Czy kobiety posiadające konie nie nadają się do normalnych związków?

Witam wszystkich,

Ostatnio podczas rozmowy z nie końskimi znajomymi poruszony został bardzo ciekawy temat - mianowicie kilku Panów stwierdziło że kobiety amazonki są ciężkimi partnerkami, gdyż często Panowie musza konkurować o uwagę z....ich końmi.

Poniżej wrzucam jeszcze jeden z kilku filmów znalezionych na yt:




Moje Panie (i Panowie) a jaka jest wasza opinia?


Z moich doświadczeń i obserwacji w tym temacie wynika, że to raczej spora część mężczyzn nie nadaje się do normalnego związku z kobietą posiadającą konia.
... albo jakąkolwiek inną pasję.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
05 października 2015 13:02
Ten temat to milion razy był poruszany w wątku sercowym. Nawet na forum był taki odważny co kobiety chciał ujeżdżać. 😉
Każda pasja zabiera czas i to o to chyba chodzi. Koń potrzebuje wiele uwagi, czynności około końskie trwają długo, potem sama jazda. Ja średnio 4/5 razy w tygodniu jestem w stajni ok 4 godzin za każdym razem, w weekend dłużej. Bywają mężczyźni zaborczy i zazdrośni o czas, o innego człowieka. Tylko to mi przychodzi do głowy.
No ale  została tez poruszona kwestia finansów.

Kobieta posiadająca konia każdą ostatnia złotówkę wyda na konia niż np. na siebie lub dom? W filmiku Pan nawet wysuwa wniosek że kobiety posiadające konia będą przeznaczać na niego pieniądze nawet kosztem własnej rodziny. Tutaj już się osobiście z tym nie zgodzę bo musi istnieć jakieś zdrowe rozgraniczenie, ale znów zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę kobiety posiadające konie i przywiązane do swoich zwierzaków są tak kiepsko oceniane przez Panów?


Słusznie została zauważona kwestia pasji. Ale w takim razie Panowie powinni być to w stanie zrozumieć, jako ze sami mają własne pasje.

Skąd taka ostra krytyka  kobiet?
asds, ja mam wrażenie że faceci którzy czepiają się koni właśnie nie mają żadnych pasji - bo siedzenie na dupie przed tv i oglądanie piłki/top geara raczej trudno nazwać pasją - i stąd nie rozumieją/są zazdrośni/czują się zagrożeni/chcą żeby partnerka siedziała na dupie razem z nimi.
Bo spora część mężczyzn chyba nadal gdzieś podświadomie oczekuje, że ich partnerki będą funkcjonować w trybie praca-dom-dziecko, a wolny czas poświęcać wyłącznie im i rodzinie.
Co do tego, na co kobieta wydaje własne pieniądze, dopóki nie robi tego kosztem rodziny - to jest prywatna sprawa kobiety. Jeżeli woli np. kupić koniowi nowy czaprak niż sobie nową bluzkę, to nikomu nic do tego.
Konie zabierają nam sporo i czasu i pieniędzy. Gdy inni w jesienne wieczory czy zimowe leniwe weekendowe poranki gniją w łóżkach, większość z nas ochoczo wstaje aby poszaleć po zaśnieżonych leśnych ścieżkach... Zamiast spędzić popołudnie w kuchni, czy latając na odkurzaczu - przygotowujemy w stajni mesz, czy latamy z taczką na gnojownik... Nad szpilki i mini przedkładamy jakieś dziwne rajstopy kosztujące kilka stówek za parę i jakieś strasznie-długie-buty - całość średnio sexi za to warta fortunę... Wielu mężczyzn nie akceptuje takich zachowań - co więcej widzę w swoim otoczeniu, że wiele związków rozpada się m.in. przez konie. Ba - sama jestem najlepszym przykładem zapyziałej koniary, starej samotnej baby z dwójką dorosłych koni 😉
Trudno - taki los  😉

