Forum towarzyskie »

Macierzyństwo a jeżdziectwo

Ludzie, ja wiem że to co tu piszę może brzmiec jak totalna bzdura ale JA tak uważam i JA nie rozumiem pewnych kwestii. Dla MNIE zostawienie dziecka na popołudnie celem pojechania do stajni to zaniedbanie. I koniec. Jak coś robię to na 100%. Dlatego u konie jestem codziennie, każdego dnia go ruszam, dbam, chucham dmucham. Wiecie co się ze mną stanie jak będzie dziecko? 😉 nie mam do dyspoycji dziadków, nie chcę żeby mi dziecko wychowywali obcy ludzie.
a tak poza tematem - ja wiem co to jest zaniedbanie przez matkę. I pamiętam jak w przedszkolu byłam na dwie godziny przed otwarciem, siedziałam u woźnego i umierałam ze strachu. Matkę widywałam wieczorem. Nie zrobię tego swojemu dziecku, nigdy.

Ktoś, tak, mam takie znajome. I z jednej strony nie wyobrażam sobie jak one dają radę tak siedziec na dupie a z drugiej strony nie wiem co bym zrobiła na ich miejscu. Przyjdzie czas to się dowiem 🙂
Gillian- myślę, że we wszystkim ważny jest zdrowy rozsądek. A prawda zwykle leży pośrodku.
Matka siedząca z dzieckiem 24 h na dobę to nie jest dobry pomysł. Matka dbająca głównie o swoje przyjemności, czy o wyższe cele ( praca, nauka) też nie jest ok.
Dziecku potrzebna jest szczęśliwa matka. A jeśli matce do szczęścia potrzeba czegoś jeszcze oprócz wychowywania dziecka ( praca, jakieś hobby) to powinna sobie to dostarczyć.
Właśnie po to, by być lepszą matką.
Złoty środek i sztuka kompromisów.  🙂 Tak uważam.
Tyle, że rozumiem że czasami ta sztuka jest trudna. Jeśli nie mamy wspierającej nas rodziny, to czasami trudno pielęgnować swoje hobby na zadowalającym poziomie. Ale to nie znaczy, że mamy z niego zrezygnować zupełnie.
Gilian, życie nie składa się tylko z czarnego i białego. Równowaga musi być zachowana. Czy zostawiając dziecko w szkole też je zaniedbuję, bo powierzam nauczanie obcym ludziom..? Kiedy spędzam z dzieckiem cały dzień i całą noc jestem na posterunku, to znaczy, że mimo wszystko nie mam prawa wyjść sama?

Widzisz, ja zostałam wychowana tylko przez matkę i wiem, co znaczy być odbieranym zawsze ostatnim, wiem co znaczy wracać samemu do domu i siedzieć samemu do wieczora. Ale mimo tego nie czuję i nie czułam się zaniedbywana przez mamę. Miałam co jeść, co pić, w co się ubrać, miałam komputer, psa, wyjazdy, przyjemności. I miałam szczęśliwą mamę, która 3 razy w tygodniu jechała na fitness, wracała do domu dosłownie na chwilę lub też rano mnie informowała, że wróci później, bo prosto z pracy jedzie na zajęcia. Weekendy były nasze i wieczory poza fit.były nasze. Nigdy nie odebrałam tego jako zaniedbanie. Wolałam taką mamę, która była pełna życia i energii niż takie mamy znajomych z klasy, co to siedziały w domu doglądając młodszego rodzeństwa, wiecznie skwaszone, z pretensjami. Mama mojej najlepszej przyjaciółki taka właśnie była. Pomimo tego, że na Kasię zawsze czekał gorący obiad i mama w domu, to po stokroć wolałam moje odgrzewane pierogi z garmażerki niż domowy obiad i skwaszoną, wiecznie sfrustrowaną matkę.

