rozmowy o niczym

A to ja dziś wstałam o 6😲0- 2 kawy, pogaduszki z mężem, który zaraz wyjechał, białko na śniadanie. Nastawiłam ręczniki na "gotowanie" 7:30- już na bieżni, 9😲0- wysuszona jadę do sklepu, ale zamknięty jeszcze ( a musi być TEN sklep, bo tam jest pizza którą sobie mąż zamówił) Wracam do domu- od 9:15 do 10:30- wysprzątałam całą chatę wystarczająco ( została łazienka, ale to potem jak będę farbować włosy), rozwiesiłam ręczniki, nastawiłam drugie, usmażyłam dziecku warzywka na patelni, jem swoją owsiankę i za 10 minut będę w drodze do stajni.  Dobry mam dziś czas, bo nie muszę się dostosowywać do tempa i planów męża.  😀 Mam już czyściutko poza łazienką, słoneczko świeci, git.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 kwietnia 2017 09:37
No i elegancko 😀
Ja wstałam o 7:30, zjadłam śniadanie, wypiłam kawę i godzinę oglądałam Świat Według Bundych grając w grę 😁 Ale mam ogarnięte, te 3 talerze i kubki w zlewie też umyłam, pranie mi się suszy, luzik.
CzarownicaSa, zawody w hopsanie? Na plaży czy "na normalnie"? 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 kwietnia 2017 09:43
Na normalnie 😁 Takie podwórkowe, w mojej stajni. Pojadę 70cm, na wyżej jestem jeszcze za słaba 😁
Super!
Dla mnie 70cm to już właściwa wysokość. Nie ma to jak jazda i starty na kucorach. 😉
Chociaż na Tajem 128cm rekord skoku to 125cm, to parkurowo jeździłyśmy 60-80
Powodzenia
8 kopyt wystruganych tępym nożem, bo gdzieś wsiąkła moja diamentowa ostrzałka. Drugie pranie rozwieszone, pierze się trzecie. Kot na podwórku, ja z kawą. Żyć nie umierać. Jeszcze tylko farbowanie włosów jak mi się będzie chciało, bo jakoś mi się odechciewa już. I łazienka jak mnie natchnie, a jak nie to nie.  I zakupy, ale to już czysta żywa przyjemność.
Kurde..jest pięknie, ciepło, w lesie na polach zielono. Chrzanię...odwalę jutro z rana wizytę w poprawczaku, wizytę domową i jadę koniem do lasu.  😀 Mam nadzieję, że bydlak nie będzie ponosił. Zawsze na wiosnę w lesie raz ponosi, a jeszcze tej wiosny w lesie nie był. Zobaczymy jutro jak będzie.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 kwietnia 2017 16:04
Se pojechałam... Było jeszcze gorzej niż ostatnio 🤣
A ja zazdroszczę tym,którzy w ogóle jeżdżą 😉 Ja wsiadam już tylko od przypadku do przypadku,bo rzadko mam jednocześnie na to czas i pieniądze... A w taką pogodę tęsknię za tym szczególnie
DeJotka, oj weź, ja się teraz powożę raz w tygodniu na placu... byliśmy nad morzem dzisiaj i kolejno z 5 osób uskuteczniało galopy po plaży a mnie cisnęło z zazdrości! W ogóle teren tam jest przepiękny, natuurgebied z siecią ścieżek, zalesione wydmy, sarenki hasają, cisza i spokój 😍 Po drodze minęliśmy z kilkadziesiąt stajni, konie już na łące, cudowne widoki. Ale rozum mówi że kupowanie koni za pieniądze, których się nie ma to kiepski pomysł 😉

kokosnuss Raz w tygodniu...ja ostatnio na koniu siedziałam w grudniu  😵
Ale właśnie zmieniłam pracę, jak przetrwam okres posuchy spowodowanej kiepsko płatnym szkoleniem, to w końcu będzie mnie stać na coś więcej niż minimum przetrwania 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 kwietnia 2017 21:20
DeJotka współczuję, wiem co czujesz- ja miałam 5 lat przerwy zanim zaczęłam w listopadzie znów jeździć...