I to wcale nie tak, że wszyscy mężczyźni oczekują od nas 100% "poddaństwa" (tylko praca + rodzina). Tylko dziewczyny - tak szczerze - ile czasu zajmują Wam konie? Mi średnio 3 - 3,5 godziny dziennie. Do tego doliczę 8 godzin w pracy i dojazdy. Nie ma mnie w domu między 12 a 14 godzin na dobę. Te 7 godzin muszę przespać ile zostaje?... Gdybym np. chodziła na fitness byłoby łatwiej 😉 I nie - nie widzę w tym zazdrości o pasję, ot zwykłą potrzebę bycia z tym drugim człowiekiem...
asds osobiście uważam, że filmik jest lekko przerysowany 😉 ale jakże trudno się z nim nie zgodzić! 😁

osobiście uważam, że jak w każdej dziedzinie naszego życia potrzebny jest zdrowy rozsądek. zdarzają się przypadki ekstramalne, kobiety ktore wydadzą ostatnią złotówke na swojego ukochanego konika, które będą poświecaj swój związek, przyjaciół na rzecz konia. Ale takie przypadki występują wsród pasjonatów innych dziedzin, czy też pracoholików. Odstępstwa od normy są wszędzie 😉

W obesnej sytuacji mam wrażenie, że owy pan z filmu mówi 100% o mnie. Jestem prawie na skraju bankructwa 😁, poświęcam mnóstwo czasu w stajni. I w mojej opini, NA TYM ETAPIE MOJEGO ŻYCIA to jest całkowicie akceptowalne. Jestem młoda, niezależna finansowo, swoje zachcianki utrzymuje za swoje pieniądze, a mój partner nie doklada ani złotówki do tego. Dzieci planuje, ale dopiero za kilka lat i wtedy przyjdzie czas, żeby poświecić więcej uwagi mojej rodzinie.
Moja pasja nie powstrzymała mnie od posiadania partnera (ponad 4 letni związek), podrózy (zwiedziłam już kilka kontynentów), samorealizacji i nauki, rozwoju osobistego.
A to, że w obecnej sytuacji mam konia, którego od ponad roku lecze i wydałam na niego wszystkie oszczedności? No cóż... życie. Mogę marudzić i narzekać, ale zrobiłabym to samo, bez mrugnięcia okiem.
Po każdej burzy wychodzi deszcz i wierzę, że w końcu rachunki za weta się skończą, a ja odkuje się finansowo. Od razu napiszę, że jakbym miała rodzine, to zapewne nie mogłabym sobie na takie poświęcenie pozwolić, ale póki jej nie mam, to decyduje sama za siebie.
I tak, od roku odmawiam sobie pewnych rzeczy, brałam dodatkowe zmiany w pracy, żeby mieć pieniądze na leczenie, wyjazdy do kliniki. Mój koń jest moim przyjacielem i nie zostawiłabym go w potrzebie. Ponadto uważam, że mój charakter bardzo się kształtuje w takich podbramkowych sytuacjach, kiedy jestem zdana tylko na siebie i podejmuje ciężkie decyzje i walcze!  😉
Ano właśnie.

Czyli jednak źródłem problemu jest nadal podświadomie funkcjonujący wzorzec że kobieta w związki/ posiadająca rodzinę powinna całkowicie podporządkować swoje życie pod partnera/ rodzinę?

O ile jestem w stanie zrozumieć kwestię rodziny to nie potrafię zrozumieć tej postawy płci przeciwnej do pasji ich partnerek? Bardzo często poruszana kwestią w dyskusji była sprawa finansów. Powiem szczerze nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego Panowie chcą mieć wgląd do finansów ich partnerek. Czy to już nie zaczyna wyglądać jak próba przejęcia kontroli nad życiem partnerki?

Tak jak napisała Łosia to są jej pieniądze i póki nie ma rodziny może je wydawać jak chce, ale no właśnie.

Inna sprawa że Panowie otwarcie powiedzieli ze nie chcą oni rywalizować o uwagę partnerki z "głupim koniem". Szkoda im na to czasu i ogólny brak zapału.