Mimo wszystko fajnie, że będziesz się starać być mamą całkiem poświęconą dziecku 🙂 Mnie wzruszają takie idee i cieszy to, że jednak są ludzie gotowi na takie deklaracje. Ja też wiele z siebie dałam dziecku, przez 3 lata byłam z nim dzień w dzień i widzę, że to zaprocentowało. Jednak bez oporów wieczorami jechałam do konia. Stajnię mam 7km od domu, więc się wszystko udawało. I naprawdę wsiadając do samochodu miałam uczucie..ulgi. Taki głęboki wydech, że w końcu SAMA i w końcu nie muszę być czujna niczym sonar na każde kwęknięcie dziecka 😉
Dla MNIE zostawienie dziecka na popołudnie celem pojechania do stajni to zaniedbanie. I koniec. Jak coś robię to na 100%.

...nie jesteś konsekwentna - masz faceta,prawda? nie sądzisz,że go zaniedbujesz jeżdżąc do stajni? 😎
przecież to potencjalny ojciec Twojego dziecka,prawda? jak możesz zaniedbywać ojca swojego dziecka dla jakiegoś konia? przeciesz jak coś robisz,to na 100%,prawda?
co to za związek,w którym nie dajesz z siebie 100%?


enjoy.
Ja mam podobny pogląd do Gillian - matka powinna do pewnego wieku w pełni zaspokajać potrzeby dziecka, poświęcić się mu. Ale różnimy się w poglądach w jednym punkcie. Ja uważam, że moje dziecko będzie miało bardzo silną potrzebę posiadania szczęśliwej i spełnionej matki 😀 Posiadanie matki nieszczęśliwej, niespełnionej, z poczuciem braku i uciemiężonej obowiązkami 24h/dobę - będzie mu zdecydowanie szkodzić na rozwój i psyche 😉 Czyli bez koni - ani rusz! Czyli dla swojego własnego dobrze pojmowanego interesu będzie musiał mi pozwolić raz na jakiś czas spędzić kilka chwil z moim sierściuchem - towarzysząc mi, lub nie, wg aktualnych możliwości.
Ja też wychodzę z założenia, że na początku będę musiała się poświęcić potomstwu, ale tak samo, jak kenna nie uważam, bym z tego tytułu musiała rezygnować z wszystkiego, bo tak się nie da- być dobrą, kochającą matką i zrezygnować z siebie...
Ktoś, nie masz pojęcia jakie mam wyrzuty sumienia jak jadę do stajni 🙂 i ile razy chciałabym nie mieć konia i zostać w domu na miłe popołudnie. Bardzo bardzo się miotam między chłopem a stajnią. I ciężko mi bardzo.
. Bardzo bardzo się miotam między chłopem a stajnią. I ciężko mi bardzo.

To na dłuższą metę będzie te wyrzuty sumienia po prostu widać. Konia zapewne nie zostawisz, a twoja mina będzie dla chłopa nie do zniesienia. Może zmień podejście.

Idąc takim tokiem rozumowania to ja jestem wyjątkowo wredną matką. W drugiej ciąży pracowałam jeszcze 6 godzin przed porodem, zamiast głaskać się po brzuszku. Na macierzyńskim byłam tylko 2 dni w szpitalu i to tylko dlatego,że laptopa nie dowieźli  😉 Iwcio miał nianię od 2 miesiąca życia i czasami targałam go ze sobą + niania ( musiałam bo karmiłam piersią a z butelki nie chciał pić) do roboty. Jeździł ze mną do stajni itd, itd. Spytaj starszego czy ma jakieś ale. Nie sądzę. Ma  kochająca, czytająca mu do snu, organizująca w ciekawy sposób czas wolny , a przy tym zadowoloną z siebie, zarabiającą także na jego potrzeby matkę. BO MI SIĘ PO PROSTU CHCĘ !!!!! Bo nie siedzę z nimi non stop i jak wracam do domu to mam wszystko w nosie tylko oni się liczą. Prawdopodobnie są matki na tym świecie co to mogą patrzeć na swoje dzieci non stop kolor do ich 20 roku życia, nie są zmęczone i uśmiech im nie schodzi z twarzy. Ja do takich nie należę i co lepsze osobiście takiej nie poznałam.
kenna, AleksandraAlicja -jeżeli was to pocieszy  🤣 to przez pierwsze 6 miesięcy najłatwiej było mi wsiadać -powód prozaiczny - tak malutkie dziecko,jak ma sucho i ma pełny brzuszek,to najchętniej po prostu śpi  🤣 więc przewijałam,karmiłam,jak koń się ubierał,to Marysia zasypiała w wózku,ja jeździłam,zsiadałam i ona albo spała kolejną godzinę,albo się budziła - nigdy nie obudziła się w trakcie mojej jazdy  😁 rodziłam w sierpniu,więc zima przyszła,jak Mania miała już pół roku... wtedy przyjeżdżała moja mama - i ta sama procedura,sucho,najedzone,zasypiała -ja się ulatniałam,jak wracałam,to najczęściej jeszcze spała...

