Pomożcie mi wybrac ???

[quote author=_Gaga link=topic=96733.msg2259690#msg2259690 date=1420559605]
larabarson, świat nie jest czarno - biały.

Dokładnie. Wiem, że czasu nie cofnę. Konie mam. Gdyby wiązały się z nimi jedynie "horror żużel i dramat"  to nie miałabym najmniejszego problemu z pozbyciem się ich przecież... A tak mam swoje, wyhodowane przez siebie i tyle. Ba moja psiapsióła i trenerka twierdzi, że jak się skończą to sobie nowe wyhoduję / kupię generalnie nie zostanę bez własnych...  🤔wirek:
Ta przyjaciółka, to zawodniczka 3* WKKW na poziomie międzynarodowym. Nigdy, przenigdy nie miała swojego konia... jeździ kilka koni dziennie. Nie martwi się wetem, kowalem, paszami, dopasowaniem siodła, podartą derką , czy kolorem czapraka 😉
Można? Można!
[/quote] rozumiem ,ze najwazniejsze jest wozenie tylka?(tez w zawodowym sensie). Mi sprawia przyjemnosc rowniez sama opieka nad koniem czyli kowal,derki , pasze itp... Bo caloksztalt daje satysfakcje. Ale jezeli sie podchodzi do koni przedmiotowo to rzeczywiscie konie czy szachy...Szachy tansze 🙂
tak,są wyobraź sobie ludzie dla których starty są bardzo ważne i wożenie tyłka również.ja o swojego (w sumie za chwilę swoje..) konia bardzo dbam.Suplementuję,wcieram karmię-funduję najlepszego kowala.A dlaczego? Bo o sportowca trzeba dbać,a dla mnie pójście w duży sport jest bardzo ważny-nie jestem człowiekiem dla którego po prostu manie sobie konia jest przyjemnością samą w sobie-nie umiałabym jeździć bez wysokiego celu.
Więc tak,są tacy ludzie.
I opcja bycia zawodnikiem bez swojego konia ma na pewno swoje minusy,ale cóż-mniej zmartwień i nie powinien to być powód do zarzucania zawodnikowi że wozi tyłek.
Trochę mniej bólu tyłka czy czegokolwiek.
A.   master of sarcasm :]
06 stycznia 2015 18:54
Ja już nawet tyłka nie wożę, nawoziłam wystarczająco. Jak będzie ładna pogoda to wskoczę na jednego z moich spokojnych człapaków i pojeżdżę po polnych drogach.

Lata temu nie do wyobrażenia dla mnie - jak można mieć kilkanaście koni i nie chcieć jeździć i jeździć?  😂

Cóż, z wiekiem poglądy się zmieniają  😁
3-4 bele dla konia na zimę??
Ciekawa kalkulacja... Czyli ile kg siana dziennie chcesz dawać koniowi? 2??

rosek0 15 lat prowadziłam własną stajnię. Poza pracą zawodową każdego dnia sprzątałam boksy i pastwiska (poza okresem zimowym - wówczas pastwiska tylko weekendowo), karmiłam, kombinowałam siano, ściółkę (trociny), pasze. Wszystko trzeba było kupić, przewieźć, rozładować. Nie miałam pracowników, ani męża do pomocy. Pomagał Pan Tato, nie koniecznie w pełni sił z powodu wieku...
Dziś stoję z końmi w pensjonacie. Każdy dzień zaczynam od wstania o 4:30 aby przed pojechaniem do biura odwiedzić konie i podać im leki
Tak wożenie tyłka jest najważniejsze a konie to tylko przedmioty

Ostatnie kilkanaście miesięcy pracowałam na 2,5 etatu bo oba konie miały w zeszłym roku operacje, w tym jeden skomplikowaną operację oka. Jak wielokrotnie wspominałam (to się robi nudne) konsultacje raka komórek tucznych trzeciej powieki w Luksemburgu są cholernie drogie. Jakoś re-volta się na to nie składała, tylko wzięłam kilka kredytów i trzeba je spłacać. Ostatni raz na urlopie byłam... nigdy bo jak mam wolne w biurze to pracuję poza nim aby zarobić na konie, lub coś spłacić przez konie. Jeszcze kilkanaście tysięcy i znów wyjdę na zero - super po prostu  🤔wirek:

tak wożenie tyłka jest najważniejsze

😵

Ciekawe czy dla Berbauma też wożenie tyłka jest najważniejsze, bo przez większą część kariery sportowej również nie miał ani pół własnego konia  🤔wirek:

Edit: kilka osób z forum zna mnie i moje konie osobiście (faith czy Sankaritarina) zapytaj je proszę jak przedmiotowo traktuję swoje konie i jakie one są ze mną biedne  😁
Co złego jest w wozeniu tyłka? Jesli konia nie zaciagam w pysku , jesli mam w miare poprawny dosiad , stabilną łydke a kon ma sprzet dopasowany no i nie jeżdżę na zadadxie wista wio do zspocenia i przegrzania konia? Co jest zlego w dlufich samotnuch ,spokojnych wypadach w teren lub parogodzinnym wloczeniu się po lesie? Czy kazdy musi trenowac , czy kazdy musi być sportowcem? Ja nie mam takiej ambicji a koni swoich na 100% nie traktuję podmiotowo. Nawet teraz gdy jestem chora ,zapewniam im opiekę oraz ruch. Kosztuje mnie to co nie co ale ja nigdy nie żałowałam złotówek na swoje konie. Chcę aby wszystkie były w formie gdy wrócę do zdrowia. Martwię sie tym cholernym nakostniakiem Lunara i po raz enty wzywam wetow na konsultacje. Nie muszę osobiscie na nich jezdzic , nie musze osobiscie ich karmic aby byc z nimi. Lubię swoje konie i absolutnie nie żałuję ,ze je mam. Żałuję ,że tak pozno zrealizowalam swoje marzenia.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 stycznia 2015 19:55
No jak to co złego? Czy to w wożeniu tyłka czy to w jeździe sportowej? Bo pryska bańka z napisem "wszyscy koffają konisie i konisie są ich sensem życia. I każdy kto przez 3/4 życia robi ciężką fizyczną pracę, haruje jak dziki osioł, nie jeździ na wakacje, kocha to i uwielbia. zawsze i wszędzie. bo konisie". Nie wszyscy tacy są, co więcej niektórzy żałują. Nie wiem dlaczego tak ciężko to niektórym zaakceptować. Może ich samych też gryzie coś w środku?
No właśnie.Moim przemyśleniem na fali przemyśleń innych w tym wątku jest takie,że gdyby stało się coś co uniemożliwiłoby mi jeździectwo sportowe,to z jednej strony bardzo ciężko byłoby mi zrezygnować,a z drugiej nie dałabym rady jeździć tylko dla przyjemności powożenia się wokół placu.