Ale czy to znów może tak jak zostało nadmienione na początku z powodu braku chęci podjęcia jakiegokolwiek wysuiłku z strony Panów? Tzw. okazania jakiegokolwiek zainteresowania ich pasją? 🙂

Raz na jakiś czas aby chociaż do stajni podjechał z nią.
asds, dlaczego podporządkować pod rodzinę? To partner nie ma prawa mieć potrzeb - nie tylko fizycznych, ale i zwyczajnie potrzeby przebywania z partnerka, nie koniecznie w pięknych - tylko wg nas - okolicznościach śmierdzącej końmi przyrody? Policzyłaś mój plan dnia? Nie? To przybliżę. Pobudka: 5:30, ogarnięcie szybkie, sporo jedzenia w pudełka i kilka minut po 06😲0 - do pracy. W biurze od 07😲0 do 15😲0 ok 15:30 w stajni - do 18:30 (min), potem jakieś szybkie zakupy,  i już ok 19:30 - 20😲0 jestem w domu i ... mogę stawić obiad biorąc w międzyczasie szybki prysznic (opanowałam to zgranie do perfekcji ;-) ) Ogarnięta po obiedzie , prysznicu i wszystkim jestem ok 21:30 - kiedy to siadam do kompa bo zawsze jest coś do zrobienia (czy w pracy, czy w tematach OZJtu, czy po prostu łażę po FB) i już koło 22😲0 śpię z nosem na klawiaturze 😉

Ilu facetów to zniesie

Oczywiście trochę to przerysowałam, ale tak generalnie wygląda życie wielu nie zawodowych koniarzy... Gdzie tu miejsce na romantyczną kolację nie koniecznie zakończoną drzemką z nosem w talerzu sushi? 😉

edit.: czasem zamiast narzekać na facetów warto spojrzeć na siebie - ich oczami 🙂
Myślę, że może chodzić o funkcjonujący cały czas stereotyp, wzorzec. Ile z kobiet z pokolenia naszych mam czy babć było samodzielnych finansowo? Ile nie oddawało całej pensji ojcu (o ile pracowały)? Wydaje mi się, że większość. Sprawami finansowymi zwykle zarządzał mężczyzna. Pewnie ten schemat tkwi w głowach cały czas - kontrola pieniędzy to nawet nie stricte kontrola nad drugą osobą, ile poczucie władzy, decyzyjności, jakiejś siły sprawczej, bycia "głową rodziny".
Partnerka niezależna finansowo dla wielu mężczyzn, zwłaszcza z wiejskich i małomiasteczkowych środowisk, jest cały czas problemem.
Ja bym nie zniosła - na miejscu faceta 😉
Dlatego nie pozwalam by koń sterował moim życiem. Bo mimo całej mojej miłości do sierściuchów i jeździectwa, są rzeczy ważne i ważniejsze.
Inna sprawa, że potrzebuję posiadania tej pasji (i jeszcze paru innych) jak powietrza, ale to nie musi być codziennie po kilka godzin.

I nawet jakbym nie miała mężczyzny to jestem też w związku sama ze sobą i czasem mam potrzebę pogapienia się w sufit. Ot tak.
Nie uznaję końskiej dyktatury 😉
.
_Gaga

akurat edytowałam post po przeczytaniu twojej wcześniejszej wypowiedzi.

Tak limit czasowy też stanowi duży problem. Jakby nie patrzeć brakuje nam w tej dobie 10h wolnych.