wróciłam do pracy,jak miała 9 miesięcy - pracowałam przez 2 czy 3 miesiące na 7/8etatu plus godzinna przerwa na karmienie - do domu przyjeżdżałam po stajni 🙂 bo miałam w zapasie 2 godziny.... a potem była na tyle duża,że miała jak się bawić w stajni  😁 wszystko jakoś na miękko poszło...

Gillian czasami trzeba być w życiu egoistą  🏇 choćby przez te 2-3 h na dobę  😉
Mój zaś jak był mały miał wieczne kolki i trzeba go było nosić na ręku. A jak zasypiał ( bo zasypiał z cycem w zębach, inaczej nie zasnął) i nie było mnie obok, to się po prostu budził.  🤔
Próbowałam kłaść poduszki obok niego, że niby te poduszki to ja. Nie działało. Próbowałam kłaść poduszki i swoje ubranie, żeby miał mój zapach. Nie działało. Miał jakiś cholera radar. Jak tylko go uśpiłam  i odchodziłam, to się skubany budził.

Próbowaliśmy go przetrzymać ryczącego w łóżeczku, ale ....nie dawaliśmy rady.
Skończyło się tym, że przez pierwsze pół roku była tylko mama, mama i mama. Dawałam rade wyrwać się tylko na angielski 2 razy w tygodniu na godzinę i potem na kurs prawa jazdy.
Ale miałam do pomocy przy nim męża, teściową i od biedy moją mamę.
Kiedy miał 6-8 miesięcy ( czy jakoś tak) wróciłam do pracy. I też tylko dlatego, że miałam babcie do pomocy. Po pracy do małego. Nie zmieściłabym tam konia tak, żebym była usatysfakcjonowana. Pewno by mi się udało pojeździć ze 2 razy w tygodniu na zasadzie "tam i z powrotem".
Tak, ze czułam, że się poświęciłam w tamtym okresie. Tyle, że jakoś nie bolało mnie to za mocno, bo czułam, że tak musi być. Widziałam po prostu, że jestem potrzebna JA. Nie tata, babcia, tylko ja. Często chorował, miał te kolki. Trzeba się było z nim cały czas bawić. Babcia jest stara i nie miała dobrego podejścia. Mąż jak mąż- starał się, ale miałam poczucie, że i tak ja to zrobię najlepiej. 😉 A że się zwykle kocha swoje dziecko nad życie, więc jeśli się widzi, że się naprawdę JEST potrzebnym, to się nie ma poczucia olbrzymiego żalu za to.


Dopiero kiedy mały podrósł i mama przestała być tak bardzo potrzebna, mogła się mama zająć swoimi przyjemnościami bardziej.


...każde dziecko idzie kiedyś w końcu do przedszkola czy szkoły -najwyżej zawiesza się jeździectwo na czas dłuższy lub krótszy 😉

wiem,że mam bezproblemowe dziecko - jak byłam w ciąży,to mówiłam,że najważniejsze,żeby była zdrowa i wesoła.no i jest 🙂
najfajniej zrobiła nam podczas MPMK-C - to było miesiąc po porodzie w zasadzie,wyjechaliśmy to zasnęła w aucie,całą drogę spała,na miejscu nakarmiłam i przewinęłam w zasadzie "na śpiocha" ,spała dalej - obejrzałam cały kros,pokonując słynne białoborskie góry z nią w wózku,powrotną drogę przespała... obudziła się w domu,wykąpaliśmy ją i spała do rana 🙂 (z przerwami na nocnego cycka,ale bez przerwy na fazę aktywności) - wtedy uwierzyłam,że wszystko się da...miesiąc później kupiłam Integro 😉
tunrida     NO I  ?????