I prysła bańka w stylu wszystkich tych filmów o dziewczynkach i ich kochanych mustangach.
Averis   Czarny charakter
06 stycznia 2015 20:02
Czy żałuję, że mam konia? Nie, ale tylko dlatego, że jest tym właśnie Karsonem.  Na ten moment wiem, że to mój pierwszy i zapewne ostatni własny koń. Za to gdy ktoś pyta mnie o kupno własnego, to zawsze stanowczo odradzam 😉
Alez ja to akceptuje. W 100%.  Kazda czyjas decyzje jestem w stanie zaakceptowac(jezeli nie dotyczy mnie )Tylko po co sie meczyc. Tego nie rozumiem. No po co?
Gaga co z tego,ze robisz?robisz ale zalujesz. Zalujesz tego co zrobilas i tego co zrobisz.
[quote author=_Gaga link=topic=96733.msg2259690#msg2259690 date=1420559605]
Ta przyjaciółka, to zawodniczka 3* WKKW na poziomie międzynarodowym. Nigdy, przenigdy nie miała swojego konia... jeździ kilka koni dziennie. Nie martwi się wetem, kowalem, paszami, dopasowaniem siodła, podartą derką , czy kolorem czapraka 😉
Można? Można!
[/quote]
Eee??? A kto to robi za nią? Martwi się wetem, kowalem, paszami, dopasowaniem siodła, podartą derką, kolorem czapraka?
Nie znam zawodnika, który by się tym nie zajmował. Najwyżej KASĄ na to się nie zajmują, tylko jej wydobyciem od właściciela.
Nie rosek0 Ty kompletnie nawet minimalnie nie ogarniasz
Żałuję że zaczęłam. Że zamiast koni nie wybrałam innej pasji bo jeździectwo to chyba najdroższe i najbardziej pracochłonne hobby świata. W pełnym wymiarze jeźdźca, właściciela i hodowcy wymaga poświęcenia jakiego nie ma w przypadku jakiejkolwiek innej pasji... oczywiście że daje satysfakcję tylko jakim kosztem? Na pewno gra warta jest świeczki?
I po raz kolejny napiszę chociaż mam wrażenie że gadam do ściany: przy moich koniach trzymają mnie jedynie kwestie emocjonalne. Jak się ma zwierzaka na codzień przez 10 i 14 lat z okładem i taki jeden z drugą rży na Twój widok i przychodzi z pastwiska zostawiając stado, drze się z daleka bo pod siodło bierzesz coś innego, jak modlisz się nie wierząc w żadnych bogów gdy chorują, jak ostatnią koszulę za nie oddajesz to co sprzedasz bo się męczysz? Bo nie śpisz po nocach robiąc fuchy aby spłacić leczenie?
Rosek0 kupiłam pierwszego konia jako nastolatka chociaż ze stażem i wsparciem od rodzinnej hodowli... i tak wtedy byłam przekonana że konisie patatatajkują po tęczy... te niespełna 20 (sic) lat własnego chowu i hodowli nauczyły mnie patrzeć na to z innej strony. I nie nie męczę się wiem teraz dopiero po tylu latach że trzeba było na randki chodzić a nie konisie i konisie... skończę w bujanym fotelu zagryziona przez koty 😉 (których na marginesie szczerze nie cierpię)

halo zawodniczka na umowie o pracę. Luzak, niewiele koni do jazdy, rewelacyjni właściciele ogarniający tematy kowali, wetów suplementów, ba nawet ubrań roboczych z najwyższej półki. Bajka po prostu i znam może ze 3 takie układy w kraju niestety... edit 2 układy z czego tylko 1 nadal funkcjonuje 🙁
żeby tylko w kraju... 😉
Gaga, ja tez mam wrazenie ,ze sie nie zrozumiemy. Dlatego mialam napisac epistole ale bez sensu... Ja zyje tak by niczego nie zalowac. Mam konie od wielu lat , kosztuje to mnostwo wyzeczen ale potrafie wyjechac na wakacje, pojsc na impreze i ogolnie zyc swioim zyciem ale kone to nieodlaczna , wielka czesc mojego zycia, ktora nigdy nie zniknie i nigdy nie bede jej zalowac. Tobie tez tego zycze i mlodym osobom,chcacym sie zwiazac z konmi -rowniez.
Nie każdego może satysfakcjonować podziwianie koni na padoku etc. Ludzie chcą się rozwijać, chcą coś ze swoim koniem osiągnąć, startować w zawodach, osiągać jakiś poziom, doskonalić się.... I tu następują potężne wyrzeczenia - z resztą jak w każdym sporcie.
Można mieć stajnię na 10 koni i robić wszystko inne, a można mieć jednego konia i poświęcać mu dzień w dzień 2-3 godziny, każdą złotówkę na niego przeznaczać, a weekendy spędzać na zawodach. Różni ludzie różne mają potrzeby. Tylko tak stojąc obok i zastanawiając się - to ta energia i kasa często nie jest współmierna do efektów... Jeszcze jak koń zachoruje i okazuje się, że na dzieńdobry trzeba wyciągnąć z kapsy 20 tysięcy na przykład...ani dwór nie nadoli...

rosek0, Wierz lub nie - gdybym była koniem, chciałabym trafić do Gagi. Takiej troski i ogromnej samodyscypliny w zajmowaniu się własnymi końmi (sprzętem z resztą też) mogę tylko zazdrościć (tak pozytywnie).

