. I co z tego? To jest wyznacznik bycia zajebistą matką? Że się dziecko ciąga po smrodzie i brudzie? Ale jak sobie wyobrażacie, że wsiądę na konia do południa, gdy ojciec w pracy, z rocznym dzieckiem, za którym trzeba zapieprzać w domu (ostatnio sobie szufladę z komody spuściła na łeb)?
Nie da się.
Wychodzi na to, że jestem nieszczęśliwą kurą domową, co robi pomidorową i siedzi w wałkach na głowie.  🤔
Powtórzę jeszcze raz - to, że ktoś ma sztab niań i dziadków, pracę przy laptopie w godzinach jakie mu pasują, partnera, który ma elastyczne godziny pracy - to oczywiście, że się da.
A teksty o Ktosinie, że jest zajebista. No jest, bo ma możliwość.
no i dziecko w przedszkolu  😁
Remendada a jak tatuś będzie chciał wyjść na piwo z kolegami to co, też nie będzie mógł, bo to będzie zaniedbywanie dziecka?
Poza tym nikt nie mówi o tym, żeby matka codziennie jeździła do stajni. Macierzyństwo wiąże się z wyrzeczeniami, więc większość dziewczyn mówi tu o możliwości wyskoczenia do stajni raz na tydzień.

Najeżdżacie na Zen, Ktosinę że mają warunki. A może one wcześniej potrafiły po prostu wszystko przemyśleć i sobie ustawić odpowiednio, a teraz czerpią z tego benefity? Albo miały odwagę zmienić po ciąży nawyki i przyzwyczajenia, zamiast teraz narzekać?
Jakie mam zmienić przyzwyczajenia? Jeździłam 6 razy w tygodniu do południa, dwa razy w tygodniu chodziłam jeszcze na aerobik o 20. Do tego praca w zasadzie 24h na dobę.
Co mam zmienić? Chętnie poczytam.
Ja akurat ani na zen, ani na Ktosia nie narzekam.
Tylko zawsze są dwie strony medalu i nic nie jest czarno-białe.
Tu w ogóle nie ma co na NIKOGO naskakiwać.
Jedni dadzą radę, inni nie. I nie zależy to TYLKO I WYŁĄCZNIE od nich, ale od SYTUACJI w jakiej się znajdują.

Jednym posiadanie małego dziecka nie zaburza rytmu życia a innym przewraca wszystko do góry nogami.
I wszystko.
Nie ma co uogólniać.
Po prostu warto pamiętać, że dobra matka, to szczęśliwa matka. I jeśli matka może sobie poprawić procent szczęścia wyskakując na hobby, to SUPER i należy to robić. A jeśli nie może, to cóż...trzeba postarać się robić tak, by mogła. Jeśli nie teraz, to najszybciej jak się da, jak dziecko podrośnie. I wszystko.
szepcik, ale jednorazowe wyjście na piwo, to nie jest posiadanie konia.
Poza tym, w większości opowiadają się tutaj osoby startujące, więc nie sądzę, żeby były to weekendowe wyjścia do stajni.

Dla mnie to jest śmieszne i tyle.
Nie widzę w tym nic złego jak dziecko jest duże, takie, że może samo zostać w domu, umie sobie samo zorganizować czas.

Ale takie maleństwo?

Ktosina ma całkiem inną sytuację, bo cała ich rodzina jest niejako ze stajnią związana.I w sumie nie ma w tym nic dziwnego, że dziecko poniekąd w stajni się wychowywało.
I nikt na nią nie najeżdza  😉

edit:
Pokemon, tak właśnie się zastanawiam nad odpowiednim ustawieniem  🤣

Pracujesz powiedzmy od 8 do 16, potem odbierasz dziecię od niani, czy ze żłobka i co?
I fruuu do konia?I to jest matka idealna?

Ale to nie jest temat Macierzyństwo a jeżdżę codziennie po 2 konie

Przecież oczywiste jest to,że jak sie posiada dzieci + praca to tego przebywania z koniem jest mniej. Przed urodzeniem Iwka siedziałam na Demonie jakieś 6x w tygodniu.
Teraz jest to czasami 4x w tygodniu a czasami raz w tygodniu, a zdarzyło się i raz w miesiącu. W tych dniach jak jestem u konia swoja robotę odwalam po 22.00 jak dzieciaki zasną. Rozumiem, że są przypadki, że naprawdę jest ciężko, ale nie można tego tak generalizować, że jak sie ma dziecko to umarł w butach i na konia nie wsiądziesz.
Na pewno jęczenie sytuacji nie rozwiąże.
remendada Po prostu nie wiem jak można się wypowiadać o macierzyństwie nie mając dziecka  ❗

pokemon Uważam że większy smród jest w mieście niż w stajni  😉

Ja mam dobrze. Dzieci idą do szkoły, Ja jadę do stajni.  💃 I najgorsze jest to ze nie mam wyrzutów nic a nic  😀iabeł:

Ja na nikogo nie najeżdżam, bynajmniej nie piłam do Pokemona, bo wiem, że jej praca jest bardzo absorbująca.
Chodzi mi generalnie o to, że nienawidzę takiej postawy, gdy ktoś narzeka, ale palcem nie kiwnie, żeby chociaż próbować coś zmienić na lepsze. Bo narzekanie przecież łatwiejsze.