JA co do siebie to już dawno stwierdziłam ze chyba jestem stracona dla płci przeciwnej...
Murat-Gazon, kompletnie się z tym nie zgodzę. I nie widzę żadnego związku między niezależnością finansową - normalną w dzisiejszych czasach , a posiadaniem koni... Poza faktem, że bez niezależności nie ma koni 😉
Kompletnie też nie zgodzę się z tezą o patriarchalnym podejściu społeczeństwa... Wszystkie moje babcie pracowały, ciocie też, mama również... w domu kasą rządziła mama, nie odbierało to tacie kompletnie męskości, nie musiał poprawiać sobie samopoczucia władzą... To , o czym piszesz jest z lekka chore 🤔 przynajmniej w moich oczach.
Gaga może zależy od środowiska. U mnie też kobiety w rodzinie w większości pracowały, ale kasę "trzymał" zawsze mężczyzna. Nie chodzi o to, że w jakikolwiek sposób ci mężczyźni czynnie podkreślali swoją przewagę, bo nie, byli zupełnie normalnymi ojcami i mężami, no ale to było oczywiste, że kasą zarządzają oni, decydują, na co pieniądze idą, a na co nie, i kontrolują wydatki. Wydaje mi się, że jeśli chłopiec wychowa się w takiej rodzinie, to będzie podświadomie dążył do powtórzenia takiego wzoru jako dorosły mężczyzna. I współcześnie wielu moich rówieśników stara się w taki czy inny sposób pozostać decyzyjnymi w kwestiach finansowych, a jeśli nie, to przynajmniej "jakoś tak przypadkiem" wybierają partnerki gorzej zarabiające.
Zresztą, moje małżeństwo rozpadło się przez pieniądze i konie, a związki i małżeństwa różnych moich koleżanek i kuzynek jeśli przeżywają kryzysy bądź się rozpadają, to właśnie głównie z powodu pieniędzy i pasji kobiety.
A ja się z Murat zgadzam, bo u mnie właśnie tak sprawa wygląda, a raczej wyglądałaby gdyby nie moja zawziętość i upór. Facet wyniósł z domu pewne rzeczy, których nie da się wyplewić, a które mnie doprowadzają do szewskiej pasji.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
05 października 2015 14:26
Dziwny temat... Równie dobrze mógłby dotyczyć blondynek i brunetek. Każdy w życiu szuka czegoś innego, dotyczy to również partnerów. Jeden mężczyzna będzie wolał kobietę w pełni oddaną jedynie rodzinie, inny kobiety z pasją. Przy czym jedno drugiego nie wyklucza. Mój mąż koniarzem nie jest, ale znając moją miłość do koni zgodził się, abyśmy wybudowali przydomową stajnię i sam chętnie z widłami gania. Sam również ma swoje pasje, które ja w pełni akceptuje i staram się okazać swoje zainteresowanie nimi, chociaż kiedyś nie przeszłoby mi przez myśl, że mogę mieć z nimi cokolwiek wspólnego.
Trzeba oddzielić grubą kresą, życie rodzinne od pasji. Nie można pozwolić, aby nam się to zlewało, bo wtedy będą konflikty, niestety...
.
Obawiam się, że pasji zajmującej 70% czasu wolnego, jaka by nie była, nie da się oddzielić od życia rodzinnego.
To nie hobby, to styl życia. 😉
amnestria, piąteczka. Kocham mojego konia, ale to TYLKO koń. I zawsze przegra z rodziną i najbliższymi. Dlatego też mam współdzierżawczynię i mogę sobie być w stajni te 3 razy w tygodniu. Taki układ jest świetny. Całe życie podporządkowane pod konie? Najgorszy koszmar 😉 Gdybym miała gnać po pracy do stajni 5-6 razy w tygodniu (nie mówię o chorobie konia), tobym umarła z frustracji i nudów. I samotnie w dodatku. Z partnerem trzeba się widywać. Co mi po pasjonacie, skoro widuję go nocami?
busch   Mad god's blessing.
05 października 2015 17:59
Ja uważam, że faceci mają pełne prawo mieć opinię jak ten pan z filmiku. _Gaga już się wypowiedziała o kwestii chronicznego braku czasu, ja bym jeszcze dodała, że to jest po prostu pieruńsko drogie hobby. Wystarczy wziąć kalkulator w rękę i przeliczyć (dane dla Warszawy): 1500zł na boks, 500zł na wachę do auta, 200zł min. na pasze, 300zł co najmniej na różne inne wydatki (kowal, weterynarz, bryczesy, ogłowie itp. itd.), to daje 2000zł samych podstawowych kosztów, a przecież też chciałoby się trenować, a może jakieś zawody? 2500zł można bez problemu miesięcznie wydawać na jednego konia, a polska mediana płacy netto to zdaje się obecnie 1900zł? A przecież to tylko wydatki na konia, samemu też trzeba się ubrać, gdzieś mieszkać, coś jeść. A ponieważ to jest hobby pochłaniające ogromne ilości czasu, to jednocześnie może uniemożliwiać podnoszenie kwalifikacji, czy znalezienie lepszej pracy, bo często lepsza praca wiąże się z 'ryzykiem' nadgodzin, które automatycznie krzyżują szyki osobie chcącej jeździć "na poważnie", czyli - było nie było - codziennie (a przynajmniej codziennie pojawiać się w stajni).