Co do takich kolek to mama powinna się zastanowić co wkłada do buzi, bo kolki same z siebie tak sie nie biorą, szczególnie przewlekłe. Co za tym idzie maluch jest umęczony i potrzebuje cały czas matki ( nic w tym dziwnego ). Jak ją ma przez 3 miesiące non stop to rzeczywiście później się z nią nie rozstanie( ponownie nic w tym dziwnego), itd, itd.

No i :

Jeśli ktoś miał inaczej, dziecko grzeczniejsze, mniej chorowite, tatę z większą dozą spokoju i wytrzymałości, mądrzejsze babcie, kasę na dobre opiekunki, to jasne, że dobrze dla niego, jeśli dba nie tylko o dziecko ale i o siebie.
Po prostu czasami nie jest tak łatwo.
Nie zawsze da się powiedzieć "ja dałam radę, to ty też byś mogła". Bo różne są sytuacje, różne układy, różni ludzie.

Na pewno dla matki jest ważne, by umiała znaleźć dla siebie czas. Niedobrze kiedy matka jest sfrustrowana i zła.

Wiesz demon co mi powiedziała pediatryczka, kiedy poszłam z małym do niej i skarżyłam się, że w kółko muszę go nosić na rękach, bo po położeniu, posadzeniu go, zaczyna ryczeć? Powiedziała " po to jest matka, żeby nosić".  🤔 Jak Boga kocham tak mi powiedziała. No to nosiłam dalej. Miał kurde 8 kilo a ja go dalej trzymałam na ręku robiąc różne rzeczy drugą ręką. A jak nie miałam siły, to nosił mąż. Mądry Polak po szkodzie. Drugie chyba od razu po porodzie położyłabym do łóżeczka i za nic na ręce nie brała.  😉
.... i jeszcze nikt nie napisał,dlaczego nie można zabierać dziecka do stajni? przecież tam jest tyle atrakcji,dla dziecka w każdym wieku... i nie wierzę,że nie da rady zorganizować "cioci" która pobawi się/pojeździ wózkiem/pobawi się w chowanego chociaż raz czy dwa w tygodniu...
jasne,że zima jest ciężka i to nie zawsze jest dobry pomysł,by targać dziecko ze sobą...ale zima nie trwa wiecznie przecież!
[quote author=Ktoś link=topic=11424.msg1300677#msg1300677 date=1329075186]
...każde dziecko idzie kiedyś w końcu do przedszkola czy szkoły -najwyżej zawiesza się jeździectwo na czas dłuższy lub krótszy 😉
[/quote]

I to napawa mnie optymizmem 🙂
Moja córa ma 3,5 i chodzi do przedszkola, a synek zaraz skończy 2miesiące, więc mam już z górki 😉 Tzn. wiem, że im będzie starszy, tym będzie mi łatwiej. W tej chwili zostawiam go mężowi, idą na spacer lub w odwiedziny do babci, a ja do stajni. Wracam spokojna, z naładowanymi akumulatorami. Mąż rozumie, bo sam jest zapalonym narciarzem, trenerem piłki nożnej i maniakiem sportu w ogóle 🙂
Ktoś, ja targam dzieci notorycznie do stajni  🤣 różnie na to patrzą. Oczywiście pilnuję, żeby nie narażać ich na niebezpieczeństwo - wiadomo, zawsze jakiś koń może zwiać z padoku i wgalopować do stajni.
anai, a dlaczego ja Cię nie kojarzę? 🙂