Remendada ja patrzę na to, odnosząc się do swojej wiedzy i do tego, na ile znam siebie. I wiem, że jeśli ja będę nieszczęśliwa, to moje dziecko też będzie. Wiadomo, że miesięcznego niemowlaka nie zostawię na 5 godzin, ale już kilkumiesięczne dziecko, które nie wpada w panikę gdy zostaje bez mamy, czemu nie?
Przecież do prawidłowego rozwoju dziecka nie jest potrzebna obecność matki w każdej sekundzie jego życia.
Na pewno jęczenie sytuacji nie rozwiąże.

No na pewno nie.
Ale mówienie, że jak się chce, to się da, też nie jest w porządku.
Bo ja mogę chcieć, ale Dzidziuś już niekoniecznie.
Dramka, rozumiem i rozumiem też, że mogło Cię to wkurzyć, że osoba nie mająca pojęcia o temacie coś pisze i jeszcze naskakuje.

Ale miałam okazję wtedy spędzać czas z dziećmi więcej czasu niż ich matka i przy tym obserwować obie strony.
I moją i tej mamy, która pracowała jak wół.
Efekt był taki, że dziecko do mnie mówiło "mama", a swoją mamę olewało.
Był to naprawdę smutny widok, jak sobie możecie wyobrazić.

szepcik w każdej sekundzie może nie, ale jej nieobecność przez kilkanaście godzin, raczej tak.


edit:

Ale w tym przypadku wszystko zależy, czy pracujemy, jak często jesteśmy w stajni itp.
Bo może każdy tutaj ma inne wyobrażenie i stąd wychodzą różne zgrzyty w tej kwestii.
Mi się właśnie jęczydupstwo włączyło, bo zaczynam być sfrustrowana. Mam konie przy domu i w zasadzie to okazuje się przekleństwem w tym momencie.
Każde wyjcie z tej sytuacji jest do dupy.
Niestety moja starsza córka też mówiła do babci "mamo" ponieważ mama musiała pracować i kończyć studia, takie życie. Dlatego jak zdecydowałam sie na drugie dziecko to tylko pod warunkiem że ja będę je wychowywała - miałam taką możliwość, nie każdy ma.

Jak Diana była mała jeździła ze mną do stajni. Bawiła się w słomie, śniegu..nie robiłam jej tym krzywdę. Ręce miałam rozwiązane jak poszła do przedszkola jako 5 latek. Myślę ze macierzyństwo nie wyklucza jeździectwo. Ale trzeba być ogarnietym, nie rozczulać się nad sobą. Może dlatego ze mój koń to dla mnie jak 3 moje dziecko..
Pokemon, a nie możesz zrobić tak, że tego jednego oddasz w pensjonat z halą, dzięki temu będziesz mogła sobie dojezdzać w godzinach wieczornych na jazdę, a drugiego konia zostawić pod domem i np. dokupić mu do towarzystwa kucyka? Ja tak zrobiłam, 3 konie mam pod domem ( ale to są konie nie użytkowane pod siodłem) a czwartego wywyizołam w pensjonat z halą i dzięki temu ja mogę sobie jeżdzić wieczorami jak dziecko już śpi.
remendada to szczególnie uzdolnione dziecko musiało być,skoro w wieku kilku miesięcy już mówiło....

nie,wcale nie czuje się taka zajebista,że daję radę jeździć - dla mnie zawód jaki wykonuje pokemon to abstrakcja i posiadanie konia w takiej sytuacji już jest dużym wyzwaniem... a co dopiero koń i małe dziecko....

niektóre zawody czy też sytuacje życiowo-rodzinne uniemożliwiają jeżdżenie tak często,jak byście tego chciały - ale dziecko rośnie i choćbyście nie wiem jak bardzo chciały poświęcać się im w 100%,to one nie będą tego chciały... zapewniam,że im starsze dziecko,tym bardziej woli być z rówieśnikami,grać na komputerze,kopać piłkę czy bawić się w dom.....z koleżankami...

jeździectwo i macierzyństwo nie wyklucza się,ale to nie jest też wyścig na zasadzie,kto pierwszy po porodzie zacznie regularnie jeździć i startować.... ja ten temat traktuje bardziej na zasadzie - czy mając dziecko,da się nadal bawić w swoje hobby - równie dobrze mogłoby to dotyczyć jeżdżenia na nartach, pływania,chodzenia na fitness czy też nawet do kina....

starty na zawodach,traktowanie jeździectwa stricte jako wyczynowy sport,to zupełnie inna para kaloszy i nie- nie każdemu może się udać,bo sportowe jeżdżenie i startowanie wymaga podejmowania zupełnie innych decyzji i wybierania mniejszego zła.