Teraz eksperyment myślowy: czy łatwo byłoby zaakceptować chłopaka, który zarabia bardzo dobre pieniądze jak na Polskę (zdecydowanie powyżej mediany), ale wiecznie nie ma pieniędzy, bo każde luźne pieniądze poświęca na granie w gry komputerowe? Na nową kartę graficzną, na specjalny fotel, na wirtualne bronie, na golda do gry itd.? Czy łatwo byłoby zaakceptować go, kiedy nie tylko traci wszystkie pieniądze na swoje hobby, ale do tego nigdy nie ma czasu, bo potrzebuje dziennie 3 godziny na swoje hobby minimum i twierdzi, że MUSI grać codziennie bo spadnie w rankingach? Wtedy, kiedy chcecie wyjść do kina, zjeść razem wspólnie obiad, porozmawiać chociaż, ale on nigdy nie może, bo ma nowy level do wbicia? Bo myślę sobie, że łatwo potępiać tych facetów, ponieważ jako koniary potrafimy/potraficie dostrzec wartość jeździectwa, bo koniki, bo miękkie chrapki, bo magia jeździectwa itd. i wydaje się to słabe że chcą ograniczać to hobby = ale czy tak samo byłoby w drugą stronę? Gdyby któraś z nas się związała z hardkorowym graczem, to czy zaraz nie dostałaby dobrej rady, żeby go rzuciła albo co najmniej wysłała na odwyk bo to na pewno nałóg do wyleczenia?

No to dla takich facetów jak ten z filmiku te nasze koniki patatajki to właśnie takie samo hobby jak Counter Strike, tylko przeciętny gracz CS-a zwykle nie żyje w stresie czy jego koń nagle nie zachoruje i nie będzie wymagał z dnia na dzień kilku(nastu) tysięcy złotych, nie potrzebuje też co miesiąc 2500zł na swoje hobby, potrafi zrobić sobie dzień wolny od grania i gdzieś wyjść - koniarz nie zawsze, bo co jeśli koń w rehabilitacji i musi codziennie chodzić? Co jeśli to koń sportowy i straci formę jak nie będzie jeździć codziennie? No i graczowi można zawsze powiedzieć, że przecież godzinka grania mu starczy, a jeździec nie ma możliwości się teleportować do stajni na już ubranego do jazdy konia, więc często musi zniknąć na 3 godziny albo nie pojechać wcale.

Nie twierdzę oczywiście, że to źle że ktoś ma takie hobby, które mu porządkuje całe życie - tylko nie sądzę, że jest coś złego w ludziach, którzy próbują takich ekstremalnych pasjonatów unikać. Bo to jest trochę jak poślubić faceta, który regularnie jeździ jako żołnierz na zagraniczne misje i ani myśli przestawać: albo akceptujesz to, że tam jedzie strzelać do ludzi, że może go ktoś tam któregoś pięknego dnia zabić, że nie przyjedzie do ciebie nawet jakby się waliło i paliło bo siedzi w Afganistanie czy innym Iraku, albo nie akceptujesz tego i kończysz związek (lub go w ogóle nie zaczynasz). Bo to jest tak inny styl życia od normalnego, tak bardzo wymagający poświęcenia mu wszystkiego innego, że wymaga też odpowiedniego partnera.