Rudzik, Te małolaty co robią w stajni, przynajmniej są nauczone roboty (przynajmniej część). Te "quniorki" od "jak zebrać konia w 5 minut" to pewnie nieskalane obowiązkami domowymi małolaty z (nierzadko) wypchanym portfelem. Ale! Nie generalizuję - ludzie różni są.

pamirowa, Oj tam, Chorwacja mega droga nie jest, a i nie trzeba żywić się w luksusowych turystycznych restauracjach gdzie ceny są w euro, a wieczorami spijać niezliczone ilości lokalnej rakiji 😉 więc wiesz - wszystko przed Tobą 🙂
Z resztą - mówię to ja - człowien renesansu, który nie umie usiedzieć na dupie i któremu z własną stajnią udało się pogodzić wyjazdowanie (3 obce kraje + kursowanie po Polsce) oraz mieszkanie 3 miesiące na drugim końcu Polski. 😁
hmm, dla mnie koń (a potem konie) nigdy nie wiązał się z żadnymi wyrzeczeniami,
teraz widzę, że jak nie jeżdżę od roku - kompletnie marnuję czas = nie mam dyscypliny, gram w głupie "kulki" marnuję czas nie robiąc NIC rozwijającego, nie che mi się wychodzić z domu, bo zimno (kiedyś zimno- i co z tego trzeba dygać do stajni)

ale mam taki teraz etap w życiu związany ze zdrowiem, że kompletnie położyłam lachę na konie
A ja mam stare konie i pozostaje mi patrzeć jak się zapadają, dbać o nie i drżeć w oczekiwaniu złych nowin.
Robię dobrą minę do złej gry. Tracę pieniądze. I myślę, że może wszystko było zbyt późno. No, ale trudno.
Żałuję, że odstąpiłam od jeździectwa kiedy miałam na to więcej energii. Z drugiej strony, dobrze ten czas bez koni wykorzystałam.
Trudne sprawy, trudne wybory. Mam za sobą 12 lat z własnym koniem i to był piękny czas. Teraz trzeba przebrnąć ten ciężki.  🙁
Sankaritarina dzięki  😡
rosek0, możesz proszę napisać krótko jak wyjeżdżasz na wkacje (w sensie co się dzieje wówczas z końmi?). Ja jak pisałam jestem zakredytowana z racji leczenia koni, zatem wakacje finansowo nie wchodzą w rachubę. Zastanawia mnie jednak - gdyby wchodziły - co zrobić w tym czasie ze zwierzakami... do bagażnika w całości nie wejdą a poćwiartowć szkoda  😉
_Gaga piszesz, że gdybyś wiedziała kiedyś to co wiesz dzisiaj, nie wybrała byś może jeździectwa jako pasji. A tak z ciekawości, jak to się stało, że akurat konie Cię zainteresowały? I czy umiała byś sobie powiedzieć: "nie, wybieram inne hobby, konie sobie daruję"?
Patrząc po swoim przykładzie ja nie wybrałam sobie takiej pasji, ona przyszła sama. Od dziecka miałam fioła na punkcie koni i odkąd pamiętam chciałam jeździć, startować, mieć swojego konia. Nie potrafiłam o tym zapomnieć, zrezygnować, wybrać inną, bardziej dostępną pasję. Kiedy jazda w szkółkach przestała mnie satysfakcjonować, a na treningi i rozwijanie umiejętności nie było możliwości, nie mówiąc o własnym, wymarzonym koniu, to wielokrotnie sobie myślałam, że o ile łatwiej by mi było, gdybym miała tańsze hobby i czasem było mi  żal, że akurat konie "mnie wybrały" 😉
Z tym, że nie mogłam mieć innej pasji. Mój dziadek był redaktorem końskiej gazety, więc wszędzie w domu "koni było pełno". Jeździł na zawody i często zabierał mnie i siostrę. Zarówno zresztą dziadek jak i moja ciocia jeżdżą konno, więc zdarzało się, że dziadek zabierał mnie i siostrę do stajni i jako 5-7 letnie dzieci wsadzał na konia po jeździe i oprowadzał. Wydaje mi się, że ja nie miałam możliwości wyboru innej pasji, ja byłam na jeździectwo skazana 😉
Co prawda, moja siostra zaczynała ze mną jeździć, ale w końcu jej przeszło. Mnie się nie udało.