Powtórzę jeszcze raz - to, że ktoś ma sztab niań i dziadków, pracę przy laptopie w godzinach jakie mu pasują, partnera, który ma elastyczne godziny pracy - to oczywiście, że się da.

pokemon ja rzeczywiście tak mam, prawie  😉, bo jedną nianię i prace min. przy laptopie w godzinach jakie mi przeważnie pasują, reszta odpada,
ale nie dostałam tego na gwiazdkę pod choinkę od rodziców. Przez wiele lat na to ciężko pracowałam.
A pisze to dlatego, że watek ten czytają osoby także jeszcze studiujące, nie posiadające rodziny za to konie. I naprawdę jest dla nich jeszcze czas, aby sobie to zaplanować, teoretycznie do takich problemów się przygotować. Mimo iż finansowo mogłabym pozwolić sobie na więcej niż jednego konia, nie zrobię tego bo nie mam i nie będę miała na to czasu nigdy.
No chyba że jakaś kosiarkę do głaskania.
Ktoś, "mamo" zaczęło mówić, jak miało 10 miesięcy  😉
Ktoś Dokładnie 😉 Moja starsza córka ciesze sie jak jadę do stajni bo ma komputer dla siebie 😀iabeł: I w tej chwili ma bardziej gorące życie towarzyskie od mnie.

demon przez wiele lat pracowałam na to żeby móc nie pracować u kogoś na etat, być w domu z dziećmi i jednocześnie mieć pieniądze na konia i starty  😀
remendada moje młodsze  mówi "mama" do wszystkiego co się rusza i je. Po za tym nic innego nie mówi.
ale wiem,że to nie wyznacznik  😉

Dramka no właśnie  😉  To nie jest tak,że jak ktoś coś ma to ma to za darmo.
Czasami ma  się za darmo.  😀

Starczy mieć bardzo wyrozumiałego męża z masą pieniędzmi.
Bierzesz nianię ( płacisz słono) niania jedzie nawet z tobą do stajni. Ty jeździsz na koniku, czy nawet dwóch, a niania pilnuje malucha. Przy okazji jesteś obok, zejdziesz do dziecka, potrzymasz, zagadasz jak się obudzi. Oczywiście nie pracujesz, bo po co. Kochający mąż zarabia i ładuje w ciebie kasę bez umiaru.
( ech..marzenia  :hihi🙂

Kiedy się jest młodym, często trzeba się poświęcić dla zrobienia kariery, dla wykształcenia się lepszego- by później móc spijać śmietankę. I brakuje czasu na przyjemności. Jeśli mamy pracę + naukę + dziecko + brak wystarczającej ilości kasy
tunrida Miałam taka kolezanke..mąż na jej życzenie wybudował dom i stajnie, dzieki niance miała jeszcze czas na zdradzanie jego.
Czasami ma  się za darmo.  😀

Starczy mieć bardzo wyrozumiałego męża z masą pieniędzmi.
Bierzesz nianię ( płacisz słono) niania jedzie nawet z tobą do stajni. Ty jeździsz na koniku, czy nawet dwóch, a niania pilnuje malucha. Przy okazji jesteś obok, zejdziesz do dziecka, potrzymasz, zagadasz jak się obudzi. Oczywiście nie pracujesz, bo po co. Kochający mąż zarabia i ładuje w ciebie kasę bez umiaru.
( ech..marzenia  :hihi🙂



tunidra,
ale sa kobiety =które CHCĄ pracować,
ja jako jedna z nielicznych znanych mi kobiet mogłabym sobie pozwolić na NIE pracowanie = bo mój mąż (abstrahując od naszych nieporozumień) może utrzymać rodzinę, konie, fanaberie, nianie i inne duperele... ale ja NIE POTRAFIŁABYM nie pracować
wpojono mi kult pracy - dla mnie praca jest wartoścą samą w sobie
tak jak jedni nie rozumieją kobiet pracujących - ja nie rozumiem kobiet siedzących w domu...

czy da się "zycie" pasje i hobby/sport pogodzić z dziećmi? - da się
wymaga to organizacji, czesto wyrzeczeń, zaplanowania i logistyki - ale da się...