Ale rozum mówi że kupowanie koni za pieniądze, których się nie ma to kiepski pomysł 😉


Oj tak... gdyby nie rozum już dawno posiadałabym własną "studnię bez dna" 🤣
No ja aż tak długiej przerwy nigdy nie miałam - najdłuższa to teraz, w styczniu zeszłego roku przestałam regularnie jeździć :/

Ależ mi się mózg wyłączył na dzisiejszej nocce, będą mieli kupę odkręcania moich fakapów :/  Szefostwo mam co prawda mega wyrozumiałe, jestem nowa, nie robią problemów jeśli coś pokręcę i podobno jak na 2 tygodnie na nowym stanowisku radzę sobie nieźle, ale i tak mi głupio jak coś schrzanię 🙁
Oj tam, oj tam, ja nie jeździłam dobre 10 lat  (epizodycznego wożenia tyłka stępem w terenie 5 lat temu nie liczę) i znów wsiadłam. I dobrze!  😀
Ja też wróciłam po przerwie i sobie powtarzam, że zamiast się dołować, że tak długo nie jeździłam i nic mi nie wychodzi, to powinnam się cieszyć, że w ogóle wróciłam i że mogło to nastąpić jeszcze później. 😀

A tak do ostatniego tematu, to ja dzisiaj mam jeden z luźniejszych dni. 😅 Co prawda wstałam o 7 rano, żeby zawieźć podanie na uczelnię i wyrobić się do lekarza, aale miałam mieć potem zajęcia, jedne. I weszłyśmy, Pani zapytała, czy miałyśmy już szkolenie biblioteczne, powiedziałyśmy, że tak i mogłyśmy wyjść. 🤣 Także wróciłam do domu, ogarnęłam szafę z ubraniami i posprzątałam pokój. Na 17 idę na ćwiczenia, a potem ruszyć konia. I wiecie co, chyba jestem chora, ale ja się naprawdę nie mogę doczekać pójścia jutro do pracy. 😂 Żeby to jeszcze było coś ambitnego i dającego pieniądze, a ja lubię chodzić do Maka. 🤣
I co?
I przez Tuńczyka nie zostanę (póki co) Ideałem. 😉 Zareklamowała mi serial Spartacus i teraz mam silną pokusę odciągającą od obowiązkowości. 😉
Ale jestem twarda, daję radę się oderwać... chociaż z trudem 😉

Co do jazdy konnej - czekam na możliwość powrotu. Mam nadzieję i chyba całkiem realne szanse by stało się to w tym roku, już wkrótce... 😀 😀 😀

U mnie przerwa trwała z 10 lat chyba, praktycznie musiałam zaczynać od początku. Teraz, od trzech lat praktycznie nie miewam przerw (nawet na urlop konie zabieram), chociaż po wypadku w listopadzie trochę się obijałam, to fakt.
Wczoraj wróciliśmy z przedłużonego weekendu i pojechaliśmy do lasu, było super ekstra, konie szły, ale moja grzeczna Alinka zasadziła mi wczoraj po dodaniu takiego barana, że aż sama nie mogłam uwierzyć w to, że jeszcze siedzę, nawet mnie za bardzo nie gibnęło 😉 A tyle razy jej mówiłam nie patrz na Agemę (ona potrafi sypnąć z zadu), jesteś grzecznym konikiem 😉
Narobiliśmy się na działce jak konie 😉, po zimie była masa liści, dwie lipy połamane przez wiatr, śnieg? do wycięcia, więc od razu cięliśmy i rąbaliśmy na kominkowe, korzystając, że jechaliśmy dużym autem nawieźliśmy kamieni i sporo klamotów do domu, no rąk nie czuję. A, no i jeszcze mojemu tacie przywieźliśmy prawie trzy metry dębiny do kominka, także zapakowanie i wypakowanie musieliśmy opękać. O dziwo moje plecy nie ucierpiały. Przez to wszystko sprzątnęłam tylko górę gdzie mamy nasze sypialnie (inaczej nie poszłabym spać, moja fobia pająkowa by mi na to nie pozwoliła  :zemdlal🙂, na dole kuchnię i łazienkę, a salon zamknęłam, żeby na to nie patrzeć i tylko wypsikałam na pająki. Ten pokój musi poczekać do majowego weekendu 😉
Tak sobie poczytałam wasze wpisy o ogarnianiu bądź nie ogarnianiu i muszę przyznać - Ascaia jeżeli uważasz, że Ty nie ogarniasz, to nie wiem co ja mam powiedzieć  😉 Ja to dopiero nie ogarniam.
Jestem mistrzynią odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę i żyję według zasady "pomyślę o tym jutro" 😉 Oczywiście, nie jest mi z tym komfortowo, bo jednak wciąż nade mną to wisi a jak czasu zostanie mało, to w zależności co mam do zrobienia, zdarzy się zarywać noce. Ale jestem niereformowalna  🤣
Domu nie ogarniam kompletnie. Sprzątam raz na tydzień, czasem (o zgrozo) nawet raz na 2 tygodnie. Bo tego nienawidzę. Nie specjalnie pasuje mi rola pani domu 😉
Po przeczytaniu niektórych wpisów, ja już wiem czemu nie ogarniam i się nie wyrabiam ze wszystkim. Większość z was pisze, że wasi partnerzy wam pomagają w ogarnianiu domu. Ja z tym jestem sama. Mój mąż zrobi obiad od wielkiego święta. Odkurzacza w rękach chyba nie miał nigdy  🙄 I pobieżnie posprzątał raz, jak miał 3 tygodnie urlopu i się nudził w domu. Ogólnie pranie, odkurzanie, załadowanie/wyładowanie zmywarki, gotowanie, sprzątanie kuwety, mycie podłóg, sprzątanie łazienki, umycie blatów w kuchni jest na mojej głowie. I jakbym to miała robić dokładnie, żeby w domu wyglądało jak z katalogu, to bym chyba zwariowała  😉 Nie znoszę sprzątać i robię to tylko dlatego, że ktoś musi  🙄
Zdarzało się, że wracałam do domu z pracy o 18 i jeszcze obiad musiałam zrobić  😉
Kiedyś jeszcze próbowałam się spinać i ogarniać wszystko. Teraz już mi się nie chce, po prostu.
wcale ci się nie dziwię!!
Wychodzę z założenia, że jeśli facet pracuje na rodzinę, a kobieta siedzi w domu, to wypadałoby się tym domem zajmować. Ale jeśli oboje robią poza domem, to i w domu podział ma być. Wiadomo, że przesadą byłoby od faceta wymagać zaangażowania w dom równemu kobiecie, ale tak, żeby nic nie robić? O nie!
Wiadomo, że przesadą byłoby od faceta wymagać zaangażowania w dom równemu kobiecie, ale tak, żeby nic nie robić? O nie!
pogrubienie moje