no i tunrida trafiłaś na głupiego pediatrę nie ty jedna  😉
Co wcale nie oznacza że trzeba generalizować że się nie da. Ja nie lubię podcinania skrzydeł, to nie jest motywujące.
Wszystko się da, prawie wszystko, jak nie od razu to za chwilę- i tego będę się trzymać  😉
I z tym się zgodzę. Zwłaszcza z końcówką- "jak nie od razu, to za chwilę".
Powtarzam- są matki które MUSZĄ się wyrwać od dziecka, bo inaczej są nieszczęśliwe, zdołowane, sfrustrowane.
A są takie, które się poświęcą i będą się z tym w danej chwili czuły dobrze ( tak jak ja swego czasu. Miałam tylko momenty kiedy miałam dość ciągłej opieki nad małym. Z reguły wydawało mi się to wszystko naturalne, słuszne, właściwe i czułam, że po prostu "trzeba to przetrwać"😉
Ktoś, zazdroszę takiego śpiącego dziecka 🙂 Oskar to jako niemowlak spał po 30 minut - można było zegarek ustawiać. Najpierw to często zasypiął na rękach przy butli itak się siedziało przez 30 minut. potem się przerzucił na spanie w wózku, więc zamiast spaceru, usypiałam przed stajnią i miałam 30 minut na posprzątanie boksów. Ale już nie na pracę z koniem.
Teraz Oskar sypia w ciagu dnia raz przez 1-1,5 godziny ale w domu i nie chcę go zostawiać samego w tym czasie, bo często siebudzi z płaczem, i choć stajnia 20metrów od domu to siedze z nim. Moje dziecko nie pobawi sie w jednym miejscu, żebym ja coś mogła porobić w stajni, tylko gania po całym podwórku próbując wleźc gdzie tylko się da.

A nie rozumiem, czemu ktoś miałby pisac, że dzieci nie wolno do stajni zabierać. Owszem trzeba uważać, ale też z obserwacji wiem, że dzieci bardzo szybko uczą się zasad bezpieczeństwa, wiedza jak nie podchodzić do konia, że się nie włazi na wybiegi itp.
Moje dziecko robiło sobie taka drzemke popołudniową że w tym czasie pojeździłam 2 konie z wózkiem na placu  😎
Dramka, przybij piątkę 😉
mnie pytali,co jej daję,że tak śpi...
za to teraz,chyba podżera musli energetyczne koni,bo czasami dwie ciotki nie dawały rady 😁
Moja córka nieraz przespała moje lonżowanie konia, ale nie odważyłam się wtedy wsiadać na konia - nie było nikogo w stajni , kto mógłby się nią zająć gdyby się obudziła 😉
Ktoś a ja Cię kojarzę z parkurów 😉
To ja też wyrodna matka jestem.Moja Wiki jak miła 2 miesiące to jezdziła ze mną do stajni do pracy,szłyśmy na 8-8.30 do 10 i zazwyczaj w tych godz.spała,zdążyłam w tym czasie powprowadzać konie do maszyny i poczyścić sprzęt(pracuje przy koniach i mój Ł.również),jak się obudziła to dostawała butle i dalej spała,teraz natomiast gdy jest już większa tak nie robimy bo po prostu nie chce już siedzieć w  wózku,mam fajny układ,że jak mąż przychodzi na obiad to ja wychodzę do pracy na dwie i pół godz.,a wieczorem jak wraca z pracy to ja idę ponownie i nie wyobrażam sobie siedzieć 24h z dzieckiem w domu.Dla mnie praca to relaks i odpoczynek 😀
Dziwi mnie to, że piszecie tylko o matkach pozostawiających dzieci aby się udać do koni. A od czego są tatusiowie? Moja córa ma 7 rok teraz, ja wróciłam do koni miała ok dwóch lat. I zawsze ale to zawsze zajmował się nią mąż. Rano idziemy razem do pracy, młoda do przedszkola (wcześniej żłobka) potem z tatusiem w te dni, kiedy jak jadę do koni. Gdzie jest napisane, że musi to być matka? Jak mam do pracy na później to jadę do koni rano.
Nie jeżdżę do nich codziennie ( to moja dorywcza robota)- na początku było to 3 razy w tygodniu, potem się nasiliło przez jakiś czas do 4-5, a aktualnie do wiosny jeżdżę 2 razy w tygodniu. Na miejscu jestem 3-5 godzin, plus dojazd. Czasem mam tak, że robię wszystko szybko i stęskniona lecę do domu,a czasami wszystko przedłużam żeby odsapnąć w stajni.
I jeszcze jedno, od 3 roku życia ważniejsze od rodziców staje się towarzystwo rówieśników, zatem zazwyczaj spędzanie razem czasu ogranicza się do siedzenia przeze mnie na ławce na placu zabaw, lub u znajomych na kawie, podczas gdy Iga szaleje z innymi dziećmi.

