Dziś po wczorajszym przyjeździe do nowej stajni, nasz pierwszy teren. Klusek zmienia się w górskiego konia hehe Tereny teraz mamy typowo górskie, ale jak piękne...
Ale super, że wątek tak odżył! Wszystkie macie przepiękne zdjęcia - jesień to najlepsza pora roku 🙂
Wetnę się ostatni raz, bo dziś mam osobiste święto - rocznicę pierwszego samotnego terenu 🙂 Równo rok temu przemyślałam sobie, co mi tu pisałyście (szczególnie tunrida) :kwiatek: i spróbowałam. I przeżyłam 😉 Czas zleciał jak z bicza, a wczorajsze zdjęcia pokazują, jak obecnie nam się z koniem współpracuje 😉
michal, malinka, ogolnie moj kon nie nalezy do spokojnych, duza dolewka araba czesto sie odzywa, ale nie wiem co jej wtedy odbilo 😉 Najbardziej stresujacy dla niej sa panowie wrzeszczacy na krowy, natomiast ciezarowki czy traktory moga jej jezdzic po plecach i nic... 😲 Chcialabym kiedys poterenowac sie bardziej na polnocy Polski, mazury albo plaża i morze 🏇 Musi byc genialna sprawa.
Livia podziwiam cię 💘 osobiście nie lubię wyjeżdżać sama w teren, gdy druga klacz zostaje na miejscu. Ostatecznie jadę na starszej Olce, a jej 6-letnia córka towarzyszy nam na luzie. Wyczynia przy tym istne cuda, wariackie galopady, brykanda, ale przynajmniej nie histereyzuje, a matka pozostaje spokojna. Wybieram bezpieczne tereny, gdzie nie ma ludzi i psów, a droga jest odgrodzone od lasu siatką, a od pól rowami wodnymi i rzeką.
No myśmy w taki rów kiedyś prawie wpadli, kuc to cudem utrzymał. Od tego czasu boję się takich dziur, a już tamto miejsce mamy spalone doszczętnie, przejście obok zajmuje nam zawsze dobre 5 minut wgapiania się w rów i cofania.
To i ja się pochwalę. Pod wpływem obszernych opisów Livii i tundiry też od ponad pół roku wyprawiam się w samotne tereny. Niestety nie za często. Tu kilka fotek z zeszłego słonecznego piątku. Jeszcze nie do końca oswoiłyśmy wchodzenie do morza, ale rzeczka już jest nasza 🙂 Morze na razie zostało polizane 😉
Było z Bolkiem z widoczku, to teraz Birma🙂 Był hardcore :P To jest nasz "widoczek" po którym galopujemy 😉 Po jednej stronie widać lasy, łąki, po drugiej osiedle, daleko, daleko w dole 🙂 Birma jest siwa. A pochwalę się, że byłam na spacerze na Donie Roko, który wygrał OOM! :P O!
własnie wróciłam z terenu. Beeeznadzija, mokro błoto ,slisko. W lesie gałezie pozwalane, z innych sypie mokry snieg (cały tyłek mam mokry) , pojechałysmy między łaki - tu z kolei wiało strasznie. Wróciłam do domu mokra, przemoczona - juz dawno nie mialam tak nie udanego, mokrego terenu.
Ja też się dziś wybrałam, w końcu spadł pierwszy śnieg 😉 ale wszystkie palce mi tak wymarzły, że ledwo dodreptałam do domu. Potem odtajałam z dwie godziny 😉 Zdjęciami nie będę zaśmiecać bo nic ciekawego... ot ścieżki leśne 😉
ja też dzisiaj byłam na spacerze w lesie. Było ślicznie 😀 dosyć ciepło, słonecznie, biało i jednocześnie kolorowo bo drzewa pod śniegiem mają jeszcze liście. Oczywiście zabłądziłam bo to dopiero trzeci teren w nowej stajni i pierwszy bez towarzystwa w ogóle, ale udało nam się jakoś wrócić 😉 Kobył był dzielny bardzo. Poprawił mi się humor 🙂
własnie wróciłam z terenu. Beeeznadzija, mokro błoto ,slisko. W lesie gałezie pozwalane, z innych sypie mokry snieg (cały tyłek mam mokry) , pojechałysmy między łaki - tu z kolei wiało strasznie. Wróciłam do domu mokra, przemoczona - juz dawno nie mialam tak nie udanego, mokrego terenu.
Niedługo tak będzie ciągle...
Wy tu piszecie o śniegu, a ja nic nie mam. Spadł wczoraj, a dzisiaj go nie ma. Pożył niecałą dobę, nim stopniał. Na szczęście, na razie nie chce go widzieć. Jednakże jest zimno, przyznać trzeba.
U nas było słonecznie, ale mokro strasznie, od rana mega odwilż. Jedna wielka breja błotno śniegowa. Poza stępowym spacerem nie było podłoża na więcej. I zaczynam szukać termobutów. Stopy mi zmarzły strasznie.
My też z koleżanką się wczoraj wybrałyśmy - było fajnie bo właśnie drzewa jeszcze miały liście, a na nich takie śniegowe czapki 🙂 Jak śniegu nie cierpię, tak mi się bardzo ten terenik podobał. Konie też miały ochotę na bieganie 😉
Ale szczerze się cieszę, że dziś już to wszystko topnieje. Już mi tej zimy śniegu starczy 😉
Ale Wam zazdroszczę tych przestrzeni. U mnie las i góry, wszędzie niemal kamieniście i raczej ciężko o coś szybciej pojeździć niż kłusem 😉 za to, żeby tak nie narzekać, rewelacyjne ukształtowanie na kondycje i mięśnie 😉 Dziś tak pięknie, że nie dało się nie jechać. Oczywiście uchwycić Kluska z głową podniesioną od ziemi, nawet zimą gdy leży śnieg, niemal nieosiągalne 😂
A my w czasie jednego z ostatnich terenów miałyśmy taką sytuację. Jechało 5 koni, my na końcu, starając się trzymać sporą odległość od konia przed nami. Galopowaliśmy taką dróżką w lesie-delikatnie pod górkę, potem delikatnie z górki i prosta. Konie przed nami trochę przyspieszyły, no i na tym lekkim zjeździe słyszę, ze dziewczyna przed nami coś krzyczy, patrzę, a ona wylatuje z siodła, jej koń pogalopował za resztą. Moja Palma najpierw przyspieszyła, bo tamte konie były już kawałek przed nami, wiedziałam, ze o zwolnieniu jej to juz mogę zapomnieć, więc psychicznie i fizycznie przygotowałam się, że będziemy te konie doganiać. Skierowałam ją tylko na "prawy pas", żeby nie wjechać na dziewczynę...a ta skubana moja zrobiła mi stopkę przy tej dziewczynie. Ale nawet nie wyleciałam na przedni łęk(jestem dumna z siebie 😁 ). Zatrzymała się przy niej i się patrzy 😲 Tamte konie w międzyczasietez się zatrzymały i wróciły do nas. Wszystko trwało oczywiście sekundy, ale byłam bardzo zaskoczona zachowaniem Palmy.Na pewno się tej leżącej dziewczyny nie wystraszyła, bo nie uskoczyła, po prostu się zatrzymała przy niej z pełnego galopu, mając w nosie inne konie. Kochana jest 💘
W końcu udał się nam zdobyć szczyt Jaroszowickiej Góry. Klusek dzielnie dotarł na miejsce i nawet doczekał się zdjęć. Na szczęście trawki brak więc o dziwo jest zdjęcie z głową nie przy ziemi hehe