a czemu niby? 🤔
Bo jest facetem i jakoś tak mało znam facetów, którym sen z powiek spędza fakt, że w kuchni na podłodze jest plama a w lodówce pólka trzecia od góry nieco brudna.  😁

Mi wystarczy kiedy facet sam z siebie czasami weźmie się i ogarnie dom, kiedy mnie nie ma. Wystarczy mi, kiedy zrobi zakupy ( choćby nawet nie były idealne) Oraz kiedy wykona to o co go poproszę, typu: odkurz, pozmywaj, zrób pranie, wytrzep koc, ogarnij salon.
BASZNIA   mleczna i deserowa
04 kwietnia 2017 14:44
Wiadomo, że przesadą byłoby od faceta wymagać zaangażowania w dom równemu kobiecie, ale tak, żeby nic nie robić? O nie!
pogrubienie moje

a czemu niby? 🤔

Bo to jest dla nich niewykonalne, po prostu. 
Tak jak to mąż Tuny naprawił jej samochód,  takie różnice są i tyle.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
04 kwietnia 2017 15:47
[quote author=amnestria link=topic=97011.msg2668199#msg2668199 date=1491311973]
Wiadomo, że przesadą byłoby od faceta wymagać zaangażowania w dom równemu kobiecie, ale tak, żeby nic nie robić? O nie!
pogrubienie moje

a czemu niby? 🤔

Bo to jest dla nich niewykonalne, po prostu. 
Tak jak to mąż Tuny naprawił jej samochód,  takie różnice są i tyle.
[/quote]


To ja chyba trafiam na jakichś dziwnych facetów..  😉 I całe szczęście.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
04 kwietnia 2017 15:56
Dla mnie to nie jest tak, ze oni nie potrafia. Oni sa inaczej wychowywani 😉 bo patrząc obiektywnie- dziewczynki od małego uczy sie sprzatania, dbania o siebie i dom, gotowania, prania. A czego sie uczy chłopców? Bardzo często tego, ze mamusia zrobi/ugotuje/posprzata 😉 Aczkolwiek bardzo na plus ze to się zmienia i od chłopców też zaczyna sie wymagać ogarniania.
Mój chłop jak był w domu to potrafił posprzątać idealnie, lepiej niż ja. Tylko sprzatal kompleksowo raz na 3 dni a przez rzeszte nie robił nic.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
04 kwietnia 2017 16:00
Dla mnie to nie jest tak, ze oni nie potrafia. Oni sa inaczej wychowywani 😉 bo patrząc obiektywnie- dziewczynki od małego uczy sie sprzatania, dbania o siebie i dom, gotowania, prania. A czego sie uczy chłopców? Bardzo często tego, ze mamusia zrobi/ugotuje/posprzata 😉 Aczkolwiek bardzo na plus ze to się zmienia i od chłopców też zaczyna sie wymagać ogarniania.
Mój chłop jak był w domu to potrafił posprzątać idealnie, lepiej niż ja. Tylko sprzatal kompleksowo raz na 3 dni a przez rzeszte nie robił nic.



Nie dość, że trafiam na dziwnych facetów, to jeszcze na dziwny dom rodzinny trafiłam  😂



No to jak w takim  razie Wasi faceci/mężowie radzili sobie, kiedy mieszkali sami, bez Was? Obrastali brudem? Czy jednak sobie radzili tylko nagle Bozia dała babę to rączki do sprzątania zabrała?  😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
04 kwietnia 2017 16:03
Mój obrastal. I kompletnie mu to nie przeszkadzalo 😵 Ale on był dokładnie z takiego domu o jakim pisalam- matka robiła wszystko, ojciec palcem nie kiwnal, synowie to samo.