Sankaritarina owszem, Chorwacja jeszcze w miarę przystępna. I może było by nas na nią stać, tylko jak się ma konia, dom do wyremontowania i kredyt, a nie ma się wystarczająco dużo pieniędzy by ze spokojem starczyło na wszystko, to życie jest sztuką wyborów. I tak wolimy powoli pchnąć remont do przodu, mieć jakieś zaplecze finansowe w razie gdyby zdolny koń znowu coś wykombinował, niż zwiedzać świat 😉
Gdyby nie koń mielibyśmy już dawno wyremontowany dom i pewnie jeździlibyśmy gdzie tylko nam się zamarzy. Ale nawet mając tą świadomość i wiedząc, że to właśnie mój koń jest ograniczeniem, do tej pory nie żałowałam, ani posiadania konia, ani faktu, że mam takie a nie inne hobby.
Zresztą, póki mam konia w pensjonacie, to czasem udaje się wyskoczyć, a to na weekend w góry, a to na 3 dni pod namiot nad morze. I to mi starcza, póki co 😉
pamirowa, o tym też wielokrotnie pisałam: mam w rodzinie hodowców koni i konie były w moim życiu od zawsze. I tak - mogłam wybrać żeglarstwo choćby z racji faktu, że zaszłam w nim sportowo sporo dalej. Mogłam wybrać sporty walki (trenowałam), czy komputery (pasjonowały mnie kiedyś). Przyszedł moment wyboru, bo obie główne pasje czasochłonne - kupiłam pierwszego konia i tyle...
I nie tyle jeździectwo było złym wyborem, co własne konie były wyborem nie najlepszym. Na prawdę można jeździć konno nie mając nawet własnego kosmyka z końskiego ogona 😉 a jest taniej, wygodniej, mniej odpowiedzialnie, ze sporo mniejszą iloscią codziennych zmartwień.
chyba i ja Dodofon na jakiś dłuższy czas będę musiała zrezygnowac z jazdy. Mam wybór zdrowie albo konie. Ale, one zostaną ze mna , nie potrafie i nie chcę ich sprzedac. Nie , nie załuje ,że mam konie, nie żałuję wydanych na nie pieniędzy ani czasu. Bo niby co? Miałabym siedziec w domu i tak jak inni tylko praca, dom, praca dom. Nie nadaję się do takiej roli, Konie to dla mnie odskocznia od pracy, kłopotów to inny świat i odpoczynek od codzienności.
Przy nich zapominam o stresach , klopotach domowych czy kłopotach w pracy. One mi sa potrzebne , przynajmniej tak sądzę.
_Gaga
jak masz konia w pensjonacie u kogoś - to po prostu bierzesz i jedziesz na wakacje i finito - koń ma opiekę
jak masz przy domu - to jest problem (chyba, że masz stajennego)
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 stycznia 2015 11:03
Faza, ale przecież nie musi być tak, że albo konisie na całego, albo w ogóle. O to mi waśnie chodzi. Że nie trzeba skakać na główkę, można wejść po pas, z kapeluszem i drinkiem =)
Strzyga rozumiem. U mnie konie są ważne ale nie najważniejsze. Ostatnia diagnoza lekarzy i żółte światło (o ile nie czerwone) każe mi mocno przystopowac.
Dodofon mając konie przy domu tez nie problem w ułożeniu sobie 'wolnego". Przeciez nik z nas nie jest zupełnie sam , a przynajmniej rzadko.
U mnie bardzo pomaga mi stajenny ale i rodzina i Tuch.
Nawet karmic mi teraz nie podzwalają, owszem byłam podczas wieczornego karmienia le tylko na zasadzie kontroli. I powiem szczerze ,że kiedys myslałam ,że ja i tylko ja, nikomu nie dowierzałam. A im samym wszystko idzie sprawnie, szybko i dokładnie. Rodzina i przyjaciele i czlowiek może spac spokojnie.
Dodofon, OK a co z koniem, który codziennie musi dostawać leki (uszkodzone oko, bez leków może je stracić)?
Co z pensjonatem, w którym wody trzeba sobie samemu dolać (koń średnio korzystający z poidła)?
W końcu co ze zwierzakami, które są w treningu - generalnie każda przerwa im szkodzi na "zwoje mózgowe"? 😉
Tu mam problem - znów finansowy, bo możnaby zapłacić komuś aby konie trenował i leki podawał, ale mnie zwyczajnie na to nie stać 🙁 I tak w sezonie gdy jeżdżę na zawody muszę się nieźle nakombinować z kim zostawić ogony. Jednak co innego na 1-2 dni , co innego na 7-10...
Jednym słowem kasa, kasa i jeszcze raz kasa niestety 🙁
_Gaga, sama odpowiedziałaś sobie na pytanie - wszystko kwestią kasy = większa kasa = lepszy pensjonat, lepsza opieka, stały trener, który konia regularnie sam objeździ
niestety - konie to nie bajka
Dodofon, toć w kółko o tym piszę: konie to straszliwie dużo kasy (lub strasznie dużo pracy i sporo kasy) a jedno i drugie (praca i kasa) nie zawsze przekładają się na efekt - nie zawsze dają satysfakcję
I o ile ze swoimi końmi jestem bardzo związana i z całtych sił o nie dbam, o tyle co nie mam pewności co do tego czy było warto tyle im poświęcić 🙁 ot cała "tajemnica"
niestety - prawda li to…
dlatego w wielu przypadkach jestem w szoku, że ktoś ma konia - jak ledwo wiąże koniec z końcem ….
koń niestety też ma to do siebie - że trzeba dbać cały czas- nie jak rower, który na zimę chowa się w garażu i jejść nie woła
Ja na szczęśćie nie wiążę tak "ledwo" ale sporym kosztem. Insza inszość że mam pecha do koni super hiper papierowych = chorowitych 🙁
A chorują nie na "podbicie" czy "lekką kolkę" (TFU TFU!!) tylko na bardzo oryginalne u koni przypadłości z możliwością leczenia / konsultowania jedynie poza granicami kraju... ałć
Pewnie stąd rosnąca niechęć - nie do samych koni - a do wydatków z nimi związanych 🙁
dlatego w wielu przypadkach jestem w szoku, że ktoś ma konia - jak ledwo wiąże koniec z końcem ….