Ktoś- ja dziecka do stajni nie biorę, bo jestem tam sama, w związku z tym nic bym nie zrobiła. Moje dziecko nie rozumie czemu do boksu nie moze samo wchodzić. Ale kiedyś miałam taki patent- czyściłam konia, odprowadzałam z koniem Igę na plac zabaw, obok którego jest łąka, na której jeździłam, po jeździe dziecko za rączkę do stajni i z następnym koniem to samo.
Potwierdza się zasada, że jak się chce, to się zawsze uda. Jak nie dziś, to jutro 😉
A propos tego jeżdżenia do stajni zamiast opiekowania się dzieckiem, to nie do końca się Gillian z Tobą zgodzę.
Jak się nie ma dzieci, to fajnie się mówi- matka powinna siedzieć z dzieckiem, najlepiej cały czas, poświęcać mu sto proc. uwagi etc.

Dzieci własnych nie mam, ale przez parę miesięcy byłam nianią na pełny etat (a nawet więcej koło 12-13 godzin dziennie).
Ja wiem, że może własne dziecko to co innego, ale nigdy nie czułam się tak wypruta i tak zaniedbana?, jak wtedy przy siedzeniu non stop z tym dzidziusiem.
Od kupki, do zupki i codziennie i w kółko to samo.
Ja wiem, że macierzyństwo to jest w jakimś stopniu poświęcenie, uwielbiam dzieci i oczywiście chcę je mieć, ale wiem, że moje życie tylko na dzieciach się nie skończy, bo takie "nic nierobienie" człowieka najnormalniej w świecie wykańcza(abstrahując od tego, że była to moja praca, bo teraz podchodzę do tego czysto emocjonalnie).

ALE,
nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy proszę moją mamę, żeby zajęła się dzieckiem, a ja w tym czasie śmigam do stajni.
Albo jadę do stajni, a męża po pracy zostawiam z dzieckiem.
Jest to trochę nie fair i w stosunku do dziecka, które tyle czasu nie widzi swojej mamy (zakładając, że pracuje) i w stosunku do tych, którym dziecko podrzucamy.
anai moja jak sie budziła w trakcie (rzadko) to po prostu zsiadałam z konia. Mój koń był przyuczony do chodzenia z wózkiem.  😁
Dramka to musiało fajnie wyglądać - koń i wózek  😀
nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy proszę moją mamę, żeby zajęła się dzieckiem, a ja w tym czasie śmigam do stajni.
Albo jadę do stajni, a męża po pracy zostawiam z dzieckiem.
Jest to trochę nie fair i w stosunku do dziecka, które tyle czasu nie widzi swojej mamy (zakładając, że pracuje) i w stosunku do tych, którym dziecko podrzucamy.

Wydaje mi się, że nie ma nic zdrożnego w zostawieniu dziecka mężowi, w końcu dziecko jest nasze, a nie moje tylko ?  👀
Co do dziadków, to już zależy od nich - moja mama nie ma nic przeciwko temu, żeby jej kochana wnusia pobawiła się u niej, kiedy ja jadę do konia (a mojego męża nie ma w domu).

Dzieci własnych nie mam.
No właśnie..

🤔wirek: z jakiej bajki jesteś?

Nie fair zeby mąż po pracy sie zajmował własnym dzieckiem? Odbierać babci/dziadkowi przyjemność zajmowania się wnukiem/wnuczką?

Chyba miałaś nieszczęśliwe dzieciństwo 😁 lub nie masz pojęcia o życiu..

Ja jak urodziłam pierwszą córkę nie dawałam ją nawet nikomu na ręce, teraz uważam że wtedy miałam lekką psychozę  🤔wirek:


Ja jak urodziłam pierwszą córkę nie dawałam ją nawet nikomu na ręce, teraz uważam że wtedy miałam lekką psychozę  🤔wirek:



Też tak miałam tylko z pierwszym synem, tyle że u mnie nie tylko ja tak myślałam  🤔wirek:, ale i cała reszta wokół mnie.
A drugie:- w 1 miesiacu życia  na rękach u kowala, weterynarza, itd.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się