Niemniej dla mnie nie ma wytlumaczenia, ze "mężczyzn jest inny i nie posprzata". Człowiek to człowiek, bez przesady, sprzątanie to nie jest jakaś mroczna, magiczna sztuka 🤣 pewnie zrobi to inaczej, pewnie parę rzeczy pominie, ale nie sądzę żeby nie był był stanie. Jak pracowaliśmy oboje to gonilam mojego tak samo do roboty, nie było pitolenia ze ja to kobieta i ja potrafię. Jak ja miałam dzien wolny to ja sprzatalam, jak on mial to wymagałam żeby on to robił.
Teraz sprzątam tylko ja, a wymagam wyłącznie szacunku do moich prób dbania o dom i niepozostawiania burdelu który "sam się sprzata" 😎
A nie jest tak, że mężczyźni dzielą się na tych, co mają dwie lewe ręce do sprzątania i na tych, którzy są w sprzątaniu lepsi niż kobiety? Jakoś z moich obserwacji tak wynika. Przy czym fakt, że poza moim ojcem i kuzynem nie miałam kogo innego obserwować, bo żadnego chłopa nie udomowiłam. 😉 Więc pewnie nie powinnam się wypowiadać.
No i wychodzi, że samej nie dobrze, ale z facetem niewiele lepiej.  😁

Tak jak to mąż Tuny naprawił jej samochód,  takie różnice są i tyle.

Nie bardzo rozumiem co masz na myśli? A kobieta to samochodu nie naprawi? I niby czego jeszcze nie zrobi? 😉

Z jednej strony czuję się lepiej (łaskawiej na siebie patrzę), z drugiej weszła mi na ambicję ta nasza rozmowa. Mam większą mobilizację do dbania o... wszystko.
Na razie idę zadbać o samopoczucie mojej Mam, bo nie rozmawiałyśmy na spokojnie od tygodnia.
Ja jeszcze nie spotkałam faceta, który by o dom dbał bardziej niż typowa kobieta. Chyba nawet i lepiej, że takiego nie spotkałam. Bo by mnie pogonił w  5 minut.
Poza tym dla mnie taki facet nonstop sprzątający, układający, szorujący podłogę na kolanach byłby chyba mało męski.
Powtarzam, oboje zarabiamy i pracujemy, to i oboje sprzątamy. Tak jest sprawiedliwie. Tyle że mi do szczęścia wystarczy kiedy będzie dbał o dom mniej niż ja.
To ja chyba jestem facetem, z tego wniosek.  😉 Bo sprzątać nie cierpię, nie umiem tego robić dobrze, zawsze coś pominę albo zapomnę, unikam jak mogę i robię to systemem "wściekłe tornado sprzątające całe mieszkanie - tydzień nic".  I gdyby ktoś to robił za mnie, to wcale bym nie miała nic przeciwko. 😁
Wiecie co, ja skapitulowałam i co dwa tygodnie pani sprząta mi mieszkanie... Boże, jaka  ulga i ile kłótni i męczarni mniej! Szczególnie, że metraż się powiększył, dziecko robi burdel w 2 sekundy i no po prostu musiałabym sprzątać dzień w dzień zamiast robić rzeczy, na które naprawdę mam ochotę. Do tego pracuję i mam życie towarzyskie. Mój mąż obiektywnie naprawdę nie ma kiedy sprzątać, bo po pracy załatwia jakieś sprawy, robi zakupy, gdzieś razem wychodzimy. W weekend wole się zrelaksować niż sprzątać i się frustrować. Tak więc naprawdę najlepiej zainwestowane 200zł miesięcznie ever 🙂
[quote author=Murat-Gazon link=topic=97011.msg2668253#msg2668253 date=1491321594]
To ja chyba jestem facetem, z tego wniosek.  😉 Bo sprzątać nie cierpię, nie umiem tego robić dobrze, zawsze coś pominę albo zapomnę, unikam jak mogę i robię to systemem "wściekłe tornado sprzątające całe mieszkanie - tydzień nic".  I gdyby ktoś to robił za mnie, to wcale bym nie miała nic przeciwko. 😁
[/quote]

To tak jak ja... Tylko ja mam żona, który oczekuje, że posprzątam. Nie, żeby nic nie robił tylko on zawodowo non-stop a ja z doskoku. Więc mam więcej czasu.
Dziewczyny, odpuście czasem facetom i... sobie. Taka upierdliwa żona oczekująca dbania o idealny porządek jest trudna do zniesienia  😀iabeł:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się