Może dlatego tak jest, że dla niektórych koń jest najlepszą motywacją do tego, by ten koniec z końcem wiązać.
Posiadanie konia daje ogromną siłę, by coś ze sobą robić, by nie wpaść w tryb "praca - dom" i myślenie "a po co właściwie ja to wszystko robię".
Ja pracuję w zasadzie na dwa etaty (no powiedzmy półtora), wielu rzeczy sobie nie kupię, żeby były pieniądze na potrzeby konia, wielu rzeczy także ona nigdy nie będzie miała, bo zwyczajnie nie będzie mnie stać, byśmy obie mogły mieć wszystko, co bym chciała. Ale jakoś mi to nie przeszkadza. Jak wchodzę do stajni, a ona przychodzi się przywitać i wtula mi głowę pod pachę, to wystarczy za wszystkie nowe ciuchy i wakacje za granicą, których nie mogę mieć, bo mam ją. Kiedyś ktoś znajomy mnie zapytał, czy mi nie szkoda tych tysięcy złotych rocznie, które idą na utrzymanie konia - ano nie, bo gdybym nie miała konia, to owszem, miałabym te tysiące na koncie i... co ja bym z nimi robiła?  🙄
Nie potrafię sobie wyobrazić nic lepszego na "doładowanie baterii", odstresowanie, psychiczny relaks. Konie są w moim życiu od zawsze, w takiej czy innej formie, o własnym koniu zaczęłam marzyć, mając czternaście lat, zanim to marzenie się udało zrealizować, minęło kolejnych siedemnaście - i gdybym sobie miała wyobrazić siebie całkiem bez koni... to nie umiem, bo to już bym nie była ja.
Ja tam sobie jestem w stanie wyobrazić co bym zrobiła - podróżowałabym po świecie (moje wielkie marzenie). Wakacje też bym miała dłuższe i nie raz w roku. Tylko na razie ciągle nie jestem w stanie z konia na rzecz tego zrezygnować - znaczyć, że dalej koń jest dla mnie najważniejszy. Jak się nie ma milionów na koncie to wybiera się jedną z pasji, tą na której nam najbardziej zależy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się