piszecie o zaniedbaniach w stosunku do dziecka - ale przecież nikt siedząc w domu po pracy od 16 do 20 nie zajmuje się tylko dzieckiem - przecież robi też inne rzeczy...
dla mnie nieważna jest ilość czasu spędzona z dzieckiem ale jego JAKOŚĆ
co z tego, ze mamuśka nie pracuje - ale sadza dziecko przed TV, sama ogląda seriale i maluje paznokcie - ale BA! jest z dzieckiem 24 na dobę!
lepiej poświęcić intensywną godzinę na malowanie dyni czy budowanie namiotów z koca - a później iść "na konia" niż posadzić dziecko przed kompem...

poza tym sa jak wiadomo "tatusiowie" - którzy również powinni uczestniczyć w życiu malucha!

ja widzę z perspektywy moich lat - (a mam prawie 40-ści) - moje koleżanki, które zostały w domu, nie pracowały są przez dzieciaki teraz już 15-17 letnie olewane, traktowane jak kuchty, służące, bez szacunku, te dzieci są niesamodzielne, rozczeniowe, i rozwydrzone...
i jakoś dziwne, ze moja przyjaciółka pracująca na 2 etatach i robiąca tłumaczenia po nocy - często podrzucająca dzieci do sąsiadki - ma super dzieciaki, które ja wyręczają, pomagają jej, szanują ją i doceniają...

Czasami ma  się za darmo.  😀



To raczej tylko w filmach, albo na krótką metę, tak do 50 jak się jeszcze jako tako wygląda. Chyba, że ma sie przyjaciele  prawnika.  😉 dużo lepszego niż prawnik męża.
A ja się napracowałam tyle ( w sumie pracuję w 6 miejscach pracy na raz, oczywiście nie na pełne etaty) że rzygać mi się chcę pracą i gdybym tylko miała taką możliwość, że mąż utrzymywałby mnie a ja zajmowałabym się sobą, dzieckiem i moimi hobby, to rzuciłabym robotę nie mrugnąwszy okiem.

Tyle, że ciężko byłoby mi żyć będąc na czyimś utrzymaniu, gdybym nie miała pewności, że w razie czego, potrafię się utrzymać sama. Czyli- mieć świetny fach w ręku ( która da mi w każdej chwili możliwość podjęcia pracy) ale nie pracować.
Marzenie !!


Dodam- pogodziłam pracę, macierzyństwo z jeździectwem, ale tylko dlatego, że :

- dziecko jest już duże i ma w nosie mamę jak słusznie zauważyła Ktoś 😉-  ja mam obowiązek jedynie robić z nim lekcje i pomagać  w nauce, bo mąż nie ma do tego podejścia
- i w domu nie robię NIC ( nie gotuję, nie sprzątam, nie piorę, nie prasuję. Sprzątam po łebkach raz w tygodniu jak za bardzo się człowiek przewraca o sprzęty i raz w sobotę konkretniej) Resztę domowych obowiązków przejął mąż. A teściowa mieszkająca piętro niżej  gotuje obiady
Tym sposobem, mimo pracy w tylu miejscach, jestem w stajni 4 razy w tygodniu. I nie ma zmiłuj się. To jest moja odskocznia i święta rzecz.
Ale jako gospodyni nie istnieję. Zupełnie.
Pokemon, a nie możesz zrobić tak, że tego jednego oddasz w pensjonat z halą, dzięki temu będziesz mogła sobie dojezdzać w godzinach wieczornych na jazdę
No właśnie tak planuję, nawet pisałam o tym parę stron wcześniej.
Tylko jest (znowu  😁 ) problem. Obie chodzą pod siodłem. Jedna potrafi sporo, druga się kolebie drugi rok na spokojnie w trzech chodach. Ale jeżdżone przez profesjonalistę za niemałe pieniądze. I teraz - oddaj w dzierżawę. Trzeba znaleźć kogoś rozsądnego. Szukam na razie "tu po kątach", dokładałabym się do startów, ale musiałby sobie ktoś płacić za utrzymanie i jazdy. A to już boli. A oddać Quniarce co spierniczy robotę nie zamierzam.
Zaraz będzie, że sobie wymyślam.
😁
Nie chce ktoś konia?
Nie wyobrażam sobie nie mieć własne zaskórniki na swoje szmatki, a mąż niech się martwi o resztę  😁
lektura tego wątku to najlepsza antykoncepcja jaką poznałam  😜


To ciekawy pogląd, szczególnie w kontekście naszych zachodnich sąsiadów:



Śp. założyciel firmy Boeckmann i jego dzieci
( za: http://www.boeckmann.com/_eng/index_en_77627.html )

albo Ludger Beerbaum: Ludger Beerbaum is the oldest of 4 children
Rodzina Whitakerów też chyba ma mętne pojęcie o antykoncepcji 🙂






Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się