Bo myślę, że większość facetów kręcących nosem na konie bez problemu by zaakceptowała fitness, krav magę, lepienie garnków i milion innych rzeczy (o ile nie są maniakami kontrolowania partnerów). Po prostu konie to bardzo specyficzne hobby i trzeba być tego świadomym - nie tylko drenuje czas, ale też pieniądze i wymaga wielu poświęceń. Każdy z nas ma 24 godziny w dobie, więc coś trzeba poświęcić. Jeśli chcemy mieć czas dla partnera, to musimy zrezygnować ze sportowych planów albo zatrudnić kogoś, by jeździł konia jak nas nie ma (dodatkowe koszty). Jeśli wydajemy pieniądze na kurs programowania, to nie starczy na boks dla konia. Itp. Itd.
busch, super porównanie z tym graczem. W pełni popieram 🙂
amnestria, Averis dobrze prawicie 🙂 w zyciu trzeba we wszystkim znaleźć równowagę, koń nie może zjadać całego wolnego czasu. A przecież trzeba i iść do pracy i ogarnąć dom i mieć czas dla siebie plus do tego jeszcze partner. Koń nie może być moim jedynym życiowym celem, bo z koniem rodziny nie założę. Jeśli wolę iść do kina/do knajpy/oglądać film w tv z TŻ niż jechać do stajni, to why not 😉 ?
Koń może pobyc cały dzień na padoku, może ktoś go wziąć na lonżę itp raczej się nie obrazi jak nas nie zobaczy.

Fajnie jest mieć partnera z pasją, ale nie z taka która pochłania jego czas i finanse w stopniu maksymalnym; do tego stopnia, że wszystko idzie w konia/gry/komputer/samochód itd
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
05 października 2015 19:38
[quote author=Murat-Gazon link=topic=98268.msg2430093#msg2430093 date=1444062807]
To nie hobby, to styl życia. 😉
[/quote]
Dla mnie jest to właśnie przykład takiej obsesyjnej pasji. I ok, jeśli trafimy na koniarza z taką samą korbą, ale nie koński facet nie zniesie tego.
Ech, żonglowanie czasem między koniem, a mężem... najbardziej trudne i męczące zadanie z całego dnia. W weekendy wstaję 5-6 rano, aby konia oporządzić jak najwsześniej i żeby mieć jak najwięcej czasu, aby spędzić z mężem (który na całe szczęście późno wstaje, więc nie robi mu to dużej różnicy :hihi🙂 Ale za to w ciągu tygodnia czasami jest masakra, bywają dni, że nie daję rady wrócić przed 20 i wtedy mężowi smutno, że sam w domu siedzi. Na szczęście - koń nie musi być jeżdżony codziennie, niektórym wręcz na dobre wychodzi praca 3 razy w tygodniu 😉

A filmik nie bardzo mi się podoba, facet bardzo niemiło się wypowiada o kobietach... ogólnie (jeśli obejrzycie inne jego filmiki). Rozumiem jego punkt widzenia, ale nie widzę powodu, aby wyśmiewać i kpić z czyjejś pasji.
busch   Mad god's blessing.
05 października 2015 20:38
Ano właśnie.

Czyli jednak źródłem problemu jest nadal podświadomie funkcjonujący wzorzec że kobieta w związki/ posiadająca rodzinę powinna całkowicie podporządkować swoje życie pod partnera/ rodzinę?

O ile jestem w stanie zrozumieć kwestię rodziny to nie potrafię zrozumieć tej postawy płci przeciwnej do pasji ich partnerek? Bardzo często poruszana kwestią w dyskusji była sprawa finansów. Powiem szczerze nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego Panowie chcą mieć wgląd do finansów ich partnerek. Czy to już nie zaczyna wyglądać jak próba przejęcia kontroli nad życiem partnerki?

Tak jak napisała Łosia to są jej pieniądze i póki nie ma rodziny może je wydawać jak chce, ale no właśnie.


