Bardzo odradzam Generali. Naprawdę bardzo.
Ubezpieczałam u nich plus/minus 8-11 koni rocznie od około 6 lat. Miałam różne zakresy ubezpieczenia i te podstawowe i te 'wypasione' w zależności od danego konia. Do marca tego roku nie musiałam w żaden sposób z nich korzystać. No właśnie, do marca, kiedy to starsza klacz uległa wypadkowi na pastwisku i musiała zostać natychmiastowo uśpiona. Klacz zaznaczam starsza i ubezpieczona na aż całe 10 000 zł. Od marca ja i mój pośrednik wysyłamy pisma/reklamacje/odpowiedzi na decyzje itd. Ubezpieczyciel powołuje się na zapisy w OWU które mówią o pewnych obowiązkach z dopiskiem 'o ile to możliwe' - niestety ubezpieczyciel nie rozumie własnych OWU i dopisku 'o ile to możliwe'. Najprawdopodobniej wszystko skończy się w sądzie, więc jeżeli ktoś w sytuacji bardzo kryzysowej jak utrata ukochanego konia w wyniku wypadku, nie chce mieć jeszcze dołożonego stresu od ubezpieczyciela to niech omija Generali szerokim łukiem.
Znam ten zapis i też miałam duże wątpliwości, podpisując to... Uznałam, że określenie "o ile to możliwe" zwalnia mnie z obowiązku konsultacji, gdy mam konia, któremu w żaden sposób nie da się pomóc i można wyłącznie na cito ulżyć w cierpieniu. Że opinia usypiającego weta będzie wystarczająca. Czyszczepiepaki, twierdzisz, że jednak nie? :/ Ja nad tym zapisem spędziłam z godzinę myśląc, czy nie będą mi kazali patrzeć na oszalałego z bólu konia i próbować się dodzwonić do jednego z dwóch wyznaczonych wetów...
czyszczeniepaki, niestety chyba specjalnie nie ma alternatywy. Ja juz doszlam do wniosku, ze teraz ubezpieczam jedynie operacje i OC, to ubezpieczenie na zycie jest o kant stolu wlasnie na mnogosc wykluczen i potencjalnych nadinterpretacji
No właśnie jestem ciekawa szczegółów. Mogą być na priv. Nie ma innej alternatywy, zapis też mnie zastanowił ale z drugiej strony rozumiem przed czym chroni ubezpieczyciela.
Dokładnie chodzi o ten zapis i też myślałam, że "o ile to możliwe" zwalnia z obowiązku konsultacji z 'ich' weterynarzami. Według aktualnego stanowiska Generali jednak nie. Więc, tak, macie sobie wyszukać tę listę, zadzwonić czy napisać maila i otrzymać odpowiedź.
'Najlepsze' jest jednak to, że ja tej listy weterynarzy do dziś nie umiem znaleźć, ani w google, ani na ich stronie ani w OWU.
Ta, są dwa numery telefonu. I ani słowa o tym, co zrobić, jeśli nikt nie odbierze. Jest tam Szpotan i ktoś jeszcze.
Myślę, że sąd będzie miał inną interpretację tego zapisu. Taką, jak został napisany ten punkt. Ale to zależy, czy chce Ci się to ciągnąć do sądu. Oni liczą na to, że nie.
Sivrite, mam nadzieje ze nigdy mi sie to nie zdarzy ale jakby nikt nie odbieral to chociaz mozesz latwo udowodnić ze dzwonilas. Jak nie zadzwonisz, nawet nie podejmiesz próby to wyglada to krzywo dla ubezpieczyciela. To jest trudny temat bo jako właściciel ostatnia rzecz jaką chcesz robić to myśleć o ubezpieczeniu w takiej chwili, zwłaszcza jak nagły wypadek, z drugiej strony ten zapisek to jest IMHO dupochron dla nich na wyłudzenia. Jakkolwiek okropnie to brzmi, no ale ludzie sa jak najbardziej zdolni do takich rzeczy. Po to jest ta konsultacja żeby oni mieli pewność ze była to ostateczność.
Myślę ze ciężko byłoby im sie wymigać jakbyś pokazała przyzwoite próby kontaktu, np. próby połączeń. Wypełniłaś obowiązek, wykazałaś dobrą wolę, a tego że żaden ze wskazanych przez ubezpieczyciela weterynarzy nie odebrał nie masz pod kontrolą. Piłeczka po ich stronie.
Perlica
Pati2012
Naciau
J0anna
Akatash
czyszczeniepaki
donkeyboy
Sivrite
Olimpia190