Jeszcze się odniosę do tego, bo też wspominam o finansach. Ja to widzę inaczej - nie chodzi o jakiś duszący nas patriarchalizm, ale o realia finansowe i życiowe, które są niekorzystne dla kobiet z końmi niezależnie od przekonań partnera co do ew. wkładu kobiety w budżet domowy. Nie ma to znaczenia na etapu luźnego spotykania się, ale jeśli na horyzoncie pojawia się wizja ślubu, czyli prowadzenia wspólnie gospodarstwa domowego i dzielenia się finansami, to myślę że dominują dwa wzorce:

-postawa partnerska: partnerzy mają oboje się dokładać do budżetu domowego, oczywiście w miarę możliwości i wykonywanego zawodu. W tej sytuacji partner widzi, że ta druga strona wydaje ciężkie pieniądze na swoją pasję, więc nigdy nie będzie mógł liczyć na to, że w razie problemów partnerka w czymkolwiek pomoże - bo sama nic nie może odłożyć przez swoje drogie hobby. My, kobiety, lubimy czuć się jak 'partnerki', ale pewnie nam też nie za bardzo by się podobało gdybyśmy wiedziały, że wiążemy się w związek z facetem, który nigdy by nie był w stanie pomóc w podbramkowej sytuacji, bo całe jego wolne pieniądze by szły na drogie hobby.

-postawa opiekuńcza: tu jest jeszcze gorzej, bo tacy faceci chcieliby mieć poczucie, że "w razie W" są w stanie utrzymać partnerkę - co nie jest takim głupim podejściem, zważywszy na to, że jeśli są plany na dziecko, to może się pojawić scenariusz, w którym partnerka nie może od razu wrócić do pracy. Przykład: zarabia na tyle mało, że starczyłoby na opiekunkę, ale co to za interes nie wychowywać własnego dziecka kiedy w tym samym czasie w pracy zarabia się tylko na to, by ktoś inny to dziecko wychowywał. Czy np. dziecko jest chorowite i nie nadaje się do przedszkola bo co 2 tygodnie coś łapie i ma gorączkę itp. itd. Tu już w ogóle dziewczyna z koniem jest druzgocąca dla psychiki faceta, bo jak tu utrzymać ją i konia? A jak nie daj Boże zacznie protestować - to usłyszy, że nie rozumie, że to dla jego dziewczyny cały świat i bez koni to ona uschnie jak kwiatek bez wody.

Jedynie kiedy jedno lub oboje partnerów jest bardzo bogatych, to te rozkminy się nie pojawiają - kiedy te 2500zł miesięcznie nie powoduje, że trzeba rezygnować z naprawy auta czy czegoś innego, to wtedy można mówić że facet jest po prostu uprzedzony do koni. No ale dużo jest takich przypadków, że końska pasja pojawia się gdzieś w młodości i to jednak rzutuje na wybory w obszarze edukacji i zawodu - a w konsekwencji niewiele moich znajomych zostaje z końskim hobby. Albo rzucają to (przynajmniej na jakiś czas) i zajmują się wyścigiem szczurów, karierą itd., albo decydują się związać swoje życie zawodowe z jeździectwem. Jest bardzo trudno aktywnie jeździć konno, już zwłaszcza w kierunku sportowym gdzie właściwie jest się w stajni codziennie, i jednocześnie jakoś się dobrze ustawić finansowo. No ale chyba mamy takie forumowe przypadki, więc jakoś się da  😉
asds, ja mam wrażenie że faceci którzy czepiają się koni właśnie nie mają żadnych pasji - bo siedzenie na dupie przed tv i oglądanie piłki/top geara raczej trudno nazwać pasją - i stąd nie rozumieją/są zazdrośni/czują się zagrożeni/chcą żeby partnerka siedziała na dupie razem z nimi.


I tu jest pies pogrzebany, ... większość ludzi nie ma żadnych pasji, w tym większość facetów. Co ciekawe, Ci nieliczni z pasją,  i z tzw jajami mają rozmemłane żony ( ala Barbe). Drugą ciekawą rzeczą jaką zaobserwowałam, to to, że do kobiet jeżdżących konno przyklejają się faceci, bez tzw. iskry bożej. Może to na zasadzie przeciwstawności, bo jak by nie patrzeć to babeczki jeżdżące konno mają  w większości nie zły temperament i są charakterne  ?  😉

PS. Należę do tej części jeżdżących kobiet co nie ma już męża, za to stajnię pełną koni 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się